„ŻYJĘ PO TO BY ŚPIEWAĆ”. ROZMOWA Z MARZENĄ SZUMLAŃSKĄ-ŚRON

3218SONY DSCKonzert Karnawalowy 1

Foto: archiwum Marzeny Szumlańskiej-Śron

Marzena Szumlańska-Śron – wokalistka. Laureatka wielu nagród w konkursach i festiwalach, uczestniczka programów telewizyjnych i radiowych.

Wanda Milewska: Gdy myślę: – Marzena Śron, przypominam sobie piosenkę francuską. Byłam na kilku koncertach, podczas których muzycznie przywoływałaś Edith Piaf. Czy szczególnie ukochałaś  piosenkę francuską? Czy byłaś we Francji i czy znasz język francuski?

Marzena Szumlańska-Śron: Tak, byłam w Paryżu dwa razy. Oczarowało mnie to miasto swoją kulturą i oczywiście piosenką francuską, tą klasyczną wykonywaną przez Edith Piaf, Brella, Patricie Kass, Julliete Greco i wielu innych wspaniałych artystów.  Tak bardzo ujęło moją duszę, że pomyślałam – może spróbuję iść w tym kierunku. Początki zaczęły się w szkole podstawowej tam po raz pierwszy zetknęłam się z nauką języka, a później przy okazji przygotowań do konkursu Piosenki Francuskiej, który odbywał się w Gorzowie Wlkp.

WM: Kiedy zaczęłaś śpiewać? Czy ktoś z rodziny sugerował, że w tym kierunku powinnaś zmierzać?

MSz-Ś: Już w szkole podstawowej nauczycielka języka polskiego  zauważyła moje zdolności, oczywiście nie było wtedy takich konkursów i programów telewizyjnych dla dzieci jakie są obecnie. Śpiewałam w kościele parafialnym, wzbudzałam zainteresowanie uczestniczących we Mszy św. i samego proboszcza. Pamiętam kiedyś zakonnik do mnie powiedział: – Jeżeli nie dasz sobie szansy, to Pan Bóg ci nigdy nie wybaczy, że dostałaś talent i nic z tym nie zrobiłaś. Wzięłam to sobie do serca. Potem uczęszczałam do Ogniska Muzycznego, gdzie ćwiczyłam śpiew pod kierunkiem Eligiusza Sowy. Trafiłam też do Studium Piosenki prowadzonego przez Zbigniewa Bociana. Zawsze miałam wielkie chęci żeby dążyć do wyznaczonego celu a rodzice mnie  wspierali i dopingowali, dużo im zawdzięczam i za to im bardzo dziękuję. Później trafiłam do Czesława Gandy do Miejskiego Centrum Kultury, właściwie to tata mnie tam zaprowadził. Potem było przesłuchanie w Warszawie do debiutów opolskich, pan Czesław przygotował mnie do występu i pomógł  w realizacji nagrania, dzięki temu miałam możliwość współpracy z muzykiem Wojciechem Hoffmanem, który nagrał mi podkład gitarowy. Czesław Ganda pracował ze mną nad wokalem i emisją, zawsze mnie dopingował do pracy. I tak się zaczęła moja przygoda ze sceną.

WM: Jakie ukończyłaś szkoły i jaki jest Twój zawód?

MSz-Ś: Ukończyłam Szkołę Gastronomiczną w Gorzowie Wlkp. i jestem po Turystyce i Hotelarstwie.

WM: Czy grasz na jakimś instrumencie?

MSz-Ś: Nie gram, chociaż trochę ćwiczyłam na pianinie z racji, że uczyłam się śpiewu w Ognisku  Muzycznym.

WM: Czy śpiewanie to Twoja jedyna pasja, czy masz inne zainteresowania?

MSz-Ś:  Śpiewanie to moja wielka pasja i miłość, oprócz tego uwielbiam tańczyć,  interesuję się historią. Myślałam też o aktorstwie jednak śpiewanie jest moim motorem napędzającym.

WSz-M: Czy należałaś do jakichś grup muzycznych, może do chóru?

MSz-Ś: Przez pewien czas byłam w Cygańskim Muzycznym Teatrze Terno prowadzonym przez Edwarda Dębickiego. Potem prowadziłam z Magdą Kujawską i Sebastianem Gawlikiem chór „La Vie” muzyki gospel. Koncertowaliśmy przy różnych okazjach, uświetnialiśmy specjalne wydarzenia, występowaliśmy w kościołach.  Występowałam w duecie z moim kuzynem, który akompaniował mi na gitarze. Były to koncerty prawie w całej Polsce, również w Niemczech, Szwecji i Francji. Nagrywałam też gościnnie dla innych wykonawców.

WM: Otrzymałaś wiele wyróżnień i nagród. Jakie to były, proszę przypomnij.

