GORZOWSKIE OBCHODY JUBILEUSZU 30-LECIA HOSPICJUM ŚW. KAMILA

20230921_16104920230921_16444520230921_16564620230921_16540920230921_18443220230921_19525120230921_201954

Mszą św. w parafii Pierwszych Męczenników Polski oraz wieczorną galą w Teatrze im. Juliusza Osterwy 21 września, uczczono 30 lat działalności Hospicjum św. Kamila w Gorzowie Wielkopolskim. Gościem honorowym była s. Michaela Rak ze Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego, która przez 12 lat kierowała placówką paliatywną, a obecnie prowadzi hospicjum w Wilnie.

Od tego roku Hospicjum św. Kamila kieruje Jolanta Gintowt. Wcześniej placówką kierował Marek Lewandowski.

Eucharystii przewodniczył ordynariusz diecezji zielonogórsko – gorzowskiej bp Tadeusz Lityński. We Mszy św. uczestniczyli pracownicy, wolontariusze, rodziny chorych, kapłani i siostry zakonne, byli przedstawiciele władz miejskich i wojewódzkich, parlamentarzyści.

Do dziękczynnej modlitwy w intencji hospicjum zachęcał obecny proboszcz  kościoła Pierwszych Męczenników Polski ks. Bogusław Kaczmarek.

Kapelanem gorzowskiego hospicjum jest ks. Piotr Krysztofiak.

Wieczorem obchody kontynuowano w teatrze, galę prowadzili dyr. Jan Tomaszewicz i aktorka Beata Chorążykiewicz.

W teatrze podczas gali  bp Tadeusz Lityński przytoczył także wątek osobisty przypominając, że hospicjum kiedyś uleczyło go ze słabości wiary i podniosło jego wiarę. Jako proboszcz w gorzowskiej parafii otrzymał możliwość rozprowadzenia cebulek żonkili. Dostał tysiąc żonkili, i uważał, że takiej ilości na pewno nie da się rozprowadzić. Okazało się, że poszło to bardzo szybko. – Pomyślałem wtedy, że ta idea ma swoje przełożenie bardzo szerokie u mieszkańców Gorzowa. Dlatego pragnę zauważyć, że to mieszkańcy w swoich modlitwach i ofiarach poprzez te żonkile dają ogromne poparcie, ogromny kredyt wsparcia i wdzięczności dla hospicjum i tego dzieła miłości i miłosierdzia. I za to bardzo dziękuję, bo jesteście też tymi, którzy uczą dobrej miłości – powiedział bp diecezjalny.

Wśród osób przemawiających z okazji jubileuszu byli m.in.: wojewoda lubuski Władysław Dajczak, s. Michaela Rak, Jan Grzegorczyk – autor książki „Niebo dla akrobaty” o gorzowskim hospicjum, prezes Stowarzyszenia Pomocy Bliźniemu im. Brata Krystyna Augustyn Wiernicki i prezydent miasta Gorzowa Jacek Wójcicki, który przekazał czek finansowy na wsparcie hospicjum.

Prezes stowarzyszenia hospicjum Tadeusz Iżykowski przedstawił historię paliatywnej placówki od momentu  powołania, wspominając ludzi i najważniejsze daty w jej rozwoju, wspominając o znaczeniu terminalnej opieki holistycznej, medycznej i duchowej.

Michaela Rak wielokrotnie podkreślała, że hospicjum to życie. Natomiast wojewoda Władysław Dajczak powiedział: – Hospicjum to jest miejsce gdzie tętni miłość. Ale tu ważne są też działania organizacyjne ale jeśli nie ma symbiozy działań organizacyjnych i miłości to nie jest żadne hospicjum, to jest tylko placówka medyczna – zauważył wojewoda, zaznaczając, że dzięki tej symbiozie dzieje się coś najistotniejszego – w centrum uwagi jest człowiek i jego dobro – mówił wojewoda.

Augustyn Wiernicki –prezes Stowarzyszenia Pomocy Bliźniemu im. br. Krystyna, dziękując przede wszystkim osobom, które tworzyły dzieło hospicyjne, na czele z ks. prałatem Władysławem Pawlikiem zauważył, że prawdopodobnie 30 lat temu spotkało się w Gorzowie trzech świętych: św. Albert, św. br. Krystyn i św. Kamil. I od tamtej pory oni dobrze patronują tym organizacjom, a dzisiaj jest wyjątkowy dowód, że patronat św. Kamila jest tak owocny – stwierdził Wiernicki.

