TRIDUUM PASCHALNE W GORZOWIE WIELKOPOLSKIM

Triduum Paschalne

Śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa nazywa się jego Paschą. Dlatego trzy dni poświęcone liturgicznym obchodom męki, śmierci i zmartwychwstania Pańskiego noszą nazwę Triduum Paschalnego. Stanowi ono szczyt całego roku liturgicznego. Rozpoczyna się w Wielki Czwartek wieczorem od celebracji Mszy Wieczerzy Pańskiej, kończy się zaś wieczorem w uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego.

Wielki Czwartek

RTIDU5JAJOTRI5

Foto Grzegorz Milewski

W gorzowskiej katedrze WNMP podczas porannej Mszy św.  poświęcone zostały oleje święte, a kapłani odnowili przyrzeczenia kapłańskie. Eucharystii przewodniczył ordynariusz diecezji zielonogórsko  gorzowskiej bp Tadeusz Lityński.

Biskup w homilii odniósł się do wydarzeń na świecie a szczególnie w ostatnim czasie wobec ofiar wojny na Ukrainie. – Nie mogę nie zauważyć wielkiego wkładu waszej posługi charytatywnej niosącej nadzieję potrzebującym – powiedział biskup. Wiele miejsca w kazaniu duchowny poświecił kapłaństwu, powiedział min.: Zasadniczą sprawą dla Kościoła jest zachowanie tożsamości kapłana w wymiarze naszej jedności z Tym, który nas powołał. Wielki czwartek jest zawsze doskonałą okazją, by usłyszeć Jego głos mówiący do nas: nie bój się! „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali” – mówił bp Lityński.

Natomiast bp senior Paweł Socha podczas  podczas Mszy Świętej Wieczerzy Pańskiej, która rozpoczęła tegoroczne obchody Triduum Paschalnego w katedrze powiedział: – Bez Boga nie będzie pokoju. 

Homileta odnosząc się do trwającej wojny w Ukrainie wielokrotnie podkreślał, że im bardziej człowiek jest oddalony od Boga, tym jest gorszy. Tym bardziej jest w stanie zawodowo  przybijać do krzyża, gwałcić i zabijać. – Dlatego, trzeba jasno powiedzieć: Bez Boga nie będzie pokoju. Nie będzie prawdy. Będzie wojna – skonkludował duszpasterz, jednocześnie zauważając humanitarne postawy rodaków, którzy czynnie włączyli się do pomocy uchodźcom. – Obchodzimy te święta w szczególnych okolicznościach, wielkiej tragedii u naszych sąsiadów i naszej postawy udzielania pomocy. Ta sytuacja powoduje, że bardziej wsłuchujemy się w Głos Boga i uczymy się otwierania swoich serc. Bo tam gdzie Bóg – tam jest miłość – powiedział kapłan.

Bp Paweł Socha podczas liturgii Mszy Wieczerzy Pańskiej dokonał obrzędu umycia nóg dwunastu dorosłym mężczyznom.

Wielki Piątek

W Wielki Piątek wiernych obowiązuje post. W tym dniu nie sprawuje się mszy św. Ołtarz pozostaje obnażony – nie ma na nim krzyża, świeczników i obrusów. Po południu lub wieczorem sprawuje się Liturgię Męki Pańskiej. Liturgia ta rozpoczyna się od gestu prostracji: celebrans po wejściu do kościoła w całkowitym milczeniu pada na twarz przed ołtarzem. Dalej ma miejsce lektura czytań biblijnych o męce Chrystusa, zwłaszcza opisu męki Pańskiej wg św. Jana, modlitwa powszechna za Kościół i świat w formie 10 rozbudowanych wezwań (w bieżącym roku, w związku z trwającą wojną na Ukrainie, zostanie dodane specjalne wezwanie o pokój), adoracja krzyża i komunia św. Obrzęd kończy się przeniesieniem Najświętszego Sakramentu do tzw. Grobu Pańskiego.

Świat bez Krzyża byłby światem beznadziei……. słabi byliby wyzyskiwani a ostatnie słowo należałoby do chciwości – mówił ordynariusz diecezji zielonogórsko – gorzowskiej bp Tadeusz Lityński podczas wielkopiątkowej liturgii w katedrze Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.

Duszpasterz powołując się na słowa Franciszka powiedział, że Krzyż jest mównicą Boga i warto by spojrzeć na niego w milczeniu aby zobaczyć kim jest Pan, który nie groził nikomu palcem ale otwiera szeroko ramiona do wszystkich.

Dalej mówił biskup, że świat bez Krzyża byłby światem beznadziei, szalałyby przemoc i okrucieństwo, słabi byliby wyzyskiwani a ostatnie słowo należałoby do chciwości. – Jest teraz taka chwila w historii świata gdzie wydaje się, że to się dokonuje. W takim świecie nieludzkie traktowanie jednego człowieka przez drugiego przybiera najbardziej przerażające formy. Tylko Krzyż kładzie im kres – zaznaczył kapłan.

