JAK JEST TYLKO DOBRZE, TO JEST NIEDOBRZE

20251022_15541020251022_15523620251022_183242

Przypadek zrządził, że 23 października powinnam być w Warszawie. Był to ostatni dzień trwającego od 2 października XIX Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina, ale ja tym razem nie na koncert. Najczęściej w stolicy zatrzymuję się w hotelu niedaleko Filharmonii Narodowej czyli w centrum miasta, w odległości przysłowiowych dwóch kroków od Pałacu Kultury. Tym razem, jak się spodziewałam trwający konkurs spowodował, że miejsc w hotelu nie było. Jednak bookowanie w internecie, lub rozmowa przez telefon, to jeszcze nie to, co osobista wizyta.

Po przyjeździe do Warszawy odwiedziłam hotel. Okazało się, że miejsce się znajdzie ale za dobę trzeba zapłacić 700 złotych.

W takich przypadkach mózg pracuje bardziej intensywnie niż zwykle. Od pewnego czasu planowałam wyjazd do jakiegoś spokojnego miejsca przy zakonie lub sanktuarium. Dzięki temu teraz przypomniałam sobie, że kilka lat temu chyba w Kołobrzegu robiłam wywiad z siostrą zakonną, która była prawie na walizkach, bo wyjeżdżała na stałe do Warszawy. Podała mi swój numer telefonu.

Zatem dzwonię do siostry. Odnalazłam w komórce: „Siostra Warszawska”. Dzwonię. Zgłasza się kobieta. Przedstawiam się i pytam czy siostra mnie pamięta? – Tak, chyba tak – trochę niepewnie odpowiada zakonnica. Przeszłam do rzeczy: – Siostro, czy jest możliwość w siedzibie Zgromadzenia przenocować?  – Oj, przykro u mnie nie, u nas nigdy nie było takiej możliwości ale może przy Wyszyńskiego u sióstr Miłosierdzia?

Ta odpowiedź mnie zastanowiła, że akurat s. Miłosierdzia i przy ul. Wyszyńskiego, tak jak w Gorzowie. Zapytałam: czy ja się dodzwoniłam do siostry w Warszawie? – Nie, ja jestem z Gorzowa.  Chyba sobie pomyślała, że coś ze mną nie tak. No trudno. Przeprosiłam.

Jeszcze raz przeglądam telefon. I znajduję: „Siostra Warszawska”, a kolejny „Siostra Warszawa”. Wyjaśniło się, rozmawiałam z siostrą z Gorzowa Wielkopolskiego z ul. Warszawskiej. Tak bywa, wpisując kontakty na „łapu capu”.

Nie poddaję się, dzwonię: „Siostra Warszawa”. Zgłasza się! Pamięta! Zaprasza! Dojazd ze śródmieścia metrem, z metra autobusem i 5 minut pieszo. Jak na Warszawę, to w okamgnieniu znalazłam się na miejscu. I miałam to, co wcześniej sobie planowałam.: zacisze, zieleń. Atmosfera powoli toczącego się życia, pracy i modlitwy a nade wszystko wsparcia bliźniego. To jest miejsce, w którym kilkadziesiąt chorych kobiet znalazło opiekę i wsparcie. Do tego w tym właśnie momencie pogoda jak marzenie.

Wieczorem wspólny różaniec w kaplicy, do której można iść nawet w środku nocy jeśli dusza ma taką potrzebę. Rano o godz. 7 Msza św. Przymusu nie ma, idzie ten kto czuje potrzebę. Akurat ja miałam potrzebę snu.

Po różańcu kolacja z siostrami. Przy stole w jadalni zasiadło 20 zakonnic.

Nie mogło dziś zabraknąć tematu o muzyce i Chopinie, bo to przecież czas konkursowy, o którym tym bardziej mówi się w Warszawie. Okazuje się, że siedzę obok siostry, która nosi ksywę „Chopin”.

Bo ta siostra o Chopinie prawie wszystko wie i Chopina grywa. Przypadek zrządził, że posadzono mnie obok niej. Wyznałam, że co pięć lat odważam się ćwiczyć Poloneza g-moll, jakby w odpowiedzi siostra zaintonowała śpiewnie pierwszy jego takt a ja pociągnęłam z nią całą frazę. Co niezwykle zakonnice rozbawiło. Tośmy sobie potem porozmawiały na różne tematy.

Było wesoło, poważnie, naukowo i muzycznie. A na zakończenie jeszcze o Chopinie: O „Chopin, Chopin!”. Bo Siostra „Chopin” oczywiście film współczesny o kompozytorze obejrzała.

Ja dopiero się przygotowuję i mam trochę wątpliwości, czy na pewno chcę obejrzeć. Bo wiele książek o Chopinie przeczytałam, więc zderzenie ze współczesną wizją niekoniecznie mnie pociąga.

Siostra film odebrała przychylnie, do jednego miała zastrzeżenie, co mnie w takim razie nie zdziwiło. Ponieważ w filmie wiele miejsca poświęcono chorobie kompozytora aż do jego śmierci, to jednak sylwetkę księdza Aleksandra Jełowickiego pominięto. A to właśnie ten kapłan był przy śmierci Chopina i usłyszał ważne ostatnie słowa przyjaciela. Niestety to co kiedyś było, dziś często  jest modyfikowane a nawet wymazywane. Nie będę się nad tym teraz zatrzymywać.

Z optymizmem patrzę w przyszłość. Są ludzie, którzy wartościami się dzielą, mnożą i je rozdają. Są też ludzie, którzy te wartości chłoną i pomnażają. Najważniejsze, że znają różnice między Dobrem a Złem. Bo dobro i zło są nierozłączne jak mawiał ks. Twardowski: „W życiu musi być dobrze i niedobrze, bo jak jest tylko dobrze, to jest niedobrze”.

 

 

122 total views, 1 views today

[0]
0.00 zł Zobacz

Formularz zamówienia

NazwaCena
Anuluj
Better Pay - System sprzedaży dla WordPress!

Komentowanie zamknięte.