PIKNIKI CHOPINOWSKIE W FILHARMONII GORZOWSKIEJ

20230730_17520720230730_18292720230730_17015820230730_18024120230730_175824

Fotorelacja Grzegorza Milewskiego

30 lipca odbył się kolejny Piknik Chopinowski. Wystąpił Mateusz Krzyżowski.

Mateusz Krzyżowski – Tyski Ambasador Kultury. Pierwszy w historii Polak, który zdobył
I nagrodę na Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. I. J. Paderewskiego
w Bydgoszczy (2022). Zdobywca nagrody za najlepsze wykonanie koncertu fortepianowego W. A. Mozarta i licznych nagród pozaregulaminowych w postaci recitali i koncertów z orkiestrą w najbardziej prestiżowych salach na świecie.

 Edukację rozpoczął w swoim rodzinnym mieście w Zespole Szkół Muzycznych im. Feliksa Rybickiego w Tychach w klasie mgr Bożeny Furmańskiej, kontynuował w Państwowej Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej II stopnia im. Karola Szymanowskiego w Katowicach w klasie mgr Lubow Nawrockiej i mgra Sebastiana Nawrockiego. Obecnie jest studentem Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w klasie prof. dr hab. Joanny Ławrynowicz-Just.

 Podstawą interpretacji Mateusza Krzyżowskiego są zawsze intencje kompozytora.
Po przefiltrowaniu ich przez własną wrażliwość, w kontakcie z publicznością dąży
do naturalnej wypowiedzi muzycznej i stworzenia jednorazowej kreacji artystycznej tak, aby odbiorca za każdym razem otrzymywał niepowtarzalne wrażenia empiryczne.

Więcej na stronie artysty: https://www.mateuszkrzyzowski.com/biografia

223 total views, no views today

S. CECYLIA BACHALSKA DZIELIŁA SIĘ DOŚWIADCZENIEM MISYJNYM W TANZANII

20230730_142915(0)20230730_142813

Gorzów Wlkp.: S. Cecylia Bachalska dzieliła się doświadczeniem pracy misyjnej w Tanzanii

 Cecylia Bachalska ze zgromadzenia Sióstr Misjonarek NMP Królowej Afryki dzieliła się doświadczeniem pracy misyjnej w Tanzanii. O swoim posłannictwie mówiła podczas każdej Mszy św. w kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Gorzowie Wielkopolskim, którego proboszczem jest ks. Henryk Wojnar.

Misjonarka przybliżyła charakterystykę kraju położonego w środkowo – wschodniej Afryce, który jest trzy razy większy od Polski, a temperatury sięgają 40 st. C.  W tym kraju mówi się w języku angielskim i suahili.

Obecnie s. Cecylia przebywa na urlopie w Polsce. Do Afryki wraca 22. sierpnia.

Dzieciom będącym w kościele misjonarka przypomniała słynne zdanie z filmu „Król Lew”: hakuna matata – co w tłumaczeniu z suahili oznacza: nie ma problemu. Na zakończenie, w intencji wiernych, także w języku suahili  odmówiła modlitwę “Zdrowaś Maryjo”, potem była do dyspozycji parafian, którzy chcieli więcej dowiedzieć się na temat misji, ofiarowała im kartki przygotowane przez mieszkańców Tanzanii.

Po raz pierwszy s. Cecylia wyjechała na misje do Afryki w 1986 r. Najczęściej pracowała jako pielęgniarka. Od sześciu lat pracuje w Dar es Salaam w  biednej dzielnicy i pełni funkcję pracownika społecznego. – Cieszę się, że mogę w taki sposób służyć na afrykańskiej ziemi. Odwiedzam ludzi w domach. Kiedyś zdarzyła się sytuacja, że w podzięce starsza pani podarowała mi pączki, musiałam je przyjąć, tu nie wypada podziękować i nie wziąć. Gdy wyszłam z tego domu oddałam je innej osobie, bo akurat była taka potrzeba.

Siostra opowiedziała również o chłopcu imieniem Junior, który wymagał opieki i pomocy w chorobie. Powiedziała, że udało się załatwić mu przedszkole, w którym już przebywało 150 dzieci. Obecnie Junior jest dużym chłopcem, dobrze się rozwija i coraz częściej się uśmiecha ale nadal potrzebuje wsparcia, tak jaki i wielu spośród Afrykańczyków. Misjonarka prosiła o możliwe wsparcie i modlitwy.

