GORZOWSKI TEATR ROZPOCZYNA NOWY SEZON

NPO-1321

Już w najbliższy piątek 1 września o godz. 19 odbędzie się pierwsza premiera sezonu 2023/2024, a dokładniej NA PEŁNYCH OBROTACH w reżyserii Tomasza Dutkiewicza.

Znany i doświadczony gospodarz popularnego telewizyjnego talk-show, Patrick Sumner, za wszelką cenę pragnie pokazać się z najlepszej strony swojemu nowemu szefowi.
Od przebiegu ich spotkania zależy jego dalsza, zagrożona spadkiem telewizyjnych notowań, kariera. Jednak, jak wiadomo, jeżeli coś może się nie udać… nie uda się na pewno! Szczególnie, gdy ma się przyjaciela, który ma zwyczaj przyprowadzać do naszego mieszkania swoje świeżo poderwane dziewczyny na krótkie przechowanie. Szczególnie, jeżeli tych dziewczyn jest więcej niż jedna. Szczególnie, jeśli ma się żonę, której miało nie być w domu, a nieoczekiwanie jest. I szczególnie, gdy nasz szef, który ma wygórowane standardy moralne, myśli, że naszą żoną jest kobieta, która naszą żoną nie jest, ale chciałaby nią być!! A to dopiero początek zawirowań… „Na pełnych obrotach” to uroczo-zwariowana farsa autorstwa mistrza tego gatunku, Dereka Benfielda. Znakomita obsada, błyskotliwa reżyseria i zawrotne tempo przyprawią Was o zawrót głowy i wywołają niepohamowane salwy śmiechu.
Autor – Derek Benfield w przekładzie  Emilii Miłkowskiej
Reżyseria, kostiumy- Tomasz Dutkiewicz
Scenografia- Wojciech Stefaniak
As. Reż.- Joanna Rossa
Insp. Sufler- Beata Chorążykiewicz
Obsada:
Jenny- Magdalena Dwurzyńska
Virginia- Marta Karmowska
Reg Godfrey- Przemysław Kapsa
Patrick Sumner- Jan Mierzyński
Kate Sumner- Joanna Rossa
Trevor- Oliwer Witek

Paweł Kamrad

Dział Promocji i Obsługi Widzów

357 total views, 1 views today

JEDYNY KRAWIEC W GORZOWIE WIELKOPOLSKIM?

DSC05715DSC05690

Fot. Grzegorz Milewski

Wacław Kardzis prawdopodobnie jest jedynym krawcem w Gorzowie Wielkopolskim. Ma 75 lat.  Jego zakład znajduje się przy ul. Mieszka I.

Na pytanie kolegi: – Czy jeszcze pracuje? Odpowiedział pytaniem: – A widziałeś mój nekrolog?

W rozmowie ze mną stwierdził: – Mimo iż jestem na emeryturze muszę coś robić dlatego pracuję. Tak jak każdy zawód, ten też trzeba kochać.

Wanda Milewska: Ilu jest krawców w Gorzowie?

Wacłąw Kardzis: Na 99 procent jest jeden.

WM: I to jest pan?

WK: Tak.

WM: Czy należy pan do Cechu Rzemieślników i Przedsiębiorców?

WK: Kiedyś to się nazywało Cech Rzemiosł Różnych – do tego cechu należałem. Potem nazwa została zmieniona i do tej organizacji już nie przystąpiłem. Tam, jak nazwa wskazuje należą przedsiębiorcy.

WM:. Skąd pan pochodzi i gdzie pan się uczył zawodu?

WK: Pochodzę z miejscowości Krześnica Nowa niedaleko Kostrzyna nad Odrą, dokładnie między Witnicą a Kostrzynem. Po siedmioklasowej szkole poszedłem na naukę zawodu, uczyłem się u rzemieślnika i nic więcej nie robiłem, uczyłem się od 14 roku życia. Wprawdzie smykałkę miałem do mechanicznych prac ale ponieważ byłem po chorobie Hainego-Medina więc rodzice uważali, że ta praca będzie dla mnie bardziej odpowiednia. I wcale tego nie żałuję, że zostałem krawcem.

WM: Od kiedy mieszka pan w Gorzowie?

WK: Od 1972 roku. Najpierw miałem mały zakład przy rodzicach w miejscowości, w której mieszkałem. Potem miałem większe zakłady, w których zatrudniałem  pracowników. Moja pierwsza firma była przy ul. Sikorskiego, niedaleko ZUS-u ale już dziś nie ma tam tego budynku. Miałem też na Widoku i w centrum miasta.

WM: Czy ma pan rodzinę?

WK: Mam żonę, z którą jesteśmy 54 lata. Mam dwoje dzieci, dwóch wnuków i dwóch prawnuków.

WM: Jakiego rodzaju krawiectwem się pan zajmuje?

WK: Jestem krawcem damsko – męskim. Na dyplomie napisane jest krawiec męski, bo męski potrafi wykonać wszystko. W czasie nauki uczyło się wszystkiego. Krawiectwo męskie nazywało się ciężkie.

