KOŚCIOŁY SĄ POTRZEBNE? ROZMOWY W GORZOWSKIM „NIEBIE W MIEŚCIE”

 20230730_120256

Gorzowska kawiarnia „Niebo w Mieście” działająca w pobliżu katedry Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny  istnieje już ponad trzy lata. Od maja znajduje się w  innym, większym lokalu. Powstała tuż przed  ogłoszoną pandemią a obroty finansowe wskazywały, że nie przetrwa tego okresu.

„Niebo w mieście” to sieć katolickich księgarnio-kawiarni, które prosperują już w kilku miastach w Polsce. W Gorzowie Wielkopolskim lokal przetrwał niesprzyjający czas, a siedziba okazała się za mała.  Inicjatorami niebiańskiego miejsca są Karolina i Paweł Długoszowie, którzy od maja tego roku kawiarnię przenieśli w inne większe miejsce.

Początkowo klientami byli przeważnie ludzie związani z Kościołem, obecnie coraz więcej osób  przekonało się do tego miejsca, w którym można dostać Biblię, kupić książki, poczytać lub tylko je  przejrzeć, a przy tym porozmawiać, zjeść ciasto i lody, popijając kawą lub herbatą.

Pięcioro młodych ludzi  z Poznania w rozmowie z milpress, powiedziało, że spodobało im się to miejsce, wystrój i obsługa, dlatego tu przyszli na kawę i lody.  Na pytanie, czy uważają, że kościoły są potrzebne i powinno się budować nowe świątynie, mimo iż coraz mniej ludzi do nich chodzi, odpowiedzieli, że oni w ogóle do kościoła nie chodzą ale uważają,  że jest to historia więc powinny być ale nowych nie ma potrzeby budować.  Zaznaczyli przy tym, że ich kolega, który z nimi przyjechał na pewno powiedziałby, że są bardzo potrzebne, bo on jest bardzo „kościołowy” i dużo by miał do powiedzenia, niestety on już wyszedł.

Chętnie podjęła rozmowę o Kościele, Marysia – gimnazjalistka, która stwierdziła, że pochodzi z bardzo religijnej, katolickiej rodziny, jednak ona nie czuje takiej potrzeby aby chodzić do kościoła. Chyba, że mama lub tata poprosi, że rodzina powinna być w niedzielę razem, to wtedy pójdzie.

–  Jednak gdy zażądali ode mnie, żebym usunęła kolczyk z nosa i „zaciągnęli” mnie do kościoła, a tam zaczęli się modlić nade mną inni ludzie, poczułam się osaczona. Mówili, że wstrętnie wyglądam, że jestem jak krowa. Oni mnie obrażali a ja myślałam, że znajdę tam zrozumienie. Na razie wiem, że nie chcę być w takim Kościele, w którym są tacy ludzie. Na szczęście moje babcie ode mnie tego nie wymagały. Teraz myślę, że ja muszę dojrzeć do bycia w Kościele, jeszcze nie jestem gotowa – stwierdziła nastolatka.

W dalszej rozmowie Marysia zgodziła się z tym, że trzeba być w kontakcie z Panem Bogiem, że trzeba Mu dziękować, prosić i przepraszać ale nie mogła zrozumieć dlaczego ludzie nakazują jej co ma robić, zawsze myślała, że ma wolną wolę.

Paweł Długosz- właściciel kawiarni, powiedział w rozmowie z milpress, że kościoły są potrzebne, bo to świadectwo naszej wiary, które pozostawiamy pokoleniom, to jest historia naszego narodu. Natomiast klientka kawiarni, pani Anna powiedziała, że kościoły to miejsca, w których Bóg jest w Najświętszym Sakramencie, On tam czeka na nas. A budowa nowych kościołów jest modlitwą wiernych do Boga, to wierni dają pieniądze na budowę i poprzez wznoszenie pięknych świątyń chwalą Stwórcę.

Taka dyskusja toczyła się w kawiarni „Niebo w mieście” tuż obok odrestaurowanej po pożarze  gorzowskiej fary, która po roku 2017 została zmieniona przez prace konserwatorskie. Stare wyposażenie usunięto i pojawiło się nowe wnętrze świątyni, której proboszczem przez 11 lat był ks. dr Zbigniew Kobus. Od 1. sierpnia  gorzowską katedrę prowadzić będzie ks. Mariusz Kołodziej, dotychczasowy proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego w sanktuarium w Świebodzinie.

Sieć „Nieba w mieście” zainicjował w Polsce Witek Wilk – świecki ewangelizator, perkusista, kompozytor, producent muzyczny, który także miał swój wieczór autorski w gorzowskim lokalu „Nieba w mieście”.