MSz-Ś: Grand Prix na Ogólnopolskim Festiwalu Młodzi w Piosence w Białymstoku, Grand Prix na Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki Francuskiej w Lubiniu. Pierwsze nagrody zdobyłam na festiwalu Piosenki Jazzowej w Sieradzu oraz Piosenki Jazzowej i Blusowej  w Łomży,  Piosenki Religijnej  w Górce Klasztornej oraz poezji śpiewanej Sacrum w Literaturze w Częstochowie. W 2016 r. dostałam Odznakę  Honorową „Zasłużony dla Kultury Polskiej”. Wcześniej bo w 2006 r.  otrzymałam  dyplom Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za upowszechnianie kultury z okazji 25-lecia Robotniczego Stowarzyszenia Twórców Kultury. W 2021 r.  uchwałą Rady Miasta Gorzowa Wlkp. została mi przyznana Odznaka Honorowa Miasta Gorzowa Wielkopolskiego.

WM: Przez długi czas byłaś wokalistką gorzowską, swoim śpiewem uświetniałaś wiele wydarzeń, potem nastała przerwa chyba spowodowana Twoim wyjazdem z Polski, czy tak?

MSz-Ś: Od dziesięciu lat mieszkam z mężem w Niemczech. Przed wyjazdem uczestniczyłam w życiu kulturalnym miasta również z grupą członków Robotniczego Stowarzyszenia Twórców Kultury pod kierunkiem Czesława Gandy.  Koncertowaliśmy w naszej gorzowskiej katedrze przy okazji prezentacji wystaw obrazów i promocji tomików poetyckich. Współpracowałam z Gorzowską Orkiestrą Dętą. Dawałam recitale piosenki francuskiej z towarzyszeniem akordeonisty  Mariusza Ambrożuka  a wcześniej także z pianistą Przemkiem Raminiakiem. Byłam też w zespole prezentującym piosenki autorskie, więc trochę się działo przez ponad 20 lat.

WM: Pamiętam Twój występ w telewizji pod nazwiskiem Romankiewicz, to chyba nazwisko Twojej babci? Jaka tkwiła w tym tajemnica?

MSz-Ś: To nazwisko panieńskie mojej mamy, z nim wiąże się historia, która obecnie brzmi jak anegdota. Włodzimierz Korcz napisał dla mnie piosenkę, której autorem słów był Wojciech Kejne. Przygotowywano program dla telewizji, w którym miałam wystąpić. Twórcy uważali, że moje rodowe nazwisko Śron  nie brzmi zbyt artystycznie więc zdecydowali, że trzeba szybko wymyślić inne, zwracając uwagę na to aby nie obraził się mój tata. Wpadłam na pomysł, że może to być nazwisko rodowe mojej mamy. Zamiana Śron na Romankiewicz spodobało się  panu Korczowi  i tak zostało. W napisach końcowych programu pojawiło się nazwisko Romankiewicz, ku zaskoczeniu wszystkich znajomych. Na szczęście mój tata się  nie obraził. Taka była wtedy potrzeba chwili – przekonywali realizatorzy programu.

WM: Jak teraz wygląda Twoje życie muzyczne, gdzie występujesz? Bo mieszkasz nadal poza Polską?

MSz-Ś:  Chociaż nie występuję już tak często, to nie znaczy, że wcale nie śpiewam. Zdarza się, że występuję przy różnych okazjach. Mieszkam w Niemczech ponad 10 lat ale często bywam w Gorzowie, mimo dużej odległości jestem cały czas chętna do współpracy, bo uważam, że nie ma takiej granicy, której nie można pokonać.

WM: Czy w Niemczech także występujesz?

MSz-Ś: Tak się potoczyło, że nie odnalazłam się tutaj muzycznie, chociaż było parę prób podjęcia współpracy z instytucjami kultury, także z muzykami, którzy grają w Niemczech.

WM: Czy próbowałaś nawiązać kontakt z Polonią w Niemczech skupioną na przykład przy kościele?

MSz-Ś: Nawiązałam kontakt, chociaż długo się zastanawiałam. Przy tutejszej misji  katolickiej w Duisburgu działa chór, wszystko możliwe że z nimi wystąpię.

WM: A kiedy wystąpisz w Gorzowie?

MSz-Ś: Może w tym roku się uda. Taką mam nadzieję. Czekam na zaproszenie,  zawsze z wielką przyjemnością wystąpię. Na zakończenie zdradzę, że tytuł  mojego recitalu brzmi: „Żyję po to by śpiewać”. Chcę jak najdłużej dzielić się tym co mam w sercu, swoją wrażliwością, wiele mam do przekazania słuchaczom.

 

999 total views, no views today

STYPENDIA PREZYDENTA GORZOWA WLKP. DLA SPORTOWCÓW I TRENERÓW

20230221-IMG_4084-Lukasz.Kulczynski20230221-IMG_4193-Lukasz.Kulczynski20230221-IMG_4560-Lukasz.Kulczynski

Prezydent Miasta przyznał nagrody pieniężne i stypendia wyróżniającym się gorzowskim sportowcom oraz trenerom za wyniki osiągnięte w 2022 roku. Ich wręczenie odbyło się 21 lutego w nowej hali sportowej Centrum Edukacji Zawodowej i Biznesu.

–  Bardzo bym chciał, by nasze wsparcie, gorzowskich kibiców, ale również samorządowców, dodawało Wam siły i energii do pokonywania kolejnych barier, zdobywania kolejnych medali – powiedział m.in prezydent miasta Jacek Wójcicki.

