Krzysztof Grygiel – Absolwent Uniwersytetu Szczecińskiego i Uniwersytetu Zielonogórskiego na wydziale filologii polskiej oraz Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu na wydziale fotografii. Autor kilku wystaw indywidualnych oraz uczestnik kilkunastu pokazów zbiorowych w kraju i za granicą. Obecnie nauczyciel przedmiotów zawodowych na kierunku technik fotografii i multimediów oraz prowadzący warsztaty fotograficzne w Miejskim Centrum Kultury w Gorzowie Wielkopolskim.
Fot. KG
Wanda Milewska: W 2012 roku został pan zwycięzcą konkursu fotograficznego Canon EOS Adventure, na który nadesłano około 83 tys. zdjęć. Czy wysłał pan jedno zdjęcie czy kilka?
Krzysztof Grygiel: Uczestnicy mogli zgłosić po jednej pracy w sześciu kategoriach: Nauka patrzenia, Zbliżenie, Używając otoczenia, Światło i krajobrazy, Moment w ruchu i Wyróżnienie obiektu. Wysłałem zdjęcia do trzech z nich. W każdej wyłaniany był jeden zwycięzca. Mnie wyróżniono w kategorii Nauka patrzenia. Spośród tych sześciu najlepszych fotografii wybrano tylko jedno zdjęcie – mojego autorstwa. Dzięki temu uzyskałem tytuł laureata i zdobyłem fantastyczne nagrody.
WM: Jaka jest historia zwycięskiej fotografii?
KG: Pewnego zimowego poranka wybrałem się w plener nad Wartę w okolicach podgorzowskiego Czechowa. Fotografowałem rozległe zamglone krajobrazy, roślinne detale pokryte szronem. Ale najważniejsze, jak się później okazało, zdjęcie zrobiłem, kierując aparat na przeciwległy brzeg rzeki. Jej poziom był wówczas niespotykanie wysoki i pnie drzew rosnących zwykle przy brzegu zanurzone były w wodzie, łącząc się ze swoimi odbiciami. Dostrzegłem w tym obrazie rytm i symetrię, które tworzyły doskonałą harmonię.
WM: Proszę opowiedzieć o nagrodzie, była to nagroda rzeczowa ale również wyjazdowa.
KG: Za zwycięstwo w jednej z kategorii otrzymałem obiektyw. Jako laureat wygrałem profesjonalny aparat fotograficzny z kolejnym obiektywem. Ten sprzęt bardzo mnie ucieszył i do dzisiaj mi służy. Jednak główną przyczyną wzięcia przeze mnie udziału w konkursie była nagroda, której nie da się przeliczyć na żadne pieniądze (choć jej wartość również w tym aspekcie była ogromna) – czternastodniowa podróż do Afryki dla dwóch osób. Mogłem uczestniczyć w tygodniowym safari fotograficznym na terenie Parku Narodowego Masai Mara w Kenii. Już samo obcowanie z dziką przyrodą, obserwacja pięknych i groźnych zwierząt, możliwość fotografowania egzotycznej fauny i flory stanowiły wymarzoną nagrodę. Jednak wyjątkowego smaku dodawał fakt, że naszymi gospodarzami oraz przewodnikami byli Jonathan i Angela Scott. Są autorami wielu publikacji poświęconych afrykańskiej przyrodzie, a także filmów przyrodniczych, m.in. serii Dziennik z życia wielkich kotów realizowanej dla BBC. Znałem te filmy bardzo dobrze. Nie przypuszczałem, że kiedyś będę siedział od świtu do zachodu słońca w samochodzie Jonathana, słuchając jego opowieści o podziwianych właśnie zwierzętach. Po tych ekscytujących przeżyciach polecieliśmy na Zanzibar, by tam w luksusowym ośrodku, na pięknych białych plażach, pod palmami konsumować pozostałą część nagrody.
WM: Jest pan nauczycielem, dziś podobno nie jest łatwo nim być. Pasjonaci umieją zarażać innych swoimi zainteresowaniami, czym pan fascynuje swoich uczniów?
KG: Uczę młodzież na kierunku technik fotografii i multimediów w Zespole Szkół Odzieżowych w Gorzowie Wielkopolskim. Głównym założeniem tego profilu jest nauczenie technicznych aspektów pracy fotografa. Co sumiennie czynię. Lecz staram się także pokazać, że fotografia to nie tylko narzędzie, nie tylko sposób na zarabianie, ale to możliwość wyrażenia siebie, zademonstrowania swojej odrębności, przekazania czegoś ważnego, wartościowego. Próbuję wspierać uczniów w ich rozwoju, wzmacniać, co w nich dobre. I niezmiernie mnie cieszy, gdy widzę tego efekty w postaci wygranych konkursów, udziału w wystawach, podejmowania pracy zarobkowej jeszcze podczas nauki. Szczególnie dumny jestem z wychowanki, która kontynuuje naukę fotografii na studiach.
WM: Szkoła to nie jedyne miejsce gdzie się pan spełnia. Prowadzi pan kurs fotograficzny, na czym polegają zajęcia w zróżnicowanej wiekowo grupie?
KG: Prowadzenie zajęć dla dorosłych ma zupełnie inną specyfikę. Tu każdy ma odmienne oczekiwania, różny stopień zaawansowania, inne motywacje i możliwości poświęcenia się pasji. Trzeba balansować, oferując różnorodną tematykę zajęć. Czasem ja proponuję, jakie zagadnienia będziemy poruszać, czasem proszę o sugestię uczestników. Zajęcia miewają charakter teoretyczny, ale nie stronimy od plenerów czy warsztatów fotografii studyjnej. W gorzowskim MCK pracuję z grupą mniej i bardziej zaawansowaną. Z pierwszą odkrywamy tajniki obsługi aparatu, podstawowych technik fotograficznych i kompozycji. Z drugą staramy się pogłębiać umiejętności, ale też intensywnie pracujemy nad pewnym projektem fotograficznym. Podsumowaniem działań są wspólne wystawy.