Kobieta, która chciała wyjechać do Dubaju, nie zdawała sobie sprawy, że jest zaangażowana w handel ludźmi, dzięki uwadze s. Cecylii udało się jej pomóc. Niewiasta pozostała w kraju i otworzyła mały biznes sprzedając owoce, a później olej.

Misjonarka przypomniała ks. Augustina Planque – założyciela zgromadzenia, który podkreślał aby siostry chodziły do ludzi, aby jadły to co ludzie jedzą i  ubierały się też jak inni ludzie. – Bo jesteście posyłane do ludzi – napominał ks. założyciel.

Trzymając się tej zasady, s. Bachalska twierdzi, że życie misyjne na tym polega, żeby odwiedzać ludzi także w domach. – Oni się bardzo z takich odwiedzin cieszą. Miałam wrażenie, że jestem posłana więc muszę iść do nich – mówiła misjonarka.Cecylia Bachalska ur. się w Żmigrodzie pod Wrocławiem, jako dziecko przybyła z rodzicami do Gorzowa Wielkopolskiego, gdzie ukończyła szkołę podstawową oraz liceum pielęgniarskie. Jej rodzice pochodzą z Kresów Wschodnich, obydwoje urodzili się w miejscowości Czernielów Mazowiecki, położonej między Lwowem a Tarnopolem.

Po przyjeździe do Gorzowa, rodzina zamieszkała przy ul. 30 Stycznia niedaleko pałacu biskupiego w parafii katedralnej, w tym czasie proboszczem katedry Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny był ks. infułat Władysław Sygnatowicz.

Także w KAI: https://kair.ekai.pl/depesza/637545/show

 

 

292 total views, 1 views today

PO 11 LATACH POSŁUGI PROBOSZCZ GORZOWSKIEJ KATEDRY POŻEGNAŁ SIĘ Z WIERNYMI

20230730_11405220230730_114840

Po 11. latach posługi duszpasterskiej proboszcz katedry Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Gorzowie Wielkopolskim ks. dr Zbigniew Kobus żegnał się 30 lipca podczas Mszy św. z wiernymi nadwarciańskiego grodu. Decyzją ordynariusza diecezji zielonogórsko – gorzowskiej bpa Tadeusza Lityńskiego od 1 sierpnia kapłan obejmie probostwo w parafii pw. św. Hieronima w Bytomiu Odrzańskim.

Ks. Kobus

Foto: Helena Tobiasz

Ks. Zbigniew Kobus ur. się  w Kożuchowie. W 1988 r. ukończył Wyższe Seminarium Duchowne w Gościkowie-Paradyżu. Święcenia kapłańskie otrzymał w katedrze gorzowskiej z rąk bpa Józefa Michalika. W 1996 r. został wykładowcą w WSD w Paradyżu. Wykładał także w Instytucie Filozoficzno-Teologicznym im. Edyty Stein (1996) i Zgromadzeniu Sióstr Jezusa Miłosiernego w Gorzowie Wlkp. (1997-2008), oraz w Zielonej Górze (od 2004 roku). W 2001 r. na Uniwersytecie im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego obronił pracę doktorską. W latach 2008-2012 był proboszczem parafii pw. św. Anny w Jordanowie. 1 sierpnia 2012 roku został duszpasterzem parafii katedralnej w Gorzowie Wielkopolskim.

Na zakończenie kazania odnośnie dzisiejszej Ewangelii mówiącej o skarbie, perle i o sieci, kapłan przypomniał, że do tej parafii powołał go ówczesny ordynariusz bp Stefan Regmunt. Duszpasterz przypomniał dobry czas, a potem również  trudny okres, w którym wydarzył się pożar świątyni w 2017 r.

Ks. Kobus dziękował wszystkim nie wymieniając nikogo bo byłaby to bardzo długa lista, za wsparcie, którego nieustannie doznawał. Powiedział, że liczył się z tym, że kiedyś nadejdzie moment pożegnania ale nie spodziewał się, że to nastąpi w momencie kiedy wszyscy możemy cieszyć się owocami naszej pracy.

