JAK ROZPOZNAĆ WOLĘ BOGA? ROZMOWA Z ROMANEM HABDASEM

fot z tatąfot z mamą

Roman Habdas: To było i jest działanie Boga

– To było i jest działanie Boga – odpowiedział Roman Habdas na pytanie o to, dlaczego .niepełnosprawna Ania znalazła się w jego rodzinie. Habdas przez wiele lat należał do wspólnoty Domowy Kościół i rady parafialnej, był  redaktorem parafialnej gazetki „Płomień”, należy do wspólnoty „Przyjaciół Paradyża” modlącej się o powołania kapłańskie i zakonne przy kościele NMP Królowej Polski w Gorzowie Wielkopolskim.

Z Romanem Habdasem, obecnie na emeryturze, technologiem żywienia, wędkarzem i poetą rozmawia Wanda Milewska.

Pod koniec marca minie dwanaście lat, jak niesprawna intelektualnie w stopniu znacznym Ania, jest w zawodowej rodzinie zastępczej u Jolanty i Romana, małżeństwa z czterdziestosześcioletnim stażem. Rodziców czworga dorosłych dzieci i dziadków ośmiorga wnucząt.

Panienka, która skończyła szesnaście lat nie mówi, nie zgłasza potrzeb fizjologicznych. O tym, że coś jej dolega, choćby ból głowy, sygnalizuje palcem dotykając policzka i rodzice zastępczy wiedzą, że trzeba reagować.

W dniu, w którym odwiedziłam Państwa Habdasów, Pani Jolanty nie było w domu ponieważ  wyjechała na kilka dni do chorych wnucząt.

Jak to się stało, że Ania znalazła się w waszej rodzinie?

To było działanie Pana Boga. Wcześniej nigdy bym nie pomyślał, że aż  tak może się zmienić życie dwojga ludzi grubo po pięćdziesiątce. Kiedy przyjmowaliśmy czteroletnią Anulę, mieliśmy ukończone pięćdziesiąt sześć lat. Codziennie odwoziliśmy ją do przedszkola, aby miała kontakt z rówieśnikami. Później trafiła do Zespołu Kształcenia Specjalnego, które po roku z centrum miasta przeniesiono do budynku szkolnego vis a vis naszych okien.

Jak odczytaliście wolę Bożą?

To jest pewna historia. Jeszcze raz podkreślę: – Widocznie Pan Bóg tak chciał.

Moja żona Jolanta pracowała w gorzowskim Domu Małego Dziecka przy ul. Kazimierza Wielkiego. Ania trafiła tam ze szpitala od razu po urodzeniu. Jej mama biologiczna nie była w stanie się nią zająć z powodu upośledzenia intelektualnego, a ojca, nie potrafiła wskazać więc  wpisano – nieznany. Noworodek trafił na oddział, gdzie akurat na zmianie pracowała żona i jej przypadła opieka, także prawna, nad niemowlęciem.

Kiedy nadszedł czas rozwiązania placówki z powodu wymogów unijnych, dzieci trzeba było przekazać do adopcji czy rodzin zastępczych. Wcześniej Jola zadbała aby Anię ochrzczono i została jej chrzestną. Wiele prób znalezienia dla Ani domu, okazało się daremne.

Lekarze twierdzili, że dziewczynka nigdy nie będzie chodziła i miała wiele innych schorzeń. Była pod kontrolą jedenastu specjalistów. Zadecydowano, że jeśli nikt jej nie przygarnie, to trafi do Domu Pomocy Społecznej gdzieś na Podkarpaciu.

To był dla waszej rodzinny trudny czas, jednak nie przestawał Pan pracować twórczo, jak to wszystko Pan pogodził?

W 2012 roku wraz z Jerzym Gąsiorkiem, gorzowskim plastykiem, rzeźbiarzem i poetą pojechaliśmy do s. Michaeli Rak do Wilna montować „Drogę Krzyżową”. Siostra wcześniej przez wiele lat prowadziła Hospicjum św. Kamila w Gorzowie Wielkopolskim. A w tym czasie tworzyła już hospicjum na Litwie. Gąsiorek wykonał dla powstającej tam placówki paliatywnej asamblażową „Drogę Krzyżową”, a ja uzupełniłem całość rozważaniami w formie modlitewnika.

Podczas pożegnalnej kolacji s. Michaela Rak zapytała mnie, co słychać u żony, co ona robi, czym się zajmuje? Opowiedziałem, że teraz przeżywa sytuację w swojej pracy. Nieustannie wspomina o dziewczynce, która nie ma szczęścia być adoptowaną. Wspomniałem też o sakramencie chrztu, do którego doszło w okresie zagrożenia życia dziecka, a roli matki chrzestnej podjęła się moja żona. I wtedy siostra stanowczo powiedziała: – Wy się nie zastanawiajcie, wy ją bierzcie. Ludzie pomogą, Pan Bóg pomoże!

Jaka była Pana reakcja na stwierdzenie s. Michaeli?

Powiedziałem, siostro my mamy już ponad pięćdziesiąt lat, czwórkę dzieci swoich wychowaliśmy, mamy kilkoro wnucząt, to już nie czas dla nas. A Siostra powtarzała swoje: – Wy ją bierzcie! – Ja wtedy żadnej decyzji nie podjąłem ale podczas drogi powrotnej dudniło mi w głowie: – A może powinniśmy? Mamy czwórkę zdrowych swoich dzieci, a co by było gdyby…, myśli się kłębiły. Jednak po powrocie do domu nic o tym żonie nie wspomniałem.

