CODZIENNOŚĆ MOŻE BYĆ NIECODZIENNA. MIGAWKI Z ŻYCIA OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH

WTZ 1 20240301_11094420240301_11095220240301_111006WTZ220240301_105342

Prawie 25 lat działają Warsztaty Terapii Zajęciowej przy Fundacji „Złota Jesień” w Gorzowie Wielkopolskim. Kiedyś siedziba mieściła się na terenie szpitala psychiatrycznego, od kilku lat  znajduje się w okazałym budynku przy ulicy Walczaka 25.

Od początku placówką kieruje Wiesław Antosz, który prowadzi ją w taki sposób aby osoby niepełnosprawne miały możliwość zdobywania doświadczeń i kompetencji w różnych warunkach.

– Tworzymy te możliwości w wielu miejscach Gorzowa, żeby nie działać w sposób modelowy, tylko praktyczny. Na przykład w klubie przy ul. Teatralnej przygotowywane jest jedzenie, w Kawiarni przy Wełnianym Rynku gotowane są obiady dla seniorów a wolontariusze z warsztatów roznoszą je do domów, tam także sprzątają albo tylko towarzyszą rozmawiając – mówi Wiesław Antosz.

Od pewnego czasu w budynku, w którym znajdują się warsztaty terapii zajęciowej oraz inne instytucje,  robione są dekoracje tematyczne, dzięki którym powstają pewnego rodzaju obrazy, które mają pokazywać, że świat osób pracujących z niepełnosprawnymi i  samych osób niepełnosprawnych też może być bajkowy i wypełniony marzeniami.

–  Chodzi o to by puścić wodze fantazji i wyobraźni. W ten sposób przekraczamy pewnego rodzaju bariery i rozumienie, że  praca z niepełnosprawnymi to jakaś sztuka na pokaz, występy i twórczość, która ma się podobać lub nie i ma być oceniana w jakichś konkursach. Tu robimy wszystko to co robi się na co dzień.

Nasza  placówka jest w miejscu, w którym jest wiele instytucji, przechodzi tędy dużo ludzi, którzy tu pracują albo załatwiają wiele spraw, przyprowadzają dzieci do różnych specjalistów, nie jesteśmy instytucją wyizolowaną, więc w tym miejscu mogą się na moment zatrzymać, zachwycić, sfotografować , czy nawet zagrać na pianinie.

Podopieczni warsztatów oprócz codziennych zajęć w placówce, prowadzą między innymi prace porządkowe na cmentarzu żydowskim i na innych terenach zielonych.

– Obecnie rozwijamy koncepcję mieszkań treningowych, staramy się przekonać i zachęcić rodziców do zrozumienia, że życie ich dorosłych dzieci może rozwijać się i zmierzać w dobrym kierunku poza domem rodzinnym. Tu nie chodzi o odbieranie dzieci rodzinie ale  o tworzenie warunków, w których ludzie mogą żyć w sposób samodzielny – tłumaczy kierownik wtz.

Oprócz codziennych zajęć w mieszkaniach, które są prowadzone z grupą, teraz zaczyna się także nocowanie czyli przygotowanie do samodzielnego pobytu bez opiekunów i instruktorów. Podopieczni wtz przygotowują wszystko na swój sposób, robią coś do jedzenia, planują spotkania ze znajomymi, wyjścia do kina, galerii czy na spacer.

– Jeśli chodzi o wspieranie seniorów, to jest pewien proces, chodzi o to by ludzie starsi chcieli przyjmować pomoc, natomiast innym aspektem jest to, że niektórzy próbują wykorzystywać  gotowość,  zapisując się na przykład do kilku lekarzy i chcą żeby ich tam zaprowadzić. Jest to oczywiście trudne aby zaspokoić takie dążenia. Natomiast zrobienie zakupów czy posprzątanie ale również wyjście do lekarza to wszystko jest możliwe – wyjaśnia Wiesław Antosz, sugerując, że najbardziej chcieliby  pomagać ludziom otwartym na świat, którzy kiedyś byli czynni zawodowo, samodzielni, chodzili, oglądali, kupowali  a obecnie sobie nie radzą. Jednak w towarzystwie i przy wsparciu wolontariuszy nadal byliby skłonni sami coś zrobić.  Chętnie byśmy z takimi ludźmi współpracowali, żeby wyjść razem z nimi i im pomóc. Może to być także towarzyszenie podczas wyjścia na jakieś wydarzenie kulturalne czy do kościoła. Byłoby to dla ludzi starszych swego  rodzaju przywróceniem ich wiary w siebie i uświadomienie, że  nie są wykluczeni. Nasi niepełnosprawni, których również dotyczy pojęcie wykluczenia, starali by się jeszcze bardziej pomagać osobom ograniczonym przez wiek, chorobę czy inne sytuacje życiowe-podkreśla Wiesław Antosz.

