JAN MARKUSZEWSKI – CZŁOWIEK ORKIESTRA

IMG_20220829_155536955_HDR~2IMG_20220829_155424241~2IMG_20220829_155650657~3

Jan Markuszewski – artysta muzyk, pasjonat, animator kultury. Przez wiele lat konferansjer, współtwórca programów medialnych, doradca prezydenta do spraw kultury. Twórca Studia Muzyki Elektronicznej, które w tym roku świętuje 30-lecie działalności.

Jan Markuszewski jest absolwentem Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Poznaniu. Studiował politykę kulturalną na Akademii Nauk Społecznych w Warszawie oraz Uniwersytecie Warszawskim – kierowanie działalnością społeczno-kulturalną. Pracował w Wojewódzkim Domu Kultury, zaczynając od instruktora do spraw muzyki, dochodząc do zastępcy dyrektora w latach 1986-1989. Uczył muzyki i prowadził zespoły muzyczne w gorzowskich szkołach: Zespole Szkół nr13, Zespole Szkół Ekonomicznych oraz w klubie Gorzowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej „U Szefa”. Prowadził klasę fortepianu i akordeonu w Wojewódzkim Społecznym Ognisku Artystycznym w Gorzowie Wlkp. w latach 1982-1986. Był wiceprezesem Gorzowskiego Towarzystwa Muzycznego im. Henryka Wieniawskiego. Grał na kontraktach muzycznych w Berlinie i Jugosławii.

W 1992 roku założył Studio Muzyki Elektronicznej – prywatną szkołę gry na instrumentach  elektronicznych klawiszowych, ucząc klasyki muzyki rozrywkowej, tanecznej i jazzowej.

WM: Człowiek Orkiestra – taki tytuł był moim pierwszym pomysłem na myśl o rozmowie z Tobą. Ile instrumentów znajduje się w orkiestrze symfonicznej?

JM: Skład orkiestry symfonicznej może mieć od 50 do 120 instrumentów i obejmuje: kwintet smyczkowy, instrumenty dęte drewniane, dęte blaszane, perkusyjne, harfy, fortepian i inne.

WM: Na jakich instrumentach Ty grasz?

JM: Jestem multiinstrumentalistą, gram na wszystkich instrumentach klawiszowych, melodyce akordeonie, harmonijce ustnej, gitarach i, jakby pojawiła się piła, to też bym zagrał.

WM: Na pytanie „Kim jesteś?” – co najczęściej odpowiadasz, a mam tu na myśli Człowieka  Orkiestrę?

JM: 30 lat temu, kiedy rozpoczynałem swoją działalność, większość zespołów grała w cztero- lub pięcioosobowych składach. Ja zakupiłem instrument roku korg i 4S dołączyłem swój instrument Yamaha DX7 i od tego momentu stałem się człowiekiem orkiestrą. Trafiłem w instrument, o którym marzyłem. Moją pasją była zawsze muzyka rozrywkowa, taneczna, jazzowa. Czułem każdy styl, wiedziałem jaką zastosować aranżację, tempo i jakie instrumenty włączyć. W instrumencie były wgrane style muzyczne, obowiązujące w świecie muzyki, wykorzystywałem je dobierając utwory mi znane, covery i najpiękniejsze perełki muzyki jazzowej. Starałem się zagrać na najwyższym poziomie, włączając swoje przemyślane improwizacje. Pisano o mnie i mówiono: „On gra wszystko”, „człowiek orkiestra”, i tak zostało do chwili obecnej. Grałem sam w dużych klubach, salach, plenerach, często też ze swoimi uczniami. To wspaniała historia z mojej działalności.

WM: Czy wywodzisz się z rodziny muzykalnej? Kto zaszczepił w Tobie tę miłość?

JM: W moim rodzinnym domu muzyka była od zawsze. Rosłem, rozwijałem się, słuchając  śpiewu i gry na instrumentach. Mama uczyła się gry na pianinie, dziadek grał na skrzypcach, bracia mamy grali na akordeonach, a najmłodszy z nich grał w Reprezentacyjnej Orkiestrze Wojska Polskiego w Warszawie. Oprócz tego mama śpiewała pięknym sopranem, ojciec wspaniałym tenorem. Można sobie wyobrazić spotkania rodzinne, święta i muzykę, która rozbrzmiewała. Mój młodszy brat uczył się gry na akordeonie i doskonale sobie radził, ale wybrał Wojskową Akademie Medyczną, jest profesorem. Jedynie w moje ślady poszła młodsza siostra, która ukończyła Akademię Muzyczną w Łodzi – Wydział Wokalno-Aktorski, jest śpiewaczką operową. Mój rodzinny dom, klimat, jaki był w nim, miłość do muzyki, tradycje rodzinne, inspiracje rodziców doprowadziły do tego, gdzie obecnie jestem, czym się zajmuję. Dziękuję Im za to.

WM: Od kiedy wiedziałeś, że z muzyką chcesz iść przez życie? Wiem, że towarzyszy Ci w tej wędrówce żona, córka, a teraz także wnuki, ale muzyka chyba była pierwsza?

JM: Edukację  muzyczną  rozpocząłem  w klasie trzeciej  szkoły podstawowej na akordeonie i fortepianie, były to lekcje prywatne. Będąc w klasie ósmej grałem już w Orkiestrze Mandolinistów Liceum Pedagogicznego w Myśliborzu – moim rodzinnym mieście, zajęcie powoli formułowało moją drogę w kierunku muzycznym. Od tego momentu poczułem, co to jest wspólne muzykowanie i granie w dużym zespole. W Liceum Ogólnokształcącym założyłem zespół  muzyczny – grałem na gitarze basowej, jednocześnie rozwijałem technikę gry na innych instrumentach: organach elektronicznych, akordeonie melodyce, harmonijce ustnej. Od tego momentu rozpoczęła się wędrówka, wiedziałem, że z  muzyką chcę iść przez życie i co chcę robić. Marzenia się spełniły, zdałem maturę z powodzeniem, zdałem egzamin do Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Poznaniu i ukończyłem w 1976 roku, uzyskując tytuł magistra sztuki.

