Fot. wejście do kościoła katolickiego pw. Św. Michała Archanioła
Niedziela. Dziś znowu wybieramy metodystów. Niedzielne Msze św. w kościele katolickim odbywają się raz dziennie, także nabożeństwa w innych kościołach chrześcijańskich są jeden raz dziennie, w związku z tym można sobie wybrać dowolną godzinę i dowolny kościół.
Ponieważ u metodystów w trakcie trwającego nabożeństwa jest zorganizowana edukacja religijna dla dzieci i młodzieży chętnie korzystamy z tego właśnie kościoła. Poprzez czytanie i plastykę, dzieci czynnie uczestniczą w modlitwie. Natomiast dorośli mogą spokojnie wysłuchać przeważnie długich kazań, często prowadzonych jakby w formie wykładów.
Dzisiaj pastor podjął temat: „ Co Jezus by powiedział o przemocy w szkole?”, najpierw pokazano krótkie filmiki o protestach młodzieży przeciwko przemocy, nagrane z młodzieżą z okolicznych szkół. Potem kaznodzieja skupił się na statystyce pokazującej gdzie i w jakich okolicznościach giną młodzi ludzie w Ameryce. Problemem jest tu posiadanie broni, bez której wielu ludzi nie wyobraża sobie bezpiecznego egzystowania.
Pastor nie dawał rozwiązania, nie ukierunkowywał, pozostawił ten problem do przemyślenia, niektórzy ludzie bardzo się wzruszyli, widać było jak ocierali łzy. Są to tereny, na których znajdują się rancha dlatego ludzie posiadający broń czują się bezpieczniej. I znowu pastor przypomniał co o tym mówi Jezus.: kto mieczem wojuje, od miecza ginie”. Prawo w Ameryce pozwala na posiadanie broni, zatem słowa pastora są tylko do przemyślenia. Przypomniał także, że jest duża różnica zdań dotyczących tej kwestii, wielu ludzi jest za posiadaniem broni, i wielu jest przeciw.
Po raz kolejny przypomnę, że każdego wchodzącego do kościoła wita uśmiechnięty wolontariusz, pytający „How are You”. Ponieważ akurat padał deszcz więc mnóstwo ludzi przyszło z parasolami, naturalnym odruchem każdego wchodzącego było pozostawienie parasola w przedsionku kościoła. Nikt się nie zastanawiał, nad tym jak odnajdzie swój parasol, kładli je wszyscy, dorośli i dzieci. Potem spokojnie wchodzili do wielkiego holu. Ponieważ było jeszcze sporo czasu do rozpoczęcia nabożeństwa, niektórzy nalewali sobie kawę z ekspresów inni, po zalogowaniu się w komputerze zaprowadzali dzieci do odpowiednich klas, w których czekali wolontariusze – jacy- ?
Tak!! Uśmiechnięci!
Wchodząc jednym z kilku wejść, z holu do kościoła głównego, z daleka ujrzałam uśmiechniętą wolontariuszkę Helen, tą, którą poznaliśmy kilka tygodni temu na sali balowej. Po przywitaniu nas, powiedziała, że jej mąż jest chory, dlatego dziś jest sama. Natychmiast wskazała nam miejsce do siedzenia. Chociaż kościół posiada kilkaset miejsc, prawie wszystkie były już zajęte, tylko gdzieniegdzie można było dostrzec wolne. Powiedziałam, że czekamy na rodzinę i potrzebujemy czterech miejsc, najlepiej obok siebie ale niekoniecznie, od razu ruszyła na poszukiwanie, a ja za nią, żeby nie robiła sobie kłopotu. Rozpoczęło się nabożeństwo, siedzieliśmy całą czwórką obok siebie.
Tej niedzieli także odbył się jeden chrzest. Za każdym razem pastor bierze dziecko na ręce i oddala się od rodziców do chrzcielnicy. Pokazuje dziecko, lekko je unosząc, a przed momentem polewania wodą, prosi wiernych o wyciągnięcie ręki, aby w ten sposób dać znak przyjmowania dziecka do wspólnoty. Tym razem duchowny powiedział, trzymając dziewczynkę, że suknia, w której jest ubrana, ma sto lat. Chrzczona w niej była jej prababcia, babcia i mama, a teraz to kilkumiesięczne dzieciątko ma tę szatę na sobie. Ceremonia chrzcielna również ukazana jest na telebimach, gdzie także wyświetlane są słowa z Biblii. Wszystko to umieszczone jest pod olbrzymim witrażem obrazującym Jezusa Chrystusa.
Niżej rozciąga się scena, na której zasiada orkiestra. Piszę to już chyba po raz kolejny ale naprawdę oprawa muzyczna zasługuje na uwagę. Wspaniała, filharmoniczna. W orkiestrze zasiadają uczniowie szkół muzycznych, dyrygentem był uczeń, który wcześniej wykonał śpiew liturgiczny. A w następnej kolejności zasiadł do fortepianu, akompaniując śpiewającej koleżance.
Orkiestra w pełnym składzie. Każdej niedzieli.
Pomyślałam sobie, nie dość, że podwójna modlitwa, bo kto śpiewa podwójnie się modli, to jeszcze doskonała praktyka. Występ przed olbrzymią publicznością, co tydzień. Na zakończenie także długi utwór, wtedy w skupieniu, jedni się modlą inni patrzą na grających, inni już idą po kawę a jeszcze inni wychodzą.
Zastanawiałam się jak to się dzieje, że wśród tak wielkiej ilości ludzi, byliśmy rozpoznawani, a chodzi o to, że podchodzili do nas ludzie z najbliższych rzędów, życząc nam dobrego pobytu, a przede wszystkim nas witając. Welcome!
Helen po zakończonym nabożeństwie chwyciła mnie za rękę i powiedziała, że musi mnie zaprowadzić do pastora Adama, on tam stoi już w holu. Szłam posłusznie za nią. Pastor rozmawiał z inną kobietą, ja w tym czasie powiedziałam Helen, że z tym pastorem mam nawet zdjęcie. Ona zrozumiała, że chcę z nim zrobić zdjęcie, ja znowu, że ja już z nim mam foto, a on w tym czasie spojrzał na nas: How are You, I remember.
Helen była uradowana. Odeszłyśmy na bok. Zwróciłam uwagę na jej broszkę, którą miała przypiętą do sukni. Ponieważ była to ozdoba w formie fortepianu, z zachwytem powiedziałam: piękna broszka, ona natychmiast ją odpięła i przypięła do mojej sukienki. To prezent – powiedziała. Byłam zdumiona i uradowana, wtedy Grzegorz opowiedział jej o tym, że ja kolekcjonuję mini instrumenty i mam już pokaźną kolekcję. Była uradowana po raz kolejny.
Nie chciała jeszcze nas opuścić, usiedliśmy przy stoliku, a ona powiedziała, że chciałaby zwiedzić Wieliczkę. Tym razem moja radość była wielka. Proszę bardzo! Tu znają naszą Wieliczkę. Zaproponowałam Kraków, a ona – o tak, bardzo by chciała tam pojechać. Z dalszej rozmowy okazało się, że Helen była na misjach w europejskich krajach, w Islandii, Czechach i na Ukrainie – to w młodości, potem gdy wyszła za mąż musiała ograniczyć wyjazdy. Teraz w bardzo już dojrzałym wieku chce znowu wyruszyć w świat. I najbliższe plany to będą właśnie kraje europejskie i oczywiście Wieliczka. Zatem „Welcome to Poland”.
2,141 total views, 2 views today