Duchowny poprosił wiernych o modlitwę w jego intencji o wytrwanie w cierpliwości i wytrwałości w służbie Kościołowi. Ks. Kobus będzie jedynym kapłanem w bytomskiej parafii liczącej 4 tys. mieszkańców.

Ks. Kobus wspomniał o trudnych momentach po pożarze  kościoła, kiedy prowadzony był remont i o tym, że otrzymywał wsparcie i towarzyszenie  parafian, którzy ponad 3 lata korzystali z lokum po byłym banku, uczestnicząc we Mszach św. i wszelkich uroczystościach religijnych. Wyraził wdzięczność za interesowanie się przebiegiem prac renowacyjnych i wspólne śledzenie tego co było prowadzone.

– Dzisiaj możemy się cieszyć, choć nas to dużo kosztowało – mówił kapłan i prosił wiernych o dobre przyjęcie i wspieranie nowego proboszcza tej katedry, którym zostaje od 1. sierpnia ks. Mariusz Kołodziej, dotychczasowy proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego w sanktuarium w Świebodzinie.

Ustępujący proboszcz pobłogosławił mieszkańcom i całemu miastu, – z którym tak bardzo mocno się zżyłem a jeśli kogoś uraziłem, to bardzo serdecznie przepraszam – powiedział ks. Kobus.

Proboszczowi katedry dziękowała m.in służba liturgiczna, wspólnoty i przedstawiciele stowarzyszeń oraz wierni gorzowianie.

O gotowości wsparcia i pomocy zapewniał ks. Kobusa prezes Stowarzyszenia  Pomocy Bliźniemu im. Br. Krystyna, Augustyn Wiernicki. – Księże, byłeś otwarty na ludzi ubogich, dziękujemy, że zawsze byłeś tam gdzie społeczeństwo Cię potrzebowało. Na pewno będziemy pamiętać Orszaki Trzech Króli, które w tej katedrze rozpoczynaliśmy, będziemy pamiętać gorzowską Drogę Krzyżową, Marsze za Życiem i Rodziną, które tu rozpoczynaliśmy i wiele dobra, które pozostawiasz po sobie. Będzie nam Ciebie brakowało ale wiemy, że tam dokąd idziesz będziesz potrzebny. Życzymy aby te owoce tam, były tak wielkie jak tutaj – powiedział – Augustyn Wiernicki, kierujący stowarzyszeniem i Centrum Charytatywnym im. Jana Pawła II nieustannie od 30. lat.

Także w KAI: https://www.ekai.pl/gorzow-wlkp-proboszcz-katedry-ks-dr-zbigniew-kobus-pozegnal-sie-z-wiernymi-d637540/

 

 

312 total views, 1 views today

KOŚCIOŁY SĄ POTRZEBNE? ROZMOWY W GORZOWSKIM „NIEBIE W MIEŚCIE”

 20230730_120256

Gorzowska kawiarnia „Niebo w Mieście” działająca w pobliżu katedry Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny  istnieje już ponad trzy lata. Od maja znajduje się w  innym, większym lokalu. Powstała tuż przed  ogłoszoną pandemią a obroty finansowe wskazywały, że nie przetrwa tego okresu.

„Niebo w mieście” to sieć katolickich księgarnio-kawiarni, które prosperują już w kilku miastach w Polsce. W Gorzowie Wielkopolskim lokal przetrwał niesprzyjający czas, a siedziba okazała się za mała.  Inicjatorami niebiańskiego miejsca są Karolina i Paweł Długoszowie, którzy od maja tego roku kawiarnię przenieśli w inne większe miejsce.

Początkowo klientami byli przeważnie ludzie związani z Kościołem, obecnie coraz więcej osób  przekonało się do tego miejsca, w którym można dostać Biblię, kupić książki, poczytać lub tylko je  przejrzeć, a przy tym porozmawiać, zjeść ciasto i lody, popijając kawą lub herbatą.

