Wybraliśmy się na spotkanie taneczne w Johnson County Arts & Heritage Center. Zachwyciło nas miejsce, w którym obok sal muzealnych są także miejsca umożliwiające rozwijanie różnych pasji artystycznych, plastycznych czy tanecznych. Na dancingową salę przybyły pary w różnym wieku, bez ograniczeń – w górę. Każdy kto miał siłę się ruszać, po prostu tańczył.
Szlagiery muzyczne wygrywał zespół składający się także z wiekowych, a nawet niepełnosprawnych muzyków. Jeden miał zaklejone oko, inny ledwo poruszał się przy pomocy kul, każdemu coś dolegało. Ubrani w czarne spodnie białe koszule oraz czerwone kamizele. Repertuar prezentowali raczej – country – ale zagrali także cza cza, walca, fokstrota czy rocka. Grali naprawdę profesjonalnie, choćby dla posłuchania tej muzyki, warto było tam być.
Gdy się dowiedzieli, że jesteśmy z Polski – zagrali polkę, w rytm której ruszyliśmy w tan. Byli zdziwieni, gdy wyjaśniłam im, że polka jest tańcem pochodzącym z Czech. Wręczyli mi mikrofon i chcąc nie chcąc przemówiłam ludzkim głosem: „I am from Poland” i coś jeszcze, a oni pozdrawiali i po amerykańsku się uśmiechali, ale tak naprawdę niewiele ich to obchodziło skąd jesteśmy, tym bardziej, że byli przekonani, że Polska – to Rosja, a my jesteśmy Rosjanami. Niektórzy mówili do nas „zdrawstwujcie”, jedna z pań chcąc zabłysnąć lingwistycznie – wypaliła „pszia krew” – z typowym amerykańskim „r”. Gdy zapytałam ją czy pochodzi z Polski, odparła: – tak, mój dziadek mieszkał w Kijewie. I dalej wyrecytowała: „jak się czujesz, czeszcz, dobranoc, do widzenija”.
1,128 total views, 2 views today