Pierwsza kawiarnia o nazwie „Niebo w mieście” została otwarta w Otwocku.

 

 

440 total views, no views today

IMIENINY ANNY SZYMANEK

ANIA SZYMANEKANIA20230727_16070320230727_16015620230727_160139

Anna Szymanek – artysta malarz, ceramik, tworzyła rysunek i grafikę użytkową. Członek Związku Polskich Artystów Plastyków. Organizatorka plenerów malarskich. Zainicjowała Galerię Pod Pocztową Trąbką. Laureatka Motyla –  Nagrody Kulturalnej Prezydenta Miasta Gorzowa Wielkopolskiego. 

Zapytałam Annę Szymanek, dlaczego to imię nigdy nie wychodzi z mody. Bez zastanowienia odpowiedziała: – Bo Anny są miłe i wesołe.  W związku z tym nawet wspomnienia z przeszłości okazały się zabawne i radością podszyte.

Na samo przypomnienie pewnej sytuacji Anna zaczęła się śmiać, powodem tego był powrót  wspomnieniami do czasów studenckich.  Oto co opowiedziała  mi przy okazji świętowania  Jej imienin. Zaczęła od tego, że Mama oczekiwała od niej, iż zostanie lekarzem.

Zatem dwa lata medycyny ukończyła, a trzeci rok była wolnym słuchaczem. Ponieważ  zawsze jej w duszy grało a artyzm w dłoniach miała więc szkoła plastyczna wygrała. Po egzaminach wstępnych  wielka ją radość ogarnęła bo się na liście przyjętych na studia ujrzała. Wykrzyknęła: – Niemożliwe, moje nazwisko tu jest. Poprosiła kolegę obok stojącego żeby ją uszczypnął, bo nie wierzy, że to prawda. – Ten mnie tak uszczypnął, że  siniaka przez miesiąc miałam – powiedziała Ania wspominając, że była chyba najstarszą studentką spośród  nowo przyjętych, bo medycyna trzy lata jej zabrała.

– Otoczono mnie naprawdę dobrą opieką na tej uczelni, nawet wygłaszałam mowę wstępną na rozpoczęcie roku akademickiego. Musiałam najpierw przygotować swój występ, siadłam w uczelnianej kawiarni zgnębiona, położyłam kartki  na stoliku żeby coś napisać i nagle usłyszałam pytanie: – Może pomóc?

– I znowu wielkie było moje zdziwienie, bo to był rektor tej uczelni. Skorzystałam z jego pomocy, razem ułożyliśmy moje wystąpienie.

– Byłam bardzo zadowolona bo  przydzielono mi jednoosobowy pokój w akademiku, choć takich było niewiele. – Kiedyś parę pokoi odstąpiono szkole muzycznej. (W tym momencie Anna serdecznie się zaśmiała) – To były numery – powiedziała. Muzycy ćwiczyli na fletach, skrzypcach, trąbce, tu piszczało, tam bębniło, a my dostawaliśmy szału.

I znowu Anna zaśmiewała się serdecznie.

– Koledzy wykombinowali tary do prania i jeszcze wiele innych niesamowitych brzęczydeł i gdy tamci  zaczynali ćwiczyć to my im wtórowaliśmy  na naszych przyrządach. Co to się działo! To można sobie wyobrazić.  Muzycy wysiedli ze swoimi  instrumentami. Oczywiście przyszła skarga ze szkoły muzycznej i chyba znowu rektor do nas przyszedł. Powiedzieliśmy, że nie wytrzymujemy tych pisków. A rektor na to odpowiedział: – Ja też bym nie wytrzymał ale proszę was, abyście jeszcze trochę wytrzymali. Ja to załatwię. Muzycy wkrótce musieli poszukać innego lokum. Mieliśmy naprawdę bardzo dobrego rektora, nazywał się Stanisław Dawski. To był naprawdę wspaniały człowiek.

Jeszcze wiele ciekawych wspomnień przytoczyła  Ania, zaśmiewałyśmy się zrywając boki, bo tak też można się śmiać.

O moich wcześniejszych rozmowach z Anną Szymanek można poczytać w książce „Artysta znaczy wiele”, dostępnej w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Zbigniewa Herberta.

Stanisław Dawski – artysta plastyk, współorganizator i profesor Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych we Wrocławiu, rektor tej uczelni w latach 1952–1965.

IZA PATEK WANDA ANIA Szymanek Anna Szymanek 018

Na zdjęciu: Solenizantka z Izabelą Patek i ze mną, oczywiście na wesoło :)

wm

465 total views, no views today

FILHARMONIA GORZOWSKA – NOWE ZASADY NA PARKINGU

FG

Od 13 sierpnia płatny parking Filharmonii Gorzowskiej będzie miał nowego operatora. Zmieni się także formuła udostępniania parkingu.

