PROMOCJA „PEGAZA LUBUSKIEGO”

ŁUCJAŁUCŁ

Relacja Ewy Rutkowskiej

Promocja kolejnego czasopisma literackiego „Pegaz Lubuski”

Gorzów Wlkp. WiMBP, 28 marca 2018

Jest to 76. numer od początku istnienia czasopisma. W bieżącym roku spotkaliśmy się po raz pierwszy. I jak zwykle jest to dzień inny od wszystkich. Tu spotykają się wszyscy zaintersowani gorzowską literaturą. Tu można się dowiedzieć o różnych osiągnięciach, wydawnictwach i planach na przyszłość.

W tym spotkaniu, bohaterką była Łucja Rajchel-Marczyk, autorka czterech książek. Pierwsza  książka to jej wspomnienia jako dziecka o pobycie na Syberii i o powrocie do Polski pt. „Śladami wspomnień  Z Kazachstanu do Gorzowa” . Kolejne dwie, to powieści oparte na osobistych przeżyciach. Pierwsza  „Co cię nie zabije”. Druga „to cię wzmocni” .Teraz wyszła trzecia, jako ciąg dalszy tych powieści pt. „Jeśli dożyję”.  Powstał więc tryptyk o różnych aspektach życia kobiety żony i matki.

Książka ta, jak  poprzednie wydana została przez ZLP O/w Gorzowie Wlkp.

O swoim spostrzeżeniu, że istnieje w przyrodzie piąta pora roku i jak to można zauważyć, opowiedział Jerzy Alski.  A szef ZLP Ireneusz K. Szmidt przybliżył swój „wstępniak” … a może strajk?.

Jest w tym numerze „Pegaza” dużo informacji o najważniejszej w województwie nagrodzie  ”Lubuskie Wawrzyny Literackie”. W tym roku nagrody wręczano po raz 25. I tym razem  Gorzowianie zostali przez kapitułę nagrody zauważeni. Jerzy Gąsiorek (Gąsior) i Jerzy Hajduga otrzymali dyplomy za całokształt twórczości. A nominację do Wawrzynu otrzymał Marek Stachowiak, autor debiutanckiego tomiku  „Tata jest od tego”. Wawrzyn za najlepszą książkę popularnonaukową otrzymał Lech Dominik za opracowanie albumu „Waldemara Kućki spacer po Gorzowie”.

Kolejnym gościem spotkania był Artur Wodarski, mieszkający w Wyszanowie pod Międzyrzeczem. Ma na swoim koncie trzy tomiki poezji i dość znaną książkę, sprzed kilku lat „Rzeka przemienienia”. Zdobył też różne nagrody. Za debiut w poezji i za najlepszą książkę prozatorską, (za wyżej wymienioną).

W najbliższym czasie planuje wydanie zbioru opowiadań pt. „Drzazg”. Jest członkiem ZLP.

Nie mogło zabraknąć poezji, swoje wiersze czytali: Krystyna Dziewiałtowska-Gintowt, Jolanta Karasińska i Ferdynand Głodzik. A o nowej powieści mówiła   Halina Daszkiewicz. Natomiast dyrektor WiMBP Sławomir Szenwald ogłosił, że jest w trakcie powoływania grupy specjalistów, którzy będą doradzać jakie książki wydawać. Zaprosił też na koncert na zabytkowym fortepianie w wyk. Józefa Sobolewskiego – standardy muzyki filmowej (3.04)

Jak zwykle o wydanych ostatnio książkach mówiła Krystyna Kamińska, polecając m.in. książkę Zofii Mąkosy „Winne miasto” i spotkanie  z autorką, też 3.04. w WiMBP. Autorka w swojej książce opowiada o pierwszych powojennych latach w Zielonej Gorze.

W tym numerze Pegaza można poczytać jeszcze o „Światowym Dniu Poezji” w Gorzowie. O gorzowskich pisarzach przed wyborami. I o różnych wydarzeniach kulturalnych, które działy się w ostatnim kwartale. Pegaz dostępny jest na stronie internetowej WiMBP.

