50 LAT. TO ZŁOTE GODY

12Zł GodyCZERW

„Co więc Bóg złączył, tego niech człowiek nie rozdziela” (Mk 10, 9)

10 sierpnia, to ten dzień.

 

Bóg pozwolił

Dzięki Bogu

Pięćdziesiąt lat

Wspólnym krokiem

Dłuższym krótszym i z podskokiem

 

Na dobre i na złe

W smutku i radości

W złości szale i spokoju

W miłości

Bóg tak chce

Dzięki Ci

 

450 total views, no views today

O DZIADKACH LESZKA MOŻDŻERA

IMG_9326IMG_9320IMG_9327

ANTONI I LIDIA – DZIADKOWIE LESZKA MOŻDŻERA NA GORZOWSKIM CMENTARZU

Dziadkowie pianisty Leszka Możdżera, Antoni i Lidia do Gorzowa Wielkopolskiego przyjechali we wrześniu 1945 roku, po ślubie, który odbył się w Grodnie w roku 1941.

Antoni, z wykształcenia teolog, filolog i historyk. Uczył łaciny, greki, logiki, historii i języka niemieckiego w szkołach średnich, między innymi uczył w Liceum Ogólnokształcącym nr 19 /wtedy tak się nazywała szkoła obecnie zwana Drugim LO im. Marii Skłodowskiej Curie/.

Żona Lidia z domu Owczarek – położna. Jeszcze w Grodnie w 1943 r. urodził się ich syn Józef ojciec Leszka, a następnie syn Antoni. Później, w Gorzowie na świat przyszedł syn Kazimierz i córka Hanna.

Antoni Możdżer urodził się 31 stycznia 1912 roku w miejscowości Wierzchpole, w obwodzie grodzieńskim, zmarł w Gorzowie Wielkopolskim 3 marca 1977 roku. Spoczywa na cmentarzu komunalnym przy ul. Żwirowej: sektor 18B, rząd 10, grób nr 22. Tuż obok spoczywa żona Lidia Możdżer urodzona w Grodnie 18 marca 1914 roku, zmarła w Gorzowie Wlkp. 27 kwietnia 1999 roku.

Tekst i Foto Helena Tobiasz. Zdjęcia z archiwum autorki; listopad 2023 r.

Przy okazji wspomnień Heleny Tobiasz, swoimi podzielił się także Andrzej Jakubaszek, który napisał:  „Pan Profesor Możdżer uczył mnie w dziewiętnastce niemieckiego. Pani Lidia przez kilka lat – gdy na świat przychodziły moje córki była częstym gościem w naszym domu. Bardzo pomagała swą wiedzą i doświadczeniem jako położna prawidłowo karmić i pielęgnować nasze córki”. AJ

Kilka dni temu Leszek Możdżer koncertował w Regionalnym Centrum Kultury w Kołobrzegu, mieście, które pretenduje do miana Europejskiej Stolicy Kultury w 2029 roku. Europejska Stolica Kultury to prestiżowy tytuł przyznawany na rok przez Unię Europejską.

O koncercie Leszka Możdżera w Kołobrzegu można przeczytać tu: http://wandamilewska.pl/?p=23819

Na stronie autorskiej Leszka Możdżera można przeczytać między innymi: „Leszek Możdżer jest jednym z najwybitniejszych polskich muzyków jazzowych. To pianista światowej klasy, odważny eksplorator i oryginalny twórca, wyróżniający się własnym językiem muzycznym. Urodził się 23 marca 1971 roku w Gdańsku. Naukę gry na fortepianie rozpoczął w piątym roku życia i przeszedłszy wszystkie szczeble edukacji uzyskał dyplom gdańskiej Akademii Muzycznej w 1996 roku. Jazzem zainteresował się w klasie maturalnej”. …….

„Leszek Możdżer objawia się zatem jako twórca nowej stylistyki w muzyce jazzowej, gdzie brzmienie i klimat budowane są impresją oraz nastrojem i niepowtarzalnym autorskim stylem wykonawczym. Może właśnie dlatego pianista przyjmowany jest jako elokwentny twórca jazzu młodego pokolenia: wyrafinowana propozycja artystyczna, złożona z muzycznych fascynacji i odkryć Leszka Możdżera – najpopularniejszego dzisiaj muzyka jazzowego w Polsce –  (Dionizy Piątkowski)”

WM

 

 

 

267 total views, 1 views today

LESZEK MOŻDŻER NA ZAKOŃCZENIE PRO JAZZ FESTIWAL W KOŁOBRZEGU

DSC08569aDSC08573aDSC08575aJAZZJAZZ 1

Foto Grzegorz Milewski

Koncertem Leszka Możdżera i Zohara Fresco w Regionalnym Centrum Kultury w Kołobrzegu zakończył się XV RCK Pro Jazz Festiwal, który w nadmorskim mieście trwał od 2 sierpnia. Przed występem muzyków, zaprezentował się żeński zespół Sisters in Jazz w składzie: Hildegunn Øiseth – trąbka, bukkehorn
Karolina Pernal – saksofon
Izabella Effenberg – wibrafon, Array Mbira, Steel Drum, Sundrum
Clara Däubler – kontrabas
Dorota Piotrowska – perkusja. Żeński zespół zagrał swoje kompozycje, a  Dorota Piotrowska wyznała, że od wielu lat zainspirowana jest muzyką Leszka Możdżera.

