ROZMOWA Z REŻYSEREM JERZYM MOSZKOWICZEM

  IMG_7785IMG_7786

Foto z arch. Jerzego Moszkowicza

Proszę scharakteryzować teatr, który Pan robił i robi.

Teatr jaki uprawiam jest relatywnie nowoczesny, ale nigdy nie jest w pościgu za nowoczesnością. W pewnym sensie jest to teatr dość tradycyjny, jednak specyficznie efektowny. Tworzony dla młodych widzów, z myślą o tym, żeby doświadczyli sztuki nieco innej od tego plastikowego mainstreamu, który spotykają na co dzień, szczególnie w filmie.  Nigdy nie robiłem przedstawień  mocno komercyjnych. Miałem to szczęście, że pracowałem w takim systemie, w którym młody widz był postrzegany jako partner w artystycznym dialogu, a nie tylko jako klient, kupujący bilet.

Czy już kiedyś współpracował Pan z gorzowskim teatrem, czy „Nieobecny_24” jest pierwszą sztuką, którą Pan reżyserował u Osterwy?

To jest mój drugi spektakl w tym teatrze. Rok wcześniej reżyserowałem tu sztukę „Chodź na słówko” autorstwa  Maliny Prześlugi.

Rozumiem, że dobrze się tutaj Panu pracowało, skoro podjął się Pan kolejnej reżyserii

Od dość dawna mam zaszczyt znać dyrektora teatru pana Jana Tomaszewicza. Ponad 30 lat byłem dyrektorem Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu, prowadziliśmy tam wiele projektów związanych z dramaturgią i teatrem dla dzieci, na których gościliśmy także i Pana Jana.

Obecnie mam więcej czasu, bo od dwóch lat przebywam na emeryturze i tak się złożyło, że dyrektor zaproponował mi współpracę. Jeśli chodzi o spektakl Nieobecny_24, to nastąpiła pewna zbieżność, teatr szukał propozycji dla młodzieży, a ja przedstawiłem kilka propozycji i ta najbardziej się spodobała.

Jest Pan specjalistą w tematyce dziecięcej i młodzieżowej, jak Pan się przygotował do realizacji tego spektaklu. Czy było to trudne wyzwanie, tym bardziej, że są to czasy  internetu i smarfonów?

Dość specyficzne były te przygotowania, związane z tekstem dramatu, który został napisany 25 lat temu, więc wymagał pewnego rodzaju aktualizacji. Wtedy rzeczywistość była zupełnie inna, internet i telefonia komórkowa dopiero raczkowały, nie odgrywały większej roli w życiu społecznym.  Zatem Krystyna Chołoniewska, autorka dramatu, na moją prośbę przeprowadziła pierwszą aktualizację tekstu, a potem oddała mi go ze zgodą, abym nadal nad nim pracował. Oczywiście założenie było takie, że to, co jest głównym problemem tej sztuki się nie zmieniło. Natomiast to, co jest rzeczywistością wpływającą na postawy bohaterów uległo wielkiej przemianie.

Jak można zinterpretować tytuł spektaklu? Nieobecny_ 24. Kilka scen z życia rodziców?

W mojej intencji dopisek „_24” miał oznaczać, że mówimy o nowym wariancie dramatu, z 2024 roku. Jednak tytuł w takim wydaniu okazuje się niejednoznaczny. Już słyszałem taką interpretację, że są to 24 godziny z życia rodziców. Sama sztuka ma jeszcze ważny podtytuł: „Kilka scen z życia rodziców”. To są rzeczywiście dość luźno połączone obrazy z rodzinnego  życia. Natomiast nie ma tu takiej tradycyjnej, linearnej narracji teatralnej.

Czy tematyka jest obciążająca którąś ze stron, młodych, czy może rodziców?

To widz powinien rozsądzać. Ale też nie ma tu sporu o racje, to raczej naturalny konflikt postaw, typowy dla konfliktu pokoleń. Każdy młody  człowiek, kiedy zaczyna dorastać, zaczyna przenosić swoje zainteresowania poza rodzinę i to jest proces zupełnie naturalny. Może jednak przebiegać w sposób dość zróżnicowany.

Nieobecny_24 przedstawia rozterki rodziców, którzy odkrywają, że dziecko nagle – jak im się wydaje – znika z domu,  w sensie dosłownym i w sensie metaforycznym. I trudno powiedzieć, że to dziecko jest tu czemuś winne. Za to matka chłopaka obwinia się mocno za zaistniałą sytuację. Ale też pada taka kwestia ojca: „najgorsze to babrać się w przeszłości – musimy pomyśleć o przyszłości”.

