Cuda zdarzają się codziennie, tylko trzeba je zauważać. Wspomniałam, że 23. czerwca to niedziela, więc jak zwykle pojechaliśmy do kościoła. Tym razem nie do parafialnego tylko do takiego, w którym jeszcze nie byliśmy. Nazywa się Catholic Church Cure of Ars. Dlaczego właśnie tam? Nie wiadomo. Samochód nas poprowadził.
Dzisiejsza Ewangelia wg św. Marka była o Jezusie uciszającym burzę na morzu i bojaźliwych apostołach. Kapłan odwołując się do Czytań powiedział, żeby się nie obawiać, żeby ufać Bogu. Wspomniał przy tym, że wszyscy, którzy się boją, a będą mieli operację w poniedziałek, żeby ufali. Powiedział tak, ponieważ wiele osób zgłosiło mu, że będą w najbliższym czasie operowane.
My dziś modliliśmy się o szczęśliwy przebieg operacji Zbyszka Moskala, który kilka dni wcześniej oznajmiał na portalu społecznościowym, że jako aktor i posiadający papiery pedagogiczne mógłby między innymi przygotowywać nauczycieli do prowadzenia zajęć przygotowujących dzieci do występów publicznych. Szybko pojawiły się propozycje współpracy.
A już po kilku dniach oznajmił, zupełnie coś innego, że w poniedziałek czeka go stół operacyjny na chirurgii naczyniowej.
Ponieważ Zbyszka znam od wielu lat, także moja rodzina go zna, pisałam też o nim w książce „Ameryka miła sercu. Kansas kraina uśmiechu” więc w tym właśnie kościele w tę niedzielę modliliśmy się wspólnie w jego intencji. A do tego niespodziewanie kapłan modlił się za tych, którzy będą w poniedziałek operowani.
Po Mszy św. przed kościołem połączyliśmy się telefonicznie ze Zbigniewem aby podtrzymać go na duchu. Po chwili obok nas znalazł się ksiądz, który odprawiał Eucharystię. Konrad powiedział mu, że dziś też polecaliśmy opiece Bożej naszego znajomego, który w poniedziałek będzie operowany.
Konrad ponownie włączył telefon, Zbyszek, który szedł przez szpitalny park ujrzał księdza więc go powitał, a duchowny nad nim się pomodlił i go pobłogosławił. Wszystko się odbywało w dziwnym tempie jakby ktoś to nakręcał. Widząc zdziwienie Zbyszka na to wszystko co się dzieje, powiedziałam: – tylko teraz nie zemdlej. Zaśmiał się, dziękował za rozmowy, modlitwę i błogosławieństwo. Ksiądz nazywa się Richard Storey.
Ktoś zapytał Konrada, dlaczego my dziś przyjechaliśmy akurat do tego kościoła? Odpowiedział: – nie wiem. Ale wszyscy czuliśmy, że wiemy.
Przed końcem tego dnia, spojrzałam jeszcze na telefon. Była w Ameryce godz. 23, w Polsce 6 rano. Ujrzałam wpis: – Wando proszę o modlitwę………………. To nie było od Zbyszka. Od zupełnie kogoś innego, kto jeszcze z rana przysłał mi życzenia imieninowe i chyba nic nie wskazywało, że późnym wieczorem będzie już zupełnie inna sytuacja.
Właśnie w tym niedzielnym dniu nie odmówiłam różańca przed południem a miałam zacząć właśnie teraz. I zaczęłam z intencją, o którą mnie proszono.
Różaniec odmawiam od kilku lat nieprzerwanie każdego dnia. Od bardzo dawna chciałam to robić ale nie robiłam, zawsze odkładałam na później. Kiedy dostałam porządnego kopa, padłam na kolana i tak codziennie do dziś z pomocą Bożą.
Dlaczego ktoś prosi mnie o modlitwę i to nie pierwsza osoba? – Nie wiem. Ale może czuję, że wiem. Nigdy nie zostawiam obojętnie takiej prośby. Wielokrotnie ja też doświadczyłam, nawet od nieznanych mi ludzi, zapewnienia że się za mnie pomodlą.
Dziś 24 czerwca. Zbyszek napisał na fb: znów jestem na tym padole.
161 total views, 1 views today