Lato, czy bardziej pogodne czy mniej, jest czasem poszukiwań, odkrywania albo prezentowania zainteresowań. Góry, morze, ptaki, rośliny a właściwie wszystko co nas otacza, potrafi pobudzić wyobraźnię i wydobyć artyzm z serca. Oczywiście inspiracją są również sami ludzie, obdarzający się uśmiechem, miłym słowem, a czasem tylko łagodnym spojrzeniem. Pasje wychodzą na ulice, place, bulwary ale są też ukryte w zaciszu pracowni, warsztatu czy w kąciku pokoju.
Na pasażu nadmorskim spotkałam grających dziadka i wnuka, pana Bogusława Łęckiego z wnukiem Samborem. Pan Bogusław pochwalił się, że ma trzy córki: Jolę, Elę, Izabelę oraz trzech wnuków. Prawie cała rodzina jest muzykalna. Wnukowie: Sambor gra na klarnecie, guzikówce i na bębnie; Aleks – na skrzypcach, akordeonie, trąbce i bębnie, a najstarszy Kajetan na skrzypcach, obecnie jest studentem Politechniki. Pan Bogusław jest założycielem kołobrzeskiej Regionalnej Kapeli Solnej, która wkrótce obchodzić będzie 40 lecie istnienia, w tym zespole na bębnie i diabelskich skrzypcach gra także pani Barbara Łęcka, żona pana Bogusława.
Na bulwarze popis zręcznościowy z piłką nożną prezentował młodzieniec doskonale nawiązujący kontakt z publicznością. Wdzięcznie zachęcał do zabawy, wywołując aktywność publiki, która zadowolenie wyrażała rytmicznymi oklaskami i poruszaniem się w takt muzyki dającej się słyszeć z jednej strony z głośnika a z drugiej z pianina i trąbki. Każdy pasjonat słuchał tego na co miał ochotę. Sceneria szybko się zmieniała, młodzieniec miał bogaty repertuar a czas trwania pokazu wcześniej określił. Nie przewidział jednak, że występ może zostać zaburzony innym występem. Wprawdzie na krótko ale jednak.
Uwaga widzów została na chwilę oderwana od piłki. Wśród tłumu pojawił się rowerzysta na piętrowym pojeździe. Oczy gapiów powędrowały za dziwacznym bicyklem, który objeżdżał zgromadzonych.
Piłkarz robił swoje nie przerywając występu. Dał radę. Brawo!
Odrywająca się rączka mojej torebki, stała się przyczyną odwiedzin zakładu kaletniczego a właściwie rymarskiego. Z przyjemnością czekałam na naprawę wcale się nie nudząc. Zobaczcie Państwo sami. Jak powiedział mi pan Andrzej Topczewski, prawie wszystkie przedmioty otrzymał w darze od klientów, niektórzy przynosili je w podzięce za usługę a inni widząc, że wiele rzeczy odzyskuje tutaj swój dawny blask pozbywali się ich bez zbędnych rozterek. – Sama pani widzi, ja tu naprawiam a klient ma się czym zająć. – Widzę i chętnie przyniosę jeszcze kilka torebek do naprawy.
A to moja kołobrzeska kącikowa pasja:
473 total views, 1 views today