KOLĘDA W CZASIE PANDEMII W DIEC. ZIELONOGÓRSKO – GORZOWSKIEJ

Wydział Duszpasterski Kurii Diecezjalnej w Zielonej Górze ogłosił zasady tegorocznej kolędy. Ze względu na sytuację epidemiczną wizyta duszpasterska będzie miała inną niż zwykle formę.

Zamiast odwiedzin duszpasterzy w domach wierni zostaną zaproszeni na spotkanie kolędowe przy żłóbku po wieczornej Mszy św. Spotkanie to odbędzie się w kościele, z zachowaniem obowiązujących przepisów sanitarnych, a parafianie wezmą w nim udział w mniejszych grupach (mieszkańcy poszczególnych ulic lub rejonów parafii). Na spotkanie kolędowe złoży się śpiew kolęd, czytanie Ewangelii, słowo duszpasterza, modlitwa powszechna, błogosławieństwo wody, błogosławieństwo wiernych. Uczestnicy spotkania będą zachęceni, by po powrocie do domu zebrać się w gronie rodzinnym na modlitwę i pokropić mieszkanie wodą święconą zabraną z kościoła.

Nowa forma kolędy zostanie zapowiedziana wiernym w liście biskupa diecezjalnego na IV Niedzielę Adwentu.Proboszcz może również zaproponować parafianom, że w szczególnych przypadkach, takich jak błogosławieństwo nowego mieszkania, czy odwiedziny osoby chorej, niepełnosprawnej, istnieje możliwość krótkiej indywidualnej wizyty duszpasterskiej na wyraźne zaproszenie przez wiernych.

Informuje ks. Andrzej Sapieha
Notariusz Kurii
Rzecznik Prasowy

446 total views, no views today

NOWY ROK LITURGICZNY I POCZĄTEK ADWENTU

W najbliższą niedzielę, 29 listopada, Kościół wkracza w nowy rok liturgiczny i rozpoczyna Adwent – okres poprzedzający coroczne obchody Bożego Narodzenia. Uwzględniając aktualne uwarunkowania związane z pandemią Wydział Duszpasterski Kurii Diecezjalnej w Zielonej Górze przedstawia różne propozycje pomagające w dobrym przeżyciu adwentowego przygotowania.
Na ile to możliwe, w parafiach będą organizowane tradycyjne formy duszpasterstwa adwentowego, takie jak msze roratnie, rekolekcje, czy spowiedzi adwentowe. Jednak ograniczenia związane z pandemią uniemożliwiają liczniejsze gromadzenie się wiernych w kościołach, dlatego Wydział Duszpasterski Kurii Diecezjalnej w Zielonej Górze rekomenduje uwzględnienie następujących propozycji na czas Adwentu:
  1. Najmłodsi uczestnicy rorat mogą skorzystać z internetowego serwisu adwentowego przygotowanego przez redakcję „Małego Gościa Niedzielnego”(roraty.malygosc.pl);
  2. Dla wiernych, którzy chcą się bardziej intensywnie zaangażować w dobre przeżycie czasu Adwentu i Bożego Narodzenia, zostały opracowane 33-dniowe rekolekcje „Oddanie 33”. Można je odprawić indywidualnie w warunkach domowych przy pomocy materiałów drukowanych lub dostępnych w internecie (www.oddanie33.pl), ewentualnie w formie hybrydowej (częściowo indywidualnie, częściowo w parafii);
  3. Rekolekcje adwentowe dla dzieci przygotowane przez Fundację Tota Tua, które ukazywać się będą codziennie od 29 listopada br. o godz. 7.00 na stronie www.oddanie33.pl i na kanale YouTube: www.youtube.com/channel/UCjr_Ud0rpJwaKeqBjRxo6Sw;
  4. Diecezjalne rekolekcje adwentowe odbędą się w dniach 21-23 grudnia. Będą transmitowane w mediach i dostępne on-line.
  5. Wiernym w parafiach należy zapewnić możliwość zaopatrzenia się w opłatki na stół wigilijny.
Od pierwszej niedzieli Adwentu Kościół w Polsce podejmuje również realizację programu duszpasterskiego pod hasłem Zgromadzeni na świętej wieczerzy. Jest to drugi etap trzyletniego cyklu poświęconego Eucharystii, zatytułowanego Eucharystia daje życie. Celem tegorocznego programu jest  zwrócenie uwagi na praktyczne aspekty celebracji mszy św., tak by była ona sprawowana w sposób jak najgodniejszy, a wierni w niej uczestniczący rozumieli znaczenie liturgicznych gestów i słów.