Po zakończonym nabożeństwie ulicami Gorzowa przeszła Droga Krzyżowa, do której rozważania przygotowali uczniowie Liceum katolickiego im. św. Tomasza z Akwinu. Szkoła ta  organizuje Drogę Krzyżową ulicami miasta od 1993 roku. Obecna krucjata odbyła się po dwuletniej przerwie spowodowanej pandemią.

W KAI:  https://www.ekai.pl/bp-tadeusz-litynski-swiat-bez-krzyza-bylby-swiatem-beznadziei-d616828/

Wielka Sobota

W Wielką Sobotę Kościół trwa na modlitwie przy Grobie Pańskim rozważając mękę i śmierć Chrystusa. Również tego dnia nie sprawuje się mszy św. W Polsce szeroko rozpowszechniony jest zwyczaj błogosławienia pokarmów na stół wielkanocny.

Wigilia Paschalna w Wielką Noc (16/17 kwietnia) – katedra w Gorzowie Wlkp. – godz. 20.00 – bp P. Socha

W KAI: https://www.ekai.pl/bp-socha-droga-do-swietosci-jest-mozliwa-tylko-wtedy-gdy-karmimy-sie-slowem-bozym-d616910/

Procesja rezurekcyjna może mieć miejsce bądź bezpośrednio po zakończeniu Wigilii Paschalnej, bądź o świcie, przed poranną mszą św. uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego. Procesja ta jest wyrazem wielkanocnej radości i publicznym ogłoszeniem zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią.

Msza poranna w dzień Zmartwychwstania Pańskiego (17 kwietnia) – katedra w Gorzowie Wlkp. – godz. 6.00 – bp P. Socha

514 total views, no views today

NIEDZIELA PALMOWA

Dzisiaj Niedziela Palmowa czyli Męki Pańskiej. Rozpoczął się Wielki Tydzień, najważniejsze dni w roku liturgicznym.

PALMPALMMPAL

Zdj. z kościoła pw. NMP Królowej Polski w Gorzowie Wlkp. fot. GM

Charakterystycznym obrzędem Niedzieli Palmowej jest uroczysta procesja, w której wierni uczestniczą niosąc gałązki palm na znak królewskiego tryumfu Chrystusa, jaki stał się jego udziałem przez krzyż. Procesja rozpoczyna się poza kościołem od obrzędu błogosławieństwa palm i odczytania fragmentu Ewangelii o wjeździe Jezusa do Jerozolimy. Następnie wierni ze śpiewem udają się do świątyni, gdzie rozpoczyna się msza św. W jej trakcie odczytuje się Ewangelię o Męce Pańskiej. Można to uczynić z podziałem na role. W tym roku w Niedzielę Palmową czyta się opis Męki według św. Łukasza.

Procesję można odprawić w danym kościele tylko jeden raz. Przed pozostałymi mszami oraz tam, gdzie nie ma w ogóle procesji, można urządzić tzw. uroczyste wejście z błogosławieństwem palm. (https://diecezjazg.pl/niedziela-palmowa-2 )

Palma jest uwielbieniem Jezusa Chrystusa, jest oddaniem czci Temu, który nas odkupił. Ale palma w naszych rękach jest znakiem, że chcemy w tym Wielkim Tygodniu przekroczyć kolejną granicę w naszym życiu religijnym. Granicę wierności w dobrym. Jezus Chrystus wstępuje do Jerozolimy jako Ten, który odnosi zwycięstwo nad złem. Trzymając dzisiaj w ręku palmę, wyznajemy, że chcemy razem z Nim przez modlitwę i post w tym Wielkim Tygodniu doświadczyć łaski odkupienia.

408 total views, no views today

GORZÓW WLKP.: ROCZNICA KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ

SMOSMS

10 kwietnia o godzinie 8:41 na cmentarzu komunalnym w Gorzowie Wielkopolskim odbyło się uroczyste złożenie kwiatów na grobach Anny i Bartosza Borowskich w 12. rocznicę katastrofy smoleńskiej.

Mieszkańców Gorzowa reprezentowała wiceprezydent Iwona Olek.

10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku w katastrofie Tu-154 M zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria, oraz ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski. W skład delegacji, która leciała na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, byli Anna i Bartosz Borowscy, przedstawiciele Rodzin Katyńskich z Gorzowa.

Anna Borowska miała 81 lat. Była córką podporucznika Franciszka Popławskiego, oficera Korpusu Ochrony Pogranicza w Łużkach (woj. wileńskie), zamordowanego w Katyniu w kwietniu 1940 roku. Wkrótce potem 11-letnia Anna wraz z rodziną została wywieziona do Kazachstanu. Działała w Związku Sybiraków, była też wiceprzewodniczącą Rodziny Katyńskiej w Gorzowie, udzielała się w Apostolstwie Maryjnym. Pośmiertnie została odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Jej wnuk Bartosz miał 31 lat. Ukończył studia inżynierskie na Akademii Rolniczej w Szczecinie, planował kontynuować studia magisterskie.