Pięcioro młodych ludzi  z Poznania w rozmowie z milpress, powiedziało, że spodobało im się to miejsce, wystrój i obsługa, dlatego tu przyszli na kawę i lody.  Na pytanie, czy uważają, że kościoły są potrzebne i powinno się budować nowe świątynie, mimo iż coraz mniej ludzi do nich chodzi, odpowiedzieli, że oni w ogóle do kościoła nie chodzą ale uważają,  że jest to historia więc powinny być ale nowych nie ma potrzeby budować.  Zaznaczyli przy tym, że ich kolega, który z nimi przyjechał na pewno powiedziałby, że są bardzo potrzebne, bo on jest bardzo „kościołowy” i dużo by miał do powiedzenia, niestety on już wyszedł.

Chętnie podjęła rozmowę o Kościele, Marysia – gimnazjalistka, która stwierdziła, że pochodzi z bardzo religijnej, katolickiej rodziny, jednak ona nie czuje takiej potrzeby aby chodzić do kościoła. Chyba, że mama lub tata poprosi, że rodzina powinna być w niedzielę razem, to wtedy pójdzie.

–  Jednak gdy zażądali ode mnie, żebym usunęła kolczyk z nosa i „zaciągnęli” mnie do kościoła, a tam zaczęli się modlić nade mną inni ludzie, poczułam się osaczona. Mówili, że wstrętnie wyglądam, że jestem jak krowa. Oni mnie obrażali a ja myślałam, że znajdę tam zrozumienie. Na razie wiem, że nie chcę być w takim Kościele, w którym są tacy ludzie. Na szczęście moje babcie ode mnie tego nie wymagały. Teraz myślę, że ja muszę dojrzeć do bycia w Kościele, jeszcze nie jestem gotowa – stwierdziła nastolatka.

W dalszej rozmowie Marysia zgodziła się z tym, że trzeba być w kontakcie z Panem Bogiem, że trzeba Mu dziękować, prosić i przepraszać ale nie mogła zrozumieć dlaczego ludzie nakazują jej co ma robić, zawsze myślała, że ma wolną wolę.

Paweł Długosz- właściciel kawiarni, powiedział w rozmowie z milpress, że kościoły są potrzebne, bo to świadectwo naszej wiary, które pozostawiamy pokoleniom, to jest historia naszego narodu. Natomiast klientka kawiarni, pani Anna powiedziała, że kościoły to miejsca, w których Bóg jest w Najświętszym Sakramencie, On tam czeka na nas. A budowa nowych kościołów jest modlitwą wiernych do Boga, to wierni dają pieniądze na budowę i poprzez wznoszenie pięknych świątyń chwalą Stwórcę.

Taka dyskusja toczyła się w kawiarni „Niebo w mieście” tuż obok odrestaurowanej po pożarze  gorzowskiej fary, która po roku 2017 została zmieniona przez prace konserwatorskie. Stare wyposażenie usunięto i pojawiło się nowe wnętrze świątyni, której proboszczem przez 11 lat był ks. dr Zbigniew Kobus. Od 1. sierpnia  gorzowską katedrę prowadzić będzie ks. Mariusz Kołodziej, dotychczasowy proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego w sanktuarium w Świebodzinie.

Sieć „Nieba w mieście” zainicjował w Polsce Witek Wilk – świecki ewangelizator, perkusista, kompozytor, producent muzyczny, który także miał swój wieczór autorski w gorzowskim lokalu „Nieba w mieście”.

Pierwsza kawiarnia o nazwie „Niebo w mieście” została otwarta w Otwocku.

 

 

311 total views, 1 views today

IMIENINY ANNY SZYMANEK

ANIA SZYMANEKANIA20230727_16070320230727_16015620230727_160139

Anna Szymanek – artysta malarz, ceramik, tworzyła rysunek i grafikę użytkową. Członek Związku Polskich Artystów Plastyków. Organizatorka plenerów malarskich. Zainicjowała Galerię Pod Pocztową Trąbką. Laureatka Motyla –  Nagrody Kulturalnej Prezydenta Miasta Gorzowa Wielkopolskiego. 

Zapytałam Annę Szymanek, dlaczego to imię nigdy nie wychodzi z mody. Bez zastanowienia odpowiedziała: – Bo Anny są miłe i wesołe.  W związku z tym nawet wspomnienia z przeszłości okazały się zabawne i radością podszyte.

Na samo przypomnienie pewnej sytuacji Anna zaczęła się śmiać, powodem tego był powrót  wspomnieniami do czasów studenckich.  Oto co opowiedziała  mi przy okazji świętowania  Jej imienin. Zaczęła od tego, że Mama oczekiwała od niej, iż zostanie lekarzem.

