Foto: archiwum Marzeny Szumlańskiej-Śron
Marzena Szumlańska-Śron – wokalistka. Laureatka wielu nagród w konkursach i festiwalach, uczestniczka programów telewizyjnych i radiowych. http://www.marzenasron.com/
Wanda Milewska: Gdy myślę: – Marzena Śron, przypominam sobie piosenkę francuską. Byłam na kilku koncertach, podczas których muzycznie przywoływałaś Edith Piaf. Czy szczególnie ukochałaś piosenkę francuską? Czy byłaś we Francji i czy znasz język francuski?
Marzena Szumlańska-Śron: Tak, byłam w Paryżu dwa razy. Oczarowało mnie to miasto swoją kulturą i oczywiście piosenką francuską, tą klasyczną wykonywaną przez Edith Piaf, Brella, Patricie Kass, Julliete Greco i wielu innych wspaniałych artystów. Tak bardzo ujęło moją duszę, że pomyślałam – może spróbuję iść w tym kierunku. Początki zaczęły się w szkole podstawowej tam po raz pierwszy zetknęłam się z nauką języka, a później przy okazji przygotowań do konkursu Piosenki Francuskiej, który odbywał się w Gorzowie Wlkp.
WM: Kiedy zaczęłaś śpiewać? Czy ktoś z rodziny sugerował, że w tym kierunku powinnaś zmierzać?
MSz-Ś: Już w szkole podstawowej nauczycielka języka polskiego zauważyła moje zdolności, oczywiście nie było wtedy takich konkursów i programów telewizyjnych dla dzieci jakie są obecnie. Śpiewałam w kościele parafialnym, wzbudzałam zainteresowanie uczestniczących we Mszy św. i samego proboszcza. Pamiętam kiedyś zakonnik do mnie powiedział: – Jeżeli nie dasz sobie szansy, to Pan Bóg ci nigdy nie wybaczy, że dostałaś talent i nic z tym nie zrobiłaś. Wzięłam to sobie do serca. Potem uczęszczałam do Ogniska Muzycznego, gdzie ćwiczyłam śpiew pod kierunkiem Eligiusza Sowy. Trafiłam też do Studium Piosenki prowadzonego przez Zbigniewa Bociana. Zawsze miałam wielkie chęci żeby dążyć do wyznaczonego celu a rodzice mnie wspierali i dopingowali, dużo im zawdzięczam i za to im bardzo dziękuję. Później trafiłam do Czesława Gandy do Miejskiego Centrum Kultury, właściwie to tata mnie tam zaprowadził. Potem było przesłuchanie w Warszawie do debiutów opolskich, pan Czesław przygotował mnie do występu i pomógł w realizacji nagrania, dzięki temu miałam możliwość współpracy z muzykiem Wojciechem Hoffmanem, który nagrał mi podkład gitarowy. Czesław Ganda pracował ze mną nad wokalem i emisją, zawsze mnie dopingował do pracy. I tak się zaczęła moja przygoda ze sceną.
WM: Jakie ukończyłaś szkoły i jaki jest Twój zawód?
MSz-Ś: Ukończyłam Szkołę Gastronomiczną w Gorzowie Wlkp. i jestem po Turystyce i Hotelarstwie.
WM: Czy grasz na jakimś instrumencie?
MSz-Ś: Nie gram, chociaż trochę ćwiczyłam na pianinie z racji, że uczyłam się śpiewu w Ognisku Muzycznym.
WM: Czy śpiewanie to Twoja jedyna pasja, czy masz inne zainteresowania?
MSz-Ś: Śpiewanie to moja wielka pasja i miłość, oprócz tego uwielbiam tańczyć, interesuję się historią. Myślałam też o aktorstwie jednak śpiewanie jest moim motorem napędzającym.
WSz-M: Czy należałaś do jakichś grup muzycznych, może do chóru?
MSz-Ś: Przez pewien czas byłam w Cygańskim Muzycznym Teatrze Terno prowadzonym przez Edwarda Dębickiego. Potem prowadziłam z Magdą Kujawską i Sebastianem Gawlikiem chór „La Vie” muzyki gospel. Koncertowaliśmy przy różnych okazjach, uświetnialiśmy specjalne wydarzenia, występowaliśmy w kościołach. Występowałam w duecie z moim kuzynem, który akompaniował mi na gitarze. Były to koncerty prawie w całej Polsce, również w Niemczech, Szwecji i Francji. Nagrywałam też gościnnie dla innych wykonawców.
WM: Otrzymałaś wiele wyróżnień i nagród. Jakie to były, proszę przypomnij.
