Wspomnienie Ewy Rutkowskiej o Romanie Kaszczyc
Na Niebieskie Połoniny w końcu maja br. odeszła Romana Kaszczyc. Od lat zwana barlinecką Romą. Malarka, poetka, pisarka, animatorka życia kulturalnego, szczególnie ulubionego teatru. Ceramiczka i dzienikarka. Po ukończeniu studiów na PWSSP we Wrocławiu, zamieszkała na stałe w Barlinku. Tu została zatrudniona w Zakładach Urządzeń Okrętowych, ale dużo czasu poświęcała dzieciom.
W Barlineckim Ośrodku Kultury (wtedy „Panorama”) utworzyła Sekcję Plastyki, gdzie powstawały niespotykane „ciamarajdy”. Barlinek szczycił się także niepowtarzalnym wystrojem. W bardzo wielu miejscach stały różne duszki, duchy i wszelakie ciamarajdy, autorstwa Romany Kaszczyc oraz jej wychowanków. Czasem komuś się to nie podobało, więc może rzucał kamieniami, jak do celu…. . Ja Romanę Kaszczyc pamiętam od jej początków pracy w Barlinku. Pracowałam wtedy w Powiatowym Domu Kultury w Myśliborzu, Barlinek znajdował się w obrębie powiatu. Romana była naszym „naczelnym” wykonawcą wszelkiego rodzaju dekoracji okolicznościowych na różne uroczystości. A ja jej dzielnie w tym pomagałam. Wdrapywałam się na drabinę, zamalowywałam coś tam, czy przybijałam. Cieszyłam się jej życzliwością i przyjaźnią. Bo Romana miała w sobie ogromną życzliwość do ludzi. Cieszyła się życiem. Nie pamiętam, aby jej coś jakoś szczególnie przeszkadzało.
Kiedyś w Myśliborzu było kino, Romana należała do Rady Artystycznej tego kina i wykonywała wszelkiego rodzaju prace związane z popularyzacją filmów. Zajmowała się oprawą plastyczną spotkań i pokazów. Od zarania dziejów istnieje w Barlinku Teatr Poezji „Wiatrak”, także oczko w głowie Romany. Zajmowała się wszystkim, co składało się na spektakl od strony wizualnej. Być może także pisała teksty. Bo Romana Kaszczyc także pisała. Pierwsza jej książka to „Dziennik liryczny”, zawierający krótkie teksty, jakby „codziennik”. Dużym zainteresowaniem cieszyła się jej pierwsza kolorowa książka „Duchy z puszczy rodem” , z tajemniczymi, bardzo kolorowymi własnymi rysunkami.
Swoje opowieści opierała o stare, istniejące legendy. Pisała też inne książki, np. „Przelewickie opowieści”, czy monografię barlineckiego chóru „Halka”. I wiele innych.
Gdy zaczęłam pracować w WDK w Gorzowie, zapraszałam Romanę w skład jurorów Przeglądu ARA w dziedzinie teatru , a z okazji którejś edycji Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego w pięknych pomieszczeniach na parterze willi Paukscha, w którym mieścił się WDK, zorganizowałam wystawę jej ceramiki. Bywałam czasem u Niej w pracowni w domu kultury (teraz BOK) i w jej mieszkaniu. Czasem wiązało się to z odbiorem jakiejś pracy- nagrody w konkursie (np. SMAK). Czasem dostawałam od Niej coś prywatnie. Bywałam na jej wystawach i na otwarciu Galerii Jej Imienia.
Romana Kaszczyc, chyba jako jedna z pierwszych otrzymała „Order Uśmiechu”. Odznaczona została także medalem „Gloria Artis”. Na pewno tych wyróżnień i odznaczeń otrzymała więcej.
Ostatnio, zmagała się z trudami życia. Żal mi okrutnie, że już Jej nie ma wśród nas. Bo „życie choćby długie, zawsze będzie krótkie…” (W.Szymborska).
Ewa Rutkowska
1,996 total views, 2 views today