Twórca sakralnych asamblaży: Dziękuję Bogu, że nie zostałem księdzem
– Jestem wdzięczny losowi że byłem słuchaczem seminarium i natychmiast dziękuję Bogu, że nie zostałem księdzem – wyznaje Jerzy Gąsiorek, twórca sakralnych asamblaży i pierwszego w Polsce Biennale Sztuki Sakralnej w Gorzowie Wielkopolskim, którego był kuratorem od 1984 r. aż do przejścia na emeryturę.
Wanda Milewska: Wdzięczny jest pan losowi, że ukończył Niższe Seminarium Duchowne ale Bogu dziękuje pan, że nie został księdzem. Natomiast pana twórczość oscyluje wokół tematów biblijnych. Coś tu jest dziwnego w tym stwierdzeniu, o co chodzi?
Jerzy Gąsiorek: Moje prace związane z sacrum, wynikają z przeszłości. Byłem absolwentem Niższego Seminarium Duchownego w Słupsku, działającego podobnie do obecnych liceów katolickich ale w tamtych czasach w seminarium był większy rygor. Dyrektorem wtedy był ks. Józef Ferensowicz. To seminarium ogromnie mi dużo dało, wpłynęło pozytywnie na mój rozwój duchowy. Ale dziś widząc co się wokół tego dzieje, jestem wdzięczny losowi że byłem słuchaczem seminarium i natychmiast dziękuję Bogu, że nie zostałem księdzem. Przy dzisiejszej nagonce na Kościół i przy mojej wrażliwości, sadzę, że bym sobie z tym nie poradził. W kraju, z którego wyszedł nasz papież – Jan Paweł II dzieją się rzeczy okrutne ale nie chcę tego kontynuować.
WM: Był pan pierwszą osobą w Polsce, która zainaugurowała Biennale Sztuki Sakralnej w gorzowskim wtedy Biurze Wystaw Artystycznych. Proszę przypomnieć ten okres.
JG: Tak, zorganizowałem w BWA pierwsze w Polsce Biennale Sztuki Sakralnej. Efekty przerosły moje oczekiwania. Tych edycji było 11.
Wielu twórców pokazywało tu swoje prace a były to czasy komunistyczne. Naraziłem się ówczesnej władzy, co wyraziło się w tym, że podczas zjazdu w Centralnym BWA w Warszawie uznano moją wystawę Sztuki Sakralnej jako przejaw samowoli i wyrzucania państwowych pieniędzy.
Dopiero po transformacji wystawa zaczęła być akceptowana i przychodzili ją oglądać także byli pierwsi sekretarze partii, o dziwo brakowało księży.
WM: Jak to możliwe, żeby duchowni się nie pojawili na takim wydarzeniu?
JG: Bardzo się zdenerwowałem i napisałem list do ówczesnego bpa Józefa Michalika. Konsekwencją tego była wizyta biskupiego sekretarza. Następnego dnia przybył osobiście bp Michalik i był zszokowany rozmachem wystawy, a potem kolejne odbywały się już zawsze pod patronatem ordynariusza diecezji.
Miałem także pomysł aby nagrodzić wystawców, w jury zasiadali m.in. ks. Janusz Pasierb, ks. Witold Andrzejewski, prof. Kazimierz Rochecki – czyli znawcy. Honorowaliśmy twórców za prace naprawdę wybitne.
Gdy odszedłem na emeryturę mój następca nie kontynuował tego tematu.
WM: To już historia a czasy obecne, to pana twórczość pod tytułem: Ocalone z pożogi czy Instalacja na temat wojny w Ukrainie – obie wystawy znajdują się w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Zbigniewa Herberta. Pierwsza uratowana została z pożaru katedry, bo tam w wieży miała swoje miejsce. Proszę przypomnieć te zdarzenia.
