JUBILEUSZ KLUBU NA ZAPIECKU. ROZMOWA Z BARBARĄ SCHROEDER

Barbara Schroeder – absolwentka Akademii Rolniczej, twórczyni Piekarni Chlebek, założycielka Klubu Na Zapiecku, który w tym roku świętować będzie 20 lat istnienia. Jubileusz odbędzie się w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Zb. Herberta w Gorzowie Wielkopolskim 13 września o godz. 17.00

Z Barbarą Schroeder rozmawia Wanda Milewska

123

WM: Wiem, że Twoi rodzice zajmowali się pszczelarstwem, czy ta tradycja miała wpływ na wybór  edukacji rolniczej?

BS: Moi rodzice zajmowali się pszczelarstwem z ogromną pasją i przyjemnością. Z wielkim znawstwem opowiadali o życiu pszczół, o panującym w ulu matriarchacie, o królowej matce, robotnicach, trutniach, o fantastycznie zorganizowanej pracy w ulu itd. Mieli w Baczynie około 70 uli  i wóz, którym przewozili ule na rzepak, lipy, wrzosy itp. miododajne, kwitnące rośliny. Ja byłam z nimi u pszczół tylko raz. Pszczoły wkręciły mi się w długie włosy, jakie wówczas nosiłam, co bardzo mnie wystraszyło, bo widziałam nieraz pożądlonych rodziców.  Po tym incydencie moja miłość do pszczół pozostała nadal, ale była ona na odległość.

Jak z powyższego wynika, Akademię Rolniczą wybrałam z innego powodu – chciałam studiować na Wydziale Technologii Żywności, i tak się stało.

WM: Prowadziłaś przez wiele lat piekarnię, czy według Ciebie piekarnictwo to pewnego rodzaju artyzm?

BS: Jak już wyżej wspomniałam, studiowałam technologię żywności i między innymi w piekarniach miałam uczelniane praktyki. Tak więc, gdy zostałam prezesem 65-osobowej spółki „Chlebek”, będącej właścicielem piekarni, do zawodu byłam przygotowana. Były to czasy, kiedy poszczególne gatunki chleba wyprowadzało się od podstaw, wymyślało się nowe gatunki pieczywa, robiło się wyroby ozdobne. To była wielka frajda i często można się było wykazać artyzmem. Obecnie pieczywo produkuje się metodą przyśpieszoną, niemal 100% pieczywa gatunkowego produkuje się z mieszanek.

WM: Czy kiedyś myślałaś, aby zostać artystką, aktorką, malarką czy muzykiem? Pytam, ponieważ skupiałaś wokół siebie twórców, czego następstwem było utworzenie Klubu Na Zapiecku, działającego przy piekarni, którą kierowałaś.

BS: Nigdy nie miałam zakusów artystycznych, ale od zawsze byłam blisko szeroko pojętej kultury: brałam udział w promocjach książek, chodziłam i jeździłam na wystawy, koncerty. Miałam więc dużo zaprzyjaźnionych artystów różnych dziedzin – literatów, malarzy, rzeźbiarzy.  Wiedziałam, że ci, co tworzą lub mają jakieś pasje, lubią się nimi dzielić z innymi.  A że zdawałam sobie sprawę, że miejsc dla takich spotkań jest ciągle za mało, więc w piekarni utworzyłam klub do spotkań z interesującymi ludźmi. Działalność klubowa, mimo że zlokalizowana przy ul. Podmiejskiej Bocznej, a więc na obrzeżach przemysłowych miasta, przyjęła się od samego początku. Powstało więc miejsce, gdzie ludzie nietuzinkowi w drugi oraz czwarty wtorek miesiąca (z pominięciem wakacji) mogli się dzielić z innymi owocami swojego talentu, wiedzą, swoimi pasjami.

WM: Zanim zapytam o Twoje dokonania w ramach Klubu, proszę, opowiedz o Piekarni Chlebek, która w dość szybkim tempie stawała się popularna, a były to czasy, gdy ten zakład był jednym z prekursorów na rynku.

