Foto: archiwum artystki
Z Katarzyną Dudą rozmawia Urszula Śliwińska
Piękna, utalentowana, obdarzona niezwykłą charyzmą i wrażliwością, a do tego – jako jedyna polska skrzypaczka wykonująca na filharmonicznych estradach spektakularny II Koncert h-moll Paganiniego. O tym dlaczego lubi muzyczne wyzwania, jak wspomina swój pierwszy koncert w Gorzowie i jak to jest być mamą młodego muzyka opowiada Katarzyna Duda, skrzypaczka okrzyknięta jedną z najciekawszych osobowości artystycznych ostatnich lat w Polsce, którą usłyszymy 9 marca podczas koncertu „Mistrzowsko i z finezją” w Filharmonii Gorzowskiej.
Jest Pani obecnie uznawana za jedną z najzdolniejszych polskich skrzypaczek. Krytycy jednogłośnie podkreślają Pani wirtuozerię, kunszt muzyczny, ale również sceniczny temperament, wrażliwość i…urodę. Czy takie postrzeganie przez specjalistów i publiczność dodaje skrzydeł, czy raczej czuje Pani presję?
Katarzyna Duda: Kiedyś ta presja faktycznie była spora, dzisiaj do opinii krytyków i publicystów mam już dystans, choć w żadnym wypadku nie lekceważę ich.
Jednak to publiczność jest dla mnie najważniejsza – każdy artysta koniec końców występuje bowiem dla ludzi i to werdykt publiczności jest najważniejszy.
Koncertowała Pani z renomowanymi orkiestrami w Polsce i na świecie. W tym zacnym gronie znalazła się również Orkiestra Filharmonii Gorzowskiej. W 2015 roku wystąpiła Pani na gorzowskiej scenie wraz z Katarzyną Budnik-Gałązką. Jak wspomina Pani tę współpracę?
K.D.: To był piękny wieczór i dzięki fantastycznej grze Gorzowskich Filharmoników pod batutą Jacka Rogali, było to jedno z naszych niezapomnianych wykonań Symfonii koncertującej Mozarta!
Tym bardziej się cieszę na kolejne spotkanie z artystami Filharmonii Gorzowskiej oraz z Jackiem Kraszewskim, z którym miałam już wielką przyjemność wykonywać Paganiniego w Koszalinie.
W Gorzowie wystąpi Pani w pięknym, ale wymagającym repertuarze. Na scenie zabrzmi m.in. II Koncert h-moll Niccolo Paganiniego, dzieło pełne spektakularnych efektów technicznych, wymagające od solisty najwyższej klasy wirtuozostwa, a zarazem uwielbiane przez melomanów. Dobrze czuje się Pani w takim repertuarze?
K.D.: Faktycznie, II koncert Paganiniego jest uwielbiany przez melomanów, ale w Polsce – tylko przez melomanów-audiofilów. Póki co bowiem, od wielu lat, jestem jedyną skrzypaczką wykonującą to karkołomne dzieło na polskich estradach filharmonicznych. W Polsce grywa się opracowanie Pawła Kochańskiego na temat z III części koncertu, znanej jako temat „z dzwoneczkami”. Kochański był łaskawy dla skrzypków i w swojej parafrazie nie umieścił najtrudniejszych fragmentów. Absolutnie karkołomna jest część I. A moim ulubionym fragmentem dzieła jest część II. Proszę zwrócić uwagę na bogactwo emocji, barw, kolorów i romantycznej duszy Paganiniego.
A odpowiadając na pytanie: bardzo lubię repertuar wirtuozowski napisany na skrzypce; dzieła Paganiniego, Wieniawskiego, Sarasatego, Bazziniego. Jednak to nie wyzwania techniczne są dla mnie magnesem przyciągającym do tego gatunku muzyki. Tak naprawdę to finezja, dowcip, możliwość puszczenia oka do publiczności, które towarzyszyły kompozytorom w tworzeniu tych dzieł są dla mnie elementami dla których wybieram utwory z repertuaru wirtuozowskiego.
Ale tak naprawdę czuję się dobrze w każdym repertuarze. Od muzyki baroku aż po muzykę nową, w tym komponowaną specjalnie dla mnie. Muzykę dzielę wyłącznie na dobrą i złą.
Przed kilkoma laty udzieliła Pani pięknego wywiadu, w którym szczerze mówiła Pani o macierzyństwie i łączeniu życia rodzinnego z karierą artystyczną. Minęło już kilka lat, Pani syn jest już starszy, odziedziczył po rodzicach muzyczny talent i można powiedzieć, że sam jest już młodym muzykiem. Czy to oznacza, że wyjazdy i koncerty przestały być wyzwaniem, a zaczęły być wspólną rodzinną przygodą? Czy rodzina często towarzyszy Pani w takich wyjazdach?
K.D.: Piotr, nasz 10-letni syn, świetnie sobie radzi w ZPSM Nr 1 w Warszawie czyli słynnej „Miodowej”, której to absolwentami jest spora część najwybitniejszych obecnie polskich artystów, także w dziedzinie muzyki rozrywkowej i jazzu. Jest w klasie perkusji, ma już laury na konkursach ogólnopolskich i siłą rzeczy nie ma możliwości jeździć ze mną na wyjazdy koncertowe.
Z wielkim zaciekawieniem i pokorą obserwuję jego artystyczny rozwój, kiedy to z własnego wyboru (ja byłam sceptycznie nastawiona) kroczy drogą, którą kiedyś obydwoje z mężem podążaliśmy.
Z fascynacją przyglądam się jak powoli odkrywa i wnika od środka w całe bogactwo świata muzyki. Jednocześnie staram się przekazywać mu, a w zasadzie przemycać, moje własne doświadczenia sceniczne, praktyczne wskazówki muzyczne jednocześnie dbając o to, aby kształtował swoją własną osobowość artystyczną.
Na szczęście, póki co, pozwala abym pomagała mu w ćwiczeniu na perkusji i ku jego zdziwieniu, jego mama-skrzypaczka daje radę…
Dziękuję za rozmowę
Koncert „Mistrzowsko i z finezją” – 9 marca 2018r, godz. 19.00, sala koncertowa
1,386 total views, 2 views today