– Lekkoatleci mogą już trenować na nowoczesnym stadionie, gdzie w tym roku zaprezentują się podczas 99. Mistrzostw Polski Seniorów w lekkiej atletyce. Kończy się budowa hali sportowej przy ulicy Słowiańskiej, przymierzamy się do modernizacji stadionu piłkarskiego przy ul. Olimpijskiej. To wszystko dla Was i trochę dla nas, abyśmy mogli Wam kibicować i cieszyć się z jeszcze lepszych wyników – dodał.

W tym roku stypendiami sportowymi Prezydenta Miasta Gorzowa Wielkopolskiego uhonorowanych zostało 30 osób; 28 zawodników i 2 trenerów. Na comiesięczne stypendia zostanie przekazane ponad 300 tys. zł.

Jednorazowymi nagrodami sportowymi uhonorowano 233 zawodników i 31 trenerów. Na ten cel Prezydent Miasta przekazał kwotę 485 250 zł.

Wśród stypendystów znalazła się Anna Puławska z klubu AZS AWF, która w ubiegłym roku zdobyła trzy złote medale Mistrzostw Europy i dwa złote medale Mistrzostw Świata oraz współautor tego sukcesu trener Marek Zachara.

Stypendium otrzymał także m.in. reprezentujący barwy KS Admira kajakarz Oleksii Koliadych, reprezentanci Polski w squasha Michał Stawarski i Karina Tyma, rekordzistka świata w pchnięciu kulą w swojej kategorii Renata Śliwińska oraz Nikola Horowska, która jest faworytką do sięgnięcia po medal w skoku w dal na 99. lekkoatletycznych Mistrzostwach Polski, które w tym roku odbędą się w Gorzowie Wielkopolskim.

Uroczystość rozpoczęła się występem breakdance tancerzy Stowarzyszenia Tanecznego Parkieciarnia. Występ ten był nieprzypadkowy; na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu breakdance będzie jedną z nowych dyscyplin sportowych.

Pod koniec uroczystości wszyscy uczestnicy odśpiewali „Sto lat” Zenonowi Kowalskiemu, który dzień wcześniej obchodził 75. urodziny i nadal jest czynnym trenerem AZS AWF Gorzów Wlkp.

Wg Wydziału Promocji i Informacji

Fot. Bartłomiej Nowosielski

324 total views, 1 views today

ODESZŁA HALINA LEŚNIEWSKA WIELOLETNIA WOLONTARIUSZKA GORZOWSKIEGO HOSPICJUM

HALINKA

Gorzowianie pożegnali 21 lutego  śp. Halinę Leśniewską, długoletnią wolontariuszkę Hospicjum św. Kamila. W październiku ub. roku uhonorowana została nagrodą  biskupa zielonogórsko-gorzowskiego, statuetką Lubuski Samarytanin. Zmarła działała także w stowarzyszeniu ds. trzeźwości. Miała 74 lata.

Mszy św. pogrzebowej przewodniczyli kapelan hospicjum, dominikanin o. Piotr Krysztofiak, proboszcz parafii Najświętszego Zbawiciela ks. Andrzej Tomys i diecezjalny duszpasterz ds. trzeźwości ks. Henryk Grządko.

W placówce paliatywnej Halina Leśniewska przez kilkanaście lat towarzyszyła chorym na chorobę nowotworową. Jak powiedziała kiedyś w rozmowie z milpress: – pomagałam modlitwą przeprowadzać ich na drugą stronę życia, z niektórymi wspólnie się modliłam a o niektórych sama prosiłam Boga o miłosierdzie.

Podczas kazania pogrzebowego o. Piotr Krysztofiak wspomniał, że zmarli potrzebują tylko modlitwy ale w przypadku Halinki, musi przypomnieć jej zasługi w opiece nad umierającymi, ponieważ ona szczególnie dbała o to aby chorzy przyjęli sakramenty św.

Dominikanin  powiedział, że zdarzyło się kiedyś, że po odbytej wizycie u ciężko chorego, Halinka natychmiast ponownie do niego wróciła, czując ciężar, że chory nie przyjął sakramentów. Postanowiła porozmawiać z nim tym razem o wędkarstwie bo sama też ryby  łowiła. Po tej rozmowie chory poprosił o sakramenty.

O. Piotr zaproponował śp. Halinę Leśniewską do nagrody Lubuski Samarytanin, kapituła jednogłośnie przyjęła jej kandydaturę. Niestety osobiście nie mogła odebrać statuetki. Ciężka choroba, z jaką sama się zmagała, wyłączyła ją z czynnego życia i wolontariatu. Nagrodę w imieniu laureatki odebrał Marek Lewandowski, ówczesny dyrektor hospicjum.

 Krystyna Waleńska – długoletnia pracownica hospicjum, powiedziała w rozmowie z milpress, że śp. Halina była niepisaną zakrystianką, to ona zawsze szła do kaplicy i przygotowywała ołtarz do Mszy św. a potem ruszała do chorych. Waleńska wspomina także, że Halina Leśniewska   była pogodną, niosącą nadzieję osobą. Kilka razy były razem na  rekolekcjach.