Czas Adwentu (z łac. adventus – przyjście) posiada podwójne znaczenie. Jest okresem przygotowania do świąt Narodzenia Pańskiego, podczas których Kościół czci pierwsze przyjście Syna Bożego do ludzi. Jednocześnie Adwent kieruje umysły wiernych ku oczekiwaniu powtórnego przyjścia Chrystusa na końcu czasów. Z obu tych powodów Adwent stanowi czas pobożnego i radosnego oczekiwania. W okresie adwentu używa się szat liturgicznych koloru fioletowego. Podczas mszy św. nie śpiewa się hymnu Chwała na wysokości Bogu. Zaleca się umiar w ozdabianiu ołtarza kwiatami. Na organach wolno grać tylko dla podtrzymania śpiewu wiernych. Wszystko to ma pomóc w lepszym przeżyciu radości Bożego Narodzenia.

Najbardziej charakterystycznym z zachowywanych w Polsce zwyczajów adwentowych są Roraty. Jest to msza św. sprawowana ku czci Najświętszej Maryi Panny. Tradycyjnie odprawiano ją o bardzo wczesnej porze dnia, jeszcze przed świtem. Obecnie, ze względu na współczesny rytm życia, bywa ona sprawowana również wieczorem. Wierni gromadzą się na liturgii w ciemnościach rozjaśnionych jedynie blaskiem trzymanych w ręku świec lub lampionów adwentowych. Z Roratami związany jest zwyczaj zapalania na ołtarzu specjalnej świecy symbolizującej Maryję – wzór oczekiwania na przyjście Chrystusa. W wielu kościołach umieszcza się również wieniec adwentowy, którego cztery świece zapala się w kolejne niedziele Adwentu.

 Informuje  ks. Andrzej Sapieha – Notariusz Kurii, rzecznik prasowy

473 total views, no views today

FILHARMONIA GORZOWSKA ZAPRASZA NA KONCERT W SIECI – JUŻ DZIŚ O 19

FILH

Filharmonia zaprasza na darmowy koncert w sieci

W piątkowy wieczór odbędzie się koncert symfoniczny Orkiestry Filharmonii Gorzowskiej, który w całości za darmo będzie można wysłuchać online.

„Mendelssohn i Brahms. Spadkobiercy klasycyzmu” to drugi koncert symfoniczny, który Filharmonia Gorzowska proponuje melomanom po wejściu w życie nowych obostrzeń. Obecnie koncerty odbywają się bez udziału publiczności, zaś całość nagranie bezpłatnie udostępniana jest przez internet. W piątkowy wieczór, 27 listopada o godz. 19.00 Filharmonicy zaprezentują dzieła dwóch wielkich kompozytorów niemieckich – Mendelssohna i Brahmsa.

Pierwszy z nich, okrzyknięty „cudownym dzieckiem”, choć żył krótko, znalazł się w gronie  najwybitniejszych i najbardziej znaczących kompozytorów XIX-wiecznej Europy. Do najważniejszych  dzieł w jego dorobku należą symfonie, wśród których osobną grupę zajmuje zbiór dwunastu krótkich symfonii na orkiestrę smyczkową nawiązujących stylistycznie do baroku i klasycyzmu. Pochodzącą z tego zbioru VIII Symfonię smyczkową D-dur  duch Mozartowski. Subtelnie budowany nastrój, cieniowana, oparta na kontrastach kolorystyka, dojrzała konstrukcja – oto jak pisał trzynastoletni Mendelssohn.

Brahms, uznawany za następcę Bacha i Beethovena, przyjmował muzykę Mendelssohna z wielkim zainteresowaniem. Podziwiał zwłaszcza jego wielką dbałość o klarowność formy, której sam, jako piewca klasycystycznej tradycji, był wielkim orędownikiem. Przykładem tego są m.in. dwie Brahmsowskie serenady. W Serenadzie A-dur op. 16 ukazuje romantyczne oblicze kompozytora. Ciekawym rozwiązaniem w instrumentacji utworu jest pominięcie w obsadzie skrzypiec i powierzenie prowadzenia zespołu altówkom, przez co kompozycja zyskuje ciekawy koloryt i wyrazisty nastrój.

Koncert emitowany będzie na kanale You Tube Filharmonii Gorzowskiej, odnośnik znajdować się będzie również na profilu Filharmonii na Facebooku.