Nie korciło Pana, aby jednak powiedzieć, co w Wilnie zaszło, w tym szczególnym miejscu, gdzie w latach trzydziestych malowany był obraz Jezusa Miłosiernego?

Niestety tematu nie podjąłem, w czasie ogólnego bezrobocia byłem na sezonowej umowie w Wodociągach, gdzie pracowałem jako pomocnik palacza. Tam na nocnych zmianach, kiedy w piecu huczało, pisałem prozę, z której po trzech latach w 2015 roku złożyłem książkę „Mały Paryż” z wątkami dotykającymi historii Ani.

Kiedy zdecydował się Pan opowiedzieć żonie o zdarzeniu w Wilnie?

Pewnego dnia podczas porannej kawy, Jola dostała telefon z pracy informujący, że kolejne małżeństwo zrezygnowało z przyjęcia dziewczynki. Wtedy dopiero zapytałem: – Może my byśmy ją wzięli? Ja zrezygnuję w jakimś stopniu z wędkarstwa, z uczestnictwa w zawodach, ze spotkań literackich. Wtedy małżonka powiedziała, że cały czas o tym myślała, ale nie miała odwagi zaproponować mi swojego pomysłu.

Jeśli ty tak myślałaś i ja tak myślę, to już się nie zastanawiajmy – powiedziałem. Jesteśmy gotowi, a jeśli będziemy myśleć do jutra, to pojawią się powody przeciw. Dopijaliśmy kawę a łzy nam spływały do filiżanek, to nie była łatwa rozmowa.

Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do pani dyrektor, która gdy posłyszała o naszej decyzji powiedziała: – Pani Jolu my wszyscy wiedzieliśmy, że to pani ją weźmie. Ze względu na nasz zaawansowany wiek zaproponowano nam zamiast adopcji, rodzinę zastępczą. Aby tak się stało nasze dzieci musiały wyrazić zgodę. Najmłodsza córka, Zuzia, kończyła wtedy liceum.  A my, mimo iż żona zawodowo była przygotowana do opieki nad dziećmi, także musieliśmy przejść niezbędne badania i kursy. Dopiero po ich ukończeniu, akurat w Wielki Piątek, mogliśmy Anulę odebrać z placówki. Pojechaliśmy bezpośrednio z dzieckiem do parafialnego kościoła. Żona powiedziała mi, że wtedy tam przed ołtarzem powiedziała Panu Bogu: „My się nią zajmiemy, a Ty jej chorobami”. Choć Anula, bo tak do niej mówimy, nie mówi i nie zgłasza potrzeb, to jednak z wielu chorobowych przypadłości wyszła. I proszę, jest dowód na to, że Pan Bóg nie zawodzi.

 Opiekujecie się Anią, pielęgnujecie, prowadzacie do szkoły, chodzicie na niedzielne Msze św., uczestniczycie w wielkopostnych Drogach Krzyżowych, w roratnich Mszach św. dla dzieci, przygotowaliście dziecko do Pierwszej  Komunii św., a wena twórcza Pana nie opuściła, o czym świadczy choćby ostatnie spotkanie autorskie i prezentacja tomiku, w którym podopieczna spaceruje z Wami w niejednym wierszu. Komu jeszcze autor poświęcił miejsce w tomiku zatytułowanym „Odrobina”?

Nie mogło zabraknąć dedykacji dla s. Michaeli Rak. Wiersz jest wspomnieniem kolacji w refektarzu zgromadzenia, u Sióstr, opodal powstającego hospicjum. Tam był Palec Boży, zrodziła się myśl i wypowiedziane zostały słowa: „To wy ją przytulcie”. Tych kilku dni spędzonych w miejscu, w którym s. Faustyna Kowalska prowadziła swoją wizją rękę malarza Kazimirowskiego po płótnie, nigdy nie zapomnę. Tam nawiedzały mnie przedziwne sny. W miejscu gdzie przez ścianę wiele lat temu powstawał obraz „Jezu ufam Tobie”.

O kim jeszcze Pan napisał?

Jeden wiersz poświęciłem niedawno zmarłemu ks. Stanisławowi Starczyńskiemu, który w 1978 roku udzielał nam ślubu w katedrze gorzowskiej, a przez wiele lat był rezydentem w mojej parafii NMP Królowej Polski przy sanktuarium św. Weroniki. Ks. Starczyński przed wieloma laty był duszpasterzem ludzi chorych, sam także zdrowotnie cierpiał. Rozumiał niepełnosprawnych, był moim spowiednikiem. Bardzo kochał przyrodę, dbał o wielki ogród przykościelny. Zdarzało się, że pomagałem sadzić pod jego kierunkiem drzewka. Zachęcił wielu i pomagał w budowie ścieżek i Groty Lurdzkiej.

Moje wiersze mówią też o prawdziwych i wyimaginowanych ludziach z osiedla, o  sytuacjach i zdarzeniach z dziećmi w tle. Jest dyptyk o rozbitych stacjach Drogi Krzyżowej, tekst o katedrze matce. Pisząca słowo wstępne Anna Dominiak zauważa, że w swojej twórczości – „Stawiam pytania o moralną kondycję ludzi, o ich gotowość i zaangażowanie w los drugiego człowieka, o wyznawanie wartości i ich dostrzeganie”.