Żona Barbara jest moją inspiracją od szkoły średniej, spotkaliśmy się w tej samej klasie, śpiewała też w moim zespole, wspomaga mnie, jest najsurowszym recenzentem moich dokonań do chwili obecnej. Rozmiłowana w muzyce klasycznej i jazzowej. Córka Marta zakończyła edukację muzyczną w szkole średniej muzycznej po drugim roku w klasie fortepianu, starszy wnuk Mateusz, licealista, rozmiłowany jest w komputeryzacji i muzyce elektronicznej, najmłodszy Michał uczeń czwartej klasy próbuje swoich sił w klasie fortepianu i perkusji w szkole muzycznej i w Studiu Muzyki Elektronicznej. Zięć Mariusz gra na gitarze basowej w różnych formacjach muzycznych. Jak widać, tradycje rodzinne są podtrzymywane i są w rozkwicie.

WM: Wspomnij o pierwszej pracy. Ja dopowiem, że pamiętam Twój głos, brzmiący w różnych częściach naszego Gorzowa, bo byłeś wtedy konferansjerem wielu atrakcyjnych wydarzeń kulturalnych. Wtedy Ty dawałeś namiastkę lokalnej rozgłośni.

JM: Po ukończeniu studiów przyjechałem do Gorzowa. Wydziałem Kultury i Sztuki Urzędu Wojewódzkiego kierował mgr Edward  Korban, zaproponował mi pracę w Wojewódzkim Domu Kultury. Tak się rozpoczęła moja droga i życie zawodowe, związane z kulturą i oświatą gorzowską. Zajmowałem się konsultacjami, warsztatami muzycznymi na terenie miasta i województwa. Oceniałem konkursy, przeglądy, typując reprezentację miasta i województwa do dalszych zmagań ogólnopolskich. Byłem organizatorem i współorganizatorem wielu imprez o charakterze lokalnym i ogólnopolskim, między innymi: – Gorzów Wlkp. uhonorowany Flagą Rady Europy, Dni Gorzowa,10-lecie Hospicjum św. Kamila, Gorzowskie Dni Muzyki, Reggae nad Wartą, Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, Pomoc na rzecz uchodźców z Kosowa, festyny Polskiego Czerwonego Krzyża, Akcje Lato, Dzień Dziecka i wiele innych.

WM: Potem nadszedł czas powstawania lokalnych rozgłośni i Ty zagościłeś w Radiu  Gorzów. Jakie masz wspomnienia z tamtego okresu?

JM: Pamiętam ten okres doskonale. Byłaś redaktorem w tej rozgłośni, a kreatywność i otwartość Twoja i  redaktora naczelnego pana Antosza dawała możliwość dzielenia się tym, co robiłem, zdobywałem z uczniami w konkursach, jakie imprezy prowadzę w mieście, a było tego bardzo dużo. Wpadałem do studia, słuchawki na uszy i bieżące informacje, wiadomości kulturalne na żywo przekazywane w eter. To piękne wspomnienia współpracy z Radiem Gorzów

WM: Jakie były kolejne etapy Twojej drogi w rozwoju miejskiej kultury?

JM: Życie kulturalne miasta średniego toczyło się swoim tempem. Placówki miejskie i wojewódzkie realizowały swoją pracę statutową. Szkolnictwo artystyczne mieściło się w opłakanych warunkach lokalowych. Byłem wiceprezesem Gorzowskiego Towarzystwa Muzycznego im. Henryka Wieniawskiego. Razem z Prezesem Szczepanem Kaszyńskim marzyliśmy o CENTRUM EDUKACJI  ARTYSTYCZNEJ, gdzie szkoły muzyczne, szkoła plastyczna, Ognisko Artystyczne, Gorzowskie Towarzystwo Muzyczne znalazłyby się w jednym, nowoczesnym obiekcie. Wiele spotkań i argumentów nie przekonało ówczesnych radnych. Pomysł budowy Centrum i Filharmonii był w głowie ówczesnego prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka. Dzięki determinacji i mądrych decyzji wybudowano Gorzowską Filharmonię, a szkolnictwo artystyczne nadal mieści się w rozwalających się budynkach, a było tak blisko do pełnego szczęścia. Wspomagałem spotkaniami z lokalną prasą, radiem, informując o potrzebie wybudowania takiego obiektu. Nie było zrozumienia. Zajmowałem się edukacją dzieci i młodzieży, współpracowałem z kuratorium, współorganizując imprezy amatorskiego ruchu artystycznego.

WM: Następnie nadszedł czas prowadzenia własnej działalności. Utworzyłeś pierwsze w Gorzowie  Studio Muzyki Elektronicznej. Czy trudne były początki?

JM: W tym czasie istniały państwowe placówki szkolnictwa artystycznego, ogniska artystyczne. Tworząc swoją prywatną szkołę, chciałem wypełnić lukę, wprowadzając nowoczesne nauczanie na nieznanych do tej pory instrumentach elektronicznych. Było wiele komentarzy, zamieszania na rynku muzycznym. Świat szedł już do przodu. Grając na kontrakcie muzycznym w Berlinie poznałem niektóre instrumenty i po powrocie postanowiłem organizować swoje studio. Stało się ono wiodącą placówką nowoczesnej edukacji muzycznej w mieście i kraju. Doskonałe brzmienie instrumentów cyfrowych, moja pasja do muzyki rozrywkowej, talenty uczniów, prawidłowe profesjonalne metody nauczania pozwoliły na szybkie osiąganie wymiernych sukcesów. Rozwój elektronicznych instrumentów klawiszowych spowodował  ogromny przełom w nowoczesnej edukacji muzycznej dzieci i młodzieży oraz ich działalności koncertowej. Nowoczesne instrumenty dawały mi poczucie czegoś nowego, nowoczesnego, zjawiskowego. Sam się bawiłem możliwościami brzmieniowymi, ucząc wychowanków, koncertując w mieście, województwie i kraju.