WM: Sukienki również pan szył?

WK: Oczywiście, że tak. Szyłem sukienki, garsonki, płaszcze, żakiety. Mogę powiedzieć, że ja żyję z pań. Zacząłem szyć spodnie męskie ale jak się okazało, mężczyźni potrafią  nosić spodnie pięć lat, a kobiety muszą mieć często nowe sukienki więc przerzuciłem się na szycie damskie. A potem to już się wszystko pomieszało, teraz wiele rzeczy jest chińskich więc ludzie kupują gotowe i przynoszą tylko do przeróbki.

WM:. Jak pan ocenia dzisiejsze materiały, czy kiedyś były lepsze?

WK: Obecne tkaniny nie dorównują tym sprzed lat, obecnie 80 procent to jest wszystko sztuczne, elastyczne, a kiedyś za moich czasów to były w większości takie tkaniny jak krepy, elano-wełny, bawełna, wełna. Natomiast marynarkę nicowało się na drugą stronę i nikt nie poznał, że to jest wykonane z już używanej, co świadczyło o rodzaju materiału.

WM: Czy korzysta pan z komputera, cz jest potrzebny w tej dziedzinie?

WK: Mam komputer ale do krawiectwa nie jest mi potrzebny, bo teraz są tylko przeróbki. W tym przypadku komputer musi być w głowie bo trzeba często zmieniać nitkę w maszynie, wykonując poprawki. Czasem korzystałem z komputera aby kupić części do maszyny. Na pewno przy produkcji odzieży komputer jest potrzebny ale to już nie dla mnie. Najczęściej korzystam z komputera gdy chcę coś zamówić na działkę, albo do zaczerpnięcia wiedzy ogrodniczej, bo mogę posłuchać wypowiedzi fachowców.

WM: Czy śledzi pan modę i orientuje się jakie są bieżące trendy?

K: Śledzę modę cały czas. Staram się zmienić poglądy, bo kiedyś był taki moment, że ja nie widziałem jakie klientka ma oczy czy włosy ale widziałem jakie ma ramiona i  ręce, bo wtedy wiedziałem, gdzie trzeba coś dodać a gdzie ująć. Notowałem sobie uwagi. Klientka nie widziała, że ja sobie robie zapiski a to było dla mnie duże ułatwienie. Przecież każda kobieta  jest zgrabna więc ja nie mogłem powiedzieć, że u niej jest coś nie tak. A zapiski na formie mi podpowiadały.

WM: Widzę, że posiada pan także literaturę fachową i cały zestaw ciekawych nożyc. To jest pana kolekcja?

WK: W moich zasobach są takie książki krawieckie, które mają tyle lat co ja. Nie wiem co z nimi zrobię. Jest mi ich bardzo żal. Kiedyś krawcy spotykali się i oni mi przekazali część lektury. A ja nie mam ich komu przekazać, kiedyś dzwoniłem do pewnej szkoły ale nikt się nie odezwał. Nikt nie był zainteresowany. Mam książki do nauki kroju z 1945 i 1948 roku.

Muszę coś z tym zrobić bo ja tego przecież nie zniszczę. Mam książki, mam przedwojenne nożyce zabytkowe i maszyny do robienia dziurek w płaszczach. One jeszcze kożuchy pamiętają. Kiedyś była taka tradycja, że starzy krawcy przekazywali swoje wyposażenia młodszym. Ja mam wiele rzeczy po kolegach. Teraz  w cechu nie ma żadnych gablot, to już się zmieniło tam są sami biznesmeni.

WM: Czy pan uczył młodych krawców?

WK: Oczywiście, że miałem uczniów. Teraz już nie ma kto uczyć. Ja przestałem edukować  gdy się nauczyłem przysłowia chińskiego: „obyś ty cudze dzieci uczył”  /śmiech/.

Uważam, że stały się straszne rzeczy z nauką rzemiosła i zawodu. Kiedyś uczono się u rzemieślnika 6 dni w tygodniu. W tym zawodzie liczą się lata praktyki, to są ciągłe ćwiczenia. Nauka prowadzona była dla kilku osób. Jak można nauczyć 10 czy 15 dziewcząt razem? Przecież, zanim je się uspokoi to pół lekcji zleci. Rzemiosła nie ma i nie będzie.

WM: Pana obecny zakład znajduje się vis a vis kościoła, czy szył pan także księżom?

WK: W tym miejscu zakład otworzyłem gdy miałem 70 lat. Szyłem kilka razy księdzu Witoldowi Andrzejewskiemu spodnie, gdzieś mam jeszcze formę, bo jeśli kilka razy szyję dla tej samej osoby to formę zostawiam, robiłem je każdemu klientowi na papierze. Jeżeli raz uda się uszyć bez poprawek to forma pozostaje.  Rzadko kiedy robiłem na materiale i od razu kroiłem. Te formy są opisane, podpisane i na nich są moje uwagi.

WM:  Jak pan wspomina ks. Andrzejewskiego?