W styczniu w Domu u Oblatów przy ulicy Brackiej odbyło się spotkanie autorskie słowno – muzyczne Romana Habdasa, podczas którego promował tomik zatytułowany: „Odrobina”. Wierszy, które autor czytał słuchało ponad siedemdziesiąt osób.

Roman Habdas – urodził się 25 grudnia 1956 roku w Mosinie koło Poznania. Z zawodu jest technikiem technologii żywienia i mistrzem kelnerskim. Do Gorzowa przyjechał za żoną w 1978 roku. Indywidualny spinningowy mistrz Polski (1991 r.) i członek kadry narodowej w tej dyscyplinie. Publikował artykuły i wiersze w prestiżowych pismach literackich, wędkarskich i w prasie lokalnej. Jako amator filmowiec tworzył etiudy, osiągając konkursowe ogólnopolskie sukcesy. Wydał pięć tomików wierszy, dwie książki prozatorskie oraz „Rozważania Drogi Krzyżowej” tłumaczone na język litewski. W latach 1989 do 2018 należał do Robotniczego Stowarzyszenia Twórców Kultury, a w latach 2007 do 2024 do Związku Literatów Polskich. Wyróżniony odznaczeniem „Zasłużony dla Kultury Polskiej”.

Wanda Milewska

 

 

 

 

 

214 total views, 4 views today

ŚWIĘTO OFIAROWANIA PAŃSKIEGO I DZIEŃ ŻYCIA KONSEKROWANEGO

Msza św. w dzień życia konsekrowanego i święto Ofiarowania Pańskiego pod przewodnictwem bp pomocniczego diecezji zielonogórsko – gorzowskiej Adriana Puta sprawowana była m.in. w intencji sióstr ze zgromadzenia Ducha Świętego, które od września ub. roku posługują w katedrze Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Gorzowie Wielkopolskim.

Proboszcz katedry ks. Mariusz Kołodziej polecał Bogu członków wspólnoty Żywego Różańca i tych, którzy już umarli.

W gorzowskiej farze są obecnie trzy siostry zakonne z Polski, Indonezji i Filipin, wszystkie przybyły tu z Rzymu. Jest to pierwszy dom włoskiego Zgromadzenia Sióstr Ducha Świętego, który powstał w Polsce przy parafii katedralnej w Gorzowie.

Polska zakonnica s. Agata Szymkowiak pochodzi z diecezji zielonogórsko – gorzowskiej z miejscowości Dobiegniew. Na pytanie, jak się stało, że w Gorzowie Wielkopolskim powstało zgromadzenie, odpowiedziała: – Zapytałam bpa Tadeusza Lityńskiego w imieniu przełożonej generalnej czy będzie możliwość otworzenia tutaj domu i możliwość posługi. Biskup Tadeusz się zgodził, a służbę w gorzowskiej katedrze, zaproponował bp Adrian Put,  i oto  jesteśmy – wyznała s. Agata, która codziennie jest w Stowarzyszeniu Pomocy Bliźniemu im. Br. Krystyna., które działa ponad 30 lat, założycielem i prezesem jest Augustyn Wiernicki, a kpelanem od początku jest ks. Henryk Grządko.

Siostry z Filipin i Indonezji dbają o kościół i codziennie można je spotkać w katedrze.

Bp Adrian Put dziękował za odwagę tych sióstr: – Zdecydowały się zostawić swój dom swoje ziemie i przybyć do nas. To jest życie konsekrowane, które zostawia to co codzienne aby iść tam gdzie Pan Bóg powołuje. Dziś także siostry obchodzą 129 rocznicę założenia zgromadzenia –  powiedział duszpasterz, który w kazaniu skupił się na omówieniu święta Ofiarowania Pańskiego i jego znaczeniu, tłumacząc, że  każdą modlitwę,  którą kierujemy do Boga, zanosimy przez Chrystusa, On jest jedynym pośrednikiem.

Dalej mówił bp Put, że sami bez Pana Jezusa nie mamy żadnej mocy aby modlić się bezpośrednio do Ojca. – Wszystko co czynimy, czynimy przez Jezusa, dzięki temu ma ona moc. I nie musimy być idealni, bo wiemy, że jesteśmy grzeszni – wyjaśnił kapłan.

Biskup wspomniał także o zwyczaju przynoszenia świec do świątyni w święto zwane Matki Boskiej Gromnicznej, do której modlono się aby była szczególną opiekunką, a ową gromnicą broniąc nas aby wskazywała na jedyną ochronę jaką możemy otrzymać – na Chrystusa. – Każda liturgia rozpoczyna się w ten sam sposób, wszyscy kapłani i osoby życia konsekrowanego i wielu wiernych świeckich zaczyna w ten sam sposób: Wspomożenie nasze w Imieniu Pana, bo tylko w Jego Imieniu jedyna moc, nadzieja i przyszłość – zakończył bp Put.

