Spotkania z czytelnikami są naprawdę budujące. Pomyślałam sobie, że choćby dla tych spotkań warto pisać. W klubie Kamienica Artystyczna Lamus, który kiedyś nazywał się Klubem Myśli Twórczej jest twórczy nastrój, szkoda tylko, że dwa pianina klubowe stoją na zapleczu. Jedno stare, rozstrojone, drugie trochę nowsze ale każde z nich ma artystyczną duszę . Mam nadzieję, że wkrótce wyjdą z ukrycia.
Moje kolejne spotkanie, które odbyło się w tym klubie 18 kwietnia 2013 r, oficjalnie otworzył dyr. Zbigniew Sejwa a prowadziła je Renata Ochwat, kiedyś dziennikarka Gazety Wyborczej i Gazety Lubuskiej teraz Echa Gorzowa. Na tym spotkaniu usłyszałam od swojej byłej Pani Profesor języka polskiego Anny Makowskiej – Cieleń, że bardzo się cieszy gdy dowiaduje się o twórczych działaniach swoich uczniów. Jednak, jej stwierdzenie, że uczeń przerósł nauczyciela po ludzku ujmując „zwaliło mnie z nóg” . Oczywiście nie zgadzam się z tym twierdzeniem, Pani Profesor ma stopień doktora, jest współautorką publikacji, a nade wszystko mistrzynią języka polskiego.
Po oficjalnej części spotkania pewna pani powiedziała mi, że przybyła z Radomia do Gorzowa kilka lat temu i zamieszkała w Chwalęcicach. Wyznała, że po raz pierwszy uczestniczy w autorskim spotkaniu i jest pod dużym wrażeniem. Poczuła się jak w rodzinnych stronach w towarzystwie najbliższych osób. A sprawiła to atmosfera klubu i wspomnienia zawarte w prezentowanej książce. Szczególną uwagę zwróciła na zadawane pytania przez Panią Profesor. Było w nich dużo mądrości a piękna polszczyzna stała się balsamem dla uszu. Uwielbiam słuchać ludzi, którzy pięknie mówią po polsku – powiedziała, wyznając, że rozumie, iż pytania powinny być krótkie, jednak w tym przypadku było to bardzo wartościowe.
Pani Maria Krzyżanowska, działaczka społeczna uczyniła piękny gest przynosząc mi książkę pt. „Wędrowne maki” o podobnej tematyce do „Życia w kancelarii”. Ponieważ Pani Maria jest bardzo zasadnicza od razu stanowczym głosem powiedziała: „pożyczam ją pani na miesiąc. Ok., już czytam! Pani Maria przez wiele lat organizowała wyjazdy z Gorzowa Wlkp. do opery poznańskiej. Trzeba było się natychmiast zapisać, bo po kilku godzinach już miejsc w autobusie nie było. Pani Maria za każdym razem informowała telefonicznie o wyjeździe. „Dzień dobry pani Wando. Maria Krzyżanowska. Wyjazd dnia tego i tego, godzina 9.00. Spotkanie przy Pomniku Mickiewicza” Do widzenia”. Nie było dalszej dyskusji bo słuchawka telefoniczna już została odłożona. Wtedy był krótki czas na przemyślenie i zgranie terminu. Oddzwaniało się do Pani Marii: jadę, lub jedziemy z mężem. Załatwione, do spotkania w autobusie! Nasza znajomość rozpoczęła się od momentu powstania Radia „Gorzów”. Pani Maria często „bywała na naszej radiowej antenie”. Były to lata 90-te i początki lat dwutysięcznych.Teraz w Gorzowie jest filharmonia, ale Pani Maria chyba miałaby jeszcze energię, żeby wrócić do poprzednich działań kulturalnych. Gorzowski dziennikarz sportowy Mirosław Wieczorkiewicz obiecał mi, że przeszuka swoje archiwa fotograficzne i podeśle mi zdjęcia z pobytu Lecha Wałęsy w Gorzowie. Właśnie pracuję nad poszerzeniem publikacji „Prześladowałam Lecha Wałęsę i nie żałuję”, oby tylko je znalazł. Takie spotkania naprawdę są potrzebne, znowu to potwierdzam. Dziennikarka Krystyna Kamińska przedstawiła zasady wstępowania do Związku Literatów, ponieważ było pytanie czy myślę o wstąpieniu do takiej organizacji. Trzeba być autorem co najmniej dwóch książek literackich lub trzech tomików poezji. Moje książki są dokumentami, to nie jest beletrystyka, odpowiedź jest jasna. Pan Czesław, charakterystyczna gorzowska postać. Siwe włosy związane w kitkę i spięte w kucyka. Białe wąsy i broda. Na ramieniu torba na długim pasku. W rękach kule. Gdy tańczy, kule idą na bok. A tancerzem podobno jest przednim, nawet prasa pisała o dancerze, który systematyczne „wywija” w Domu Kultury „Małyszyn”. Pan Czesław był na wszystkich moich spotkaniach w klubie i bibliotekach. Pani Łucja Marczak autorka książki o Kresach Wschodnich przyszła z kijkami nordick walking, obiecała swoją kolejną książkę, ale uzależnia jej ukazanie się od sprawnej współpracy z Panią prof. Anną Makowską Cieleń. Dziękuję wszystkim, którzy chcieli poświęcić czas na spotkanie ze mną. Otrzymałam maile, w których kilka osób usprawiedliwiało swoją nieobecność, a o spotkaniu prawdopodobnie dowiedzieli się z prasy, tym bardziej jest to miłe.
2,104 total views, 1 views today