Anna Borowska i jej wnuk Bartosz zostali pochowani 20 kwietnia 2010 roku na cmentarzu komunalnym w Gorzowie.

Dariusz Wieczorek Wydział Promocji i Informacji

Fot. Łukasz Kulczyński

 

687 total views, no views today

MIERZĘCIN – TRZY PYTANIA DO AUTORA WSPOMNIEŃ

fbt

Marzanna Leszczyńska rozmawia z dr Robertem Wójcikiem, autorem wspomnień o nowej historii Pałacu Mierzęcin i jego  administratorem w latach 1998- 2008

RW

Dokładnie w Dniu Kobiet 2021 roku ukazała się pierwsza część opowieści o Mierzęcinie wg wspomnień dra Roberta Wójcika. Właśnie minął rok a z nim szósty odcinek na milpressie. Każde opowiadanie przekracza 10 stron maszynopisu i muszę przyznać, że byłam przerażona, gdy zobaczyłam przy pierwszej publikacji jak obszerna ona będzie. Zresztą o to sprzeczaliśmy się. Moje przekonanie, że oto żyjemy w czasach memów, sms-ów i ciągle nowych informacji – więc mało kto zainteresuje się tekstem dłuższym niż jedna strona. Tymczasem rzeczywistość mnie zaskoczyła. Milpress to strona, gdzie artykuły są głównie o gorzowskich wydarzeniach z życia miasta nie dobijają 1000 wyświetleń w ciągu roku. Wspomnienia dra Roberta Wójcika liczą już parę tysięcy wejść w kilka miesięcy. Rekordowy odcinek 15000 (piętnaście tysięcy…) w 10 miesięcy. Ostatnie „Mierzęcin – nie pytaj więcej…” w niespełna trzy tygodnie przekroczył 4 tysiące wejść. A przecież to nie koniec, te historie są ciągle czytane. I chociaż komentarze są zablokowane to coś niecoś do nas dociera:  „rezultaty Waszej aktywności są wspaniałe”, „Napisaliście wyjątkowy rozdział jakbyście wydobyli z gruzów i oszlifowali szlachetny kamień, który świeci nowym blaskiem, a było to możliwe, bo włożyliście w te historie wyobraźnię, talent i serce”, „To zabija mury. Ten film i ta treść – tak twórcze, piękne, humanistyczne – wyjątkowe to wszystko”. To tylko niektóre z komentarzy, które do nas dotarły i bardzo mnie wzruszyły. Czytelnicy chyba czekają na każdy nowy odcinek, bo dosłownie przy nowych publikacjach obserwuje się jak tzw. wejścia przyspieszają i w pierwszych dniach licznik rejestruje po 800 wyświetleń dziennie. (ml)

 Marzanna L: Co Pan sądzi o tej popularności Pana wspomnień?

 Robert Wójcik: – Jestem zaskoczony – nie wiem co mam odpowiedzieć. Nie ukrywam – jestem zadowolony – i chyba się odnalazłem w tych wspomnieniach. Może ludzie lubią długie pisanie… jakieś historie wczorajsze i dzisiejsze i związane z regionem, w którym mieszkają. Mierzęcin jest położony raptem 50 km od Gorzowa Wlkp. Po prostu – nie wiem. To wszystko mnie zaskoczyło – ale też zmobilizowało do pracy. Powiem krótko – każdy artykuł – to miesiąc, dwa … ciężkiej pracy, ale jak widać…warto poświęcić się temu wysiłkowi – czytelnicy to oceniają i chyba, mam takie wrażenie – doceniają. To miłe i budujące. Moje grono znajomych, przyjaciół – to raptem – może 30 osób – wysyłam im te linki do artykułów – miłe słowa, odpowiedzi…wzruszające – to dziwne co mówię – uważają, że musi powstać książka, mówią też o jakimś filmie…nieważne. Ja kocham historię, matematykę, stare mapy, kartografię. Jestem uzależniony od tych dziedzin nauki…i chyba one mi się odpłaciły. I za to im dziękuję.

A przy okazji tego wywiadu – muszę Czytelnikom zdradzić pewną tajemnicę – te artykuły nigdy by nie powstały, gdyby nie telefon od mojej koleżanki z pracy (koniec listopada 2020 r. ) – „Słuchaj Robert – ale fajnie o was napisali – przesyłam ci link” („Trochę historii Mierzęcina”http://wandamilewska.pl/?p=11392). Otworzyłem ten link i prawdę mówiąc chyba  mnie zamurowało. Kompletnie nie znałem autora tego tekstu. A dla dociekliwych powiem, że  nigdy z autorką tego artykułu  się nie spotkałem więc nie poznałem jej osobiście. Piszę to z ręką na sercu. Korespondujemy – „Pani Redaktor – prawda?”. A może siła słów napisanych … ma jakąś magię… taką jak Pałac Mierzęcin”… A dziś jestem pewien „że opatrzność Boża kieruje tym światem” i jej dziękuję.