W wyniku postępowania o udzielenie zamówienia publicznego w formie zapytania ofertowego na „Zorganizowanie, wyposażenie i zarządzanie płatnym parkingiem Filharmonii”, przeprowadzonego w maju 2023 roku, wyłoniono nowego operatora – firmę Apcoa Parking Polska Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie.

Oprócz operatora, zmienią się także zasady udostępniania miejsc parkingowych.

Poziom „0” (poziom dolny – 203 miejsca) będzie do wyłącznej dyspozycji operatora, z przeznaczeniem na abonamenty. Kierowcy będą mieli do wyboru trzy rodzaje abonamentów:

  • miesięczny (całodobowy) – 200 zł,
  • dzienny (uprawniający do parkowania w godz. 7:00 – 17:00) – 120 zł,
  • nocny (uprawniający do parkowania w godz. 17:00 – 07:00) – 120 zł.

Liczba miejsc przeznaczonych dla poszczególnych rodzajów abonamentów nie jest założona z góry. O ich liczbach zdecydują potrzeby mieszkańców.  Nie przewiduje się możliwości parkowania „na godziny”.

Wzrost cen abonamentów związany jest ze wzrostem kosztów eksploatacji obiektu (zwłaszcza cen energii, usług serwisowych, sprzątania i ochrony), a także wzrostem podatku od nieruchomości.

Poziom „1” (poziom górny – 200 miejsc) przeznaczony będzie dla osób korzystających z oferty kulturalnej. Parking dostępny będzie w czasie organizowanych w Filharmonii wydarzeń (godzinę przed i godzinę po ich zakończeniu). Do skorzystania z parkingu uprawniał będzie zakupiony na wydarzenie bilet.

Edyta Molska
Kierownik Zespołu Marketingu

385 total views, no views today

EWY RUTKOWSKIEJ WĘDRÓWEK KULTURALNYCH CIĄG DALSZY

Moich wędrówek muzycznych (i nie tylko) ciąg dalszy

 Siedzenie jak sowa na grzędzie, nie zawsze wychodzi na dobre. Choć lubię też takie „Nic”. Jest taka piosenka. „Siedzę i myślę…myślę i siedzę…”.  Zdarza mi się to dość często. Ale czasem odrywam się od tych myśli, czasem od książki. Tak  było i tym razem. Właśnie skończyłam w sobotę, (jak jest napisane na okładce, pierwszą po Noblu) książkę  Olgi Tokarczuk pt. Empuzjon. Według mnie książka nudna. Więc pod koniec ją „przelatywałam”. Finał jest zaskakujący. Wreszcie coś się wyjaśniło.

Była sobota, miałam „wolne”. No to wymyśliłam, że pójdę gdzieś…

Poczytałam sobie program Sceny letniej i tego co się będzie działo na Rynku Starego Miasta. No i postanowiłam iść i tu i tam. Ale że się wybierałam „jak Sójka…”. To  spóźniłam się, chyba (moim zdaniem) na najlepszą tego wieczoru propozycję.

Na koncert Zespołu „Caryna”. Jak wyczytałam w internecie  „Koncert Caryny to przedstawienie muzyczne”. I zgadzam się z tym i ja. A zapowiadająca zespół (właściwie jego bis), pani Sylwia powiedziała m. in. że ten zespół najlepiej czuje się gdzieś w Bieszczadach. Pochodzą z Łodzi. Powstali w 2008 roku. Głównym motorem tego zespołu jest założyciel Łukasz Nowak gitarzysta, który śpiewa większość piosenek. I znowu sięgnęłam do internetu. „Czerpią muzykę i inspiracje  z różnych gatunków muzyki: folku, bossanowy, country, reagge, rocka oraz ballady”.

Zespół oprócz wymienionego Nowaka tworzą jeszcze: Adam Marańda, skrzypek (znakomity) i gitarzysta, człowiek orkiestra. Maciej Kłys basista, Piotr Kołsut gitara, Kamil Kaźmierczak perkusja. Lubię taką balladową muzykę. Kojarzy mi się ona z wojażami śp. Jurka Dudy, instruktora muzycznego w WDK, który bywał na  różnych festiwalach piosenki rajdowej, studenckiej czy turystycznej (np.„Bazuna”).

Żałuję, że się za dużo spóźniłam.