Zgromadzenie Ducha Świetego zostało powołane przez sługę Bożą Józefinę Arcucci (1860 – 1940). Służbą jest misja Chrystusowi według Ewangelii Łukasza „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię” (Łk 12, 49). Siostry Ducha Świętego realizują swój apostolat m.in. przez wspólne celebracje liturgiczne, adoracje eucharystyczne, wychowanie i kształcenie dzieci i młodzieży w przedszkolach i szkołach, posługę opiekuńczą w domach dziecka i w domach pomocy społecznej.

74 total views, 2 views today

DZIESIĄTA ROCZNICA ŚMIERCI KS. WITOLDA ANDRZEJEWSKIEGO

Untitleddd

Dziś mija 10. rocznica śmierci księdza prałata Witolda Andrzejewskiego, legendarnego kapelana Solidarności i lubuskiej policji. Przez wiele lat ksiądz Witold był proboszczem parafii Niepokalanego Poczęcia NMP.

Pomnik ks. Witolda Andrzejewskiego  od siedmiu lat stoi przed gorzowską katedrą, tuż obok repliki Białego Krzyża.

Ks. Witold Andrzejewski urodził się 3 kwietnia 1940 r. w Kownie. Jego ojciec, również Witold, zginął w Katyniu. Po zakończeniu II wojny światowej z matką Jadwigą zamieszkał w Lublinie, a następnie we Wrocławiu i Łodzi. W Łodzi ukończył szkołę podstawową i średnią. Po maturze podjął pracę w Warszawie. Potem rozpoczął studia na wydziale aktorskim Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej i Filmowej. W 1960 r. przerwał studia stacjonarne i podjął pracę w Teatrze im. J. Osterwy w Gorzowie Wlkp.

W1966 r. wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Gościkowie-Paradyżu. Święcenia kapłańskie otrzymał 18 czerwca 1972 r. z rąk bp. Wilhelma Pluty.

Ks. Andrzejewski był m.in. kapelanem garnizonu lubuskiej policji, duszpasterzem Okręgu Lubuskiego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, Towarzystwa Miłośników Wilna i Kresów Południowo -Wschodnich. Przez wiele lat w katolickim Radiu Gorzów w samo południe prowadził modlitwę „Anioł Pański” z rozważaniami. W 2009 r. otrzymał tytuł Honorowego  Obywatela Miasta Gorzowa Wielkopolskiego.

Ks. prałat Witold Andrzejewski zmarł 30 stycznia 2015 r. w szpitalu w Gorzowie Wlkp. Został pochowany na cmentarzu komunalnym przy ul. Żwirowej obok swojej matki.

94 total views, 1 views today

DZIEŃ PAMIĘCI I POJEDNANIA-WARSZTATY DLA MŁODZIEŻY

  DZIEĹ_ PAMIÄ_CI_warsztaty_23.01.2025_fot. MaĹ_gorzata Sawoch (1)DZIEĹ_ PAMIÄ_CI_warsztaty_23.01.2025_fot. MaĹ_gorzata Sawoch (4)DZIEĹ_ PAMIÄ_CI_warsztaty_23.01.2025_fot. MaĹ_gorzata Sawoch (28)DZIEĹ_ PAMIÄ_CI_warsztaty_23.01.2025_fot. MaĹ_gorzata Sawoch (18)DZIEĹ_ PAMIÄ_CI_warsztaty_23.01.2025_fot. MaĹ_gorzata Sawoch (21)

Obchodzony od 30 lat Dzień Pamięci i Pojednania w Gorzowie co roku jest okazją do spotkań Polaków i Niemców – dawnych mieszkańców Landsberga i ich potomków oraz przedstawicieli miast partnerskich. Nie inaczej jest w tym roku. W tym roku do wspólnego świętowania zaangażowana została również młodzież po obu stronach granicy.

 Muzeum Lubuskie przygotowało cykl polsko-niemieckich warsztatów dla młodzieży, dotyczących losów dóbr kultury na ziemiach zachodnich w czasie II wojny światowej i w pierwszych latach po jej zakończeniu. Pierwsze spotkanie odbyło w Gorzowie się 23 stycznia. Młodzież z niemieckiej Schulzentrum Am Friedensplatz Neutrebbin oraz uczniowie II LO im. M. Skłodowskiej-Curie w Gorzowie Wielkopolskim w Spichlerzu zapoznali się z polsko-niemiecką historią miasta oraz eksponatami dotyczącymi jego przeszłości. Następnym punktem spotkania był zwiedzanie miasta i bliższe poznanie zabytków m.in. katedry, murów miejskich czy łaźni miejskiej). Spotkanie zakończyło się częścią warsztatową w Zespole Willowo-Ogrodowym, gdzie uczniowie wspólnie wykonali „tkali nici porozumienia” i tworzyli „drzewo pamięci”.

Kolejne warsztaty zaplanowano na 4 lutego, a wezmą w nich udział uczniowie Zespołu Szkół Kreowania Wizerunku im. Krzysztofa Kieślowskiego.

Przypominamy, że z okazji Dnia Pamięci i Pojednania dziś, tj. 30 stycznia uroczystości rozpoczną się o godz. 10:30 od złożenia kwiatów przez delegacje polskie i niemieckie w miejscach pamięci: lapidarium w parku Kopernika, na cmentarzu wojennym oraz przy ossarium na cmentarzu komunalnym.