MSz-Ś: Grand Prix na Ogólnopolskim Festiwalu Młodzi w Piosence w Białymstoku, Grand Prix na Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki Francuskiej w Lubiniu. Pierwsze nagrody zdobyłam na festiwalu Piosenki Jazzowej w Sieradzu oraz Piosenki Jazzowej i Blusowej w Łomży, Piosenki Religijnej w Górce Klasztornej oraz poezji śpiewanej Sacrum w Literaturze w Częstochowie. W 2016 r. dostałam Odznakę Honorową „Zasłużony dla Kultury Polskiej”. Wcześniej bo w 2006 r. otrzymałam dyplom Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za upowszechnianie kultury z okazji 25-lecia Robotniczego Stowarzyszenia Twórców Kultury. W 2021 r. uchwałą Rady Miasta Gorzowa Wlkp. została mi przyznana Odznaka Honorowa Miasta Gorzowa Wielkopolskiego.
WM: Przez długi czas byłaś wokalistką gorzowską, swoim śpiewem uświetniałaś wiele wydarzeń, potem nastała przerwa chyba spowodowana Twoim wyjazdem z Polski, czy tak?
MSz-Ś: Od dziesięciu lat mieszkam z mężem w Niemczech. Przed wyjazdem uczestniczyłam w życiu kulturalnym miasta również z grupą członków Robotniczego Stowarzyszenia Twórców Kultury pod kierunkiem Czesława Gandy. Koncertowaliśmy w naszej gorzowskiej katedrze przy okazji prezentacji wystaw obrazów i promocji tomików poetyckich. Współpracowałam z Gorzowską Orkiestrą Dętą. Dawałam recitale piosenki francuskiej z towarzyszeniem akordeonisty Mariusza Ambrożuka a wcześniej także z pianistą Przemkiem Raminiakiem. Byłam też w zespole prezentującym piosenki autorskie, więc trochę się działo przez ponad 20 lat.
WM: Pamiętam Twój występ w telewizji pod nazwiskiem Romankiewicz, to chyba nazwisko Twojej babci? Jaka tkwiła w tym tajemnica?
MSz-Ś: To nazwisko panieńskie mojej mamy, z nim wiąże się historia, która obecnie brzmi jak anegdota. Włodzimierz Korcz napisał dla mnie piosenkę, której autorem słów był Wojciech Kejne. Przygotowywano program dla telewizji, w którym miałam wystąpić. Twórcy uważali, że moje rodowe nazwisko Śron nie brzmi zbyt artystycznie więc zdecydowali, że trzeba szybko wymyślić inne, zwracając uwagę na to aby nie obraził się mój tata. Wpadłam na pomysł, że może to być nazwisko rodowe mojej mamy. Zamiana Śron na Romankiewicz spodobało się panu Korczowi i tak zostało. W napisach końcowych programu pojawiło się nazwisko Romankiewicz, ku zaskoczeniu wszystkich znajomych. Na szczęście mój tata się nie obraził. Taka była wtedy potrzeba chwili – przekonywali realizatorzy programu.
WM: Jak teraz wygląda Twoje życie muzyczne, gdzie występujesz? Bo mieszkasz nadal poza Polską?
MSz-Ś: Chociaż nie występuję już tak często, to nie znaczy, że wcale nie śpiewam. Zdarza się, że występuję przy różnych okazjach. Mieszkam w Niemczech ponad 10 lat ale często bywam w Gorzowie, mimo dużej odległości jestem cały czas chętna do współpracy, bo uważam, że nie ma takiej granicy, której nie można pokonać.
WM: Czy w Niemczech także występujesz?
MSz-Ś: Tak się potoczyło, że nie odnalazłam się tutaj muzycznie, chociaż było parę prób podjęcia współpracy z instytucjami kultury, także z muzykami, którzy grają w Niemczech.
WM: Czy próbowałaś nawiązać kontakt z Polonią w Niemczech skupioną na przykład przy kościele?
MSz-Ś: Nawiązałam kontakt, chociaż długo się zastanawiałam. Przy tutejszej misji katolickiej w Duisburgu działa chór, wszystko możliwe że z nimi wystąpię.
WM: A kiedy wystąpisz w Gorzowie?
MSz-Ś: Może w tym roku się uda. Taką mam nadzieję. Czekam na zaproszenie, zawsze z wielką przyjemnością wystąpię. Na zakończenie zdradzę, że tytuł mojego recitalu brzmi: „Żyję po to by śpiewać”. Chcę jak najdłużej dzielić się tym co mam w sercu, swoją wrażliwością, wiele mam do przekazania słuchaczom.
749 total views, 2 views today