Minął 2. kwietnia, nadchodzi Wielkanoc ale też nadeszła wiosna i trzeba pamiętać o jednym – zawsze wyłowię w pierwszy dzień wiosny – „ Marzannę” – nie topcie jej  – bardzo proszę…w kochanej i pięknej Warcie, która przepływa przez Gorzów. Marzanna symbol odpływającej zimy czyli przemijania nie pasuje mi do osoby Marzanny, z którą tworzę teksty o Mierzęcinie, dla mnie Marzanna to teraz symbol odnowy, symbol wiosny.

Marzanna L: – Do każdej części dołączony jest clip czyli zdjęcia z muzyką, który wiąże się z tekstem. Mam dużo frajdy przy ich tworzeniu. I doprawdy nie przeszkadza mi, że czasami muszę zrobić wszystko…od początku, bo autor Robert Wójcik musi być do końca zadowolony.

Który z tych krótkich, bo 5-minutowych filmików podoba się Panu najbardziej? Można wybrać tylko jeden i oczywiście swój wybór uzasadnić.

 R. Wójcik: – Bardzo nie lubię rankingów – kto lepszy, kto gorszy.

Wszystko doskonałe….

Kocham „Mierzęcin – mroku cień” – bo uwielbiam muzykę i twórczość Krzysztofa Komedy – ten smutek przemijania, (https://youtu.be/6fhpthy8Ins)

Poleciały mi łezki przy clipie „Mierzęcin – to co zaciera czas ( https://www.youtube.com/watch?v=klfxSYqrVIo)

W „Mierzęcin – spotkajmy się w dobrym śnie” – inni (związani z Mierzęcinem  i jego odbudową się popłakali) (https://www.youtube.com/watch?v=d9yxaRUlZXU)

„Mierzęcin w białym tle – opowieść wigilijna” – moi rodzice byli bardzo wzruszeni… i ktoś z pałacu (https://www.youtube.com/watch?v=IlxKdp2MMsU)

„Mierzęcin – nie pytaj więcej” – nikt się nie popłakał – tylko się bardzo przestraszył – pisząc mi – przecież ja tam spałam przez prawie dwa lata…

dobrze, że o tym wszystkim nie wiedziałam…(https://www.youtube.com/watch?v=pv6OKvKdyvU)

Zachęcam przy okazji – do ich obejrzenia. Zapewniam, że wtedy zupełnie inaczej odbiera się  teksty artykułów.

Marzanna L: – Święto Wielkanocne jest świętem ruchomym. W tym roku mamy je wyjątkowo późno bo w drugiej połowie kwietnia. Drugi kwietnia 1999 roku był dniem objęcia przez Pana stanowiska administratora Pałacu Mierzęcin i był to Wielki Piątek.

Jesteśmy właśnie przed Świętami Wielkanocnymi i jest to kolejna rocznica, gdy  Pan z żoną Alicją i dziećmi pewnie wspominacie Mierzęcin a ja mam pytanie dotyczące zdjęcia, w posiadaniu, którego jestem ale nic o nim nie wiem. Bardzo mnie ono intrygowało i zawsze miałam wrażenie, że dotyczy jakiejś udanej uroczystości, fajnych ludzi. Jak widać dotyczy ono Mierzęcina, Pałacu i nie ma wątpliwości, że też Święta Wielkanocy. Proszę opowiedzieć coś o nim.

 R. Wójcik: – To nasza wspaniała załoga parkowa plus dwie praktykantki – Te osoby widoczne na zdjęciu wykonywały ozdoby na konkurs „Stół Wielkanocny” o znaczeniu krajowym (2003 lub 2004 rok – koniec marca lub pierwsze dni kwietnia – nie pamiętam). Wszystko powstało w pracowni w Mierzęcinie i jest dziełem ludzkich rąk. Załoga kuchenna pod wodzą jej szefa – to drugi aspekt tego konkursu – oceniano wszystko – od smaku potraw…po przybrany stół. Konkurs odbywał się w Sandomierzu…wszyscy byli bardzo przejęci. Przygotowania trwały prawie dwa tygodnie.

JAJO1Jajo

Pałac Mierzęcin – zdobył pierwsze miejsce…pobił wszystkich – pierwsze miejsce w Polsce. Pamiętam jak w Teleexspressie była minutowa informacja i relacja z tego konkursu – hitem było słynne jajko z napisem „Pałac  Mierzęcin” – i jak sobie przypominam głos spikera relacjonującego to zdarzenie – „widziałem osobiście – tradycja w narodzie nie ginie”.

A przy okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych – wszystkim Czytelnikom portalu „milpress” życzę spokojnych, radosnych Świąt – a gdy będziecie Państwo składali sobie życzenia przy rodzinnym stole i święconce – pamiętajmy o jednym – o krótkiej modlitwie…oby szybko nastał pokój na tym świecie.