Kolejnym zespołem na Starym Rynku w cyklu „Dobry wieczór Gorzów” był znany większości słuchaczy, zespół muzyczny pn. „Warszawskie Combo Taneczne”.  Wszędzie jest zaznaczone. „Zespół Jana E. Młynarskiego”. To on wraz z przyjaciółmi, powołał tę grupę. Czytam w internecie: „Szlify „Warszawskie Combo Taneczne” zdobywało  grając na podwórkach Mokotowa, Pragi, Śródmieścia i w warszawskich lokalach. Piosenki starej Warszawy wykonują fascynująco, śpiewając je i grając ot tak po prostu. Swoim brzmieniem oddają klimat lokalu rozrywkowego sprzed wojny. Repertuar Zespołu, to w większości piosenki przedwojenne. Ocalają od zapomnienia stare piosenki warszawskie, prezentując je we współczesnym brzmieniu i aranżacjach bliskim oryginałom. Koncerty Zespołu są wyjątkowym spotkaniem z przeszłością, tradycją i nowym spojrzeniem”. A tworzą go: Jan Emil Młynarski, śpiew, gitara, bandżola, tamburyno, Piotr Zabrodzki, śpiew, banjo, bandżola, melodika, Maurycy Idzikowski, trąbka, Anna Bojara, piła, Sebastian Jastrzębski, gitara, Tomasz Duda, baryton sax, klarnet, Wojtek Tomczyk, kontrabas.

Piosenki prezentowane przez zespół to znane wszem utwory. I w Gorzowie też były śpiewane  razem z publicznością. Przy takiej muzyce można się bawić. Choć chyba   nie wszystkie są do tańca. Na przykład piosenki powstańcze, czy „Piosenka o mojej Warszawie”.

Posiedziałam zadumana, bo lubię to co znam…

I po jakimś czasie powędrowałam do Teatru. Obiecałam sobie, że już nie będę walczyć o byle jakie krzesło. Jak będzie tłum, to robię w tył zwrot. Tłum był, ale „dało się żyć”. Przyszłam tu na krótko przed godziną 21. Na scenie stała piękna pani w błyszczącej sukience i futrzanej etoli. I śpiewała chyba „Miłość ci wszystko wybaczy”. Potem „Chryzantemy złociste”… Posiedziałam (o krzesło nie walczyłam), posłuchałam jeszcze kilku piosenek w tym romantycznym klimacie…

A ta piękna pani to Tamara Arciuch w programie „W starym kinie”. I Jej sentymentalna podróż muzyczna przy akompaniamencie na fortepianie, chyba kierownika muzycznego, Tomasza Krezymona.

Tamara Arciuch, aktorka teatralna, filmowa i telewizyjna. Absolwentka PWST w Krakowie. Zadebiutowała w lutym 1997 roku, rolą Heleny w spektaklu Aleksandra Fredry „Pan Jowialski” w Teatrze Ludowym w Krakowie.

Z TV znamy ją z polsatowskiego programu „Twoja twarz brzmi znajomo” i wielu filmów, np. „M jak miłość” oraz programów rozrywkowych. W programie napisano: „Jest to idealna okazja by młodym przybliżyć repertuar tamtych lat oraz sylwetki gwiazd, które warto ocalić od zapomnienia.” Tylko, że i tu na Scenie Letniej i na Rynku i na Pikniku Chopinowskim przeważa (chyba ponad 90%) tzw. „trzeci wiek” słuchaczy.

I tą moją wędrówką, ale na drugi dzień, w niedzielę dotarłam na Plac przed Filharmonią na kolejny Piknik Chopinowski. Tu też znakomita większość to słuchacze tzw. „trzeciego wieku”.

Na koncert zaproszono Adama Kośmieję. Jak napisano w informatorze: „jednego z najbardziej odkrywczych i wyrazistych polskich pianistów. Jest artystą nieustannie poszukującym, którego repertuar i doświadczenia koncertowe obejmują utwory zarówno klasyczne jak i awangardowe oraz multimedialne. Prowadzi ożywioną działalność koncertową w kraju i za granicą, która zaprowadziła go do sal koncertowych  Ameryki Północnej, Europy, Azji i Chin.

W Polsce współpracował ze wszystkimi czołowymi orkiestrami i dyrygentami”. Obecnie ze stopniem naukowym doktora pracuje w Katedrze Fortepianu Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. Ma też na swoim koncie szereg płyt.

Koncert grany był, jakby z humorem. Artysta grał z lekkością wirtuoza. Dziękował, trochę z zażenowaniem za oklaski, gdzie się ich nie spodziewał. A tam gdzie były prawidłowo, wstawał, kłaniał się i obdarzał nas dodatkowo szerokim i czarującym uśmiechem.

W programie Adam Kośmieja zaprezentował dużo Fryderyka Chopina, m.in. Etiudy, w tym słynną „Rewolucyjną”, Walce i Mazurki. Ale był też Ludwig van Beethoven i jego trzyczęściowa Sonata fortepianowa nr 8 c-moll op. 13 „Patetyczna”.