WM: Twoi uczniowie brali udział w różnych konkursach. Woziłeś ich, pokazywałeś swoich podopiecznych. Jakie to były sukcesy?

JM: Studio prowadzi pion dydaktyczny, działalność koncertową i promocyjną wychowanków. Przysparza to placówce popularności. Jest ona społecznie akceptowana. Jeździłem do Warszawy, tam spotykałem się z uczniami szkół, uczących się na podobnych instrumentach, z całej Polski. Moi uczniowie wygrywali większość edycji konkursowych na najlepszego muzyka elektronicznego, w różnych kategoriach wiekowych. Zdobyliśmy dziesięć pierwszych, dziewięć drugich, trzy trzecie miejsca. Szkoła została uznana za jedną z najlepszych wśród sześciu w kraju.

Programy TVP i TVP  POLSAT pt. „Co jest grane?”, zdominowane były przez moich wychowanków. Przywoziliśmy pierwsze nagrody. Pisano o mnie, że mam duszę sportowca, wygrywając każdą edycję. Grałem inną muzykę niż pozostali, aranżowałem ciekawiej, inaczej. Był to rock, pop, muzyka taneczna, blues i standardy jazzowe. W Gorzowie nie miałem konkurencji, dlatego woziłem uczniów do stolicy. Kilku moich wychowanków ukończyło szkoły rozrywki i jazzu  w Warszawie, grają w różnych zespołach w kraju i za granicą

WM: Twój uczeń ze szkoły nr 13 powiedział mi kiedyś, że jesteś nauczycielem, który potrafi muzyką zainteresować nawet kogoś, komu słoń na ucho nadepnął, ponieważ Twoje lekcje są zajmujące i rozwijające. Powiedz o swojej pracy pedagogicznej, co w niej jest ważne, a co najważniejsze?

JM: Miło słyszeć takie słowa po latach. Ja uważam, że śpiewać każdy może, a w tym, co robi, najważniejsze są emocje, które towarzyszą, przeżycia osobiste, radość. Artyzm to są konkursy, przeglądy, festiwale. W dobie elektroniki wyrafinowanej, najbardziej fałszywy śpiew można zbliżyć do ideału. Emocji, radości, przeżycia – nie da się. W edukacji ważne jest, żeby umieć stworzyć partnerstwo, nawiązać kontakt, zainteresować przedmiotem, pozwolić wypowiedzieć się swoimi słowami, umieć aktywizować ucznia, zauważyć mocne strony i umiejętnie pokierować nimi, słabe strony wspomagać. To są ważne elementy w edukacji. Najważniejsze to mówić czytelnym, zrozumiałym językiem, w zależności od poziomu słuchaczy, przekazywać ważną wiedzę, która przyda się w przyszłości młodemu człowiekowi, rozmawiać piękną polszczyzną, rozbudzać szacunek do sztuki i do ludzi, którzy ją tworzą i uprawiają.

WM: – „Pan Markuszewski zwraca uwagę na odpowiednie zachowanie, kulturę bycia, uczy kindersztuby” – mówił uczeń. Te słowa po wielu latach okazały się świętą prawdą. Zostałeś belfrem roku. Jak wspominasz tamten czas?

JM: To prawda, dbam o kulturę zachowania w życiu codziennym. Trzy magiczne słowa „Proszę, dziękuję, przepraszam” nie opuszczają moich ust w kontakcie z wychowankami. Tempo życia, natłok informacyjny, komputeryzacja przyczynia się, że uczniowie zapominają o podstawowych zasadach postępowania i zwrotach ogólnie obowiązujących. Uczę harmonii życia, biorąc przykład z muzyki, im piękniejsza harmonia, tym ciekawszy utwór. Mam wiele radości ucząc muzyki, gdyż wiem, jaką rolę odgrywa w życiu człowieka. Otrzymałem od  uczniów uznanie w różnych rankingach i kategoriach: „Gołębie serce”, „Najsympatyczniejszy nauczyciel”, „Najbardziej wyluzowany nauczyciel”, „Strażak Roku” – potrafi pomóc, załagodzić spory, konflikty między uczniami.  Bardzo miło wspominam tamten czas.

WM: Twoja prywatna szkoła trwa 30 lat. Czym się różni okres pierwszych lat jej działalności w porównaniu do  czasów obecnych?

JM: Tak jak w życiu – co nowe, ładne, to zachwyca i cieszy, jeśli szanujesz, będziesz cieszył się latami. Przez 30 lat dbałem i dbam o poziom edukacji. Jedyny mój problem to, że nie mogłem przyjąć wszystkich, którzy chcieli się uczyć w moim Studiu. Wiele osób czekało cierpliwie na miejsce, to były początki, rywalizacja między uczniami, koncerty, popisy, to wszystko budowało wspaniały klimat wokół Studia. Rodzice też rywalizowali ze sobą w zakupie coraz to nowszych modeli instrumentów. Było ciekawie i rozwojowo. Obecnie widzę lekkie wyciszenie, powstało wiele szkół na terenie miasta, uczących na tych instrumentach, zadziałał internet – pojawiło się wielu domorosłych nauczycieli bez przygotowania merytorycznego i uczą, co im w duszy gra. Z całym przekonaniem i opiniami rodziców cytuję ich słowa: „Studio Muzyki Elektronicznej Jana Markuszewskiego jest lokomotywą, ciągnącą wagoniki w drodze do sukcesu”. Ja życzę powodzenia wszystkim, którzy podjęli się pięknej pracy i wzbogacają nasze miasto swoimi osiągnięciami w dziedzinie sztuki muzycznej.

WM: Czy nadal uczysz w szkole państwowej?

JM: Oczywiście, z radością spotykam się ze swoimi uczniami, przekazuję im wiedzę z lat minionych i najnowszą, która obowiązuje dziś w podstawie programowej, gdyż muzyka ewoluuje razem z rozwojem społecznym. Od muzyki na łuku do harfy laserowej.

