DLACZEGO KODEKS KORWINA POWINIEN ZOSTAĆ W TORUNIU? – SPOTKANIE W GORZOWSKIEJ BIBLIOTECE

Tekst: Ewa Rutkowska

Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. Zb. Herberta w Gorzowie

5 lipca 2022

Spotkanie „Dlaczego  KODEKS  KORWINA  powinien zostać w Toruniu?

Wykład z ilustracjami na ten temat wygłosiła kustosz mgr Anna Wronka – kierownik Działu Zbiorów Specjalnych Książnicy Kopernikańskiej w Toruniu.

Mówiła o tym bardzo cennym zabytku piśmiennictwa, który został napisany przez Naldo Naldiego, włoskiego humanistę, poetę i profesora Akademii Florenckiej, w połowie XV wieku, w formie poematu. Powstał on na polecenie króla węgierskiego Macieja Korwina (1443 – 1490).

Rękopis zawiera 62 pergaminowe karty zapisane dwustronnie. I podzielony jest na cztery księgi. Do czasów współczesnych nie zachowała się oryginalna oprawa Kodeksu.

„Manuskryp ten należy do grupy nielicznie zachowanych, słynnych corvinianów, czyli kodeksów iluminowanych, należących niegdyś do biblioteki króla Węgier. Dzieło wychwala wspaniałą bibliotekę króla. I zawiera opis zbiorów królewskich, wraz z katalogiem autorów, których dzieła znajdowały się w królewskiej bibliotece. Wartość manuskryptu podnoszą piękne iluminacje – dekoracje renesansowe, wykonane przez jednego z wiodących ówczesnych malarzy książkowych w Italii – Attavante delli Attavanti (1452 – 1525)”.

Kodeks związany jest z Toruniem od XVI wieku. Został on wtedy zakupiony przez mieszczanina toruńskiego i przekazany do zbiorów Gimnazjum Akademickiego dla celów publicznych. Księga ta jest jednym z najcenniejszych zachowanych zachodnioeuropiejskich rękopisów iluminowanych z XV stulecia.

Do dzisiaj zostało około 650 Korwinianów rozproszonych po świecie. Najwięcej znajduje się we Włoszech – 73. Na Węgrzech – 55. W Polsce znajduje się 5 Korwinianów i to nie w jednym miejscu, między innymi w Krakowie, Warszawie, Toruniu.. . „Kodeks ten, wchodząc w skład spuścizny po bibliotece Gimnazjum Akademickiego w Toruniu, stanowi nierozerwalny i niepodzielny zasób, stanowiący dziedzictwo regionalne związane z Toruniem i historią Polski. Książnica Kopernikańska jako spadkobierczyni wielowiekowej tradycji kolekcjonowania i gromadzenia zbiorów w Toruniu i regionie pieczołowicie chroni dziedzictwo narodowe, aby zachować je dla przyszłych pokoleń”. Na całym świecie Kodeks ten  utożsamiany jest z Toruniem i  Biblioteką Kopernikańską.

Wszyscy ważni w Toruniu protestują przeciw decyzjom obecnych władz kraju.

W sieci znajduje się DEKLARACJA poparcia w obronie manuskryptu, którą każdy może podpisać. Już podpisały ją tysiące ludzi. „od XVI wieku Toruń, to jego miejsce, to przyjazny i dbający dom. (Prezydent Torunia Michał Zaleski).  Podarowanie Węgrom Kodeksu nie byłoby błędem – byłoby zbrodnią. ( Arkadiusz Wagner UMK w Toruniu). Nie wszystko co dozwolone, jest uczciwe – tak właśnie odbieram ten pomysł. (Prof. dr hab. Andrzej Sokala, Rektor UMK w Toruniu). Ten dokument powinien zostać zachowany dla Torunia i naszej Ojczyzny. (Marszałek Sejmiku Kujawsko-Pomorskiego Piotr Cełbecki)”. To tylko kilka przykładowych głosów- protestów, mieszkańców Torunia.

Zabezpieczeniem byłoby wpisanie Manuskryptu do Narodowych Zasobów Bibliotecznych. W tej sprawie czynione są starania. Pytania z sali dotyczyły stanu aktualnego Kodeksu. Czy Książnica Kopernikańska wie już, jakie są decyzje „z góry”. Okazuje się, że nadal jest to stan zawieszenia. Ale jest nadzieja, że głosy wszystkich obrońców manuskryptu zostaną wzięte pod uwagę. Że zwycięży rozsądek. I dobro Kraju. Do tych protestów dołączają się gorzowianie.

Wykładowi towarzyszyła wystawa.

Ewa Rutkowska

 lipiec 2022

 

504 total views, no views today

ZAKOŃCZYŁ SIĘ SEZON ARTYSTYCZNY FILHARMONII GORZOWSKIEJ

Tekst: Ewa Rutkowska

Filharmonia Gorzowska. Zakończenie sezonu artystycznego 2021/22

Na zakończenie jedenastego sezonu artystycznego w gorzowskiej Filharmonii zaplanowano coś, czego jeszcze w historii tej placówki kultury nie było. Otóż połączono siły dwóch orkiestr. Filharmoników zielonogórskich i gorzowskich.

1 lipca na scenie Filharmonii Gorzowskiej zasiadło ponad stu muzyków, którymi dyrygowali dwaj dyrygenci: Rafał Kłoczko, dyrygent filharmoników zielonogórskich i Przemysław Fiugajski, kierownik artystyczny i dyrygent gorzowskich muzyków.

W programie: „Planety” Gustava Holsta, siedmioczęściowa suita symfoniczna, skomponowana przez angielskiego kompozytora, tworzona w latach 1914 – 1916.

Każda z części suity nosi nazwę jednej z planet Układu Słonecznego, jako symbolu astrologicznego: Mars – zwiastun wojny. Venus – zwiastun pokoju. Merkury – skrzydlaty posłaniec. Jupiter – zwiastun radości. Saturn – zwiastun starości. Uran – mag. Neptun – mistyk. I o tych planetach, przy bardzo żywiołowej muzyce, z obrazami na ekranie,  opowiadali dwaj panowie: Piotr Majewski – dziennikarz, prezenter radiowy i telewizyjny. Astrofotograf, miłośnik i popularyzator astronomii oraz Jerzy Rafalski – popularyzator nauki, autor książek o asatronomii. Astronom z Toruńskiego Planetarium.

Koncert odbył się przy wypełnionej widowni i zakończył burzliwymi brawami. Publiczność żegnała się z koncertami do września. W okresie wakacyjnym odbywać się będą Pikniki Chopinowskie. Pierwszy już 10 lipca o godz. 17.

Następnego dnia 2 lipca koncert ten odbył się w Zielonej Górze.