Szczegóły o warsztatach terapii zajęciowej można znaleźć tu: https://wtz.com.pl/aktualnosci/

 

245 total views, no views today

MINISTER SPORTU OBEJRZAŁ GORZOWSKĄ ARENĘ

NITNIRAS
Prezydent Gorzowa Jacek Wójcicki spotkał się z ministrem sportu Sławomirem Nitrasem.
Rozmawiali o sportowym Gorzowie, o wydarzeniach i inwestycjach w sport. Prezydent zaprezentował ministrowi Arena Gorzów i mówił o możliwości organizacji w niej atrakcyjnych wydarzeń sportowych.
Wcześniej minister Nitras obejrzał też stadion lekkoatletyczny i odwiedził gorzowski AWF.

132 total views, no views today

KOBIECYM OKIEM. WYSTAWA W GORZOWSKIEJ BIBLIOTECE

20240223_15524820240301_165902DSC07780aDSC07781aDSC07774a

Foto Grzegorz Milewski

Kobiecym okiem – pod takim hasłem odbył się wernisaż fotografii Moniki Kleist i Magdy Wojciechowskiej w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Gorzowie Wielkopolskim. Spotkanie połączone było z pokazem makijażu dziennego, stylizacją i sesją.

179 total views, no views today

W HOŁDZIE CHOPINOWI

Chopinowi na 200 lecieW hołdzie Chopinowiuntitled-01786untitled-01761untitled-01755CHOchopin

W hołdzie Chopinowi

Najpiękniejsze słowa o Chopinie….

Ukojenie

Potarganie

Podmuch wiatru

Burzy granie

Morska fala

Zboża łan

 

Błękit nieba

Tęcza

Korony wierzb

Słońce

Zorza

………………Preludiów dreszcz

wm

Czas urodzin Fryderyka Chopina to ciągle tajemnica. Przyjmuje się, że dniem przyjścia na świat jest  1 marca 1810 roku,  jednak w metryce chrztu widnieje 22 lutego. Kompozytor i jego rodzina celebrowali pierwszy dzień marca.

Fryderyk Chopin urodził się w Żelazowej Woli na Mazowszu, w ówczesnym Księstwie Warszawskim.

W kościele św. Krzyża w Warszawie znajduje się serce Chopina. W 1880 roku przeniesiono je do niszy w jednym z filarów. Znajduje się tam tablica z napisem: Fryderykowi Chopinowi – rodacy oraz cytatem z Ewangelii św. Mateusza: Gdzie skarb Twój, tam serce Twoje.

-Serce kompozytora znalazło się tu dzięki wstawiennictwu biskupa Jana Dekerta – podaje Narodowy Instytut Fryderyka Chopina.

CHOP

Trochę wspomnień z 5. października 2010 roku:

CHOPIN 1Chopin 2Chopin5Chopin 4

Odsłonięcie rzeźby „Serce Chopina” 5. października, uhonorowanie medalami i Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz inauguracja roku akademickiego Uniwersytetu Muzycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie, złożyły się na obchody 200 lecia istnienia muzycznej Alma Mater.

W uroczystości udział wzięli: Prezydentowa Anna Komorowska, senior kardynał Józef Glemp, rektorzy wyższych uczelni, ambasadorzy i attache.

Pierwsza Dama Anna Komorowska odsłoniła pomnik „Serce Chopina” autorstwa Maksymiliana Biskupskiego. Rzeźba ustawiona jest w patio Uniwersytetu.

Rzeźba „Serce Chopina” rozpoczyna cykl XIV symbolicznych kompozycji rzeźbiarskich autorskiego Projektu: „Fryderyk Chopin Polonia in Memoriam” dedykowanego życiu i twórczości Fryderyka Chopina.

Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski uhonorowano Andrzeja Chorosińskiego, Ryszarda Cieślę, Jerzego Marchwińskiego, Zbigniewa Rudzińskiego i Tomasza Strahla.

Za wkład pracy na rzecz Uniwersytetu Muzycznego im. Fryderyka Chopina uhonorowani zostali medalami ks. Bogdan Bartołd proboszcz archikatedry św. Jana Chrzciciela w Warszawie oraz opat Łukasz Sawicki, benedyktyn z Tyńca, który jest absolwentem tej uczelni.

Wykład inauguracyjny pt. „ Nadzieje i niebezpieczeństwa przeszczepiania narządów od żywego dawcy” wygłosił chirurg  transplantolog prof. Marek Krawczyk. Naukowiec stwierdził, że muzyka i medycyna mają bardzo dużo wspólnego. Wielu lekarzy jest absolwentami szkół muzycznych, wielu muzyków było znakomitymi lekarzami a pacjentów wielokrotnie poddaje się terapii muzycznej. Muzyka jest więc elementem skutecznego leczenia.

Podczas inauguracji Roku Akademickiego wystąpił student IV roku Marek Bracha, który jest uczestnikiem tegorocznego Konkursu Chopinowskiego. Zagrał Nokturn Des-dur op. 27 nr 2 i Balladę g- moll op.23.

Kultura ma się dobrze zapewniał w wystąpieniu przedstawiciel braci studenckiej, tylko odbiorca nie jest odpowiednio wyedukowany i to jest najpoważniejszy problem. Kultura zawsze się obroni ona jest wyznacznikiem dobrego wychowania – przekonywał student.

Rektorem Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina jest prof. Stanisław Moryto.

Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina w Warszawie jest najstarszą i największą uczelnią muzyczną w Polsce.

W 1810 r.Wojciech Bogusławski założył przy Teatrze Narodowym Szkołę Dramatyczną dla aktorów i śpiewaków tego Teatru. W tym też roku urodził się patron szkoły Fryderyk Chopin, który w latach 1826 – 1829 był studentem uczelni.

Przemiany ówczesnej szkoły dramatycznej w uczelnię muzyczną dokonał Józef Elsner – kompozytor, dyrygent i pedagog.

W 1962 roku uczelnia otrzymała status akademicki. Imię Fryderyka Chopina Szkoła przyjęła wraz z nazwą Akademia Muzyczna, w roku 1979. W 2008 roku uczelnia zmieniła nazwę na Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina.

Depcząc śladami Chopina trafiłam na Maestro Jerzego Maksymiuka przy fortepianie, w warszawskiej księgarni muzycznej tuż przy Teatrze Narodowym, którą zawsze odwiedzam będąc w stolicy :)

Chopin 3

Wanda Milewska

Foto Grzegorz Milewski

 

276 total views, no views today

GORZOWSKIE TRAMWAJE MAJĄ 125 LAT

Tramwaj przed ratuszem - BN_www(1)

Bieżący rok jest wyjątkowy dla gorzowskiego systemu komunikacji miejskiej, 29 lipca, minie 125 lat odkąd po Gorzowie Wielkopolskim, a wcześniej Landsbergu, jeżdżą tramwaje. Z tej okazji Miasto Gorzów wspólnie z Miejskim Zakładem Komunikacji planuje szereg ciekawych wydarzeń jubileuszowych, dedykowanych mieszkańcom miasta.

O szczegółach wkrótce.

131 total views, no views today

PREZYDENCI GORZOWA WIELKOPOLSKIEGO BRALI UDZIAŁ W KOLEJOWEJ INSPEKCJI

20240228-0S6A0624-fot.Lukasz.Kulczynski20240228-0S6A0673-fot.Lukasz.Kulczynski20240228-0S6A0615-fot.Lukasz.Kulczynski20240228-0S6A0618-fot.Lukasz.Kulczynski20240228-0S6A0699-fot.Lukasz.Kulczynski

W gronie samorządowców, toczyła się debata na temat zachodniej magistrali kolejowej. Prezydent Gorzowa Wlkp. Jacek Wójcicki i zastępca prezydenta Iwona Olek wyruszyli drezyną PKP PLK, towarzysząc specjalistom PKP w inspekcji infrastruktury kolejowej.