I kompozycja  mało znanego austriackiego  pianisty i kompozytora Friedricha Gulda (1930-2000). Artysta zagrał trzyczęściową Sonatine Entrée Ballad Shuffle oraz piękną romantyczną Arię.

Po koncercie ustawiła się długa kolejka po autograf.

A ja udałam się znowu do Teatru. Już nie w „pogoni za muzyką”. Poszłam na słynną komedię rosyjskiego dramatopisarza Aleksandra Gelmana „Ławeczka”, Lubuskiego Teatru z Zielonej Góry. Spektakl wyreżyserował Robert Czechowski dyrektor tego Teatru.

Nie bardzo się spieszyłam, byłam prawie pewna, że będę miała na czym usiąść. No i niewiele brakowało, bo na spektakl przyszło dużo luda, były jeszcze tylko jakieś tyły wolne. Ale mnie to nie przeszkadzało. Ja lubię daleko. Zawsze mnie to cieszy, gdy ludzie „ciągną” do Teatru. Bo za teatr trzymam „wszystkie kciuki”.

„Ławeczka”,  to „słodko – gorzka opowieść o mężczyźnie z przeszłością i kobiecie po przejściach”. On i ona spotkali się przypadkowo (tu) na wydmach. Jest piach i wyrzucone przez morze na wydmy suche konary drzew. Ona siedzi na konarze i „duma”. On przychodzi „skądś” lekko „na bani”. Po krótkich podchodach, On chciałby się wprosić do niej na noc. Ona zaś pragnie miłości i stabilizacji. Gdzieś w podtekście przewija się jej tęsknota za byciem żoną. Nawet snuje plany budowy domu…  Od czasu do czasu rozmawiają jak starzy znajomi. Opowiadają swoje różne i kręte dzieje życiowe. Czasem coś się w opowieści nie zgadza. Ale oboje bardzo pragną, aby to była prawda. Więc zgadzają się na coraz nowsze i coraz to inne wieści…

Widownia jak zaczarowana słuchała tej pokrętnej rozmowy i w skupieniu oglądała zmagania bohaterów przedstawienia. Spektaklowi towarzyszyła  muzyka na żywo.

W bardzo subtelnym wykonaniu śpiewającego gitarzysty. Ale nigdzie nie znalazłam, Kto to?

W spektaklu wystąpili: Bardzo dobra Ona – Tatiana Kołodziejska i wg mnie wręcz rewelacyjny On – Janusz Młyński. To jest bardzo dobry spektakl.

To wszystko oglądała i spisała Ewa Rutkowska

lipiec 2023

413 total views, no views today

LEGENDY O KOŁOBRZEGU I GORZOWIE WIELKOPOLSKIM ANDRZEJA WALEŃSKIEGO

Wal3Wal 1Wal2WAL

Andrzeja Waleńskiego – autora legend o dwóch miastach, Kołobrzegu i Gorzowie Wielkopolskim   można spotkać na kołobrzeskim Starym Mieście. Swoje stoisko z książkami ulokował niedaleko bazyliki WNMP w pobliżu ścieżki rowerowej.

Andrzej Waleński zaprasza i zachęca do poznawania Kołobrzegu, w którym się urodził. Ponieważ Autor od wielu lat mieszka w Gorzowie Wielkopolskim, stąd także Gorzów stał się tematem jednej z jego publikacji. Andrzej pisze okazjonalne wiersze więc wiele z nich poświecił także najmłodszym.

Andrzej Waleński pracuje w II LO w Gorzowie Wielkopolskim, przez wiele lat był wiceprzewodniczącym Stowarzyszenia Hospicjum św. Kamila, był nauczycielem w Szkole Podstawowej i Gimnazjum Katolickiego Stowarzyszenia Wychowawców im. bł. Piotra Jerzego Frassatiego.

Książki Andrzeja Waleńskiego promuje również jego żona Krystyna.

 

 

360 total views, no views today

KONCERT ORKIESTRY I SOLISTÓW II MIĘDZYNARODOWYCH WARSZTATÓW MUZYCZNYCH IM. JANA STANIENDY

KONCERT

Kołobrzeg: Koncert orkiestry i solistów II Międzynarodowych Warsztatów Muzycznych im. Jana Staniendy

Koncert orkiestry i solistów II Międzynarodowych Warsztatów Muzycznych im. Jana Staniendy zgromadził wieczorem 20 lipca liczne grono melomanów w bazylice Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Kołobrzegu. Wydarzenie wpisuje się w program XXIII Międzynarodowego Festiwalu „Muzyka w katedrze”, które odbywa się pod patronatem prezydent Kołobrzegu Anny Mieczkowskiej oraz ordynariusza diecezji koszalińsko – kołobrzeskiej bp. Zbigniewa Zielińskiego.