Ewa Rutkowska

lipiec 2022 

     

 

454 total views, no views today

DANIEL OLBRYCHSKI I MAGDALENA SMALARA NA GORZOWSKIEJ SCENIE LETNIEJ

Tekst: Ewa Rutkowska

Scena letnia Teatru im. Juliusza Osterwy w Gorzowie. Kolejne dwa dni ze znanymi aktorami

Dwudziestolecie sceny obchodzone jest z przytupem. Dyrektor Jan Tomaszewicz zaprosił, jak mówi za każdym razem, swoich przyjaciół. Artystów, których podziwia i z których czerpie natchnienie oraz wiedzę.

W minioną sobotę, 2 lipca na gorzowskiej scenie, w programie „One man show” wystąpił Daniel Olbrychski. Jak donosi Wikipedia, uznawany za jednego z najwybitniejszych aktorów filmowych i teatralnych swojego pokolenia. Zagrał w blisko 180. filmach kinowych i telewizyjnych. Podczas swojego show wspominał dzieciństwo, rodziców i pierwsze kroki na scenie w „przedszkolu”, czyli w Studium Teatralnym, które prowadził Andrzej Konic. Z sentymentem wspomina  śpiewany przez Ewę Demarczyk wiersz Juliana Tuwima  „Walc Brillante”. Wiersz ten jest rodzaju męskiego, ale Ewa Demarczyk śpiewała go z wielkim powodzeniem.  Na spotkaniu tym mieliśmy przyjemność posłuchania mistrza w oryginalnej wersji. Dykcja i interpretacja… przyznam, że to było wspaniałe przeżycie.

Na spotkaniu w Gorzowie wspominał też swoje pierwsze filmy oraz znajomości z wielkimi ludźmi światowego kina. A znajomości ma rozległe. Wspominał swoich „promotorów”: Andrzeja Wajdę, Jerzego Hoffmana i Adama Hanuszkiewicza. Także przyjaciół nie związanych z jego aktorstwem: Czesława Miłosza, Włodzimierza Wysockiego, Bułata Okudżawę.. Wspominał swoją wizytę u Papieża Jana Pawła II i wspólną recytację Norwida. Mówił też o swoim szczęściu, że dość szybko odkrył go Andrzej Wajda.

Daniel Olbrychski debiutował w 1963 roku w filmie Janusza Nasfetera „Ranny w lesie”. Ale, jak powiedział na spotkaniu, ważną rolą była i jest w jego karierze rola Rafała Olbromskiego w filmie Andrzeja Wajdy „Popioły”. Wtedy poznała go szersza publiczność. Bo film poszedł w świat i „do ludzi”. W tych 180. filmach znamy go z wielu ról, ale chyba najbardziej z filmów Jerzego Hoffmana. Rola Kmicica w „Potopie” i Azji Tuhajbejowicza w „Ogniem i mieczem”, są jedyne w swoim rodzaju. A na koniec wyrecytował Inwokację z „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza „Litwo Ojczyzno moja…”. I wstrząsający wiersz nieznanej mu poetki o strachu i samotności konia jadącego na rzeź… Publiczność dopisała w nadmiarze i w skupieniu wysłuchała artystycznego życiorysu tego wielkiego Artysty.

W drugim dniu, w niedzielę 3 lipca w programie z lekkim  przymrużeniem oka pt. „Kobieta do zjedzenia” wystąpiła znana z wielu seriali aktorka Teatru Polskiego w Warszawie Magdalena Smalara z towarzyszeniem muzyków: (fortepian i kontrabas).

Artystka opowiadała różne anegdoty dotyczące jedzenia, żartowała z samej siebie. I śpiewała piosenki o jedzeniu. Spektakl ten, to opowieść o największej namiętności świata, o jedzeniu. W programie znajdują się piosenki już znane oraz napisane specjalnie do tego programu. Jej śpiewanie, jak nadmieniła artystka, związane jest z pisaniem i z piosenkami Agnieszki Osieckiej.

Było dowcipnie, lirycznie i zabawnie.

Magdalena Smalara jest absolwentką Akademii Teatralnej w Warszawie. Śpiewa od zawsze. W 2001 roku w Sopocie w Konkursie na Interpretację piosenek Agnieszki Osieckiej organizowanym przez Fundację „Okularnicy” otrzymała kilka ważnych nagród: Grand Prix, Nagrodę publiczności i Nagrodę Dziennikarzy. W telewizyjnym filmie „Osiecka” grała rolę służącej Osieckich. Jest też laureatką nagrody im. Tadeusza Łomnickiego, w dwa lata po ukończeniu studiów za wybitne osiągnięcia. Znaczy że, szybko poznano się na jej talencie.

Ma na swoim koncie bardzo dużo ról, o różnej wielkości w filmach i spektaklach teatralnych. Jej mężem jest Krzysztof Zieliński, pierwowzór Grzegorza Kwiatkowskiego (młodszego z braci), znanego  bohatera z filmu „300 mil do nieba”.

Ewa Rutkowska

lipiec 2022     

698 total views, no views today

GORZOWSKI URODZINOWY LOT BALONEM – /UAKTUALNIONE/

Informuje Dariusz Wieczorek z Wydziału Promocji i Informacji  Urzędu Miasta Gorzowa Wlkp.

W związku z prognozą pogody i informacją, iż w sobotę po godzinie 21.00 może bardzo silnie wiać wiatr, urodzinowe loty balonem na uwięzi zaczynamy godzinę wcześniej, czyli już o godzinie 18.00. O tym, jak długo loty będą prowadzone, na podstawie aktualnej pogody, będzie decydował pilot.

Atrakcja jest bezpłatna dla mieszkańców, którą wspólnie z Miastem przygotowała spółka Inneko, świętująca w tym roku swój jubileusz 30-lecia.

 

 

547 total views, no views today

CZESŁAW GANDA HONOROWYM OBYWATELEM GORZOWA WIELKOPOLSKIEGO

20220702103750_IMG_6699

Informuje: Dariusz Wieczorek – Wydział Promocji i Informacji

Fot. Łukasz Kulczyński

Czesław Ganda – muzyk, kompozytor, reżyser, społecznik. Prezes gorzowskiego oddziału Robotniczego Stowarzyszenia Twórców Kultury, były wieloletni prezes Uniwersytetu Trzeciego Wieku, od 2 lipca 2022 roku jest honorowym obywatelem Gorzowa Wielkopolskiego.

Czesław Ganda nieprzerwanie od 54 lat pracuje na rzecz rozwoju kultury i społeczności naszego miasta. Jako nauczyciel, instruktor i animator przyczynił się do osobistego sukcesu wielu osób w każdym wieku, od dzieci i młodzieży po twórców dorosłych. Działając głównie na niwie muzycznej nie zaniedbał innych dziedzin sztuki, zarówno na poziomie amatorskim jak i profesjonalnym.

Od 1988 roku prezesuje prężnie działającemu, gorzowskiemu oddziałowi Robotniczego Stowarzyszenia Twórców Kultury. W latach 1994 – 2013 pracował w Miejskim Centrum Kultury prowadząc warsztaty muzyczne, współorganizując dziesiątki większych i mniejszych wydarzeń artystycznych rocznie. Przejście na emeryturę nie zakończyło jego pracy społecznej. Jest osobą wyróżniającą się kulturą osobistą, kompetencjami i doświadczeniem. Cieszy się powszechną sympatią, autorytetem wśród współpracowników i podopiecznych oraz szacunkiem artystów z wielu dziedzin sztuki.

