MIERZĘCIN – MROKU CIEŃ

frem

 Na zdj.  współautorka Marzanna Leszczyńska

Był bezwietrzny, upalny czerwcowy dzień. Schodziłam po schodach w kierunku stawu za pałacem. Tuż za moimi plecami rozległ się trzask łamanej gałęzi  a zaraz potem huk uderzenia o ziemię konaru jesionu. Innym razem uruchomiło moją wyobraźnię zatopione w stawie drzewo i wywrócony mostek jako efekt krajobrazu po  letniej burzy. Gdzieś z pamięci wydostała się muzyka Krzysztofa Komedy i tak zrodziła się fantazja o mrocznej stronie pałacu w Mierzęcinie. Najpierw powstał clip ze zdjęć i muzyki a potem dr Robert Wójcik napisał do tego tekst ze strzępów historii i tajemnicy Pałacu.  Myślę, że jest to jak najbardziej odpowiednia lektura na zbliżające się Święto 1 i 2 listopada.

https://youtu.be/6fhpthy8Ins 

         Mierzęcin – mroku cień

ROB5

Na zdj.  dr Robert Wójcik – administrator Pałacu Mierzęcin w latach 1998-2008. Tu na otwarciu pałacu 13.09.2001 r.

   „W momencie śmierci bliskiego uderza człowieka świadomość niczym nie dającej się zapełnić pustki”

Ks. Józef Tischner ( 1931-2000)

…W ciszy przeżywamy pamięć o swoich bliskich. W ciszy, zadumaniu, łzą w oku, ściskiem gardła, przełykaną śliną w ustach, które nie potrafią przemówić, bo nasze zmysły w tym momencie płaczą, a jednocześnie przywołują obrazy tych chwil w życiu, jakie przeżyliśmy wśród tych, których nie ma między nami. W te zazwyczaj mroczne, listopadowe wieczory gdzie groby naszych bliźnich, spowite opadającą mgłą, spadającymi liśćmi  z drzew, oświecone  tajemniczym światłem palących się zniczy przywołują wiarę, że to życie – tu na ziemi chyba nie jest końcem jakiegoś ustalonego porządku. Pozwala nam mieć nadzieję, że może kiedyś, nie wiadomo gdzie, nie wiadomo w jaki sposób, ale się spotkamy…

Wtedy będziemy już zupełnie wolni i szczęśliwi, bo będziemy razem….wytłumaczymy sobie wszystko, naprawimy to czego nie zdołaliśmy zrobić za życia. Zrozumiemy, jak zmieniła się wartość wszystkiego co otaczało i łączyło nas na ziemi…..

Będąc w Mierzęcinie w latach 1999-2008 – codziennie miałem styczność z cmentarzem – starym cmentarzem tzw. poniemieckim. Widok krzyży, nagrobków cmentarnych praktycznie towarzyszył mi każdego dnia. To może dziwne co powiem – ale te codzienne obrazy inspirowały  mnie do poznania historii tego miejsca, do osób które tworzyły go i ich przeżyć. Tak – Mierzęcin to kilkusetletnie dziedzictwo rodzin niemieckich (patrz „Mierzęcin to co zaciera czas” – http://wandamilewska.pl/?p=13107 i o tym należy pamiętać. Rok 1945 dla ogromnej większości mieszkańców tych ziem (tzw. Ziemie Odzyskane lub Ziemie Zachodnie) stał się swoistym końcem świata, w którym dotychczas żyli. Ziemie te, leżące przed wojną w państwie niemieckim, przejęte zostały przez odradzającą się Polskę zgodnie z postanowieniami konferencji poczdamskiej (17.07 – 2.08.1945), wraz z jej kłopotliwym niewygodnym dziedzictwem. Nastąpiła tu całkowita wymiana ludności. Z drugiej strony – taką samą apokalipsę (chyba bardziej tragiczną w swoich rozmiarach) przeżyli mieszkańcy Kresów Wschodnich. Odnosząc się do czasów początków państwowości polskiej, można powiedzieć o powrocie staropolskich ziem (Ziem Zachodnich) do Macierzy, które przez wiele wieków były we władaniu czy to  książąt z dynastii Piastów czy słowiańskich Gryfitów.