Informuje Urszula Śliwińska – rzecznik prasowy FG

525 total views, no views today

ŚP. RYSZARDA POPIELA WSPOMINA ANDRZEJ LESZCZYŃSKI

Kolędowanie z Rysiem5Obóz taneczny z Rysiem5

Śp. Rysia Popiela wspomina Andrzej Leszczyński

Kilka dni temu odszedł do Wieczności wspaniały człowiek – jeden z najwspanialszych, jacy stanęli na mojej drodze życia – Ryszard Popiel – spontaniczny, otwarty, szczery, uczciwy, stawiający w swym życiu na pierwszym miejscu swoją rodzinę i Boga, społecznik, grajek gitarowy i wreszcie pod koniec życia tancerz tańca towarzyskiego w parze ze swoją małżonką.

Poznaliśmy się w wieku 15 lat na kursie lektorów organizowanym dla dekanatu gorzowskiego. W wieku 17 lat jako licealista kolportował zakazane ulotki, inicjował powstanie Młodzieżowego Ruchu Oporu trafiając do więzienia.

Niedługo potem stał się działaczem Ruchu Młodzieży Niezależnej. Do dzisiaj zazdroszczę Rysiowi takiej pięknej historii, bo wtedy to była walka o wartości i wolność ale nie wolność obyczajową jak ma to miejsce aktualnie. Takich bohaterów nie było wielu, bo nie każdego było stać na prawdziwe ryzyko, czyli zamknięcie możliwości dalszego kształcenia, działaczom politycznym wręczano tzw. wilcze bilety, wyrzucenie ze szkoły czy po prostu więzienie lub śmierć, jak stało się z Grzegorzem Przemykiem.

Miałem przyjemność wspólnego pielgrzymowania do Częstochowy w 1984 roku zapamiętując go jako wesołego, życzliwego młodego człowieka i już wtedy wyjątkowego gitarzystę.

Kolejny raz spotkałem się z nim dopiero po 24 latach na obchodach jubileuszu 25-cia lecia Ruchu Młodzieży Niezależnej. Wspaniały moment do wspomnień z okresu młodzieńczej społecznej aktywności i podzielenia się doświadczeniem tamtych lat z dziećmi. To wtedy moje dzieci pierwszy raz dotknęły oryginalnej maszyny do produkcji niezależnej bibuły informacyjnej pod nazwą Szaniec.

W tym samym roku znów pielgrzymowaliśmy razem, chociaż już tylko 1 dzień a on przygrywał zachęcając do wspólnego niekończącego się śpiewu. Jego entuzjazmu jaki mu towarzyszył podczas grania dla Boga, dla ludzi, dla znajomych nie da się zapomnieć. Nie mogło się zakończyć to inaczej jak tym, że kilka lat później dołączył do mojej kompanii spotykającej się regularnie dzień przed świętem Niepodległości aby wspólnie w klimacie biesiady przy ognisku pośpiewać piosenki żołnierskie i patriotyczne by w 100-Lecie Niepodległości spotykając się siódmy raz z rzędu zgromadzić się w już 130. osobowej grupie znajomych z ławy szkolnej, z grup wspólnych zainteresowań – ludzi nie dających się podzielić mimo odmiennych przekonań politycznych. Ryszard tracił głos ale i tak potrafił grać i śpiewać … 6 godzin!!! Wspaniały klimat biesiady niepodległościowej przy ognisku po kilku latach rozszerzyliśmy na kolędowanie przy choince i kominku.

Pokochaliśmy go z moją małżonką Marzanną i zapragnęliśmy mieć ich oboje, Magdę i Rysia częściej i bliżej siebie – wraz z innymi znajomymi zachęciliśmy ich do wstąpienia do naszego klubu tanecznego. Mimo mego dużo większego doświadczenia tanecznego mogłem od niego uczyć się dystansu do problemów jakie towarzyszą małżeńskim parom tanecznym – odnosiłem wrażenie, że taniec dla nich obojga był kolejną okazją do budowania dobrego związku małżeńskiego. Długo go namawialiśmy, bo miał tyle ważniejszych spraw (służba dobrej sprawie). Gdy już zaczął chodzić na zajęcia taneczne, wciągnął się i jak to się mówi połknął bakcyla. Widzieliśmy, że zostanie z nami na długie lata. Gdy już chorował poważnie – wspominał, że tęskni za tańcem i nami.

W sierpniu gdy wyruszyła pielgrzymka do podgorzowskiego Bledzewa, spotkałem się z nim podczas odprawienia naszych żon podejmujących trud marszu w swoich najważniejszych intencjach. Mimo zaawansowanej choroby emanowały z Ryszarda charakterystyczne jemu radość i entuzjazm. Porozmawialiśmy o tańcu, zbliżającym się za kilka miesięcy Pikniku Niepodległościowym. Marzył o zagraniu na nim ale jednocześnie potwierdził akceptację woli Boga co do jego dalszego losu. Uściskaliśmy się i nigdy już go nie widziałem.

