„NADBAGAŻ” Na SCENIE LETNIEJ TEATRU OSTERWY W GORZOWIE WLKP.

NAD9NAD5NAD35

Na zdj. 1. Karolina Miłkowska-Prorok, obok Cezary Żołyński 2. Iwona Kusiak 3. z dyr. teatru Janem Tomaszewiczem

 Spektakl, którego autorką tekstu jest Iwona Kusiak, a zagrała w nim Karolina Miłkowska-Prorok jest dla wszystkich, dla całych rodzin, od młodego do starego.To spektakl dający swobodę myślenia i decydowania o tym, co jest patologią a co normalnością. Widz wreszcie samodzielnie może myśleć i oceniać. I to robi.

Rozpaczliwe pytanie czterdziestoletniej bohaterki, którą wywieziono z ojczyzny bez jej zgody:  –  Czy to matka uciekła czy ojciec stchórzył? Nie oskarża nikogo, daje wolność wyboru i oceny sytuacji.

– Wreszcie wróciła normalność – powiedział jeden z widzów po spektaklu,  nikt mi niczego nie narzucał i nie wrzucał. Nie muszę się wstydzić przychodząc do teatru z synem czy córką.  Sam mogę określić co jest patologią  a co nią nie jest.  Po za tym przyjemny jest powrót do przeszłości  a dokładnie:  do młodości, do osób które się kochało.  Na skorzystanie z tego powrotu pozwoliła ekspresyjna Karolina Miłkowska-Prorok.

Spektakl rozpoczął się przed jeszcze zamkniętymi drzwiami, prowadzącymi na widownię. Może nie wszyscy się zorientowali, że już grają. Stopniowo napływający widzowie współtworzyli  scenerię przypominającą  lotnisko. Wśród pasażerów, czerwonym strojem z białymi dodatkami, wyróżniała się  kobieta z walizką, która po 30 latach wróciła do Polski z nostalgią za utraconymi osobami  i chwilami.

Zagubioną kobietę, poszukującą przeszłości  i wspomnień o ojcu , zagrała gorzowska aktorka, która częściowo odnajdowała w tej postaci siebie. Po spektaklu przyznała, że przeżyła podobną sytuację ale na szczęście nie tak traumatyczną.

– Nie było tu prania mózgów – powiedziała także po przedstawieniu, młoda elegancka pani /oczywiście wszystkie były eleganckie J/ . Dostrzegłam w tej sztuce ośmieszenie propagandy dzisiejszych nauk psychologicznych wciskanych na każdym kroku. Mogę to nawet nazwać  zdemaskowaniem tych nauk – stwierdziła teatromanka, podkreślając, że ona, tak ten przekaz odebrała.

Spektakl „Nadbagaż” pełni zasadnicze role, daje przyjemność w oglądaniu i słuchaniu, jest urozmaicony muzyką i śpiewem, uczy bawi oraz wychowuje – przez to, że zmusza do myślenia. Nie osądza, pokazuje, ukazuje, przypomina. Każdy weźmie to co dla niego najlepsze.

To jest monodram, który także wyciska łzy. U każdego z innego powodu:  z tęsknoty za porzuconą ojczyzną, za rodziną, za tym czego nie można już nigdy powtórzyć.

Ta sztuka pełni rolę służebną, ona nie gwałci widza przekleństwami czy perwersją.

Reżyserem jest Rafał Matusz, scenografię i kostiumy przygotowała Natalia Kołodziej, muzykę Paweł Paluch. Premiera odbyła się 5 października 2019 r.

Wanda Milewska

1,833 total views, 1 views today

PROMOCJA PEGAZA LUBUSKIEGO

Relacja Ewy Rutkowskiej

Trzeci (78) Pegaz lubuski w 2019 roku

4 października 2019 roku w Salonie Literackim im. Z. Morawskiego WiMBP  im. Z. Herberta w Gorzowie, na promocji czasopisma literackiego „Pegaz Lubuski” spotkaliśmy się w tym roku po raz trzeci. Szybko minęły trzy letnie miesiące. Dużo się w kraju dzieje, a nasz „Pegaz…”  ma się dobrze, nawet się rozrasta. Tym razem ma aż 32 strony. I jak powiedział podczas promocji red. naczelny Ireneusz K. Szmidt, jest to numer wybitnie do czytania. Każdy sam musi przeczytać i przetworzyć zamieszczone w czasopiśmie teksty.  A są w nim informacje o najnowszych książkach, recenzje i dużo rodzimej prozy i poezji.