WK: Ja z klientami raczej nie prowadziłem rozmów, chyba że klient sam chciał. Pamiętam, że z księdzem można było rozmawiać o wszystkim, nie był wyniosły ale to nie były jakieś długie rozmowy.

WM: Czy swoich uczniów uczył pan zasad zachowania?

WK: Uczyłem, żeby nie próbowali wyciągać czegoś od klientów, chyba, że klient chciał  powiedzieć coś sam. Trzeba milczeć jak w kościele, on przyszedł do pracowni, trzeba sprawę załatwić, nie wolno niczego sugerować, pytać. Chyba, że ktoś sam tego chce – przypominałem.

Gdy byłem z uczniami, musiałem ważyć każde słowo. A gdy byłem w zakładzie sam to mogłem czasem zażartować.

WM: Wiem, że czasem szyje pan dla osób niepełnosprawnych, co pan im szyje? Jak pan z nimi współpracuje i dlaczego?

WK: To jest taka prywatna pomoc. Szyję śliniaczki dla osoby niepełnosprawnej, która potrzebuje ich bardzo dużo, one muszą być codziennie prane więc potrzebne są na zmianę.

Jedna z moich uczennic miała syna w szkole specjalnej. To przez nią przekazywałem szmatki, łatki, guziki do pracowni krawieckiej warsztatów terapii zajęciowej, a tam uczestnicy wykonywali różne prace. Na przykład z guzików robili przeróżne dekoracje, przy użyciu pistoletów z klejem.

WM: Widzę, że w tej pracowni ma pan wiele zgromadzonych rzeczy krawieckich, jakie ma pan plany na nie?

WK: Mam guziki różnego koloru, jak pani widzi wszystkie posegregowane, to razem z żoną tak przygotowaliśmy, mam też dużo tkanin. I też nie mam komu oddać. Takie czasy się zrobiły.

Jedna z moich uczennic, która ma dom a sama już przestała się zajmować krawiectwem wszystko brała ode mnie na przechowanie i u niej wiele rzeczy jest. Mówię do niej, że sama chyba już nie wie co tam ma.

WM: Czy miał pan klientów, którzy mieli jakieś niecodzienne propozycje?

WK: Pewna para zażyczyła sobie aby uszyć im smokingi podobne do jaskółek. On w kolorze bordowym a ona czerwony. W tamtym czasie miałem zakład krawiecki niedaleko katedry, były tam wielkie okna wystawowe, ustawiłem te projekty, a ludzie się zatrzymywali i oglądali.

Było dużo dziwacznych rzeczy, a ja nie szyłem tylko tego co się spawa.  Szyłem togi adwokackie, także namioty, kombinezony pszczelarzy, robiłem naprawy i przeróbki.

WM: A suknie ślubne też pan szył?

WK: Ślubne suknie do kościoła i kostiumiki do cywilnego szyłem tylko swoim uczennicom, które wychodziły za mąż.

WM:  Jak pan wypoczywa, czy ma pan jakieś pasje?

WK: Najbardziej lubię wypoczywać na działce i pracować tam fizycznie. Bywałem nad morzem ale jednak to nie dla mnie, słońce mam na działce. Lubię obserwować jak rosną moje rośliny, a potem wąchać je i czuć jak pachną.  Robię ptaszkom domki,  obserwuję ich młode i otaczającą przyrodę. Przy tym najlepiej odpoczywam.

WM: W pracy słucha pan radia, muzyki czy woli pan ciszę?

WK: Bez muzyki chyba bym nie dał rady. Słucham radia. Kiedyś uwielbiałem muzyką country i regge, lubiłem Niemena. Do tej pory mam taśmy szpulowe z muzyką, to też kiedyś przekażę może wnukom. Mam też magnetofon. Młodzież teraz nie wie co to jest.

WM: Czy miał pan marzenia i czy się spełniły?

WK: Jeśli chodzi o marzenia to jestem długodystansowcem, nawet ten zakład to były marzenia, trzeba było myśleć do przodu, zaczynałem gdy maszyny były deptane nogą. Stary Singer przyjechał z Rosji, inny krawiec odsprzedał mi tę maszynę gdy jeszcze byłem uczniem, na niej się uczyłem.

Potem zaczynały się maszyny elektryczne. Najpierw musiałem myśleć o tym z czego żyć,  rozwijać się i być jak starsi koledzy. To właśnie realizowały się moje marzenia w tej dziedzinie.

Wtedy byli w Gorzowie tacy znani krawcy jak: Rybka, Paszkiewicz, Lalko, Białonowicz – to byli zawodowcy z renomą. Potem, ci starsi krawcy przychodzili do mnie oglądać overlocka, i dziwili się, że jedna maszyna może szyć i obrzucać.

Moim marzeniem było także grać na akordeonie, ale nigdy się za to nie wziąłem, chyba sobie już odpuszczę. Teraz mogę włączyć komputer, odszukam i słucham. Akordeon – to jest jedno moje niespełnione marzenie. To wspaniały instrument, który ma wszystkie dźwięki.

A obecne marzenia, to takie żeby działka nie wyschła. Lubię tam zawieźć swoje wnuki  żeby obejrzały co tam się dzieje a ja się cieszę, że maluch szuka porzeczek czy agrestu. Cały tydzień jest co robić na działce.