Pieśń Konfederatów Barskich – pieśń, która łączy tak wyjątkowo wartości patriotyczne z chrześcijańskimi była jego ulubioną pieśnią. Tę pieśń intonowali mu pod oknem jego domu przyjaciele w ostatni przeżywany przez niego Dzień Niepodległości. Tę pieśń zaśpiewałem jemu acapella i ja z kilkoma osobami w wigilię tego święta ukrywając się przed skutkami pandemii w lesie niczym żołnierze czasów walki o wolność, o których on śpiewał i grał.

Niedługo później Magda taką przesłała nam wiadomość sms’em: Umarł wychwalając Pana, otoczony miłością, przyjaźnią, ciepłem bijącym z tysiąca serc – otulony modlitwą. Trwajmy przed Panem !

Rysiu Kochany, Magdo droga, tak mi przykro, że nie udało się zatrzymać Rysia dla Was i dla nas tu na Ziemi. On jest już u Pana – szczęśliwy ale my, którym przygrywał na piknikach niepodległościowych i kolędowaniu w Azylu czy na wspólnych obozach tanecznych zostaliśmy naprawdę osieroceni. 😒 Spoczywaj w pokoju i nie martw się o nas. Musimy sobie bez Ciebie jakoś poradzić.

Ryszardzie! Spokoju wiecznego!

Andrzej Leszczyński

 

902 total views, no views today

A MOŻE NA DZIEŃ DO WUPPERTALU

WuppertWupperrrrWuppertalll44Wupper8Słoń5

Gdzie mój dom a gdzie chałupa?

 Kto zadaje sobie to pytanie? Po 26 latach pobytu poza Polską sama je sobie zadaję, próbując  odpowiedzieć, albo tylko się zastanowić gdzie jest prawdziwe moje miejsce na ziemi. Czy poprzez wspomnienia i refleksje znajdę konkretną odpowiedź?

Wyjechałam z Polski do Niemiec, znalazłam się w górzystym, malowniczo położonym rejonie w Wuppertalu. Byłam zachwycona tym miastem. Wszędzie czysto, porządek, kolorowe sklepy bardzo dobrze zaopatrzone i dająca się od razu zauważyć typowa niemiecka gospodarność. Od godz. 18.30 można było kupić pieczywo za połowę ceny, po to by się nic nie zmarnowało. Nadmiar produktów żywnościowych wysyłany był do Tafla – bardzo sprawnie działającej opieki społecznej.

Życie moje jednak zmieniło się tylko o 180 stopni. Pozbawiłam sie rodziny, przyjaciół. Choć byłam przygotowana na zmianę stylu życia, to rzeczywistość nieraz mnie przerastała, a najbardziej, słaba wtedy jeszcze znajomość języka i biurokracja niemieckich urzędników. Jednym słowem życie emigrantów nie jest słodkie.

Może zapytasz dlaczego więc tam zostałam? – Zakochałam się w tym zielonym mieście, które w 2013 roku zdobyło tytuł grünste Großstadt in Deutschland.

Wuppertal otoczony jest pięknymi parkami i oryginalnymi lasami.

Czy wiesz, że Wuppertal kojarzony jest najczęściej ze Schwebebahn, mimo że leży w Zagłębiu Ruhry w pobliżu Düsseldorfu, Kolonii czy Essen? A co to jest ta Schwebebahna – może zapytasz ?

Jest to najdłuższa na świecie kolej jednoszynowa, dwutorowa z podwieszonymi wagonami  pod szyną. Biegnie ona wzdłuż miasta i ma ponad 13 kilometrów a prędkość osiąga do 60 km/godz.

Jadąc nią obserwować możesz soczystą zieleń wokół rzeki Wupper, a w niej różnorodne zwierzęta wodne. Niezapomnianą frajdę miał mój wnuczek oglądając z góry czaple łowiące ryby, a ja zapamiętałam jego zachwycone oczy.

Dalej kolejka jedzie wzdłuż ulicy Kaiserstrasse, gdzie będziesz podziwiała stare kamienice znajdujące się prawie na wyciągnięcie ręki. Wiem, że lubisz czasem zaglądać ludziom do okien, więc tu okazja doskonała, na tej trasie zajrzysz każdemu mieszkańcowi za firankę.

Ciekawym odcinkiem jest także widok autostrady i możliwość obserwowania z góry jadących aut.