WM: Jako pedagog z długoletnim doświadczeniem – czy masz receptę, a może apel do młodych? Co byś dzisiaj radził młodym, szukającym swego miejsca we wszechświecie?

JM: Każdy człowiek jest kowalem swojego losu. Dom wychowuje, szkoła uczy. Chciałbym, żeby młodzi ludzie nie zatracili człowieczeństwa, byli tolerancyjni wobec ludzi, myśleli o przyszłości, żyli zgodnie z prawem i przestrzegali je, szanowali rodzinę i otaczającą przyrodę. Kochali i szanowali swoją narodową kulturę, tradycje i obyczaje, ponieważ kultura  najczęściej jest rozumiana jako całokształt duchowego i materialnego dorobku  społeczeństwa.

Jan Markuszewski za swoją pracę i sukcesy pedagogiczne otrzymał wiele nagród, nominacji i odznaczeń:

– Zasłużony Działacz Kultury, nadaną przez Ministra Kultury i Sztuki 1987,

– Nagroda Kulturalna Prezydenta Miasta Gorzowa Wlkp. w sezonie artystycznym 1996/97

– Dyplom Ministra Kultury i Sztuki za szczególne zasługi w dziedzinie edukacji dzieci i młodzieży1996.

– Nominowany do nagrody Kulturalnej Wojewody Gorzowskiego 1994/95.

– Wyróżniony Odznaką Honorową PCK III stopnia za działalność charytatywną i społeczną 1999.

– Nominowany przez Komisję Edukacji i Kultury Rady Miasta do nagrody Kulturalnej Prezydenta w sezonie artystycznym1999/2000.

– Nominowany do Nagrody Kulturalnej Marszałka Województwa Lubuskiego za upowszechnienie kultury oraz edukację artystyczną dzieci i młodzieży w roku 2001/2002.

– Wyróżniony medalem Lubuski Animator Kultury 2008.

– Wyróżniony statuetką Belfer Roku 2008

– Wyróżniony statuetką Najsympatyczniejszy nauczyciel 2008

– Wyróżnienie – Główna Nagroda w Konkursie – KULTURA-NAUKA, MEDIA 2002

– Wyróżniony Odznaką Honorową – Zasłużony dla kultury polskiej nadaną przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Rzeczpospolitej Polskiej 2014

– Odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi przez Prezydenta RP 2000.

Z Janem Markuszewskim rozmawiała Wanda Milewska

1,569 total views, 1 views today

OSTATNI W TYM ROKU PIKNIK CHOPINOWSKI

Tekst: Ewa Rutkowska

Filharmonia Gorzowska 28 sierpnia 2022

Po raz drugi w tym roku, ze względu na niepewną aurę. Piknik odbył się w sali koncertowej Gorzowskiej Filharmonii. A cotygodniowe spotkania z muzyką Fryderyka Chopina (i nie tylko) zakończył kolejny artysta, doktor habilitowany sztuk muzycznych, prowadzący klasę fortepianu w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy Mariusz Klimsiak. Laureat bardzo wielu prestiżowych konkursów, absolwent Akademii Muzycznej, w której obecnie pracuje.

„Artysta ma w swoim repertuarze, zarówno utwory barokowe, jak i współcześnie powstające kompozycje. Pianista chętnie sięga po muzykę kameralną. Ważnym elementem zainteresowań artysty jest wykonawstwo na instrumentach z epoki. Nagrywa też płyty.

W koncercie wziął udział gorzowski Kwartet Smyczkowy im. Henryka M. Góreckiego w składzie: Maciej Grygier –  I skrzypce, Łukasz Jaros –  II skrzypce, Joanna Głąb – altówka, Piotr Więcław – wiolonczela i Mateusz Rzytka – kontrabas.

W pierwszej części koncertu zaproszony artysta Mariusz Klimsiak, zagrał dwa utwory solo.

W programie:

  1. Ferenc Liszt – Etiuda transcedentalna As-dur S. 139 nr 9 „Ricordanza”.

Utwór węgierskiego kompozytora i pianisty, jednego z najwybitniejszych postaci romantyzmu w muzyce. Liszt był też wybitnym filozofem. Pisał eseje i artykuły. Działał jako polityk.

Napisał dwanaście etiud. Ta którą usłyszeliśmy, dziewiąta jest jedną z najczęściej granych na koncertach przez różnych artystów.

  1. Robert Schumann – pięcioczęściowy (Allegro, Romanze, Scherzino, Intermezzo, i Finale) Karnawał wiedeński op. 26

Utwór niemieckiego kompozytora  i muzyka, krytyka muzycznego, autora artykułów poświęconych muzyce. Jednego z najbardziej rozpoznawalnych twórców epoki romantyzmu. We wczesnych latach swojego życia, komponował w większości utwory na fortepian solo.

B.

Po przerwie, w drugiej części koncertu usłyszeliśmy:

  1. 1. Fryderyka Chopina – Koncert fortepianowy f-moll op. 21

Utwór ten jest drugim koncertem fortepianowym. Skomponowanym na fortepian z akompaniamentem orkiestry symfonicznej. W naszym koncercie utwór ten został zagrany z towarzyszeniem Kwartetu Smyczkowego.

Koncert fortepianowy f-moll został skomponowany przez Fryderyka Chopina w 1829 roku i dedykował go Delfinie Potockiej. Ten wielki Polski kompozytor jest na pewno  najbardziej rozpoznawalnym i jednym z najwybitniejszych kompozytorów epoki romantyzmu.

Koncert fortepianowy f-moll op. 21, posiada  budowę trzyczęściową:

Poważne Maestoso. Piękne Larghetto część, którą kompozytor pisał będąc po raz pierwszy zakochanym.

I część trzecia Allegro vivace, gdzie skrzypce uderzają drzewcem smyczka w struny (col legno), akompaniując fortepianowi grającemu melodię w rytmie mazurka.

Koncert ten został napisany wcześniej niż I koncert fortepianowy e-moll op. 11. To jednak nazywany jest „drugim” z powodu późniejszego opusu.

