Anna Szymanek – artysta malarz, ceramik, tworzyła rysunek i grafikę użytkową. Członek Związku Polskich Artystów Plastyków. Organizatorka plenerów malarskich. Zainicjowała Galerię Pod Pocztową Trąbką. Laureatka Motyla – Nagrody Kulturalnej Prezydenta Miasta Gorzowa Wielkopolskiego.
Zapytałam Annę Szymanek, dlaczego to imię nigdy nie wychodzi z mody. Bez zastanowienia odpowiedziała: – Bo Anny są miłe i wesołe. W związku z tym nawet wspomnienia z przeszłości okazały się zabawne i radością podszyte.
Na samo przypomnienie pewnej sytuacji Anna zaczęła się śmiać, powodem tego był powrót wspomnieniami do czasów studenckich. Oto co opowiedziała mi przy okazji świętowania Jej imienin. Zaczęła od tego, że Mama oczekiwała od niej, iż zostanie lekarzem.
Zatem dwa lata medycyny ukończyła, a trzeci rok była wolnym słuchaczem. Ponieważ zawsze jej w duszy grało a artyzm w dłoniach miała więc szkoła plastyczna wygrała. Po egzaminach wstępnych wielka ją radość ogarnęła bo się na liście przyjętych na studia ujrzała. Wykrzyknęła: – Niemożliwe, moje nazwisko tu jest. Poprosiła kolegę obok stojącego żeby ją uszczypnął, bo nie wierzy, że to prawda. – Ten mnie tak uszczypnął, że siniaka przez miesiąc miałam – powiedziała Ania wspominając, że była chyba najstarszą studentką spośród nowo przyjętych, bo medycyna trzy lata jej zabrała.
– Otoczono mnie naprawdę dobrą opieką na tej uczelni, nawet wygłaszałam mowę wstępną na rozpoczęcie roku akademickiego. Musiałam najpierw przygotować swój występ, siadłam w uczelnianej kawiarni zgnębiona, położyłam kartki na stoliku żeby coś napisać i nagle usłyszałam pytanie: – Może pomóc?
– I znowu wielkie było moje zdziwienie, bo to był rektor tej uczelni. Skorzystałam z jego pomocy, razem ułożyliśmy moje wystąpienie.
– Byłam bardzo zadowolona bo przydzielono mi jednoosobowy pokój w akademiku, choć takich było niewiele. – Kiedyś parę pokoi odstąpiono szkole muzycznej. (W tym momencie Anna serdecznie się zaśmiała) – To były numery – powiedziała. Muzycy ćwiczyli na fletach, skrzypcach, trąbce, tu piszczało, tam bębniło, a my dostawaliśmy szału.
I znowu Anna zaśmiewała się serdecznie.
– Koledzy wykombinowali tary do prania i jeszcze wiele innych niesamowitych brzęczydeł i gdy tamci zaczynali ćwiczyć to my im wtórowaliśmy na naszych przyrządach. Co to się działo! To można sobie wyobrazić. Muzycy wysiedli ze swoimi instrumentami. Oczywiście przyszła skarga ze szkoły muzycznej i chyba znowu rektor do nas przyszedł. Powiedzieliśmy, że nie wytrzymujemy tych pisków. A rektor na to odpowiedział: – Ja też bym nie wytrzymał ale proszę was, abyście jeszcze trochę wytrzymali. Ja to załatwię. Muzycy wkrótce musieli poszukać innego lokum. Mieliśmy naprawdę bardzo dobrego rektora, nazywał się Stanisław Dawski. To był naprawdę wspaniały człowiek.
Jeszcze wiele ciekawych wspomnień przytoczyła Ania, zaśmiewałyśmy się zrywając boki, bo tak też można się śmiać.
O moich wcześniejszych rozmowach z Anną Szymanek można poczytać w książce „Artysta znaczy wiele”, dostępnej w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Zbigniewa Herberta.
Stanisław Dawski – artysta plastyk, współorganizator i profesor Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych we Wrocławiu, rektor tej uczelni w latach 1952–1965.
Na zdjęciu: Solenizantka z Izabelą Patek i ze mną, oczywiście na wesoło
wm
456 total views, 2 views today