Ja na początek tak troszeczkę odniosę się do felietonu Jerzego Alskiego „Secesja”. Też od kilku lat jeżdżę do Paradyża na koncerty „Muzyka w Raju”. I siedzę skupiona na wszystkich koncertach. W czasie przerw spacerujemy ze znajomymi po sadzie, albo wypijamy kawę i zjadamy ciasto. Widać tu gołym okiem, że odbiorca szanuje i to miejsce i artystów. Zgadzam się z p. Alskim, że na wszelakie koncerty należy ubrać stosowne odzienie.  A nie „łyskać” nagością w mocno wyciętych… podkoszulkach czy krótkich spodniach. Każde miejsce wymaga od nas trochę „zachodu”. A także szacunku dla organizatora i do sąsiada siedzącego obok.

Jak zwykle „Pegaz lubuski” zaczyna się słowem wstępnym od red. naczelnego. Tym razem powspominał dawne dzieje i swoje pierwsze wybory. W bieżącym m-cu, choć daleko od tamtych czasów, znów jesteśmy przed kolejnymi wyborami. I chyba zadajemy sobie pytanie. Co się zmieni?

Idąc dalej, w „zapiśniku niecodziennym” Czesława Sobkowiaka znajdziemy słów kilka o jesieni i o poezji. Anna Dominiak pisze o najnowszej książce  pt. „MartwiaBeaty P. Klary. O tym, że jest to książka trudna i mroczna, mówiąca o okaleczonym dzieciństwie. Promocja tego tomiku zaplanowana jest na 10 października w Klubie „Jedynka”. Kilka wierszy z tego tomiku można przeczytać w tym numerze „Pegaza”.

Anna Dominiak pisze też o szóstej książce poetyckiej, zbiorze wierszy i piosenek  Ireny Zielińskiej pt. Śpiewam ciszę”. Krystyna Kamińska natomiast omawia nową książkę poetycką pt. „Dzień kreta” Marka Lobo Wojciechowskiego. Wiersze opowiadające o smutnym świecie miejskim, o miłości pełnej obaw. Promocja tomiku odbędzie się w WiMBP 25 października.

Mówiła też o książce Iwony Żytkowiak pt. „Zamknij oczy”. Jest to  opowieść o losie polskich kobiet tamtych dawnych czasów. Choć główną bohaterką jest znana plastyczka Romana Kaszczyc. Jest to książka nie tylko o Romie.

W czasopiśmie znajdziemy dużo innych zapowiedzi i recenzji. Leszek Żuliński, Jerzy Alski i Krystyna Kamińska piszą o najnowszej książce Łucji Fice  „Druga strona grzechu” .Promocja w WiMBP 18 października.

Są też informacje o książce Romana Habdasa „Żgajoki i inne opowiadania”, Marka Bucholskiego o „Podróży w świat Sopliców moimi ścieżkami”, Marka Ratajczaka „Jak wiśnia w kompot”, Hanny Bilińskiej-Stecyszyn „Pelunia”. Jest wywiad z Jolantą Karasińską, od roku członkiem O/ZLP w Poznaniu. Niebawem ukaże się jej kolejna książka dla dzieci pt. „Kolorowe miesiące” i jeszcze w tym roku ukaże się jej najnowszy tomik poezji.

Swoje wiersze czytali Tomek Korbanek, Jerzy Hajduga i Fred Głodzik.

Ja z nostalgią powspominałam Klub Literacki, który w tym roku miałby 20. lat. Powstał w ówczesnym WDK-u w 1979 roku. „Upadł” po likwidacji GDK.

Jest też debiut Katariny Lavmel, trochę informacji o kolegach zza między i dużo wiadomości kulturalnych.

Ale najżarliwsza dyskusja wytworzyła się kontekście powstającego tomiku Adama Korzeniowskiego: Co wierszem jest, a co nim nie jest? O czym może i powinien opowiadać wiersz? Adam zwiedził kawałek świata, czasami bardzo okrutnego i swoimi wierszami o tym opowiada. Jest w nich ból i bezsilność. Chciałby aby ten tomik zamknął jego pewne doświadczenia. Bo rzeczywistość nas otaczająca nie jest subtelna, a to co piszemy, także poezja musi być świadectwem  naszego otoczenia. Słowa muszą coś opowiadać. Ale muszą też być uniwersalne.

Na portalu WiMBP znajduje się strona „Czytaj z K. Kamińską

Są to omówienia książek związanych tematycznie z naszym regionem.

Zachęcam do zaglądania na strony internetowej  WiMBP i ZLP O/Gorzów.

I do bywania na promocjach książek i „Pegaza lubuskiego”.