Przyznam z dumą, że byłam obecna na wszystkich tegorocznych Piknikach.

I w ciągu sześciu lat też nie opuściłam ich wiele…

Ewa Rutkowska

 

 

406 total views, 1 views today

JUBILEUSZ KLUBU NA ZAPIECKU. ROZMOWA Z BARBARĄ SCHROEDER

Barbara Schroeder – absolwentka Akademii Rolniczej, twórczyni Piekarni Chlebek, założycielka Klubu Na Zapiecku, który w tym roku świętować będzie 20 lat istnienia. Jubileusz odbędzie się w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Zb. Herberta w Gorzowie Wielkopolskim 13 września o godz. 17.00

Z Barbarą Schroeder rozmawia Wanda Milewska

123

WM: Wiem, że Twoi rodzice zajmowali się pszczelarstwem, czy ta tradycja miała wpływ na wybór  edukacji rolniczej?

BS: Moi rodzice zajmowali się pszczelarstwem z ogromną pasją i przyjemnością. Z wielkim znawstwem opowiadali o życiu pszczół, o panującym w ulu matriarchacie, o królowej matce, robotnicach, trutniach, o fantastycznie zorganizowanej pracy w ulu itd. Mieli w Baczynie około 70 uli  i wóz, którym przewozili ule na rzepak, lipy, wrzosy itp. miododajne, kwitnące rośliny. Ja byłam z nimi u pszczół tylko raz. Pszczoły wkręciły mi się w długie włosy, jakie wówczas nosiłam, co bardzo mnie wystraszyło, bo widziałam nieraz pożądlonych rodziców.  Po tym incydencie moja miłość do pszczół pozostała nadal, ale była ona na odległość.

Jak z powyższego wynika, Akademię Rolniczą wybrałam z innego powodu – chciałam studiować na Wydziale Technologii Żywności, i tak się stało.

WM: Prowadziłaś przez wiele lat piekarnię, czy według Ciebie piekarnictwo to pewnego rodzaju artyzm?

BS: Jak już wyżej wspomniałam, studiowałam technologię żywności i między innymi w piekarniach miałam uczelniane praktyki. Tak więc, gdy zostałam prezesem 65-osobowej spółki „Chlebek”, będącej właścicielem piekarni, do zawodu byłam przygotowana. Były to czasy, kiedy poszczególne gatunki chleba wyprowadzało się od podstaw, wymyślało się nowe gatunki pieczywa, robiło się wyroby ozdobne. To była wielka frajda i często można się było wykazać artyzmem. Obecnie pieczywo produkuje się metodą przyśpieszoną, niemal 100% pieczywa gatunkowego produkuje się z mieszanek.

WM: Czy kiedyś myślałaś, aby zostać artystką, aktorką, malarką czy muzykiem? Pytam, ponieważ skupiałaś wokół siebie twórców, czego następstwem było utworzenie Klubu Na Zapiecku, działającego przy piekarni, którą kierowałaś.

BS: Nigdy nie miałam zakusów artystycznych, ale od zawsze byłam blisko szeroko pojętej kultury: brałam udział w promocjach książek, chodziłam i jeździłam na wystawy, koncerty. Miałam więc dużo zaprzyjaźnionych artystów różnych dziedzin – literatów, malarzy, rzeźbiarzy.  Wiedziałam, że ci, co tworzą lub mają jakieś pasje, lubią się nimi dzielić z innymi.  A że zdawałam sobie sprawę, że miejsc dla takich spotkań jest ciągle za mało, więc w piekarni utworzyłam klub do spotkań z interesującymi ludźmi. Działalność klubowa, mimo że zlokalizowana przy ul. Podmiejskiej Bocznej, a więc na obrzeżach przemysłowych miasta, przyjęła się od samego początku. Powstało więc miejsce, gdzie ludzie nietuzinkowi w drugi oraz czwarty wtorek miesiąca (z pominięciem wakacji) mogli się dzielić z innymi owocami swojego talentu, wiedzą, swoimi pasjami.

WM: Zanim zapytam o Twoje dokonania w ramach Klubu, proszę, opowiedz o Piekarni Chlebek, która w dość szybkim tempie stawała się popularna, a były to czasy, gdy ten zakład był jednym z prekursorów na rynku.

BS: Firma  Chlebek sp. z o.o. , mająca dużą piekarnię, powstała w 2001 i trwała przez 20 lat, do momentu sprzedaży firmy. Wraz z moją zastępczynią Bożeną Gralewską–Kieżun, również  technologiem żywności, starałyśmy się o to, by produkować pieczywo odpowiedniej jakości, z szeroką gamą asortymentową, wiedząc o tym, że  technologia piekarstwa jest bardzo interesująca, ale i skomplikowana. Prawidłowe prowadzenie procesów fermentacyjnych, jako biochemiczne metody spulchniania ciasta  w piekarstwie, jest możliwe tylko wtedy, gdy piekarz zna wymagania, jakie muszą być spełnione, aby rozruszanie organizmów żywych, jakimi są drożdże i bakterie, oraz fermentacje odbywały się prawidłowo. By otrzymać pieczywo z piękną skórką oraz niekruszącym się miękiszem ważny jest także wypiek – odpowiednia temperatura pieca i czas wypieku. To wszystko wymagało dopracowania się dobrej kadry pracowniczej oraz nadzoru technologicznego.

WM: Gdy powołałaś do życia miejsce artystyczne Klub Na Zapiecku, stał się on częścią tej piekarni. Jak zareagowali pracownicy Twojej firmy na takie novum: połączenie chleba i wszelkiej twórczości?

BS: Pracownicy bardzo ciepło przyjęli utworzenie klubu. Pomieszczenie klubowe powstało ich rękoma. Połączyli dwa magazyny poprzez wyburzenie dzielącej je ściany, wymalowali powstałe pomieszczenie na ostry pomarańcz, by odróżniał się od reszty zakładu, poustawiali stoliki z obrusami, wazonikami i świecznikami oraz krzesła. Stworzyli bardzo ciepłe miejsce. Muszę także dodać, że część pracowników brała udział w spotkaniach.