 Przejazd odbył się od Bogdańca, przez Gorzów do Deszczna i dalej, do Przytocznej i Wierzbna. Zespół projektantów kolejarzy z – PKP Polskich Linii Kolejowych S.A. Zakładu Linii Kolejowych w Zielonej Górze, Centrali PKP Polskich Linii Kolejowych S.A. w Warszawie oraz Centrum Realizacji Inwestycji PKP Polskich Linii Kolejowych S.A. Region Zachodni w Poznaniu – zapoznawał się ze stanem infrastruktury kolejowej, by przygotować się do działań inwestycyjnych w naszym regionie.

– Nasze uczestnictwo w inspekcji to dobra okazja, by porozmawiać z kolejowymi specjalistami na temat planowanej linii komunikacyjnej Gorzów Wlkp. Strefa Ekonomiczna – Gorzów Wlkp. – Skwierzyna – Międzychód – Poznań, czyli również na stworzeniu linii do strefy ekonomicznej.

Ten projekt wiąże sie z częściową odbudową linii nr 415, w ramach programu Kolej Plus. Chodzi  również o odbudowę ładowni na stacji Gorzów Wlkp. Wieprzyce, o częściową modernizację infrastruktury na stacji Gorzów, o budowę przystanku Gorzów Wlkp. Zachód i o sprawdzenie zakresu prac na linii Gorzów Wlkp. – Skwierzyna – Międzyrzecz. Ta linia to część przyszłej Magistrali Zachodniej – powiedział prezydent Jacek Wójcicki.

Wg Wiesława Ciepieli
fot. Łukasz Kulczyński

175 total views, no views today

GORZOWSKIE DEGUSTACJE NA RYNECZKU PRZY UL. ŚW. JERZEGO

Reneta

1 marca odbędzie się inauguracja kolejnego roku działań na rzecz zdrowia gorzowian i wsparcia lokalnych producentów.

Gorzowski Rynek Hurtowy, Zespół Szkół Gastronomicznych i Urząd Miasta Gorzowa Wielkopolskiego zapraszają mieszkańców na ryneczek przy ul. św. Jerzego na degustację potraw, będzie też możliwość kupienia sadzonek renety landsberskiej oraz degustacji muffinek – ciasteczek z renetą, które przygotują uczniowie Zespołu Szkół Gastronomicznych. Nabywcy, do każdego drzewka, dostaną certyfikat oraz wskazówki dotyczące hodowli tej „gorzowskiej” jabłoni.

Wg Wydziału Promocji i Informacji UM

123 total views, no views today

WIOSENNY MISZ MASZ EWY RUTKOWSKIEJ

EREWAEWA

Na zdj arch. Ryszard Kowalski Ewa Rutkowska  i Andrzej Mleczko

Wiosna, wiosna, ach to ty… Mój wiosenny misz masz

Luty, to jeszcze nie wiosna. Ale świat już się budzi do nowego życia. W sobotę poszłam do naszego zrewitalizowanego (podobno) parku Kopernika. Aby podejrzeć „co w trawie piszczy”, choć i ona dopiero się budzi. I nabrać w płuca… optymizmu. Łaziłam tak „na obkółko”(jak mówiła moja dawna znajoma), może też, aby zgubić zbędne kilogramy, które tu i ówdzie się „poprzyklejały” do człowieka. No i oczywiście dla  zdrowia…

I taka wiosennie  zakręcona pobyłam z przyrodą „za pan brat” chyba z godzinę. Wróciłam  nieco podładowana. Więc chyba zakaszę rękawy i jak w refrenie dawnego myśliborskiego kabaretu „Bym”.  „Tak bym zrobiła coś wielkiego”, coś zrobię. Ale co niby? Do roboty potrzebna jest nie tylko siła, ale  i  chęci. Póki co, włączyłam  sobie piosenkę Mirka Czyżykiewicza (i jego córki) „No Musi”. Posłuchałam mądrych słów z kilka razy i odpłynęłam w drzemce. Przecie to też… samo zdrowie.

Może miałam sen o tym „Jak to drzewiej bywało?” … Bo po obudzeniu się, nabrałam weny do napisania jakiegoś misz maszu. Po powrocie ze spaceru, szukając swoich notatek o wilii Paukscha na Zawarciu, znalazłm fotki z „ dawnych czasów czar”.