Ewa Rutkowska

 

 

 

 

924 total views, no views today

GRÓB NAUCZYCIELKI FORTEPIANU JADWIGI DĄBROWSKIEJ DO LIKIDACJI

Gr5GRGr1

Tekst i foto Helena Tobiasz

GRÓB NAUCZYCIELKI FORTEPIANU JADWIGI DĄBROWSKIEJ DO LIKIDACJI. NIEOPŁACONY. KONIECZNA ORGANIZACYJNA I FINANSOWA MOBILIZACJA ŚRODOWISK MUZYCZNYCH

GRÓB NIEOPŁACONY PRZEZNACZONY DO ZAJĘCIA. Karteczka tej treści znalazła się na grobie Jadwigi Dąbrowskiej nauczycielki fortepianu, zmarłej 5 października 1969 r. w wieku 78 lat. Z danych uzyskanych w administracji cmentarza przy ul. Żwirowej wynika, że zaległości sięgają roku 1989 r. i opiewają na sumę 666,80 zł x 2 = 1333,60 zł. Należność można uregulować w ratach, począwszy od kwoty za pierwsze 20 lat po 1989 r., i dalej w miarę pozyskiwania środków – radzą w zarządzie cmentarza.

Jadwiga Dąbrowska zmarła bezpotomnie w Gorzowie. Pomnik wybudowała Szkoła Muzyczna – wyjaśnia szefowa Klubu Pioniera pani Zofia Nowakowska, która od wielu lat nie tylko porządkuje grób nauczycielki fortepianu, ale też poznała jej życiorys. W artykule pt.: „Początki życia muzycznego w Gorzowie Wielkopolskim w latach 1945-1950” opublikowanym w Nadwarciańskim Roczniku Historyczno-Archiwalnym nr 19, 2012 r. pani Nowakowska m. in. tak pisze: Ciekawą biografię miała Jadwiga Dąbrowska. Urodziła się 1 XI 1901 r. w Wilnie, miała pochodzenie inteligenckie. Od szóstego roku życia uczono ją muzyki. Na pensjach w Warszawie i Lwowie przerabiała program gimnazjalny, ze szczególnym naciskiem na języki obce i muzykę. W latach 1915–1918 przebywała na studiach lingwistycznych w szwajcarskim Fryburgu, gdzie też z wyróżnieniem skończyła wyższe studia muzyczne w klasie fortepianu. W 1919 r. powróciła do kraju i we Lwowie, przebywając w internacie sióstr urszulanek uzupełniła znajomość języka polskiego. Równocześnie uczyła tam języka francuskiego i muzyki. Po powrocie do Wilna podjęła pracę w Gimnazjum sióstr Nazaretanek jako nauczycielka języków obcych i muzyki. W 1922 roku wyszła za mąż i zamieszkała w Warszawie, podejmując prace w rożnych instytucjach, zgodnie ze swoimi kwalifikacjami, np. w Misji Amerykańskiej, w Biurze Podroży Fracopol czy w Amerykańskiej Linii Żeglugowej w Gdyni. Uczyła w gimnazjum żeńskim w Warszawie na Koszykowej, równocześnie udzielała prywatnych lekcji muzyki i języków obcych. Również w czasie okupacji utrzymywała się z udzielania nauki muzyki i języków obcych. Po powstaniu warszawskim wróciła z tułaczki i przez 1945 rok pracowała w Polskim Radiu w Warszawie. W 1953 roku przeniosła się do Szczecina, w którym została zatrudniona w Konsulacie Brytyjskim jako angielska sekretarka-tłumaczka. Nadal udzielała lekcji muzyki. Od 1954 roku na stałe zamieszkała w Witnicy. Do Gorzowa przyjeżdżała ze Szczecina a potem z Witnicy na zaproszenie kierowników Orkiestry Symfonicznej. Od 1954 roku pracowała już w Państwowej Szkole Muzycznej w Gorzowie oraz w Społecznym Ognisku Artystycznym, ucząc gry na fortepianie i wychowania muzycznego. Zmarła w 1969 roku, pochowana jest na cmentarzu komunalnym w Gorzowie Wlkp.”

Grób nauczycielki fortepianu łatwo znaleźć. Mieści się w starej części cmentarza komunalnego przy ul. Żwirowej, po prawej stronie głównej alei, w pierwszym rzędzie od strony tej alei, na drugiej kwaterze, tuż za wysokimi iglakami. Internetowa wyszukiwarka grobów po wpisaniu nazwiska i imienia wskazuje miejsce z informacją: Jadwiga Dąbrowska ★ 08-08-1891 ✝ 05-10-1969 Kwatera: 08A Numer rzędu: 17 Grób: 10 Data wygaśnięcia opłaty: 09-10-1989.

