O KONTROWERSJACH ODNOŚNIE KONCERTÓW PRZY GORZOWSKIEJ KATEDRZE

DOBRY

Fot. Bartłomiej Nowosielski

Zaplanowane w Gorzowie Wielkopolskim koncerty na Starym Rynku w ramach cyklu Dobry Wieczór Gorzów ruszyły 16 czerwca i potrwają do niedzieli 3 września.

Ponieważ wydarzenia te odbywają się tuż przy budynku katedry, dla niektórych gorzowian to miejsce jest nieodpowiednie do takich wydarzeń, a dla mieszkających w śródmieściu są to uciążliwe chwile ze względu na głośną muzykę.

Przeciwny takim wydarzeniom jest także proboszcz katedry ks. dr Zbigniew Kobus, który mówi między innymi: – Każdy weekend jest bardzo głośny. Z jednej strony widać, że starówka żyje ale sposób tego życia ma dużo do życzenia. Także repertuar koncertów  nie licuje często z tym miejscem nie tylko w czasie nabożeństw, choć organizatorzy starają się nie zakłócać ich porządku ale trzeba sobie zdawać sprawę, że dla nas katolików katedra jest miejscem  świętym, jest otwarta w ciągu dnia gdzie jest wystawiony Najświętszy Sakrament. Ksiądz zwraca też uwagę na to, że w śródmieściu niedaleko katedry mieszkają ludzie starsi, często chorzy, potrzebujący spokoju, muzyka w środku lata przy upalnych dniach zmusza mieszkańców do zamykania okien i szukania innych rozwiązań.

Do sprawy odnosi się rzecznik prasowy Urzędu Miasta Wiesław Ciepiela twierdząc, że na pewno jest to problem bo część mieszkańców nie będzie tego akceptowała a część chce aby takie wydarzenia były w śródmieściu. – Zawsze tego typu sytuacje powodują, że trzeba wybierać pomiędzy jakimiś interesami. Staramy się księdzu nie utrudniać i mamy świadomość, że Kościół ma swoje oczekiwania i jeśli możemy je spełnić to staramy się to robić.  Natomiast Stary Rynek jest terenem miejskim i  to  mieszkańcy chcieli żeby ożywiać centrum.  Imprezy w amfiteatrze mają swoją specyfikę i one się tam odbywają i jest to miejsce także wykorzystane, wystarczy zapoznać się z wydarzeniami Miejskiego Centrum Kultury.

215 total views, no views today

ZAKOŃCZENIE SEZONU ARTYSTYCZNEGO W GORZOWSKIM TEATRZE

JuliuszJULIUSZ

W najbliższą niedzielę (25 czerwca), odbędzie się uroczyste zakończenie sezonu teatralnego 2022/2023.

Z tej okazji  o godz. 17 odbędzie się przedpremierowy specjalny pokaz spektaklu NA PEŁNYCH OBROTACH w reż. Tomasza Dutkiewicza, którego właściwa premiera będzie miała miejsce dopiero w przyszłym sezonie.

Podczas zakończenia sezonu zostanie również wręczona statuetka Juliusza.

Juliusz to nagroda teatralna przyznawana co dwa lata najpopularniejszemu aktorowi Teatru im. Juliusza Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim. Rzeźba wykonana przez cenionego artystę Michała Bajsarowicza to nagroda przechodnia, natomiast u laureatów zostają pamiątkowe grafiki – również autorstwa Bajsarowicza. Statuetka, której podstawę tworzy drewno ocalałe z pożaru gorzowskiej katedry, zastąpiła Pierścienie Melpomeny, wymyślone przez krytyków teatralnych Krystynę Kamińską i Ireneusza Krzysztofa Schmidta. Pierścienie były przyznawane głosami czytelników „Gazety Lubuskiej”.
Teraz aktorów do Juliusza nominuje Stowarzyszenie Widzów Gorzowskiego Teatru. Spośród 5 nominowanych aktorów najpopularniejszego wybiera w anonimowym głosowaniu 35-osobowa kapituła.
Pierwszego Juliusza otrzymał w 2019 r. Michał Anioł, natomiast w 2021r. nagrodą został wyróżniony Krzysztof Tuchalski.
W tym roku nominowani do nagrody są:
Mikołaj Kwiatkowski
Jan Mierzyński
Joanna Ginda-Lenart
Marta Karmowska
Karolina Miłkowska-Prorok

210 total views, no views today

KS. ZBIGNIEW KOBUS OPUSZCZA GORZÓW WIELKOPOLSKI

KS. Zbigniew Kobus 2

Fot. Grzegorz Milewski

– Miałem plany pozostania w Gorzowie Wielkopolskim – powiedział ks. dr Zbigniew Kobus proboszcz katedry Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, który po 11 latach wolą bpa diecezji zielonogórsko – gorzowskiej Tadeusza Lityńskiego opuszcza nadwarciański gród i obejmie od  sierpnia probostwo w parafii św. Hieronima w Bytomiu Odrzańskim.

Ks. Kobus opowiada o remoncie katedry po pożarze w 2017 r., o przesłaniu, jakie chce zostawić gorzowskim wiernym oraz o swojej opinii, odnośnie koncertów tuż przy budynku kościoła.

Wanda Milewska: Po 11 latach bycia proboszczem gorzowskiej katedry opuszcza ksiądz nadwarciański gród, czy to jest dobra pora na zmiany?

Ks. Zbigniew Kobus:  Miałem plany pozostania w Gorzowie ale wolą biskupa,  posłuszny tej decyzji przechodzę do Bytomia Odrzańskiego aby objąć parafię pw. św. Hieronima w  Bytomiu Odrzańskim.

Bardzo dziękuję za ten pobyt w Gorzowie Wielkopolskim, że mogłem doświadczyć tej parafii i tej społeczności. Oczywiście 11 lat to niby nie jest dużo ale jednak to spory czas, jeśli rozpatrywać go pod względem wydarzeń i perypetii, których tutaj doświadczyłem w związku z pożarem wieży katedralnej.

WM: Co udało się zrobić po pożarze, który wybuchł 1 lipca 2017 r. Czy to już jest koniec prac?

Ks. ZK: Mogę powiedzieć, że wieża została odbudowana a kościół został wyremontowany, ale nadal będą prowadzone konieczne prace.

Wieża  wymaga remontu budowlanego, między innymi  trzeba wstawić nowe okna zgodne z normami przeciwpożarowymi. Oczywiście jest już przygotowany projekt.  Ze względów bezpieczeństwa trzeba tam także wykonać instalacje elektryczne i przeciwpożarowe najnowszej klasy.

WM: To jeszcze nie ma tych instalacji na wieży?

Ks. ZK: Wieża jeszcze nie jest oddana do użytku, pozwolenie jest tylko na korzystanie z kościoła.

WM: Gorzowianie często zadają pytania: kiedy będzie działał zegar na wieży i kiedy zagrają organy?

