TO JEST NIEMOŻLIWE?

Opowiedziałam  koleżance o naszych studenckich, a teraz już senioralnych spotkaniach absolwentów pewnej uczelni. Pierwsze –  dawno temu, potem  długa przerwa, po niej kolejne zjazdy, a było ich dziewięć  w różnych miastach. Najpierw w Łebie potem w Międzyzdrojach i Toruniu, we Wrocławiu, Łagowie, Białowieży, Karpaczu, Korytowie,  Kazimierzu.

Dziesiąty  – miał się odbyć w Gdańsku ale wyprzedziła go przerwa zwana pandemiczną.  Podjęta została próba organizacji we wrześniu tego roku. Czy się odbędzie? Przygotowania trwają.

Organizatorem pamiętnego toruńskiego zjazdu był Jan. Przez cały rok kontaktował się z każdym indywidualnie. On wszystkich dopingował, przyjmował uwagi i propozycje a potem połączył wszystko w jedno piękne dzieło.

Nocleg w hotelu na Starym Mieście. W retro sali bal na sto osób. Wcześniej, typowe  toruńskie przywitanie. Z balkonu pokłonił nam się Kopernik, w którego wcielił się gospodarz wydarzenia.  Atrakcje trwały trzy dni: pływanie statkiem po rzece, która jeśli płynie to Polska nie zaginie, wędrówki śladami wielkiego Astronoma, udział w niedzielnej Mszy św. w katedrze, potem wieczór wspomnień, tańców, śpiewu i koncertowania. Pierwszy występ na gitarze i akordeonie należał do Jana. Każdy komu w duszy grało także dawał popis swoich zdolności. Wszyscy goście otrzymali coś w rodzaju bulli pamiątkowej a do tego kubek z nadrukiem toruńskich pierników.

TOR5

Za wspaniały zjazd dziękowaliśmy Małżeństwu Jana i Bożeny wręczając im pamiątkowe obrazy i jakieś inne dary, ja zadedykowałam wiersz, a Oni odwdzięczyli się niespodzianką przygotowaną przez ich dzieci Asię i Bartka. Jak w bajce, audytorium w mgnieniu oka zmieniło się w salę balową a na parkiet wkroczyła młodziutka para turniejowa. Asia i Bartek pokazali potencjał tańca towarzyskiego od klasyki po łacinę. Melodyjnie, zwiewnie i kolorowo zakończył się jeden ze wspaniałych zjazdów.  Od tamtej pory często z Janem się kontaktowaliśmy. Jego prawie trzydzieści lat młodsza małżonka ukończyła inną uczelnię, na której potem była  naukowcem, z naszym środowiskiem bardzo sprawnie się zasymilowała.

– Zastanawia mnie taka duża różnica wieku. Czy to były ich pierwsze małżeństwa?

– Tak. On był kawalerem ona panną. Opowiem Ci jak się poznali a potem……

Jan po studiach pracował w zawodzie ale czasy stawały się takie, że trzeba było być elastycznym. I on się odnalazł, tworząc popularny wtedy butik. Stanął za ladą, a że był bardzo kulturalny i kontaktowy radził sobie doskonale w całkiem nowej roli. Do butiku przyszła Ona. Bluzka, którą wybrała do mierzenia okazała się za duża. Uprzejmy sprzedawca zapewnił, że za kilka dni będzie  upragniony strój. I tak się stało a nawet więcej bo wkrótce świętowali w restauracji trafiony zakup. Następnie ślub i w dalszej kolejności kochane,  płaczące i roześmiane buzie Joasi oraz Bartka. Dzieci rosły a tata chciał zapewnić im dobre i mądre dzieciństwo. Był czas modlitwy zabawy i nauki.

Potem to już słyszałaś, Asia z Bartkiem dali na naszym koleżeńskim spotkaniu popis turniejowy, grają także na instrumentach.

Asia uczyła się w klasie skrzypiec. Gdy potwierdzone zostały muzyczne zdolności Bartka, Jan postanowił kupić pianino akustyczne. Zanim to nastąpiło dzwonił do mnie często i o tym rozmawialiśmy aż nadszedł dzień, w którym klasyczne pianino stanęło w ich salonie. Zatelefonował i prosił o słuchanie, bo będzie grał z Bartkiem na cztery ręce. I grali…… a my słuchaliśmy.

Potem nadszedł czas przygotowania dzieci do Pierwszej Komunii św. Telefonicznie zdawał mi relacje, na jakim są etapie. Poznałam dokładnie szczegóły ich bardzo ważnego Dnia. Wszyscy razem modlitewnie się przygotowywali.  I odbyło się pięknie.

– Jakoś tajemniczo opowiadasz. Czy tak  mnie się tylko wydaje?

– Tak. Odkładam na później to, co muszę powiedzieć.

Nadszedł dzień, w którym Jan jadąc rowerem potrącony został przez samochód. Uderzył głową w krawężnik. Pozostawał przez kilka miesięcy w śpiączce. Młoda żona jak mogła najlepiej, tak się  nim opiekowała. Wkrótce informacje telewizyjne podały do wiadomości: „Dobry humor go nie opuszcza. To – do tej pory – najstarszy wybudzony w Toruniu pacjent. W śpiączkę zapadł w maju: jechał rowerem gdy potrącił go samochód. Rehabilitantów zaskakuje nie tylko postępami. Personel mówi o nim „To wyjątkowy dżentelmen”. – Skoro tak to, nie zaprzeczę – śmieje się Jan”.  –  Był  rok 2017. W 2019 Jan umiera wskutek wylewu.

– Całe szczęście, że jest młoda mama.

– Przepraszam nie przerywaj, to nie koniec opowiadania……..

W 2020 roku umiera Bożena, stwierdzono u niej nowotwór. Walczyła lecz przegrała. Do Jasia poleciała. A to wszystko tak szybko się toczyło.

– Coooo? To jest niemożliwe!!

– Wszystko jest możliwe.

Zdążyła jeszcze być na jednym naszym zjeździe razem z dziećmi. Nie chciała ale dała się przekonać. Niektórzy bardzo się zaangażowali we wspieraniu. Kilka dni temu dowiedziałam się, że Asia i Bartek z babcią oraz drugą wnuczką babci, która jest prawną opiekunką dzieciaków wypoczywali w Międzyzdrojach, w willi, której właścicielem jest nasz kolega ze studiów i tam odbywał się drugi nasz zjazd. Wcześniej do tego ośrodka wypoczynkowego przyjeżdżali  Jan z Bożeną i dziećmi prawie na wszystkie święta i ferie. Teraz Asia z Bartkiem przyjeżdżają tu z kochającymi ich Dziadkami (rodzicami Bożeny).

– To przecież historia jak z jakiegoś filmu! Brak mi słów.

– Wszystko jest po coś. I wszystko po coś było.  

395 total views, 1 views today

[0]
0.00 zł Zobacz

Formularz zamówienia

NazwaCena
Anuluj
Better Pay - System sprzedaży dla WordPress!

Komentowanie zamknięte.