Schwebebahn jest prawdziwą atrakcją Wuppertalu. W użytkowaniu nadal pozostaje  oryginalny wagon z 1900 roku. Jest to Kaiserwagen czyli Wagon Cesarski, który można zamówić na specjalne okazje, jak ślub  czy urodziny. Miałam okazję skorzystać z tej atrakcji, ponieważ kolega z pracy wybrał tę opcję z okazji ślubu.

Wuppertal ma także swoją maskotkę – jest nią słonik Tuffi. Dyrektor cyrku umieścił młodego słonia w wagoniku w celach reklamowych, a było to 21 lipca 1950 roku i wtedy miało miejsce niezwykłe zdarzenie. Zdezorientowany słoń wybił ścianę wagonu, nieco się poranił i znalazł się w rzece Wupper. Od tej pory wizerunek zwierzęcia jest popularnym motywem, na który możesz natrafić prawie wszędzie.

Oczywiście miłośnicy sztuki też znajdą w Wuppertalu coś dla siebie. Są tu Opernhaus, Tanztheater, czy rozsławione na cały świat dzięki wspaniałej akustyce Historische Stadthalle. Jest to klasyczna neorenesansowa budowla z 1900 roku z pięknymi freskami, żyrandolami, delikatną sztukaterią i pozłacanymi ścianami. Sercem tego budynku jest Wielka Sala – Gross Saal, która posiada ponad półtora tysiąca miejsc siedzących i 2 tysiące stojących. Znajdują sie w niej największe organy w Niemczech. Odbywają sie tu gale, koncerty czy międzynarodowe wystawy. W tym budynku jest również dziesięć mniejszych sal, w których bardziej kameralnie można posłuchać muzyki. Niektóre z nich nazwane są imionami słynnych    kompozytorów – Felixa Mendelssohna, Jacguesa Offenbacha czy Gustawa Mahlera. Stadthalle jest otoczona pięknym ogrodem.

W miesiącach letnich otwarta jest plaża, na której jak przystało można poleżeć na leżakach. Możesz posiedzieć przy stoliku z filiżanką kawy i  popijając aromatyczny napój rozkoszować się szumem rzeki i nastrojową muzyką. Natomiast wieczorem wybrać się na kameralny koncert przy świecach.

Obecnie Wuppertal zmienił sie bardzo. Idąc niektórymi ulicami możesz wyobrazić sobie, że jesteś w Turcji, Grecji lub innym państwie. Przeważają kawiarnie, sklepy i bistra prowadzone przez cudzoziemców. Na chodnikach rozstawione są towary. Mężczyźni popijają herbatę paląc wodne fajki. Dzieci biegają samopas. Trudno usłyszeć niemiecką mowę. Nie widać germańskiego porządku, którym byłam zachwycona. Może przeniósł sie do mojego rodzinnego miasta Kołobrzegu, w którym tego roku latem słyszałam jakby mniej polskiej mowy.

Refleksje Grażyny Bolle

 

1,193 total views, 3 views today

AMERYKA MIŁA SERCU – KSIĄŻKA MIŁYCH WSPOMNIEŃ

KANs8

Ameryka miła sercu. Kansas – Kraina Uśmiechu – to tytuł najnowszej mojej książki. Zapraszam do wspólnej radosnej podróży z Polski za ocean. Czasem warto powspominać jeśli tam się było albo poznawać kraj, o którym wszystkiego się nie wie. Czy amerykański sen jest taki jak polski? Czy wszędzie dobrze gdzie się bywa, a może wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma? Może więc warto sięgnąć po pogodną lekturę w dzisiejszym smutnym czasie, który jeszcze tak niedawno smutny nie był.

Gorąco zapraszam, książkę można zamówić, kontaktując się mailowo: wmilewska@poczta.onet.pl lub przez messengera.

Wanda Milewska

755 total views, no views today

WOJSKO PANCERNE W MINIATURZE W GORZOWSKIM SPICHLERZU

WojWowojhwok

Polskie wojsko pancerne w miniaturze

Jedenasty listopada to data szczególna w historii naszego kraju. To dzień, w którym po czasie zaborczej niewoli Polska odzyskała niepodległość i suwerenność. Z tej okazji obchodzone jest Święto Niepodległości, ustanowione w 1919 roku. Rok 2020 to także rocznica 100-lecia zwycięskiej Bitwy Warszawskiej, zwanej „Cudem nad Wisłą”.

„W Dniu Narodowego Święta Niepodległości pokazujemy, że pamiętamy o walczących za naszą wolność. Dlatego wystawa, którą dziś otwieramy, ma charakter wojskowy, gdyż przybliża historię tamtych lat” – mówił Marcin Kamiński, jeden z autorów wystawy „Broń pancerna w modelach pojazdów wojskowych” w Spichlerzu – filii Muzeum Lubuskiego im. Jana Dekerta w Gorzowie Wielkopolskim. Kuratorem wystawy jest kustosz Jan Zalewski z Muzeum Lubuskiego.