Z mojego balu magisterskiego w zamierzchłych czasach siedemdziesiątych ub. wieku. Jak mówią fotki, zabawa była przednia. Nie mogło być inaczej, gdy bawił nas niezrównany humorysta, mój przyjaciel Andrzej Mleczko. Gęsto robiło się wokół naszego stolika. Każde spotkanie z Andrzejem było niepowtarzalne. Czasem mnie wprowadzał w stan zawstydzenia, swoimi niezapowiedzianymi wizytami na uczelni. Pukał do drzwi. Prosił wykładowcę, aby mnie poprosił. I wracałam do sali z… różą w ręku.

Rozmarzyłam się. Ale to wszystko daleko za mną.

Nazajutrz była niedziela i znowu piękny dzień. Pomyślałam, że wyjdę tylko na taki półgodzinny spacer, blisko domu. Więc wrzuciłam klucze do kieszeni z zamiarem pochodzenia w te i wewte ulicą Skromną, tak w słoneczku. I zaraz wrócę i poczytam co nieco. Mam „Lawinę i Kamienie” Anny Bikont i Joanny Szczęsnej  i Anny Kamieńskiej „Simona”. Obie książki zasługują na uwagę. Ale mój  spacer zaniósł mnie na nowy most. A za nim, o „rzut beretem”  jest przecie pałacyk Paukscha, moje dawne miejsce pracy. Które wspominam z sentymentem.

Więc nabrałam ochoty, aby zobaczyć co tam nowego. Byłam tu chyba z półtora roku temu. I znowu, jak wtedy, z przykrością stwierdzam, że tu (w wilii) nic się nie zmieniło. No. Byłabym niesprawiedliwa. Bo przecie się dzieje…  Owszem wyremontowany (prawie) jest budynek, gdzie kiedyś była poligrafia i drugi, gdzie kiedyś była pracownia plastyczna WDK (Wojewódzkiego Domu Kultury, potem Grodzkiego). Ale ten najważniejszy budynek, willa stoi nieruszony. A minęło już dobrych kilka lat. Jak niestety, niszczeje. Przykro patrzeć na okna na wieżyczce  zabezpieczone folią i chyba jakąś płytą. Tyle  nowego…. bo kiedyś były tu szyby…

Z budynku płatami obłazi farba, dużo zacieków i kruszącego się muru. Przykry to widok. Jak odchodziłam stąd na emeryturę (20 lat temu), już wtedy willa wymagała pomocy.

W 1976 roku budynek został przejęty przez WDK. Wcześniej, w czasie działań wojennych był siedzibą stacjonujących w Gorzowie wojsk radzieckich. Tuż po wojnie znajdowały się tu różne biura tworzącej się administracji, a także mieszkania osób prywatnych. Chyba w tym czasie wycięto znajdujące się w parku egzotyczne drzewa i posadzono owocowe. Z dawnych czasów zostały tylko dwa platany. Kolejnego zniszczenia najbliższej okolicy, dokonano w czasie budowy nowego mostu przez Wartę. Zasypano wtedy sztuczny staw i zniszczono oryginalną altanę, którą tworzyły specjalnie dobrane drzewa i krzewy. Wyrównano też teren.

Ja w gorzowskim WDK zaczęłam pracę w 1984 roku. Byłam tu m. in. głównym instr. ds. amatorskiego ruchu artystycznego. Okna mojego pokoju wychodziły na ogród, na kawałek mostu i na resztki stawu, który odwiedzałam czasami. Została mała sadzawka zaśmiecona butelkami po piwie, styropianem, resztkami po budowie mostu. Ale wiosną, mimo wszystko kumkały tu żaby. Teraz w towarzystwie „murali”.