Tak – wielcy politycy czy przywódcy tego świata nigdy nie kierowali się uczuciami (pytanie – czy wielcy?) – jedną kreską ołówkiem czy piórem, palcem lub mieczem, na mapie lub na ziemi (w tle –  doradcy, wojowie, politycy, dym z palących się cygar czy fajki, kielichy z winem i suto zastawione stoły z jadłem czy też dyplomatyczna etykieta…..  – ale zawsze od wieku – wieków  – wyrachowanie, chęć władzy, chęć posiadania, bezwzględność … – burzyła na setki lat,  liczona w dziesiątkach wieków – jakiś ład, porządek, duże i małe ojczyzny – losy wielu narodów, losy milionów ludzi stawały się w pewnej chwili gehenną ….

Dobrze, że po tym wszystkim pozostały chociaż cmentarze (na pewno – nie wszystkie), ale pozostały i są żywym i niezaprzeczalnie prawdziwym świadectwem historii tych miejsc, a przede wszystkim losów ludzi z nimi związanych.

Cmentarz, ze swej istoty jest przestrzenią trwale usakralizowaną. Oznacza to, że przestrzeń przeznaczona na miejsce pochówku zmarłych musi być najpierw poświęcona, by mogła spełniać swoją funkcję. W żaden sposób nie wolno naruszać świętości tego miejsca, co obwarowane jest z jednej strony odpowiednimi kanonicznymi dyspozycjami, sięgającymi średniowiecza. Zwyczaj pochówku zmarłych towarzyszy człowiekowi od zarania dziejów. Szacunek, jakim darzono zmarłych zaowocował tradycją grzebania ich w ściśle określonych miejscach, zwanych cmentarzami. Tereny te są ważne zarówno pod względem religijnym, jak i kulturowym. Stanowią one nie tylko ważny element kultury, ale i ważny element składający się np. na krajobraz wielu regionów. Historycy czy archeolodzy znajdują na to wiele dowodów, jakimi są między innymi pierwotne grobowce. Składano do nich nie tylko ciała bliskich. Wyposażano je również w przedmioty, potrzebne do życia w zaświatach. Owe odległe obyczaje mają swoje odbicie w czasach obecnych. Oplatanie rąk różańcem, wkładanie w nie świętych obrazków, drobnych pamiątek osobistych związanych ze zmarłym, sypanie „ojczyźnianej ziemi” na trumnie – to nic innego, jak troska o naszych bliskich po śmierci. To troska i pamięć o naszej miłości, którą ich darzyliśmy.

Według powszechnie przyjmowanych poglądów, jako „cmentarz” rozumie się miejsce, w którym w grobach indywidualnych bądź zbiorowych grzebie się ciała zmarłych lub przechowuje się prochy po ich spaleniu. Jest to najpowszechniejsza definicja cmentarza. Jednakże nie należy zapominać o tym, że cmentarz jest przede wszystkim miejscem pamięci. Grób i cmentarz powstają, jako akt zadośćuczynienia nie tylko pewnym regułom, nakazującym w imię zasad higieny usuwać zwłoki z przestrzeni, w której realizuje się ludzkie życie, ale także w imię tych intencji, które czynią go obszarem pamięci o tym, co określało sens ludzkiego życia, co stanowiło o przynależności zmarłego do jakiejś, dającej się wyraźnie określić społeczności.