HALINKA4

Natomiast 10 lat temu, kiedy Halina Leśniewska odebrała Medal: „Przyjaciel Hospicjum”,  powiedziała dla milpress, że nigdy nie planowała pomagać w hospicjum. Stało się to przypadkiem, podczas odwiedzin w hospicjum Wspólnoty Odnowy w Duchu św., której jest członkinią, poczuła wtedy potrzebę bycia przy chorych. Z tygodnia na tydzień coraz więcej czasu przebywała w hospicjum. Tak minęło dwa i pół roku. „Moim celem jest godne przeprowadzanie umierających na drugą stronę życia. Jestem przy nich, modlę się, trzymam za rękę, rozmawiam. Nie lękam się, pragnę aby mogli spokojnie odejść do Pana” – mówiła wolontariuszka.

Msze św. odprawione zostaną za śp. Halinę Leśniewską w marcu i kwietniu w parafii Najświętszego Zbawiciela przy ul. Niemcewicza i NMP Królowej Polski przy ul. Żeromskiego.

W KAI: https://kair.ekai.pl/depesza/630849/show

586 total views, no views today

„ŚWIECIE NASZ” W GORZOWSKIM TEATRZE

TE7

Wielka jest moc poezji i muzyki, o tym można się przekonać uczestnicząc w spektaklu „Świecie Nasz” w Teatrze imienia Juliusza Osterwy. Piosenki Marka Grechuty tworzą obraz zmieniającego się świata, wskazują ludzkie słabości i siłę miłości…. z nadzieją na Niebo.   Śpiewają gorzowscy aktorzy, do tego muzyka płynie z prawdziwego orkiestronu, o którym wielu odbiorców nie wiedziało, że: – „Coś takiego w naszym teatrze”.

Spektakl trwa półtorej godziny, jest przerwa, dzięki niej można porozmawiać z widzami i posłyszeć jaki jest odbiór. Oto czego się dowiedziałam: – Muzyka naprawdę na żywo! Wspaniale grają. – Dawno nie byłem na tak dobrym spektaklu, mimo iż fabuły tu nie widać ale przeżycie wspaniałe! – Pięknie śpiewają nasi aktorzy. – Jestem po raz drugi na tym spektaklu a już mam ochotę powrócić –  Zespół świetnie grał. Wiele razy byłam w naszym teatrze ale nigdy nie widziałam, że jest specjalne miejsce dla orkiestry.

Natomiast ja na zakończenie się wzruszyłam i uroniłam łzę choć wcześniej podskakiwałam na „Weselu”, siedząc w dziewiątym rzędzie, miejsce nr 1 i 2.

TAE

Na zakończenie spektaklu Teatr przygotował niespodzianki: losowanie nagród, ufundowanych przez gorzowskich sponsorów a w czasie przerwy możliwość sfotografowania się na ściance, stanowiącej tło teatralnego logo.

Reżyseria i scenariusz – Artur Barciś

Scenografia i kostiumy – Tatiana Kwiatkowska

Choreografia – Agnieszka Błaszkowska

Multimedia  –  Franciszek Barciś

Kierownictwo muzyczne – Marek Zalewski  

Reżyseria światła – Monika Sidor

Asystent reżysera  – Mikołaj Kwiatkowski

 

AKTORZY

 

Michał Anioł
Justyna Jeleń

Marta Karmowska

Mikołaj Kwiatkowski

Anna Łaniewska

Jan Mierzyński

Edyta Milczarek

Artur Nełkowski

Joanna Rossa

Marzena Wieczorek

 

ZESPÓŁ MUZYCZNY

Marek Zalewski, Arkadiusz Malinowski/ Paweł Czyrka, Mariusz Lipiński, Daniel Maternik, Patrycja  Kałużna,  Mariusz Nowaczyński

 

 

446 total views, 1 views today

PĄCZEK Z GORZOWA I KOT Z KIJOWA

 KOTKOT1KOT3KOT2

Panią Krystynę, gorzowiankę ze śródmieścia zna wiele osób, przekonałam się o tym przechodząc akurat obok niej. Ludzie pozdrawiali kobietę prowadzącą zwierzę na smyczy,  niektórzy pytali: – pani Krysiu: –  to jest pies, czy kot?

Zaciekawiłam się również.

Pani Krystyna z dumą odpowiadała: – To jest PERS czyli kot. To jest Borys z Kijowa, ma 11 lat.

Na moją prośbę pani Krystyna pozwoliła się sfotografować ze swoim pupilem. W jednej ręce trzymała smycz a w drugiej  torebką z pączkiem, przy okazji reklamując Radio Plus.

Potem opowiedziała mi, że zawsze miała wiele kotów. Ten akurat przybył do niej z Ukrainy. – A jest taki wdzięczny i miły, że nawet prowadzałam go na „kocioterapię” do jednego z przedszkoli za Wartą. Było to przed pandemią. Dzieci z przedszkola integracyjnego były szczęśliwe, że Borys  pozwalał im się głaskać. W czasie gdy one bawiły się z kotem ja im czytałam bajki.

Pani Krystyna wspomniała mi jeszcze o swoich pupilach, a były to: Sara – pies labrador oraz koty Kajtek i Perełka. – I powiem pani, że to nieprawda, że psy i koty się nie mogą ze sobą zgodzić. Moje żyły bardzo przyjaźnie – zapewniła miłośniczka zwierząt.

