ŚP. IRENEUSZA K. SZMIDTA WSPOMINA EWA RUTKOWSKA

IREK

Moje reminiscencje ze znajomości z Ireneuszem Krzysztofem  SZMIDTEM

Ja Ireneusza znam „od zawsze”. Gdy pracowałam w domu kultury w Myśliborzu, spotykaliśmy się w WDK w Szczecinie na konkursach wojewódzkich OKR-u i na różnego rodzaju spotkaniach podsumowujących  konkursy. Nie nazywało się wtedy takich spotkań warsztatami. Ta nazwa narodziła się nieco później. IREK wtedy był znany w Szczecinie jako prowadzący swoje zespoły teatralne i kabarety. Liczył się jako poeta. Nawet kiedyś wyreżyserował z nami jakąś sztukę, którą potem zaprezentowaliśmy w Teatrze „Krypta” w podziemiach Szczecińskiego Zamku. Bywał też jurorem na naszych konkursach powiatowych w Myśliborzu. Ja wtedy tak właściwie „terminowałam” przy moim pierwszym mentorze, też reżyserze i ówczesnym  kierowniku domu kultury p. Józefie Sałku. Prawie każdego roku zapraszaliśmy IRKA na spotkania z literatami podczas organizowanych kiermaszów książki w ramach majowych Dni Kultury, Książki i Prasy. Spotkania te odbywały się w wielu ośrodkach kultury na terenie całego powiatu.Wyczytałam gdzieś, gdy mówił, że Krysię poznał podczas jurorowania  w Ogólnopolskim Spotkaniu Młodych Autorów i Kompozytorów SMAK w Myśliborzu. A Krysia jako dziennikarka przyjechała wtedy do nas, aby o imprezie napisać. No i zaiskrzyło.  Potem gdy ja zaczęłam pracować w gorzowskim WDK-u, a IREK zawitał do tego miasta, jako małżonek Krysi Kamińskiej, byliśmy już  „starymi znajomymi”. A gdy zaczęłam w WDK-u zajmować się Amatorskim Ruchem Artystycznym, a potem także Organizacją różnych szczebli  OKR-u, mogłam zawsze skorzystać z pomocy Irka.

Był jurorem konkursów recytatorskich dla dzieci i dorosłych, jurorem prezentacji różnych zespołów teatralnych. Także grup dziecięcych i  wykonawców dorosłych. Prowadził też szkolenia z tego zakresu. A gdy moje obowiązki „pęczniały” i gdy zaczęłam zajmować się  organizacją Przeglądów Grup Kolędniczych i Zapustnych, był wręcz skarbnicą wiedzy. IREK wiedział chyba wszystko. Umiał podpowiedzieć zespołom co było na tak, a co na nie. To samo dotyczyło Przeglądu PARA w dziedzinie teatrów. Wiedziałam, że mogę na Niego liczyć. Że uwagi są zawsze bardzo merytoryczne. Umiał wszystko przystępnie objaśnić. Tak, aby nikt nie czuł się niezręcznie. Ja w WDK-u zajmowałam się bardzo wieloma sprawami. Uczestniczyłam np. w imprezach czy konkursach w podległych placówkach kultury na terenie województwa gorzowskiego. Jedną z takich imprez był Ogólnopolski Konkurs Poetycki „Szuflada” w Choszcznie. W którymś roku, aby pomóc dyr. ChDK  w organizacji tego konkursu  (spotkania te zaczęły nazywać się  warsztatami), zaprosiłam na ten wyjazd  IRENEUSZA  K. SZMIDTA. I sama wtedy „z otwartą gębą” siedziałam i słuchałam pewnych pryncypiów dotyczących pisania wierszy, które głosił podczas tych warsztatów.

Tak jak we wszystkim w życiu i w pisaniu poezji obowiązują jakieś zasady. Oczywiście dyskusja była burzliwa. Bo każdy, kto zaczyna pisać wiersze, „wie najlepiej”. Ale IRENEUSZ nie narzucał niczego, tylko taktownie tłumaczył na czym polega pisanie wierszy. Że tu też COŚ obowiązuje. No i jeśli chce się o czymś pisać, najpierw trzeba to zagadnienie zgłębić. Była to piękna lekcja. Potem lekcje takie odbywały się podczas „moich” warsztatów. Gdy tuż przed  zakończeniem swojej pracy zawodowej, powołałam do życia Klub Literacki, dość szybko zaprosiłam IRENEUSZA do pomocy. I tak zaczęła się nasza współpraca  w „wyciąganiu” z szuflad i różnych „zakamarków” gorzowskich piszących. Nie tylko poezję. Choć po jakimś czasie najsilniej zaznaczyła się właśnie ta grupa literacka. Od roku 1999  przez ponad piętnaście lat  w warsztatach literackich, organizowanych przy schyłkowym WDK-u i potem w Grodzkim Domu Kultury na Zawarciu ( w wilii Paukscha przy ul. Wał Okrężny)  uczestniczyło ponad sto osób. Byli to uczestnicy w różnym wieku. Uczniowie szkół podstawowych i średnich, studenci i dorośli różnych zawodów. Przeciętnie co dwa lata wydawaliśmy antologię, którą IRENEUSZ  redagował, opatrywał wstępem i następnie był wydawcą.

