20 sierpnia 2017
Relacja Ewy Rutkowskiej
Po raz drugi, kapryśna tegoroczna pogoda pokrzyżowała trochę plany. Nie było wylegiwania się na leżakach i kocach. Piknik odbył się w sali koncertowej, choć na zewnątrz już wszystko było przygotowane do piknikowania przy chopinowej muzyce. Krótko przed godz. 16.oo zaczął straszyć deszczyk.
Przeniesienie koncertu do sali, dało większy komfort artyście. A publiczność, wydaje mi się, też powinna się nieco dostosować do tych zmienionych (nie piknikowych) warunków. Ja byłam na wszystkich koncertach. I jest nas takich na pewno dużo więcej. A coraz większa ilość słuchaczy na koncertach pozwala sądzić, że jest to „strzał w dziesiątkę”.
Piknik, to zaproszenie dla całych rodzin, to przyzwyczajanie do tego pięknego, zielonego miejsca w środku miasta i do udziału w proponowanych koncertach w ciągu roku.
Tym razem utwory Fryderyka Chopina zagrał Michał Francuz, absolwent Akademii Muzycznej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu. Jako solista z orkiestrą debiutował w wieku 10 lat. I od tego czasu współpracuje z wieloma orkiestrami w kraju i na świecie. Dalej prowadzi czynne życie koncertowe zarówno jako muzyk solowy jak i kameralista. Zrealizował wiele nagrań muzyki teatralnej, w tym swoich własnych kompozycji oraz aranżacji, a także nagrań dla Polskiego Radia.
W pierwszej części recitalu usłyszeliśmy:
Nokturn c-moll op. 48 nr 1. Piękny utwór, bardzo zmienny w nastroju. Następnie Walc As-dur op. 34 nr 1, jeden z moich ulubionych. I na pewno nie powiem nic nowego. Ale z muzyką Chopina i w takim wykonaniu, to wspaniała uczta.
I dalej; Etiuda c-moll op. 10 nr 12. Jest to ostatnia z pierwszego cyklu nr 12, zwana „rewolucyjną”. Chopin napisał ją w drodze do Paryża, gdy dowiedział się o upadku Powstania Listopadowego. Po etiudzie cztery Mazurki op. 33. A na zakończenie pierwszej części koncertu artysta zagrał Balladę g-moll op 23. Mały fragment tej Ballady słyszeliśmy w filmie „Pianista” R. Polańskiego – w epizodzie, w którym Niemiecki oficer odnajduje w zburzonym domu ukrywającego się muzyka Władysława Szpilmana. I aby się przekonać, czy na pewno jest tym za kogo się podaje, każe mu coś zagrać. Ukrywający się w gruzach Szpilman gra Nokturn cis-moll op. posth.
W filmie, być może dla przedłużenia sceny zagrano Balladę g-moll op. 23.
W przerwie koncertu odbyło się zwiedzanie Filharmonii.
Po pauzie artysta zagrał Poloneza fis-moll op. 44. Utwór ten kompozytor napisał w 1841 roku. Jest to Polonez z cyklu heroicznych, przeplatany fragmentami mazurków. „Wyrywa nas z wszelkiego odrętwienia” pisał o tym polonezie Liszt.
I na koniec koncertu pięknie i nastrojowo zabrzmiała czteroczęściowa Sonata b-moll op. 35. Jest to główne dzieło kompozytora roku 1839, które powstało w Nohant, na dwa lata przed Polonezem.
O tej kompozycji tak Chopin pisał do przyjaciela Juliana Fontany: „Ja tu piszę Sonatę si b mineur, w której będzie mój marsz, co znasz. Jest Allegro, potem Skerzo mi b mineur, marsz i finałek niedługi, może ze trzy strony moje: lewa ręka unissono z prawą ogadują po marszu”. Ten marsz, który znał Fontana, to Marsz żałobny, napisany w latach 1836-37. Pisał też do W. Grzymały. „Wieś piękna: słowiki, skowronki, tylko Ciebie, Ptaku, brak”.
Koncert był bardzo nastrojowy, wspaniały pianista i te wszystkie „perełki” kompozytora, do zadumy i zasłuchania się…
I jak zwykle koncert pięknie poprowadził Z. Marek Piechocki.
O czym donosi Ewa Rutkowska
1,359 total views, 1 views today