Wydarzenie zbiegło się pandemią, skutkującą zamknięciem muzeów w Polsce, w związku z czym wernisaż odbył się bez udziału zaproszonych gości. Zainteresowani mogą obejrzeć ekspozycję na filmie zrealizowanym przez Piotra Adamowicza (Alchemia Obrazu).

Na wystawie zaprezentowano przeszło 60 pojazdów w skali 1:35, używanych przez Wojsko Polskie w okresie od I wojny światowej po czasy współczesne. Wśród eksponatów znalazł się  m.in. pierwszy czołg używany przez Wojsko Polskie: Renault FT-17 oraz najbardziej znany czołg okresu II wojny światowej, czyli T-34, dzięki popularnemu niegdyś serialowi nazywany  „Rudym”.

Ekspozycja ma układ chronologiczny, aby każdy odwiedzający mógł dowiedzieć się z niej, jak na przestrzeni lat zmieniały się pojazdy broni pancernej. Autorzy wystawy pokazali również pojazdy towarzyszące wojskom pancernym, np. samochód osobowy ambulans Jeep czy samochód-furgon Austin 10 HP.

Pojazdy „husarii” gen. Maczka

Dużą część eksponatów poświęcono 1 Dywizji Pancernej pod dowództwem gen. Stanisława Maczka. Stąd na prezentowanych modelach, wzorem rzeczywistych pojazdów, znajdziemy charakterystyczny piktogram „husarii”. „Interesuję się dziejami broni pancernej, a jednym ze znakomitych dowódców dla mnie osobiście jest generał Maczek, który wraz ze swoimi żołnierzami uczestniczył w ważnych bitwach w historii. Chciałem mieć swój wkład w propagowaniu historii broni pancernej i dlatego poprzez tę wystawę zechciałem podzielić się moją pasją do sklejania modeli militarnych” – mówił Krzysztof Bartkowiak, drugi z autorów wystawy. Modelarstwo ma charakter dydaktyczny, więc w luźnej rozmowie przypomniał spotkanie z przedszkolakami, podczas którego autor wyjaśniał np. jak rozróżnić czołg od armato-haubicy. „Dzieci w tej materii potrafią zaskoczyć łatwością przyswajania pewnych zależności” śmiał się Bartkowiak.

W gablotach z modelami zobaczymy również czołgi polskich przeciwników wojennych: popularnego Tigera I czy Pantherę A, które miały być niemiecką „zwycięską” bronią II wojny światowej.

Lubuskie wojsko

Nie zabrakło też akcentów regionalnych, reprezentowanych przez modele pojazdów wchodzących w skład 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej. Są to Kołowe Transportery Opancerzone Rosomak w różnych wersjach: podstawowe pojazdy uzbrojenia 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej z Międzyrzecza i czołgi niemieckiej produkcji: Leopard 2A4 i 2A5, służące w 10 Brygadzie Kawalerii Pancernej w Świętoszowie.

Jedną z muzealnych gablot wypełniają przedmioty związane z 12 Kołobrzeskim Pułkiem Zmechanizowanym, późniejszej 4 Gorzowskiej Brygadzie Zmechanizowanej im. Piotra Szembeka, mieszczącej się niegdyś w koszarach przy ulicy Myśliborskiej w Gorzowie Wielkopolskim. Znajdują się tutaj na przykład odznaka pamiątkowa 4 Brygady czy prawo jazdy na czołg z czasów Ludowego Wojska Polskiego. Ciekawostkę stanowi model czołgu T-55 AM Merida w oznaczeniach dawnej gorzowskiej jednostki wojskowej.

Raj dla modelarzy

Z tablic informacyjnych, uzupełniających wystawę o część teoretyczną, zwiedzający dowiedzą się, jak w rzeczywistości wyglądały najbardziej charakterystyczne czołgi w dziejach polskiego wojska i poznają ich krótkie opisy. Uwagę czynnych modelarzy z pewnością przyciągnie kącik, w którym znajdą pomoce i narzędzia wykorzystywane do wykonania modeli, w tym plany i instrukcje sklejania. Warto pamiętać, że modele – mimo że powstają z gotowych części zakupionych w zestawie – nie zawsze w stu procentach odzwierciedlają swoich protoplastów w skali 1:1.