JG: Pod kopułą biblioteki jest 16 moich asamblaży. Te wszystkie rzeźby wisiały na wieży katedralnej jeszcze za czasów proboszcza ks. Zbigniewa Samociaka, po nim proboszczem został ks. Zbigniew Kobus. W 2017 r. wybuchł pożar właśnie na wieży kościoła. Prace znajdowały się na poziomie chóru i żadna z nich nie ucierpiała. Jedynymi śladami są smugi, zadymienia i zacieki.
Dlatego ta wystawa przeniesiona do biblioteki jest zatytułowana „Ocalone z Pożogi”. Wśród tych prac są: Golgota, Zesłanie Ducha Świętego, Anioły, Piety, Złożenie do Grobu. Jest Łazarz – bardzo lubię tę postać, bo jest taka syntetyczna, wychodząca postać z grobu w bandażach, tylko te bandaże są przyciemnione od dymu z pożaru.
WM: Jakich pan używa materiałów do asamblaży?
JG: Prace są wykonane z połączenia drewna, blachy i materiałów. Na tym polegają asamblaże. Zawsze przyznaję, że wywodzę się od Hasiora, którego uwielbiam. Ale jestem jak pani widzi daleki od Hasiora, on był barokowy – kolorowy, rozdmuchany. Moje prace są syntetyczne monochromatyczne, nie ma tu kolorów, bo jest to drewno zniszczone przez deszcz, przez czas i rdzę. Taka cierpiąca natura, która ma jakiś swój walor.
WM: Nad czym pan teraz pracuje?
JG: Za kilka dni otworzę po raz kolejny, tym razem w Muzeum Grodu Santok „Pasję według Gąsiora”. Jest okres Wielkiego Postu więc pokazuję pasje a więc Drogę Krzyżową, Ukrzyżowanie, Złożenie do grobu. Otwarcie wystawy odbędzie się 15 marca a czynna będzie do końca kwietnia.
Zawsze gdy pokazuję tę wystawę, dodaję prace ukazujące cierpienie związane z czasami II wojny światowej. Tym razem ze względu na szczupłość miejsca ograniczyłem się tylko do pasji biblijnej.
WM: Jednak przy tematyce wojny nadal pan pozostaje, mam tu na myśli Instalację na temat wojny w Ukrainie, która wywołała pewne nieporozumienia, kontrowersje. O co chodziło?
JG: 24. lutego minął rok od wojny na Ukrainie, potwornej tragedii w XXI wieku. Dla mnie to jest aż nie do uwierzenia, że to się dzieje naprawdę. Twórca powinien być wrażliwy na to co się wokół dzieje i ja do tego się odnoszę. Instalacja pojawiła się w marcu ub. roku w gorzowskim Muzeum Spichlerz i była tam tylko jeden dzień, ponieważ pracownicy i pani dyrektor stwierdzili, że jest to za mocny przekaz i ze względu także na zwiedzające muzeum dzieci, postanowiono z niej zrezygnować.
WM: Jednak w bibliotece się znalazła. Czyja to inicjatywa?
JG: Twierdzę, że nie ma tu nic takiego drastycznego, podobnego zdania jest też dyr. biblioteki Sławomir Szenwald, dlatego przejął tę wystawę i znajduje się ona poniżej „Ocalałych z pożogi”. Do tej pory nie było tutaj głosów oburzenia, natomiast osobom z Ukrainy popłynęły łzy – relacjonował dyr. książnicy. I to jest słuszne oddziaływanie sztuki – tak uważam.
Elementami instalacji są stare tragi, prześcieradła i zamarkowana jak gdyby postać. Nie epatuje tutaj krwią ani niczym co by szokowało. Jest tu anioł z tabliczką, na której jest napisane NO WAR, są flagi ukraińskie. A na starej okiennicy zacytowałem mój wiersz, który jest uniwersalnym przesłaniem przeciwko zbrodniom.
WM: Gdzie jeszcze są pana prace sakralne?