Marzanna L.: – Do życzeń przyłączam się ja – Marzanna. Zdradzę zarazem, że już niebawem ukaże się siódma część wspomnień dra Roberta Wójcika o nowej historii Mierzęcina. Tytułu nie zdradzę, bo go jeszcze nie ma. Ale mogę powiedzieć coś o ogrodniku w krainie czarów.

 

 

5,139 total views, 3 views today

GORZÓW BEZ SYREN

W niedzielę 10 kwietnia o godzinie 8.41 w całym kraju odbędzie się próba syren alarmowych.  Prezydent Gorzowa Jacek Wójcicki zdecydował, że w Gorzowie Wielkopolskim nie zostaną włączone.

Istnieje wiele metod uhonorowania ofiar katastrofy smoleńskiej. W Gorzowie zostaną upamiętnione – jak co roku – przez złożenie kwiatów na grobach Anny i Bartosza Borowskich – powiedział prezydent Wójcicki.

Dodatkowym aspektem jest niewywoływanie niepokoju, zarówno wobec mieszkańców Gorzowa, jak i wobec przebywających u nas obywateli Ukrainy.

Nie chcemy wywoływać paniki wśród uchodźców, dla których taki sygnał to zagrożenie życia – dodał prezydent.

 Wydział Promocji i Informacji

 

308 total views, no views today

„WSZYSTKO NA OPAK” W FILHARMONII GORZOWSKIEJ

fbt

Relacja Marzanny Leszczyńskiej

MARZ15MARZ67MARZ7

W pierwszą niedzielę kwietnia 2022 r. odbył się kolejny familijny koncert w gorzowskiej filharmonii. Tym razem szliśmy na „Wszystko na opak” i nie wiedzieliśmy, że to zaszyfrowany temat… prima aprilisowy. Nie ukrywam, że zastanawiałam się co też będzie grane tym razem, ale trzeba przyznać, że udało się muzykom zrobić dowcip i nabrać mnie – mogą powiedzieć prima aprilis.

Cały koncert zaczął się od tego, że instrumenty nie były na swoim miejscu i widać edukacja muzyczna już działa, bo dzieci celnie wychwytywały błędy i uporządkowały orkiestrę.

Z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że nie tylko spotkania familijne edukują, ale dzieci na widowni również, a zwłaszcza ich dziecięce pojmowanie niezrozumianego jeszcze świata, który ciągle zgłębiają a nie pojmą go do końca tak jak my dorośli go nie pojmujemy. Uświadomiłam to sobie po pytaniach do dzieci z widowni, które zadawała konferansjerka: jakie dowcipy robiłyście sobie pierwszego kwietnia? Usłyszeliśmy: – jedna pani w szkole nieźle sobie zażartowała, „ każąc dzieciom posprzątać w klasie”, a jedna mama to zrobiła niezły dowcip swojej latorośli „ nie dając jej śniadania do szkoły”, był też żart makabryczny, gdy to koleżanka poinformowała przyjaciółkę, że „ ma w oku …dziurę”. Ale pani konferansjer przytomnie „prostowała” szczere wypowiedzi dzieci i cała sala doszła do wniosku, że dobrze mieć raz do roku prima aprilisowy dzień, aby się pośmiać i lepiej się poczuć, bo jak któreś dziecko słusznie spuentowało -” ŚMIECH TO ZDROWIE”.

Tym razem koncert był dziecięcym kryminałem przy muzyce. Zaginęły zabawki i po scenie rowerem jeździł „prawdziwy detektyw”-  Klops, który dzwonił dzwonkiem i szukał śladów porywaczy. Kryminał z dziecięcego świata. Dla niektórych maluchów to był też życiowy dramat, zwłaszcza jak same się zagubiły, gdyż można było opuszczać fotel widza i podchodzić do sceny. Podszedł do mnie maluszek może trzyletni a miało mu się do płaczu i zapytał mnie: „ A widziałaś moją mamę?”. Na szczęście mama szybko się odnalazła.

Oprócz prawdziwej muzyki było tak dużo różnych dźwięków, na które dzieci zmuszone były zareagować. Ich uwaga mobilizowana była raz po raz i wtedy gromadziły się z zainteresowaniem pod sceną i nie trzeba ich było wyciągać. Oj działo się na scenie działo! Oprócz muzyki klasycznej były też rytmy nowoczesne i nowoczesny taniec break dance z miotłą, która posłużyła prawdziwemu i dobremu tancerzowi za narzędzie do wykonania figur tanecznych ale posłużyła też jako narzędzie do wystukiwania rytmów. Słyszeliśmy dzwonki, odgłosy lokomotywy, marsze żołnierzyków, odgłosy wężów czy deszczu. Po scenie fruwały papierki po cukierkach, nawet rozsypały się klocki lego. I było też odwrócenie roli czyli muzycy zachowywali się tak jak widownia a instrumenty „przemówiły”. Słowem na serio było wszystko na opak. A kto widział i słyszał ten prawdziwie zyskał.