Krawiec 1

Rozmawiała: Wanda Milewska

537 total views, no views today

WKRÓTCE GORZOWSKI TYDZIEŃ SENIORA

tydzienseniora2023_plakat

Wielkimi krokami zbliża się Tydzień Seniora. Cykliczne wydarzenie, które nieprzerywanie od 2018 roku organizowane jest z myślą o gorzowskich seniorach. Wszystkie wydarzenia odbędą się we wrześniu.

Inauguracja VI Gorzowskiego Tygodnia Seniora rozpocznie się 4 września o godz. 11 w Amfiteatrze Miejskiego Centrum Kultury przy ul. Drzymały 30 przeglądem zespołów seniorskich. Tego samego dnia, o godzinie 17 zabawa pn. „Dancing w stylu lat 70-tych”. Mile widziane przebranie. Impreza przy muzyce na żywo odbędzie się na terenie lodowiska przy „Słowiance”.

W harmonogramie znajdą się również: bezpłatne zwiedzanie Muzeum Lubuskiego i jego filii, dwa koncerty w Jazz Clubie „Pod Filarami”, wykłady w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej np. „Zdrowie i bezpieczeństwo seniorów”, a także warsztaty rękodzieła artystycznego, spotkania z Radnymi oraz wspólne chwile przy muzyce i tańcu.  Nowością będą plenerowe koncerty dedykowane seniorom, które odbędą się na trzech gorzowskich osiedlach: Dolinki, Zawarcie i Słoneczne.

A „wisienką na torcie” będzie Dyskoteka z dj Wiką – najstarszą didżejką w Polsce. Zaproszeni są seniorzy z rodzinami do gorzowskiego Amfiteatru w środę – 6 września o godz. 17.

Wszystkie wydarzenia są bezpłatne, na niektóre obowiązują zapisy – szczegóły w ulotkach lub pod numerem telefonu 95 7 355 846.

Wg Wydziału Spraw Społecznych —

359 total views, no views today

OSTATNI KONCERT CHOPINOWSKI W FILHARMONII GORZOWSKIEJ TEGO LATA

Tekst: Ewa Rutkowska

Filharmonia Gorzowska i ostatni Koncert Chopinowski

27 sierpnia 2023

Milowymi krokami jesień idzie przez park…. Zagląda nam do okien, liście szeleszczą pod stopami… 27 sierpnia br. odbył się ostatni w tym roku Piknik Chopinowski. Pogoda na koniec zrobiła psikusa i Koncert odbył się w sali koncertowej.

Wcześniej odbyły się Piknikowe Animacje dla Najmłodszych, które też planowano pod chmurką. Są to zagadki, zabawy, tańce, śpiewy. Odkrywane są najskrytsze tajemnice fortepianu, a wszystko to przy muzyce Chopina. Animacje prowadzili: Anna Łaniewska, jako Piano. Marcin Ciężki, jako Forte. A przy fortepianie Ekaterina Matokh.

Na ostatni Piknik Chopinowski zaproszono Aleksandrę Świgut, pianistkę, solistkę i kameralistkę. Doktora sztuk muzycznych, pedagoga Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie. Absolwentkę tego Uniwersytetu. Wielokrotną stypendystkę Ministerstwa Kultury. W 2020 roku otrzymała stypendium Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego dla Młodych Naukowców oraz stypendium Młoda Polska.

Zaproszono też Kwartet Smyczkowy im. Mikołaja Góreckiego w składzie: Maciej Grygiel – I skrzypce, Łukasz Jaros – II skrzypce, Joanna Głąb – altówka, Piotr Więcław – wiolonczela oraz Mateusz Rzytkakontrabas.

Kwartet powstał w 2011 roku. Członkowie Kwartetu, to muzycy Filharmonii Gorzowskiej. Zespół koncentruje się przede wszystkim na propagowaniu i wykonawstwie muzyki współczesnej. Ma też w swoim repertuarze wiele kompozycji z wcześniejszych epok, w tym muzykę baroku i klasycyzmu. Koncertują także poza filharmonią. Najczęściej można ich spotkać w Klubie „Pod Filarami”.

Zaplanowany program uległ niewielkiej modyfikacji, której dokonała główna Artystka tego Koncertu Aleksandra Świgut. Jak powiedziała. Jest to piknik chopinowski. Więc zaczęła Barkarolą Fis – dur op. 60 Fryderyka Chopina.

A potem zrobiła nam lekcję muzyczną, opowiadając kolejno Maski op. 34, Karola Szymanowskiego: Szeherezadę, Tantris i Serenadę Don Juana.

Na zakończenie tej części koncertu zagrała dwa utwory Fryderyka Chopina, w tym jeden z jego Polonezów.

Po przerwie

Aleksandra Świgut wspólnie z Kwartetem Smyczkowym im. M. Góreckiego zagrała: Fryderyka Chopina Koncert fortepianowy e-moll op. 11, składający się z trzech części: Allegro maestoso. Romance, Larghetto i Rondo Vivace. O czym w swoim wstępie do Koncertu wspomniała Artystka.