Zatem dwa lata medycyny ukończyła, a trzeci rok była wolnym słuchaczem. Ponieważ  zawsze jej w duszy grało a artyzm w dłoniach miała więc szkoła plastyczna wygrała. Po egzaminach wstępnych  wielka ją radość ogarnęła bo się na liście przyjętych na studia ujrzała. Wykrzyknęła: – Niemożliwe, moje nazwisko tu jest. Poprosiła kolegę obok stojącego żeby ją uszczypnął, bo nie wierzy, że to prawda. – Ten mnie tak uszczypnął, że  siniaka przez miesiąc miałam – powiedziała Ania wspominając, że była chyba najstarszą studentką spośród  nowo przyjętych, bo medycyna trzy lata jej zabrała.

– Otoczono mnie naprawdę dobrą opieką na tej uczelni, nawet wygłaszałam mowę wstępną na rozpoczęcie roku akademickiego. Musiałam najpierw przygotować swój występ, siadłam w uczelnianej kawiarni zgnębiona, położyłam kartki  na stoliku żeby coś napisać i nagle usłyszałam pytanie: – Może pomóc?

– I znowu wielkie było moje zdziwienie, bo to był rektor tej uczelni. Skorzystałam z jego pomocy, razem ułożyliśmy moje wystąpienie.

– Byłam bardzo zadowolona bo  przydzielono mi jednoosobowy pokój w akademiku, choć takich było niewiele. – Kiedyś parę pokoi odstąpiono szkole muzycznej. (W tym momencie Anna serdecznie się zaśmiała) – To były numery – powiedziała. Muzycy ćwiczyli na fletach, skrzypcach, trąbce, tu piszczało, tam bębniło, a my dostawaliśmy szału.

I znowu Anna zaśmiewała się serdecznie.

– Koledzy wykombinowali tary do prania i jeszcze wiele innych niesamowitych brzęczydeł i gdy tamci  zaczynali ćwiczyć to my im wtórowaliśmy  na naszych przyrządach. Co to się działo! To można sobie wyobrazić.  Muzycy wysiedli ze swoimi  instrumentami. Oczywiście przyszła skarga ze szkoły muzycznej i chyba znowu rektor do nas przyszedł. Powiedzieliśmy, że nie wytrzymujemy tych pisków. A rektor na to odpowiedział: – Ja też bym nie wytrzymał ale proszę was, abyście jeszcze trochę wytrzymali. Ja to załatwię. Muzycy wkrótce musieli poszukać innego lokum. Mieliśmy naprawdę bardzo dobrego rektora, nazywał się Stanisław Dawski. To był naprawdę wspaniały człowiek.

Jeszcze wiele ciekawych wspomnień przytoczyła  Ania, zaśmiewałyśmy się zrywając boki, bo tak też można się śmiać.

O moich wcześniejszych rozmowach z Anną Szymanek można poczytać w książce „Artysta znaczy wiele”, dostępnej w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Zbigniewa Herberta.

Stanisław Dawski – artysta plastyk, współorganizator i profesor Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych we Wrocławiu, rektor tej uczelni w latach 1952–1965.

IZA PATEK WANDA ANIA Szymanek Anna Szymanek 018

Na zdjęciu: Solenizantka z Izabelą Patek i ze mną, oczywiście na wesoło :)

wm

383 total views, no views today

FILHARMONIA GORZOWSKA – NOWE ZASADY NA PARKINGU

FG

Od 13 sierpnia płatny parking Filharmonii Gorzowskiej będzie miał nowego operatora. Zmieni się także formuła udostępniania parkingu.

W wyniku postępowania o udzielenie zamówienia publicznego w formie zapytania ofertowego na „Zorganizowanie, wyposażenie i zarządzanie płatnym parkingiem Filharmonii”, przeprowadzonego w maju 2023 roku, wyłoniono nowego operatora – firmę Apcoa Parking Polska Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie.

Oprócz operatora, zmienią się także zasady udostępniania miejsc parkingowych.