Czesław Ganda został uhonorowany wieloma odznaczeniami, tytułami i nagrodami, a wśród nich: 0dznaką Honorową Miasta Gorzowa Wlkp. i Honorową Odznaką Związku Literatów Polskich (2017), Nagrodą Kulturalną Prezydenta Miasta Gorzowa Wlkp. oraz Złotym Dukatem Lubuskim marszałka województwa lubuskiego (2015), Srebrnym Krzyżem Zasługi (2012), Odznaką Honorową Zasłużony dla Kultury Polskiej (2005) i Złotą Odznaką Rady Krajowej Robotniczych Stowarzyszeń Twórców Kultury (1996).

Życiorys

Urodzony 26.6. 1947 roku. Absolwent Liceum Pedagogicznego w Sulechowie o profilu muzycznym, gdzie uczył się i doskonalił grę na skrzypcach oraz klarnecie. Następnie kontynuował edukację w Studium Nauczycielskim na Wydziale Muzycznym w Gorzowie Wielkopolskim i w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Zielonej Górze, w Zakładzie Wychowania Muzycznego.

Od początków swojej edukacji muzycznej brał udział w licznych warsztatach, zarówno w zakresie gry na klarnecie, jak i poświęconych metodyce nauczania przedmiotów muzycznych. Jeszcze podczas studiów rozpoczął działalność koncertową, śpiewał w chórze czterogłosowym, grał na skrzypcach i klarnecie, zarówno w zespołach kameralnych, wykonujących repertuar klasyczny, jak i formacjach grających muzykę rozrywkową oraz w kwintecie jazzowym.

W latach 1968-1975 w Szkole Podstawowej nr 2 w Gorzowie Wlkp. był nauczycielem wychowania muzycznego. Każdy uczeń, a było ich ponad 600, potrafił zagrać na dzwonkach diatonicznych, chromatycznych lub na flecie prostym, popularne melodie. Uczył śpiewu, dykcji, historii muzyki, przytaczał utwory wielkich mistrzów zarejestrowanych na płytach winylowych.

W 1975 roku podjął pracę w Zakładowym Domu Kultury „Chemik” Zakładów Włókien Chemicznych Stilon w Gorzowie Wlkp. jako kierownik działu artystycznego. Sprawował tam nadzór artystyczny nad pracą zespołów dziecięcych, młodzieżowych oraz sekcji muzycznych, tanecznych, plastycznych i literackich. Współorganizował koncerty kameralne oraz duże koncerty z udziałem wielu wybitnych artystów scen polskich.

W 1981 roku współtworzył Robotnicze Stowarzyszenie Twórców Kultury w Gorzowie Wielkopolskim, którego był trzecim prezesem i pozostaje nim do dziś. Stowarzyszenie powstało na gruncie potrzeby wyrażania zmian społecznych i kulturalnych, a także dążenia przez twórców – amatorów do mistrzostwa, w czym niejednokrotnie sam służył dobrą radą.

W 1991 roku udało mu się reaktywować orkiestrę dętą. Powstała Gorzowska Orkiestra Dęta, której kapelmistrzem został Bolesław Malicki. Z okazji 750 rocznicy nadania praw miejskich zainicjował i zrealizował Festiwal Orkiestr Dętych Alte Kameraden.

2014 roku, po przejściu na emeryturę, podczas Walnego Zebrania Delegatów Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Gorzowie Wlkp. został wybrany prezesem tego stowarzyszenia. Funkcję tę pełnił do 2022 roku.

 

 

624 total views, no views today

PARK WIOSNY LUDÓW W ALBUMACH GORZOWIAN

wystawa w WiMBP 2wystawa w WiMBP

W Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Zbigniewa Herberta do końca sierpnia od godz.10 – 17 od poniedziałku do piątku można oglądać wystawę prezentującą Park Wiosny Ludów z albumów rodzinnych gorzowian

Współtworzona z mieszkańcami wystawa pokazuje park – zwany często przez gorzowian  Parkiem Róż – trzydzieści, czterdzieści i pięćdziesiąt lat temu. W albumach uwiecznione zostały m.in: pływanie kajakiem po stawie, jazda na łyżwach, spotkania z przyjaciółmi, czy karmienie kaczek.

Wystawa będzie również dostępna w każdą niedzielę sierpnia od godziny 12 – 17 z możliwością zwiedzania willi Lehmana i dostępnych w niej zbiorów regionalnych. Są wśród nich między innymi: Sala Papuszy, Gabinet Christy Wolf, Galeria Sztuki Regionalnej.

663 total views, no views today

MIERZĘCIN – O OGRODZIE PRZEDZIWNYM

IMG_20210418_152110

Na zdjęciu: współautorka Marzanna Leszczyńska

Zapraszam do przeczytania artykułu: „Mierzęcin – o przedziwnym ogrodzie, ogrodzie przedziwnym…”.

Jest to hołd oddany pierwszemu ogrodnikowi – artyście. Dlatego napisany został poetycko. Autor wiedział co robi. To osobliwy zapis twórcy ogrodu, bo zaobserwowany w tym czasie przez kogoś jak kamera monitoringu. Tylko, że ta kamera nie jest bezdusznym urządzeniem a wrażliwym człowiekiem, który umie pięknie wyrażać i zapisywać swoje myśli i uczucia.

Wcale mi nie szkoda, że to nie są wspomnienia samego Ogrodnika, bo słyszałam jak  imponującą wiedzę posiada ten Ogrodnik i jak pięknie umie opowiadać o roślinach – ponieważ wierzę i mam nadzieję, że te osobiście napisane wspomnienia kiedyś powstaną…

I będzie wtedy całość dopełniona. Teraz możemy cieszyć się i czytać wspomnienia obserwatora i towarzysza Twórcy ogrodu  a może kiedyś doczekamy się wspomnień samego Twórcy. I powiem trywialnie – to dopiero w całości będzie na bogato!

Poniższy niebieski link zawiera zdjęcia aktualne ogrodu oraz szkice i projekty planowanych prac. Można je oglądać przy muzyce.

https://www.youtube.com/watch?v=NH7tTf5qvAs&t=15s

OGRÓD DZIWNY
8856825569524783430
Na zdjęciu autor wspomnień o Mierzęcinie dr Robert Wójcik – administrator Pałacu Mierzęcin w latach 1998-2008 wraz z żoną Alicją będącą wówczas głównym specjalistą do spraw terenów zieleni w Pałacu Mierzęcin.

Mierzęcin –  o przedziwnym ogrodzie, ogrodzie przedziwnym…..

            motto: „Wielcy nie lubią wielkich słów –  pozostawiają po sobie swój ogród …

            autor nieznany….

