WARSZTATY SAMBY BATUCADY W GORZOWSKIEJ SZKOLE MUZYCZNEJ PRZY UL. TEATRALNEJ

 plakat_warsztaty_perkusja_202220220930_145236(0)20220930_15102220220930_15373220220930_19462520220930_194657

Warsztaty bębniarskie w  Państwowej Szkole Muzycznej I stopnia im. Wł. Jana Ciesielskiego poprowadził 30 września perkusista Rafał Krzanowski ze Szczecina. Muzyk jest  wykładowcą w klasie perkusji w Akademii Sztuki w Szczecinie. Jest prekursorem samby w Polsce związanym z zespołem Bloco Pomerania, którym od 15 lat kieruje. Urodził się w Szczecinie, ma dziewięcioletniego syna, który także gra na perkusji oraz czteroletnią córkę, która śpiewa i próbuje grać na perkusji, żona jest oboistką, absolwentką szkół muzycznych w Berlinie i Katowicach.

Prowadzącego warsztaty i uczestników powitała dyrektor szkoły Marta Machunik.

Przed rozpoczęciem warsztatów Rafał Krzanowski zaprezentował bębny i podał ich nazwy. Omówił każdy instrument wytwarzając jego brzmienie. Dzieci zadawały pytania, z których wnioskować można było prawdziwe zainteresowanie tym rodzajem muzyki. Najchętniej przystąpiłyby od razu do grania. Jednak muzyk wyjaśnił, że wstęp teoretyczny jest nie mniej ważny jak samo granie. Uczniowie musieli wykazać cierpliwość. Jednym z przerywników była propozycja pana Rafała –  założenie specjalnych słuchawek przez osoby, dla których dźwięki okazały się zbyt wysokie. Wszystkie słuchawki trafiły do odbiorców muzyki, jednak podczas finałowego koncertu nie wszyscy z nich korzystali. Aula szkolna wypełniona była po brzegi.

Rafał Krzanowski był uprzejmy odpowiedzieć przed zajęciami na kilka pytań, za co Mu serdecznie dziękuję.

WM: Czym się charakteryzuje gatunek muzyczny samba batucada?

RK: Żywiołowością. Jest to iście perkusyjny gatunek ale oprócz tego jest harmonia, melodia,  jest cavaquinho – taka mała gitarka jak ukulele, jest tu wielka historia Brazylii i miks kultury portugalskiej i afrykańskiej.

WM: Czy granie perkusyjne jest obecnie modne?

RK: Chyba zawsze było modne ale jest tu też ważna kwestia wiedzy na ten temat. Ale jeśli tej wiedzy nie ma to robimy to tak, jak czujemy i korzystamy z posiadanego zasobu instrumentalnego. Do tego potrzebne są konkretne instrumenty. Samba batucada jest odmianą  samby perkusyjnej. Warto tu wspomnieć, że ten gatunek jest wpisany w podstawę programową I i II stopnia szkół muzycznych, dzięki czemu nauczyciele mogą z niego  korzystać i w łatwiejszy, bardziej przystępny sposób, czasem może zwariowany przekazywać rytm grupie perkusyjnej.

WM: Jacy ludzie garną się do tego rodzaju muzyki oraz do występów, bo to są przecież prezentacje dla szerokiej publiczności?

RK: Garną się ci, którzy mają to „coś” w sercu, którzy czują potrzebę prezentowania się z graniem na ulicy, którzy dzieleniem się sobą i grywaniem konkretnych rytmów mają z tego radość.

WM: Czy jest to pewnego rodzaju terapia?

RK: Na pewno tak. Ja jako czynny perkusista i jako osoba, która przeszła wszystkie panele edukacji pierwszego i drugiego stopnia poprzez Akademię Muzyczną, uważam to jako swoistego rodzaju terapię, gdzie moc bębnów, zawiłych rytmów jest ciekawy, z punktu widzenia perkusisty dający przestrzeń, w której możemy się wyluzować, rozluźnić mięśnie, poczuć zew dzikości Afryki i dzikiej nuty Brazylii.

WM: Aby znaleźć się w tego typu zespole czy trzeba mieć przygotowanie muzyczne?

RK: Właśnie nie trzeba. Ta forma jest o tyle ciekawa, bo związana jest z doświadczeniem i wiedzą na temat instrumentów. Dlatego pracując z dziećmi i młodzieżą można w krótkim czasie stworzyć mini baterię czyli zespół perkusyjny.