Konkluzja koncertu była oczywiście wychowawcza bo w bałaganie giną zabawki, a sprzątanie to nie strata czasu, poza tym zabawki zakurzone i zaniedbane są po prostu smutne  i cały koncert zakończył się wezwaniem ; „ DETEKTYWA NIE WZYWAJCIE – LEPIEJ SAMI POSPRZĄTAJCIE!”

I z tym hasłem w uszach opuściliśmy filharmonię.

Do następnego spotkania familijnego w filharmonii

 Marzanna Leszczyńska

616 total views, no views today

DZIEWIĘĆDZIESIĄTE URODZINY OBCHODZIŁA ALBINA BATOR

Albina Bator – mama Andrzeja –  Honorowego Obywatela Bledzewa obchodziła 90. urodziny.

Albina Bator1Albina i AndrzejAlbina życzenia

Życzenia Jubilatce m.in przysłał ordynariusz diecezji zielonogórsko – gorzowskiej bp Tadeusz Lityński. Albina Bator urodziła  się 1 marca 1932 roku w tym dniu przypadają także Jej imieniny. Od wielu lat jest mieszkanką Zielonej Góry.

Albina Bator – była bibliotekarką i księgową. Marzyła o scenie i teatralnym aktorstwie. Swoje pasje realizowała śpiewem i monologami objeżdżając okoliczne miejscowości, niosąc radość melomanom. Jest dumna z syna artysty śpiewaka. Jemu towarzyszyła podczas  koncertów jako „pogotowie krawieckie”. Przy różnych stosownych okazjach uświetnia spotkania zabawnymi monologami wykonywanymi z pamięci.

Nazwisko panieńskie Albiny Bator jest Kaniowska. Jednak w dowodzie osobistym napisane jest Kaniewska. Wydawałoby się, że drobny błąd a okazał się ratunkiem dla rodziny, która dzięki tej pomyłce uratowana została przed zesłaniem na Sybir. Niestety ojciec Albiny, Kazimierz Kaniowski zsyłki nie uniknął.

Albina urodziła się 1 marca 1932 roku w Berezie Kartuskiej,  była piątym dzieckiem z sześciorga dzieci Kazimierza i Bronisławy. Jej rodzeństwo to: Nina, Mikołaj, Sabina, Marysia i Teresa.

W dużym rodzinnym domu rozbrzmiewała muzyka operowa i pieśni śpiewane przez Mieczysława Fogga. Z pięknego zdobnego patefonu płynęła melodia m.in.: ,,Smutek precz na to jest jedyna rzecz”, a  zapach piwonii w ogrodzie rozchodził się po całej ulicy.

Albina wspomina datę 3. maja 1945 roku.- Jako repatrianci przyjechaliśmy z mamą i rodzeństwem pociągiem do Wolsztyna, niestety bez taty,  który był już na zesłaniu. Długo staliśmy i czekaliśmy zastanawiając się co będzie dalej z naszym życiem. Modliliśmy się i pokładaliśmy ufność w Bogu i Matce Bożej. Zamieszkaliśmy w  Mochach 12 kilometrów od Wolsztyna.

W Mochach przebiegały moje młodzieńcze lata – wspomina Albina. – Tam byłam kierownikiem gminnych  bibliotek. Za pierwsze zarobione pieniądze kupiłam sobie rower. Robiłam objazdy po całej okolicy. Do moich powinności należało kontrolowanie bibliotek. Potem w Jarocinie ukończyłam kurs bibliotekarski. Wtedy też  odżyły moje marzenia o śpiewaniu i recytowaniu. Bardzo szybko uczyłam się na pamięć wierszy i monologów.

Brałam je pod poduszkę a rano już umiałam m.in.: ,Panna Rekrutem”, „Życie św. Barbary” czy „Kobieta XXI wieku”. Lubiłam śpiewać, głos mój zakwalifikowano jako ładny sopran, wysoki, dźwięczny.

Dalej wspomina Jubilatka, że w latach 50.  z mamą i siostrą Teresą przejechały do Przytocznej w województwie lubuskim. Zamieszkały w pałacu w Przytocznej i tam rozpoczęła pracę jako księgowa.

Także tam na zabawie poznała męża Jana Batora, który grał na skrzypcach ze swoim zespołem. – To właśnie te skrzypce powaliły mnie na ziemię. Kocham ich dźwięk i odcienie barw. Skrzypce kocham nadal ale żałuję, że wyszłam za mąż za Jana, uważam, że był to błąd – zdradziła Albina, pozostawiając szczegóły w swojej pamięci.

W 1958 roku mąż Albiny otrzymał mieszkanie nad piekarnią w Bledzewie. Tam zamieszkali i  tam urodziły się ich dzieci Irena i Andrzej. Potem na świat przyszła Bożenka.

Uzdolniona artystycznie Albina twardo stąpała po ziemi. W Bledzewie była księgową w Gminnej Spółdzielni. Jednak w duszy jej ciągle grało więc często podczas różnych uroczystości śpiewem i monologami czarowała publiczność.

