O nadrzędnych wartościach w pracy ratownika wodnego opowiada Adrian Szum dyplomowany ratownik medyczny współpracujący z kołobrzeskim WOPR-em.
Adrian Szum ma 22 lata. Urodził się w Lubinie. Ukończył Ratownictwo Medyczne we Wrocławiu..
WM: W lipcu obchodzony jest Światowy Dzień Zapobiegania Utonięciom. Jaka jest historia tego dnia?
Adrian Szum: Światowy Dzień Zapobiegania Utonięciu, został ogłoszony przez Światową Organizację Zdrowia w 2021 r. a obchodzony jest 25 lipca. Celem tego wydarzenia jest podkreślenie tragicznego i głębokiego wpływu utonięcia na rodziny i społeczności oraz zaoferowania rozwiązań ratujących życie, aby temu zapobiec.
WM: W lipcu w kołobrzeskiej bazylice odprawiona została Msza św. w intencji ratowników. Czy to była Twoja inicjatywa?
ASz: Tak, ja zainicjowałem. Planowałem już w ubiegłym roku ale jakoś się nie udało. Razem z kolegami, z którymi przyjeżdżam do Kołobrzegu chodzimy na wieczorne Msze św. po pracy, a na tę Mszę w intencji ratowników zachęciłem jeszcze innych kolegów, przyszli nawet ci, którzy się od Kościoła odsunęli albo tacy, którzy mówią, że są wierzącymi ale nie praktykującymi.
WM: Nietrudno było was zauważyć, wszyscy byliście w czerwonych koszulkach z napisem ratownictwo wodne WOPR Kołobrzeg.
ASz: Oczywiście, było także kierownictwo kołobrzeskiej plaży. Cieszę się, że tak się zjednoczyliśmy, uczestniczyło ponad 20 osób. Nie spodziewałem się, że aż tylu koleżanek i kolegów przyjdzie. Było to podnoszące na duchu, że ta inicjatywa się zrealizowała, a poza tym widziałem, że oni odczuwają, że coś u Góry jest i wspomaga. A przecież morze w zależności od pogody jest wzburzone albo spokojne i może być nieobliczalne a człowiek w każdej chwili może się uratować ale może także zginąć.
WM: W jaki sposób można zapobiegać tragediom związanym z wodą?
ASz: Przede wszystkim przestrzegać regulaminu kąpieliska. Zwracać uwagę na znaki ostrzegacze przy falochronach i wejściach na plażę. A potrzebna jest także rozwaga i logiczne myślenie.
WM: Co oznacza bycie dobrym ratownikiem?
ASz: Według mnie to działanie z pasji , chęci pomagania drugiemu człowiekowi, ratowania życia i z szacunku do człowieka. Bez chęci ratowania i szacunku ta praca jest bez sensu. My jesteśmy dla ludzi po to, by dobrze wypoczywali i spędzili miło i bezpiecznie czas wolny.
WM: Dlaczego zainteresowałeś się ratownictwem i podjąłeś decyzję bycia ratownikiem?
ASZ: Od najmłodszych lat chciałem być ratownikiem, szczególnie wtedy gdy bywałem na plaży i obserwowałem ich pracę. Widziałem, że pomagają ludziom, ja też chciałem pomagać i do dziś mi to zostało. Podjąłem to moje marzenie z dzieciństwa i jeżdżę już od paru lat na plażę do Kołobrzegu. A w tym roku ukończyłem studia ratownicze.
WM: Od kiedy trwa Twoja współpraca z kołobrzeskim WOPR-em?
ASz: Od 2020 roku. A ratownikiem jestem od 2018.
WM: W jaki sposób się organizujecie przed przybyciem nad morze, bo są tu osoby z różnych miast?
ASz: Jesteśmy z całej Polski ale najwięcej z Górnego Śląska z Poznania i zachodniopomorskiego. Młodzi ludzie wybierają oferty pracy i się zgłaszają. Kołobrzeg ma dobre oferty. Ja tu przyjeżdżam także z sentymentu. A teraz tworzymy tu taką specyficzną rodzinę wzajemnie się wspierając. Po pracy czas spędzamy razem biorąc udział m.in. w różnych rozgrywkach sportowych. Ci, którzy raz przyjechali wracają ponownie.
WM: Jesteś nie tylko ratownikiem ale także organizatorem wielu przedsięwzięć wspólnotowych?
ASz: U siebie w parafii organizuję różne inicjatywy. Razem ze scholą organizowałem pielgrzymkę rowerową do sanktuarium. We wrześniu organizuję pielgrzymkę pieszą. W ub. roku szło 80 osób w tym roku mam nadzieję pójdzie dużo więcej. Organizuję także ekstremalną Drogę Krzyżową. Moja parafia to jest MB Bolesnej w Tymowej w diecezji legnickiej.
WM: Czy bycie ratownikiem to powołanie czy realny wybór zawodu?
ASz: Dla mnie i dla większości kolegów jest to powołanie i pasja. Bo gdyby pracować tylko dla pieniędzy to nie będzie się wykonywało tych obowiązków z chęcią i werwą. Jest to chęć ratowania ludzkiego życia.
WM: Czy podczas Twojej pracy zdarzył się tragiczny wypadek?
ASz: Żaden śmiertelny wypadek od trzech lat na kołobrzeskiej plaży się nie wydarzył. Odkąd tu jestem nikt tu nie zginął, zawsze zapobiegamy w czas. Plaża kołobrzeska była jedną z trzech, na której nikt nie zginął.
WM: Jakie są radości z wykonywania tego zawodu?
ASz: Największą radością są podziękowania rodziców, że uratowaliśmy dziecko. Taka pospolita wdzięczność jest największą dla mnie radością.
WM: A przykrości? Też bywają?
ASz: Słyszymy także, że to my niszczymy wakacje, bo dzieci nie mogą się bawić w wodzie, bo czerwona flaga, bo nie można wypływać za boje. Bywa złość w naszym kierunku, że zabraniamy spędzać czas tak jak by chcieli. Ale zdarzające się podziękowania podbudowują nas do dalszego działania.
WM: Od czego zaczęła się Twoja działalność wspólnotowa?
ASz: Od bycia ministrantem. Teraz jestem w swoim kościele ceremoniarzem.
WM: Czym się interesujesz, jakie masz hobby?
ASz: Lubię pielgrzymki rowerowe. Jechałem w pielgrzymce z Lubina do Rzymu. Jeździłem także po Alpach rowerem szosowym. Poza tym interesuję się wszystkim i niczym (śmiech). Jeśli ktoś mnie o coś poprosi to robię to bez problemu i to lubię.
Na stronie WOPR Kolobrzeg można się m.in. dowiedzieć, że jest to stowarzyszenie specjalistyczne, mające na celu przede wszystkim niesienie pomocy tonącym oraz rozwój i upowszechnianie kultury fizycznej. – Możemy poszczycić się posiadaniem w swoich szeregach bardzo dobrych instruktorów, dobrze wyszkolonej Grupy Interwencyjnej oraz Mistrza Polski juniorów w ratownictwie wodnym.
Rozmawiała Wanda Milewska
682 total views, 1 views today