Główny punkt obchodów będzie miał miejsce na placu Grunwaldzkim, gdzie o godz. 12:00 władze miasta, zaproszeni goście i mieszkańcy uderzą w Dzwon Pokoju – symbol pojednania między dawnymi, a obecnymi mieszkańcami Miasta. Otwarta zostanie również wystawa plenerowa „Szlakiem wspomnień – XXX Dzień Pamięci i Pojednania”.

O godz. 18:00 w Filharmonii Gorzowskiej odbędzie się koncert symfoniczny „Ponad podziałami”.

W imieniu Wydziału Kultury UM Gorzowa Wlkp. oraz Muzeum Lubuskiego w Gorzowie, Marta Liberkowska

Foto: Muzeum Lubuskie im Jana Dekerta w Gorzowie Wlkp.

60 total views, 1 views today

DZIEŃ PAMIĘCI I POJEDNANIA W GORZOWIE WIELKOPOLSKIM

 Untitled

W czwartek 30 stycznia, będziemy obchodzić Dzień Pamięci i Pojednania – święto, które od 30 lat w wyjątkowy sposób symbolizuje rozwój przyjaźni między dawnymi landsberczykami i współczesnymi gorzowianami. Uroczystości, których korzenie sięgają 1995 roku, w tym roku nabiorą szczególnego, jubileuszowego charakteru.

Dzień Pamięci i Pojednania to unikalne święto, ponieważ podkreśla wartość współpracy i dialogu międzynarodowego. Jego idea, zainicjowana przez władze samorządowe Gorzowa Wielkopolskiego i mieszkańców dawnego Landsberga nad Wartą wpływa na zachowanie dziedzictwa kulturowego i pamięci o historii, buduje porozumienie i wzajemny szacunek między narodami.

Wspólna historia – niezwykle ważny element tożsamości Miasta, ale też wspólna przyszłość, oparta na współpracy i porozumieniu, to wartości, które od trzech dekad celebruje się 30. stycznia w Gorzowie Wielkopolskim

Obchody Dnia Pamięci i Pojednania rozpoczynane są od symbolicznego, wspólnego złożenia kwiatów przez delegacje polskie i niemieckie przy kamieniu pamiątkowym w parku Kopernika, na cmentarzu wojennym oraz przy ossarium na cmentarzu komunalnym. Następnie, w południe władze miasta, zaproszeni goście i mieszkańcy Gorzowa spotykają się na placu Grunwaldzkim, gdzie o godzinie 12:00 zgromadzeni uderzą w Dzwon Pokoju – symbol pojednania między dawnymi a obecnymi mieszkańcami Miasta.

Minione 30 lat, oprócz cyklicznie powtarzanych oficjalnych uroczystości to również szereg wydarzeń kulturalnych, nawiązujących tematycznie do wzajemnego przenikania historii polskiej i niemieckiej.

Program obchodów – 30 stycznia 2025 r.:

godz.10:30 złożenie kwiatów w miejscach pamięci:

  • Lapidarium w parku Kopernika,
  • Cmentarz wojenny,
  • Ossarium na cmentarzu komunalnym przy ul. Żwirowej;

godz. 12:00 główny punkt obchodów Dnia Pamięci i Pojednania, uderzenie w Dzwon Pokoju, otwarcie wystawy plenerowej Szlakiem Wspomnień – XXX Dzień Pamięci i Pojednania – plac Grunwaldzki;

godz.18:00 Ponad podziałami – koncert symfoniczny –  Centrum Edukacji Artystycznej – Filharmonia Gorzowska, ul. Dziewięciu Muz 9.

Jubileusz 30 lat obchodów Dnia Pamięci i Pojednania został dofinansowany w ramach projektu pn. Szlakiem Wspomnień – XXX Dzień Pamięci i Pojednania, dofinansowanego w ramach Funduszu Małych Projektów (FMP) w Euroregionie PRO EUROPA VIADRINA w ramach Programu Współpracy INTERREG VI A Brandenburgia – Polska 2021-2027. Beneficjentem projektu jest Jazz Club „Pod Filarami” w Gorzowie Wielkopolskim, partner – Miasto Frankfurt nad Odrą.

Wydział Kultury

UM Gorzowa Wlkp.

 

70 total views, 1 views today

DZIEŃ PAMIĘCI I POJEDNANIA. REFLEKSJE HENRYKA MACIEJA WOŹNIAKA

Dzień Pamięci i Pojednania – garść refleksji.                                                                            

29 stycznia 1995 roku, w Gorzowie wydarzyło się coś co było zaskoczeniem dla ogółu,  a dla nielicznych było czymś naturalnym, czymś co winno zdarzyć się już wcześniej.  W białym kościółku, u kapucynów na nabożeństwie ekumenicznym spotkali się przedstawiciele władz Gorzowa i dawnych mieszkańców Landsberga, by wspólnie wyrazić pamięć o tym co wydarzyło się w Landsbergu 30 stycznia 1945 r. W tym dniu oddziały Armii Czerwonej zajęły Landsberg, co było początkiem wielu tragicznych wydarzeń i było też końcem niemieckiej historii miasta. Dwa miesiące później nastał nowy czas w historii miasta. Już polskiego Gorzowa, wraz z przejęciem miasta w dniu 28 marca 1945 r. przez wągrowieckich osadników, pionierów polskości. Przez wszystkie następne lata pamięć o 30 stycznia 1945 r. była miejscowym świętem obchodzonym jako dzień wyzwolenia Gorzowa.

