Dwie wystawy i film…
Znajomi namówili mnie do pójścia do kina, na film „Strefa interesów”. Więc tak przy okazji obejrzałam dwie wystawy. Najnowsze. Jedna od 1 druga od 8 marca czynne w Miejskim Ośrodku Sztuki w Gorzowie.
Film mroczny. O znanym oprawcy z Auschwitz Rudolfie Hessie. Ale opowiadający o sielskości życia w pięknym przestronnym budynku, kilkanaście metrów od obozu.
Właśnie przez niego i jego dość liczną rodzinę. To co złe dzieje się za wysokim murem. Widać tylko snujące się dymy… Film ma podobno 5 nominacji do Oskara. Ciekawe czy w jakiejś kategorii przypadnie mu nagroda…
Ja do kina chodzę rzadko. Natomiast dość często chodziłam na wystawy. Był taki zwyczaj, że w sali dużej MOS były wystawy bardziej „tradycyjne”. A w salach mniejszych, wystawy ze sztuki współczesnej. Można było wybierać.
Nie byłam tu długo. Bo zaistniał „konflikt interesów”. Wernisaże odbywają się w piątki. Wtedy gdy są koncerty w Filharmonii. A lubiłam podczas wernisaży posłuchać „co autor miał na myśli”. Takie wizyty, jak wczorajsza, gdzie sama muszę sobie „dośpiewać” (albo doczytać) o co chodzi. Na dodatek jak w tym przypadku, gdzie obydwie wystawy „dają do myślenia”. I są do siebie w pewnym sensie podobne. Bez podpowiedzi, wpuszczają widza w przysłowiowe „maliny”. Widz, jak w puszczy, szuka drogi. Ja chyba tej drogi nie znalazłam. I przyznam się „bez bicia”, że nie lubię takich pokazów, gdzie tylko autor wie o co chodzi.
Wystawa pierwsza (wernisaż 1 marca br.) „Brama większa od płotu”, autorstwa Jana Domicza. Twórcy wizualnego z Opola. „W swoich pracach korzysta z narracyjnego potencjału przestrzeni oraz jej społeczno-politycznych implikacji”. Prawda, że wszystko jasne? I dalej „Najnowsze prace (to te), opierają się na intrygującym rozdwojeniu. Artystę interesują marginesy architektury, produkty uboczne projektowania życia, balansujące na niewyraźnej granicy między tym, co wykreowane sztucznie na potrzeby marketingu a rzeczywistością. Wkraczamy w świat renderingów architektonicznych i komputerowych wizualizacji…” Nie będę dalej snuć (zaczerpniętych) rozważań. Bo się gubię czytając bardzo długą „ściągę”. Odsyłam do niej. Nic dodać nic ująć. Trzeba się podszkolić.
Druga wystawa „Obieg pozornie zamknięty” Tomasza Drewicza z Obornik Wlkp.
„Realizacja multimedialna, anektująca obszar sportu, a konkretnie gry w siatkówkę wraz z kluczowymi elementami, takimi jak boisko czy siatka, jest tak naprawdę jedynie pretekstem do rozważań wykraczających poza sferę sportu…
W prezentowanej instalacji pole do gry wyznaczają białe rozłożone węże strażackie, a słupy utrzymujące siatkę to czerwone hydranty przeciwpożarowe”… Zawiłości wyjaśnień „o co chodzi”? Zamiast mi rozjaśniać drogę „w puszczy”. Jeszcze bardziej mi ją komplikują. Przydługa lektura staje się irytująca…
W sali słychać szum wody. Pod sufitem zawieszone fragmenty mopów… z instalacji cieknie woda… Domyślam się, że to chyba łaźnia dla piłkarzy… Nie zajrzałam do szafek „trenerskich”. Bo bałam się, że mogę nie wyjść z tej wystawy „suchą stopą’.
Napisałam wyżej, że wystawy „dają do myślenia”. Na pewno tak jest. Choć po przeczytaniu zawiłych wyjaśnień, wchodzi się w jakieś labirynty myślowe. No i jak to w labiryncie, można się w nim zgubić. A chyba powinnam zrozumieć „o co w tym wszystkim chodzi”? Kuratorem obu wystaw jest Gustaw Nawrocki.
A ja wracam do szkoły
Ewa Rutkowska
258 total views, 1 views today