WM: Jakie były losy Zapiecka po zakończeniu Twojej pracy zawodowej?

BS: Po sprzedaży firmy w 2011 roku z radością przyjęłam propozycję Zarządu Zakładu Utylizacji Odpadów (ZUO), by zapieckową działalność kontynuować, przenosząc ją na ul. Teatralną 49. ZUO zmieniło potem nazwę na Inneko, ale oferta, by spotkania odbywały się u nich została podtrzymana, za co wdzięczna jestem poszczególnym Prezesom: Markowi Wróblewskiemu, Arturowi Czyżewskiemu i Łukaszowi Marcinkiewiczowi. I właśnie w Inneko klub doczekał swojego jubileuszu 20-lecia już w ub.r., ale pandemia przesunęła mi zorganizowanie obchodów na rok bieżący.

WM: Poproszę o trochę statystyki. Ile spotkań odbyło się w ciągu minionych 20 lat? Ilu artystów się zaprezentowało i z jakich dziedzin?

BS: Spotkań i wyjazdów zapieckowych (na interesujące wystawy, na spektakle teatralne, balet – do Poznania, Szczecina, Zielonej Góry, Słupska) przez te wszystkie lata było koło 300. Artystów wystąpiło trochę mniej, bo niektórych gościłam dwa, a nawet trzy razy. Na Zapiecku gościłam wielu literatów, ale  także pasjonatów z różnych dziedzin. Bywali podróżnicy, historycy, muzealnicy, regionaliści, przyrodnicy, malarze, rzeźbiarze. Chętnie zapraszałam muzyków z muzyką dawną, poważną i rozrywkową. Otwarci byliśmy na działania charytatywne. Były gawędy i wspomnienia o Gorzowie Wlkp., śladach polskich w Paryżu, o fotografii, znanych gorzowianach, którzy odeszli – Irenie Dowgielewicz, Zdzisławie Morawskim, Papuszy, Janie Korczu, Witoldzie Andrzejewskim jako aktorze czy Wiesławie Strebejce, o niezwykłych i egzotycznych drzewach naszego miasta, o historycznych cmentarzach, Oldze Boznańskiej, Łemkach, wybitnych artystach – Krzysztofie Pendereckim, Tadeuszu Brzozowskim, Władysławie Hasiorze czy Franciszku Starowieyskim, Czesławie Niemenie. Schodziliśmy też do najgłębszej jaskini świata, zdobywaliśmy wysokie szczyty Himalajów, nurkowaliśmy do zatopionych wraków promów pasażerskich, skakaliśmy ze spadochronem, szukaliśmy skarbu św. Korduli, poznawaliśmy historię gorzowskich rzek.

Przez wszystkie lata odbywały się również wyjściowe spotkania zapieckowe – kilkakrotnie w głównej siedzibie Muzeum Lubuskiego i jego oddziale – Spichlerzu, w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej, w agendach firmy ZUO oraz kilkakrotnie na Polu Golfowym Zawarcie. Od kilku lat w styczniu, w gościnnych progach Muzeum Lubuskiego, ze wsparciem dyrektor Ewy Pawlak i jej pracowników, organizuję wieczory kolęd, na które zapraszam chóry gorzowskie, szczecińskie i poznańskie.

WM: Spoglądając wstecz na tę pracę klubową, jaka myśl Ci się nasuwa?

BS: Klub Na Zapiecku to przede wszystkim LUDZIE, którzy bywają na spotkaniach i przyczyniają się do tworzenia niepowtarzalnej atmosfery. Z jednej strony są to chętni do zaprezentowania tego, w czym czują się najlepiej, a z drugiej wierni Zapieckowicze, którzy włączają się w dyskusje, przyjacielskie rozmowy oraz z wielkim zainteresowaniem i serdecznością przyjmują występujących. Do klubu przychodzą osoby 50+ w liczbie 40 – 100, czasami brakuje krzeseł. Klub stanowi dla nich możliwość wyjścia z domu i przeżycia czegoś interesującego. Poprzez spotkania z artystami i ich twórczością oraz rozmaitymi pasjonatami, Zapieckowicze pogłębiają swoją wiedzę, wzbogacają wnętrza, zwiększają swoją wrażliwość, rozbudzają swoje zainteresowanie kulturą wysoką i skłaniają się do aktywnego w niej uczestnictwa, nawiązują przyjaźnie. Mogą pobyć razem z innymi, czują więź wspólnoty zapieckowej.

Muszę jeszcze dodać, że wstęp na wszystkie zapieckowe spotkania jest wolny.

WM: Na zakończenie konieczne jest pytanie: Jakie są dalsze Twoje  plany w tej dziedzinie, a może będą jakieś modyfikacje?

BS: Ech, to trudne pytanie. W związku z tym, że miejsce klubowe w Inneko potrzebne jest firmie na inną działalność, nie bardzo wiem, gdzie takie spotkania mogłabym organizować, ponieważ potrzebuję choćby drobnego sponsora, co zapewniało mi Inneko. Mimo że artyści występują najczęściej za darmo lub – głównie zamiejscowi – za niewielkie honorarium, jednak, by im zapłacić choćby te niewielkie pieniądze, potrzebuję miesięcznie 300-400 zł. Przyjezdnych goszczę i nocuję w swoim domu, pokazuję im nasze miasto i okolice.

A więc, póki co, spróbuję skupić się na zapieckowych wyjazdach na interesujące imprezy i wydarzenia tam, gdzie można będzie obrócić w jeden dzień. Raz w miesiącu Zapieckowiczów raczej będzie stać, by pokryć do 100 zł koszt transportu autokarowego, przewodników, wejściówki czy bilety.

WM: We wrześniu odbędzie się jubileusz działalności Klubu. Poproszę o szczegóły.