Jednym z powodów tej inscenizacji jest myśl, żeby wśród tych młodych ludzi wywołać pewnego rodzaju empatię wobec rodziców. Wywiercamy taką dziurkę do pokoju rodziców i pokazujemy, jak starają się ogarnąć szokującą ich sytuację nieobecności syna. Wygląda na to, że chcą postępować dla dobra dziecka, ale nie bardzo  potrafią to zrobić.

Jakie korzyści intelektualne po obejrzeniu tego spektaklu może osiągnąć młody człowiek?

Ja w tym spektaklu będę szanował każdy odbiór. Taki intelektualny z próbą analizy postawy rodziców, ale także emocjonalny, kiedy okażemy im współczucie albo, że przestaniemy ich lubić.

Już wiem z rozmów popremierowych, że widzowie bardzo nakładają na przedstawienie sceny z własnego życia, twierdząc: – U mnie też tak było! – Tu chodzi chyba o rodzaj zwierciadła,  które przejdzie przez scenę i widzowie się w nim sami zobaczą. To może być pewnego rodzaju powodem do refleksji o swojej rodzinie i swoim wobec niej postępowaniu.

Jeszcze spektaklu nie widziałam, ale z doświadczenia ostatnich czasów widzę, że spektakle przeznaczone dla młodzieży są często dramatyczne, z ciemną scenografią. Czy nie byłoby lepiej pokazywać jasnej strony życia, zachęcając do jej powielania. Jaki to jest gatunek?

To jest melodramat, a chwilami nawet tragifarsa. Czy on jest przygnębiający? To zależy… W rozmowach po premierze słyszałem różne interpretacje, co mnie oczywiście bardzo ucieszyło, bo jak się tworzy finał otwarty, a tak się właśnie przedstawienie kończy, to chce się, aby ludzie odczytywali zakończenie po swojemu. I wśród tych rozmów były takie, że to jest smutny koniec, ale były też takie, które twierdziły, że jest radosny, szczęśliwy.

Na zakończenie poproszę aby przybliżył Pan trochę informacji o sobie i rodzinie. Wiem, że z żoną obchodzić Pan będzie 44 rocznicę małżeństwa.

Tak, ślub braliśmy w roku 1980. Mamy syna, który mieszka poza granicami Polski, ale nie jest to bardzo daleko więc spotykamy się kilka razy w roku.

Jak i gdzie odpoczywa Pan w wolnych chwilach, bo chyba takie są? 

Po wybuchu epidemii kupiliśmy ogródek z małym domkiem  pod Poznaniem i właśnie teraz siedzę sobie w tym domku, odpoczywam, czytam książkę, a za chwilę pójdę popływać w jeziorze, do którego mam 5 minut spacerkiem.

Rozumiem, że jako prawdziwy mężczyzna kosi Pan w tym ogródku trawę?

A właśnie w tym roku zaryzykowałem i nie kosiłem. Poszedłem za radą przyrodników, żeby trawy nie kosić gdy jest susza. A że jest ogromna, więc dopiero ją skoszę na jesień.

Czy ma Pan jeszcze jakieś inne pasje oprócz ogrodu i tych ściśle twórczych?

W ogrodzie kontempluję lipę, brzozę i przepiękne okazy świerków. Jeśli chodzi o pasje twórcze, to pracuję nad kilkoma pomysłami teatralnymi dla dzieci. W tej chwili literacko niczego na biurku nie mam, ale w głowie – tak.

Inną moją pasją jest piłka  nożna. Jestem kibicem futbolu, ale tylko w telewizji,  dlatego, że nie odpowiada mi to, co się dzieje na większości stadionów. Ciekawi mnie tylko gra, nie muszę więc jej oglądać z trybun, wolę luksusowo, na ekranie tv.

Czasem jeżdżę rowerem. Spaceruję. Myślę. Jestem aktywny.

 „Nieobecny_24. Kilka scen z życia rodziców” – autorstwa Krystyny Chołoniewskiej.

Sztuka wystawiana jest w Teatrze im. Juliusza Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim w ramach Miejskiego Programu Profilaktyki i Rozwiązywania Problemów Alkoholowych oraz Przeciwdziałania Narkomanii na lata 2023-2026.

Jerzy Moszkowicz – Absolwent teatrologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. W latach 1976-90 twórca, autor i reżyser Teatru Jan. Reżyseruje spektakle teatralne, programy i filmy telewizyjne przeznaczone dla młodych widzów. Prezydent Międzynarodowego Centrum Filmu dla Dzieci i Młodzieży CIFEJ (1996-2002).

Rozmawiała Wanda Milewska

107 total views, 1 views today

[0]
0.00 zł Zobacz

Formularz zamówienia

NazwaCena
Anuluj
Better Pay - System sprzedaży dla WordPress!

Komentowanie zamknięte.