BS: Firma  Chlebek sp. z o.o. , mająca dużą piekarnię, powstała w 2001 i trwała przez 20 lat, do momentu sprzedaży firmy. Wraz z moją zastępczynią Bożeną Gralewską–Kieżun, również  technologiem żywności, starałyśmy się o to, by produkować pieczywo odpowiedniej jakości, z szeroką gamą asortymentową, wiedząc o tym, że  technologia piekarstwa jest bardzo interesująca, ale i skomplikowana. Prawidłowe prowadzenie procesów fermentacyjnych, jako biochemiczne metody spulchniania ciasta  w piekarstwie, jest możliwe tylko wtedy, gdy piekarz zna wymagania, jakie muszą być spełnione, aby rozruszanie organizmów żywych, jakimi są drożdże i bakterie, oraz fermentacje odbywały się prawidłowo. By otrzymać pieczywo z piękną skórką oraz niekruszącym się miękiszem ważny jest także wypiek – odpowiednia temperatura pieca i czas wypieku. To wszystko wymagało dopracowania się dobrej kadry pracowniczej oraz nadzoru technologicznego.

WM: Gdy powołałaś do życia miejsce artystyczne Klub Na Zapiecku, stał się on częścią tej piekarni. Jak zareagowali pracownicy Twojej firmy na takie novum: połączenie chleba i wszelkiej twórczości?

BS: Pracownicy bardzo ciepło przyjęli utworzenie klubu. Pomieszczenie klubowe powstało ich rękoma. Połączyli dwa magazyny poprzez wyburzenie dzielącej je ściany, wymalowali powstałe pomieszczenie na ostry pomarańcz, by odróżniał się od reszty zakładu, poustawiali stoliki z obrusami, wazonikami i świecznikami oraz krzesła. Stworzyli bardzo ciepłe miejsce. Muszę także dodać, że część pracowników brała udział w spotkaniach.

WM: Jakie były losy Zapiecka po zakończeniu Twojej pracy zawodowej?

BS: Po sprzedaży firmy w 2011 roku z radością przyjęłam propozycję Zarządu Zakładu Utylizacji Odpadów (ZUO), by zapieckową działalność kontynuować, przenosząc ją na ul. Teatralną 49. ZUO zmieniło potem nazwę na Inneko, ale oferta, by spotkania odbywały się u nich została podtrzymana, za co wdzięczna jestem poszczególnym Prezesom: Markowi Wróblewskiemu, Arturowi Czyżewskiemu i Łukaszowi Marcinkiewiczowi. I właśnie w Inneko klub doczekał swojego jubileuszu 20-lecia już w ub.r., ale pandemia przesunęła mi zorganizowanie obchodów na rok bieżący.

WM: Poproszę o trochę statystyki. Ile spotkań odbyło się w ciągu minionych 20 lat? Ilu artystów się zaprezentowało i z jakich dziedzin?

BS: Spotkań i wyjazdów zapieckowych (na interesujące wystawy, na spektakle teatralne, balet – do Poznania, Szczecina, Zielonej Góry, Słupska) przez te wszystkie lata było koło 300. Artystów wystąpiło trochę mniej, bo niektórych gościłam dwa, a nawet trzy razy. Na Zapiecku gościłam wielu literatów, ale  także pasjonatów z różnych dziedzin. Bywali podróżnicy, historycy, muzealnicy, regionaliści, przyrodnicy, malarze, rzeźbiarze. Chętnie zapraszałam muzyków z muzyką dawną, poważną i rozrywkową. Otwarci byliśmy na działania charytatywne. Były gawędy i wspomnienia o Gorzowie Wlkp., śladach polskich w Paryżu, o fotografii, znanych gorzowianach, którzy odeszli – Irenie Dowgielewicz, Zdzisławie Morawskim, Papuszy, Janie Korczu, Witoldzie Andrzejewskim jako aktorze czy Wiesławie Strebejce, o niezwykłych i egzotycznych drzewach naszego miasta, o historycznych cmentarzach, Oldze Boznańskiej, Łemkach, wybitnych artystach – Krzysztofie Pendereckim, Tadeuszu Brzozowskim, Władysławie Hasiorze czy Franciszku Starowieyskim, Czesławie Niemenie. Schodziliśmy też do najgłębszej jaskini świata, zdobywaliśmy wysokie szczyty Himalajów, nurkowaliśmy do zatopionych wraków promów pasażerskich, skakaliśmy ze spadochronem, szukaliśmy skarbu św. Korduli, poznawaliśmy historię gorzowskich rzek.