Ewa Rutkowska

1,247 total views, no views today

MIĘDZYNARODOWY DZIEŃ TEATRU TAKŻE GORZOWSKIEGO TEATRU :)

TT

Aktorom i pracownikom Teatru im. Juliusza Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim składamy serdeczne życzenia, wszelkiej pomyślności i szczęśliwych chwil w życiu osobistym oraz w  arcyciekawej pracy zawodowej. Dziś na ręce dyr. Jana Tomaszewicza złożyliśmy podziękowanie od kadry i uczestników Środowiskowych Domów Samopomocy przy ul. Armii Polskiej i Złotego Smoka.

Wielokrotnie jesteśmy zapraszani na spektakle, w których chętnie uczestniczymy, tym bardziej jesteśmy wdzięczni za współpracę z naszą placówką, w której gościliśmy m.in. aktorkę Teresę Lisowską.  

1,431 total views, no views today

KRÓLEWSKI FORTEPIAN W GORZOWSKIEJ BIBLIOTECE

KLAKL

W holu Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Zbigniewa Herberta stoi fortepian z adnotacją – Dostawa fortepianu na dwór króla Saksonii. Jest to instrument firmy Blüthner jednej z wiodących na europejskim rynku. Firmę założył w 1853 r. Julius Blüthner.

Popyt na Fortepiany Blüthnera rozwijał się głównie w Ameryce Południowej, Australii i krajach południowoazjatyckich, instrumenty trafiały do Buenos Aires, Manilii, Bombaju czy  Bangkoku, wszędzie tam zyskiwały niesłabnące do dziś uznanie.

Według informacji dyr. Sławomira Szenwalda, ostatnim artystą, który zagrał na tym instrumencie w gorzowskiej bibliotece był baryton Andrzej Bator, który wystąpił z koncertem 13 lutego 2019 r. przy okazji promocji książki „Artysta znaczy wiele”, wydanej przez WiMBP. Śpiewak sobie akompaniował wykonując repertuar operetkowy i rozrywkowy.

Królewski fortepian, kilka lat temu przekazała bibliotece na przechowanie Roma Szmyt – właścicielka galerii, która teraz postanowiła instrument sprzedać. Historyczny fortepian przez 10 lat zdobił wnętrze pięknej biblioteki. – Fortepian Bluthner Leipzig posiada mechanizm z podwójną  repetycją. Wyprodukowany został na przełomie 1896/97 roku. Zachowany w stanie oryginalnym, doskonałym. Trzyma strój – informuje właścicielka instrumentu.

FORT

Fot. Roma Szmyt

A oto informacja o początkach firmy ze strony: http://www.bluethner.pl/r1853.html

Jesienią 1853 Julius Blüthner po zezwoleniu urzędu miasta otwiera w Lipsku swoje przedsiębiorstwo. Po wynajęciu pierwszych pomieszczeń w lipskim Weststadt Julius Blüthner wraz z trzema gorliwie pracującymi stolarzami – czeladnikami rozpoczął budowę pierwszych instrumentów. Założyciel pracował z wielkim zapałem niejednokrotnie odmawiając sobie snu. Gdy jego ludzie przychodzili rano o godzinie 6.00 do pracy, on już od 2 godzin opracowywał nowe modele, potem zaś często pozostawał w zakładzie do godziny 10 czy 11 w nocy. Efektem tak intensywnej pracy w pierwszym roku było wytworzenie 10 fortepianów i dwóch fortepianów stołowych. Historia sprzedaży pierwszego fortepianu utkwiła Juliusowi Blüthnerowi mocno w pamięci. Profesor Weber z Lipska miał za zadanie kupić jakiś dobry fortepian. W okolicach Wielkanocy 1854 miała miejsce rozstrzygająca konfrontacja, podczas której zakład Juliusa Blüthnera wyróżnił się na tle innych i został wybrany. Rozpromieniony triumfator udał się do domu przynosząc żonie dobrą wiadomość i zarobione pieniądze. Ta jednak stłumiła w sobie radość z tego wydarzenia. Przepełniała ją obawa, czy i pozostałe 9 instrumentów, którym mąż poświecił tak wiele czasu, znajdzie swojego nabywcę.