Cmentarz, jako miejsce pamięci, świadczy o ogromnej roli, jaką spełnia nie tylko dla ludzi obecnie żyjących, lecz przede wszystkim dla przyszłych pokoleń. Cmentarze są, bowiem świadectwem uwikłania losów ludzkich w dramaty historii oraz dokumentem dziejów zwykłych, prostych ludzi. Nie możemy zapomnieć o tym, że cmentarze świadczą o naszej przeszłości i o stanie naszej współczesnej kultury. Cmentarz skłania nas ku refleksji i zadumie nad przemijającym czasem. Charakter każdego cmentarza, niezależnie od kultury poszczególnych narodowości, grup społecznych, jest osobisty, a zarazem powszechnie dostępny, choć w odmienny sposób. Szczególne powiązanie z regionem i jego mieszkańcami, przywołuje uczucia, które są zamknięte w szczątkach i pomnikach, budzą szacunek, ciekawość oraz lęk przed nieuniknionym – przed śmiercią – która czeka każdego z nas …

Cmentarz jest więc przestrzenią świętą. Tutaj – podobnie jak w przestrzeni świątyni, przed obliczem Boga – również spotyka się nieskrępowaną świętość. Świętość cmentarna posiada jednak dwojaką postać – jest nośnikiem dwóch znaczeń „sacré” i oznaczającą zarówno „święte” w sensie pozytywnym (pozwalające nawiązać relację z Bogiem), jak i „przeklęte”. Dualizacja cmentarnego sacrum powoduje jednocześnie, że przestrzeń ta – mimo, że usakralizowana, poświęcona – jest dla żyjących obszarem – niebezpiecznym, tajemniczym, budzącym lęk…. Dialog żywych i zmarłych oraz Bóstwa i jego stworzenia podkreślony jest w strukturze przestrzennej cmentarza. Przestrzeń ta ustrukturyzowana jest w kierunku wertykalnym, który tworzy sferę widzialną i mrocznego podziemna i chyba także w kierunku horyzontalnym, ujawniającym się w dosłownej topografii każdego cmentarza. Jest to wyraźnie widoczne w przypadku starego cmentarza w Mierzęcinie, który jest usytuowany w granicach folwarku w bliskim sąsiedztwie przy pałacu. Znamienne jest też to, że front mauzoleum rodziny Von Waldow jest architektonicznie skierowany (w kierunku  północno – zachodnim) – w stronę domu rodzinnego – pałacu. Szkoda, że ten rodzinny grobowiec jest w tak opłakanym stanie – mimo to, – ma w sobie coś dostojnego, monumentalnego, a przy tym majestatycznie tajemniczego – przywołuje historię – i chyba to jest w tym wszystkim ważne.

Cmentarz jest przestrzenią pamięci kreującej wspólnotę żywych i umarłych. Jest „polem pamięci” – miejscem trwałości tego co jest teraz i tego czego już nie ma. Będąc świadectwem ciągłości zamieszkania, cmentarze są znakiem legitymującym prawo własności danej społeczności do terytorium. Przywołać w tym miejscu wypada słowa przypisywane marszałkowi Ferdinandowi Fochowi (1851 -1929 – nota bene marszałek Polski 1923)) : „Ojczyzna to ziemia i groby. Narody, tracąc pamięć, tracą życie”.

Cmentarz stanowi całość, do której zaliczyć można takie elementy jak: obiekty architektoniczne, aleje i dróżki tworzące swoisty układ. Cmentarze to również tereny zieleni, często planowane i projektowane według wskazań kompozycyjnych. Układ roślinny nie znalazł się na cmentarzach przypadkowo. Posiada on ogromne znaczenie symboliczne. Każde z takich miejsc powinno być obdarzone wielką troską, mimo, iż w wielu przypadkach czas odcisnął na nim swe znaczące piętno – niestety – piętno zapomnienia i dewastacji – to bardzo przykre i świadczy to o nas źle. Niestety – dzisiaj liczy się „teraz” – zapominamy, że  „ teraz – dziś” – jutro będzie już tylko historią….

Cmentarz jest przykładem sztuki, która łączy to, co metafizyczne, duchowe, nieznane z tym, co ludzkie, ziemskie. W sposób wyjątkowy, niespotykany w przypadku innych terenów, dotyka tematyki przemijania, stąd też dostrzega się w nich szczególną dbałość o każdy detal architektoniczny, drzewo, kwiat, napisy (sentencje) nagrobne … Niezwykłe miejsca pamięci, kaplice, przepiękne grobowce, pojedyncze groby, nekropolie….stworzone z poczuciem „ulotnej chwili” i szczególnym wyrazem uczuć i przesłaniem…jestem głęboko  przekonany, że dla żyjących, dla nas….