Ks. ZK: Chciałbym aby wskazówki zegara jak najszybciej się znalazły na tarczy i organy oczywiście. Jednak dopiero po zakończeniu prac budowlanych na wieży będzie można zająć się zegarem i wykorzystać wskazówki ze starego zegara, który na wieży był przed pożarem, potem został zdemontowany i czeka na swój powrót do uporządkowanej czystej wieży. Montaż zegara przy warunkach obecnych jakie są na wieży mija się z celem.  Prace budowlane spowodują jeszcze dużo bałaganu, będzie dużo gruzu i kurzu, dlatego montaż jeszcze jest niemożliwy.

WM: Co jeszcze istotnego powinno zostać wykonane?

Ks.ZK: Kolejne wyzwanie to uruchomienie dzwonów i oczywiście zamontowanie organów.

Organy (firmy Sauer) wrócą udoskonalone. Od założenia te organy były kilkakrotnie przebudowywane ze względu na to, że zmieniano chór organowy, potem były prace związane z ich renowacją. Kolejne działanie – to przywrócenie prospektu organowego, którego przed pożarem wieży organy nie miały. To jest nowe wyzwanie, na pewno kosztowne ale ma poprawić estetykę prospektu i to jest bardzo ważne. Organy znajdują się w  Głoguszu koło Sulechowa w warsztacie organmistrza Adama Olejnika, który jest  dobrym konserwatorem,  cieszy się uznaniem wojewódzkiego konserwatora zabytków.   Organmistrz ma duże ambicje żeby przywrócić pierwotny charakter instrumentu, który pochodzi z lat dwudziestych ub. stulecia. Prace warsztatowe właściwie już ukończono, teraz niektóre części są już składane na balkonie katedry,  zamontowane zostały miechy, przywrócono pierwotny charakter podawania powietrza poprzez kalikowanie,  nie tylko przez silnik elektryczny, który później domontowano i on jest taką wiatrownicą, która daje powietrze do piszczałek ale wiemy, że wcześniej organy też miały system nożnego nadmuchu i ten system został przywrócony. Całość  jednak wymaga jeszcze wielu prac i montażu, a przy tym są to także koszty.

W tej chwili zadaniem diecezji i parafii jest pozyskiwanie środków i  w miarę ich uzyskiwania prace będą kontynuowane.

WM: W odrestaurowanej katedrze pochowani są czterej biskupi: groby Teodora  Benscha i Wilhelma Pluty są w przedsionku katedry. W 2021 r. pochowano  w tej świątyni  Adama Dyczkowskiego i Antoniego Stankiewicza. Ostatnio turyści chcieli nawiedzić ich groby ale ich nie znaleźli. Gdzie są ich trumny?

Ks. ZK: Pochowani są w prezbiterium pod posadzką, która jest  tak skonstruowana, że nie jest dostępna, otwierana będzie tylko podczas pochówku. Są tam tablice informacyjne na posadzce, na których widnieją wygrawerowane inskrypcje, mówiące o tym, że tam właśnie są pochowani biskupi.  Pierwotny plan był taki żeby było dojście do krypt ale został zmieniony. Daty pochówków gorzowskich biskupów są zbieżne, wszyscy hierarchowie zmarli w styczniu.

WM: Jaką myśl, czy przesłanie pozostawi ksiądz wiernym gorzowskim?

Ks.ZK: Myślę, że ważne jest to, że gorzowianie często wracają wspomnieniami do przeszłości, dawnej świetności, kiedy miasto było wojewódzkie a w nim  była stolica biskupstwa, tutaj mieszkał ordynariusz. Gorzów był miejscem dość silnego oporu systemu komunistycznego, to są piękne idee. To były świetne lata, w których spajała się społeczność tego miasta. Chciałbym aby ludzie o nich nie zapomnieli  i cieszyli się tą historią a nawet podjęli ambitne działania związane z zasadą,  której służyli  w przeszłości, mam tu na myśli nauki, które głosił  bp Wilhelm Pluta.  Obecnie  Gorzów, tak jak cała nasza ojczyzna jest dość mocno podzielony. Po za tym religijność tak jak w Polsce tak i w Gorzowie słabnie i to wszystko wymaga nowego spojrzenia, przebudzenia po to,  by nie zaprzepaścić  dorobku.

WM: Proszę także aby ksiądz odniósł się do teraźniejszości. Przy samej katedrze została posadowiona scena z metalowych rusztowań. Tu przez kilka miesięcy występować będą różne zespoły muzyczne. Czy takie urzędnicze działania są uzgadniane z proboszczem katedry, stojącej w centrum miasta?

Ks. ZK: Jest to nieporozumienie, zderzenie profanum z sacrum, które jest w katedrze. Z tego względu profanum, że konstrukcja tej sceny nijak się ma do architektury kościoła więc to już jest nieporozumienie żeby jakieś stalowe monstrum stało przy samej katedrze. Także repertuar koncertów  nie licuje często z tym miejscem nie tylko w czasie nabożeństw, choć organizatorzy starają się nie zakłócać ich porządku ale trzeba sobie zdawać sprawę, że dla nas katolików katedra jest miejscem  świętym, jest otwarta w ciągu dnia gdzie jest ekspozycja Najświętszego Sakramentu dokąd przychodzą ludzie aby się modlić. To jest miejsce święte dlatego uważam, że przy murach katedry głośna muzyka rockowa czy metalowa zupełnie jest nieodpowiednia.

Nikt ze mną nie uzgadniał i nie było zapytania o wyrażenie zgody na ustawienie tej sceny. Była tylko informacja, że takie coś będzie. Nikt nie zapytał mnie o zdanie, a moja opinia jest cały czas negatywna wobec tego co się tu dokonuje.

WM: Niektóre osoby mówią, że widocznie jest tak mała wiara ludzi, że nikt nawet nie protestuje. Co ksiądz o tym sądzi?

Ks. ZK: Myślę , że jest protest i gniew wewnętrzny wśród mieszkańców śródmieścia i okolic, ponieważ ta muzyka nie ułatwia nam życia, tym bardziej, że nie jest to jednorazowe ale już trwa i będzie do połowy września. Każdy weekend jest bardzo głośny. Z jednej strony widać, że starówka żyje ale sposób tego życia ma dużo do życzenia.

Obserwuję tego typu koncerty, które organizują inne miasta, takie wydarzenia odbywają się w plenerze, na obrzeżach,  w amfiteatrach – tam, gdzie ta muzyka nie zakłóca spokoju. Trzeba tu zaznaczyć, że w śródmieściu niedaleko katedry mieszkają ludzie starsi, często chorzy. Gdyby organizatorzy zdawali sobie sprawę, że w tych kamienicach mieszkają ludzie chorzy, którzy leżą bo im siły nie pozwalają na wstanie z łóżka, to oni potrzebują spokoju, a ta muzyka w środku lata przy upalnych dniach zmusza mieszkańców do zamykania okien i szukania innych rozwiązań bo są tu te imprezy , które nie licują ani z katedrą ani ze społecznością śródmieścia.