Muzycznym wydarzeniem w konkatedrze uczczona została pamięć zmarłego dwa lata temu prof. Jana Staniendy,  cenionego nie tylko w Polsce skrzypka i pedagoga, koncertmistrza, pomysłodawcy spotkań  muzycznych nad morzem.

Beata Górecka, zapowiadająca program przypomniała, że prof. Jan Stanienda przez kilkanaście lat był dyr. Europejskich Warsztatów Muzycznych w Kołobrzegu w latach 2008 – 2019. Obecnie Jego  dzieło kontynuują syn Krzysztof – pianista wraz z żoną Marią altowiolistką. Dzisiejsza orkiestra składała się z uczniów i studentów  biorących udział w warsztatach jak również profesorów prowadzących zajęcia.

W programie znalazły się  arcydzieła wiolinistyki m.in. koncerty Vivaldiego, a także utwory Mozarta, Griega i Saint-Saënsa i Mascagniego.

Skład Orkiestry II Międzynarodowych Warsztatów Muzycznych im. Jana Staniendy oraz Letnich Warsztatów Orkiestrowych w Kołobrzegu stanowili:  Adam Wagner – dyrygent, skrzypce, Krzysztof Śmietana – skrzypce, Piotr Tarcholik – skrzypce, Roksana Kwaśnikowska – skrzypce, Julia Kidoń – skrzypce, Maria Stanienda – altówka, Magdalena Bojanowicz – wiolonczela, Lidia Grzanka-Urbaniak – wiolonczela, Krzysztof Stanienda – kierownictwo artystyczne.

Warsztaty odbywają się od 15 do 23 lipca. Organizowane są w Kołobrzegu po raz czwarty, natomiast po raz drugi noszą nazwę imienia profesora Jana Staniendy. Bierze w nich udział  80 osób z Polski i Wielkiej Brytanii, są wśród nich artyści z Japonii i Chin. Każdego dnia młodzi adepci sztuki instrumentalnej mają okazję do prezentacji swoich umiejętności na wieczornych koncertach w Regionalnym Centrum Kultury, które jest organizatorem festiwalu „Muzyka w katedrze”.

Maria Stanienda powiedziała w rozmowie z milpress, że celem warsztatów jest między innymi przygotowanie uczniów do występów i niwelowanie napięcia stresowego, chodzi o to by młodzi ludzie odkryli frajdę z muzyki, żeby to była dla nich przyjemność. – A więc ma to być łączenie wysokiego poziomu z przyjemnością i pasją – podkreśliła Stanienda.

Natomiast Krzysztof Stanienda powiedział o swoim Tacie, że słynął z tego, iż tempa wykonywanych przez Niego utworów były mocno wyśrubowane i energia tryskała z Jego wykonań a teraz dalej tryska z nagrań i z tego co zostało w pamięci.

Prof. Jan Stanienda – koncertmistrz, kameralista, wirtuoz urodził się w Bytomiu w 1953 roku, zmarł w 2021. Studia ukończył w Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie w klasie prof. Krzysztofa Jakowicza.
Od 1975 r. był członkiem Polskiej Orkiestry Kameralnej Jerzego Maksymiuka, a od 1977 jej koncertmistrzem i solistą. W 1976 roku został wyróżniony na Międzynarodowym Konkursie Skrzypcowym im. N. Paganiniego w Genui. Jest pomysłodawcą, twórcą i dyrektorem artystycznym Festiwalu Muzyki Kameralnej Wieczory w Arsenale oraz laureatem Wrocławskiej Nagrody Muzycznej (2006). Był profesorem Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie oraz pedagogiem w Zespole Państwowych Szkół Muzycznych nr 4 w Warszawie. Prowadził liczne kursy mistrzowskie m.in. w Kołobrzegu, Podkowie Leśnej, Puławach, Janowcu, Żaganiu.

Festiwal „Muzyka w katedrze” potrwa do 24 sierpnia. Kolejny koncert pod hasłem: Impresje na saksofon, wibrafon i organy, odbędzie się 27 lipca.

https://www.ekai.pl/koncert-orkiestry-i-solistow-ii-miedzynarodowych-warsztatow-muzycznych-im-jana-staniendy/

333 total views, no views today

KULTURALNE WĘDRÓWKI EWY RUTKOWSKIEJ

Moich wędrówek ciąg dalszy

Siedzę znowu jak sowa na grzędzie i zastanawiam się, pisać? Czy nie?

Jeśli tak. To muszę napisać trochę słów na… nie tak.