Podczas teatralnej gali wręczono odznaczenia państwowe i  lokalne. Srebrny Krzyż zasługi otrzymały Joanna Mikołajczak – pielęgniarka i Hanna Rudzińska – członek zarządu stowarzyszenia, pedagog, wolontariuszka w świetlicy „Jaskółka”. Brązowy Krzyż Zasługi otrzymały Lucyna Brzezińska – członek stowarzyszenia, od 26 lat związana z hospicjum i Małgorzata Kasperska – od 2008 r. posługuje jako wolontariuszka, służy pacjentom wspomaganiem i modlitwą.

Tytuł Honorowego członka Stowarzyszenia Hospicjum św. Kamila jako wyraz uznania za wkład w tworzenie hospicjum otrzymali: s. Michaela Rak i ks. Władysław Pawlik.

Tytuł Przyjaciel Hospicjum otrzymały 4 osoby, za wspieranie placówki nagrodzono 32 osoby i instytucje.

Galę urozmaicono koncertem „Świecie nasz” z piosenkami Marka Grechuty w wykonaniu gorzowskich aktorów przy akompaniamencie teatralnego zespołu muzycznego pod kierunkiem Marka Zalewskiego.

S. Michaela przywiozła z Wilna dla obecnej dyrektor i prezesa stowarzyszenia wizerunek Jezusa Miłosiernego. Wręczając dar zakonnica nawiązała do utworu Marka Grechuty, że – ważne są dni, których jeszcze nie znamy, a jeśli w tych dniach będzie to – Jezu ufam Tobie – to będą kolejne jubileusze, powiedziała twórczyni hospicjum na Litwie.

Gorzowskie hospicjum powołane zostało w 1993 r. przez Stowarzyszenie Hospicjum św. Kamila. Przez lata istnienia placówki z pomocy skorzystało ponad 70 tys. osób.

Skoro był jubileusz więc był także tort.

W KAI: https://kair.ekai.pl/depesza/639654/show

 

523 total views, no views today

GORZOWSKIE HOSPICJUM ŚW. KAMILA MA 30 LAT

21 września 2023 r o godz. 15 odprawiona zostanie Msza święta w intencji Hospicjum Św. Kamila, w kościele pw. Pierwszych Męczenników Polski przy ul. W. Pluty w Gorzowie Wlkp. Eucharystii przewodniczyć będzie bp Tadeusz Lityński.

Przedstawiciele hospicjum zapraszają wszystkich do wspólnej modlitwy za Hospicjum Św. Kamila, aby podziękować za 30 lat jego istnienia i zawierzyć przyszłość Bogu.

W tym samym dniu o godz. 17 w Teatrze im. Juliusza Osterwy odbędzie się gala. Będą na niej m.in. ci, którzy przez 30 lat pracowali w hospicjum. Gościem honorowym będzie s. Michaela Rak, która do 2008, przez ponad dziesięć lat, kierowała gorzowskim hospicjum.

Przez 30 lat hospicjum pomogło około 70 tys. osób – mówi T. Iżykowski. Placówka w 80. procentach finansowana jest z przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Pozostałą część budżetu pozyskuje m.in. z odpisów z podatków, dorocznej zbiórki na ulicach Gorzowa a także z wpływów ze sprzedaży cebulek żonkili w ramach akcji Pola Nadziei.

318 total views, 1 views today

FILHARMONIA GORZOWSKA ROZPOCZYNA 13. SEZON ARTYSTYCZNY

Joanna Pisarewicz Dyrektor fot. Katarzyna WojtowiczFIL55FGorz

Filharmonia Gorzowska rozpoczyna kolejny, w tym roku – trzynasty sezon artystyczny. – Nie jesteśmy przesądni, a nadchodzący sezon będzie wyjątkowy – powiedziała dyrektor Joanna Pisarewicz.

Sezon potrwa do 21 czerwca przyszłego roku, zaplanowano 46 wydarzeń artystycznych. Podczas inauguracji 22 września o godz. 19 gorzowscy filharmonicy zagrają „Symfonię Fantastyczną” Hectora Berlioza.

Symfonia ma pięć części. Przed każdą z nich będzie preludium napisane przez współczesnych polskich kompozytorów – poinformował Przemysław Fiugajski, dyrektor artystyczny placówki.

Orkiestra Filharmonii Gorzowskiej
Mikołaj Kwiatkowski / słowo
Przemysław Fiugajski / dyrygent

HECTOR BERLIOZ (1803-1869)
Symfonia fantastyczna

Preludia do Symfonii fantastycznej [prawykonania]:
JERZY KORNOWICZ / Marzenia. Namiętności
ZOFIA DOWGIAŁŁO / Bal
KATARZYNA SZWED / Wśród pól
MICHAŁ DOBRZYŃSKI / Droga na miejsce stracenia
DARIUSZ PRZYBYLSKI / Sabat czarownic

6 października zainaugurowana zostanie dziesiąta edycja Festiwalu Muzyki Współczesnej.