Koncert prowadziła i nad całością czuwała Wioletta Kowalska z RCK, której zapowiedzi z przyjemnością się słuchało i nawet to, że ogłosiła piętnastominutową przerwę przed występem obu muzyków, okazało się łagodną niedogodnością. Potem jeszcze dodała, że z powodu dużej wilgotności powietrza, fortepian wymaga szczegółowego strojenia i niestety, koncertu nie przyspieszą nawet ponaglające oklaski. Wszystko to słuchacze odebrali ze zrozumieniem i cierpliwością.

Leszek Możdżer także podkreślił wagę strojenia instrumentu i poprosił publiczność o wyrażenie wdzięczności  stroicielowi, bo Jan Grzyśka, z którym Artysta od wielu lat współpracuje, specjalnie aż ze Śląska tu przyjechał aby zadbać o głos fortepianu. Możdżer w bardzo naturalny sposób nawiązał kontakt ze słuchaczami. Na scenę jak zwykle wkroczył boso, ponieważ zawsze tak występuje. Od czasu do czasu po skończonym utworze, popijając wodę z butelki, opowiadał o arkanach gry, o Zoharze Fresco z Izraela, którego  specjalnie na ten koncert zaprosił aby poprowadzić muzyczny dialog dwóch przyjaciół. – To co będziemy grać, to nie do końca są kompozycje, to jest dialog, to jest rozmowa, jakaś stylistyka. To jest świat, w którym możemy być sobą. I do tego świata państwa zapraszamy – powiedział Leszek Możdżer, przy okazji wyjaśniając w sposób uproszczony budowę bębnów firmy „Żelazko” (sic). / red. Jacek Żelazek, tworzy bębny i na nich gra/

Publiczność, tłumnie zgromadzona na scenie letniej Regionalnego Centrum, pięknie reagowała na niezwykłe improwizacje Możdżera ale także wielkim aplauzem obdarzyła solówkę Zohara. – Obaj muzycy dysponują bogatym doświadczeniem scenicznym i studyjnym, współpracują ze sobą już od lat dziewięćdziesiątych, więc rozumieją się doskonale, co sprawia, że oprócz fascynującej, intelektualnej wymiany muzycznych myśli pomiędzy wybitnymi instrumentalistami ich
koncerty są po prostu spotkaniem dwóch przyjaciół – napisano na stronie okkolobrzeg.pl

Wioletta Kowalska, przypomniała, że Zohar Fresco jest izraelskim perkusistą tureckiego pochodzenia z nazwiskiem wywodzącym się z Hiszpanii i uważany jest za jednego z najważniejszych perkusjonistów w świecie bębnów ramowych, a w Leszku Możdżerze znalazł godnego partnera do swoich dźwiękowych poszukiwań. Wspomniała także o początkach współpracy obu muzyków.

Miłym ukłonem do publiczności była propozycja i zgoda na robienie zdjęć czy nagrywanie krótkich filmików, co raczej rzadko się zdarza przy okazji takich wydarzeń, najczęściej słyszy się komunikaty o zakazie nagrywania. Podczas pierwszego utworu każdy kto chciał mógł utrwalać koncert na pamiątkę. Oczywiście komórki i aparaty poszły w ruch. Potem cisza jak makiem zasiał od czasu do czasu przerywana oklaskami wskazującymi, że te charakterystyczne brzmienia improwizacyjne są naprawdę niezwykłe w odbiorze. Jedną z kompozycji, którą zagrali muzycy był utwór Zbigniewa Namysłowskiego, i o tym nieżyjącym jazzmanie Leszek Możdżer publiczności przypomniał.

LESZEK MOŻDŻER / ZOHAR FRESCO
Leszek Możdżer fortepian
Zohar Fresco perkusja
Leszek Możdżer / Zohar Fresco

 

233 total views, no views today

GORZÓW WIELKOPOLSKI PAMIĘTA. 1 SIERPNIA. 80 LAT TEMU.

 20240801-0S6A6173-fot.Lukasz.Kulczynski20240801-0S6A6222-fot.Lukasz.Kulczynski20240801-0S6A6182-fot.Lukasz.Kulczynski

 Mieszkańcy Gorzowa Wielkopolskiego pamiętają o 80 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. 1 sierpnia – w ich imieniu – sekretarz miasta Bartosz Kmita złożył kwiaty pod Pomnikiem Pamięci Armii Krajowej.

Na cmentarzu przy ulicy Żwirowej w czwartek rano odbył się Apel Pamięci. Kwiaty pod pomnikiem Armii Krajowej złożyli także przedstawiciele władz państwowych i samorządowych, delegacje Wojska Polskiego i służb mundurowych oraz reprezentanci środowisk kombatanckich i organizacji pozarządowych. W uroczystości uczestniczyli harcerze, uczniowie gorzowskich szkół.

O godzinie 17.00 o rocznicy przypomną syreny alarmowe, które na jedną minutę zabrzmią nie tylko w naszym mieście, ale w całej Polsce.

Prezydent Jacek Wójcicki, jak co roku, zaapelował do mieszkańców o zatrzymanie się o godzinie 17.00, chwilę zadumy i oddanie hołdu bohaterom.