Polacy i Niemcy, zgromadzeni w dawnym kościele zgody, przy ołtarzu podali sobie ręce w geście pojednania. Prezydent Gorzowa wygłosił pamiętne słowa „Wolą naszą jest, by odtąd rocznica 30 stycznia obchodzona była jako dzień pamięci i pojednania”. Oznaczały one, że zachowujemy  pamięć o tragedii tamtych dni, szanujemy pamięć ofiar, lecz chcemy podążać nową drogą, drogą pojednania, która wymaga wyzbycia się żądzy rewanżu. Drogą, która przez pojednanie prowadzi do uznania trwałości historycznych faktów jakie wydarzyły się w 1945 r. W ten sposób, zwyczajową akademię zbowidowską, zastąpiło nabożeństwo ekumeniczne oraz wspólne przez Polaków i Niemców złożenie wieńców na cmentarzu wojennym przy ul. Walczaka oraz pod pomnikiem upamiętniającym landsberżan w parku Kopernika; przy których warty zaciągnęli żołnierze WP i harcerze.

Dzisiaj, po 30 latach, pragnę wyrazić głęboką satysfakcję, że wówczas, my gorzowianie i landsberżanie potrafiliśmy zdobyć się na tak piękny gest, który był świadectwem naszego człowieczeństwa oraz przejawem dalekowzroczności. Dzisiaj, chcę wyrazić wdzięczność osobom, którym bardzo wiele zawdzięczamy. Tymi wyjątkowymi osobami są: Zdzisław Linkowski i śp. Barbara Greczner. Od obojga, już od pierwszych dni swej prezydentury, czerpałem wiedzę o gorzowsko-landsberskich relacjach. O tym, że wspólnocie landsberskiej liderują dwie osoby godne szacunku i zaufania: Ursula Hasse-Dresing i Christa Greuling, których niestety dzisiaj już nie ma wśród nas. O tym, że landsberskie Bundesarbeitsgemainschaft ma niekoniecznie twarz ziomkostw spod znaku Herberta Hupki i Herberta Czaji. Wreszcie o tym, że jest z kim rozmawiać, że jest z kim budować nową lepszą przyszłość, zupełnie inną niż przeszłość, której nie da się zapomnieć, ale którą trzeba pokonać wzajemnym zrozumieniem i pojednaniem.

Po upadku żelaznej kurtyny Polska, żeby znów nie znaleźć się w „przeciągu historii”, potrzebowała strategicznego bezpieczeństwa. To była główna inspiracja mojego w tamten czas działania, oczywiście w wymiarze, na jaki mogłem mieć wpływ- lokalnym, gorzowskim. Podobnie zresztą jak i mojego zaangażowania, od początku lat 90-tych na rzecz utworzenia euroregionu. Wszystko to, zgodnie z zasadą – myśl globalnie działaj lokalnie! Dzięki temu, Gorzów mógł wspierać pozytywne przemiany geopolityczne i zarazem tworzyć wizję przyszłości miasta, czerpiąc motywację z wielkiego patriotyzmu gorzowskich Pionierów oraz wielowiekowej spuścizny kulturowej landsberżan…

To co było nowatorskie w 1995 r., co budziło niezrozumienie, a nawet odrzucenie niektórych środowisk, stawało się z każdym rokiem coraz bardziej dla wszystkich akceptowalne, stawało się normalne. Przez kolejne lata trwał długi proces burzenia murów i budowania mostów między tymi, których w 1945 r. dzieliło wszystko!

Na wymierne, geopolityczne i dla Polski bezcenne owoce pojednania, trzeba było jeszcze długo czekać. Aż wreszcie stało się; i Europa w 2004 r., dojrzała do tego by uznać, że możemy, my Polacy i Niemcy żyć razem w rodzinie wolnych narodów zjednoczonej Europy. Aż Europa dojrzała do tego, że Niemcy i Polacy nie stanowią zagrożenia dla  pokoju w Europie, i w 2007 r. można było zdjąć szlabany na granicy wzdłuż Odry i Nysy Łużyckiej, tak jak to zrobiono już w 1985 roku w Schengen, w zachodniej Europie.

Tak oto, to co w 1995 roku szokowało rodziców, nie mówiąc o dziadkach dzisiejszych 30-dziestolatków, dla nich dzisiaj jest już czymś oczywistym, jest codzienną normą. Dobrze jednak wiemy, że zawsze znajdą się tacy, którzy będą kwestionować pojednanie, dlatego tak ważna jest pamięć tamtych dni, która jest i przestrogą i zobowiązaniem. A przyszłość? Przyszłość jest w rękach młodego pokolenia Polaków i Niemców, to już ich wspólna odpowiedzialność za przyszłość wspólnego europejskiego domu, bo przecież nic nie jest dane raz na zawsze!

Gorzów, styczeń 2025 r.                                            Henryk Maciej Woźniak

 

 

159 total views, 2 views today

NIEDZIELA SŁOWA BOŻEGO I ŚWIECKA AKCJA CHARYTATYWNA

TRZE KRUntitledUntitledddUntitledd

Po raz szósty Kościół obchodzi Niedzielę Słowa Bożego, ustanowioną przez  Franciszka po to, by – “w Ludzie Bożym wzrosła religijna i bliska znajomość Pisma Świętego”.