Podbudowana życzliwym spotkaniem poszłam w kierunku fontanny, po pączka z radia – jak wskazała mi pani Krystyna. Niestety już nikt pączków nie rozdawał albo ja szczęścia dziś nie miałam. Poszłam za ciosem i znalazłam się w najbardziej znanej gorzowskiej cukierni  „Śnieżka”.

Wszystkie stoliki zajęte. Same panie. – Niemożliwe – pomyślałam. A jednak! Stanęłam w kolejce. Przede mną panie, ja zresztą też – pani.

Po chwili: Yes, yes, yes!!!

Weszła Pani z Panem. Stanęli za mną a ja z radości krzyknęłam: – Nareszcie jest pan! Proszę spojrzeć, same kobiety! Gdzie ci mężczyźni? – ciągnę dalej.

– Jak to gdzie? W pracy! Ktoś musi pracować – odparła żona, Pana. Tylko ja go ciągam wszędzie ze sobą – rzekła Pani. Pan o sylwetce młodzieńca nie wyglądał na emeryta więc powinien być w pracy – pomyślałam ale zaraz się wszystko wyjaśniło. Obchodzą 40. rocznicę ślubu!

– Dzisiaj zjemy pączki a jutro jedziemy do Ciechocinka dalej świętować – powiedziała szczęśliwa małżonka, dodając, że gdy się o tym wnuczek dowiedział, nie był zadowolony i powiedział: „ Babciu wszędzie ciągasz dziadka, chyba tam go nie pociągniesz”. Rozbawieni  dotarliśmy do lady z pączkami.

A Małżeństwu – Najlepszego! Niech ciągają się jak najdłużej.

A może jeszcze Radio Plus pączki rozdaje?? Proszę sprawdzać przy Fontannie Pauckscha.

426 total views, no views today

GORZOWSKI TEATR I REGIONALNE CENTRUM POLITYKI SPOŁECZNEJ – DZIECIOM

Te 1TE

Podczas konferencji prasowej w Teatrze im. Juliusza Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim, dyrektorzy Jan Tomaszewicz i Jakub Piosik z Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej w Zielonej Górze podpisali umowę o współpracy przy realizacji projektu artystycznego, skierowanego do polskich i ukraińskich dzieci. Kwota przeznaczona na tematyczne warsztaty wynosi 215 tys. zł.

Kulminacyjnym punktem projektu będzie premiera przedstawienia „Pchła Szachrajka”według Jana Brzechwy w reżyserii Cezarego Żołyńskiego, w roli głównej wystąpi Karolina Miłkowska-Prorok. Spektakl z udziałem uczestników projektu odbędzie się 1 czerwca a więc w Dniu Dziecka.

Wśród zajęć projektowych odbywać się będą: praca z reżyserem, warsztaty aktorskie, choreograficzne, scenograficzne, muzyczne i plastyczne. Zajęcia poprowadzą gorzowscy aktorzy: Cezary Żołyński (praca z reżyserem), Mikołaj Kwiatkowski (zajęcia aktorskie), Karolina Miłkowska-Prorok (warsztaty muzyczne) oraz Iza Toroniewicz (kurs scenograficzny).

– Celem projektu jest podniesienie kompetencji kulturowych dzieci i młodzieży, ale również praca nad kompetencjami miękkimi, takimi jak przełamywanie osobistych barier, nieśmiałości, a także nauka współpracy – wyjaśniła koordynator Magdalena Bożek.

Dyr gorzowskiego teatru Jan Tomaszewicz powiedział, że poprzez projektowe, integracyjne,  teatralne zajęcia młodzi ludzie zdobędą duże doświadczenia, natomiast dzieci ukraińskie będą mogły się poczuć jakby były u siebie.

-Chcemy integrować dzieci polskie z ukraińskimi. Chcemy, by dzieci z Ukrainy poznawały naszych bajkopisarzy. Sięgamy po takie formy, jak arteterapia, bo daje niesamowite efekty emocjonalne – powiedział  Jakub Piosik, dyrektor Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej w Zielonej Górze.

Zajęcia odbywać się będą w Gorzowie Wielkopolskim, Świebodzinie, Sulechowie, Dobiegniewie i Słubicach. Zgodnie z założeniami projektu uczestnikami, będą dzieci narażone na ubóstwo i wykluczenie społeczne, ze szczególnym uwzględnieniem dzieci ukraińskich.

439 total views, 1 views today

Z ŁUCJĄ FICE O PISANIU I NIE TYLKO

ŁUCJAŁUCJA 1

Łucja Fice – poetka, autorka kilku książek. Z zawodu chemik, kobieta, która żadnej pracy się nie boi.

WM: Łucjo, tak Cię scharakteryzowałam, czy zgadzasz się? Jeśli tak, wymień proszę zadania, których się podejmowałaś.