Budynek jako siedziba WDK został oddany do użytku po gruntownym  remoncie w 1985 roku. Otwarcia placówki podczas inauguracji nowego roku kulturalnego w Teatrze dokonał ówczesny Minister Kultury Kazimierz Żygulski. Do tej pory wspominamy jego przemówienie, w którym dwukrotnie pomylił Gorzów chyba ze Słupskiem. Najprawdopodobniej miał to samo przemówienie, a jakiś pomagier niezbyt dokładnie powykreślał mu nazwę poprzedniej miejscowości…

Pałacyk Paukscha został wybudowany pod koniec XIX wieku (w 1876 roku). Jako rezydencja ówczesnego notabla miasta Lansberg Hermanna Paukscha. Jest to rezydencja  o eklektycznych formach i dekoracjach. Obok domu mieszkalnego, był park w typie  romantycznego parku angielskiego i tarasowy ogród kwiatowy z basenem i fontanną. Po stronie zachodniej był też sad i ogród. I zabudowania  gospodarcze z budynkami dawnej stajni i wozowni oraz mieszkaniami dla służby.

Ród Paukschów, posiadał w mieście (na Zawarciu) m.in. fabrykę sprzętu rolniczego, odlewnię żeliwa, halę kotłów parowych i maszyn, stolarnię i stocznię. Zasłużył się też przy budowie mostu (Staromiejskiego. W średniowieczu i później, istniał tu most drewniany, który spłonął w 1905 roku. Odbudowano go w latach 1924-26. Który jednak ponownie został zniszczony przez opuszczających miasto Niemców w 1945 roku. Odbudowano go ponownie w latach 1949-51. A rozbudowano i gruntownie wyremontowano w latach 1967 i 2006 ). Hermann Pauksch (syn ). Upiększał miasto, urządzając m. in. zieleńce. W rynku wybudował fontannę. Jest to dziewczyna z dwoma wiadrami niesionymi na koromyśle w otoczeniu dzieci. Fontanna po remoncie i z nowymi rzeźbami (stare zostały przetopione w czasie wojny na kule armatnie), wykonanymi przez gorzowską  rzeźbiarkę Zofię Bilińską, upiększa Stary Rynek. W moich informacjach wg opracowania mgr Krystyny Kroman i dr Lucyny Turek-Kwiatkowskiej,  Paukschowie wrośli w społeczność miejską. Mieszkali tu od 1843 roku do 1930. Nowy rozdział w funkcjonowaniu różnych firm Paukschów zmieniła I wojna światowa. Nie ma danych jak firmy te działały w czasie tej wojny. Wcześniej mieli zbyt w Rosji i w Niemczech. Od 1918 roku jest granica niemiecko polska. I ona wyznaczyła nowe standardy. W czasie II wojny światowej pałacyk należał do rodziny Boehning – najpierw właścicielem był  Reinhold, następnie Gertruda.

Ale zabrnęłam chyba za daleko. Trochę mimowolnie. A trochę  z chęcią przybliżenia różnych nieznanych szczegółów. I jak to bywa. Trudno z czegoś zrezygnować.

Może jednak następnym razem skupię się tylko na tym budynku. O którym często myślę. Bo tą ulicą (Wał Okrężny). A właściwie  promenadą umiejscowioną na wale rzeki, też pamiętającą Hermanna Paukscha, obsadzoną czerwonymi kasztanami, chodziłam dwadzieścia lat. Niewiele kasztanów zostało. W miejscach po tamtych drzewach, posadzono nowe. Nie rozpoznałam czy to są też kasztany. Trochę za wcześnie. A ulica, też przetrzebiona.  Idąc w kierunku mostu Staromiejskiego, po lewej stronie najpierw jest „busz w głębi są jakieś zabudowania, przy ulicy stoi pięknie odrestaurowany blok mieszkalny. Potem znowu „busz”.  I kolejny blok mieszkalny, a przy nim piękny majestatyczny „czerwony” spichlerz. Też czeka na „swojego amatora”. A  z prawej strony ulicy rzeka Warta, teraz jak Missisipi.

A ja „pokukałam” przez  zamknięte bramy i furtkę na dziedziniec byłego WDK zastawiony rupieciami, na pewno potrzebnymi przy remoncie.

Widać że „jest tu życie”. Niedaleko furtki ktoś zrobił świeżutką rabatkę z kwitnącymi śnieżyczkami. Pogapiłam się kolejny raz na tablicę z ofertą,  co tu będzie kiedyś…Trochę to trwa. Czy te wszystkie sztukaterie, podłogi, drzwi, sufity itp. dotrwały w dobrym stanie do dzisiaj… Bo chyba nie znamy terminu, kiedy ruszy remont wilii?

Ewa Rutkowska

luty 2024      

223 total views, no views today