Zawsze myślę – do dziś – czym się kierował ostatni przedwojenny ordynat Mierzęcina (Mehrenthina) – Bernd Sigismund von Waldow, chowając swoją ukochaną żonę Ulrike von Winterfeld (swoją drogą – kobietę o wyjątkowej urodzie) – nie na cmentarzu czy mauzoleum rodowym. Ta kobieta zmarła przy piątym porodzie w wieku 32 lat – bardzo młodo. Bernd Sigismund von Waldow – też stosunkowo w młodym wieku – w 1937 roku – miał 49 lat. Małżeństwo pochowane jest w parku – w „magicznym” parku, urzekającym swoją urodą – blisko ścieżek dwunastu dróg. Stoi tam kamienny krzyż z epitafium: ” Die liebe höret nimmer auf – „Miłość nigdy nie ustaje”, a nieopodal – złamana kolumna – symbol przerwanego nagle życia. To symbol nagle powalonego, złamanego drzewa przez wichurę czy piorun, czy zerwanego mostu – mostu więzi czy głębokiego pojednania uczuć. To aż dziw, że ten kamienny krzyż i nagrobek ostał się praktycznie w stanie nienaruszonym przez te wszystkie lata. Może przez przesłanie treści tego napisu….. dla mnie wyjątkowo mądre, poetyckie, niezwykle prawdziwe, cenne – potrzebne  dla naszych dzisiejszych czasów.  Często przechadzając się po pomieszczeniach pałacowych ( szczególnie przed remontem) słyszałem kroki tych ludzi, ich głosy, ich szepty, ich wyznania…. moja wyobraźnia powiedziała mi, że dlatego tam chcieli być pochowani, ponieważ właśnie tam wyznali sobie pierwsze uczucia miłości do siebie – tam w tym „magicznym” parku – nieopodal ścieżek dwunastu dróg…

Często przypomina mi się ostatnie kazanie księdza Henryka Wojnara, (patrz „Mierzęcin – spotkajmy się w dobrym śnie” – linkhttp://wandamilewska.pl/?p=13803) kiedy żegnał się z mieszkańcami Mierzęcina,  odchodząc do innej parafii. Mówił o miłości do bliźniego, mówił o starości, samotności, bezradności i osamotnieniu ludzi starych – o naszych rodzicach, starych ciociach i wujkach, kuzynkach i kuzynach, o sąsiadach i sąsiadkach – o naszych znajomych – o bliźnich. A może by tak, zanim pojedziemy na groby naszych krewnych i znajomych, pomyśleć jeszcze o ludziach żyjących – tych starych i nie starych. Zastanowić się nad tym wszystkim – odnowić naszą wiarę w człowieka, obudzić się z naszego zabiegania, wręcz otępienia i zaniku wszelkich uczuć. Zastanowić się, czy jesteśmy dla nich dobrzy i czuli, przypomnieć sobie kiedy ich odwiedziliśmy, kiedy zadzwoniliśmy, zapukaliśmy do ich drzwi, kiedy spytaliśmy ich czy czegoś potrzebują, czy chcą jakiejś pomocy ….

Proszę, tak bardzo proszę :

„Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą

potem cisza normalna więc całkiem nieznośna

zostaną po nich buty i telefon głuchy…..”

……..i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości

czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą”

 

Ks. Jan Twardowski (1915 – 2006)

Niech ta ostatnia miłość – będzie pierwszą… bo jest  prawdziwa – bo to po  naszej „ przed zaduszkowej ” pokucie….

Tekst: dr Robert Wójcik

cdn.

 

 

 

 

 

 

 

 

8,052 total views, 4 views today

[0]
0.00 zł Zobacz

Formularz zamówienia

NazwaCena
Anuluj
Better Pay - System sprzedaży dla WordPress!

Komentowanie zamknięte.