Gorzowska filharmonia nawiązała współpracę z Chórem Teatru Wielkiego w Poznaniu; m.in. zagra w koncercie podczas zakończenia sezonu artystycznego tego teatru, gdy zabrzmi IX Symfonia Ludwiga van Beethovena.

 Dzięki dofinansowaniu z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego melomani mogą liczyć na większą liczbę koncertów; do tej pory były dwa – trzy, teraz to będą trzy koncerty w miesiącu.

344 total views, 1 views today

FESTIWAL POETYCKI W SETNĄ ROCZNICĘ URODZIN WISŁAWY SZYMBORSKIEJ

RUSIN 1RUSIN 2RUSIN

Hop Szymborska Fest 2023

Festiwal poetycki w 100 rocznicę urodzin Noblistki

Ten rok, jest Rokiem Wisławy Szymborskiej. Fakt ten został ogłoszony przez Senat RP. I jak się dowiemy nieco później, podczas spotkania z Michałem Rusinkiem, obchody ani nie zostały zauważone, ani dofinansowane przez nasz rząd. Przykro jest nawet o tym mówić.

Gorzowskie obchody Roku odbyły się w Klubie MCK „Jedynka” 15 i 16 września wg takiego planu:

  1. 09. 2023 odbyła się projekcja filmu, „Chwilami życie bywa znośne” autorstwa Katarzyny Kolędy Zaleskiej, którego bohaterką jest Wisława Szymborska.

Wystawa mozaiki „Może być bez tytułu”, autorstwa Justyny Budzyn . Spotkanie autorskie z Małgorzatą Wątor, Bogumiłą Salomonowicz i Wiesławem Leszczyńskim. Całość prowadziła pomysłodawczyni jubileuszowego spotkania z twórczością Wisławy Szymborskiej, Beata Patrycja Klary-Stachowiak.

Ten dzień zakończył się Slamem, poetycką zabawą, prowadzoną  przez gorzowskiego poetę Marka Lobo Wojciechowskiego.

Na drugi dzień, zaplanowano spektakl teatralny oparty o wiersze Wisławy Szymborskiej „Pukam do drzwi kamienia” w wykonaniu Anny Łaniewskiej i Marcina Ciężkiego. Jest to wiersz, który był bardzo popularny na różnego rodzaju konkursach recytatorskich. Wiersz, który może mówi o … znieczulicy?

„Pukam do drzwi kamienia/ To ja, wpuść mnie/ Chcę wejść do twojego wnętrza/ Rozejrzeć się dokoła/ Nabrać ciebie jak tchu…”

Ania i Marcin trochę na poważnie, a trochę z humorem przybliżyli nam maleńki fragment z życia Noblistki. Brawo wam. Jesteście wielcy.

A kolejny punkt obchodów, to gość specjalny. Spotkanie z byłym sekretarzem Noblistki, Michałem Rusinkiem.

Prowadząca spotkanie dr Krystyna Kamińska, podzieliła je na trzy części.

O Szymborskiej. O Szymborskiej  i Rusinku. I o Rusinku.

Część pierwsza, którą rozpoczęła tak: „za poezję, która z ironiczną precyzją pozwala historycznemu i biologicznemu  kontekstowi ukazać się we fragmentach ludzkiej rzeczywistości”. Jest to fragment uzasadnienia przyznania Nagrody Nobla Wisławie  Szymborskiej. I poprosiła Michała Rusinka o zinterpretowanie tego tekstu. Ale okazuje się, że nie jest to możliwe. Jest to bardzo trudne zadanie.

A na pytanie. Jak to się stało, że został Jej sekretarzem, odpowiedział tak:

Było ich dwóch. Było to w 1996 roku, wtedy Wisława Szymborska otrzymała Nagrodę Nobla. On świeżo upieczony mgr filologii polskiej. Miał jej pomagać przez trzy miesiące. Miał tylko pomóc Noblistce w uporządkowaniu jej świata po ogłoszeniu werdyktu szwedzkiej Akademii. Odpowiadać na listy. Odbierać telefony. Gdy przyszedł, ona rozmawiała przez telefon, który uparcie dzwonił … Bardzo to ją irytowało. Aby jej pomóc, zwyczajnie poprosił o nożyczki i przeciął kabel. Potem zainstalował tzw. automatyczną sekretarkę z nagranym swoim groźnym głosem. Miał być chwilę, a został 15 lat. Wziął na siebie wszystko, aby zapewnić jej spokój w pracy.