Dziś kapłani przypominają aby odkurzyć Biblię i zacząć ją czytać jeśli zrobiliśmy przerwę. Kolejną wskazówką jest to, aby spróbować odebrać Słowo Boże w taki  sposób, że jest   napisane właśnie dla mnie. – Spróbujmy to zobaczyć, że jest Ono napisane dla nas indywidualnie – powiedział jeden z gorzowskich duchownych.

A oto między innymi dzisiejsze czytanie liturgiczne: Czytanie Prawa Bożego. Czytanie z Księgi Nehemiasza: „Ten dzień jest poświęcony Panu, Bogu waszemu. Nie bądźcie smutni i nie płaczcie!” Cały lud bowiem płakał, gdy usłyszał te słowa Prawa. I rzekł im Nehemiasz: „Idźcie, spożywajcie potrawy świąteczne i pijcie słodkie napoje, poślijcie też porcje temu, który nic gotowego nie ma: albowiem poświęcony jest ten dzień Bogu naszemu. A nie bądźcie przygnębieni, gdyż radość w Panu jest waszą ostoją”.

Jak każdego roku, tak i obecnie już po raz 33. również obok świątyń odbywają się zbiórki pieniędzy na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, która ma wesprzeć szpitalne oddziały onkologii i hematologii dziecięcej.

Nowością nie jest to, iż przy okazji zbiórek pojawiają się zwolennicy i przeciwnicy tej akcji,  która odbywa się od kilkudziesięciu lat i mierzyła się z wieloma oskarżeniami, przetrwała rządy prawicy, lewicy, centrum, potem znowu prawicy itd. Jednak żadna opcja polityczna nie zahamowała tego ruchu społecznego i nie udowodniła mu nieprawidłowości.

Dziś wolontariusze tej akcji stoją w różnych miejscach miasta. A ludzie, którzy czują potrzebę wsparcia, wrzucają pieniądze do oznakowanych puszek.

Jeden z księży powiedział kiedyś: „Ważne, że coraz więcej Polaków angażuje się w działalność charytatywną, a to jaką akcję, czy którą  organizację ktoś decyduje się wspierać, zależy od jego indywidualnego wyboru”.

W Gorzowie Wielkopolskim wśród wolontariuszy są małe dzieci i całkiem dorosłe osoby. Swoje zaangażowanie pokazał na zdjęciu między innymi Andrzej Jakubaszek, przedstawiciel gorzowskiej Rady Seniorów.

 

247 total views, 1 views today

WILLA WŚRÓD RÓŻ. SALON FELIKSA NOWOWIEJSKIEGO

 20250120_17113720250120_16533120250120_17111120250120_171321IMG_4604IMG_4596IMG_4605IMG_4565

 Pokolenia Polaków znają muzykę Feliksa Nowowiejskiego, którą skomponował do „Roty” autorstwa Marii Konopnickiej. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku „Rota” kandydowała do miana hymnu państwowego.

Niedawno minęło 100 lat od momentu napisania przez Nowowiejskiego opery „Legenda Bałtyku”. Dzieło powstało z okazji  odzyskania przez Polskę części wybrzeża Bałtyku w 1919 roku. Libretto opowiada o miłości dziewczyny Bogny i młodego rybaka Domana.

Bogna, to także imię wnuczki Feliksa Nowowiejskiego, która mieszka w Poznaniu w „Willi Wśród Róż” w budynku, w którym żył kiedyś Kompozytor. W tym domu mieszkali także Jan i Janina, rodzice Bogny, która tak jak tata i dziadek jest muzykiem. Jest absolwentką wrocławskiej Akademii Muzycznej w klasie organów prof. Andrzeja Chorosińskiego. Studiowała klawesyn oraz muzykologię. Jest autorką książki dla dzieci „Siedem dni w Willi wśród róż“. Jest Mamą Janka, Leona, Jagny i Stasia.

„Willa Wśród Róż” znajduje się przy al. Wielkopolskiej 11, stąd kilkanaście minut pieszo można dojść do ulicy Feliksa Nowowiejskiego, która łączy się z poznańskim  Starym Miastem. „Willa Wśród Róż” – taką nazwę temu miejscu nadał Kazimierz, brat Feliksa, który był pianistą i pasjonatem ogrodnictwa i hodowli róż.

Parter Willi pełni funkcję muzeum Feliksa Nowowiejskiego. Tu także jest szkoła muzyczna, której dyrektorem artystycznym i administracyjnym jest Bogna Nowowiejska- Bielawska.

Przy okazji naszego spotkania Bogna zdradziła kilka szczegółów z życia Kompozytora. Feliks  uczył się w szkole muzycznej w Świętej Lipce i grał na wielu instrumentach. Głównym instrumentem były organy, to na nich improwizował grając dla pątników odwiedzających Świętą Lipkę, jednak na świadectwie z gry na organach ma ocenę dostateczną – powiedziała Bogna, tłumacząc, że w tej szkole był bardzo wysoki poziom.