ŁF:  Czego ja w życiu nie robiłam? Ta odwrotność pytania byłaby na miejscu. Pracowałam w  swoim zawodzie tylko 12 lat. Po likwidacji ZWCH STILON uzyskanie pracy,  jako technologa procesów chemicznych,  graniczyło w Gorzowie Wlkp. z cudem.  Wobec tego imałam się innych zajęć. Byłam kasjerką, zaopatrzeniowcem, kierownikiem magazynu i kierownikiem hurtowni obuwia. Jeździłam na handel do Wiednia i Bukaresztu, by w końcu założyć własną działalność. Przez 12 lat prowadziłam odzieżowy butik, najpierw z odzieżą używaną. Sklep KUPCIUSZEK na ul. Łokietka robił w tamtych czasach furorę. To były czasy prosperity, które pozwoliły zaoszczędzić na luksusowy butik z markową odzieżą VERO MODA i Jack Jonson.  Ale w życiu bywa tak, że raz na górze, raz na dole. Kiedy zeszłam na dno, wyjechałam do Walii, ale zawsze spadałam na łapy jak kot.

WM: Patrząc na Twoje działania można się podbudować zapałem twórczym, ale czasem trzeba było Ci współczuć.  Których momentów było więcej, radosnych, bo związanych z twórczością, czy tych twardych, przyziemnych? A może one się uzupełniały?

ŁF: Zawsze mówię, że ŻYCIE TO BAJKA, a w bajkach przeważnie czai się zło, które sami musimy pokonywać i zawsze walczyć o DOBRO. Dostaliśmy ku temu  narzędzia. To, jak je wykorzystamy, zależy od nas.  Na początku walczyłam o miłość, o dobro dzieci. Była walka o przetrwanie i walka z samą sobą. I tu lekarstwem okazała się sztuka. Na początku malowanie na płótnie, potem wiersze. Rozpisałam się. Zapisałam się do  Robotniczego Stowarzyszenia Twórców Kultury w Gorzowie Wlkp., do którego należę do dzisiaj, a którego prezesem jest Czesław Ganda. Jeździłam na warsztaty literackie, gdzie pod uważnym okiem krytyków literackich rozwijałam swoją pasję. Życie napisało scenariusz na nową bajkę. Tak! Życie to bajka, w której prowadzimy walkę. Walczymy do końca. Moja  późniejsza twórczość wyrosła z bólu emigracji, z tęsknoty za krajem. Również nowe obyczaje, zwyczaje, rytuały były inspiracją do pisania. Z reguły piszemy, jak coś uwiera, boli albo dotyka nas szczęście. To taki charakter pisarstwa. Tak, chyba te antypody.

WM: Obok tych wszystkich zajęć  jesteś propagatorką mody.

ŁF: To nie tak! Nie propaguję mody, ale sama mam taką dewizę do słowa MODA – prostota, umiar, szyk i elegancja. Lubię wysmakowane rzeczy. Moją domeną są sukienki. Czuję się wówczas w pełni kobietą. Jestem w modzie raczej tradycjonalistką.

WM: Opowiedz o swoich doświadczeniach z nią związanych.  Mam tu na myśli nie tylko to, że ekstrawagancko się ubierasz, dobierając niecodzienną biżuterię.

 ŁF:  Nie lubię słowa „ekstrawagancja”. Dziś świat mody to pieniądze, a ja uważam, że bycie kobietą w sukienkach to wyzwanie, ale nie ekstrawagancja. Moje sukienki ozdabiam biżuterią, Kocham naturalne kamienie. Wszystkie emanują energią, wszak my sami jesteśmy jej formą. To, jaką biżuterię wybieramy, ma dla nas energetyczne znaczenie. Dla mnie ważne są bursztyny. Mam ich całą kolekcję. Są to bursztyny oprawiane w artystyczne srebro. Coś tajemniczego mnie z nimi łączy (częstotliwość energii?). Dla mnie bursztyny są jak ludzie, mają swój własny ogląd świata. Chronią mnie i leczą, nawet duszę.  Być kobietą, nosić sukienki i tym wyróżniać się w świecie wygodnych spodni.

WM: Patrząc na kwiaty w Twoim domu serce się raduje, bo jak nietrudno zauważyć, Ty masz do nich  serce. Często wyjeżdżasz, a kwiaty wyglądają jakbyś ciągle z nimi była.

ŁF: Otoczona zielenią, palmami, dużymi  monsterami, kaktusami czuję się jak na oazie. Mogę sobie na to pozwolić, bo mam duże, bardzo wysokie mieszkanie. Czuję się związana z naturą i kiedy w okresie zimowym więcej czasu spędzam w domu, to otoczona tą zielenią nie otrę się o depresję. Rozmawiam z moimi monsterami, palmami. Chronię je. Miałam, nie tak zresztą dawno, mega ciekawy sen. W miejscu, w którym gigantyczna  monstera otwierała nowy liść, widziałam uśmiechniętą buzię chłopca, co dodatkowo swoją długą  łodygę miał „ubraną”  w ciepły ochraniacz, wydziergany na drutach  z wielokolorowej włóczki. Po takim śnie można radośnie rozpocząć dzień. Świat roślin jest inteligentny. Proponuję wspaniałą lekturę „SEKRETNE ŻYCIE DRZEW” Petera Wohllebena. Rośliny, drzewa uczą nas jak sobie pomagać (dziwne?)  Zachęcam do lektury.

WM:  Prowadziłaś wiele działalności. Skąd u Ciebie taka elastyczność w działaniu?