W najnowszej „Gazecie Wyborczej” jest opublikowany wiersz Wisławy Szymborskiej, który dopiero teraz ujrzał światło dzienne. Wiersz, składający się z sześciu wersów, Michał znalazł w czarnym notesie Szymborskiej. Przekazał go „Gazecie Wyborczej”, z którą współpracuje. Wiersz nosi tytuł „Chwila”

„Las pod pozorem lasu na wieki wieków i amen. A w górze ptaki w locie w roli ptaków w locie. Jak okiem sięgnąć panuje tu chwila…”

Wiersz ten wpisał się wspaniale w kontekst tego, co się dzieje wokół nas od kilku lat i dziś znowu powróciło ze zdwojoną siłą. Dodatkowo także przy okazji premiery filmu „Zielona Granica” Agnieszki Holland. I tego ogromnego hejtu, który jest na nią wylewany. Szczególnie przez znane persony… Ten wiersz jest najlepszym komentarzem do ostatnich wydarzeń i do tego co się dzieje w Polsce od 2015 roku.

Honorarium za wiersz zostanie przekazane na rzecz fundacji, która pomaga uchodźcom na granicy z Białorusią. Beata rozdała informację o tym, gdzie można wpłacać fundusze dla tych organizacji.

W roku bieżącym, w roku Wisławy Szymborskiej ukazał się kolejny tom poezji Noblistki pt. „Wiersze wszystkie”.  Wydany przez „Znak”.

Noblistka napisała ponad 350 wierszy.

Część druga spotkania  dotyczyła relacji Ona – On. I dlaczego studiował polonistykę.

Tu Michał Rusinek wspomniał o tym, że  miał w liceum bardzo dobrą nauczycielkę, która namówiła go do startowania w olimpiadzie. W ten sposób uniknął wojska i dostał indeks na studia. Mówił o Wisławie, że lubiła krzyżówki, że czasami dawała się gdzieś zaprosić i czytała swoje wiersze, o tym, że nie lubiła gdy wiersze jej zostawały odgrywane. Uważała, że wiersza nie powinno się grać. Powinno się je czytać „na biało”. Dla niej wiersz istniał fonicznie. Nie koniecznie na papierze. Nie lubiła czytać swojego wiersza „Kot w pustym mieszkaniu”. Powstał on po śmierci jej przyjaciela Kornela Filipowicza. Jest to wiersz o śmierci.

Trzecia część spotkania. On, Michał Rusinek. Adiunkt w Katedrze Teorii Literatury na Wydziale Polonistyki UJ. Jest absolwentem tej uczelni.

Mówi o sobie, że jest przede wszystkim tłumaczem. Jest też literaturoznawcą. Uczy kreatywnego pisania. Zawodowo zajmuje się retoryką. Pisze felietony m. in. do Gazety Wyborczej. Pisze też książki dla dzieci. A w ogóle napisał ponad czterdzieści książek. I przetłumaczył ponad sto.

Jest Prezesem Fundacji im. Wisławy Szymborskiej, której statut napisała jeszcze Noblistka. ale zarejestrowana została dopiero po jej śmierci. To jest jej testament. Fundacja przyznaje Nagrodę stypendium im. Adama Włodka, (męża Wisławy), dla młodych  twórców: pisarzy, poetów, tłumaczy, badaczy i krytyków. Nagroda im. Adama Włodka wypełnia zapis testamentowy zmarłej w 2012 roku Noblistki.

Fundacja przyznaje zapomogi i opiekuje się spuścizną Szymborskiej. Prowadzi też dom-rezydencję, w której mogą przez cztery tygodnie przebywać twórcy, którzy potrzebują ciszy do pisania. Pobyt ten jest wspomagany także finansowo przez Fundację.

Michał Rusinek Często zasiada w pracach jury różnych konkursów.

Fundacja Wisławy Szymborskiej, której jest prezesem, w tym roku, z okazji setnej rocznicy urodzin Noblistki ma liczne zadania wspomagające organizatorów różnych przedsięwzięć lokalnych. Oczywiście na koniec były dość liczne pytania.

Było to wspaniałe spotkanie z tzw. wysokiej półki. Pięknie, rzeczowo i z humorem prowadzone przez Krystynę Kamińską. On z ogromnym i oryginalnym  poczuciem humoru. Było to spotkanie o nietypowej noblistce i nietypowym sekretarzu.

Brawo organizatorzy. Brawo Beata Patrycja Klary-Stachowiak.

I ja tam byłam Ewa Rutkowska

473 total views, no views today

GORZOWSKI TEATR. SAM, CZYLI PRZYGOTOWANIE DO ŻYCIA W RODZINIE

SAM

Spektakl SAM, CZYLI PRZYGOTOWANIE DO ŻYCIA W RODZINIE – przygotowany z myślą o młodzieży ale także o dorosłych, a może przede wszystkim dla nich?