– Kameraliści wychwalają entuzjastycznie charakterystykę tonalną Blüthnera porównywalną z wiolonczelą. Śpiewacy cenią go jako idealnego partnera dla głosu ludzkiego, zaś wykonawcy muzyki rozrywkowej, jazzu oraz kompozytorzy używają określenia „liryk wśród fortepianów”. Wiele cenionych osobistości grało z zachwytem na instrumentach Blüthnera, których już przeszło 150 000 opuściło fabrykę. Niejednokrotnie wpisywali oni w księdze pamiątkowej firmy pochwały, jak chociażby:

„Fortepiany Blüthnera potrafią naprawdę śpiewać… to najpiękniejsze, co można powiedzieć o fortepianie” – napisał Wilhelm Furtwängler.

 

2,234 total views, no views today

WNUK KOMPOZYTORA I. WAGHALTERA NA KONCERCIE W FILHARMONII GORZOWSKIEJ

WNUKDAV

Trzyczęściowy koncert w wykonaniu orkiestry Filharmonii Gorzowskiej odbył się 22 marca z miłą niespodzianką. Dyr. FG Mariusz Wróbel po uwerturze do Opery „Paria” Stanisława Moniuszki, zapowiedział Koncert Skrzypcowy A-dur Ignatzego Waghaltera z udziałem Davida Waghaltera Greena wnuka kompozytora, który przybył ze Stanów Zjednoczonych.

– Nazwisko Waghaltera – kompozytora, pianisty i dyrygenta żydowskiego pochodzenia – mówi wciąż jeszcze niewiele. Jego muzyka do niedawna nie była w ogóle grywana, a on sam był pomijany jako twórca międzywojennej Europy. W swoich utworach kompozytor zwracał się w stronę romantyzmu i tradycji niemieckiej. Cenił w szczególności „starą szkołę” takich mistrzów jak Mendelssohn, Schumann czy Brahms. Słychać to w Koncercie skrzypcowym A-dur (1911), stawiającym przed solistą spore wymagania. Utwór zachwyca jednak nie tylko wirtuozerią, ale również swoim liryzmem – marzycielskim i momentami wzruszającym – dowiadujemy się ze strony FG.

Dyrektor powitał honorowego gościa, który siedział na widowni bardzo daleko od sceny. Tym lepiej mogli zobaczyć go melomani, ponieważ zajmował miejsce w najwyższym rzędzie i stamtąd pokłonił się gorzowskim słuchaczom. Potem w czasie antraktu David Waghalter zainteresowany był czy muzyka jego dziadka spełniła oczekiwania słuchaczy. Jemu wykonanie koncertu w interpretacji Aleksandry Kuls z towarzyszeniem orkiestry FG pod batutą Marka Pijarowskiego bardzo się podobało. Potomek Ignatzego Waghaltera kocha muzykę ale muzykiem nie jest, zajmuje się wydawaniem książek historycznych.

Ignatz Waghalter odkryty po wielu latach zaczyna być znowu podziwiany. Gorzowianie głośno wyrażali opinie  w foyer: koncert się podobał.

Dyr. FG Mariusz Wróbel zapowiedział inaugurację Konkursu Muzycznego im. Ignatzego Waghaltera, który miałby  odbywać się w Gorzowie Wielkopolskim. Takie są m.in najbliższe plany Centrum Edukacji Artystycznej.

Na zakończenie orkiestra wykonała Tańce symfoniczne na orkiestrę op. 45 Siergieja Rachmaninowa.

Ignatz Waghalter żył w latach 1881 – 1949. Urodził się w biednej, lecz muzycznie utalentowanej rodzinie żydowskiej w Warszawie.

– Z nastrojowego świata Waghaltera przeniesiemy się w czasy toczącej się w Europie II wojny światowej. Wtedy to Rachmaninow zmuszony do wyjazdu z Rosji emigruje do Ameryki. Tam, choć komponuje i dużo koncertuje, wciąż tęskni za domem. Echa tej historii odnajdziemy m.in. w napisanych wówczas Tańcach symfonicznych (1940), które wieńczą tym samym twórczość wielkiego Rosjanina. Jest w nich amerykańska nowoczesność, taneczna energia, gershwinowski jazz i fascynacja big-bandem. Są ślady Strawińskiego i Mahlera. Pomiędzy tym wszystkim słyszymy samego Rachmaninowa i jego wielką tęsknotę za Rosją – czytamy na stronie Filharmonii Gorzowskiej.