I mimo tego i napisanego szczegółowego programu, publiczność biła brawo po każdej części. Wkurzające jest to, że ponad dziesięcioletnia nauka idzie w las. Nikt niczego nie słucha i nie czyta.

A poza tym. Choć to jest tzw. Piknik, to nie ma tu kiełbasek i grillowania… Więc  jak wkraczasz do świątyni sztuki, to coś tu obowiązuje. Spóźniony nie szukasz znajomego… i przepychasz się „szorując tyłkiem po nosach siedzących”, tylko wypada usiąść na najbliższym krześle. Jeszcze inną sprawą jest nagrywanie. Jest to kradzież praw autorskich i wykonawczych. Gdzie wtedy są pracownicy Filharmonii? Wczoraj jakoś „zaginęli”.

Koncert, szczególnie jego druga część był piękny. Choć ten cały anturaż trochę męczył.

Ewa Rutkowska

 

.

330 total views, no views today

GORZOWSKI PIKNIK CHOPINOWSKI

Piknik Chopinowski, dziedziniec Filharmonii Gorzowskiej 

20 sierpnia 2023

Był to już przedostatni piknik w tym roku. Jakoś szybko zleciało. Ale czas jak rzeka… Po prostu płynie.  Już na łąkach widać rozkwitające mimozy…

Jak zwykle zebrało się nas dość dużo miłośników takiego spędzania wolnego niedzielnego popołudnia.

Na koncert zaproszono pianistę, kameralistę i dyrygenta. Absolwenta Akademii Muzycznej im. F. Nowowiejskiego w Bydgoszczy w klasie fortepianu Katarzyny Popowej – Zydroń oraz dyrygentury symfoniczno – operowej w klasie Zygmunta Rycherta,  Michała Szymanowskiego. Artysta  doskonalił swoje umiejętności także w Berlinie. Obecnie pracuje na stanowisku adiunkta, prowadząc klasę fortepianu w macierzystej uczelni. Jest laureatem wielu ogólnopolskich i międzynarodowych konkursów pianistycznych.

W pierwszej części koncertu Artysta zagrał:  Nokturn, dwie Ballady, dwa Mazurki i Walc Fryderyka Chopina

A po przerwie: Kilka utworów Ignacego Jana Paderewskiego

 Publiczność, jak zwykle wszystkich artystów przyjmuje owacyjnie. Często aż za bardzo, nie czytając programu, że jakiś utwór składa się np. z kilku części.

No i może jestem odosobniona, ale ciągle mam niedosyt utworów Fryderyka Chopina.  Bo mogę ich słuchać „na okrągło”.

…………………………………..

 Tym razem zakończę „z przytupem”. Przyszłam na Piknik chyba 20 minut przed czasem. I w pierwszym odruchu, miałam zrobić w „tył zwrot”. Bo i tu dudniła dyskotekowa muzyka. A wydawało by się, że tu jest miejsce „krainy łagodności”. Podobna muzyka, tylko trzy razy głośniej, obudziła mnie w nocy z soboty na niedzielę. Było tak, jakby ktoś pod moim oknem włączył muzykę na absolutny full. Nie mieszkam blisko od „Wartowni”. Ale oni tak mają. Nie liczą się inni. Tylko oni. Za nic mają odpoczynek wielu ludzi w weekendy. Tak jest  przez cale lato. Musi łomotać. Mam apel. Grajcie dla tych co się tam stawili, co lubią taki łomot. Nie zmuszajcie innych. Ludzie listy piszą, z prośbą o to, aby było ciszej, napisałam i ja do Prezydenta. I już miałam nadzieję, bo było cicho z piątku na sobotę. No ale się… przeliczyłam. Takie „igrzyska” wymyśliła prezydencka dyrektorka od czegoś??? A pan Prezydent w weekendy nie mieszka w mieście, więc co mu tam…

PS. Moja skarga na ten hałas w weekendy została wysłuchana. I przekazana do odpowiednich organów do załatwienia. Ciekawa jestem efektu. 

Ewa Rutkowska     

349 total views, 2 views today

KOŁOBRZEG STOLICĄ HERBERTIADY

DSC05872DSC05877DSC05894DSC05904(1)DSC05907

Fot. Grzegorz Milewski

Pierwsza część tegorocznej XXIV „Herbertiady”, czyli Ogólnopolskiego Przeglądu Twórczości Zbigniewa Herberta w Kołobrzegu rozpoczęłą się 19 sierpnia 2023 roku w Regionalnym Centrum Kultury.

Gościem specjalnym wydarzenia była siostrzenica Zbigniewa Herberta Beata Lechnio, która otworzyła przegląd. – Pani Beata jest po raz pierwszy na Herbertiadzie, ale wszystko o niej wie – powiedziała prowadząca imprezę aktorka Katarzyna Zawadzka.