WM: Kto będzie następcą  księdza  w gorzowskiej farze?

Ks.ZK: Zastąpi mnie 10 lat młodszy ode mnie ks. Mariusz Kołodziej, który jest obecnie w parafii Miłosierdzia Bożego  sanktuarium w Świebodzinie, przy którym jest wielka figura Chrystusa Króla Wszechświata. Zmiany nastąpią od 1 sierpnia.

Także tu:  https://www.ekai.pl/po-11-latach-zmieni-sie-proboszcz-parafii-katedralnej-w-gorzowie-wlkp/

504 total views, no views today

FILHARMONIA GORZOWSKA PODSUMOWAŁA SEZON ARTYSTYCZNY 2022-2023

Joanna Pisarewicz Dyrektor fot. Katarzyna WojtowiczMaria Nowak-Walbrodt koncertmistrzyni fot. Katarzyna WojtowiczMiłosz Wieliński koncertmistrz fot. Katarzyna WojtowiczPrzemysław Fiugajski Dyrektor artystyczny fot. Katarzyna Wojtowicz

Na zdj. 1. Joanna Pisarewicz – dyr FG, 2. Maria Nowak – Walbroodt – koncertmistrzyni, 3. Miłosz Wieliński – koncertmistrz, 4. Przemysław Fiugajski – dyr artystyczny

Fot. Katarzyna Wojtowicz

 Niewątpliwie najważniejszym wydarzeniem dla Filharmonii Gorzowskiej w tym sezonie artystycznym było podpisanie umowy, na mocy której miasto Gorzów Wielkopolski przez kolejne trzy lata będzie współprowadziło instytucję z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Efekty tej współpracy będziemy obserwować od przyszłego sezonu, tymczasem podsumujmy co wydarzyło się w tym sezonie. 

Od września 2022 roku do czerwca 2023 roku odbyło się 245 wydarzeń, w których udział wzięło ponad 32.000 osób.

WYSZCZEGÓLNIENIE LICZBA WYDARZEŃ LICZBA UCZESTNIKÓW
koncerty symfoniczne 29 7183
koncerty kameralne 15 1255
Muzyczne Raczkowanie 55 2694
Filharmonia Juniora 18 222
Akademia Muzyki 59 6595
Otwarta próba generalna In Touch 7 836
Koncerty familijne (bez Musicalu, razem z koncertem na Placu Sztuk) 8 2879
Musical „Piotruś Pan” (pokazy familijne + pokazy dla szkół) 17 8190
pokaz filmu (w ramach IX FMW) 1 23
gra edukacyjna Kot Kilara (w ramach IX FMW) 6 143
zwiedzanie filharmonii 22 500
Miejskie Granie 8 2000
RAZEM 245 32520

Projekty, których nie można pominąć:

  • IX Festiwal Muzyki Współczesnej im. Wojciecha Kilara (7-21 października 2022 r.)

kontynuacja podjętej przez Filharmonię Gorzowską w 2013 roku inicjatywy artystycznej będącej pierwszym w regionie lubuskim festiwalem popularyzującym muzykę XX i XXI wieku w jej bardzo szerokim spektrum; wśród wydarzeń festiwalowych dziewiątej edycji realizowanej pod hasłem „Ślady przeszłości” znalazły się:

  • koncert symfoniczny z muzyką trzech polskich kompozytorów – Jerzego Kornowicza, Pawła Szymańskiego i Alfreda Schnittke (dyr. Przemysław Fiugajski);
  • koncert finałowy „Ślady przeszłości” z kompozycjami dwóch znakomitych polskich kompozytorów (Artura Malawskiego i Romana Palestra), które po raz pierwszy od swego powstania wykonane zostały publicznie (dyr. Marta Kluczyńska);
  • koncert symfoniczny „Czas – przestrzeń – muzyka” (dyr. Jacek Rogala);
  • koncert kameralny „3 x Mykietyn”
  • recital organowy Romana Peruckiego,
  • spektakl Polskiego Teatru Tańca „Kurka wodna albo urojenie”,
  • pokaz filmu „Miasto nieujarzmione” Jerzego Zarzyckiego poprzedzony prelekcją.

W ramach działań dla dzieci pod hasłem Młody Współcześniak odbył się koncert familijny „Muzyczny pojedynek” oraz przeprowadzona została gra muzyczna dla uczniów szkół podstawowych Kot Kilara poświęcona Wojciechowi Kilarowi.

IX Festiwal Muzyki Współczesnej dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury w ramach programu „Muzyka”, realizowanego przez Narodowy Instytut Muzyki i Tańca.

  • Musical „Piotruś Pan”

„Piotruś Pan” to kontynuacja przedsięwzięć muzycznych bazujących na pozycjach literatury dziecięcej, które dzięki adaptacji mogą zostać zaprezentowane w formie musicalu. Dotychczas w ramach produkcji musicalowych odbyło się siedem premier: 2014 r. – Królewna Śnieżka, 2015 r. – Alicja w Krainie Czarów, 2016 r. – Pinokio, 2017 r. – Akademia Pana Kleksa, 2018 r. – Dogonić Pippi, 2019 r. – Przygoda w Krainie Oz. Wspólną ideą tych projektów jest współpraca młodych wykonawców – amatorów z profesjonalistami, którzy podczas cyklu prób przygotowują ich do występów scenicznych, będących w pełni profesjonalną produkcją muzyczną.

premiera Musicalu: 02.12.2022r.

nad musicalem pracowało łącznie ponad 150 osób

razem odbyło się 17 pokazów, musical obejrzało 8190 widzów

Musical dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury w ramach programu „Wydarzenia artystyczne dla dzieci i młodzieży”.

Rozpoczęły się już przygotowania do kolejnego musicalu

W grudniu 2023, po ośmiu latach od premiery, na scenie Filharmonii zobaczymy po raz kolejny musical „Alicja w Krainie Czarów”. Nabory wykonawców do musicalu już trwają. Zgłoszenia przyjmowane będą do końca sierpnia, natomiast przesłuchania odbędą się 9‑10 września.

  • album „Malawski – Palester. Ślad ocalny”

Płyta „Malawski – Palester. Ślad ocalony” odkrywa przez wiele lat nieobecną w obiegu muzykę, ocalałą za sprawą dwóch szczęśliwie zachowanych partytur, znajdujących się w zbiorach Filmoteki Narodowej. Zwłaszcza partytura Malawskiego stanowi współcześnie świadectwo absolutnie bezcenne, zważywszy na to, że podczas zjazdu filmowców w Wiśle w 1949 roku jego muzykę do filmu „Robinson warszawski” uznano za formalistyczną i niezgodną z wymogami realizmu socrealistycznego, a kopię filmu, na której została nagrana, nakazem cenzury, zniszczono. Tym samym „Robinson warszawski” Jerzego Zarzyckiego pozostaje do dziś jednym z najbardziej skrzywdzonych projektów w historii polskiej kinematografii.