JG: W Gorzowie u kapucynów w Białym Kościółku św. Antoniego Padewskiego i św. Stanisława Kostki jest Droga Krzyżowa zainstalowana na dziedzińcu, podobna ale o wiele większa jest na murze hospicjum w Wilnie u s. Michaeli Rak.
WM: Czy tę Krucjatę tworzył pan w Wilnie?
JG: W 2012 r. pojechałem z kolegą rowerem na Litwę, Łotwę i do Estonii. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się u s. Michaeli, która użyczyła nam noclegu. Po raz pierwszy zobaczyłem wtedy to niesamowite miejsce, posesję przegrodzoną wysokim murem, na którym ostała się wieżyczka strażnicza, bo tam kiedyś było więzienie. Gdy ujrzałem ten widok i połączyłem z cierpieniem hospicyjnym, natychmiast wpadłem na pomysł aby na tym ogrodzeniu umieścić stacje Drogi Krzyżowej.
Przyjechałem do Gorzowa, wystrugałem prace, zaprosiłem s. Michaelę, która przyjechała z s. przełożoną. Rzeźby zostały zaakceptowane, po dwóch miesiącach zawiozłem je z kolegą Romanem Habdasem i tam zamontowaliśmy. Widziałem je w ub. roku i mimo, że minęło już kilka lat one się trzymają, chociaż są narażone na deszcz i wiatr bo są tylko lekko zadaszone, ale miejsce jest absolutnie genialne na tego typu prace.
WM: Czy rzeźby wymagają konserwacji?
JG: Podobno była grupa konserwatorów z akademii i czymś je zabezpieczali.
WM: Na jakiej zasadzie pan przekazuje te prace, czy są to podarunki?
JG: Oczywiście, wszystko dla s. Michaeli zrobiłem bezinteresownie. Na jej prośbę wykonałem 150 aniołów, każdy jest inny, indywidualny.
WM: Po co siostrze było potrzebnych tyle aniołów?
JG: W Wilnie odbywają się międzynarodowe zawody golfistów i ci sportowcy są sponsorami hospicjum. Za ich wsparcie s. Michaela chciała ofiarować im jakieś gadżety i wymyśliła anioły. Ten pomysł zaakceptował biskup a ja zabrałem się natychmiast do roboty.
WM: W tym roku w lutym, podczas wręczenia Lubuskich Wawrzynów w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Cypriana Norwida w Zielonej Górze, otrzymał pan dyplom za całokształt twórczości. Było to zaskoczenie?
JG: Oczywiście, a potem pomyślałem, że gdy poeta kończy 80 lat to trzeba go uhonorować. Jest to miłe w każdym razie. Taki dyplom otrzymał też ks. Jerzy Hajduga.
Wydałem 12 tomików poezji i nadal należę do ZLP ale bardziej utożsamiam się z twórczością plastyczną. Piszę od zawsze ale ujawniłem się dopiero w 2000 r. Pierwszy mój tomik „ Z szuflady wyjęte” wydany został w 2001 roku.
WM: O czym są pana wiersze?
JG: W moim pisaniu jest dużo pesymizmu, bo z natury pesymistycznie spoglądam na świat, choć muszę przyznać, że im więcej mam lat tym więcej mam optymizmu. Moje pisanie już nie jest takie czarne jak dawniej. Cieszę się każdym dniem i każdą porą roku.
Latem mieszkam w uroczym Santoku tam obserwuję niezwykły, zmieniający się pejzaż i to mnie napawa optymizmem. Ja nie podchodzę do poezji z namaszczeniem, na klęczkach, ja zapisuję dni, to jest mój dziennik. Czasem są to banalne sprawy ale one zawsze coś wnoszą.
WM: A tematykę sakralną skąd pan czerpie?