            Dziś będzie inaczej – może ciężko dla mnie – pamiętam ten dzień – wstałem o czwartej czy o trzeciej  rano, było jeszcze ciemno, ale gasnące gwiazdy  i świt  poranka,  drogę mi pokazywały , tak cicho, bezszelestnie, smutnie …. a może  proroczo …. psy nawet spały – Mucha  i Munio – chyba wiedziały, że muszę być sam,  czuły żeby mi nie przeszkadzać, jakie to były mądre stworzenia…. chyba dlatego, że dziś tam ich nie ma. I może mnie nie ma….. Cichym krokiem, tak aby nikt nie widział, myślałem, przemierzałem drogę w ten  dziwny  majowy poranek.  Pamiętam miałem mokre buty od  rosy…. którego roku  – czy to ważne?  Drżały mi dziwnie  nogi,  jakiś  katar od oczu mnie zaatakował, czułem na twarzy jakieś dziwne zachowanie, nie powiem co mi się działo z moją krtanią – przełykałem rozstanie….

             Po  pewnej chwili odnalazły mnie pieski i przybiegły za mną…    i z nimi  widziałem moje złote pola rzepakowe, zielone kłoszące się zboża, bociany na łące, winnicę nad jeziorem, orła na niebie, i ten dźwięk żurawi i dziki, które jesienią straszyłem… przebiegł mi drogę borsuk… psy przywołałem  do siebie, bardzo się przestraszyły, uspokoiły się przy mnie. Doszedłem do kapliczki …. nikogo tam nie było, cicho się pomodliłem, podziękowałem i ktoś  mi powiedział  …. dziś to jest już tu  koniec i  początek nowego….

            Powracając,   po modlitwie szczerej i gorącej…..  do tego ogrodu nie chciałem wejść, a było to po drodze….ominąłem go kołem, bałem się aby nikt na mnie nie patrzył, nie widział,  na moją twarz smutną, na moje myśli tak bliskie i szczere. Chciałem się pożegnać, lecz sił mi zabrakło. Bóg mi wybaczył i chyba zrozumiał – usłyszałem dziwny głos z nieba – „Pamiętaj o jednym – Spotkamy się kiedyś tu znów  razem…”

             Dziś nie będzie historii, jakichś myśli szarpanych czy wspomnień – może trochę. Żadnych krzyży, grobów, pałaców, map, trójkątów przedziwnych, zjaw, mar czy matematyki – może opętanych, trochę mglistych, zawiłych, ale  zaręczam  na pewno  prawdziwych….

             Dziś będzie o narkotyku, opium,  marihuanie – o ogrodzie przedziwnym, przedziwnym ogrodzie  – o parku zabytkowym, tajemniczym i  jak  historia niesie jest  jak bóstwo , jak Światowid , który pyszni się swym widokiem i patrzy z góry na cztery strony świata , aby tylko  jego podziwiali . Czy to jest prawda ?  Nie wiem.  Wszak to jego  dążenia do doskonałości przetrwania , oszukania natury a może czasu. Jeszcze raz – nie wiem, oceńcie to Sami…zaznaczam jedno – dziś ten ogród bez  Flory – tamtego ogrodnika –  może niemy, bez duszy i serca  a może  piękniejszy  i inny…. Wiem jedno –  z okiem wypalonym,  jest jak platan nad stawem – najstarsze drzewo w tym przedziwnym ogrodzie – może trzystu – czterystu letnie… ludzie to oko mu wypalili… ale on widzi i żyje – i co roku wypuszcza i gubi liście w czterech porach roku, jak nasze wspomnienia i myśli  w  naszym  życiu, jak  kartki pożółkłe  z kalendarza, które wydzieramy, a potem w jakiejś ciszy w  dobrych snach szukamy. Ten stary platan daje życie innym, z jego konarów wyrastają drzewa, jaki on mądry i prawy, dobry – jaki on uczciwy. Często przytulałem ucho do jego gołego konaru, a On mi wtedy mówił co widział i słyszał na przestrzeni dziejów –  powieść by można było napisać – huczne bale, potańcówki, przepyszne wesela,  często bijatyki, może i nawet pojedynki … rozstania, wyznania, zdrady i miłości i te kobiety w swych delikatnych, gustownych sukniach do ziemi, kapeluszach przedziwnych jak  skrzydła motyli, panowie w cylindrach, w eleganckich  surdutach z apaszką na szyi, palący cygara…. 

            Jeszcze raz – Drodzy  Czytelnicy – dziś będzie o przyrodzie, o dziwnym  ogrodzie… przedziwnym ogrodzie, o radości jego  tworzenia, o smutku z nim rozstania, o tęsknotach roślin, drzew, owadów, ptaków , zwierząt i nawet  niemych ryb czy grzybów…..o ściętych kwiatach,  o  uczuciach  przyrody i ludzi,  którzy go tworzyli i odeszli i  innych – tych, którzy nieświadomie go dziwnie ranili – może nie jego – ale pasję tworzenia, nie byli idealni jak sobie myśleli …. Dziś będzie o niezwykłej  miłości , ogromnym przywiązaniu  i  wierze , że jak się chce – można wszystko dokonać, że tak można inaczej w tych dzisiejszych  dziwnych  czasach, aby ludzie się kochali nawzajem, razem z przyrodą i swymi tęsknotami …. by się szanowali wspólnie. Nikt nie jest kamieniem – mówię o człowieku.

            Tak ….nic dwa razy się nie zdarzy – Wszyscy to wiedzą , to smutne i z tej   przyczyny, że zrodziliśmy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny  … bez uczuć i wzruszeń , okaleczeni, opętani dzisiejszym szaleństwem. Nie wiem czy ktoś wie, ale  empatia roślin jest prawdziwa i szczera, nikogo nie okłamie….bo to jest przyroda, nie uczucia ludzi.

               Chyba jest tak, że nie ma dwóch  podobnych nocy, dni czy poranków, dwóch tych samych spojrzeń w oczy, dwóch tych samych pocałunków,  bezsennych i upojnych  świtów, każdy inny w młodości,  w starości inaczej – ale chyba bardzo szczerze – bo tam już wygrała nad wszystkim dojrzałość uczucia, poznanie czy  przywiązanie do siebie, a może prawdziwa miłość, taka do końca….

            Czy tęsknię ? – byłoby nieprzyzwoicie gdybym powiedział  – nie. Boże – ja kłamię, krótkie spędziliśmy z sobą chwile, i choć one przeszły tak słodko , tak mile, zostaję dziś tylko ze swymi snami  – a tam mogę zostać już tylko myślami….