Na album, składa się muzyka dwóch znakomitych polskich kompozytorów: Artura Malawskiego napisana do filmu Robinson warszawski (1946) oraz Romana Palestra napisana do filmu Miasto nieujarzmione (1949). Wszystkie utwory wykonuje Orkiestra Filharmonii Gorzowskiej pod batutą Marty Kluczyńskiej. Muzyki można posłuchać także na serwisach streamingowych, np.: Spotify, Tidal, AmazonMusic, AppleMusic, e‑muzyka.ffm.to.

Nagranie płyty dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego, w ramach programu „Muzyczny ślad”, realizowanego przez Narodowy Instytut Muzyki i Tańca. Partnerem w realizacji nagrania jest także Województwo Lubuskie (marka „Lubuskie warte Zachodu”).

  • koncert symfoniczny „Cztery pory roku – Vivaldi/ Osiecka”, który cieszył się niebywałym zainteresowaniem i na prośbę publiczności zostanie powtórzony w kolejnym sezonie
  • karnawałowa gala opery buffa „Opera niepoważnie”

 Laureaci konkursów

Filharmonia w kończącym się właśnie sezonie artystycznym rozpoczęła cykl koncertów zatytułowanych „Laureaci konkursów”, w których prezentuje najzdolniejszych i najbardziej obiecujących muzyków młodego pokolenia, laureatów dużych, liczących się konkursów muzycznych.

Cykl rozpoczął się recitalem kanadyjskiego pianisty Cartera Jonsona – laureata II Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w Rzeszowie w kategorii: fortepian. Była to nagroda dodatkowa dla zwycięzcy, przyznana przez Filharmonię Gorzowską.

 Miejskie Granie

W majowy weekend (6-7 maja) Filharmonia wyszła z muzyką w plener. W ramach “Miejskiego Grania” dwa zespoły zagrały dla mieszkańców gorzowskich osiedli w ich codziennym otoczeniu. Po raz pierwszy w tym roku w ramach „Miejskiego Grania” Filharmonicy zagrali dla pacjentów gorzowskiego szpitala.

Szacuje się, że w ośmiu koncertach wzięło udział łącznie ok. 2000 osób.

Filharmonia na stałe współpracuje z gorzowskimi szkołami muzycznymi przy organizacji koncertów, konkursów, egzaminów dyplomowych i innych wydarzeń, a także z lokalnymi artystami, umożliwiając im ekspozycję wystaw w foyer Filharmonii. W tym sezonie można było obejrzeć pięć wystaw:

  1. Lipiec – wrzesień 2022 – Fotografia Katarzyny Kati Mielcarek
  2. Październik – grudzień 2022 – Fotografie gorzowskiego środowiska z Ukrainy
  3. Grudzień 2022 – styczeń 2023 – Fotografie z Musicalu „Piotruś Pan”
  4. Marzec – kwiecień 2023 – Akwarele Leszka Błażewicza
  5. Maj – wrzesień 2023 – „Muzyka w mieście” Instrumenty muzyczne okiem Tomasza Kowaluka

 Wakacje z Filharmonią

Już w niedzielę 9 lipca rusza cykl plenerowych koncertów fortepianowych – Pikniki Chopinowskie.  Zaplanowano 8 koncertów, w każdą niedzielę od 9 lipca do 27 sierpnia o godz. 17:00 na Placu Sztuk przed Filharmonią. Przed pierwszym i ostatnim Piknikiem zaplanowano animacje dla najmłodszych (godz. 16:00), które poprowadzą aktorzy teatru: Anna Łaniewska i Marcin Ciężki.

Filharmonicy zaprezentują się także na scenie Dobry Wieczór Gorzów.

Od 10-17 sierpnia Filharmonia razem z fundacją Canor zaprasza na 8 koncertów muzyki dawnej w ramach festiwalu Muzyka w Raju.

Kolejny raz Orkiestra weźmie także udział w dwóch projektach realizowanych na terenie Niemiec:

  • 25 czerwca 2023r. w ramach Choriner Musicsommer w Eberswalde po raz drugi (po koncercie zwieńczającym sezon) zabrzmi „Napój miłosny”,
  • 06 sierpnia 2023r. w dwumieście Frankfurt/ Słubice w ramach festiwalu Music im Park filharmonicy zaprezentują utwory Mozarta (Uwertura do opery Wesele Figara oraz V koncert skrzypcowy) i Haydna (Symfonia D-dur nr 104).

428 total views, no views today

MAŁŻEŃSKIE ZŁOTE JUBILEUSZE W GORZOWSKIM TEATRZE

BOŻJJUKORBELBOŻENA

Pół wieku razem

27 par z Gorzowa świętowało w sobotę (17 czerwca) złote gody; wspólnie przeżyli co najmniej 50 lat w jednym związku małżeńskim. Jubilaci obecni w gorzowskim teatrze uroczyście odnowili małżeńską przysięgę, a prezydent miasta Jacek Wójcicki wręczył im Medale za Długoletnie Pożycie Małżeńskie, a także listy gratulacyjne, drobne upominki i kwiaty.

W uroczystości uczestniczyli najbliżsi jubilatów. Nie obyło się bez wspólnego odśpiewania „Sto lat”.

Są Państwo przykładem dla młodych małżeństw, jak zgodnie i wytrwale dzielić z sobą troski, radości, całe swoje życie. Dziękuję za ten przykład i za Państwa niewymierny wkład w codzienność Gorzowa – powiedział prezydent miasta.

Na każdej takiej uroczystości pytam jubilatów, jak im się udało wspólnie przeżyć pół wieku. I zawsze dostaję tę samą odpowiedź; żyliśmy w takich czasach, że jak się coś popsuło, to się to naprawiało, a dzisiaj to się wyrzuca. Dlatego apeluje do młodszych; znajdujmy w sobie duszę majsterkowicza, żeby nasz związek ciągle naprawiać, ulepszać i choć nie raz człowiek uderzy się młotkiem w palec, niech to nas nie zniechęca – zaapelował Jacek Wójcicki.

Wszystkie zdjęcia z uroczystości są do pobrania tutaj. https://photos.app.goo.gl/fKMpg7QUiiDdDKQD7

Uroczystość uświetniły pokazy taneczne i występy wokalistów.

Medal za Długoletnie Pożycie Małżeńskie to polskie cywilne odznaczenie państwowe. Został ustanowiony ustawą z 17 lutego 1960 o orderach i odznaczeniach, a włączony do obecnego systemu odznaczeń państwowych ustawą z 16 października 1992 r. Nadawany jest przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej obywatelom polskim.