BS: Najserdeczniej zapraszam wszystkich chętnych 13 września do WiMBP na godz. 17.00 na spotkanie jubileuszowe. Sala 102 w bibliotece posiada ponad 200 miejsc, a więc wszyscy się zmieścimy. W programie, prócz części oficjalnej, będzie prezentowany album, który wydaję z krótkim opisem spotkań z ostatnich lat. Stanowi on uzupełnienie albumu wydanego na 15-lecie. Jubileuszowi będzie także towarzyszyła wystawa foto-grafik Andrzeja Haegenbartha (Hegena) „The best of Hegen 2” oraz koncert Witka Łukaszewskiego „Lorka i Pink Floyd, czyli ballady i romanse”. Wstęp oczywiście wolny.

WM: Serdecznie dziękuję za rozmowę.

Tak było na 15-lecie Zapiecka:

BASIA Schroeder

 

824 total views, 2 views today

NOWY SEKRETARZ MIASTA GORZOWA WIELKOPOLSKIEGO

z25150580AMPBartosz-Kmita--nowy-dyrektor-miejskiego-wydzialu-k

Nowy Sekretarz Miasta

 Info i foto/UM Gorzowa Wlkp.

Prezydent Jacek Wójcicki, z dniem 1 września 2022 roku, powierzy funkcję Sekretarza Miasta panu Bartoszowi Kmicie.

Bartosz Kmita posiada kilkunastoletnie doświadczenie samorządowe zdobywane na różnych jego szczeblach  –  w Starostwie Powiatowym a później w Urzędzie Miasta na stanowisku dyrektora wydziału komunikacji, gdzie potwierdził swoje wysokie kwalifikacje i kompetencje do sprawowania funkcji kierowniczych.  Nowe stanowisko Bartosz Kmita obejmie w ramach awansu wewnętrznego.

Funkcja sekretarza miasta jest niebywale odpowiedzialna, ma bowiem realny wpływ na wszystkie procesy zachodzące w ramach Urzędu.

Prezydent Miasta oczekuje szybkiego podjęcia działań, zwłaszcza w kontekście wdrożenia nowego systemu pracy wynikającego z przyjętych przez sejm rozwiązań prawnych.

 

 

438 total views, no views today

PRZEDOSTATNI W TYM ROKU PIKNIK CHOPINOWSKI W FILHARMONII GORZOWSKIEJ

Tekst: Ewa Rutkowska

Przedostatni w tym roku Piknik Chopinowski Chopinowski.                                         Filharmonia Gorzowska, 21 sierpnia 2022

Wszystkie Pikniki do tej pory odbywały się na wolnym. powietrzu. Słuchacze chronili się przed upalnym słońcem pod parasolami. Tym razem pogoda zrobiła nam psikusa i recital odbył się w sali koncertowej, co na pewno było z zyskiem dla wykonawcy, ale i dla odbiorców. Bo muzyka Chopina w sali koncertowej, to jest to.

Cieszyła też oko ilość zgromadzonej publiczności. Było nas chyba z trzysta osób.

Tym razem w programie, tak jak poprzednio, były tylko utwory Fryderyka Chopina.

A zaproszonym artystą Piotr Banasik z Katowic.

Absolwent z roku 2006 Akademii Muzycznej im. K. Szymanowskiego w Katowicach. Czytamy w programie: „Swoje umiejętności doskonalił na wielu kursach mistrzowskich. Między innymi u Krystiana Zimermana”. Już podczas studiów brał udział w bardzo wielu konkursach i festiwalach, zdobywając liczne nagrody główne i znaczące wyróżnienia. „Jako solista współpracował  z większością polskich orkiestr filharmonicznych. Jest  laureatem nagrody Marszałka Województwa Śląskiego dla Młodych Twórców oraz wielokrotnym stypendystą Ministra Kultury i Sztuki. Występował z recitalami i koncertami symfonicznymi w wielu krajach Europy, a także w Brazylii, Etiopii, Japonii, Kanadzie, Meksyku, USA i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Równolegle z działalnością koncertową prowadzi działalność dydaktyczną na stanowisku adiunkta w katowickiej Akademii Muzycznej, a także w Państwowej Szkole Muzycznej im. M. Karłowicza w Katowicach. Gdzie od 2017 roku pełni funkcję kierownika sekcji instrumentów klawiszowych.

Na Pikniku usłyszeliśmy:

Dwa Polonezy (cis-moll op. 26 nr 1 i As-dur op. 53)

Cztery Mazurki (a-moll op. 17 nr 4 r, G-dur nr 1, As-dur nr 2 i cis-moll nr 3)

Dwa Walce (Es-dur op. 18 i a-moll op. 34 nr 2)

Nokturn (Fis-dur op. 15 nr 2)

Scherzo (b-moll op. 31)

Bolero (C-dur op. 19).

Ballada (g-moll op. 23)

Na koniec był ogromny aplauz i był bis.

Ewa Rutkowska

 

486 total views, 1 views today

KOLEJNY PIKNIK CHOPINOWSKI W FILHARMONII GORZOWSKIEJ

Kolejny Piknik Chopinowski. Filharmonia Gorzowska, 14 sierpnia’ 22

Zaproszony gość: Przemysław Witek (rocznik 1985).  Od roku 2015 prowadzi klasę fortepianu w macierzystej uczelni, Akademii Muzycznej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu, którą ukończył w 2009 roku. Studiował też w Berlinie i Kolonii. Jest doktorem sztuki muzycznej.

W programie czytamy między innymi: „Już w wieku dziewiętnastu lat zdobywał najwyższe laury na międzynarodowych konkursach pianistycznych. Zwieńczeniem jego sukcesów, jako pianisty były nagrody zdobyte w 2008 roku: I miejsce i Nagroda dla najlepszego Wirtuoza na Konkursie im. Adilii Alievy w Gaillard we Francji oraz I miejsce i Nagroda dla Najlepszego Polskiego Pianisty na Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym „Halina Czerny – Stefańska in memoriam” w Poznaniu. Nagrody te umożliwiły mu nagranie pierwszej płyty oraz rozpoczęcie działalności koncertowej w kraju i za granicą”. Nadal prowadzi bardzo ożywioną działalność koncertową i nagrywa kolejne płyty.