Beata Lechnio powiedziała, że do Kołobrzegu przyjeżdżała jej mama Halina Herbert – Żebrowska oraz brat Rafał Żebrowski. – Dla mamy przyjazd na Herbertiadę był oczekiwanym świętem, z racji nie tylko wysokiego poziomu ale również z powodu familijnej atmosfery tych spotkań i możliwości zobaczenia się z ludźmi, których darzyła ogromną sympatią panią Kasię i Jacka Pechmanów.  Mamę cieszył również udział młodzieży w Herbertiadzie i bardzo chętnie spotykała się z uczestnikami konkursu recytatorskiego – mówiła siostrzenica Zbigniewa Herberta.

DSC05875

Beata Lechnio przypomniała, że idea ogłoszenia roku 2008 Rokiem Zbigniewa Herberta w dziesiątą rocznicę śmierci zrodziła się tutaj w Kołobrzegu. – Bardzo się cieszę, że w Kołobrzegu pokochano twórczość mojego wujka Zbyszka – wyznała siostrzenica Poety. – Śmiało można powiedzieć, że Kołobrzeg od 2000 roku stał się stolicą Zbigniewa Herberta. 

Katarzyna Zawadzka przeczytała list siostrzeńca Księcia Poetów, dr. Rafała Żebrowskiego, natomiast organizatorka kulturalnej imprezy Katarzyna Pechman odczytała list Piotra Glińskiego, ministra kultury i dziedzictwa narodowego.

W artystycznej odsłonie „Herbertiady” widzowie obejrzeli kameralny spektakl pt. „Kołatka”, który został zbudowany na wierszach Zbigniewa Herberta z różnych okresów jego twórczości. Dominowały tu rozważania Pana Cogito, które i dziś brzmią aktualnie.

W spektaklu „Kołatka” wystąpił aktor Andrzej Mastalerz, któremu towarzyszyła aktorka Paulina Kinaszewska. W spektaklu zabrzmiała tradycyjna muzyka ludowa w aranżacjach przygotowanych przez Kinaszewską.

Wydarzeniem towarzyszącym „Herbertiadzie” zaprezentowano wystawę rysunków Bernarda Homziuka, rysownika, animatora kultury, absolwenta IWA UMCS, wieloletniego pracownika dydaktyczno-naukowy w ISP na Wydziale Artystycznym UMCS w Lublinie. Prace powstały z inspiracji wierszami Zbigniewa Herberta.

Organizatorem „Herbertiady” jest Stowarzyszenie Katolicka Inicjatywa Kulturalna, Oficjalnym Partnerem jest Polska Fundacja Narodowa, a Partnerami są: Fundacja LOTTO im. Haliny Konopackiej, Gmina Miasto Kołobrzeg, Wydawnictwo Biały Kruk, Ognisko Pracy Pozaszkolnej w Kołobrzegu, Społeczne Liceum Ogólnokształcące im. Zbigniewa Herberta w Kołobrzegu oraz Regionalne Centrum Kultury im. Zbigniewa Herberta w Kołobrzegu.

Patronat honorowy objęli: Rodzina Zbigniewa Herberta, minister kultury i dziedzictwa narodowego prof. dr hab. Piotr Gliński, wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki, prezydent Miasta Kołobrzeg Anna Mieczkowska.

 

499 total views, no views today

GORZOWSKIE OPOWIEŚCI TURYSTYCZNO-KRAJOZNAWCZE ZBIGNIEWA RUDZIŃSKIEGO

 IMG_9095IMG_9177[1]IMG_9186[1]IMG_9196[1]IMG_9193[1]

Najnowsza publikacja autorstwa Zbigniewa Rudzińskiego zatytułowana „Gorzowskie opowieści turystyczno-krajoznawcze” zawiera zbiór gawęd o miejscach niezwykłych. Książkowe wydanie poprzedził cykl 178 mini słuchowisk zrealizowanych na antenie radia Gorzów.

Publikacja licząca 284 strony składa się z dwóch części. Pierwsza przedstawia okolice Gorzowa, w drugiej autor skupia się już tylko na naszym mieście -Gorzowie Wielkopolskim. Poszczególnym hasłom prezentowanym w układzie alfabetycznym towarzyszą kolorowe zdjęcia.

Ciekawe teksty wraz z atrakcyjną szatą graficzną zachęcają do lektury. Choć pewną niedogodnością może okazać się brak adresu w odniesieniu do wielu barwnie opisywanych osobliwości. Usterka owa być może wynika z wszechstronnej autorskiej znajomości przedstawianych zagadnień. Stąd, oczywista dla Rudzińskiego wiedza odnośnie lokalizacji np. dawnego Kościoła Lutra dziś świątyni pw. Chrystusa Króla, czy żłobka i przedszkola fabryki Bahra albo bluszczu na murze, niekoniecznie jest tożsama z orientacją terenową czytelników bądź turystów. W tej sytuacji, mniej zorientowani muszą we własnym zakresie ustalić położenie obiektów i miejsc opisanych w publikacji. Tym samym spełnią oczekiwania autora wyrażone na wstępie „Liczę, że moja książka sprawi, że zapragniesz Czytelniku odszukać obiekty i miejsca, o których napisałem, bo taka wyprawa to nobilitacja z poziomu turysty do statusu krajoznawcy”.