Lista odznaczonych:

  1. Bagiński Jerzy i Barbara
  2. But Jan i Róża
  3. Ciach Jan i Barbara
  4. Czapliński Paweł i Anna
  5. Dopierała Henryk i Alicja
  6. Giliński Michał i Słuka-Gilińska Halina
  7. Gonczarewicz Edward i Regina
  8. Gonerski Zbigniew i Irena
  9. Janikowski Kazimierz i Halina
  10. Janikowski Władysław i Jadwiga
  11. Karski Jerzy i Krystyna
  12. Kobierecki Stanisław i Zofia
  13. Kolanowski Jerzy i Jadwiga
  14. Korbela Ryszard i Paszyńska-Korbela Leokadia
  15. Lebiedź Tadeusz i Genowefa
  16. Łuczka Zbigniew i Halina
  17. Maciejewicz Stanisław i Anna
  18. Małecki Zdzisław i Teresa
  19. Mieszkowski Jacek i Uryszek-Mieszkowska Elżbieta
  20. Nowak Tadeusz i Irena
  21. Palacz Czesław i Stanisława
  22. Pawlik Jan i Maria
  23. Pietrzak Stanisław i Teresa
  24. Płocica Stanisław i Marianna
  25. Ptasznik Józef i Alicja
  26. Sieradzki Liwiusz i Halina
  27. Wołk Kazimierz i Bożena

Wg Wydział Promocji i Informacji

Fot. Łukasz Kulczyński

 

326 total views, no views today

EWA RUTKOWSKA NADAL SIEDZI NA GRZĘDZIE

ER

Siedzę jak sowa na grzędzie.

Dzisiaj miałam  pomysł, aby trochę posiedzieć na balkonie. Do południa było pięknie. Ale gdy już byłam po obiedzie zaczęło popadywać. I zrobiło się zimniej. No więc pomysł diabli wzięli. Więc siedzę…  penetruję facebooka w telefonie.  Coś tam komentuję. Cieszą  mnie fotki z wczorajszego spotkania Tuska w Poznaniu. Może coś zmienimy? Trzymam „wszystkie” kciuki.

Wczoraj byłam w naszej pięknej filharmonii na koncercie kameralnym „Sonaty i Tańce”, w wykonaniu Karoliny Mikołajczyk – skrzypce i Iwo Jedyneckiego-akordeon. Jak czytamy w programie: „Koncert ten, w Filharmonii gorzowskiej jest  pierwszym po powrocie duetu ze Stanów Zjednoczonych oraz Ameryce Południowej. Artyści wykonali program, na który złożyły się sonaty mistrzów trzech epok: baroku, klasycyzmu oraz XX wieku – w całkiem nowym ujęciu kolorystycznym, a także zróżnicowane i wielobarwne tańce z różnych części świata w unikatowych opracowaniach na skrzypce i akordeon”. Koncert zakończył się dwoma bisami.

Chyba tydzień temu, w trzecim dniu trwania Festiwalu w Opolu,  na trochę włączyłam TV aby posłuchać starych dobrych piosenek. Ale trudno mi było się zgodzić z takim, ostatnio modnym, wrzaskiem przy wejściu artysty na scenę, np. „Opole jesteś tam”. I podobne. Nijak nie pasujące do śpiewanych piosenek. Tak wrzeszczał niejaki Bednarek przed zaśpiewaniem piosenki Grechuty. Nie pamiętam innych wrzasków, ale ten pan nie był jedyny.

Zatrzymam się nieco dłużej na kultowej piosence „Zegarmistrz światła” w wykonaniu Tadeusza Wożniaka. Gdy go zobaczyłam na scenie, przypomniały mi się „stare dobre czasy”. Tadeusza i jego żonę Jolę poznałam  dość dawno temu, zapraszając Tadeusza do poprowadzenia warsztatów na Ogólnopolskim Spotkaniu  Twórców i Wykonawców Piosenki SMAK w Myśliborzu. Impreza wymyślona po to aby  pomóc twórcom amatorom (autorom tekstów i kompozytorów).

Pierwsze Spotkanie odbyło się w 1978 roku. Tadeusz, nie pamiętam który to był SMAK, prowadził wtedy warsztaty w parze z Justyną Holm. Chyba zaraz w następnym roku, zaprosiłam Tadeusza do Wojewódzkiego Domu Kultury w Gorzowie, aby był jurorem też w kultowym OKR (Ogólnopolskim Konkursie Recytatorskim) i dał recital dla recytatorów z całego województwa a tak że dla widzów z Gorzowa. Przyjechał wtedy z żoną Jolą.  Pamiętam sympatyczne spotkanie po recitalu, gdy wszyscy się rozeszli spać (recytatorzy do wynajętego internatu). Jurorką była też wtedy śp. Ela Kuczyńska. Posiedzieliśmy przy kawie i koniaku. Rozmawiając o wszystkim…

Po kilku latach zaprosiłam ponownie Tadeusza  na warsztaty w Myśliborzu. I  chyba wtedy też prowadził warsztaty z Justyną Holm. Zawsze były to wspaniałe spotkania. Ja na SMAK-u byłam sterem, żeglarzem, okrętem, więc od czasu do czasu zapraszałam na lampkę… i pogadanie.

Mimo, że przestałam zajmować się SMAK-iem już dość dawno, to nadal z niektórymi jurorami utrzymuję tzw. świąteczne  kontakty. Od czasu do czasu wymieniamy pozdrowienia na fb. Pamiętamy o sobie: Ja o nich, a oni o mnie. Wspominam i pozdrawiam Tadeusza Woźniaka, Jerzego Derfla, Krzysztofa Daukszewicza, Krzysztofa Heeringa, Andrzeja Poniedzielskiego,  Piotra Bukartyka, Elę Adamiak, Justynę Holm. Także dinozaurów tej imprezy: Mirka Czyżykiewicza, Marcina Mariusza Dekiela, Piotra Bakala,  Antoniego Murackiego, Andrzeja Szęszoła. Mam nadzieję, że o nikim nie  zapomniałam. Jeśli tak się stało, to przepraszam.  Imprezę przed laty wymyślili pracownicy WDK w Gorzowie. Myślibórz to od początku było  miejsce imprezy. W zmienionej formule jest ona kontynuowana. Głównym organizatorem od kilku lat jest Myśliborski Ośrodek kultury. Mnie ze SMAK-iem łączy ogromny sentyment. Byłam chyba przez 30 lat jedynym organizatorem merytorycznym tej imprezy, więc  nie sposób, abym nie wspominała tych „starych dobrych czasów” bez łezki w oku.  A szczególnie gdy… siedzę jak sowa na grzędzie.