To był wyjątkowy zryw zbrojny. 1 sierpnia 1944 roku o godzinie 17.00 Armia Krajowa wystąpiła przeciwko okupującym Warszawę wojskom niemieckim. Do walk włączyła się ludność cywilna. I choć po ponad dwóch miesiącach krwawych walk powstańcy warszawscy musieli skapitulować, ich heroiczna postawa do dziś budzi szacunek, a uroczystości rocznicowe co roku odbywają się w całym kraju.

Wydział Promocji i Informacji

Fot. Łukasz Kulczyński

125 total views, no views today

O GORZOWSKICH MITACH – HENRYK MACIEJ WOŹNIAK

       GORZ

GORZÓW WIELKOPOLSKI czy jednak GORZÓW?

– na temat skrócenia nazwy narosło wiele mitów!

Gorzów Wielkopolski, jest nazwą historyczną – to mit pierwszy.

Przeciwnicy skrócenia nazwy miasta powtarzają z uporem maniaka, że nazwa Gorzów Wielkopolski została wymyślona przez gorzowskich Pionierów z Wągrowca, którzy przyjechali do Landsberga w marcu 1945 r. Otóż nie,  nazwa Gorzów jest historyczną polską nazwą miasta Landsberg a. Warthe zapisaną już w 1838 r. – „Polska w kształcie dykcjonarza historyczno-statystyczno-jeograficznego”. Wprawdzie w staropolskim brzmieniu Górzew, podobnie zresztą jak pierwsze staropolskie określenia dzisiejszej Warszawy – Warszowa, Warszewa. Polska nazwa Gorzów, jako nazwa miasta Landsberg, widnieje na wielu mapach z początku XX wieku.

Gorzów z dodatkiem Wielkopolski pojawia się 7 maja 1946 r. w wykazie urzędowym nazw miejscowości na Ziemiach Odzyskanych, ku wielkiemu zaskoczeniu mieszkańców miasta, którzy w zasadzie nadal posługują się, nie tylko w mowie potocznej  nazwą Gorzów bez Wielkopolski o czym świadczą dokumenty urzędowe, ogłoszenia prasowe, nazwy klubów sportowych i organizacji społecznych…

Nazwa Gorzów Wielkopolski upowszechnia się dopiero po 1950 roku,  po przeniesieniu z Gorzowa „stolicy Ziemi Lubuskiej” do Zielonej Góry, w związku z upowszechnieniem jej stosowania w dokumentach wydawanych przez urzędników nowego Województwa Zielonogórskiego.

Gorzów należy do Wielkopolskimit drugi.  

Otóż, w swojej blisko 800 letniej historii, Gorzów (Landsberg) nie leżał w Wielkopolsce i był tylko przez 5 lat (lata1945-1950) administracyjnie związany z województwem poznańskim. Gorzów. Również w sensie geograficznym Gorzów nie leżał i nie leży w Wielkopolsce, a człon Wielkopolski w nazwie miasta bardzo często wprowadza w błąd.

Prestiż miastamit trzeci. Czasem słychać …Wieki, Polski = Wielkopolski. Prawda jest jednak taka, że przymiotniki dookreślające od nazw geograficznych posiadają mniejsze miasta i małe miejscowości, co też jest zgodne z zasadami onomastyki. Tak więc, drugi człon nazwy miasta, abstrahując od określenia Wielkopolski obniża prestiż miasta sugerując jego prowincjonalny charakter Gorzowa. Przymiotnik Wielkopolski posiada w swojej nazwie 16 miejscowości i z wyjątkiem Gorzowa, są to małe miejscowości – wioski i miasteczka oraz trzy miasta powiatowe. Ponadto, nazwy żadnego z miast wojewódzkich nie zawierają przymiotnika dookreślającego – wyjątkiem jest Gorzów Wielkopolski!

Obawa o mylenie z innymi miastamimit czwarty. Wg niektórych osób, skrócona nazwa miasta może mylić w korespondencji Gorzów z miastami o podobnych nazwach, np. Chorzów, co jest nieuprawnione, gdyż podstawą identyfikacji miejscowości jest kod pocztowy.                                                                                                                                 

Opcja niemiecka – mit piąty. Niektórzy twierdzą, że za skróceniem nazwy miasta stoją jakieś intencje pro niemieckie, co samo w sobie jest kompletnym absurdem, jeśli zważyć, że – jak wykazano na początku – Gorzów oznacza przywrócenie polskiej historycznej nazwy niemieckiego miasta Landsberg a. Warthe, nazwy  upowszechnionej w 1945 r. przez gorzowskich Pionierów.

Warto też zwrócić uwagę, że redaktor Natalia Bukowiecka ze starego polskiego rodu spod Międzyrzecza, która jako korespondentka „Głosu Wielkopolskiego” w obszernej relacji z historycznej trzydniowej ( 8-10 września ) wizyty Wojewody Poznańskiego dr Feliksa Widy-Wirskiego w Gorzowie, stolicy Ziemi Lubuskiej, opublikowanej 18.09.1945 r. pt. „Pierwszy chleb Ziemi Lubuskiej” używa tylko nazwy Gorzów.  Tak jest i później, min. w zamieszczanym 25.VII.1945 r. na łamach tego dziennika w reportażu pt. „Kierunek Poznań – Gorzów” pisała „…przyjechała grupa 43 Polaków z Wągrowca, by ująć władzę w swe ręce. Z tą chwilą miasto powróciło do prapolskiej nazwy Gorzów.” W tym reportażu pojawia się aż 9 razy nazwa miasta Gorzów i tylko w takim brzmieniu. W innym reportażu pt. „Kryzys w teatrze gorzowskim” z 9 kwietnia1947 r., a więc już 11 miesięcy po ustanowieniu urzędowej nazwy Gorzów Wielkopolski, autorka aż 7 razy używa nazwy Gorzów, wyłącznie w takim brzmieniu.