Zbigniew Rudziński – turysta, krajoznawca, podróżnik, przewodnik i alpinista, którego dewiza turystyczna brzmi: „Wybierz przygodę, a nie wygodę”. Założyciel i prezes Oddziału Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego Ziemi Gorzowskiej. Propagator turystyki pieszej, kajakowej i rowerowej. Autor licznych publikacji o turystyce i przewodników.

Gorzowskie opowieści turystyczno-krajoznawcze. Zbigniew Rudziński. Gorzów 2023; Wydawca: Oddział PTTK Ziemi Gorzowskiej; ul. Mieszka I 15/1. 66-400 Gorzów Wlkp.

Współpraca:

Powiat Gorzowski, Muzeum Lubuskie w Gorzowie Wlkp., Gmina Kłodawa, Gmina Santok, Nadleśnictwo Bogdaniec, Nadleśnictwo Kłodawa, PORTAL POLSKA-ORG.PL, Urząd Miasta Gorzowa Wlkp., Muzeum Twierdzy Kostrzyn, Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska W Gorzowie Wlkp.

Skład i druk: SONAR Sp. z o.o. 66-400 Gorzów Wlkp. ul. Kostrzyńska 89.

Zdjęcie na okładce: Karolina Machnicka

ISBN 978-83-925059-7-6.

Tekst i foto: Helena Tobiasz

 

 

513 total views, 1 views today

ELŻBIETĘ KUCZYŃSKĄ WSPOMINA EWA RUTKOWSKA

Elżbieta KUCZYŃSKA – wspominki różne

ELA1

Fot. Kazimierz Ligocki /Encyklopedia Multimedialna/

Elę poznałam, gdy pracowałam jeszcze w Myśliborskim Ośrodku Kultury.

To Ona, pracując w Wojewódzkim Domu Kultury w Gorzowie, wspólnie z Rafałem Zapadką wymyśliła imprezę, dla twórców amatorów, autorów tekstów piosenki i kompozytorów. Pomysł to dobry początek. Ale trzeba jeszcze pomysł zrealizować. W MOK w Myśliborzu dyrektorem był Henryk Rauze. Jak go Ela nazwała „typ bossa”. I to on „kupił” tą imprezę. W roku 1978 odbyła się pierwsza edycja pt. Spotkanie Twórców i Wykonawców Piosenki Amatorskiej (STiWPA). Potem przekształcono na   Spotkanie Młodych Autorów i Kompozytorów (SMAK). I Tak się poznałyśmy.

To Ela każdego roku w październiku, w pierwszej dekadzie, razem z poetą polskiej piosenki, Januszem Kondratowiczem pełniła rolę szefa tej imprezy.

Ja byłam „do wszystkiego”. Pomagałam, aby wszystko działo się zgodnie z planem. Potem, gdy zaczęłam pracować w WDK. A Ela odeszła do Młodzieżowego Domu Kultury. To ja wszystkie nitki tej imprezy trzymałam w ręku. I tak było od 1985 roku, chyba przez 30 lat.

Ela w tym też czasie współpracowała z radiem Gorzów. Na kilkanaście dni przed imprezą zapraszała mnie do radia na nocne pogaduchy o SMAK-u. Prowadziła tu audycję „Muzyka podszyta poezją” i „Klub książki mówionej”. Przypominałyśmy wtedy różne fajne zdarzenia, wspominałyśmy fajnych ludzi… Kiedyś Ania Makowska powiedziała. „Słuchałam was długo w noc, ale mimo  fajnego klimatu tych rozmów, i mnie zmorzył sen…”.

No bo my nasze nocne rozmowy kończyłyśmy bladym świtem.

Mimo zmiany miejsca pracy, ja z Elą nigdy się nie rozstałam. Była mi ciągle potrzebna. Chyba od lat 50-tych, na terenie całego kraju, Zarząd Główny Towarzystwa  Kultury Teatralnej realizował Ogólnopolski Konkurs Recytatorski (OKR). WDK był częścią tej wspaniałej imprezy. Kiedyś w WDK prowadziła go Ela. Teraz ja ją zapraszałam do jurorowania. Wymyśliłam jedno jury. I jeździliśmy w trójkę, jeszcze z aktorem Andrzejem Kietlińskim do kilku rejonów, gdzie odbywał się konkurs. Z rejonów tych zapraszaliśmy najlepszych do udziału w eliminacjach i warsztatach wojewódzkich. Ela prowadziła warsztaty dla wykonawców poezji śpiewanej. Często także organizowałam jej przy tej okazji recital. Gdy WDK zaprosił do Gorzowa reprezentantów trzynastu województw, w czterech różnych kategoriach tego Konkursu, Ela  pomagała mi we wszystkim, łącznie z prowadzeniem koncertów.

A gdy nie pracowała już w WDK, chętnie przyjeżdżała na SMAK do Myśliborza. Ja  jako główny realizator SMAK-u, proponowałam Jej wtedy, aby podczas obrad jury, zorganizowała tzw. koncert „Dinozaurów”. Była prowadzącą koncert i jednocześnie jego liderką.