Ewa Rutkowska 

207 total views, no views today

ANDRZEJOWI BATOROWI – WIERSZEM DZIĘKOWANIE

BATAB 7AB z PapieżemW NOWYM JORKUW Nowym Yorku

Na zdj. Marek Kołodziej w żółtej koszulce autor wiersza
Fot. archiwum A. Batora

ANDRZEJOWI BARYTONOWI

Już w dzieciństwie Andrzej śpiewał

Młody talent się szlifował

A pochodzi On z Bledzewa niedaleko Gorzowa

 

Czas więc spojrzeć na realia

Od Mazowsza się zaczęło

Ameryka i Australia

Zatem  sukces zwieńczył dzieło

 

Tak marzenia się spełniły

Teraz moi mili wiecie

Że podróże go kształciły

Doświadczając w wielkim świecie

 

Niski pokłon Andrzejowi

Bo z nim warto sztamę trzymać

Gdy zaśpiewał papieżowi

Chciał na pewno czas zatrzymać

 

Andrzej bardzo nas zachwycił

Towarzyski z niego człowiek

I osobą swą zaszczycił

Odwiedzając nasz ośrodek

 

Chyli już przed nami czoło

Wielki zapał z niego bucha

Spontanicznie na wesoło

Przekazuje swego ducha

 

Tak pianino zaczarował

Rozweselił naszą grupę

A śpiewając zatańcował

Na wesoło i z przytupem

 

A więc czas nadstawić uszy

Koleżanko i kolego

Swym barytonem słabość kruszy

Wzbudzi nawet umarłego

 

Już wiosenny wietrzyk wieje

A więc stańmy wszyscy murem

Zaśpiewajmy wraz z Andrzejem

Aby serca unieść w górę

 

A na koniec powiem szczerze

By Andrzeja powspominać

I uwiecznić na papierze

I w ten sposób czas zatrzymać

 

Sławnemu barytonowi Andrzejowi BatorowiMarek Kołodziej z ŚDS przy ul. Armii Polskiej w Gorzowie Wielkopolskim

O spotkaniu w ŚDS tutaj: http://wandamilewska.pl/?p=18103

300 total views, no views today

ROZMOWA Z MAGDALENĄ ĆWIERTNIĄ GORZOWSKĄ ARTYSTKĄ PLASTYKIEM

MĆ

Magdalena Ćwiertnia – absolwentka Uniwersytetu Mikołaja Kopernika Wydziału Sztuk Pięknych, malowała obrazy, tworzyła scenografie teatralne, była projektantką, uczyła w szkole, wspiera swoimi umiejętnościami osoby niepełnosprawne.

Wanda Milewska: Czas studiów to przeważnie najwspanialszy okres w życiu młodego człowieka, czy Ty dobrze go wspominasz?

Magdalena Ćwiertnia: Studia na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, to był czas młodości. Wreszcie  uczyłam się tego, co kochałam. Zajęcia odbywały się w pięknych wnętrzach zabytkowych budynków, wtedy myślałam, że każde miasto jest tak piękne. Było nas na roku tylko czternaścioro, ja najmłodsza, dopiero skończyłam 18 lat i zdałam na studia. W tym małym gronie pod opieką naszych wykładowców, którzy byli jednocześnie  przewodnikami, jeździliśmy na plenery, objeżdżaliśmy Polskę, by poznać najpiękniejsze zabytki. Drugie studia w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych nie były już tak beztroskie. Nie przysługiwał mi akademik ani stypendium. Trzeba było zarabiać.

WM: Po studiach zderzenie z rzeczywistością – rozpoczęcie pracy. Jak ten okres wspominasz?

MĆ: Już wcześniej dorabiałam aby móc się utrzymać w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych we Wrocławiu. Startowałam w konkursach dostępnych dla studentów,  zdobywałam nagrody, malowałam  mieszkania również z girlandami u sufitów, robiłam reklamy, ręcznie szyłam sukienki, malowałam drewniane bransoletki. Ważne, że przybywało przyjaciół.

WM: Dzięki czemu albo komu, przybyłaś do Gorzowa Wielkopolskiego i tu zostałaś?

MĆ: Wiadomo jak ciężko było z mieszkaniami w latach osiemdziesiątych. Mój tata skrupulatnie, co miesiąc odkładał pieniądze na wkład mieszkaniowy dla mnie. Zdarzył się cud. Przyjaciele ze studiów – Józef Kodź oraz Iza Zabierowska powiedzieli, że jest szansa na mieszkanie w Gorzowie. Złożyłam podania i składałam wizyty w tym mieście. Zaufał mi pan Edward Korban, ówczesny dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Wojewódzkiego. Uwierzył, że coś dobrego dla miasta zrobię. I tak z mężem i synkiem zamieszkaliśmy w Gorzowie Wielkopolskim, był rok1981.

WM:  W jakich instytucjach pracowałaś w Gorzowie?

MĆ: Oprócz wspaniałych przyjaciół i pana Edwarda Korbana nie znałam tu nikogo,  był to ciężki czas. Dojeżdżałam co tydzień autostopem na studia do Wrocławia na czwarty rok studiów. Jechałam z obrazami i rulonami rysunków bo tak było taniej. Był  stan wojenny, za każdym razem potrzebowałam przepustki na wyjazd do Wrocławia i przeżywałam kilka rewizji w domu – bo po co tak jeździ?  ….W rezultacie musiałam zrezygnować ze studiów.

Zaczęłam pracę w Spółdzielni Inwalidów „SIZEL” jako projektantka, na krótko, zaledwie byłam tam 4 miesiące. Nadal startowałam w konkursach. Była taka instytucja PSP – Pracownia Sztuk Plastycznych, tam dostawałam drobne zlecenia ale właściwie zajmowałam się domem, tym bardziej, że urodziłam córkę. Wkrótce Mąż odszedł od nas. Filip miał 4,5 lat, Maja 5 miesięcy.

Musiałam podjąć pracę. Zgodnie z wykształceniem zaczęłam uczyć rysunków w Szkole Podstawowej nr 1. To była cudna praca, dzieci odnosiły sukcesy w konkursach. Z kilkoma osobami mam jeszcze kontakt. W tym samym czasie zrobiłam wystawę w gorzowskim teatrze, co zaowocowało dwoma scenografiami.

W Gorzowskim Towarzystwie Kulturalnym ozdabiałam ilustracjami tomiki poetyckie. Zrealizowałam pierwszą  teczkę grafik gorzowskich. Zaczęłam współpracę z „Tygodniem Gorzowskim”. Nieśmiało zaczęłam wstawiać obrazy do galerii w Gorzowie, Zielonej Górze, Toruniu i Warszawie.

Podjęłam pracę w „Ziemi Gorzowskiej” jako redaktor graficzny, projektowałam każdą stronę w miarę jak spływały materiały od dziennikarzy, dobierałam fotografie i tworzyłam ilustracje.

Kolejną i już ostatnią stałą pracą był Teatr  im. Juliusza Osterwy. Zostałam kierowniczką pracowni plastycznej tzw. Malarni. To była niezwykle cudna praca. Poznałam wielu wspaniałych ludzi, twórczych i pełnych energii. Jednocześnie była to praca fizycznie wyczerpująca. Obfitowała w scenografie, które trzeba było zrealizować, również mojego autorstwa.

WM: Współpracowałaś też z mediami. Słuchacze radia przez kilka lat zachwycali się kartkami, które zaprojektowałaś z okazji  urodzin gorzowskiej rozgłośni. Każdy mógł napisać dla wybranych osób życzenia, a my przekazywaliśmy je odbiorcom wraz z piosenką. Co jeszcze przygotowałaś dla radia i  innych mediów?

