Andrzej GORDON – malarz, który ukrzyżował kobietę
Wernisaż wystawy. Miejski Ośrodek Sztuki/ BWA w Gorzowie
26 lutego 2022
Kurator: Gustaw Nawrocki
Nie znałam tego Artysty/ legendy. O którym pamięć w naszym mieście jest ciągle żywa. Przez lata gdzieś, w jakimś kontekście przewijało się to nazwisko, choć od lat już go nie było… Pod koniec jego życia, gdy ja tu pracę zaczynałam, Andrzej Gordon był już znanym w Gorzowie (i nie tylko) artystą.
Nie pamiętam z jakiego powodu, ale mam w swoich annałach pamiątek, niewielką kopię jego jednej z prac, zatytułowaną „Postać”, a wykorzystaną kiedyś jako zaproszenie.
Andrzej Gordon urodził się 15 grudnia 1945 w Bydgoszczy. W latach 59-64 uczęszczał do tamtejszego Liceum Sztuk Plastycznych. W roku 1964 rozpoczął studia na Wydziale Malarstwa, Grafiki i Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, które z wyróżnieniem ukończył w 1970 roku. Był stypendystą Ministerstwa Kultury i Sztuki. Po studiach osiedlił się w Gorzowie, gdzie żył i tworzył do śmierci w roku 1992. Andrzej Gordon w latach 70. i 80. był najaktywniejszym twórcą w środowisku gorzowskich plastyków. Oprócz malarstwa sztalugowego zajmował się grafiką, projektował exlibrysy, plakaty, programy teatralne. Wykonywał też ilustracje do wielu wydawnictw regionalnych. Brał udział w 27 wystawach indywidualnych i bardzo wielu wystawach zbiorowych. Andrzej Gordon pozostawił po sobie ponad tysiąc obrazów olejnych, rysunków, pasteli i grafik, które znajdują się w zbiorach muzealnych i kolekcjach prywatnych w kraju i za granicą.
Gabriela Balcerzak w okolicznościowej informacji opracowanej na wystawę, o Andrzeju Gordonie pisze m.in. tak: „Jest on moim zdaniem najznaczniejszym malarzem, jakim może chwalić się Gorzów. Artysta związany z naszym miastem był ponad 20 lat. Jego prace obecne są w domach wielu mieszkańców…”. Dalej, także w tej informacji przywołuje opinię z wiersza Kazimierza Furmana „Żółcienie, brązy, czerwienie”, którą poeta napisał tuż po śmierci malarza, ukazując temperaturę pełnej emocji twórczości malarskiej A. Gordona. A co tę emocję tworzy? Po pierwsze – pasja. Jej przejaw to zdecydowanie prowadzona kreska w rysunkach, gwałtownie zamaszysty ruch pędzla w malarstwie. I wspomniane kolory… Innym obliczem tych prac, to niestety odczucie samotności i niepewności. Jakieś wycofanie i nieśmiałość”. I dalej G. Balcerzakowa pisze: „Ilekroć zdarzało mi się stawać wobec obrazów Andrzeja, często myślałam o ucieczce z miejsca, w którym jestem, bo widok sprawiał ból…” . Tytuł wystawy „Gordon – malarz, który ukrzyżował kobietę”, o którym myślę dziś, nie znając konkretnych wyborów kuratorskich, prowadzi z jednej strony do św. Wilgefortis i całej tradycji związanej z kultem albo w stronę pasji, będącej udziałem Człowieka, więc i kobiety i mężczyzny; do sensualnego doświadczenia wszystkich jej odmian; zarówno męki i cierpienia jak porywów żywiołowej namiętności. Dlaczego i po co ta malowana udręka?, co nam artysta komunikuje, albo co pragnie w nas wyzwolić…? Może zresztą kieruje te próby sam do siebie?… Czemu służy z uporem powtarzana pośpieszna fragmentaryczność…?
Obrazy Andrzeja Gordona nie przemijają, choć minął ich czas. Zarówno tekst, jak obraz, z biegiem lat obrasta w nowe znaczenia, tym samym powiększa się jego wieloznaczność i otwartość na interpretacje”. A Kurator wystawy Gustaw Nawrocki podkreślił m.in. że są to obrazy, które wzbudzają ogromną zadumę, refleksję, ale i nadzieję. Tymi obrazami zaakcentowana jest odmienność tego artysty.
Wystawa czynna będzie do 3 kwietnia br.
Ewa Rutkowska
817 total views, 1 views today