Wydaliśmy pięć takich tomów. I tak narodził się Klub Literacki Poetów Okrągłego Stołu. Jest to także tytuł jednej z antologii. Nazwę wymyślił IRENEUSZ. W międzyczasie niektórym, bardziej zdolnym, wydawaliśmy indywidualne tomiki poezji, na które, jakimś cudem IREK pozyskiwał środki. Ale jak to bywa, część z uczestników poszła „swoją drogą”, część inna gdzieś zaginęła, przestając tworzyć, albo ze względu na zmianę miejsca zamieszkania, kontakt się urywał. Jednak dość duża ilość osób została z nami do końca. W pewnym czasie GDK został zlikwidowany. Co prawda zostaliśmy zaproszeni do kontynuowania warsztatów przez Miejski Klub „Jedynka”. I chyba jeszcze przez trzy lata warsztaty nadal prowadził Ireneusz. Ja się wycofałam. To nie było moje miejsce pracy. Nie chciałam dublować organizacji. IRENEUSZ był moim Mentorem. On mnie nauczył poezji. Ale moja znajomość i przyjaźń z IRENEUSZEM  i Krysią nie ograniczała się tylko do pracy. Razem byliśmy na trzech zagranicznych wycieczkach. W Hiszpanii, gdzie poznałam  ich nieprawdopodbny zmysł organizacyjny. I dzięki nim nie leżałam na plaży tylko zwiedzaliśmy okolice Barcelony. Druga wspólna wycieczka była do Włoch i na Sycylię. Ireneusz był wtedy ze swoimi córkami Kasią i Asią. I trzecia do Egiptu. To Krysia wynalazła bardzo atrakcyjną trasę. Pierwszy tydzień rejs po Nilu i zawijanie do ważnych miast dawnej kultury Egiptu, a drugi tydzień „wylegiwanie” się w Hurgadzie. Znawcy gorzowskiej kultury wiedzą, że Ireneusz i Krysia byli wydawcami miesięcznika kulturalnego „Arsenał”, wtedy i ja zostałam zaproszona do współpracy. I moja edukacja przy okazji tej współpracy nie „poszła na marne”. Dostąpiłam także zaszczytu współpracowania  z kolejnym pomysłem IRENEUSZA, Gorzowskim Czasopismem Literackim „Pegaz Lubuski”, wydawanym przez WiMBP w Gorzowie, którego red. naczelnym był IRENEUSZ K. SZMIDT. Od 2004 r. istnieje w Gorzowie Oddział Związku Literatów Polskich. A Prezesem przez wszystkie kadencje był, wg mnie niezastąpiony IREK. Na pewno jakąś tam pomocą były te warsztaty. Ale i systematyczny rozwój oraz  nabywanie szlifów przez zdolnych twórców oraz ukazywanie się ich kolejnych tomików indywidualnych. Był to jakiś „zaczyn”. Gorzów zaczął „rosnąć w siłę”. Rodzimi literaci zaczęli być widoczni. Zdobywali indywidualne nagrody na wielu konkursach poetyckich w całym kraju. Dość liczne były Lubuskie „Wawrzyny”. Ważna nagroda literacka na naszym terenie. Zasilali Gorzowski Oddział ZLP. I tu jeszcze nie kończy się ta „saga” mojej znajomości z Ireneuszem i Krysią. Otóż od kilku lat byłam zapraszana do ich przyjaznego domu  na Wigilię. Zostały mi na pamiątkę prezenty i miłe wspomnienia.

Na koniec zacytuję A.Einsteina:

„Życie można przeżyć tylko na dwa sposoby

-tak jakby nic nie było cudem

-albo tak jakby cudem było wszystko”

IRENEUSZ przeżył trochę czasu, zrobił bardzo dużo dla gorzowskiej literatury, nauczył nas patrzeć na świat przez strofy poezji. Był niekończącym się bankiem wiedzy o literaturze. Był mądrym, dobrym Człowiekiem. Niestety jego droga ziemska skończyła się na początku maja 2021 roku. Teraz poszybował na Niebieskie Połoniny…

Ireneusz. Żegnam Cię z żalem. Bo wiem, że w tym co robiłeś, byłeś niezastąpiony.

Ewa Rutkowska

491 total views, 2 views today

[0]
0.00 zł Zobacz

Formularz zamówienia

NazwaCena
Anuluj
Better Pay - System sprzedaży dla WordPress!

Komentowanie zamknięte.