            To postanowienie – i chociaż chciałbym zostać inaczej – już go nie odmienię – ale niech jeszcze raz usłyszę muzykę w ostatnim walcu w  ogrodzie przedziwnym, przedziwnym ogrodzie…..                                                                                                                                                                                    

            …Gdzie ważki w walcu wiosennym nad stawem tańczyły, a lepiężnik też tęsknił by latać z nimi i kwiatem różowym zapraszał do tańca, a żaby o zmierzchu głośno rechocząc się  śmiały – Tyś piękny, a twe liście olbrzymie – nie potrafią tańczyć. Kosaćce , białe, żółte, różowe w swym przemyślnym makijażu natury  – nic nie mówiły, były pysznie dosadne –  chciały być damami  na koncercie i wszystko robiły aby tylko patrzeć na nie. Kumoszki niezwykłe, jak przekupki na rynku – zawilec, przylaszczka, fiołek, konwalia majowa – głośno się kłóciły, która pierwsza zakwitnie ….Ziarnopłon wiosenny – sędzia w tym sporze – pokazał  swe berło i  bogactwo złota. A drzewa patrzyły na ten koncert cudu – olsze, jesiony,  lipy, buki, dęby , a najbardziej z radości  klony płakały,  szelestem liści… bursztynowymi łzami. Złociste karpie też koncertowi się przyglądały , kiedy się opalały w stawie – szczególnie w gorące majowe  południa. Było widać zaciekawienie , niby nie zainteresowane, ale jakieś dziwne dociekanie – Czy lepiej być tylko  niemymi rybami , czy wyskoczyć z wody i zatańczyć z nimi…Cały ten koncert chciał zepsuć słynny  sum ogromny –  prawie półtorametrowy, trzaskając swym ogonem w lustro  szmaragdowe, robił fale na wodzie i wtedy zaczęły klaskać prawie na stojąco  lilie wodne – białe,  kremowe, różowe, karminowe… Okazało  się po chwili, że ten potwór wąsiasty,  prawie czterdziesto – kilogramowy , wolał mieć brzuch pełny, gdy  naganiał do swej paszczy falistym ogonem tłuste okonie. A zielone żaby się ciągle śmiały, tak niby  na aby, aby, a chruściki, pijawki, mięczaki w wodzie im przytakiwały, cóż miały innego robić….

                       Czy to świat Alicji  w krainie czarów , a może tajemniczy obraz Mehoffera ?

             Ogród dziwny, osobliwy , zmienny jak kobieta, jak jej dusza w dzień czy w  nocy, fascynujący jak bogini Flora. Tak – ten ogród to  wnętrze kobiety o spracowanych i okaleczonych  dłoniach, brudnych w dzień od ziemi, bo robiła wszystko gołymi rękoma… mokrym i  gładkim czole, rozwianych i spiętych włosach, o spojrzeniu niewinnej madonny, twarzy jakiegoś zadumania, zamyślenia, sylwetce lekko pochylonej, zmęczonej, opartej o grabie, niezwykłej duszy troskliwej matki…. i  jej zmęczonych oczach, które wszystko widziały, doglądały, tworzyły,  w którym pełno jest różnych kwiatów,  drzew i tych dziwnych  cudów natury  –  przede wszystkim bylin, które tak bardzo kochała, z którymi tańczyła, tuliła , dotykała w rękach, w objęciach myśli trzymała –  i sama   z pietyzmem i jakimś boskim namaszczeniem w ziemi je sadziła… te tawuły, liliowce,  funkie, anemony… dziesiątki, setki, tysiące.

            Ogród ten ma  wiele barw…. dominuje zieleń,  bo to kolor nadziei, bo Flora wierzyła w to, czego pragnęła w swej wizji i stworzeniu jego. Tą zieleń tworzyły różne trawy ozdobne,  hosty, barwinki, lepiężniki i rzęsa na wodzie, lśniące swym blaskiem mury bukszpanu,  mech na konarach, paprocie w kamieniach, bluszcze się pnące, płożące,  obwijające, jak tłuste węże boa, które swymi oczyma – liśćmi, wszędzie zaglądały, szukały zdobyczy  – jakże ona była tym wszystkim zafascynowana. Błękit to jej marzenia – koloru nieba i kwiatu barwinka,  miłość i namiętność, to czerwień łagodna tak jak róże i fiolety,  pomarańcz soczysta , którą ukryła – w szeregach delikatnych azalii i dorodnych rododendronach.  Światła szukała pośród cieni na łąkach, rozkwitniętych makach, kwiecie rzepaku złocistym majowym, marcowej trzcinie nad rzeką – tych plam świetlistych, magicznych… przeplatanych  cieniem chmur na niebie w promieniach słońca,  zmiennych o każdej dnia godzinie, w każdej porze roku,  o świcie wiosennym zamglonym, letnim  gorącym południu słonecznym, jesiennym listopadowym zadumaniu, mroźnym  i śnieżnym wieczorze styczniowym.  W ciemnej nocy , oświetlonej księżycem, też wszystko czuła i widziała,  szczególnie zapach ziemi, jej dotyk magiczny, który podpowiadał, co ma  jutro w dzień zrobić, gdzie   posadzić,  wypielić , posiać czy rozsiać…. I podpowiadały jej gwiazdy, które bardzo ją kochały ….szanowały ją za  prostotę i szczerość  poranka, kiedy już zgasły, a  w mroczne budzące się wieczory, razem z puszczykiem i jego pohukiwaniem,  klaskały swym  światłem i dźwiękiem  za   dnia dokonania…..   

             Flora żonglowała kolorami, zapachami, kształtem i  rozmiarem. Tańczyła z budowlami,  drogami, wodą, kamieniem, płotami, lampami – widziała to wszystko w sposób dziwny,  niepojęty. Seledyn odnalazła w chińskiej dachówce, czerwieni ostrej, strażackiej w bramie torii i altanie japońskiej. Dorzuciła ją do mostku nad stawem, do łukowych poręczy, postanowiła jednak, że jego podest ma być naturalnym, drewnianym kolorem. Światło księżyca odnalazła w lampie japońskiej.  Radość odnalazła w biegającej po drzewach wiewiórce. Krystaliczną szarość wydobyła z koloru kamienia, brąz z pociętych pni dębu, biel odnalazła w grysie granitowym, delikatną sepię w piaskowcowej fontannie, w ławkach głównej alei parkowej, a  koloru powietrza w tryskającej wodzie w fontannie…   

            Te ławki, altany,  mosty, ścieżki i strumyki i te barwy i kształty, formy przedziwne , miękkie, łagodne, łukowe, strzeliste, prostokątne i jak strzały Amora trafione idealnie,  porozrzucane w kołpaku  harmonii i jakimś dziwnym nieładzie, które kochały się rankiem jak Romeo i Julia,   jak struny  w wyjątkowo  doskonale nastrojonym  fortepianie, a wieczorami jak stare, dobre małżeństwo, które odnalazło siebie…takie czyste i proste, zawsze namiętne  dobre i smaczne  jak kromka świeżego chleba z masłem.

            Flora miała swój świat wizji i tworzenia jego – była w tym wszystkim namiętnie trudna…. dociekliwa do bólu, ale bardzo łagodna, nikogo nie raniła,  nie uraziła, kochała i szanowała  ludzi … Rozumieli jej wizje architekci, historycy i budowniczowie, kamieniarze, brukarze, cieśle, stolarze i inni, a najtrudniejsze  zadanie miał jeden z właściciel ogrodu, który tą opowieść Flory musiał udźwignąć. 