Co Autor tego spektaklu miał na myśli? Dawno temu uczono i nakazywano, jak trzeba myśleć, o tym, co autor myślał. Dziś możemy mieć swoją interpretację, a w tej sztuce każdy znajdzie coś dla siebie. Oby Mądrość!

Może się zdarzyć, że dorastające dzieci wydają się być mądrzejsze od rodziców, może się okazać, że dzieci – to jednak dzieci i miłości obojga rodziców bardzo potrzebują. Może się też stać, że w rozpadającym się małżeństwie jedynym przyjacielem dziecka zostaje tylko chomik z rozdwojoną jaźnią.

– Sztuka o chłopcu Samuelu, nazywanym Samem, podpowiada jak wyjść z impasu, wzrusza, eksploduje.

Autorka pokazuje realia dzisiejszego świata, chaotycznej wolności, bezmyślności, poddania się trendom ale też refleksji balansującej pomiędzy ratio i niestety bez niego. Ale jest też coś więcej – miłość.

Po spektaklu młode dziewczyny Alicja i Wiktoria powiedziały mi, że odebrały ten przekaz jako wskazówkę, żeby w trudnościach nie zamykać się w sobie, otworzyć się, szukać pomocy u innych. Uważają, że niektóre sytuacje według nich są przerysowane ale tu potrzebne. – Sztuka pokazała skrajności, jednak warto szukać przyjaciół nie warto się w sobie zamykać tylko szukać sojuszników – powiedziała Alicja.  Natomiast Weronika podkreśliła, że każdy ma trudne przypadki więc warto się nimi dzielić i nie zamykać tego w sobie,  pytać innych.

Pani Jolanta, która przyszła z czwórką dzieci powiedziała: – Pięknie jest tu pokazane jak przeplata się nasze życie, jak dużo jest kontrastów ale i dużo przykrej prawdy, pokazane jest – jak przeżywa problemy rodziców nastolatek i co się dzieje w rodzinach.  Jest ból i próby ratowania sytuacji – z zadumą stwierdziła pani Jolanta.

Były też głosy: – dziwna sztuka – jednak tej dziwności nie wytłumaczono, były też głosy: – Mądra. –  Nijaka.

Mój odbiór? Chwyciło mnie od pierwszych chwil, nie tylko mnie, reakcja publiczności na pierwsze słowa Oliwiera Witka grającego Sama, to pokazała.

Potem wzruszenie ścisnęło moje gardło aż do  pierwszej łzy na policzku, to wtedy gdy  na pozór twardy Sam uważa, że jest mu obojętna sytuacja w domu jednak po chwili mówi, że choć rodzice się kłócili i nie było w domu spokoju,  on chce żeby to wróciło, żeby byli razem.

Jest wątek Boży i to jak Stwórcę w dzisiejszym świecie postrzegamy, są wątki edukacyjne może przerysowane, a może nie? Są oczywiście grzeszni ludzie, no bo innych przecież nie ma.

Jest dziecięca mądrość w emitowanych wypowiedziach – dla mnie w punkt!

Oczywiście jest też ekspresja.

Wanda Milewska

SAM, CZYLI PRZYGOTOWANIE DO ŻYCIA W RODZINIE

Autor – Maria Wojtyszko
Reżyseria – Paweł Paszta
Scenografia – Ola Szempruch
Choreografia – Natalia Iwaniec
Muzyka – Tomasz Jakub Opałka
As. Reżysera – Mikołaj Kwiatkowski
Insp.-sufler – Beata Chorążykiewicz

Obsada:

Oliwer Witek – Sam – trzynastolatek
Joanna Ginda-Lenart – Mama Sama
Mikołaj Kwiatkowski – Tata Sama
Maciej Kotlarz – Grzesiek z II B
Magdalena Kasperowicz – Violetta / Nowa w szkole
Magdalena  Dwurzyńska – Gosia 18 lat / Dziennikarka / Maja Gotuje – gwiazda telewizji śniadaniowej
Tina Popko – Pani Shultz – wychowawczyni Sama
Beata Chorążykiewicz – Babcia Grzesia
Edyta Milczarek – Mama Violi
Jan Mierzyński – Tata Violi
Marta Karmowska – Chomik Dobra/Chomik Zła
Dominik Jakubczak – Dragan-Emigrant z byłej Jugosławii

w nagraniu audio do spektaklu wzięła udział gorzowska młodzież: Anita B., Anastazja F., Wiktoria L., Patryk D., Ewelina S., Julia A., Kornelia S. , Robert C., Sara W.W., Natalia K., Kacper L.