Pozostaje mieć nadzieję, że przykra sytuacja związana z brakiem opłaty za miejsce pochówku wynikła z przeoczenia. Skoro Szkoła Muzyczna, w trudnych powojennych czasach ufundowała pomnik, to również teraz, w czasach prosperity nauk i środowisk muzycznych w Gorzowie, zajmie się koordynacją działań na rzecz zgromadzenia środków i uregulowania zaległości. Może znajdą się uczniowie, którzy podzielą się wspomnieniami o pani profesor od muzyki.

Helena Tobiasz

1,200 total views, 3 views today

MIGAWKI Z GRECJI CZ. III

HYDHYD1HYD2Hyd4HYD5

Relacja Marzanny Leszczyńskiej

Bardzo interesującą wyspą jest Hydra. Serce przyspiesza, gdy dobijasz do portu i widzisz zbliżający się ląd a nim domy, drzewa i dróżkę (wcale nie asfaltową) biegnącą równolegle do morza, a po niej zamiast jak to zwykle bywa sunących samochodów maszerują…osiołki.

Na tej wyspie nie ma samochodów, można poruszać się rowerami, na pieszo, motorówkami i właśnie na osiołkach.

Próbowałam, polecam. Po 30-minutowej jeździe byłam mokra jak przysłowiowa mysz. Zwłaszcza schodzenie po schodach sprawia wrażenie, że zaraz spadniesz.

Turyści przybywają tu ze względu na bogatą historię wyspy i ciekawy port. Na Hydrze miał swój dom Leonard Cohen i większość jego piosenek powstała właśnie tutaj. Wyspa miała swoje czasy świetności, gdy budowała statki dla całej Grecji. Potem rozwinął się handel i wielu kapitanów dorobiło się fortun a za tym poszło budowanie pięknych domów. Mieszkańcy prowadzili liczne wojny z Turkami i wykazywali się dużą walecznością. Docenił to Napoleon Bonaparte, podarował jej na znak uznania srebrny żyrandol. Jednak wyspa straciła swoją niepodległość , jej gospodarka załamała się, nastała bieda i wielu mieszkańców opuściło wyspę zostawiając swoje majątki. W czasie II wojny światowej panował tu taki głód, że ludzie nawet z jego powodu umierali. W latach 50-tych nastąpiło zainteresowanie Hydrą wśród artystów. Wielu tu osiadło. Nakręcono parę filmów.

Sklepów też jest sporo. Można trafić na interesujące okazje, ale też nie brakuje cenowej przesady. Warto wzorem Odyseusza przywiązać się do słupa zdrowego rozsądku albo być jak Sokrates, który chodził między straganami bogatymi we wszystko i powtarzał: ”Jaki szczęśliwy jestem, że tego wszystkiego nie mam”.

My nie mogliśmy się nadziwić męskim gaciom za 650 Euro.

Słońce towarzyszyło nam nieustannie, ale ja pragnęłam zobaczyć jego wschód i popatrzeć mu w twarz przez choćby minutę, właśnie wtedy gdy wzeszło.

Wyszliśmy z portu, gdy było jeszcze ciemno. A kogo zobaczyliśmy o świcie? Oczywiście osiołki, które już pracują, suną po ścieżkach wioząc np. farby do malowania.

Nie zapomnę nigdy tego porannego spaceru o wschodzie słońca.

1,026 total views, no views today

SPOTKANIE AUTORSKIE ŁUCJI MARCZYK-RAJCHEL

Relacja Ewy Rutkowskiej

Spotkanie autorskie Łucji Marczyk-Rajchel w Nowym Rybakowie

3 października 2019

Łucja, jako kilkuletnie dziecko razem z matką i siostrą, w latach 1940-46  została wywieziona na Sybir w rejon Kazachstanu. Ojca, który też w tym czasie został zesłany, nie pamięta. Do Polski wrócili w roku 1946 i zamieszkali w Rybakowie.

Szkołę średnią ukończyła w Gorzowie. A studia, na Wydziale Prawa i  Administracji UAM w Poznaniu. Prawie całe swoje życie zawodowe związana była z księgowością w placówkach służby zdrowia. Ma dwóch synów.

Spotkanie w Rybakowie odbyło się w ładnej świetlicy, przy zastawionych słodkościami stołach. Wypieki serwowały panie z miejscowego KGW.

Wszystkich zebranych i autorkę, serdecznie powitała pani Sołtys Krystyna Grochmalska. Spotkanie prowadziła dziennikarka Krystyna Kamińska, a fragmenty książek napisanych przez Łucję czytała Krystyna Woźniak.