            W dzień robiła jakieś szkice ołówkiem, rysunki….patrząc na krajobraz….inaczej widziała, dyskutowała, przekonywała do swych myśli innych. Wieczorami pisała  pamiętniki,  tworzyła koncerty. Rankami było inaczej – praca …praca… praca… do skutku , aby było piękniej,  inaczej, niepowtarzalnie, aby ludzie podziwiali … i tak było … media przyjeżdżały, filmowały, były wywiady…. zakochani w welonach białych i gustownych garniturach wyznawali swą miłość w tym ogrodzie przedziwnym, inni może zdradzali – jedno jest pewne i niepodważalne –  goście się wzruszali, nie wierzyli….. że tak można.

            Pewnego ranka, żal i smutek nas wszystkich ogarnął – odszedł od nas, a w zasadzie los głupi, niewdzięczny go zabrał  – Pana Greckiego, wielkiego pasjonata i przyjaciela przedziwnego ogrodu. On Florę prowadził, konsultował, doradzał,  wszystkie inwentaryzacje parku przeprowadzał – a Ona uznała, że polana przed pałacem w ogrodzie, tak zwanym  –  angielskim, na którą tak uwielbiał patrzeć – musi się zwać od jego imienia –  jakie to miłe –  dziś to „ Henrykowa Polana”

            Flora kochała robić bukiety z żywych i suchych kwiatów, z bylin, gałęzi drzew i krzewów, z kropel wody deszczu…. to była jej pasja, ta gra kolorów natury… ozdabiała nimi komnaty, mury, okna, piwnice, altany… To były swoiste obrazy… tam przy ich tworzeniu w skromnej pracowni przychodziły do niej cienie  różnych  malarzy. Rozmawiała z nimi w myślach, a oni dyskutowali, wręcz spierali się między sobą, który bukiet piękniejszy… jak by to oni namalowali. Był tam na pewno  Van  Gogh, Caravaggio, Chagall, Monet, Renoir, a najwięcej pretensji do Flory miał Vincent …. a gdzie moje słoneczniki ???  W pewnej chwili weszła do pracowni Frida  Kahlo, kobieta malarka i krzyknęła na nich – oj głupi, wielcy malarze Panowie, Wy tylko malujecie pędzlem i swoją wyobraźnią , a Ona tworzy swe obrazy swymi dłońmi i sercem … dlaczego tego nie rozumiecie ?

            Flora ciągle się uczyła i  poszukiwała  dźwięku, tej barwy w jabłoni purpurowej, śliwie wiśniowolistnej,  wiśni, miłorzębie i klonie japońskim –  czuła, że każda roślina sama w sobie jest tam jakimś tonem, nutą wręcz poezją, jakąś fraszką, opowiadaniem. Tam każda roślina czy drzewo znalazły swój sposób na  życie, sobie właściwy, każda czy  każde  pełniły swą rolę wśród innych.  Ale ona tam była gospodarzem, ordynatem, dyrygentem –  wszystkich godziła, rozumiała ich wrażliwość, uczucia, tęsknoty ….dała im dom  – może nie swój, ale w swym sercu ogrodzie – ale dla nich wymarzonym…. za to ją do dziś kochają, wszystkie drzwi przedziwnego ogrodu są dla niej otwarte, bardzo tęsknią za nią, wypatrują  przez okno  jak ciekawscy przez dziurkę od klucza, czy jeszcze raz przyjdzie do nich i da im prezenty….  Ona pamięta i w wianku ozdobie na swej głowie, wnikliwie spogląda z oddali….  i mówi…. kochani przysięgam, że kiedyś znowu się zjawię….

               Tak – tam, w tym ogrodzie rośliny, drzewa, ptaki się widziały, rozmawiały ze sobą. Podróżowały, pisały listy gorące i zimne…. zmieniały się w swej  korespondencji pisząc donosy miłe na siebie w przeciwieństwie do ludzi, zapisując się trwale w sercach i umysłach prawych. Miały sumienie i szacunek swej boskości i dziękowały codziennie za ich życie, słońce,  miejsce , położenie, a najbardziej za wodę, której tak bardzo pragnęły, kiedy były  dni bezdeszczowe.  Niosły w pamięci bliskie i dalekie krainy, z których pochodzą rośliny i ptaki, które im towarzyszyły w ich wędrówce czasu, historii, przemijania, zmieniających się pór roku. Artefakty natury składały pokłon  za cud  odrodzenia dla swych korzeni pochodzenia…

            Ten ogród przedziwny jest pełen  szumu wody, szeptu strumienia, szmeru fontanny, śpiewu owadów, ptaków, zapachów grzybów czy mlaskania ślimaków.   Tam  drzewa są stare i młode, tam jest wszystko dobrane i jest swoista symbioza. Tym, które umierały stojąc –  stawiała wieczne pomniki, zapewniając chrząszczom kilkuletnią sutą stypę.  Dla tych, które chorowały – sprowadzała lekarzy, aby je ratować, wyleczyć….. Tym , które ginęły w szumie wichury, robiła swoiste pogrzeby. Tak – tam rośliny są duże i małe,  o liściach gładkich, łagodnych i…. zaostrzonych ostro  – to ludzie, którym zrobiła miejsce, dały jej siłę,…. lecz  duszę zraniły. Flora była  niezwykle odważna, potrafiła wszystkim powiedzieć prawdę …., niektórzy jej się bali, omijali , nie chcieli jej spojrzeć w oczy.

            Cała przyroda się tam kochała. Ileż tam było wzruszeń, łez i  prawdziwych wyznań. Ona to wszystko rozumiała i była  posłańcem, listonoszem, gołębiem … roznosiła listy, sonaty między nimi – drzewami, roślinami, ptakami – by się poznały i zakochały,  bo tam były różne życia i troski o dom wymarzony tak zwane  siedliska, których człowiek w swym wyrachowaniu nigdy nie zrozumie. Szukała miejsc  mokrych, suchych  i wilgotnych , słonecznych,  cienistych dla roślin – prawdziwego  dla nich  gniazda, rozkwitu, rozwoju  – pokonywała  ogromne wysokości , aby  mogły się widzieć, dotykać się  z sobą – choć oddaleni,  a jednocześnie  tak bliscy, jakby stali w lustrze, by być blisko siebie, aby nie być dalej….

             W  ogrodzie jest pełno rozwidlających się ścieżek – to myśli, które błądzą, rozchodzą się, łączą, pojawiają się w snach, czasami bardzo bolą… nie są jeszcze wspomnieniem, goryczą – może  nadzieją –  one żyją i jeszcze łzy do dziś wyciskają, budząc się z marami w nocy w dziwnym lęku wspomnienia, może rozczarowania… pytanie  ?  – dlaczego rośliny i drzewa nie są ludźmi …. czy ktoś mi odpowie…. ? … jak się patrzy na stare zdjęcia czy rysunki dziwnego ogrodu , czy stare… to tylko ponad dwadzieścia lat minęło, a czuje się jakby wieki minęły nie do odzyskania dla uczuć i sumień…..