JG: Tematyka sakralna w mojej twórczości bierze się z Biblii, która jest niewyczerpanym źródłem tematów. To jest coś nieprawdopodobnego, można ją interpretować w nieskończoność. Drogę Krzyżową można przedstawiać w różny sposób: Pieta może przybierać każdą postać i ja to robię. Wybieram tematy np. o pannach mądrych i pannach głupich, połów ryb, cuda, uwięzienie św. Piotra. Sięgam po tematy niepowszednie, takie, które nie często się powtarzają.
WM: Zgromadził pan kolekcję dzieł Władysława Hasiora w gorzowskim BWA – obecnie Miejskim Centrum Kultury ile jest tu prac tego twórcy?
JG: Kolekcja liczy 33 prace. One są eksponowane na antresoli byłego BWA za wyjątkiem sztandarów, ponieważ się nie mieszczą ze względu na gabaryty.
Byłem wielkim miłośnikiem Hasiora, on pojawił się w latach 60-tych, ja byłem wtedy nauczycielem w Technikum Budowlanym i wołali za mną „Hasior”, bo zarażałem młodzież jego twórczością.
WM: Dlaczego zafascynował się pan właśnie Hasiorem?
JG: Ja go jeszcze nie znałem, a już moje pierwsze kompozycje były w tym klimacie. Technika asamblażu bardzo mi odpowiadała. I kiedy poznałem Hasiora natychmiast go zaprosiłem i zorganizowałem w 1982 r. dużą wystawę. Potem była kolejna w 1991 r. Był taki zwyczaj w placówkach wystawienniczych, że kupowało się prace artysty w ten sposób rekompensując mu trud wystawienniczy i podróż. Kupiłem prace Hasiora po zakończeniu wystaw i postanowiłem, żeby stworzyć kolekcję jednego artysty. Stworzyłem stałą galerię. Hasior wtedy był bardzo popularny. Ja z tą kolekcją zjeździłem prawie całą Polskę, ale także byłem m.in. w Anglii i Finlandii.
WM: Jakie ma pan plany twórcze?
JG: Piszę na brudno ale wątpię czy wydam 13. tomik wierszy. Dlatego, że teraz aktualny temat to wojna na Ukrainie, która bardzo nurtuje. Próbowałem coś na ten temat napisać ale stwierdziłem, że to bez sensu. Jak ja coś mogę zrobić, jak mogę oddać ból dziecka, które jest świadkiem, zabójstwa mamy czy taty, albo gdy na czyichś rękach umiera dziecko. To są rzeczy niewyobrażalne. Oglądamy w telewizji, współczujemy i co dalej? Próbowałem, ale myślę, że lepiej jest milczeć, modlić się.
Ja, który przed chwilą mówiłem, że staję się coraz bardziej optymistyczny, nadal jestem przytłoczony wojną na Ukrainie ale także Turcją i Syrią gdzie było trzęsienie ziemi. Są to tematy trudne, nie umiem sobie z tym poradzić, więc nie wiem czy jeszcze coś napiszę. Może gdy się to wszystko uspokoi.
Jerzy Gąsiorek w swojej twórczości wielokrotnie podejmuje tematykę religijną. Od 1984 r. do 2004 r. organizował i był komisarzem Biennale Sztuki Sakralnej. W 1995 r. otrzymał nagrodę im. Brata Alberta. Z jego inicjatywy powstała w Gorzowie Wielkopolskim druga po Zakopanem kolekcja dzieł Władysława Hasiora. Był założycielem i wieloletnim dyrektorem Biura Wystaw Artystycznych. Jego prace były prezentowane na wieży widokowej katedry Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Gorzowie Wlkp. do momentu pożaru świątyni. W pożarze nie ucierpiały, teraz można je oglądać w WiMBP.
Urodził się 17 stycznia 1941 r. w Granowcu. Ukończył Niższe Seminarium Duchowne w Słupsku. Jest absolwentem Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz studiów podyplomowych z muzealnictwa i wystawiennictwa na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Także w KAI: https://www.ekai.pl/tworca-sakralnych-asamblazy-dziekuje-bogu-ze-nie-zostalem-ksiedzem/
440 total views, 1 views today