W dniu 27 maja 1945 roku, miała miejsce uroczystość otwarcia pierwszej gorzowskiej szkoły, w trakcie której pełnomocnik rządu Florian Kroenke wygłosił następujące słowa „Otwieram pierwszą polską szkołę, Szkołę Powszechną im. Marii Konopnickiej w Gorzowie”. I spójrzmy jeszcze na pierwsze świadectwo szkolne – „Lp.1. Rok szkolny 1944/45. Świadectwo, AKINIS MICHAŁ ur. 2 II 1932 r. w Linowie pow. Prużana, uczeń kl. IV otrzymał za II półrocze 1944/45 następujące oceny… Decyzją Rady Pedagogicznej promowany do klasy piątej. Gorzów 31 lipca 1945 r.”

Dodajmy jeszcze, że w dniu 9 września 1945 r. w akcie wielkiej patriotycznej demonstracji wmurowano Akt erekcyjny Pomnika Wolności, w którym napisano ”Dnia dziewiątego września … gdy Prezydentem Rzeczpospolitej Polskiej był Bolesław Bierut, prezesem Rady Ministrów Edward Osóbka-Morawski, marszałkiem Wojsk Polskich Michał Rola Żymierski, Wojewodą Poznańskim Dr Feliks Widy-Wirski, obwodowym pełnomocnikiem rządu Rzeczpospolitej Polskiej Florian Kroenke, a prezydentem Miasta Gorzowa Piotr Wysocki, położono na Placu Wolności w Gorzowie z inicjatywy tegoż miasta kamień węgielny pod pomnik zwany Pomnikiem Wolności dla upamiętnienia w dziejach miasta Gorzowa nad Wartą i Ziemi Lubuskiej  wyzwolenia spod jarzma niemieckiego.” Dodajmy, idea ta nigdy się nie zmaterializowała, bowiem nastał mroczny czas stalinizmu, w którym wolność było słowem zakazanym. Wprawdzie, w 1995 r., przy okazji obchodów 50-lecia polskości Gorzowa przypomniano o tym nie spełnionym marzeniu Pionierów, ale okazało się, że to również politycznie nie jest najlepszy czas.

I jeszcze jedno… 30 stycznia 1946 na frontonie siedziby Zarządu Miasta zawisła tablica pamiątkowa z napisem – „Polakom ku wiecznej pamięci w pierwszą rocznicę oswobodzenia Gorzowa spod wiekowego jarzma germańskiego przez Wojsko Polskie i Armię Czerwoną wmurowano tę tablicę z głęboką wiarą wiecznego bytowania Polski na Ziemi Lubuskiej. Gorzów, dnia 30 I 1946 r.”

Jak bardzo „Gorzów bez dodatków” był zakorzeniony w sercu Floriana Kroenke – wielkiego patrioty, legendarnego przywódcy gorzowskich Pionierów, niech świadczy to, że w swoich wspomnieniach opublikowanych w 1987 roku, na 18 stronach, aż 62 razy używa nazwy Gorzów i ani razu Wielkopolski!

Wielkie koszty – mit szósty i chyba największy z mitów!

Wedle obowiązującego prawa, skrócenie nazwy miasta bezpośrednio dla mieszkańców nie powoduje żadnych kosztów ani jakichkolwiek obowiązków, albowiem wszystkie aktualne dokumenty, zachowują ( w okresie, na jaki zostały wydane ) swoją ważność – dowody osobiste, paszporty, prawa jazdy, dowody rejestracyjne, jak również legitymacje członkowskie, świadectwa szkolne i zawodowe, dyplomy, akty stanu cywilnego, akty notarialne itp.

W przypadku przedsiębiorcówzmiana może mieć niewielkie skutki kosztowe, jeśli przyjąć, że papier firmowy aktualizuje się na bieżąco w komputerach, człon Wielkopolski na pieczątkach gumowych można wyciąć nożykiem do tapet, a na szyldach firm ( bardzo rzadko jest tam nazwa miasta) można zamalować wałkiem malarskim – właśnie tak bardzo często postępowano w Stargardzie po pozbyciu się przymiotnika Szczeciński w nazwie miasta. I sam też osobiście zdecyduję się na wycięcie i zamalowanie Wlkp. Ponadto prawo nie nakłada obowiązku używania pieczątek firmowych – pieczątki w biznesie nie są obligatoryjne, a podstawą identyfikacji przedsiębiorców są: NIP, KRS, Regon. Zgłoszenie  przez przedsiębiorców będących osobami fizycznymi i spółkami cywilnymi zmiany w nazwie firmy w związku ze zmianą nazwy miasta do bazy CEIDG nie wymaga żadnych opłat i powoduje automatyczne z urzędu skorygowanie nazwy firmy w bazach; urzędów skarbowych, ZUS/KRUS, GUS i pozostałych rejestrów. Dużo emocji wywołują kasy fiskalne i jak się okazuje bez powodu, bowiem usunięcie członu Wielkopolski w kasie fiskalnej jest prostą czynnością, którą zgodnie z instrukcją obsługi kasy może wykonać sam podatnik lub osoba obsługująca kasę. 