Na pytanie o inne talenty, wyznała, że zawsze posiadała umiejętności  krawieckie. Szyła  modne sukienki i spódnice ale również koszule i spodnie. Wzorowała się na modzie włoskiej i francuskiej, zbierała żurnale i magazyny. Prenumerowała „Przyjaciółkę”, w której były ówczesne trendy modowe. Często doradzała koleżankom w doborze odpowiedniego fasonu.

W rozmowie o marzeniach, Albina bez zastanowienia odpowiada:  – Scena. Chciałam zostać aktorką teatralną. Jednak w tych powojennych czasach nie miałam warunków i możliwości na rozwój. Robiłam to w sposób amatorski, występowałam jeżdżąc  po wsiach i miasteczkach. Kochałam to co robiłam i miałam z tego satysfakcję. Niosłam radość i nadzieję ludziom, którzy przychodzili aby mnie posłuchać.

Moje marzenia przeszły na syna Andrzeja śpiewaka operowego-barytona. Będąc w ciąży swoje pragnienia zanosiłam Bogu. Mój mąż nie miał zdolności wokalnych, nie śpiewał ale podczas świąt Bożego Narodzenia zawsze razem śpiewaliśmy kolędy i organizowaliśmy  rodzinne popisy solowe oraz w duetach.

Albina z radością wspomina drogę artystyczną syna Andrzeja. – W latach 70. Andrzej dostał się do Zespołu Pieśni i Tańca Mazowsze, to była wtedy sensacja w Bledzewie. Nie dowierzano, że to prawda. Jego zawód artysty śpiewaka po studiach wokalno-aktorskich w Uniwersytecie Muzycznym w Warszawie i ogromny dorobek artystyczny na świecie m.in. w Ameryce czy Australii dają mi niezmierne zadowolenie.

Jubilatka przypomina także zabawne momenty. – Często towarzyszyłam Andrzejowi w jego przygotowaniach do występów. Miałam ze sobą  żelazko, nici, igły i nożyczki, bo zawsze jakieś niespodzianki się pojawiały. Pewnego razu  Andrzej śpiewał podczas Winobrania w Zielonej Górze. Wychodząc z domu wziął w pokrowcu moje futro myśląc że niesie frak. Ratowałam tez artystki, którym coś odpadło przed występem: guziki, paski czy nawet obcasy.

Chętnie opowiada o przebytych podróżach.- Zwiedziłam i zobaczyłam piękny świat. Przeżyłam Święta Bożego Narodzenia na Wyspach Kanaryjskich, w La Puerto dela Cruz Andrzej koncertował, wykonywał tam kolędy w dziewięciu językach. W Kairze pamiętam przeprawę po Nilu. Wspominam widok piramid, kąpiel w Morzu Czerwonym. Potem Fatima i Lourdes, Paryż i Wilno. Po latach Bereza Kartuska i Tunezja i wiele innych pięknych miejsc.

Albina poznała wiele osobistości, m.in.: szefową „Mazowsza” Mirę Ziminską-Sygietyńską. – Darzyła mnie sympatią, lubiła ze mną rozmawiać. Przyjeżdżała po mnie czarną wołgą z gosposią Jasią i pieskiem Kryzysem i jechaliśmy do Karolina. Czasem prosiła mnie o pielęgnację kwiatów w ogrodzie mazowszańskim. A kiedy przyjmowała delegacje gości zagranicznych wtedy pomogłam przygotować elegancki obiad.

Albina przypomina też słowa Miry Zimińskiej-Sygietyńskiej, która powiedziała: – Albinko, z taką aparycją i pięknym głosem byłaby z ciebie świetna aktorka, niestety ja miałam o siedem centymetrów za krótkie nogi – zwierzyła się jej pani Mira.

Następne wspomnienia dotyczą amerykańskiego pianisty, pochodzenia polskiego  Tadeusza Sadłowskiego z Nowego Jorku, który był przyjacielem gwiazdy kina niemego Poli Negri. – Syn przez kilka lat z nim współpracował, razem koncertowali w Ameryce.

Tadeusz do Polski przyjechał w latach 80. ubiegłego wieku na Konkurs Chopinowski.

Potem gościłam go w Bledzewie, był zachwycony moją kuchnią.

Następnie była światowej sławy śpiewaczka operowa Metropolitan Opera Gilda Cruz-Romo –  meksykański sopran dramatyczny. – Gościłam Gildę w Warszawie u syna w domu.

Pamiętny też był obiad z ambasadorem Argentyny ekscelencją Carlosem, także było to spotkanie u syna w Warszawie. Bardzo miły i bezpośredni człowiek. Znał się na muzyce i operze. Tak się dobrze czuł, że dwa talerze zupy ogórkowej zjadł. Trochę mówił po polsku.