Poziom „0” (poziom dolny – 203 miejsca) będzie do wyłącznej dyspozycji operatora, z przeznaczeniem na abonamenty. Kierowcy będą mieli do wyboru trzy rodzaje abonamentów:

  • miesięczny (całodobowy) – 200 zł,
  • dzienny (uprawniający do parkowania w godz. 7:00 – 17:00) – 120 zł,
  • nocny (uprawniający do parkowania w godz. 17:00 – 07:00) – 120 zł.

Liczba miejsc przeznaczonych dla poszczególnych rodzajów abonamentów nie jest założona z góry. O ich liczbach zdecydują potrzeby mieszkańców.  Nie przewiduje się możliwości parkowania „na godziny”.

Wzrost cen abonamentów związany jest ze wzrostem kosztów eksploatacji obiektu (zwłaszcza cen energii, usług serwisowych, sprzątania i ochrony), a także wzrostem podatku od nieruchomości.

Poziom „1” (poziom górny – 200 miejsc) przeznaczony będzie dla osób korzystających z oferty kulturalnej. Parking dostępny będzie w czasie organizowanych w Filharmonii wydarzeń (godzinę przed i godzinę po ich zakończeniu). Do skorzystania z parkingu uprawniał będzie zakupiony na wydarzenie bilet.

Edyta Molska
Kierownik Zespołu Marketingu

281 total views, 1 views today

EWY RUTKOWSKIEJ WĘDRÓWEK KULTURALNYCH CIĄG DALSZY

Moich wędrówek muzycznych (i nie tylko) ciąg dalszy

 Siedzenie jak sowa na grzędzie, nie zawsze wychodzi na dobre. Choć lubię też takie „Nic”. Jest taka piosenka. „Siedzę i myślę…myślę i siedzę…”.  Zdarza mi się to dość często. Ale czasem odrywam się od tych myśli, czasem od książki. Tak  było i tym razem. Właśnie skończyłam w sobotę, (jak jest napisane na okładce, pierwszą po Noblu) książkę  Olgi Tokarczuk pt. Empuzjon. Według mnie książka nudna. Więc pod koniec ją „przelatywałam”. Finał jest zaskakujący. Wreszcie coś się wyjaśniło.

Była sobota, miałam „wolne”. No to wymyśliłam, że pójdę gdzieś…

Poczytałam sobie program Sceny letniej i tego co się będzie działo na Rynku Starego Miasta. No i postanowiłam iść i tu i tam. Ale że się wybierałam „jak Sójka…”. To  spóźniłam się, chyba (moim zdaniem) na najlepszą tego wieczoru propozycję.

Na koncert Zespołu „Caryna”. Jak wyczytałam w internecie  „Koncert Caryny to przedstawienie muzyczne”. I zgadzam się z tym i ja. A zapowiadająca zespół (właściwie jego bis), pani Sylwia powiedziała m. in. że ten zespół najlepiej czuje się gdzieś w Bieszczadach. Pochodzą z Łodzi. Powstali w 2008 roku. Głównym motorem tego zespołu jest założyciel Łukasz Nowak gitarzysta, który śpiewa większość piosenek. I znowu sięgnęłam do internetu. „Czerpią muzykę i inspiracje  z różnych gatunków muzyki: folku, bossanowy, country, reagge, rocka oraz ballady”.

Zespół oprócz wymienionego Nowaka tworzą jeszcze: Adam Marańda, skrzypek (znakomity) i gitarzysta, człowiek orkiestra. Maciej Kłys basista, Piotr Kołsut gitara, Kamil Kaźmierczak perkusja. Lubię taką balladową muzykę. Kojarzy mi się ona z wojażami śp. Jurka Dudy, instruktora muzycznego w WDK, który bywał na  różnych festiwalach piosenki rajdowej, studenckiej czy turystycznej (np.„Bazuna”).

Żałuję, że się za dużo spóźniłam.