Mówiąc o rozpowszechnianych mitycznych kosztach, warto pamiętać, że koszt pieczątki to 20 zł., koszt wykonania tablicy urzędowej to 150 zł, a ponadto, przy tym nie ma obowiązku natychmiastowej wymiany tablic, lecz w sposób ciągły wraz z fizycznym zużyciem się starych tablic.

Zauważmy, że z ok. 17 tys. podmiotów gospodarczych zarejestrowanych w mieście, tylko niewielka część posiada tablice/szyldy firmowe z nazwą miasta, co gołym okiem widać z perspektywy gorzowskiej ulicy.

A zatem koszt dla jednego przedsiębiorcy, to w praktyce niewielki koszt pieczątki, jeśli nie wytnie Wlkp. i byłby to wydatek obciążający koszty podatkowe działalności firmy.

W przypadku osób prawnych, to głównie spółki z o.o. należy, jak każdą zmianę firmy, czy też adresu i innych danych, zgłosić zmianę w KRS, wraz z jednorazową opłatą w kwocie 350 zł.

Będą oczywiście koszty administracji, wymienić trzeba bowiem główne tablice urzędów oraz pieczęcie (metalowe tłoki pieczętne wykonywane wyłącznie przez Mennicę Państwową) – takich jednak jest niewiele i poza urzędem miejskim, to instytucje rządowe: urząd skarbowy, notariusze, urząd stanu cywilnego, sądy, prokuratura, policja, SKO, Poczta Polska itp. instytucje, to razem ok. 100 szt. Koszt tablicy – 150 zł/szt., koszt pieczęci ok. 350 zł/szt. Zatem łączne koszty obligatoryjne można oszacować: 100 szt. x 500 zł = 50 tys. zł., przy czym tylko niewielka z tego część obciążała by budżet miasta.

W wydziałach Urzędu Miejskiego w szkołach, przedszkolach itp., przy podobnej racjonalnej postawie oszczędnościowej, skutki kosztowe będą stosunkowo niewielkie. Jeśli przyjąć, że jest 30 wydziałów UM, 30 przedszkoli i żłobków, 20 szkół podstawowych i 30 szkół ponadpodstawowych oraz, że koszt wymiany tablicy urzędowej na budynku ( część szkół i przedszkoli i żłobków ma tablice wspólne ) oraz dwóch pieczątek w każdej w/w jednostce, to łączny koszt, przy oszczędnościowym podejściu, obciążający samorząd miasta Gorzowa, mógłby wynieść: 110 jednostek x 500 zł = 55 tys. zł.

Należy przy tym mieć na względzie, że zdecydowana większość tablic urzędowych – wydziały Urzędu Miasta, sądy, organy administracji samorządowej i rządowej, szkoły, policja, prokuratura, straż pożarna, kuratorium, itp. itd. zawiera niezgodną z prawem nazwę miasta – Gorzów Wlkp. – co i tak wymaga wymiany tych tablic na poprawne, nawet w przypadku pozostania przy dotychczasowej dwuczłonowej nazwie miasta. Ponadto koszty tych instytucji nie obciążają budżetu miasta ani jego mieszkańców. Warto przy tym pamiętać, że koszty miasta Stargard ( prawie 80 tys. mieszkańców) związane ze skróceniem w 2016 r. nazwy Stargard Szczeciński wyniosły ok. 50 tys. zł. W Stargardzie po amputacji Szczeciński jeszcze prze parę lat na wielu tablicach i drogowskazach widniała wcześniejsza nazwa miasta, a i do dzisiaj są jeszcze przypadki, że stara tablica wciąż wisi, a tylko Szczeciński jest po prostu zamalowany.

Co ważne, wymiana tablic może być wykonana wraz z fizycznym ich zużyciem się, a wiele z nich jest w stanie opłakanym. Do tego, tak jak dzisiaj powszechne używanie nieprawidłowej nazwy miasta na tablicach i pieczątkach urzędów Gorzów Wlkp. nie jest powodem wywodzenia konsekwencji prawnych, tak i po skróceniu nazwy miasta, nie zastosowanie natychmiastowej zmiany na Gorzów, zapewne też spowoduje tragedii.  

Epatowanie w social mediach wielkimi kosztami – są tacy co piszą już nawet o dziesiątkach milionów(!) – jest więc zwykłą demagogią, a czynią to najczęściej osoby nie mieszkające w Gorzowie.

Są ważniejsze sprawymit siódmy. Obawa, że zajmowanie się skróceniem nazwy miasta, powoduje skupienie się Urzędu Miasta na tej kwestii, kosztem innych ważnych miejskich spraw, jest całkowicie bezzasadna. Ta sprawa dla urzędników jest jedną z bardzo wielu, a zajmującą im bardzo nie wiele czasu. W mieście jest wiele ważnych spraw infrastrukturalnych głównie, ale i ta jest ważna, bo tyczy naszej tożsamości gorzowskiej. Jest ważna, bo jak nazwisko człowieka, nazwa miasta powinna być nie błędna, nie przypadkowa lecz poprawna.