Na  Pikniku w Gorzowie jego recital wypełniły w całości utwory Fryderyka Chopina. W pierwszej części zagrał dwanaście etiud op. 25. A w drugiej części koncertu zagrał cztery Ballady (g-moll op. 23, F-dur op. 38, As- dur op. 47 i f-moll, op. 52). W trakcie Koncertu, dawało się odczuć, że muzyka to jego żywioł. Grał z  wielką pasją. Co przyjęto bardzo entuzjastycznie.

Ewa Rutkowska

395 total views, 1 views today

WOJEWODA LUBUSKI O ŚNIĘTYCH RYBACH W ODRZE

DSC_5181_WatermarkedDSC_5189_Watermarked

Wojewoda Władysław Dajczak zwołał wideokonferencję z samorządami województwa lubuskiego, które są położone nad rzeką Odrą. Spotkanie miało na celu koordynację działań podejmowanych w wyniku wystąpienia śniętych ryb na Odrze, przedstawienie celów i zadań na najbliższe dni oraz odpowiedź na pytania samorządowców.

Wojewoda poprosił by współpraca w tej kryzysowej sytuacji była jak najlepsza, a informacje udostępniane mieszkańcom przez samorządy były sprawdzone i potwierdzone przez odpowiednie służby, w tym m.in. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Samorządowcy mogą w każdej chwili zwrócić się bezpośrednio do Centrum Zarządzania Kryzysowego LUW lub dyrektora BZK LUW z informacjami, prośbami o wsparcie i zabezpieczenie sprzętu.

Po spotkaniu odbył się briefing prasowy dla mediów w czasie którego wojewoda przekazał najważniejsze informacje:

  • Rozpoczynają się intensywne działania z udziałem żołnierzy wojsk operacyjnych i WOT, którzy będą zbierali śnięte ryby. Koordynacją działań zajmują się komendanci powiatowi PSP.
  • Państwowa Straż Pożarna z terenu województwa lubuskiego skierowała do działań na rzece Odrze:13 łodzi ze sternikami, 10 mikrobusów, 4 quady z przyczepami i 35 strażaków.
  • Państwowa Straż Pożarna postawi zaporę na Odrze by przed jej wpłynięciem do Warty wyłapać śnięte ryby płynące z nurtem. Druga zapora ma powstać na terenie województwa zachodniopomorskiego.
  • Śnięte ryby będą odbierane i utylizowane przez zakład utylizacji.
  • WIOŚ codziennie bada wodę, a wyniki wykazują w Odrze podwyższony poziom tlenu. To właśnie utlenienie wody jest powodem śnięcia ryb oraz zgłaszanych podrażnień skóry.
  • WIOŚ wraz z Inspekcją Sanitarną przeprowadzą badania ujęć wody pitnej zlokalizowanych w sąsiedztwie Odry, by potwierdzić jej zdatność do picia i bezpieczeństwo mieszkańców w tym zakresie.
  • Codziennemu monitorowaniu podlega również Warta. Służby wojewody są w stałym kontakcie z dyrektorem Parku Narodowego Ujście Warty.
  • Na wniosek Wojewody Lubuskiego do mieszkańców pięciu nadodrzańskich województw (zachodniopomorskie, lubuskie, dolnośląskie, opolskie i śląskie) zostanie wysłany komunikat RCB zalecający unikanie kontaktu z rzeką Odrą.

419 total views, 1 views today

MUZYKA W RAJU – KONCERTY W FILHARMONII GORZOWSKIEJ

Tekst: Ewa Rutkowska

„Muzyka w Raju”, Koncerty w Gorzowskiej Filharmonii

W Gorzowie odbyło się sześć koncertów w dniach: 4, 9 i 10 sierpnia 2022 roku.

Festiwal „Muzyka w Raju” obchodzi w tym roku XX – lecie swojego istnienia. Po raz kolejny zawitał i do Gorzowa. Jest to cykl koncertów, który skupia zwartą grupę miłośników muzyki dawnej. Fani, którzy uczestniczą także w koncertach w zespole klasztornym opactwa cysterskiego w Gościkowie –  Paradyżu (też byłam kilka razy), niektórych artystów znają jak „starych znajomych”. Są to między innymi: skrzypkowie Jasenka Balic Zunic i Davide Monti, orkiestra Kore, czy klawesynistka Corina Marti.

Dodam jeszcze skąd nazwa „Muzyka w Raju”. Część miejscowości, w której   znajduje się opactwo zachowało starą nazwę Paradyż, pochodzącą od sformułowania Paradisus Sancte Mariae, czyli Raj Matki Bożej.

Pierwszy Koncert (10 sierpnia godz. 18)

„Barok nieoczywisty. Muzyka schyłku niemieckiego baroku”. W koncercie zaprezentowano niemiecką muzykę późnego baroku z violą da gamba w roli głównej. Obok francuskiej gambistki Lucile Baulanger i włoskiego skrzypka Davida Monti, z orkiestrą Kore wystąpił też polski flecista Sławomir Drózd. W programie usłyszeliśmy między innymi: czteroczęściowy Koncert na violę da gamba i smyczki i także czteroczęściowy Koncert na flet , skrzypce i violę da gamba.

Drugi Koncert (10 sierpnia godz. 20.30)

„Szesnastowieczne włoskie opracowania muzyczne poezji Francesco Petrarki”. Program przygotowany przez izraelskiego kontrtenora, Darona Schleifera oraz szwajcarską klawesynistkę Corinę Marti (grała na klawesynie renesansowym). Jest to „jedno z najważniejszych zjawisk włoskiego renesansu, które powstało na styku muzyki i poezji legendarnego poety”. Na obu koncertach nie było nas dużo ale owacje były gorące. I były bisy. Byli też goście z Łodzi z transparentami „Filharmonia w Łodzi”.

Ewa Rutkowska   

 

481 total views, 1 views today