Ważnym punktem wernisażu było odczytanie uchwały o nadaniu odznaczeń wojskowych za działalność na rzecz popularyzacji tradycji Oręża Polskiego. Medale „Za Zasługi Dla Związku Żołnierzy Wojska Polskiego” otrzymali: Bartosz Zakrzewski, Martyna Musiela, Krzysztof Bartkowiak oraz Andrzej Serafin. Uhonorowano także Muzeum Lubuskie im. Jana Dekerta w Gorzowie Wielkopolskim, które było współorganizatorem przedsięwzięcia.

Wystawę „Broń pancerna w modelach pojazdów wojskowych” można obejrzeć na kanale YouTube Muzeum Lubuskiego im Jana Dekerta w Gorzowie Wielkopolskim. Po otwarciu instytucji kultury autorzy wystawy serdecznie zapraszają do zwiedzania ekspozycji, będzie ona dostępna w gorzowskim Spichlerzu przy ulicy Fabrycznej 1-3 do końca marca 2021 roku.

A oto film:

 

Tekst: Mariusz Pieprzka

Zdj.: plut. Marcin Kamiński

553 total views, no views today

Z ARMANDEM PERYKIETKĄ O ŚPIEWIE I NIE TYLKO

Armand Perykietko

Foto z archiwum AP

Armand Perykietko, bas-baryton, laureat wielu festiwali. Urodził się 13 maja 1966 roku w Sulechowie w województwie lubuskim. Wiele lat temu stracił wzrok na skutek zwyrodnienia barwnikowego siatkówek.  Jest absolwentem Liceum Samochodowego w Skwierzynie.  W 1997 roku ukończył średnią Szkołę Muzyczną im. Tadeusza Szeligowskiego w Gorzowie Wlkp. w klasie śpiewu solowego Eligiusza Sowy, z którym współpracował przez 23 lata.

W trudnym pandemicznym czasie został laureatem XXVII Ogólnopolskiego Przeglądu Twórczości Muzycznej Osób Niewidomych i Słabowidzących Widzieć Inaczej o nagrodę Burmistrza Miasta Turku, który odbył się 17 października 2020 roku.

Występował w programach telewizyjnych, koncertach charytatywnych, brał udział w festiwalach.  W 2004 roku śpiewał u boku światowej sławy tenora Marka Torzewskiego.  Otrzymał nagrodę Grand Prix i nagrodę publiczności na Festiwalu Piosenki Włoskiej La Scarpa Italiana. W 2005 roku w Dusznikach Zdroju otrzymał dyplom mistrzowski podczas kursu wokalnego zorganizowanego przez Polskie Stowarzyszenie Pedagogów Śpiewu i Akademię Muzyczną we Wrocławiu.

Czy pochodzi pan z rodziny muzykalnej? Proszę opowiedzieć o rodzicach i czy ma pan rodzeństwo?

Rodzice nie mieli wykształcenia muzycznego ale brat mojej mamy gra na gitarze i prowadził nawet zespół muzyczny. Mama była księgową w szkole a tata imał się różnych zawodów. Siostra moja mieszka w Brukseli i jest tam nauczycielką matematyki. Chyba po wujku odziedziczyłem umiłowanie gry na gitarze i sam nauczyłem się na niej grać. Ponieważ naukę śpiewu rozpocząłem dość późno więc za późno było na naukę gry na fortepianie, najczęściej korzystam z podkładów muzycznych.

Jak już wspomniałem, tata wykonywał wiele różnych prac. Jest z zawodu inżynierem melioracji. Prowadził stawy hodowlane, przy  których także pracowałem, miał zakład melioracyjny, a następnie założył firmę artystyczną, która zajmowała się organizowaniem moich koncertów.

A obecnie kto organizuje panu występy?

Teraz jestem zatrudniony w Fundacji King Music, zajmującej się promowaniem osób niepełnosprawnych.

Kto wybrał panu imię Armand? Nazwisko też jest artystyczne. Czy interesował się pan swoim pochodzeniem?

Mama czytała wiele książek, prawdopodobnie w którejś powieści Balzaca natknęła się na to imię  i postanowiła, że jeśli będzie miała syna, to tak go nazwie. Natomiast mojej młodszej siostrze, to ja wybrałem imię. Jadąc z mamą autobusem, poznałem dziewczynkę Ilonkę,  spodobało mi się to imię, bardzo chciałem mieć siostrzyczkę. I mam – Ilonę.

Mój tata urodził się we Lwowie i nazywał się Perekietka, po wojnie, urzędnicy przepisując nazwisko wielokrotnie pomyłkowo je zmieniali, czego konsekwencją jest, że krewni nazywają się Perykietko, Perekietko, Perekietka.