ELA

Ela choć z zawodu inżynier elektryk. To piosenka poetycka była Jej konikiem. Już w okresie studiów na Politechnice Poznańskiej rozpoczęła występy na przeglądach i festiwalach piosenki studenckiej i turystycznej, akompaniując sobie na gitarze. W 1969 roku zdobyła główną nagrodę na I Festiwalu Piosenki Studenckiej i Rajdowej w Poznaniu. W roku 1974 została laureatką Złotego Samowara oraz nagrody dziennikarzy na Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze. W tym samym roku otrzymała  jedną z trzech głównych nagród w konkursie Mikrofon dla Wszystkich podczas XII Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. W roku 1976 otrzymała Złotego Kameleona podczas Wielkopolskich Rytmów Młodych w Jarocinie. A w 1977 roku, podczas  IV Ogólnopolskich Spotkań Zamkowych Śpiewajmy Poezję w Olsztynie została laureatką trzeciej nagrody. W 1978 roku otrzymała  Złoty Pierścień i nagrodę dziennikarzy na Festiwalu Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu.

W 1986 roku zdobyła piosenkarskie uprawnienia ministerialne. Chętnie śpiewała piosenki z nurtu opozycyjnego. Ale wykonywała też piosenki literackie i poetyckie. Mieściła się w nurcie „Krainy Łagodności”.

Wcześniej zdobywała nagrody, jako  recytatorka. Ale też próbowała swoich kroków na scenie teatralnej. Za czasów dyrektorowania w naszym Teatrze w 1976 roku przez  Andrzeja Rozhina brała udział w  spektaklu „Rozstanie w czerwcu” w jego reżyserii. A w roku 1989 w „Stachuriadzie w  reżyserii kolejnego dyrektora naszego teatru, Marka Mokrowieckiego.

Koncertowała w Niemczech, ZSRR, Jugosławii. Później także w Serbii i Macedonii.

Oczywiście najczęściej w Gorzowie przy różnych ważnych uroczystościach, ale także podczas licznych recitali. Często jej takie organizowałam w pięknych salach Wojewódzkiego Domu Kultury, w wilii Paukscha na Zawarciu.

Ela Kuczyńska także nagrywała. Wcześniej kasety, a później płyty CD. Pierwsze jej nagranie ukazało się na 20 lecie Jej działalności artystycznej w 1994 roku. Następne, w roku 1999, na 25 lecie. Wspólnie z  zaprzyjaźnioną z nami młodzieżą, zorganizowaliśmy Jej piękny Benefis z udziałem m. in. Andrzeja Wołyńskiego z Jej poznańskiego kabaretu „Przyja & ciele”. Kabaret ten Ela zapraszała w pierwszym 10-leciu SMAK-u do prowadzenia koncertów. Ja mam tylko kilka jej płyt. m.in. Jej 25-lecie. Płytę nagraną w CWKS UW „Hybrydy” w roku 1999 w Warszawie, Elżbieta Perz – Kuczyńska. I „Piekło i raj” wg Jaromira Nohawicy.  Na pewno jak poszperam to znajdę więcej…

Wyczytałam w internecie, że nagrała jeszcze: W 2000 roku; „Niezapominajka”. W 2007 „Postrzępione skrzydła aniołów”. W 2008  „Nadzieja” i „Talizman na drogę”. W 2010  „Tajemnica ukryta w ziarnku prawdy”. W roku 2012 płytę CD, właśnie „Piekło i raj”, i „Ela śpiewa Okudżawę”. I w 2016 roku płytę z okazji 45 lecia pracy artystycznej. Benefis z tej okazji zorganizowała Eli w Klubie „Pod Filarami” Katarzyna Radkiewicz. Na benefis zaproszono Eli dawnych uczniów: Pieśniarza i twórcę swoich piosenek „Dinozaura” SMAK-u Piotra Bukartyka. Aktora Adama Nawojczyka, kiedyś członka i współtwórcę Gorzowskiego offowego Teatru „Kreatury”. I aktora Jacka Braciaka, niegdyś gorzowskiego recytatora. Także Andrzeja Wołyńskiego. To byli najważniejsi Jej goście.

Ela Kuczyńska ukończyła też Studium Kultury Żywego Słowa na Uniwersytecie Warszawskim. Studium Pomocy Psychologicznej na Uniwersytecie Poznańskim i Studia Teologiczne w Gorzowie. Jako studentka śpiewała razem z mamą w chórze Filharmonii Poznańskiej. A w Gorzowie w chórze prawosławnym „Sotiria”.

Za swoją działalność otrzymała Honorową Odznakę Miasta Gorzowa i w 2009 roku Nagrodę Kulturalną Prezydenta Miasta, Gorzowskiego Motyla.

Była moją Przyjaciółką.

17 sierpnia 2023 mija piąta rocznica Jej odejścia na Niebieskie Połoniny.

Wspominała Ewa Rutkowska

435 total views, 1 views today