 

345 total views, no views today

STANISŁAW ŻYTKOWSKI – ZANIM POWSTANIE PEŁNA BIOGRAFIA

IMG_9225IMG_9223

Stanisław Żytkowski zmarł 16 września 2022 r. w wieku 74 lat. Całe życie (wyjąwszy okres studiów) spędził w Gorzowie, więc jest stuprocentowym gorzowianinem, co nie jest takie częste. I tu powstał życia tego dorobek. Odwołując się do tradycyjnie pojmowanych zadań mężczyzny, możemy powiedzieć, że był ojcem dwóch synów, wybudował dwa domy i posadził wiele drzew. Był widoczny w życiu miasta, powszechnie rozpoznawalny i interesował się wielu dziedzinami. Istnieje  dużo dokumentów potwierdzających powyższe słowa, co na pewno ułatwi zadanie ewentualnym przyszłym biografom. Zanim ktoś pokusi się o taką publikację możemy uratować garść żywych, nie ostygłych jeszcze wspomnień o tym człowieku, o tej Osobie. Interpretację jego działalności politycznej pozostawiamy kwalifikowanym badaczom historii. W tym tekście skupimy się głównie na dokumencie pt. Moje życie Stanisław Żytkowski opracowanym przez Fundację na rzecz Collegium Polonicum w Słubicach – przy udziale samego bohatera, oraz na tym co, pamiętają obserwatorzy życia i działalności tegoż.

Chłopiec z Zawarcia

Moi rodzice pochodzili z małej wsi Warwaryńce, na Podolu. […] Ślub wzięli w czerwcu 1939 roku. Już w sierpniu tego samego roku ojciec został zmobilizowany i wcielony do wojska. […] Odnaleźli się w Gorzowie, w styczniu 1946 roku. […] Dopiero na ziemiach zachodnich urodziłem się ja i trójka mojego rodzeństwa. Całe dzieciństwo spędziłem w jednym domu, znajdującym się przy ul. Koniawskiej. Obecnie budynek ten już nie istnieje. […] Rodzice mieli małe trzyhektarowe gospodarstwo rolne, w którego prowadzeniu wszyscy uczestniczyli. Weronika Kurjanowicz pamięta, że opowiadał taką sytuację z dzieciństwa: Pomagałem rodzicom, pasąc krowy nad Kanałem; zdarzyło się, że musiałem uciekać przed burzą, wichurą i ulewą z piorunami trzymając, zwierzęta na łańcuchach. Przestraszone krowy wpadły w galop i pociągnęły mnie za sobą; krótko udawało mi się utrzymać łańcuchy, byłem nawet wleczony …Ostatecznie wszystko zakończyło się szczęśliwie: dziecko i krowy dotarły do domu.

Edukację sześcioletni Stanisław rozpoczął w Szkole Podstawowej nr 4, maturę zadał w ówczesnej „dziewiętnastce” – dziś II Liceum Ogólnokształcące przy ul. Przemysłowej. O nauce w szkołach gorzowskich mówi następująco: Lubiłem się uczyć i miałem raczej dobre stopnie.

Czas formacyjny  

Wybór studiów prawniczych podyktowany był głównie względami praktycznymi: bliskość Poznania, dobre przygotowanie do egzaminu wstępnego, możliwość otrzymania stypendium i zamieszkania w akademiku. O prawie jako dziedzinie niewiele wiedział i nie obracał się w tym środowisku. Rzeczywistość, z którą się zetknął, pokierowała rozwojem jego poglądów. Skonfrontował się z wydarzeniami z marca 1968 roku: stanął oko w oko z systemem policyjnym tzw. demoludów. Mieszkał w akademiku jakiś czas z chińskimi studentami, doświadczył jak oni pojmowali patriotyzm. Wiele wtedy zrozumiał, zwłaszcza dzięki przesłuchaniom przez Służbę Bezpieczeństwa i usłyszanym wtedy groźbom. Równocześnie konfrontował rzeczywistość z głoszonymi hasłami oraz z teoretycznie istniejącym porządkiem prawnym.

Studia ukończył z rocznym opóźnieniem i zaraz przyjął nakaz pracy do rodzinnego miasta. Poprzez przewidziane szczeble dotarł do pozycji sędziego, ale nie czuł się z tym dobrze, skierował się ku adwokaturze. Równocześnie szukał terenu dla pracy społecznej; tak dotarł do „Solidarności”. Kiedy wracał w grudniu 1981 r. z kongresu różnych ruchów politycznych we Wrocławiu, został aresztowany już przed własnym domem w Gorzowie. Co nastąpiło potem możemy się dowiedzieć z różnych, dość licznych opracowań historyków.