A z rodzinnych historii, to całkiem niedawno dowiedziałem się, że mój dziadek – ojciec taty, walczył w najlepiej zorganizowanym podziemnym wojsku czyli Armii Krajowej. Podczas rodzinnych wspomnień i robienia porządków na strychu mojego wujka we Wrocławiu, znaleziona została w kuferku legitymacja z 1920 roku świadcząca o przyznaniu Krzyża Walecznych mojemu dziadkowi, podpisana przez Józefa Piłsudskiego. Był tam także Medal Niepodległości z 1938 roku. Mój dziadek Szczepan Perekietka zmarł w 1946 roku, nie przeżył operacji żołądka.

Jak pan reagował na wieść o tym, że może nie będzie widział?

Pogorszenie widzenia zaczęło się gdy byłem w podstawówce, nie nastąpiło to nagle. Długi czas miałem kurzą ślepotę czyli gorzej widziałem o zmroku. Poważne kłopoty zaczęły się po skończeniu liceum samochodowego ale też następowało to stopniowo. Potem widziałem tylko zarysy budynków. A teraz mam poczucie światła i to dość słabe. Po ukończeniu szkoły  zacząłem pracować u taty na stawach hodowlanych. I w tym czasie miałem wypadek,  wpadłem ciągnikiem do stawu. Był rok 1991. Wzrok pogarszał mi się coraz bardziej.  Pomyślałem, żeby zmienić zawód. Chciałem zostać masażystą, jednak był to czas kiedy te kierunki były oblężone, trzy osoby na jedno miejsce. W szkole w Bydgoszczy stwierdzili, że jestem kawalerem to dam sobie radę i wybrali osoby, które miały na utrzymaniu rodziny. Potem zdarzył się przypadek. Byłem na spotkaniu u kolegi, w którym uczestniczył Sylwester Ochmański – nauczyciel klasy fletu, zauważył mój talent i skierował na przesłuchania do pana Sowy. – I tak to się zaczęło – powiedział Armand, podkreślając, że wtedy pan Eligiusz zaznaczył, że  widzi mały talencik ale potrzeba dużo pracy.

Jest pan mężem i tatą. Jak i gdzie poznał pan swoją piękną żonę?

Moją przyszłą żonę Elżbietę poznałem w 1992 roku podczas rekolekcji, należeliśmy wtedy do wspólnoty  Odnowa w Duchu św.  A 13 maja 1995 roku pobraliśmy się.

Pamiętam pana żonę, ponieważ pracowała w gorzowskiej bibliotece.

Tak. I ja tę bibliotekę często odwiedzałem, Ela czytała mi tam artykuły. A obecnie pracuje w szkolnej bibliotece we Wrocławiu.

Pamiętam, że dość długo byliście małżeństwem bezdzietnym, kiedy pojawiła się wasza córeczka?

Emilka urodziła się po trzynastu latach naszego małżeństwa. I teraz ma 13 lat. Wcześniej, bo w 2006 roku zostaliśmy rodziną zastępczą dla Sary – córki naszej przyjaciółki, która zginęła  w tragicznych okolicznościach. Gdy mieliśmy w domu Sarę, wtedy przyszła na świat Emilka.  Teraz Sara ma 28 lat i mieszka w Gorzowie.  A Emilka jest uczennicą siódmej klasy i w tej chwili jak wielu polskich uczniów uczy się zdalnie. Za chwilę rozpocznie lekcję muzyki na fortepianie, która także odbywa się on line.

Jak wygląda życie artysty w tym trudnym pandemicznym czasie?

W połowie października występowałem w Turku, byli tam tylko wykonawcy bez publiczności. Przewodniczącym jury był Robert Janowski – znany z telewizyjnego programu „Jaka to melodia”. Miałem też koncert w Domu Kultury we Wrocławiu, występ odbył się w sali kameralnej, w której planowano na widowni 50 osób, jednak sytuacja z dnia na dzień się zmieniła ze względu na obostrzenia i był to koncert dla dwunastu osób.

 Czy w takim przypadku możemy mówić o planach?

Zaplanowany jest koncert piosenek włoskich O sole mio w operze bydgoskiej, który miał się odbyć 30 listopada ale ostateczny termin został ustalony na 7 grudnia. Oczywiście prowadzony będzie bez udziału publiczności z nagraną wcześniej w Poznaniu muzyką. Emitowany będzie przez telewizję. Wystąpią wykonawcy niepełnosprawni, gościem będzie m.in. Jacek Wójcicki, który zaśpiewa właśnie O sole Mio. Ja zaśpiewam La sciate mi cantare.

 Rozmawiała Wanda Milewska

 

973 total views, no views today