ŁF: Potrzeba matką wynalazku, ale też nieświadomie podpatrujemy swoich rodziców w dzieciństwie. Kiedy miałam 7 lat zmarł mój ojciec, a moja mama zajęła się handlem, więc chyba ten handel  mam we krwi, jak również potrzebę radzenia sobie w życiu. Uczono mnie od dziecka, że chcieć to móc. Pamiętajmy, że przysłowia mądrością narodów.

WM: Czy mogę Cię nazwać również malarką? W Twoich obrazach zachwyca mnie pogodna kolorystyka, ile ich namalowałaś?

ŁF: Od dziecka pisałam wiersze, później, jako nastolatka, przez poezję wyrażałam siebie. Malować zaczęłam jako dojrzała osoba. Trochę tego było. Nie pamiętam. Myślę, że twórczy zaczynamy być, kiedy chcemy odpocząć, zrelaksować się w trudnych momentach życia. Tak! Wówczas malowanie pomogło mi przetrwać. Kolory zawsze wybierałam spontanicznie, intuicyjnie. To dusza wybiera kolory. Moje obrazy przez kilkanaście lat ozdabiały ściany w mieszkaniu, aż dojrzałam do tego, by je oddać ludziom. Nie były doskonałe, czułam się taka mała w porównaniu z innymi gorzowskimi malarzami, więc „poszły” do ludzi.  Niech sobie pomieszkają gdzie indziej. Zachowałam sobie na pamiątkę tylko dwa małe obrazki, i córka w Danii też ma kilka.  Dziś myślę o powrocie do malowania.

WM: Miałaś w życiu trudne chwile, zresztą tak jak każdy człowiek. Czy chciałabyś o nich wspomnieć i dać radę innym, jak przez trudności przechodzić i żyć perspektywą na lepszą przyszłość, mieć cele? Ty je masz.

ŁF: Jak to w bajkach bywa (a życie bajką jest) są  takie chwile, które uczą nas, a my podążamy drogą przeznaczenia. I ja miałam swoje.  Otóż kiedyś  wybrałam się autostopem do Niemiec w poszukiwaniu pracy. Miałam tam przyjaciółkę, która wyjechała na tzw. pochodzenie. Pracy w Niemczech nie dostałam. Ten wyjazd zaowocował pracą w Danii,  a moja  starsza córka  jeszcze w tym samym roku rozpoczęła w Danii studia i mieszka tam do dziś. Jest szczęśliwą żoną i mamą moich wnuków. Czyż to nie przeznaczenie? Uważam dziś, po latach, że trzeba być elastycznym i nie bać się NOWEGO. Podobnie było, kiedy opuściłam kraj i zamieszkałam w United Kingdom. Wtedy moja młodsza córka zapragnęła studiować w Wielkiej Brytanii, a wykształcenie dzieci było moim obowiązkiem. Taka to była bajka. Bajki powinny się kończyć happy endem  i tak było w moim przypadku. Życie mnie wyszlifowało, a nie wyszczerbiło.

WM: Powiedz o radościach, mam tu na myśli Twoje córki i ich niecodzienne profesje.

ŁF: Młodsza córka Laura uzyskała licencję pilota samolotów pasażerskich. Od kilku lat pilotuje już dwusilnikowe. Teraz oczekuje oferty pracy jako pilota linii lotniczych. Jeśli jej nie dostanie, to w zanadrzu  ma projekt, że zostanie instruktorem latania, bo z hobby nie zrezygnuje. To jej pasja, a praca w hucie, jako  inżynier, daje jej też satysfakcję. To umysł ścisły, chyba po tacie. Starsza córka to ekonomista z zacięciem artystycznym. Gra na fortepianie i  również maluje. W jej ślady poszedł mój młodszy wnuk Daniel  i już gra na małych koncertach. Tak! Dzieci biorą przykład z rodziców.

WM: A teraz poproszę o Twoje radości twórcze. Pamiętam, gdy po raz pierwszy przyszłaś do redakcji lokalnego radia i zaproponowałaś przeczytanie swojej poezji, bo przede wszystkim pisałaś wiersze. Kiedy przyszedł czas na prozę?

ŁF: Samo życie zweryfikowało plany. Czasami myślę, że już przychodzimy na świat z gotowym scenariuszem. Gdyby nie zarobkowa emigracja, to nie wiem, czy sięgnęłabym po prozatorskie pióro. Za granicami w obcym kraju „leżała” sobie inspiracja. To życie na emigracji było polem do popisu. Ponieważ spędziłam ponad 5 lat na stałej emigracji w Wielkiej Brytanii i ponad 10 na saksach w Niemczech, miałam o czym pisać. Życie pisze scenariusze i to doskonałe. W moim pisaniu o opiekunkach mogłam w kreatywny sposób doświadczać siebie. Wytrącenie z normalnego życia, przebywając wśród ludzi cierpiących w ich ostatnich dniach dały mi doznanie tej sfery, która do tamtej pory była dla mnie drugim tłem. Myślę, że warte były próby opisania tych doznań, uzupełnione prawdziwymi  przeżyciami. Moja proza może trafiać do wszystkich, a szczególnie do tych, którzy chcą refleksyjnie spędzić czas. Swoją twórczością daję do zrozumienia, jak kruche jest życie i jak trzeba je szanować. Chcę, by czytelnik  mógł zrozumieć, jak ważne są dobre relacje w życiu, nie tylko rodzinne, ale społeczne. Uczulam,  jak  krótkie jest nasze życie.