Lubię chodzić w letnie niedzielne popołudnia na plac przed Filharmonią na tzw. „Pikniki Chopinowskie”. Propozycję takiego spędzania wolnego czasu wymyślił i zaproponował gorzowianom ówczesny dyrektor naszej filharmonii Mariusz Wróbel.

I początkowe  edycje poświęcone były  Fryderykowi Chopinowi. Potem do muzyki Chopina dodawano muzykę innych kompozytorów. I było to ok. Ale z czasem stawało się tak, że muzyka Chopina grana była np. w 1/3 programu.

Jeśli musi to być łączone, to może tak, aby większość muzyki na koncercie była to muzyka Chopina.

Ostatni  koncert (16.07), w którym zagrały mama i córka, panie Małgorzata i Marina Rusak, jest przykładem tego, że Chopin w tym koncercie był „szczątkowy”. Ja nie mam nic do pań artystek, tylko do zaproponowanego przez nie programu.

W tym roku nie jest to do naprawienia. Ale może w przyszłym roku filharmonia wróci do tego, o czym mówi tytuł?

***********

Tak się rozpędziłam, że też w tę samą niedzielę poszłam szybkim marszem na Scenę Letnią do Teatru. Tytuł koncertu: „Złote Przeboje – Tercet czyli Kwartet”  i nazwiska wykonawców, już samo to mówiło, że będzie to hit.

Wykonawcy z dość wysokiej półki: Hanna Śleszyńska, Robert Rozmus i Piotr Gąsowski, prowadzący koncert oraz 5-osobowy zespół muzyczny, towarzyszący artystom.

Na koncert przyszedł chyba „cały Gorzów”. Podobnie było kiedyś gdy pierwszy raz  był Andrzej Poniedzielski, wtedy z Magdą Umer. I jeszcze kiedyś, gdy była „Grupa MoCarta”. Ja wybrałam się na ten koncert z domu o 19.15. Koncert o 20.30.  Gdy przyszłam do Teatru (mam dość blisko), nie dostałam już  nawet krzesła „wysupłanego” z zakamarków Teatru. Gdybym je nawet zdobyła, miałabym dylemat, gdzie je postawić, aby coś widzieć. Stanęłam z tyłu przy ścianie, na niewielkim podwyższeniu, mając nadzieję, że dam radę. Przecie koncert dopiero za przeszło godzinę. No i potem chyba ze dwie godziny. A sił we mnie już coraz mniej.

Publiczność nadal przybywała i  przemieszczała się przed nami stojącymi przy ścianie w te i wewte, w poszukiwaniu jakiegoś miejsca. Tłok robił się coraz gęstszy.

Obok mnie dwie panie ze względu na brak powietrza, najpierw przykucnęły, a potem się wyniosły z tego przecie „wygodnego” miejsca. Przez furtkę  nadal napływali nowi. Ale też i wybywali. Może na koncert na rynek? Tam śpiewała podobno rewelacyjnie Natalia Sikora. Ja przy tej moje ścianie wytrzymałam niecałą godzinę. Ale razem, to stałam przecie ponad dwie godziny. Taka stojąca kultura to już nie dla mnie. Bo na dodatek nic mnie, z tego co się działo na scenie nie porywało. I według  mnie ten dysonans między nagłośnieniem zespołu muzycznego a solistami był zbyt duży. Więc tekst docierał  nieczytelny. Może dlatego tak „darł” się konferansjer?

Kiedyś lubiłam to Trio. Jednak i oni się „zestarzeli”. Wiem, było to jakieś resume z 30-lecia. Więc były i „stare kawałki”. Nie widziałam wszystkiego, może to się dobrze rozwinęło? Miałam też wrażenie, że pani Śleszyńska była przesuwana  gdzieś na „drugi plan”. Padły nawet adekwatne słowa: „Co ty tu robisz”? Miało to być śmieszne i była to na pewno część programu. Ale nie było tu nic do śmiechu. I tak nawiasem, najwięcej było Piotra Gąsowskiego, wiem, że jako konferansjer, to „takie jego zbójeckie prawo”. Może pamięć mnie myli, ale drzewiej było inaczej…

Poszłam sobie, bo nie dawałam rady stać po ścianą. Ale nie żałowałam, że opuszczam coś… wielkiego.

Ewa Rutkowska     

 

 

362 total views, no views today

ŚP. EUGENIUSZA KONIECZNEGO WSPOMINA CZESŁAW GANDA

„Można odejść na zawsze, by stale być blisko…”

                               – ks. J. Twardowski

Po długotrwałej chorobie 09 lipca 2023 roku zmarł Eugeniusz Marian Konieczny.