MĆ: Raczej była to forma – jako zaproszony gość, lecz gdy trzeba było wspomóc plastycznie, zawsze chętnie się włączałam. Dla Telewizji Gorzów wykonałam  aranżację studia na finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, jedną scenografię    do programu Radia Gorzów, były to plakat i pocztówka.

WM: Najważniejsza Twoja twórczość malarska. Jaka tematyka  najbardziej Cię interesowała?

MĆ: Najbardziej identyfikowana byłam z monotypiami i kwiatami. Lubię malować ludzi. Lubię ilustrować tomiki poetyckie, projektować książki.

WM: Czy wiesz ile namalowałaś obrazów?

MĆ: Nie wiem.

WM: Gdzie Twoje prace się znajdują w jakich muzach? A na pewno także u osób prywatnych.

MĆ: Moje prace mają dwa muzea w Zielonej Górze. Najczęściej jednak trafiały do  osób prywatnych  oraz instytucji. Nie mam zielonego pojęcia, kto je w galeriach kupuje.

WM: Opowiedz o swoich projektach. Wielu gorzowian, z którymi rozmawiałam pamiętają Twoją „Tekę gorzowską”.

MĆ: Długo żyję więc i projektów było dużo. Teczki gorzowskie były dwie, 8 kalendarzy, większość o tematyce gorzowskiej. Zrealizowałam kilkadziesiąt projektów książek, większość to praca typograficzna, czyli zaprojektowanie układu stron, tytułów, rozdziałów, okładek, dobór fotografii. Było to doprawdy trudne. „Księga Gorzowa Wielkopolskiego”- była bardzo wymagającą pracą, kilkunastu autorów, historia  miasta od początku do współczesności. Niezliczona ilość  dokumentów i fotografii …. . Blisko 300 stron różnorodnych tematycznie, które musiały być graficznie spójne.

Dorzucę tu anegdotę: Autorzy tekstów, niektórzy do siebie źle nastawieni, sprawiali, że biegałam od jednego drugiego bo nie rozmawiali ze sobą. Było więc: – Powiedz mu, – powiedz jej\ jemu. …. Jako jedyna bez samochodu buty zdarłam.

Przyjemna była realizacja albumów o parkach i pomnikach przyrody w mieście. Trzy wspólne z Władysławem Wróblewskim. Wymyśliłam historię o ożywającej fontannie, która włóczy się po mieście. Władek to pięknie napisał, ja zilustrowałam, Wydział Promocji  nie był zainteresowany. Zebraliśmy fundusze u sponsorów, wyszła kolorowa dziecięca baja pod tytułem „ Zaczarowana fontanna”.

WM: Współpracowałaś z gorzowskim teatrem, a może także z innymi placówkami kulturalnymi. Opowiedz o tajnikach teatralnych. Wspomnij o doświadczeniach współpracy z innymi instytucjami.

MĆ: Przede wszystkim byłam kierowniczką pracowni. Aby mnie panowie pracownicy szanowali, musiałam na równi z nimi rzeźbić, malować, olejować  buty aktorom, naprawiać rzeźby – a to przecież styropian. Aby się nie kruszył na scenie, trzeba było okleić materiałem, a scena była duża.

Najgorzej wspominam drapowanie juty udającej pustynię. Trzeba było ją przyklejać na całej powierzchni sceny do podkładu. Poszła na to butelka butaprenu tak na czworaka. Gdy wracałam do domu autobusem ludzie odsuwali się ode mnie, a mnie  było wszystko jedno. Najciekawsza według mnie była moja scenografia w realizacji  Baśni Andersena.

Nie wiedziałam czym jest „czarny teatr”. Wszystkiego musiałam się uczyć. Scena czarna, aktorów nie widać … tylko to, lub tych, którzy świecą w ultrafiolecie. Nowe materiały, masa rekwizytów do zrobienia.

Potem „Trzy razy Piaf”- też trudna sztuka, pierwszy spektakl na nowej scenie.   Zaprojektowanie sceny dla aktorek, stworzenie klimatu francuskiej kawiarenki, ma być tanio. Gdyby nie reżyser – Artur Barciś, widownia siedziałaby na zbieraninie krzeseł. Na stoliki nie było już miejsca, nie umiałam przekonać dyrektora do zakupów.

WM: Twoja twórczość kwitła w wielu miejscach Gorzowa, które działania jeszcze wspominasz?

MĆ: Współpraca z Wydziałem Ochrony Środowiska zaowocowała nie tylko albumami o parkach i ogrodach Gorzowa. Było kila scenografii w amfiteatrze na Dzień Ziemi, to  w dodatku w marcu. Jak zwykle miało być tanio. Na potrzeby tej scenografii ufarbowałam 4 km gazy na różne tony zieleni. Ozdobiłam kwiatami wyciętymi z kolorowych folii. W kolejnym roku chciałam wykorzystać część tych dekoracji scenograficznych, które zapakowane były w pudłach i schowane w małym  magazynie na zapleczu. Były pomięte, trzeba było je uprasować, więc prasowałam zawzięcie. Mało brakowało, bym wyprasowała jeża, który w śnie zimowym zaszył się w kartonie. Oczywiście śpiącego odniosłam na miejsce w tym samym pudle.

Amfiteatr to trudne miejsce, wspomagałam się przedmiotami i maszynistami z teatru.  Jeden z festiwali Romane Dyvesa był szczególny. Mistrz Janusz Józefowicz był reżyserem. Na potrzeby TV zażyczył sobie żywą trawę, na scenie. Aby uchronić podłogę przed zniszczeniem rozkładałam folię, leżałam plackiem na niej i podtrzymywałam, a panowie rozkładali trawę z beli, szybko – bo wiatr przeszkadzał. Nigdy nie byłam taka brudna jak wtedy. Dopiero trzecia woda w wannie była przeźroczysta.

Józefowicz nie znał ,,zemsty Papuszy”. Oczywiście mocno padało w trakcie festiwalu. Artyści taplali się w błocie ale w telewizji wyszło pięknie. Demontaż dekoracji był bardzo trudny bo trawa była dwa  raz cięższa, opita deszczem.

Miałam makrozlecenia w ZOO Safari w Świerkocinie. Szkoda, że ono już nie istnieje. Zaprojektowałam cztery karuzele do sprowadzonych konstrukcji. Część dekoracji wykonałam za zgodą dyrektora z pracownikami teatru w teatralnej pracowni ale większość na miejscu w ZOO. Dojeżdżałam tam poza sezonem gdy ZOO było zamknięte dla zwiedzających. Leczyłam uszkodzone drewniane koniki, odświeżałam dekoracje. Oczywiście żywe zwierzęta cały czas tam były. Magazyn z farbami mieliśmy na wybiegu dla emu. One nie są takie wielkie jak strusie afrykańskie, szybko się z nimi dogadałam. Były dla mnie jak kury, zawsze coś dla nich miałam. Raz się przeraziłam. Ustawiałam i murowałam skrzydła motyli do młyńskiego koła, gdy poczułam na sobie czyjś wzrok. To był lew, metr ode mnie. Wycofałam się wolno i schowałam za paździerzowymi  drzwiami  magazynu. Ze strachu nie zauważyłam podwójnego ogrodzenia wybiegu. Lew był ciekawy ludzi, bo całą zimę ich nie było. Wiem dlaczego jest królem zwierząt, tego wzroku nie zapomnę.