Człowiek wielu pasji

Weronika Kurjanowicz poznała tego działacza po tych wszystkich doświadczeniach na etapie powoływania Gorzowskiego Koła Towarzystwa Brata Alberta, kiedy uparcie przekonywano władze miejskie o potrzebie stworzenia jakiegoś schroniska dla tutejszych bezdomnych. Oto jej wspomnienia: Uczestniczyliśmy w jakimś spotkaniu towarzyskim z alkoholem. Sąsiadując przy stole, dowiedzieliśmy się, że obydwoje jesteśmy abstynentami, ja z powodu zawału serca, Żytkowski – jest w roku bezalkoholowym. Do końca życia miał taki rytm bytowania: rok z rygorem abstynencji, rok wolny od tego ograniczenia. Był wierny swym postanowieniom, chociaż lubił też biesiady z dobrymi trunkami.

Był człowiekiem otwartym i towarzyskim. Jest grono osób chętnie wspominających trunkowe spotkania połączone ze wspólnym śpiewaniem. Stanisław lubił takie spędzanie czasu. Sam grał na mandolinie. Organizował wspólne śpiewanie w Domu Brata Alberta przy różnych okazjach. Regularnie uczestniczył w słynnych koncertach zwanych „Muzyka w Raju” w Paradyżu. Chętnie zapraszał innych, kiedy miał wolne miejsce w samochodzie. Z równą pasją wcześniej uczestniczył w spływach kajakowych, które też organizował dla mieszkańców Domu Brata Alberta (do kolejnego spływu przygotowywał się w roku, w którym zakończył życie). Synów i wnuków zapraszał na wyprawy narciarskie w góry.

Należał do założycieli stowarzyszenia Klubu Turystyki Pieszej „Nasza Chata”, które działa dotąd w naszym mieście, skupiające amatorów niedzielnych wypraw do lasu na spacer połączony z obserwacją przyrody oraz poznawaniem okolic miasta. W tym też był akuratny: zawsze obecny i czynny. W grupie znaleźli się ludzie bardzo różni; nie łączył ich ani zawód i wykształcenie, ani wiek czy poglądy. Tylko potrzeba wypoczynku z dala od cywilizacji i obecność drugiego człowieka obok. Zdarzało się, że włączała się sędziwa para, która nie mogła spacerować, wtedy zostawała w wybranym zakątku i sama spędzała czas aż ją za powrotem zabierano do autobusu. Maria Tężycka wspomina, że w „Naszej Chacie” znalazła się zachęcona przez Stanisława: była to dla mnie nowa forma spędzania niedzieli, która bardzo mi odpowiada, wtedy też poznałam jego wnuczki Irminę i Różę, które często zabierał na wycieczki. Podziwiałam jego szeroką wiedzą m. in. na temat właściwości leczniczych roślin. Turystyczna przygoda przekształciła się w pasję, którą kontynuuję. Jeśli zdarzy się, że nie mogę być obecna, to dotkliwie odczuwam jej brak. Te wszystkie wyczyny sportowe i turystyczne miały miejsce, kiedy nasz bohater był już po wszczepionym pierwszym i po 25 latach drugim rozruszniku serca.

Stanisław Żytkowski fascynował się marszałkiem Józefem Piłsudskim. Przyczynił się do postawienia jego pomnika w naszym mieście. Z właściwym jego osobie uporem uczył się języka angielskiego, czyniąc duże postępy. Stał się czytelnikiem literatury poważnej w języku polskim i angielskim. Kolejną jego pasją okazało się ogrodnictwo. Sporo czasu poświęcał ogrodowi wokół własnego domu. Do końca życia pozostał legalistą, w ramach które sam przyjął za słuszne.

Stanisław Żytkowski – ur. 01.01.1948 r., zm. 16.09.2022 r. w Gorzowie Wlkp. Absolwent Liceum Ogólnokształcącego w Gorzowie Wlkp. przy ul. Przemysłowej. Studia prawnicze na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu ukończył w 1970 r. W dalszych latach uzyskał uprawnienia sędziego, radcy prawnego i adwokata. W latach 1989–1991 senator Rzeczypospolitej Polskiej. Radny Rady Miejskiej w Gorzowie w latach 1994–1998. Odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski (2011), Srebrnym Krzyżem Zasługi (2001) oraz Krzyżem Wolności i Solidarności (2018). W 2010 r. otrzymał godność Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkopolskiego.