Od września 1981 roku był członkiem sekcji literackiej Robotniczego Stowarzyszenia Twórców Kultury w Gorzowie Wlkp. Jego wiersze były pełne empatii, umiał zatrzymać się i pochylić nad cierpieniem. Mówią, że sam talent nie wystarczy aby zostać artystą. Talent jest tylko kanwą na której artysta buduje coś własnego, niepowtarzalnego. I do takich twórców zaliczał się  Eugeniusz.

Przez wiele lat uczestniczył w wielu prezentacjach z cyklu : Obrazy -Słowa -Dźwięki realizowanych przez gorzowskie RSTK, brał również udział w organizowaniu i realizacji Interdyscyplinarnych Warsztatów Artystycznych. Zawsze aktywnie uczestniczył podczas czwartkowych spotkań stowarzyszenia, ponadto Eugeniusza można było spotkać na wielu imprezach kulturalnych organizowanych w Gorzowie Wlkp.

14 lipca 2023roku rodzina, znajomi i przyjaciele z Robotniczego Stowarzyszenia Twórców Kultury pożegnali Genia na Cmentarzu przy ul. Żwirowej w Gorzowie Wlkp.

Spoczywaj w spokoju.

Czesław Ganda

 

W oku cyklonu – pamięci Williama Whartona

 W oceanie Twojej samotności

Rozpoczynasz grę na śmierć

I życie o jeszcze jeden

Dzień

Potykając się o łzy

Twoje znaki przestankowe

Mówiłeś, że wielkość

Wyrasta z niskich

Pobudek

Na śmietniku , w bagnisku

Bankructwa…!

I nie pomyliłeś się:

„…Nicość wieńczy dzieło”!

Pisałeś, że ludzie dryfują

Bez celu, by spocząć

W ziemi a Ty zacumowałeś

Nad Sekwaną!!!

W całunie wspomnień

Utrwaliłeś ręką Syna

Wiedzioną gwiazdozbiorem

Rosemary

Ona ocaliła od zapomnienia

Werniks słowa tych, którzy

Przy Tobie ginęli w

Nieujarzmionej EUROPIE…;

A dziś z „Ptaskiem”

Ocalonej Sztalugi powracasz

Do gniazda fontannami barw do

Płonącej winem FILADELFII…

Eugeniusz M Konieczny

 

TAKIE SOBIE BUJANIE

Coraz ciaśniej Ci było wśród swoich sytych sióstr i braci

I z każdym dniem biedniałeś, a oni byli coraz bogatsi.

A kiedy do domu naszego wdarła się ślepa wojna

W ten czas tułaczy, lepszy los do nieludzkich prac Cię pognał

I chociaż bito Cię, strzelano i pluto jak w tarczę do Ciebie

Ty z otuchą i wiarą śmiałeś się do Boga na

niebie

Chciałeś nam wszystkim coś dać, w spadku

zostawić

Ale Ci to nie wyszło, mogłeś nas tylko do łez

bawić

Kochałeś wędrówki ptaków, własne i obce

ogrody

Przez dziesiątki wiosen leciutko niosły

Cię drogi

Od wrogów i przyjaciół równo brałeś po pysku…

Twój najdroższy „Hit” stanął jak pal na śmietnisku

Ktoś kiedyś przed laty zawołał do Ciebie:

„ Szymon…gięty”

Ty mimo burz i pokus żyłeś jak? Jak ubogi? Święty?

A gdybyś nie żywił się pleśnią na cudzym

Chlebie

To miałbyś swój pomnik – Przyjaźni z bogiem na niebie

Na przystanku siadywałeś jak jastrząb na patyku

Na swoim samotnym siodełku strudzony SZYMONIE -Słupniku!

I nagle wzbiłeś się iskrą serca do wiecznego lotu…

By ulżyć Siostrom i Braciom bujając wśród ciężkich obłoków!

 

Eugeniusz M Konieczny

 ***

Życie moje pajęczyną zmysłów tkane

W którym pająk śmierci serenadę gra

Uśmiech Twój serdeczny

Niech na wieki we mnie trwa

Moja poetycka ODALISKA

Skrzydłem refrenu

Do ZIEMI ŚWIĘTEJ przez

EGIPT gna

By w MARTWYM MORZU

gąbką ciszy zwilżyć

PUSTYNNY piach

WIELBŁĄD TWOICH piersi

chce jak matka

przytulić do serca

mój pielgrzymujący strach

MOJA  śmierć to sen

o przemijaniu

to jawa miłości zimna

jak pustynny kamień

spełniony w BOŻEJ

GRAWITACJI

Dojrzałem już do

Spadania jak pod

Powieką ZŁOTY SEN

 

Eugeniusz M Konieczny

364 total views, no views today