WM: Jest Pan muzykiem klasycznym. Skąd u Pana wzięło się zainteresowanie rytmami brazylijskimi?

RK: Zawsze mi w duszy grała samba. Na początku, nie wiążąc jeszcze kariery z tym nurtem, miałem psa jamnika, którego nazwaliśmy Samba, tak się akurat złożyło. Ale muzycznie zawsze samba była mi bliska i kojarzyłem ją z zestawem perkusyjnym takim jazzowo – rozrywkowym. Przez wiele lat byłem przeświadczony, że ta samba była napisana na zestaw perkusyjny, dopiero po latach nauki, ćwiczeń i penetracji tej wiedzy, okazało się, że samba, którą znałem wcześniej była przetransponowana z tych bębnów, na których dziś będziemy grać – na zestaw perkusyjny, czyli będzie dzikość rytmu, tempo, żywiołowość, różnorodność rytmiczna i brzmieniowa instrumentów.

WM: Proszę opowiedzieć o tych instrumentach, które Pan tu prezentuje. Dla przeciętnego słuchacza te nazwy są egzotyczne.

RK: Te duże bębny – to serce batucady czyli zespołu sambowego, one się nazywają surdo, mają niskie, głuche brzmienie, są sercem – podstawą rytmiczną. Niżej mamy werble brazylijskie – cuica, następnie repinique, na którym gramy jedną ręką, jest to bardzo ważna technika wykonawcza. Dalej mamy grzechoty, które nazywają się chocalho, ganza, rocar, dzwonki – agogo i małe bębenki – tamborim – nie mylić z tamburynem bo bez blaszek. I taki jeszcze instrument, który ma bardzo nietypowe brzmienie, przyjechał z Afryki a był wykorzystywany podczas polowań na lwy. Jako ciekawostkę podam, że w muzyce klasycznej używa się instrumentu o nazwie „krzyk lwa”.

WM: Który z tych instrumentów jest Panu najbliższy?

RK: Ten pewnie, na którym gram – czyli repinique, on zadaje pytanie całemu zespołowi. Ja się w ten sposób komunikuję z całą baterią czyli zespołem. Ma funkcję nadawania tempa, konkretnych fraz i jemu najwięcej poświęcam czasu. Oczywiście każdy z instrumentów ma tajniki, które od wielu lat zgłębiam, a jestem w trakcie pisania doktoratu. Właściwie wszystkie te instrumenty są mi bliskie.

WM: Czy planuje Pan występ zespołu na ulicach Gorzowa?

RK: Myślę, że tak, jeśli otrzymamy zaproszenie. W Szczecinie prowadzę zespół już od wielu lat nazywa się Bloco Pomerania, kultywujemy tę muzykę w Polsce, jeździmy na festiwale. Jeśli nas zaprosicie to także w Gorzowie z przyjemnością się zaprezentujemy. – Dajemy pozytywną nutę ludziom, którzy chcą nas słuchać.

WM: Czy jest zapotrzebowanie na tego typu warsztaty jakie prowadzi Pan dziś w gorzowskiej szkole?

RK: Oczywiście, że tak.  Nie wszyscy jednak wiedzą jak to funkcjonuje ale zapewniam, że ta forma włączania dzieciaków do muzyki jest bezcenna.

WM: Czy prowadził Pan takie zajęcia muzyczne z osobami niepełnosprawnymi?

RK: Przez 4 lata prowadziłem zajęcia dla osób głuchoniemych, uczestnicząc w projekcie pod nazwą: „Migiem na Majka” dofinansowanym ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz środków Miasta Szczecina. Było to niezwykłe doświadczenie nie tylko dla tych osób ale także dla mnie, była to bardzo dobra lekcja życia.

„Migiem na majka” to projekt warsztatowy, którego celem jest poznanie różnych gatunków muzycznych przez osoby niesłyszące i niedosłyszące. Składa się z kilku uzupełniających elementów: teorii i historii muzyki, podstaw rytmiki, warsztatów muzycznych w gatunkach samby ulicznej, gamelanu i hip-hopu – można przeczytać na stronie: http://migiemnamajka.pzg.szczecin.pl/projekt.html

Nazwa „Migiem na majka” pochodzi od angielskiego słowa mike – mikrofon. Powstał zlepek wyrazów „miganiem na mikrofon”.

420 total views, 3 views today

[0]
0.00 zł Zobacz

Formularz zamówienia

NazwaCena
Anuluj
Better Pay - System sprzedaży dla WordPress!

Komentowanie zamknięte.