            Miłości się nie szuka –  jest, albo jej nie ma – tam była…. i niech pozostanie zagadką a jednocześnie wyobraźnią marzeń , bo jest tu mowa o pasji, poszukiwaniu, sztuce , rozczarowaniu i różnych fantazjach. Szukając siebie w tym dziwnym ogrodzie, wyrosło tam wszystko, wszyscy się kochali  – chodzi nie o ludzi – o rośliny i drzewa, ptaki i owady…. i musieli się spotkać, aby nie ominąć. Wszystko było doskonałe i wad tam zabrakło. Wyjątkowy, sceniczny cud tego miejsca,  uszanowany z delikatnością,  swoją pracą i talentem. To co się tam zdarzyło – można nazwać – darem  –  darem od  Boga – wyjaśniony, spełniony  dojrzały sens życia, do którego dążymy. I ta wspaniała załoga przedziwnego ogrodu, wyjątkowa, szczera, wymagająca dużo od Siebie  – bez niej by nic nie było – bez  Pani Hani , Ani i Grażyny, Panów Jurka, Marcina, Władka, Darka, Roberta i Zbyszka. Niektórych już dziś nie ma…. może niektórzy mieli jakieś pokusy, zagubienia – ale to już tylko wspomnienia i niech pójdą w niepamięć.  Oni Ją doskonale rozumieli,  lubili, cenili.  Ona Ich  uczyła i Oni Ją uczyli …. pracowali razem  i  wspólnie  tańczyli w tym ostatnim walcu w ogrodzie przedziwnym….

            W tym przedziwnym ogrodzie czasem usychały kwiaty i  rośliny płakały – z zimna i braku wody. Niektóre rośliny  – czy raczej, co niektórzy ludzie  związani z tym miejscem inaczej …..miały kolce. Kiedy się wbiją , rana piecze długo…  i mimo tych cierni, zawsze wygrywała radość, cud życia i pasja tworzenia – tam nie było podłości czy klęski, bo zamysł i wizja była dla ludzi. Bo twórcą były kwiaty, rośliny i drzewa – Tam się czas zatrzymał –  lustro wody w stawie majestatyczną tonią, nawet kąśliwe meszki i komary,  tworząc swe koncerty były filharmonią, a chwasty były  pięknem – wszędobylski podagrycznik, czy swojska pokrzywa czy mniszek lekarski najbardziej pospolity   – były  tym pięknem – co będąc dobre jest przyjemne dla doznań i wzruszeń i jak już były skoszone…niezwykle wyrafinowanie swym zapachem i barwą uderzał swą szczerością i  prostotą i mówił głośno ….  znów jutro odrośniemy , zapachniemy  zielenią i złotem. 

            I tak jak jej ukochane krety, które jej nie przeszkadzały,  robiły kopce na świeżo skoszonym  trawniku, może brzydkie  dla krajobrazu, ale Flora mówiła innym, że dzięki  nim nie ma szkodników w ziemi i tłumaczyła wszystkim, że dzięki nim jeszcze widać, że planeta żyje….. ile tam było dobra dla klimatu, dobra dla tej ziemi , magicznego  kosmosu i jakiejś astronomii… A jak kochała ptaki w ogrodzie przedziwnym, budowała  na każdym drzewie budki lęgowe, były ich setki… może tysiące i tak były robione i zawieszane na drzewach, aby żadnego z nich nie zranić czy okaleczyć. A ptaki jak się cieszyły  – Dzięcioł białoszyi, czarny, duży,  zielony, Dzwoniec, Gajówka, Grzywacz, Jemiołuszka, Sikorka, Syczek, Śpiewak, Rudzik, Modraszka, Muchołówka, Trznadel czy Wilga….. Tak , tam była wtedy jakaś wieź, szalona dziwna symbioza, Przyroda się kochała i Flora  z nimi…..

            W tym przedziwnym ogrodzie – rośliny, drzewa, ptaki na pewno przetrwają i będą ją zawsze  kochać i tylko one już będą  pamiętały pewne chwile……  dni, lata minione, te poranki i zmierzchy, nieprzespane noce,  dziwne telefony, wtorkowe poranki …… Nas już nie będzie i będziemy żałować, że tak się stało….  dziś drogi pocięte  jak  rozrzucone kwiaty, które kiedyś się  kochały ,  nie rozumieją dlaczego  nie mogą tańczyć razem…..

            Szkoda i smutek dla  przedziwnego ogrodu… ważne  –  powtarzam raz jeszcze  – kiedyś się spotkamy i  spojrzymy sobie  w oczy….  powiemy co było dobre dla  przedziwnego ogrodu…. i wtedy  znów zatańczymy walca razem.

 

            Dobry obyczaj mówi , aby napisać –  kto jest właścicielem tajemniczego ogrodu  – ten „ogród przedziwny”  jest własnością pewnej firmy – swą siedzibę ma koło Poznania,  a miejscowość ta zwie się Komorniki. Lat temu parę – chciano ją nazwać Piotrogrodem, ale mimo transparentów nie zgodziły się na to lokalne władze.  NOVOL – tak nazywa się ta firma i tylko powiem w tajemnicy,  że pochodzi od dwóch pierwszych liter nazwisk – dwóch Panów Piotrów – ich  założycieli. Panowie obecnie w kwiecie wieku, ciągle wizjonerzy z różnymi pasjami –  tytani pracy,  są już na zasłużonej emeryturze, a  swą firmę parę lat temu przekazali we władanie dzieci. Chemicy z wykształcenia – po politechnice, absolwenci słynnego Marcinka – liceum uznanego w świecie – mury tej szkoły opuściło wielu zdolnych ludzi.   Czym się ta firma od ponad 40 – czterdziestu lat zajmuje ? – najogólniej mówiąc  produkcją chemii  dla przemysłu – szpachlówek, farb, lakierów… nic nie związanego z ogrodem. Ale były chyba wizje i marzenia – żeby mieć też coś innego, bliżej natury coś co jest cudem przyrody i odskocznią od dnia powszedniego.  I może właśnie dlatego tu tkwi fenomen dziwnego ogrodu, którego powierzchnia ponad 15 hektarowa zalicza już go do parku – powiedzmy szczerze – magicznego. Park wraz z pałacem ( dziś nie będzie o nim mowy – dla dociekliwych odsyłam na strony …..