30 sierpnia 2023 r. Rada Miasta Gorzowa Wielkopolskiego podjęła uchwałę w sprawie nadania nazwy: Stanisława Żytkowskiego – ulicy odchodzącej od ul. Teatralnej w kierunku zachodnim do ul. Stefanii Hejmanowskiej. W uzasadnieniu tej uchwały podano:

Stanisław Żytkowski urodził się w 1948 roku w Gorzowie Wielkopolskim. Prowadził działalność opozycyjną w latach 1980-1989. Był aktywnym działaczem NSZZ ,,Solidarność’’. Założył Polską Partię Demokratyczną, której celem było uzyskanie pełnej suwerenności dla Polski.

W 1981 r. został internowany i osadzony najpierw w Ośrodku Odosobnienia w Wierzchowie Pomorskim, a następnie w Głogowie, Ostrowie Wielkopolskim i Gębarzewie. Pomimo zastosowanych represji nie zaprzestał działalności opozycyjnej i zajął się pracą na rzecz ,,Radia Solidarność’’, a także drukował i kolportował nielegalne czasopismo ,,Feniks’’.

Postanowieniem prokuratury w Gorzowie Wielkopolskim został tymczasowo aresztowany i osadzony w areszcie śledczym w Poznaniu, z którego został zwolniony na mocy amnestii.

Stanisław Żytkowski był współzałożycielem gorzowskiego Koła Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta. W 1988 roku objął funkcję przewodniczącego Rady Regionu ,,S’’.

W związku z działalnością opozycyjną był inwigilowany przez gorzowską Służbę Bezpieczeństwa. Zmarł 16 września 2022 r.

Weronika Kurjanowicz, Helena Tobiasz

Także: http://wandamilewska.pl/?p=17088

375 total views, no views today

GORZOWSCY MUZEALNICY NAGRODZENI

MUZEUMUZEU 5

Foto: Muzeum Lubuskie

Czworo pracowników Muzeum Lubuskiego im. Jana Dekerta w Gorzowie Wielkopolskim  zostało odznaczonych Medalami za Długoletnią Służbę nadanymi przez Prezydenta RP. Odznaczenia wręczył wojewoda lubuski, Władysław Dajczak.

Medal za Długoletnią Służbę jest nadawany za wzorowe, wyjątkowo sumienne wykonywanie obowiązków wynikających z pracy zawodowej.

Złoty medal otrzymali: Wioletta Amanowicz – specjalista ds. edukacji, Beata Frąckowiak – przewodnik muzealny, Grażyna Tyranowska – pełnomocnik ds. koordynacji realizacji projektów inwestycyjnych i spraw administracyjnych (wcześniej przez wiele lat wicedyrektor Muzeum Lubuskiego) oraz Ryszard Kwieciński – specjalista ds. ochrony i pielęgnacji ogrodu.

Uroczystość wręczenia odznaczeń była połączona z obchodami 31. Europejskich Dni Dziedzictwa. W ramach tego wydarzenia Ryszard Bronisz wygłosił prelekcję pt. „Dziedzictwo od pokoleń. Reneta landsberska – gorzowska”.

W ten weekend wszystkie filie Muzeum Lubuskiego można zwiedzać bezpłatnie.

 

283 total views, no views today

AKORDEONISTA NA GORZOWSKIM DEPTAKU

AKA20230916_115611

Mirosław  Kościukiewicz z Glinika gra na akordeonie od najmłodszych lat. Obecnie można go spotkać z instrumentem na gorzowskim deptaku przy ul. Hawelańskiej w Gorzowie Wielkopolskim. Pracuje jako magazynier w firmie w Deszcznie ale jest także społecznikiem i animatorem kultury. Przez  13 lat był sołtysem Orzelca w Gminie Deszczno. Prowadził 16 lat zespół ludowy Rudniczanki z Rudnicy. Grywa społecznie w domach seniorów i w placówkach dla osób niepełnosprawnych.

Powiedział, że gra ze słuchu i nie zna ani jednej nuty. Jego repertuar przeważnie obejmuje stare przeboje wśród nich w rytmach walca, tanga i polki.  Wszędzie gdzie gra, robi to dla przyjemności.  Także tutaj na deptaku cieszy się, że ludzie się cieszą. – Przychodzą, słuchają i tańczą. I wcale mi nie o to chodzi, żeby tu dostać jakieś pieniądze, ja to robię bo lubię – zaznacza muzyk i przypomina, że przez wiele lat grywał w okolicach skrzyżowania  przy Restauracji „Słowiańskiej”, której od dawna już w Gorzowie nie ma.

Wspomina, że będąc uczniem szkoły podstawowej,  po przyjściu ze szkoły do domu, zamykał się w pokoju i grał a czasem wychodził przed blok, tam siadał na ławce i umilał czas sąsiadom.  Mirosław  Kościukiewicz ma  żonę i dwóch synów  Czarusia i Bartusia w wieku 11 i 7 lat.

 

419 total views, no views today