Kompleksy i lansmit ostatni. Zarzut, jakoby sygnatariusze inicjatywy w sprawie skrócenia nazwy miasta, działali z niskich pobudek jest wyjątkowo perfidny i nieuczciwy. Używanie zarzutów ad personam – określanie listy osób należących do Komitetu Obywatelskiego „wybieram Gorzów” listą wstydu, to zwykła podłość, podobnie jak posądzanie o chęć lansu, czy też leczenia własnych kompleksów. Celują w tym osoby, które w nie dawanych wyborach samorządowych lub parlamentarnych uzyskały wyniki, których nie sposób nawet pod mikroskopem dostrzec, a o ich zasługach dla miasta wiedzą …tylko sami oni. Czynią to w sytuacji gdy osoby w komitecie obywatelskim są ludźmi o uznanej pozycji zawodowej, od wielu lat zaangażowanymi w działalności społecznej na rzecz Gorzowa. Czy takie zachowanie kogoś może zaskakiwać? – mnie nie, bo już tak jest, że ci którym brakuje argumentów, posuwają się do pomówień i histerii, naruszając dobra osobiste innych. Jeśli już muszą, to proszę niech biją w tego ( przez lata już przywykłem), który rozpoczął 14.09.1995 r. stawianie nazwy miasta Gorzów z głowy na nogi…

Gorzów, 26/07/2024.                                        Henryk Maciej Woźniak

275 total views, no views today

DEGRENGOLADA MORALNEGO NIEPOKOJU

Bez nazwy

Za namową osoby, mieszkającej od kilkunastu lat za granicą wybrałam się wraz z nią do kołobrzeskiego amfiteatru na występ Kabaretu Moralnego Niepokoju. Nieświadoma upływającego czasu i postępującej degrengolady podjęłam ryzyko obejrzenia tego typu rozrywki.

Niestety w połowie zmagań czterech panów, opuściłyśmy miejsce, które kiedyś tętniło kulturą, także międzynarodową.

Okazuje się, że dziś bez przekleństw nie ma rozrywki. Ze sceny padło jedno k…. aby w następnych minutach się rozkręcić, naprawdę nie wiadomo po co. Dalej to było bazowanie na wyśmiewaniu wszelkich wartości.

W naszym przypadku efektem „kabaretowych” występów był smutek i rozgoryczenie, a zaplanowałyśmy w tym dniu się pośmiać. Panu z obsługi powiedziałam, że to co tu jest prezentowane, to prostactwo a wręcz chamstwo. Bardzo grzeczny pan odpowiedział: – „my po prostu sprzedajemy to co ludzie chcą kupować”.

Nieuczciwym jest według mnie to, że organizatorzy nie uprzedzają na plakatach i w innych reklamach, że będą przekleństwa i treści, którym przede wszystkim nastolatków nie powinno się karmić. Wtedy nie miałabym pretensji, bo tam nas by nie było, mimo nastolatkowego wieku do potęgi n-tej.

Zadziwiające jest jednak to, że wykonawcy Moralnego Niepokoju, prawie wszyscy ukończyli filologię polską na Uniwersytecie Warszawskiem.

Przed kilkoma dniami wróciłam z dłuższego pobytu w środkowych Stanach Ameryki. Tamci ludzie, uważają nas Polaków za ludzi wiary i kultury. Darzą nas wielkim szacunkiem. Z pokorą odbierałam komplementy, czując rozterkę.  Pomyślałam, że po takim polskim występie, Amerykanin chyba myślałby, że to tylko zły sen o Polsce, bo to co się tu wyprawia woła o niewyobrażalną modlitwę w intencji młodego pokolenia.

A była mieszkanka Kołobrzegu z nostalgią wspominała koncerty muzyki klasycznej w wykonaniu div operowych czy artystów operetkowych, które odbywały się w  muszli koncertowej gdy kuracjusze oddawali szacunek wysokiej kulturze. Niestety muszla na razie stoi, odłogiem.

„Kołobrzeski Amfiteatr to obiekt o wieloletniej artystycznej tradycji. Dzięki sumiennie dobieranym repertuarze zapewnia rozrywkę dla widowni w każdym wieku i corocznie satysfakcjonuje nawet najbardziej wysublimowane artystyczne gusta. …………. Amfiteatr corocznie gości na swoich deskach artystów z całego świata, którzy zawsze chętnie powracają do perły polskich uzdrowisk, jaką niewątpliwie jest cudowne miasto Kołobrzeg” – napisano na stronie organizatora występu  Agencja Brussa.

Natomiast Kabaret Moralnego Niepokoju reklamuje się między innymi tak: „Kabaret Moralnego Niepokoju – 100 procent (Cieślak, Zbieć, Borkowski, Podobas). Występ bez Roberta Górskiego. Jak mówił Forrest Gump: „Program Kabaretu Moralnego Niepokoju jest jak pudełko czekoladek: nigdy nie wiadomo na co się trafi, ale wiadomo że będzie super”. Tak jest i tym razem. Klasycznie błyskotliwe teksty Roberta Górskiego w klasycznie błyskotliwym wykonaniu artystów Kabaretu Moralnego Niepokoju. Raz życiowo i konkretnie, raz abstrakcyjnie i zmysłowo. A zawsze śmiesznie”. …….