Był także Klub Myśli Twórczej „Lamus”, który za kierownictwa  Eugeniusza Wieczorka kwitł. Odbywały się  tam wystawy, spontaniczne spotkania artystów wszelkiej maści, dyskusje lub  po prostu relaks po pracy. Dostałam zlecenie na zrobienie logo tego miejsca. Trudne, bo jak można znaleźć wspólny mianownik. Wymyśliłam latawiec, zerwany ze sznurka, rzecz stworzoną przez człowieka, jednak wolną i lotną. Ciąg dalszy Lamusa był taki, że  zamiast tych słów pięknych,  przy zatwierdzaniu projektu chlapnęłam: – Bo tam latawce i latawice przychodzą. Latawiec się ostał, choć  klubu już nie ma.

LAM

Miałam ozdabiać  ścianę przy bibliotece dziecięcej mieszczącej się  przy ul.  Wełniany Rynek. Dziś już nie ma ani biblioteki ani ścianki. Wymyśliłam, że namaluję karocę i koniki, taką bajkę…. Dużo detali. Dostałam drogie farby, ustawiłam kolorowe puszki przy ścianie, drabinę i stanęłam na  niej. Kręciło się tam sporo takich panów spod ciemnej gwiazdy. A jedna puszka farby, to w przeliczeniu 10 puszek piwa. Stało ich czterech, patrzyli jak maluję. Było mi dziwnie, nie wiedziałam co zrobić, mimo, że to centrum – ukradną !!!  Jeden się zbliżył do mnie i zagaił: – przepraszam panią bardzo, pani tak sama to odpierdoliła? Co miałam odpowiedzieć?  – W rzeczy samej. Przychodzili przez kilka dni patrzeć, raz nawet z puszką piwa dla mnie. Nigdy mi nic nie zginęło.

WM: Współpracujesz z osobami niepełnosprawnymi. Na czym ta współpraca polega?

MĆ: Nie pierwszy raz współpracuję. W PAX-ie prowadziłam zajęcia z grupą młodych niepełnosprawnych, jeszcze dzieci. Traktowałam zajęcia jako chwilę oddechu dla  rodziców i pełnię opieki nad ich dziećmi.

Jako dziecko, miałam kolegę z Zespołem Downa, było nas na podwórku tylko sześcioro, nigdy nie traktowałam go inaczej. Zawsze bawiliśmy się razem.

Teraz cieszę się, że moje doświadczenie przydaje się w realizacji projektów.

Czuję się potrzebna. Chociaż raz w tygodniu doświadczam radości ze spotykania z pensjonariuszami ośrodka warsztatów terapii zajęciowej i ich opiekunami – to jest bardzo wiele. Nie mogę już biegać po drabinach, malować wielkich scenografii, ani obrazów.

WM: Jak wspominasz swoje lata szkolne, czy miałaś ulubiony przedmiot w szkole i czy była to plastyka? A może było coś innego?

MĆ:  Plastyka i oczywiście język polski – nie mogło być inaczej, mama polonistka, ściany w domu obudowane regałami, wypełnionymi książkami w podwójnych rzędach. Tata – germanista, jednak tych zdolności nie odziedziczyłam.

WM: Czy predyspozycje manualne zawdzięczasz komuś z rodziny?

MĆ: Miałam pięć sióstr mojej mamy. Tkanie, przędzenie, robótki na drutach i szydełkowanie, przede wszystkim szycie –  one tego mnie nauczyły. Tylko śpiewać nie umiałam.

WM: Jak rozpoczęłaś swoją przygodę z paletą?

MĆ: Paleta – to brzmi dumnie. Jako narzędzie, to kupił mi tata gdy zdałam na  studia. Wcześniej wystarczały tekturki i talerzyki.

WM: Czy możesz wspomnieć o swoich przodkach? Czy zdarzył się jakiś ciekawy życiorys?

MĆ: Ignacy Cichy – dziadek ze strony taty – młody powstaniec wielkopolski, siłą wcielony do niemieckiej armii, Kapitan Polskiej Żeglugi  Morskiej. Tata – Edward Cichy – więzień dziecięcego obozu Stuthoff, autor książki o tym obozie.

Bonifacy Zielonka – tata mamy, nauczyciel, fałszerz kenkart, (mam  jeszcze pieczątki), archeolog, który  jeździł ze sławą – profesorem Michałowskim po całej Europie, etnograf, któremu chciało się zbierać  piosenki kujawskie, a na skrzypcach grał w wiejskim zespole. Doktor archeologii.

Weronika Zielonka – żona dziadka, nauczycielka, wykształcona jeszcze przed wojną. W pracy nie przeszkodziło jej wychowywanie sześciu córek,  wszystkie z maturą, trzy z wyższym wykształceniem. Dla mnie też bohaterka.

WM: Czy Twoje dzieci też są artystami? Czy możesz o nich opowiedzieć?

MĆ: Moje dzieci znalazły szczęście i stabilność za granicą. Uzdolnione i wrażliwe. Doczekałam się trojga wnucząt. Żadne z dzieci nie poszło moją drogą. Filip łapie się rożnych prac tak jak ja kiedyś. Jest cenionym fotografem. Maja pracuje w angielskiej policji. Awansowała, ma swoją drużynę, musiała zdać kilka egzaminów, również z angielskiego prawa. Ważne, że się kochamy. Szkoda tylko, że codzienna tęsknota jest w to wpisana.

WM: Poproszę Cię Magdo o krótki biogram, oczywiście jest w Multimedialnej Encyklopedii ale wolę żebyś napisała od siebie, od serca.

MĆ: Biogramu  nie napiszę, bo to jeden chaos. Moje życie było przepełnione zarobkową pracą, by utrzymać dzieci, wykształcić, ugotować, dać zjeść, ubrać. Doszła opieka nad mamą, która była osobą leżącą w odległym Toruniu. Ważne  jest to, że nie skalałam się żadną niegodnością. Kto powiedział, że życie jest łatwe?

WM: O szczegółach pracy artystycznej Magdaleny Ćwiertni można przeczytać w Multimedialnej Encyklopedii Gorzowa Wielkopolskiego pod redakcją Kazimierza Ligockiego.

Wanda Milewska

Tekst powstał przy współpracy z Agnieszką Walko z Warsztatów Terapii Zajęciowej przy Fundacji „Złota Jesień”.

 

 

 

278 total views, no views today