WM: Wiem, że urozmaica pan zajęcia, zapraszając ciekawe dla obiektywu osoby, które decydują się być modelami. Kto był modelem na tych warsztatach i czy taka współpraca przynosi obopólną korzyść?
KG: Nie jest to stała praktyka. Obecność gości przed naszymi obiektywami wynika z tematu, którym się zajmujemy. Jesteśmy obecnie w trakcie realizacji długoterminowego projektu poświęconemu gorzowskim sportowcom niepełnosprawnym. Praca nad nim to okazja do nauki organizacji planu zdjęciowego, przygotowania do sesji pod względem sprzętowym i mentalnym, pracy z modelem, sztuki oświetlenia planu. Jeśli zaś chodzi o osoby fotografowane, to większość pierwszy raz uczestniczyła w tego typu sesji – kilku fotografujących, wiele świateł, czasem dziwne rekwizyty, scenografia czy szalone pomysły na pozy. Niewątpliwą korzyścią, mam taką nadzieję, będzie duża liczba oglądających naszą wystawę, dzięki czemu uda nam się przybliżyć mieszkańcom Gorzowa sylwetki naszych utytułowanych sportowców niepełnosprawnych.
WM: Proszę zdradzić parę podstawowych tajników fotografowania. Czy jest pan zwolennikiem fotografii drukowanej i archiwizowania zdjęć w albumach, czy tylko w przestrzeni wirtualnej?
KG:Tajniki fotografii? Najważniejszy z nich to fotograf. Jego wrażliwość, spostrzegawczość, kreatywność. Fotografia jest w głowie. A sprzęt, techniczne sztuczki są jedynie narzędziami umożliwiającymi realizację wizji autora. Oczywiście, umiejętność wykorzystania możliwości swojego aparatu, znajomość zagadnień dotyczących kompozycji obrazu, panowania nad światłem wzbogacają paletę możliwości twórczych. Jednak nawet najlepszy pędzel i najdroższe farby nie czynią świetnego malarza.
W kwestii archiwizowania sporo się zmieniło. Wiele albumów ze zdjęciami sprzed lat zajmuje mnóstwo miejsca. Z tego powodu część znalazła swoje miejsce na strychu. Dzisiaj, kiedy podczas jednej sesji czy pleneru wykonuje się dziesiątki zdjęć, jeden wyjazd wiąże się z setkami kolejnych, trudno o drukowanie wszystkiego. Warto jednak bardziej wartościowe zdjęcia przenieść na papier. Zwłaszcza w większym formacie. Mają wówczas wyjątkową moc oddziaływania, nieporównywalną z obrazem wyświetlanym na monitorze.
WM: Czy fotografia to pana pasja czy zawód, a może jedno i drugie?
KG: Zdecydowanie pasja! Chyba inaczej to nie ma sensu. A że przy okazji przyniesie czasem parę złotych… Cóż, wartość dodana. Aczkolwiek do życia potrzebna.
WM: Kiedy pan odkrył swoje fotograficzne oko i twórczą wrażliwość?
KG: Zabawę w fotografowanie rozpocząłem w szkole średniej. Parę lat później komentarze ludzi, którzy widzieli moje zdjęcia, oraz nagrody i wyróżnienia otrzymane w konkursach uświadomiły mi, że może warto się rozwijać i bardziej zająć się fotografią. Zacząłem prowadzić warsztaty fotograficzne, związałem się z grupą fotograficzną fCzasowicze działającą przy Grodzkim Domu Kultury. Punktem zwrotnym było ukończenie studiów fotograficznych na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu.
WM: Co pan lubi fotografować ? Jaka tematyka jest panu najbliższa?
KG: Nie koncentruję się na konkretnej tematyce. Interesuje mnie bardziej obecność wyjątkowego światła, niezwykły układ linii, plam, barw. Lubię abstrakcję i geometrię.
WM: Czy notuje pan tylko fotograficznie czy także zapisuje pewne istotne zdarzenia?
KG: Na co dzień wyrażam się wyłącznie poprzez fotografie. Zdarzyło się jednak niedawno, że wziąłem udział w projekcie artystycznym poświęconym architekturze pałacowej północnej części naszego województwa. Pomysłodawcami byli Michał Zieliński i Tomasz Hołyński, a udział brało kilkunastu autorów z Polski i Niemiec. Pierwsza część realizowana była w 2020 roku i polegała na wykonywaniu zdjęć w technice mokrego kolodionu. Ale w 2022 roku kontynuowaliśmy pracę, uzupełniając zebrany materiał fotograficzny tekstami. Łączy je temat, ale forma była dowolna. Ja zaproponowałem jeden tekst prozatorski i jeden wiersz. Z tymi pracami można zapoznać się w książce Rozumienie miejsca – reakcja ciała i doznanie poetyckie.
WM: Czy bierze pan udział w konkursach? Jakie jeszcze nagrody pan otrzymał, oprócz tej, o której wspomnieliśmy na początku?
KG: Brałem udział w wielu konkursach. Zwłaszcza lokalnych, ale też ogólnopolskich. W wielu z nich byłem nagradzany i wyróżniany. Międzynarodowy był tylko jeden, ale zakończony zwycięstwem. Od dawna nie próbowałem swoich sił. Ale kto wie, może niedługo…
Fot. wm
523 total views, 1 views today