 

213 total views, no views today

ODRZANIA. PODRÓŻ PO ZIEMIACH ODZYSKANYCH ZBIGNIEWA ROKITY

 IMG_9844[1]

IMG_9846[1]

IMG_9810[1]

IMG_9773[1]

IMG_9785[1]

Pod koniec 2023 roku w ramach stypendium kulturalnego Gorzowa Wielkopolskiego ukazała się książka Zbigniewa Rokity „Odrzania. Podróż po Ziemiach Odzyskanych”. Autor przemierzając Ziemie Zachodnie zwane przez niego Odrzanią obserwuje i opisuje zachodzące na tych ziemiach procesy przemieniania Niemiec w Polskę. Na wędrownej trasie znalazł się również Gorzów Wielkopolski. Temu miastu, poza wzmiankami w tekście poświęcony jest rozdział 47. Tu, na str. 246 obok kontrowersyjnych sformułowań przytoczonych jako wypowiedzi miejscowego historyka Roberta Piotrowskiego znalazło się rażące przekłamanie: (…)„Tutejszą synagogę rozbierali nie Niemcy, ale Polacy”(…).

Wyrażony w ten sposób pogląd nie znajduje potwierdzenia w archiwaliach dotyczących synagogi w dawnym Landsbergu, a obecnie Gorzowie Wielkopolskim. Wszystkie materiały zgodnie wskazują, że synagoga spłonęła podczas pożaru wywołanego przez bojówki niemieckie w Noc Kryształową z 9 na 10 listopada 1938 roku. Potem, pozostałości na pogorzelisku ulegały dalszemu zniszczeniu, choćby wskutek upływu czasu, leżąc w niemieckim przecież Landsbergu aż do wkroczenia Armii Czerwonej tj. do 30 stycznia 1945 roku. Dopiero po tej dacie w mieście zaczęli pojawiać się Polacy. Wtedy synagogi już nie było.

Doprecyzowując za Polin Wirtualny Sztetl: „Synagoga została spalona w trakcie tzw. nocy kryształowej 9-10 listopada 1938 roku”.

Niemiecka pisarka Christa Wolf ten akt zniszczenia opisała w powieści „Wzorce dzieciństwa”: „Ktoś musiał powiedzieć Nelly: Pali się synagoga. Nie sposób podać nazwiska. Przy haśle „pożar synagogi” ukazuje się co prawda twarz Charlotty, „bezradnie przerażonej”. Nikt nie powiedział Nelly: Idź tam!, z całą pewnością nie jej matka. Padł raczej jednoznaczny zakaz: Żeby ci czasem nie strzeliło do głowy…

To, że poszła jest niewiarygodne i niewytłumaczalne, ale możesz na to przysiąc. Jak w ogóle znalazła mały plac na Starym Mieście? Czyżby już przedtem wiedziała, gdzie w jej mieście stoi synagoga? (…) Chciała to zobaczyć.

9 listopada 1938, jak się zdaje nie było zimno. Blade słońce padało na kocie łby bruku, w którego szparach rosła trawa. Gdy kończył się bruk, zaczynały się małe krzywe domy. Nelly wiedziała, że mały plac, otoczony tymi domami, bardzo by się jej podobał, gdyby pośrodku nie stała ruina. Dymiła jeszcze. Była to pierwsza ruina, jaką Nelly widziała w swoim życiu”.

O spaleniu wybudowanej w 1854 r. synagogi podczas Nocy Kryształowej z 9 na 10 listopada 1938 r. przez niemieckie bojówki informuje tablica pamiątkowa ustawiona w pobliżu dawnej świątyni. Na niej znajduje się napis: „PAMIĘCI ŻYDOWSKICH MIESZKAŃCÓW LANDSBERGA. ŻYDZI MIESZKALI W LANDSBERGU OD XIV W. PRZYCZYNIAJĄC SIĘ DO ROZWOJU MIASTA. W 1871 R. W MIEŚCIE ŻYŁO 730 ŻYDÓW. W LANDSBERDU ZNAJDOWAŁY SIĘ SYNAGOGA ORAZ DOM GMINY TZW. KAHAŁ. SYNAGOGA WYBUDOWANA W 1854 R. ZOSTAŁA SPALONA PODCZAS NOCY KRYSZTAŁOWEJ Z 9 NA 10 LISTOPADA 1938 R. PRZEZ NIEMIECKIE NAZISTOWSKIE BOJÓWKI. PO 1942 R. OSTATNI LANDSBERSCY ŻYDZI ZOSTALI DEPORTOWANI PRZEZ NIEMCÓW DO GETT I OBOZÓW ZAGŁADY. PRZEŻYLI TYLKO NIELICZNI. PAMIĘĆ O NICH JEST BŁOGOSŁAWIEŃSTWEM. 2018/5778”

Stan najwyższego zniszczenia (80-100%) budynku synagogi przy obecnej ul. Łazienki wykazuje również urzędowy Geoportal: „Zniszczenia wojenne Gorzów/Landsberg (1945)”. https://geoportal.um.gorzow.pl/

Polscy przybysze zatem nie mogli rozebrać synagogi, której nie zastali, ponieważ kilka lat wcześniej została spalona przez niemieckie formacje w ówczesnym Landsbergu.

Z licznych przekazów dotyczących losów powojennego Gorzowa wynika, że pogorzelisko uporządkowano w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku. Wtedy usunięto ruiny spalonej budowli. Później, w latach sześćdziesiątych działkę zabudowano.

Dziś miejsce gdzie stała gorzowska synagoga spalona podczas Nocy Kryształowej upamiętnia obelisk z napisem po polsku i hebrajsku „SYNAGOGA 1854–1938” ustawiony w listopadzie 2014 r. staraniem Towarzystwa Miłośników Gorzowa.