Na stronie Muzeum Historii Polski można przeczytać opracowanie ks. Jana Obłąka, który przytoczył słowa samego Feliksa Nowowiejskiego, a jest tam napisane: „Mając lat 9 uczęszczałem do Szkoły Muzycznej w Świętolipkach na Mazurach; tam za pobieranie nauki my chłopcy musieliśmy codziennie w kościele śpiewać i grać w orkiestrze. Prócz skrzypiec i waltorni, przypadało mi objąć organy. Z braku nut zmuszony byłem „grać z głowy”, czyli improwizować. Przez siedem lat nabrałem wielkiej wprawy, tak iż niejednokrotnie mnie podziwiano. Jednak nie była to improwizacja w całym słowa tego znaczeniu, bowiem nie miała ścisłej łączności z formą”.

Po ukończeniu szkoły w Świętej Lipce zamieszkał w Olsztynie, tam grał w orkiestrze garnizonowej na wiolonczeli i waltorni, a w katedrze św. Jakuba na organach. Potem wyjechał na pół roku do  Ratyzbony, następnie do Berlina gdzie studiował kompozycję w klasie Maxa Brucha, tam został wyróżniony jako najlepszy student kompozycji.

W 1902 roku otrzymał Nagrodę im. Giacomo Meyerbeera, zwaną Rzymską, którą przeznaczył na podróż artystyczną po Europie. W 1909 roku zamieszkał w Krakowie i pełnił  funkcję dyrektora artystycznego Towarzystwa Muzycznego, tam też dyrygował orkiestrą symfoniczną, chórami, był organistą-wirtuozem i profesorem w konserwatorium.

W Krakowie – wyznała Bogna – dziadek poznał jej babcię Elżbietę, która była wtedy studentką fortepianu. Feliks mieszkał przy ulicy Floriańskiej 20 i tam powstała muzyka do „Roty” autorstwa Marii Konopnickiej.

Także w Krakowie grał w kościele u salezjanów na Dębnikach i tam poznał Karola Wojtyłę, który wtedy służył do mszy.  Po wielu latach gdy rodzice Bogny byli na audiencji u Jana Pawła II, na pytanie czy papież pamięta tamten czas, Jan Paweł II odpowiedział: – tak ale ja byłem skromnym klerykiem a on był wielkim mistrzem.

Feliks Nowowiejski zmarł 18 stycznia 1946 roku i został pochowany na Skałce Poznańskiej w Krypcie Zasłużonych Kościoła św. Wojciecha.

Za największe dzieło kompozytora uważane jest oratorium „Quo Vadis”, do powstania którego, inspiracją była powieść Henryka Sienkiewicza o tym samym tytule i jego podróż do Rzymu w 1903 roku.

Oprowadzając po komnatach Willi,  Bogna pokazała pokój w kolorze bzu, gdzie stoi biurko,  przy którym Feliks komponował, spoglądając przez okno na rosnące w ogrodzie bzy.

Kiedyś podczas pobytu w Barczewie, w miejscowości, w której urodził się Feliks Nowowiejski, Bogna dowiedziała się o legendzie, według której – w bzach mieszkają duchy odpowiedzialne za natchnienia. I to wyjaśniło doniosłą rolę bzów w życiu twórczym dziadka – artysty, który miał także zamiłowanie do kolekcjonowania Aniołów. Dwie niebiańskie istoty ze złotymi skrzydłami są w herbie Barczewa i on miał do nich sentyment – powiedziała Bogna, przypominając, że w Barczewie są także przyznawane nagrody kulturalne w postaci Aniołów.

Jeden z pokoi to pokój Anielski, wypełniony, obrazkami i figurkami Aniołów. Wszędzie są książki a przede wszystkim nuty. Wśród wielu pamiątek są rękopisy kompozycji, jest też batuta dyrygencka. Dziesięć lat po odzyskaniu niepodległości odbył się wielki koncert, podczas którego Nowowiejski dyrygował 20-tysięcznym chórem, który wykonał jego Psalm 136 Jeruzalem – Ojczyzna.

W jednej z komnat przy suficie wisi stylowa lampa autorstwa Jozefa Mehoffera – malarza, projektanta witraży,  scenografii teatralnej, plakatów, wystroju wnętrz i mebli. W każdym pokoju stoi fortepian albo pianino.

Wspomnieniom o Kompozytorze, Gospodarzu tego domu przysłuchiwała się także suczka Milka.

W tym roku latem w Willi Wśród Róż będzie można uczestniczyć w koncertach organizowanych przez Towarzystwo im. Feliksa Nowowiejskiego, przy współpracy z Poznańskim  Zarządem Zieleni Miejskiej w ramach projektu Ekologia ze sztuką.  Będą to koncerty plenerowe „Muzyka Natury” – Wspólna harmonia sztuki i zieleni.

– Celem projektu jest stworzenie  miejsca, które nie tylko celebruje twórczość Nowowiejskiego, ale również wzmacnia świadomość ekologiczną i promuje ideę Miasta Ogrodu. To przestrzeń, w której będziemy mogli doświadczyć harmonii dźwięków i natury w najbardziej inspirujący sposób. Projekt ma na celu połączenie artystycznych tradycji z nowoczesnym podejściem do ochrony przyrody, rozwijając świadomość ekologiczną przez pryzmat muzyki i sztuk. Będzie inspiracją do wspólnego odkrywania piękna przyrody i muzyk  „Willa Wśród Róż. Salon Feliksa Nowowiejskiego” – można przeczytać na stronie Zarządu Zieleni Miejskiej.

Wanda Milewska

Foto Grzegorz Milewski

 

233 total views, 1 views today