 

 

1,156 total views, no views today

NIECODZIENNA WYSTAWA W FOYER FILHARMONII GORZOWSKIEJ

F M. WojslawiceMIMIRpuzzle5

W foyer Filharmonii Gorzowskiej pojawiła się wystawa zatytułowana „Rozsypane piękno poukładać w całość”. Jest to kolekcja kilkunastu obrazów powstałych z puzzli, ułożonych przez Mariannę Buczmę o pseudonimie „Miriam” –  melomanki i stałej bywalczyni filharmonii.

Puzzle, dla twórczyni stały się sposobem na poradzenie sobie po stracie bliskiej osoby. Także muzyka wpływa na jej dobre samopoczucie, stąd nieodłączny kontakt z gorzowską filharmonią . W trudnych chwilach dnia codziennego pomogły muzyka i obrazy – uważa „Miriam”.

Autorka twierdzi, że artystyczne zajęcie zapobiegło depresji, daje radość i przyniosło wiele  satysfakcji. Okazało się doskonałym sposobem na wyciszenie, było treningiem dla umysłu, poprawy bystrości i pamięci wzrokowej. Twórcza przygoda trwa już 7 lat. W ciągu tego okresu Miriam ułożyła ponad 200 tys. elementów. Głównie obrazy po 1000 albo 1500 sztuk, są też po 500  i 2000 szt. Większość prac autorka ma w domu, wiele też trafiło do innych osób.

Wystawa pozostanie w foyer Filharmonii do końca kwietnia.

1,184 total views, no views today

HAPPENING I SPOTKANIE Z KAROLEM MALISZEWSKIM

KWAKWADRAT

Fot. Marzena Maćkała

Relacja Ewy Rutkowskiej

Happening i spotkanie z Karolem Maliszewskim w przeddzień Światowego Dnia Poezji

Gorzów, „Kwadrat” i Klub „Jedynka”, 20 marca 2019

W Gorzowie Dzień ten uczczono Happeningiem literackim na tzw. „Kwadracie”, przygotowanym przez Beatę P. Klary. Wcześniej przesłane do pomysłodawczyni wiersze, gorzowskich i nie tylko poetów, zostały zafoliowane i 20 marca zawieszone na fontannie gorzowskiego „Kwadratu”,(za zgodą Wydziału Gosp. Komunalnej UM). Kolorowo powiewających wierszy jest 52 i zostaną one przez tydzień. Obecni podczas imprezy poeci  przed uroczystym zawieszeniem czytali swoje teksty, spontanicznie zgromadzonej publiczności.

Drugą częścią obchodów Dnia było spotkanie z nietuzinkowym literatem z Nowej Rudy, doktorem habilitowanym, adiunktem w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego Karolem Maliszewskim. Wcześniej pracował w Szkole Podstawowej w Nowej Rudzie, potem także w Szkole średniej w Jeleniej Górze i na Uniwersytecie we Wrocławiu. Starał się łączyć te trzy prace, aby utrzymać rodzinę. I pisał. Jako poeta zadebiutował w 1978 w m-czniku „Radar”.Tu także zadebiutował jako krytyk literacki.

Pisze także prozę i zajmuje się krytyką literacką. Jak głosi fama, nazwisko zdobył sobie właśnie jako krytyk. Uważany jest za najaktywniejszego i nieco  kontrowersyjnego krytyka młodej poezji, której się uczył, poznawał nowe nazwiska, nowe języki, jakimi posługują się młodzi poeci.

Jest też laureatem wielu konkursów poetyckich. W 2007 roku był nominowany do Nagrody Literackiej Nike. Wydał kilkanaście tomików poetyckich, kilka utworów prozatorskich, szkiców krytycznych, recenzji i felietonów. Jacek Bierut mówi o nim tak: „jest niepokorny, dziki, nieujarzmiony, niepogodzony ze światem, własną egzystencją i rzeczywistością…. To ktoś, kto uwierzył, że literatura ma ścisły, wręcz organiczny związek z jego życiem…”.