Kolejnym zespołem na Starym Rynku w cyklu „Dobry wieczór Gorzów” był znany większości słuchaczy, zespół muzyczny pn. „Warszawskie Combo Taneczne”.  Wszędzie jest zaznaczone. „Zespół Jana E. Młynarskiego”. To on wraz z przyjaciółmi, powołał tę grupę. Czytam w internecie: „Szlify „Warszawskie Combo Taneczne” zdobywało  grając na podwórkach Mokotowa, Pragi, Śródmieścia i w warszawskich lokalach. Piosenki starej Warszawy wykonują fascynująco, śpiewając je i grając ot tak po prostu. Swoim brzmieniem oddają klimat lokalu rozrywkowego sprzed wojny. Repertuar Zespołu, to w większości piosenki przedwojenne. Ocalają od zapomnienia stare piosenki warszawskie, prezentując je we współczesnym brzmieniu i aranżacjach bliskim oryginałom. Koncerty Zespołu są wyjątkowym spotkaniem z przeszłością, tradycją i nowym spojrzeniem”. A tworzą go: Jan Emil Młynarski, śpiew, gitara, bandżola, tamburyno, Piotr Zabrodzki, śpiew, banjo, bandżola, melodika, Maurycy Idzikowski, trąbka, Anna Bojara, piła, Sebastian Jastrzębski, gitara, Tomasz Duda, baryton sax, klarnet, Wojtek Tomczyk, kontrabas.

Piosenki prezentowane przez zespół to znane wszem utwory. I w Gorzowie też były śpiewane  razem z publicznością. Przy takiej muzyce można się bawić. Choć chyba   nie wszystkie są do tańca. Na przykład piosenki powstańcze, czy „Piosenka o mojej Warszawie”.

Posiedziałam zadumana, bo lubię to co znam…

I po jakimś czasie powędrowałam do Teatru. Obiecałam sobie, że już nie będę walczyć o byle jakie krzesło. Jak będzie tłum, to robię w tył zwrot. Tłum był, ale „dało się żyć”. Przyszłam tu na krótko przed godziną 21. Na scenie stała piękna pani w błyszczącej sukience i futrzanej etoli. I śpiewała chyba „Miłość ci wszystko wybaczy”. Potem „Chryzantemy złociste”… Posiedziałam (o krzesło nie walczyłam), posłuchałam jeszcze kilku piosenek w tym romantycznym klimacie…

A ta piękna pani to Tamara Arciuch w programie „W starym kinie”. I Jej sentymentalna podróż muzyczna przy akompaniamencie na fortepianie, chyba kierownika muzycznego, Tomasza Krezymona.

Tamara Arciuch, aktorka teatralna, filmowa i telewizyjna. Absolwentka PWST w Krakowie. Zadebiutowała w lutym 1997 roku, rolą Heleny w spektaklu Aleksandra Fredry „Pan Jowialski” w Teatrze Ludowym w Krakowie.

Z TV znamy ją z polsatowskiego programu „Twoja twarz brzmi znajomo” i wielu filmów, np. „M jak miłość” oraz programów rozrywkowych. W programie napisano: „Jest to idealna okazja by młodym przybliżyć repertuar tamtych lat oraz sylwetki gwiazd, które warto ocalić od zapomnienia.” Tylko, że i tu na Scenie Letniej i na Rynku i na Pikniku Chopinowskim przeważa (chyba ponad 90%) tzw. „trzeci wiek” słuchaczy.

I tą moją wędrówką, ale na drugi dzień, w niedzielę dotarłam na Plac przed Filharmonią na kolejny Piknik Chopinowski. Tu też znakomita większość to słuchacze tzw. „trzeciego wieku”.

Na koncert zaproszono Adama Kośmieję. Jak napisano w informatorze: „jednego z najbardziej odkrywczych i wyrazistych polskich pianistów. Jest artystą nieustannie poszukującym, którego repertuar i doświadczenia koncertowe obejmują utwory zarówno klasyczne jak i awangardowe oraz multimedialne. Prowadzi ożywioną działalność koncertową w kraju i za granicą, która zaprowadziła go do sal koncertowych  Ameryki Północnej, Europy, Azji i Chin.

W Polsce współpracował ze wszystkimi czołowymi orkiestrami i dyrygentami”. Obecnie ze stopniem naukowym doktora pracuje w Katedrze Fortepianu Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. Ma też na swoim koncie szereg płyt.

Koncert grany był, jakby z humorem. Artysta grał z lekkością wirtuoza. Dziękował, trochę z zażenowaniem za oklaski, gdzie się ich nie spodziewał. A tam gdzie były prawidłowo, wstawał, kłaniał się i obdarzał nas dodatkowo szerokim i czarującym uśmiechem.