W tym świetle bulwersuje sformułowanie: „Tutejszą synagogę rozbierali nie Niemcy, ale Polacy” przypisujące Polakom unicestwienie nieistniejącej już budowli, przytoczone przez Zbigniewa Rokitę – stypendystę Miasta Gorzowa Wielkopolskiego 2023 roku w reporterskiej opowieści: Odrzania Podróż po Ziemiach Odzyskanych.

Tekst i foto Helena Tobiasz

Zbigniew Rokita, Laureat nagrody Nike 2021; Odrzania. Podróż po Ziemiach Odzyskanych, Znak litera nova Kraków 2023, ISBN: 978-83-240-9647-3, s.312.

189 total views, no views today

LUBUSKIE OBCHODY ŚWIĘTA POLICJI

 20240723_113339

20240723_114948

20240723_114917

Mszą św. 23 lipca w katedrze Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, złożeniem kwiatów przed obeliskiem pamięci poległych na służbie policjantów oraz  festynem rodzinnym na Placu Grunwaldzkim, uczczono wojewódzkie obchody święta lubuskiej policji w Gorzowie Wielkopolskim.

Modlitwie w intencji policjantów i ich rodzin oraz tych, którzy już odeszli, przewodniczył bp pomocniczy diecezji zielonogórsko – gorzowskiej Adrian Put.

W uroczystości uczestniczyli m.in. wicewojewoda lubuski Maciej Siwicki, przedstawiciele służb mundurowych, administracji i władz samorządowych, poczty sztandarowe oraz kapelan lubuskiej policji ks. Jerzy Piasecki, który jest proboszczem gorzowskiej parafii pw. Chrystusa Króla.

Oprawę muzyczną liturgii Mszy św. zapewniła Orkiestra Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu, pod kierunkiem kapelmistrza podinsp. Adama Witiwa.

Bp Adrian Put przypomniał historyczny czas powołania państwowej policji w 1919 r. a potem, gdy już w suwerennej Polsce w 1995 r. ustanowione zostało przez Sejm święto policji. – Dzień ten jest świętem waszej formacji służącej obywatelom i całemu społeczeństwu – podkreślił duchowny.

W kazaniu hierarcha nawiązał do dzisiejszej Ewangelii o Winnym Krzewie, w której mówi się o umęczonych ludziach szukających u Jezusa  pocieszenia, pomocy i odpowiedzi na nurtujące pytania.  Odnosząc się do dzisiejszych czasów bp Put podkreślił, że  jedynie trwając w relacji z Krzewem Winnym możemy uczynić swoje życie ofiarną służbą dla Boga i dla drugiego człowieka. – W miejsce boskiego gospodarza i prawodawcy staje Chrystus, przez którego przychodzi do nas łaska i prawda. Jednak do trwania, uczeń czerpiący soki z Winnego Krzewu, staje się i pozostaje osobą w pełni wolną – zauważył duszpasterz, wyjaśniając, że Bóg pozostawia swobodę decydowania, czy chcę opowiedzieć się za, czy przeciwko Stwórcy, za życiem czy przeciw życiu. – Człowiek trwający w Winnym Krzewie zaproszony jest by czynić dobro ale niestety często w imię wolności wybiera zło – zauważył kapłan.

Dalej bp powiedział, że ów paradoks wolnego wyboru powoduje, że społeczeństwa ale też jednostki muszą bronić się przed tymi, którzy nadużywają wolności do złych celów. W tej perspektywie dostrzega się ogromną potrzebę istnienia takich służb jak policja, która stoi  na straży porządku prawnego i ładu społecznego.

– Policja to dzisiaj formacja o ugruntowanej pozycji strzegąca porządku i pomagająca poszczególnym osobom i całemu społeczeństwu, rozwijać się w harmonii i spokoju. Policjanci służą wszystkim mieszkańcom polskiej ziemi niezależnie od wiary, poglądów politycznych, przynależności partyjnej czy narodowości. Dziś dziękujemy za waszą służbę i profesjonalizm. Codziennie narażacie swoje siły, zdrowie a często także życie by inni mogli żyć i rozwijać się w bezpiecznym państwie. Jednocześnie  prosimy Tego, który mówi, że jest Krzewem Winnym aby nieustannie was wspierał swoim błogosławieństwem i chronił w waszej codziennej służbie – powiedział bp Put.

Przed rozpoczęciem Mszy św. proboszcz katedry ks. Mariusz Kołodziej polecił mundurowych i ich rodziny, pracowników policji oraz tych, którzy polegli podczas służby, opiece Bożej przez wstawiennictwo patrona policjantów św. Michała Archanioła.

Uroczysta Msza św. rozpoczęła się wprowadzeniem sztandarów i odśpiewaniem hymnu Polski przy akompaniamencie Orkiestry Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. Orkiestra zapewniła także oprawę muzyczną całej Eucharystii. Na zakończenie odśpiewano „Boże coś Polskę”.

Wrocławska orkiestra powstała w 1974 r.  Do doniosłych momentów jej działalności, należy m.in udział w Pielgrzymce Wojska i Policji, podczas której zaprezentowała się przed św. Janem Pawłem II oraz wzięła udział w uroczystej Mszy św. na Cmentarzu Żołnierzy Polskich na Monte Cassino. Wydarzenia te miały miejsce w listopadzie 2000 roku.

W województwie lubuskim służy około 3 tys. policjantów.

 

104 total views, no views today