1.” Trochę historii Mierzęcina” http://wandamilewska.pl/?p=11392

2.„Powrót do Mierzęcina”   http://wandamilewska.pl/?s=Powr%C3%B3t+do+Mierz%C4%99cina&x=21&y=10

3.„Mierzęcin i to co zaciera czas”  http://wandamilewska.pl/?p=13107

4.”Mierzęcin – spotkajmy się w dobrym śnie” http://wandamilewska.pl/?p=13803

5.” Mierzęcin – mroku cień”   http://wandamilewska.pl/?s=Mierz%C4%99cin+mroku+cie%C5%84&x=15&y=3

6.” Mierzęcin w białym tle – opowieść wigilijna”  http://wandamilewska.pl/?p=14518

7.”Mierzęcin -nie pytaj więcej…”  http://wandamilewska.pl/?p=15169

8.” Mierzęcin – trzy pytania do autora wspomnień”  http://wandamilewska.pl/?p=15417

Panowie Piotrowie kupili prawie dwadzieścia cztery lata temu ( 9.VII. 1998).  Wieść niesie, że jak  pierwszy raz  go zobaczyli, a szukali wnikliwie – od razu się w nim zakochali prawdziwie. Park już wtedy był zabytkiem chronionym,  decyzją konserwatorską samego wojewody (5.X.1979). Dziś już go chroni nie tylko nasze prawo, ale też i Karata Florencka (21.V. 1981)  – jeden z elementów światowej ochrony dziedzictwa kultury . Rangę tego przedziwnego parku czy ogrodu podnosi przyznana w 2001 roku nagroda Ministra Kultury i Sztuki ( złoty medal  na szyi…) – za właściwe podjęcie i prowadzenie prac rewaloryzacyjnych…..

             Jak już wspomniałem park, położony w  Mierzęcinie – wsi ulicowej liczącej około trzystu pięćdziesięciu  mieszkańców,  geograficznie na równinie Drawskiej, po południowo-wschodniej  stronie malowniczej, krętej rzeczki –  Strugi Mierzęckiej.  Jakież tam pływają ryby – tłuste, ogromne klenie i okonie, miętusy ponad  dwukilogramowe… płocie, wzdręgi , szczupaki, węgorze,  a fama niesie , że ktoś złowił nawet tam pstrągi ….I to nie bujda, lecz historia prawdziwa – wszak prawdą jest , że to prawy dopływ słynnej rzeki Drawy,  łososiowej – przepięknej, malowniczej , na której  za czasów swej młodości pływał człowiek tysiąclecia- Jan Paweł II…… 

             Administracyjnie wieś położona w województwie lubuskim na pograniczu zachodniopomorskiego i wielkopolskiego – w malowniczej gminie Dobiegniew – potocznie zwanej „Lubuskie Mazury” umiejscowionej w  powiecie strzelecko-drezdeneckim.   Teren otaczający wieś jest pięknie ukształtowany, niezwykle pofałdowany przez dwa zlodowacenia – dla ciekawych – bałtyckiego i środkowopolskiego. Ten cud historii naszego klimatu , pozwala podziwiać   bogato rzeźbiony relief ziemi, piękno tutejszej przyrody, wzniesienia, liczne źródła, malownicze urwiska z płynącymi we wciętych dolinach  rzekami, piękne bukowe – dębowe lasy z dzikimi jarami, naturalne polany, ptaków – cała gamma – od orłów na niebie, gągoła – kaczki gniazdującej na drzewie, bociana czarnego…   do wróbla wszędobylskiego. Zwierzyny leśnej całe mrowie – sarny, dziki, wilki, borsuki, popielice, lisy i  zające – przede wszystkim – rogate jelenie, a ja nawet widziałem łosia i rysicę z małymi . To miejsce jest ucieczką od cywilizacji, od dnia dzisiejszego…  tam można być sam na sam z przyrodą, tą prawdziwą i dziką…. A jakie tam grzyby…  rydze,  borowiki, maślaki…. kiedyś odkryłem tam przedziwne miejsce – nazwałem je „przełomem drawskich  bukowych prawdziwków”, których w tym dniu razem ze swym synem znalazłem ponad tysiąc…

             Drodzy czytelnicy … dziś już kończę i zapraszam  do oglądnięcia filmów o ogrodzie  przedziwnym, przedziwnym ogrodzie – gdzie Florę widziały rośliny, drzewa , ptaki  i motyle – zachowywali się z godnością nieludzką, niepojętą, mimo że  spoglądali w okna, rozsuwali firanki , uchem drzwi dotykali. Czego szukały …. wiem, że miłości. Czy można tak było  otwarcie – cóż ludzie  powiedzą i tylko dla mej pociechy przed tym wyznaniem – wiem jedno – że moja miłość, skłonność do tego ogrodu i do tego miejsca….. była prawdziwym kochaniem…. Wkrótce do niego powrócę… bo to narkotyk przedziwny.

autor – dr Robert Wójcik

Współautor pomysłu ….o przedziwnym ogrodzie –  Marzanna Leszczyńska

 Ps. Ciąg dalszy wkrótce….

 

Ogród jest sporą inspiracją dlatego w tym artykule pojawiły się dwa filmy na jego temat.

Drugim kończę ten artykuł a mam przeczucie, że to jeszcze nie koniec.

https://www.youtube.com/watch?v=quHhT4I65aA&t=2s

 

13,189 total views, no views today

DOBRY WIECZÓR GORZÓW

Tekst: Ewa Rutkowska

„Dobry wieczór Gorzów” pod tym hasłem mieści się cykl różnych imprez. Na wieczory 25 i 26 czerwca zaproszono dwa teatry uliczne.

W sobotę zaprezentował się Teatr „Akt” z Warszawy ze spektaklem „Ja Gore”.

O tym, że spektakl powstawał kilka lat można przeczytać w internecie i o tym,  że  pokazano go na „całym” świecie także. Teraz należy dodać, że dwukrotnie gościł w Gorzowie. (Był także w ubiegłym roku).

Zgromadzona na Starym Rynku gorzowska publiczność mogła uczestniczyć w tym bardzo atrakcyjnym przedstawieniu, pełnym ognia. Symbolu życia i śmierci, miłości i płodności, przemiany, pasji, walki i oczyszczenia. Te wszystkie elementy są tu kołem napędowym całego zdarzenia. A dodatkowo taniec i  muzyka łączą się z magią ognia   w jedno, tworząc bardzo plastyczny, miejscami sentymentalny obraz. Wszystko to sprawiło, że byliśmy świadkami swoistego rytuału.

///////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////

W drugim dniu wystąpił Teatr „Kto” z Krakowa ze spektaklem „Zapach czasu”.

Teatr powstał w 1977 roku z inicjatywy studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Od stycznia 2005 roku Teatr ma status Teatru Miejskiego.

Teatrem ulicznym zajmuje się od 1985 roku, nawiązując do teatru jarmarcznego, kuglarskiego, wędrownego. Był w Gorzowie także w ubiegłym roku.

„Zapach czasu” to poetycka impresja teatralna odwołująca się do świata dziecka. Przywołująca zaczarowany, wypełniony nadziejami i lękami jego świat.

Opowiada o dzieciństwie, dorastaniu, strachu, okrucieństwie, ale też i o miłości.

Nie ma tu tekstu. Jest tylko muzyka (Piotra Czajkowskiego) i wykorzystywane  olbrzymie, jeżdżące dekoracje, ogień, pirotechnika i szczudła. Jest to spektakl uniwersalny. Wyprodukowany przez reżysera Jerzego Zonia.

Ewa Rutkowska

25/26 czerwca 2022

 

553 total views, no views today