W programie Adam Kośmieja zaprezentował dużo Fryderyka Chopina, m.in. Etiudy, w tym słynną „Rewolucyjną”, Walce i Mazurki. Ale był też Ludwig van Beethoven i jego trzyczęściowa Sonata fortepianowa nr 8 c-moll op. 13 „Patetyczna”.

I kompozycja  mało znanego austriackiego  pianisty i kompozytora Friedricha Gulda (1930-2000). Artysta zagrał trzyczęściową Sonatine Entrée Ballad Shuffle oraz piękną romantyczną Arię.

Po koncercie ustawiła się długa kolejka po autograf.

A ja udałam się znowu do Teatru. Już nie w „pogoni za muzyką”. Poszłam na słynną komedię rosyjskiego dramatopisarza Aleksandra Gelmana „Ławeczka”, Lubuskiego Teatru z Zielonej Góry. Spektakl wyreżyserował Robert Czechowski dyrektor tego Teatru.

Nie bardzo się spieszyłam, byłam prawie pewna, że będę miała na czym usiąść. No i niewiele brakowało, bo na spektakl przyszło dużo luda, były jeszcze tylko jakieś tyły wolne. Ale mnie to nie przeszkadzało. Ja lubię daleko. Zawsze mnie to cieszy, gdy ludzie „ciągną” do Teatru. Bo za teatr trzymam „wszystkie kciuki”.

„Ławeczka”,  to „słodko – gorzka opowieść o mężczyźnie z przeszłością i kobiecie po przejściach”. On i ona spotkali się przypadkowo (tu) na wydmach. Jest piach i wyrzucone przez morze na wydmy suche konary drzew. Ona siedzi na konarze i „duma”. On przychodzi „skądś” lekko „na bani”. Po krótkich podchodach, On chciałby się wprosić do niej na noc. Ona zaś pragnie miłości i stabilizacji. Gdzieś w podtekście przewija się jej tęsknota za byciem żoną. Nawet snuje plany budowy domu…  Od czasu do czasu rozmawiają jak starzy znajomi. Opowiadają swoje różne i kręte dzieje życiowe. Czasem coś się w opowieści nie zgadza. Ale oboje bardzo pragną, aby to była prawda. Więc zgadzają się na coraz nowsze i coraz to inne wieści…

Widownia jak zaczarowana słuchała tej pokrętnej rozmowy i w skupieniu oglądała zmagania bohaterów przedstawienia. Spektaklowi towarzyszyła  muzyka na żywo.

W bardzo subtelnym wykonaniu śpiewającego gitarzysty. Ale nigdzie nie znalazłam, Kto to?

W spektaklu wystąpili: Bardzo dobra Ona – Tatiana Kołodziejska i wg mnie wręcz rewelacyjny On – Janusz Młyński. To jest bardzo dobry spektakl.

To wszystko oglądała i spisała Ewa Rutkowska

lipiec 2023

330 total views, no views today

LEGENDY O KOŁOBRZEGU I GORZOWIE WIELKOPOLSKIM ANDRZEJA WALEŃSKIEGO

Wal3Wal 1Wal2WAL

Andrzeja Waleńskiego – autora legend o dwóch miastach, Kołobrzegu i Gorzowie Wielkopolskim   można spotkać na kołobrzeskim Starym Mieście. Swoje stoisko z książkami ulokował niedaleko bazyliki WNMP w pobliżu ścieżki rowerowej.

Andrzej Waleński zaprasza i zachęca do poznawania Kołobrzegu, w którym się urodził. Ponieważ Autor od wielu lat mieszka w Gorzowie Wielkopolskim, stąd także Gorzów stał się tematem jednej z jego publikacji. Andrzej pisze okazjonalne wiersze więc wiele z nich poświecił także najmłodszym.

Andrzej Waleński pracuje w II LO w Gorzowie Wielkopolskim, przez wiele lat był wiceprzewodniczącym Stowarzyszenia Hospicjum św. Kamila, był nauczycielem w Szkole Podstawowej i Gimnazjum Katolickiego Stowarzyszenia Wychowawców im. bł. Piotra Jerzego Frassatiego.

Książki Andrzeja Waleńskiego promuje również jego żona Krystyna.

 

 

287 total views, no views today