KONCERT JACOBA COLLIERA W KANSAS CITY

IMG_E0552

Foto Grzegorz Milewski

Kansas City, a tam koncert młodego brytyjskiego instrumentalisty Jacoba Colliera.
Na wydarzeniu w Municipal Auditorium w pobliżu filharmonii w Kansas City zgromadziły się tłumy. Wnętrze budynku przypomina teatr.
Na widowni prawie wszystkie miejsca zajęte, także na dwóch długich balkonach. Podobno bilety sprzedane zostały kilka miesięcy przed koncertem. Jednak krótko przed imprezą dwa bilety dla nas się znalazły.
Ja z Grzegorzem dostaliśmy miejsca w bocznym rzędzie a nasza pięcioosobowa rodzina, która bilety kupiła dużo wcześniej, na środku widowni.
Aby doczekać się występu brytyjskiego multiinstrumentalisty trzeba było najpierw wysłuchać spokojnych, nostalgicznych pieśni w wykonaniu amerykańskiej wokalistki Emily King, grającej na gitarze i towarzyszącego jej muzyka Na swojej stronie społecznościowej Emily napisała, że jest szczęśliwa, że mogła wziąć udział w trasie koncertowej Jacoba Colliera. Jej występ był czymś w rodzaju przygotowania do niezwykle ekspresyjnego wydarzenia jakim okazał się koncert Colliera.

Zanim oczekiwany artysta wskoczył na scenę, a był to niesamowity skok, przypominający fruwanie, trzeba było cierpliwie poczekać. A czekać Amerykanie umieją, o czym przekonałam się na lotnisku w Chicago, gdy mieliśmy wylecieć do Kansas City, i wylecieliśmy ale z siedmiogodzinnym opóźnieniem i nikogo to specjalnie nie poruszało, ani obsługi ani pasażerów. Tu się naprawdę sprawdza powiedzenie: – tylko spokój może nas uratować.

Po sentymentalnym występie nastąpiła przerwa więc można było upewnić się czy kilka miejsc na środku widowni będzie wolnych. Okazało się, że chyba naprawdę czekały na nas. Cała nasza siódemka obok siebie usiadła. Było to bardzo wygodne ponieważ mogliśmy wspólnie opuścić widownię po zakończeniu koncertu zanim ruszyły do wyjścia tłumy.

Oczekiwanie na artystę okazało się sporym wyzwaniem, ponieważ podobnie jak na lotnisku, o czym wcześniej wspominałam, nikt nie informuje o powodach długiego oczekiwania, a jeżeli, to w taki sposób, że żadnych konkretów się nie podaje, a co najciekawsze nikt z tego nie robi problemu, choćby miał czekać nie wiadomo ile. Jest to moje spostrzeżenie z miejsc, w których przebywałam i przebywam, na pewno nie dzieje się tak w całej Ameryce. A może?

Po dłuższym oczekiwaniu publiczność próbowała sprowokować organizatorów oklaskami. Podjęto trzy takie próby, które na nikim żadnego wrażenia nie zrobiły, a na pewno na organizatorach.
Zatem publiczność ucichła obserwując co dzieje się na wielkiej scenie.

Centralne miejsce zajmował fortepian, zmieniające się iluminacje wprowadzały urozmaicenie, a na  scenie ktoś się co jakiś czas pojawiał i znikał. I tak się to kręciło, ludzie wstawali, chodzili, siadali, szum unosił się w powietrzu jakby sto uli tam ustawiono. Niektórzy wątpili czy artysta już w obiekcie jest, odpowiadając sobie, że może dopiero jedzie, a może się koncert nie odbędzie. Po takich dywagacjach znowu publiczność zajmowała się sobą.

I wreszcie jest!
Głośne akordy i wyskok jakby z armatniego strzału postawił wszystkich na nogi. Pojawił się sympatyczny „latajacy brytyjczyk” – Jacob Collier.

Aby dokładnie dostrzec różnice w twórczości muzycznej, po to, według mnie był koncert Emily King. Z zadumy i refleksji, do pełnej ekspresji wprowadził a nawet wrzucił słuchaczy Collier, przeskakując od fortepianu do perkusji, a potem do gitary i na zmianę. Śpiewał, tańczył i grał. Wiele czasu poświęcił publiczności gdy w ledwo zauważalny sposób powodował włączanie się jej do improwizacji. A kulminacją było to, że dyrygując widownią, ona śpiewała unosząc się wysokimi tonami, by za chwilę w przenośni dotykać strun lewej ręki fortepianu dopływając głosem do basów. A potem falując wyżej, niżej, forte i piano z kropką i fermatą. Znów pianissimo i nagle coda, jakby grom z jasnego nieba.

Publiczność zajmująca środek widowni na chwilę nawet nie usiadła, chyba tylko ja od czasu do czasu siadałam. Wstawałam żeby zobaczyć co artysta wyprawia przenosząc się od instrumentu do instrumentu. Na balkonach wszyscy siedzieli, w bocznych rzędach też, ale skoro wybraliśmy środek więc mamy, co nie uważam za złe, ponieważ zdecydowanie wolę być w ruchu niż siedzieć.

Collier odbywa wiele tras koncertowych ale dobrze wiedział gdzie obecnie występuje, podkreślając w swoich improwizacjach: – Kansas City – co oczywiście wywoływało burzę oklasków i krzyków. Oprócz tego publiczność bardzo  żywiołowo reagowała na każdą niecodzienną frazę.

Jacob Collier to multiinstrumentalista i wokalista, nazywany Mozartem XXI wieku. Zdolności objawia jako aranżer big-bandowy, kompozytor wielkich orkiestrowych form i genialny improwizator. Autor tekstów, producent i pedagog. Urodził się w Londynie 2 sierpnia 1994. Jego muzyka łączy w sobie jazz i elementy innych gatunków muzycznych. Znany jest z energetycznych występów na żywo, podczas których często dyryguje publicznością do śpiewu harmonijnego lub gry na partiach perkusyjnych.

Jest synem Susan Collier, skrzypaczki i dyrygentki Królewskiej Akademii Muzycznej w Londynie, której ojciec, Derek Collier, także był skrzypkiem i nauczycielem Akademii. Jego babka ze strony matki, Lila Wong, była Chinką.

W czasie pandemii Jacob Collier podbił serca internetowej publiczności cyklem koncertów nadawanych z domu w mediach społecznościowych.
Kto kocha żywiołowy, ekspresyjny artyzm, będzie zadowolony, uczestnicząc w takim koncercie.

IMG_E054720240531_191645

190 total views, 1 views today

[0]
0.00 zł Zobacz

Formularz zamówienia

NazwaCena
Anuluj
Better Pay - System sprzedaży dla WordPress!

Komentowanie zamknięte.