WM: Czas na plany i podejmowane cele. O czym teraz marzysz? Co chciałabyś zrealizować? Powiedz o swoich książkach. Czy tematyka jest podobna, czy są o różnych sprawach? Do kogo kierujesz swoją prozę?

ŁF: Obecnie pracuję nad nową, ambitną powieścią. Wykorzystuję wspomnienia i opowiadania  mojej teściowej, która jako nastolatka przez 5 lat wojny przepracowała u niemieckich bauerów.  Pomysł na tę książkę  powstał nie tak dawno, kiedy pracowałam dla pewnego seniora, co  przechwalał się,  jak to jego brat zakochał się w Polce pracującej  w ich gospodarstwie i która urodziła mu bliźniaki. Dzieci trafiły do przytułku. Kiedy teściową dopadła  demencja, to w chwilach amoku opowiadała o synach bliźniakach. Czy była  to zbieżność, czy może omamy wynikające z choroby? Tego już się nie dowiem, ale budulec do powieści  może być ciekawy. Piszę o tym,  jak to  dzisiejsza opiekunka trafia do domu oprawcy swojej teściowej. Temat opiekunki nie chce mnie opuścić,  jakby był przeznaczeniem.

WM: Opowiedz o swoich spotkaniach autorskich i promocji książek.

ŁF:  Na przestrzeni kilkunastu lat trochę tych spotkań się odbyło. Najważniejszym dla mnie było zaproszenie na Festiwal Emigracji w Gdyni w październiku 2016 roku. Miałam tam swój panel i wywiady do gdańskiej TV. Poznałam innych emigracyjnych pisarzy. Cennym było dla mnie zaproszenie na DNI POEZJI UNESCO  do Londynu w 2012 roku. Brałam udział w międzynarodowym konkursie literackim. Wygrała wówczas Białorusinka. Promocji książek i tomików literackich miałam wiele, nie tylko w Gorzowie Wlkp. Prasa i TV były mi przychylne a ja z chęcią udzielałam wywiadów. O swojej twórczości opowiadałam między innymi w TVP w programie „Pytanie na śniadanie”, także w telewizji lokalnej. Moje promocje w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Zb. Herberta w Gorzowie Wlkp. były formą małych spektakli z udziałem gorzowskich aktorek, a także moich koleżanek.

508 total views, no views today

GORZOWSKI KLIP BŁAŻEJA KRÓLA

 IMG_8641_wwwIMG_8937_www (002)IMG_8955_www

W Gorzowie, rodzinnym mieście artysty, zrealizowano zdjęcia do najnowszego teledysku Błażeja Króla, który pojawił się w dzień premiery najnowszej płyty artysty „W każdym polskim domu”. Produkcja zrealizowana została we współpracy z Miastem i przy wsparciu gorzowskich instytucji oraz spółek.

Zdjęcia do teledysku „Nic nowego” powstawały 20 stycznia, m.in. w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej, Filharmonii Gorzowskiej, na basenie sportowym CRS „Słowianki” i w Dominacie. Ekipa artysty, licząca prawie 20 osób, spędziła w Gorzowie cały dzień, korzystając z gościnności instytucji oraz samego Miasta.

Data premiery klipu nie jest przypadkowa, 9 lutego, premierę ma również nowe wydawnictwo Błażeja Króla, w którego nastrój artysta zaczął wprowadzać swoich fanów już jesienią ubiegłego roku. W teledysku do pierwszej piosenki, promującej płytę „Miałem już nie tańczyć” Błażej Król wcielił się w nieoczywistą postać „everymana”, podobnie było w Gorzowie.

Na płycie „W każdym (polskim) domu” znajduje się 14 utworów. W dwóch piosenkach gości trójka kultowych wykonawców polskiej sceny alternatywnej Piotr Rogucki, Quebonafide i Artur Rojek.

Realizacja zdjęć do teledysku Błażeja Króla w Gorzowie to jeden z elementów współpracy artysty z Miastem, w ramach którego udało się zrealizować wywiad do magazynu „GWS”.

Błażej Król – muzyk, kompozytor, wokalista i autor tekstów, pochodzący z Gorzowa Wielkopolskiego. Przez wiele lat tworzył muzykę z artystami z rodzinnego miasta: „Kawałek Kulki” i UL/KR.  Nagrodzony, m.in. Paszportem Polityki w latach 2015 i 2019. Natomiast w latach 2020 i 2021 nominowany do nagrody muzycznej „Fryderyki”.  W 2020 roku  otrzymał ją w kategorii „Autor Roku”.

30 kwietnia w Filharmonii Gorzowskiej odbędzie się kolejny koncert Króla w Gorzowie.

Wg Wydz. Promocji i Informacji,  fot. Bartłomiej Nowosielski

Błażej Król jest m.in absolwentem Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Gorzowie Wlkp. o czym wspomniała w rozmowie z milpress Pani dyr Małgorzata Broniarek. http://wandamilewska.pl/?p=17523

O Błażeju Królu pisałam także w 2016 r. Wtedy został laureatem Nagrody Kulturalnej im. Janusza Słowika http://wandamilewska.pl/?p=705

 

377 total views, 1 views today