FESTIWAL POETYCKI IM. K. FURMANA /DZIEŃ TRZECI/

Relacja Ewy Rutkowskiej

VIII Ogólnopolski Festiwal Poetycki im. Kazimierza Furmana „FurmanKa”

„Idziemy w miasto”

Dzień trzeci, Santocko i  Gorzów,  Klub „Jedynka”, 25 maja 2019

W tym dniu FurmanKa pojechała do Santocka, w plener. Bo organizatorzy zaplanowali aby poezja została wywiedziona w pole. I popoezjowali i ugościli się…

Po powrocie z wojaży, FurmanKa zatrzymała się na dłużej przy Klubie „Jedynka”. Ostatnim punktem programu tegorocznej edycji Fesiwalu był monodram „Tertium, Ten trzeci świadek w sprawie Hioba” (na podstawie księgi Hioba) w reżyserii Stanisława Miedziewskiego w wykonaniu Caryl Swift ze Słupska.

I tu nie wiem, co dodać. Wg. mnie aktorka nie była dobrze przygotowana. To, że był to jej drugi występ z tym spektaklem, nie tłumaczy zbyt wielu pomyłek i to że w wielu przypadkach po prostu tekst czytała. Problemem było też zrozumienie tekstu (artystka jest brytyjką i po polsku mówi specyficznie). Tym samym trudny temat został jeszcze bardziej zagmatwany.

Tak zupełnie na koniec, FurmanKa w niedzielę podjechała na cmentarz, aby pokłonić się tam spoczywającemu Kazikowi Furmanowi.

I to by było na tyle.

Pomysłodawczynią jak i co? I realizatorką tegorocznej edycji festiwalu była Agnieszka Kopaczyńska-Moskaluk. Ja wiem jak to jest. Dziękuję!

Tak zupełnie na zakończenie.

Wiersz Kazimierza Furmana „Antykonstrukcja miejsca bliskiego”

Miasto

Tych siedem garbów uniesionych, które zatraciły imiona

W imię betonowych przydomków

Ma w nim mejsce każda moja tkanka, każda kość

Niezgody, każdy nerw pozbawiony bólu

I krew, która coraz bardziej się bieli w betonie

Na każdym łbie miasta

Na Piaskach, Widoku, Górczynie

Czuć zapach soli

Którą na plecach warzyli betoniarze

Którą słońce wyciskało z silnych bicepsów

której w oczach, jak w morzu

Poeta, który dotknął ziemi, której grudkę otworzył na dłoni

Na tej wadze ludzkiego zmęczenia

By poznać mozół piętrowania domów

Widział na niej chleb i sól codziennej strawy

Czytał z niej poemat z wody i piasku

Ze stali twardej jak przekleństwa

Na długich ramionach dźwigów unosił ramiona do nieba

Przybliżał wszechświat ku prowincji miejskiej

A kiedy szedł, kiedy dotknął ziemi pozbawionej oddechu

Poznał ból miejsca

Krwiobieg ludzki tętnił gwarem bazaru

Szeleścił banknotami

Złotem rozdzwaniał słońce

Poeta, który wyszedł z betonu, który o drzewo się oparł

Dostrzegł liść jeden, jedyny

A na naim pocięte nerwy natury

Zwisające długimi mackami pajęczyn

Miał przed sobą zakratowaną przestrzeń

Miejsce było zbudowane z konstrukcji prostej

W zamyśle

Tworzyły je pony ścięte

I niezliczone kilometry poziomów

Pion był w służbie umysłu

Poziom zamieszkiwali ludzie

Jestem członkiem poziomów

Moje miejsce jest poziome

Moje myśli biegną przez poziom

Żaden mój ruch nie może prosić o posłuch

Moje prawo do uniesienia palca zostało odcięte na ławie

Pod dom

Mój sen biegnie pomiędzy szczelinami cegieł

Nim stanąłem na tym miejscu, rosło tu drzewo

Było oblężone przez szarą chmarę wróbli

Teraz, kiedy uniosłem głowę, ujrzałem dom

Był ślepy, po stokroć slepy

Stał trochę w poziomie, trochę w pionie

Jest moim wyrokiem, celą, poematem

Ewa Rutkowska

918 total views, 1 views today

[0]
0.00 zł Zobacz

Formularz zamówienia

NazwaCena
Anuluj
Better Pay - System sprzedaży dla WordPress!

Komentowanie zamknięte.