Albina wspomina jeszcze jedno wydarzenie, które po latach wywołuje rozbawienie a wtedy było przerażające. A było to zniknięcie jej w pałacu Sułkowskich w Rydzynie, w którym znajduje się 400 drzwi. Poszukując możliwości wyjścia i dotarcia do miejsca, z którego wyruszyła odkryła podwójne tajemnicze drzwi, którymi nie mogła wyjść. Poszukiwania ochroniarzy były długie ale okazały sie owocne. – Byłam pełna strachu i lęku – opowiada Albina. – Ten koncert będę pamiętała do końca życia….

Zdarza się jeszcze dziś, że Albina podczas różnego rodzaju imprez czy spotkań autorskich, deklamuje z pamięci wiersze lub zabawia słuchaczy wesołymi monologami.

Jej mottem jest:  Żyć nadzieją w każdej chwili nawet w rozterce.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

650 total views, no views today

ORATORIUM „CHWALEBNA DROGA KRZYŻOWA” W KATEDRZE Z CHÓREM CANTABILE

ORAT7

Oratorium „Chwalebna Droga Krzyżowa” kompozycji Stanisława Szczycińskiego, zabrzmiała 3 kwietnia w katedrze Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Gorzowie Wielkopolskim. Modlitewny utwór rozpisany na chór, solistów, perkusję i recytatywy wykonał Chór Cantabile pod kierunkiem Jadwigi Kos. W utworze zamiast 14. jest 15 Stacji, dodatkowa stanowi rozważanie Drogi do Emaus.

W chóralnej Drodze Krzyżowej licznie uczestniczyli gorzowianie.

W rozmowie z milpress dyrygentka  powiedziała, że ta Droga Krzyżowa ma formę nabożeństwa. Stacje rozważane są śpiewem, a kompozycje w różnorodnych stylach, od chrześcijańskich do chorału gregoriańskiego i śpiewów bizantyjskich ale są też formy zbliżone do kanonów z Taize. To nie jest monotonna modlitwa. Cierpienie ustępuje miejsca nadziei – zauważyła Jadwiga Kos, zaznaczając, że w jej reżyserskim zamyśle było wyrażenie rozważań  nie tylko w formie koncertu ale głównie nabożeństwa. Dlatego do udziału zaproszeni zostali także ministranci, jeden z nich szedł z Krzyżem do poszczególnych Stacji. Na zakończenie oratorium chór zaśpiewał chwalebne: Zostań Panie z nami.

Stacje tej Drogi Krzyżowej mają trochę zmienione tytuły, nawiązują do myśli teologicznej Wschodu i Zachodu. Te unikatowe nazwy mają służyć postrzeganiu cierpienia Chrystusa przez pryzmat nadchodzącej Chwały. Tekstem oratorium są cytaty z Pisma Świętego, umieszczone na obrazach stanowią sens rozważań, które przynoszą otuchę i nadzieję. Jest także dodana Stacja 15., przedstawiająca Drogę do Emaus – wyjaśnia szefowa chóru Jadwiga Kos.

W Chórze Cantabile działającym przy Miejskim Centrum Kultury w Gorzowie Wielkopolskim śpiewa około 40 osób. Muzyk Filharmonii Gorzowskiej Aleksander Lasek towarzyszył chórowi na perkusji. Wystąpiły 3 solistki i solista.

Gorzowski chór Cantabile działający od 28. lat i od początku kierowany przez tą samą dyrygentkę  rozpoczął koncerty pasyjne w miejskich kościołach. Każdego roku zespół przygotowuje obok świeckich, także sakralne utwory wykonywane zgodnie z kalendarzem liturgicznym.

Oratorium „Chwalebna Droga Krzyżowa” powstało w 2010 r. z inspiracji ikonowych obrazów Drogi Krzyżowej autorstwa Leszka Zadrąga, wykonanych dla kościoła pw. św. Huberta w Zalesiu Górnym. Podczas chóralnego śpiewu na ekranie wyświetlane były te obrazy.

Po kilku latach przerwy spowodowanej pandemią Cantabile powraca na sceny. –  Chórzyści po tej długiej przerwie bardzo zjednoczyli się duchowo. Jest to dla nas także forma terapii, odreagowujemy się od codziennego życia i czujemy, że tworzymy śpiewaczą rodzinę. Teraz śpiewacy bardziej niż kiedyś systematycznie przychodzą na próby – wyznała dyrygentka.

Na pytanie kiedy po raz pierwszy chór wykonał to oratorium Jadwiga Kos powiedziała: – Pierwszy raz oratorium zaśpiewaliśmy w gorzowskiej katedrze z okazji naszego jubileuszu 20. lat działalności. Potem przez kilka lat występowaliśmy w różnych kościołach  nie tylko w Gorzowie. Byliśmy m.in w Zielonej Górze czy w Krośnie Odrzańskim w kościele św. Jadwigi, w którym proboszczem jest ks. Zbigniew Samociak, były proboszcz gorzowskiej katedry. Tam także przyjechał wtedy kompozytor Stanisław Szczyciński.

Także w KAI: https://www.ekai.pl/chwalebna-droga-krzyzowa-w-gorzowskiej-katedrze/

 

 

 

 

617 total views, no views today