Przez wszystkie lata odbywały się również wyjściowe spotkania zapieckowe – kilkakrotnie w głównej siedzibie Muzeum Lubuskiego i jego oddziale – Spichlerzu, w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej, w agendach firmy ZUO oraz kilkakrotnie na Polu Golfowym Zawarcie. Od kilku lat w styczniu, w gościnnych progach Muzeum Lubuskiego, ze wsparciem dyrektor Ewy Pawlak i jej pracowników, organizuję wieczory kolęd, na które zapraszam chóry gorzowskie, szczecińskie i poznańskie.

WM: Spoglądając wstecz na tę pracę klubową, jaka myśl Ci się nasuwa?

BS: Klub Na Zapiecku to przede wszystkim LUDZIE, którzy bywają na spotkaniach i przyczyniają się do tworzenia niepowtarzalnej atmosfery. Z jednej strony są to chętni do zaprezentowania tego, w czym czują się najlepiej, a z drugiej wierni Zapieckowicze, którzy włączają się w dyskusje, przyjacielskie rozmowy oraz z wielkim zainteresowaniem i serdecznością przyjmują występujących. Do klubu przychodzą osoby 50+ w liczbie 40 – 100, czasami brakuje krzeseł. Klub stanowi dla nich możliwość wyjścia z domu i przeżycia czegoś interesującego. Poprzez spotkania z artystami i ich twórczością oraz rozmaitymi pasjonatami, Zapieckowicze pogłębiają swoją wiedzę, wzbogacają wnętrza, zwiększają swoją wrażliwość, rozbudzają swoje zainteresowanie kulturą wysoką i skłaniają się do aktywnego w niej uczestnictwa, nawiązują przyjaźnie. Mogą pobyć razem z innymi, czują więź wspólnoty zapieckowej.

Muszę jeszcze dodać, że wstęp na wszystkie zapieckowe spotkania jest wolny.

WM: Na zakończenie konieczne jest pytanie: Jakie są dalsze Twoje  plany w tej dziedzinie, a może będą jakieś modyfikacje?

BS: Ech, to trudne pytanie. W związku z tym, że miejsce klubowe w Inneko potrzebne jest firmie na inną działalność, nie bardzo wiem, gdzie takie spotkania mogłabym organizować, ponieważ potrzebuję choćby drobnego sponsora, co zapewniało mi Inneko. Mimo że artyści występują najczęściej za darmo lub – głównie zamiejscowi – za niewielkie honorarium, jednak, by im zapłacić choćby te niewielkie pieniądze, potrzebuję miesięcznie 300-400 zł. Przyjezdnych goszczę i nocuję w swoim domu, pokazuję im nasze miasto i okolice.

A więc, póki co, spróbuję skupić się na zapieckowych wyjazdach na interesujące imprezy i wydarzenia tam, gdzie można będzie obrócić w jeden dzień. Raz w miesiącu Zapieckowiczów raczej będzie stać, by pokryć do 100 zł koszt transportu autokarowego, przewodników, wejściówki czy bilety.

WM: We wrześniu odbędzie się jubileusz działalności Klubu. Poproszę o szczegóły.

BS: Najserdeczniej zapraszam wszystkich chętnych 13 września do WiMBP na godz. 17.00 na spotkanie jubileuszowe. Sala 102 w bibliotece posiada ponad 200 miejsc, a więc wszyscy się zmieścimy. W programie, prócz części oficjalnej, będzie prezentowany album, który wydaję z krótkim opisem spotkań z ostatnich lat. Stanowi on uzupełnienie albumu wydanego na 15-lecie. Jubileuszowi będzie także towarzyszyła wystawa foto-grafik Andrzeja Haegenbartha (Hegena) „The best of Hegen 2” oraz koncert Witka Łukaszewskiego „Lorka i Pink Floyd, czyli ballady i romanse”. Wstęp oczywiście wolny.

WM: Serdecznie dziękuję za rozmowę.

Tak było na 15-lecie Zapiecka:

BASIA Schroeder

 

671 total views, 1 views today

[0]
0.00 zł Zobacz

Formularz zamówienia

NazwaCena
Anuluj
Better Pay - System sprzedaży dla WordPress!

Komentowanie zamknięte.