Podczas spotkania w „Jedynce” opowiadał o swoim zmaganiu się z pisaniem, o tym, że najwięcej pisze wtedy, gdy nie ma czasu. Podkreślał jednak to, że pisanie daje mu  dużo radości. A pisząc, koncentruje się na języku, bo język odkrywa coś, co mówi także o nim. Wiersz to język, melodia języka i  rytm. Jego wiersze nie są opowiadające, dąży w nich  do skrótowości. Narracyjność nie sprzyja minimalizmowi. Ostatni jego tomik „Małe zawsze” wydany został w serii „Białe kruki, czarne owce”. Czytamy tam: „Seria ta ma na celu prezentację wartościowej literatury – utworów odważnych, nowatorskich, kontestujących zastany porządek oparty na wartościach merkantylnych. W serii tej  publikowane są utwory pisarzy stroniących od literackiego mainstreamu – czy to z wyboru czy z powodu, że ogólnodostępne media preferują krótkie komunikaty na temat literatury łatwej, lekkiej i przyjemnej”. A Agnieszka Wolny-Hamkało pisze tak:„Te wiersze wiedzą wszystko o śmierci ale to, co wiedzą o życiu, daje im napęd, piękno, jednocześnie ciężar i lekkość”. Podczas spotkania przeczytał kilka swoich jeszcze nie publikowanych wierszy. Ostatnio zajmuje go bardzo tzw. lokalność. Poezja okolic, okolice poezji to jego konik. Mówi, „Moja kraina, moja ziemia,” ( Kłodzka).

Ewa Rutkowska

 

1,024 total views, no views today

„POD MISTRZOWSKĄ BATUTĄ” – SPOTKANIE Z MAESTRO MARKIEM PIJAROWSKIM

PIJAR5PI55

Maestro Marek Pijarowski, szef Orkiestry Filharmonii Poznańskiej spotkał się z dziennikarzami w Filharmonii Gorzowskiej. Tutaj w najbliższy piątek 22 marca poprowadzi koncert „Pod mistrzowską Batutą”. Koncert skrzypcowy wykona Aleksandra Kuls.

Na koncert złożą się utwory Stanisława Moniuszki – przypominające o obchodach Roku Kompozytora, następnie melomani usłyszą muzykę Ignatza Waghaltera – polskiego kompozytora, pianisty i dyrygenta żydowskiego pochodzenia. Dyrygent przyznał, że koncert tego twórcy wydobyła z ukrycia młoda skrzypaczka Aleksandra Kuls i wykona go z towarzyszeniem gorzowskiej orkiestry. Na zakończenie zaprezentowana zostanie muzyka Siergieja Rachmaninowa.

Marek Pijarowski opowiedział o kulisach pracy z młodymi artystami. Zachwycił się gorzowskim zespołem i wielokrotnie podkreślał, że od razu poczuł więź z muzykami. A to jest bardzo ważne w tej pracy – mówił, przy okazji podkreślając, że zasadą dobrego dyrygenta jest podobnie jak w medycynie Primum non nocere, z łac. „po pierwsze nie szkodzić”, a kolejną równie ważną regułą jest wiara, że każdy muzyk chce zagrać dobrze.

Marek Pijarowski urodził się 25 kwietnia 1951 roku we Wrocławiu. Po ukończeniu Liceum Muzycznego – klasy fortepianu ale także skrzypiec, oboju i organów, odbył studia dyrygenckie w Akademii Muzycznej we Wrocławiu. Marek Pijarowski w 1997 roku otrzymał tytuł profesora. Prowadzi klasę dyrygentury w Akademii Muzycznej we Wrocławiu. Od 2006 roku wykłada w Akademii Muzycznej w Warszawie. Jest jurorem Międzynarodowego Konkursu Dyrygentów im. Grzegorza Fitelberga w Katowicach oraz przewodniczącym jury Międzynarodowego Przeglądu Młodych Dyrygentów im. Witolda Lutosławskiego w Białymstoku. Został odznaczony m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (2004) oraz Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.

 

 

1,245 total views, no views today