Mirosława Kościukiewicza spotkałam dziś i prawie dokładnie rok temu w tym samym miejscu Gorzowa Wielkopolskiego, na Wełnianym Rynku. Nie straszne mu zimno, akordeon go rozgrzewa. Artysta samouk cieszy się gdy ludzie się cieszą słysząc muzykę. Lubi kiedy ludzie się uśmiechają. Jeśli wrzucą pieniądz jest im wdzięczny ale twierdzi, że nie o pieniądze mu chodzi. Grać zawsze lubił, nie zna nut a gra jak z nut. – Cieszę się, że ludzie się zatrzymują, rozmawiają ale zdarza się, że nawet płaczą, bo wracają wspomnienia z dawnych lat.
Ktoś słysząc stare szlagiery przypomniał sobie swój pierwszy taniec, albo że był na dancingu i stracił tam swoją całą wypłatę, jedna z pań się wzruszyła, bo jej mąż też grał ale już niestety nie żyje. – Muzyka akordeonowa ma tę cechę, że chwyta za gardło i można się rozkleić. Mam w repertuarze nie tylko stare piosenki, nowe też gram – mówi akordeonista, dysponujący wizytówką z napisem: Grajek. Mirosław Kościukiewicz.
Ponad 15 lat prowadził Zespół „Rudniczanki”, był też sołtysem, pracuje zawodowo a w wolnym czasie rozdaje radość ludziom, dzieląc się muzycznym darem. Żałuje, że synowie nie odziedziczyli po nim talentu muzycznego ale rozwijają sie sportowo i to też go cieszy.
-Akordeon jest wspaniałym instrumentem ale nie ma wielu nauczycieli. Przeważnie uczniowie wybierają fortepian, gitarę lub skrzypce. Gdybym miał wiecej czasu może bym uczył grania – przyznał muzyk.
Na pytanie: w jaki sposób by uczył, skoro nie zna nut, odpowiedział: – Ja uczę tak, żeby ktoś grał. Dwa lata uczyłem pewnego pana, któy już był po sześćdziesiątce ale jego marzeniem było nauczyć sie grać na akordeonie. On nawet miał dwa akordeony takie, o któych ja mogłem tylko pomarzyć. Powiem pani, że jego marzenie się spełniło. On nie zagra tak jak ja, ale gra.
I jeszcze tu: http://wandamilewska.pl/?p=19615
115 total views, 1 views today