 Pierwsza książka Łucji Marczyk-Rajchel nosi tytuł „Śladami wspomnień – od Kazachstanu do Gorzowa”  i opowiada o czasach spędzonych na „Nieludzkiej Ziemi”. Podczas spotkania wspominała te okrutne czasy, to że bardzo szybko dorosła.  O przyjeździe do Polski, o współmieszkańcach Rybakowa, których już nie ma.

O szkole i o wyjeździe do Gorzowa, gdzie wyszła za mąż i mieszka do tej pory.

Tu, na tej sali znalazła się po prawie 70. latach.

Druga część spotkania rozpoczęła się pięknymi piosenkami w wykonaniu chóru „Cantare” z Klubu „Jedynka” w Gorzowie, prowadzonego przez p. Zofię Raubo, przy pomocy akordeonisty Stanisława Dobrzańskiego.

Łucja nie zakończyła swojego pisania tylko na wspomnieniach. Pisała dalej. A że, jak mówi zawsze miała łatwość i lekkość opowiadania. Powstały kolejne książki, których kanwą są jej osobiste przeżycia. Są to powieści opowiadające o losie kobiety o  życiu osobistym i zawodowym pewnej Anny…

Pierwsza z tego cyklu nosi tytuł „Co cię nie zabije..”, kolejna „… To cię wzmocni”. I po przerwie powstała trzecia książka, „Jeśli dożyję”, w której Anna żegna się z  kochanym, bardzo chorym człowiekiem, towarzyszem jej życia.

Wszystkie książki zostały wydane przez ZLP O/Gorzów Wlkp.

Na pytanie czy powstaną kolejne, odpowiedziała cytatem „nigdy nie mówi się nigdy”. Poza tym ostatnio, choć Sybiraków jest coraz mniej, istnieje dość duże zainteresowanie tą tematyką. Więc może jeszcze coś napisze…

I na zakończenie były piosenki chóru i Sto lat i kwiaty i strzelał szampan.

I ja tam byłam…

Ewa Rutkowska

 

 

1,209 total views, 1 views today

MIGAWKI Z GRECJI CZ. II

MaMA1MA2

Relacja Marzanny Leszczyńskiej

Naszym celem było zwiedzenie paru wysp z grupy Sporad, dotarcie do nich katamaranem, którym wypłynęliśmy w wietrzny dzień z Pireusu. Ominęliśmy słynną Salaminę i dotarliśmy na Aeginę, wyspę na, której mieszkał autor „Greka Zorby”-Nikos Kazandzakis. Wyspa otrzymała nazwę od imienia kobiety, którą uwiódł Zeus, a ich syn stał się królem wyspy. Zatrzymaliśmy się w miejscowości Perdika na Aeginie, która nazywana jest strefą ciszy dla Ateńczyków – mają tu swoje dacze. Faktycznie cicho tu jak makiem zasiał: samochody nie jeżdżą, sklepów nie ma. W porcie jest alejka z restauracjami, gdzie siedzą ludzie, nie słychać głośnej muzyki a przed restauracjami eksponowane są ośmiornice (niestety ściągają osy). Tutaj są najlepsze na świecie pistacje i piękna ceramika o morskiej tematyce. Woda w zatoczkach jest kryształowo czysta, ciepła i bardzo słona. Co rusz wyskakiwaliśmy z łodzi aby popływać.

Zachęceni informacjami z przewodnika zwiedziliśmy tutejsze jedyne na świecie muzeum Camera Obskura, czyli pierwowzór aparatu fotograficznego, które wyglądało z zewnątrz jak międzyrzecki bunkier. Niestety gra nie warta świeczki, w środku wszystko było zniszczone. Na Aeginie warto zobaczyć ruiny światyni bogini Afai, która czczona była tylko na tej wyspie. Jest to świątynia starsza niż Akropol, wybudowana 2000 lat przed Chrystusem. Tutaj też niewielu jest zwiedzających .

961 total views, no views today

UKAZAŁO SIĘ WYDAWNICTWO PROMUJĄCE FILHARMONIĘ GORZOWSKĄ

 FG2FG1FG4

Ukazało się wydawnictwo promujące Filharmonię Gorzowską, opisujące wydarzenia na sezon 2019/2020, pod redakcją Małgorzaty Szwajlik. W opracowaniu znalazły się części: Słowo Wstępne, Dyrygent, Orkiestra, Obiekt, Repertuar, Edukacja Muzyczna, Wydawnictwa i Abonamenty.

Ciekawe, czytelne a nawet zaskakujące ilustracjami, których autorem jest Roman Sakowski.

Dyrektorem Filharmonii Gorzowskiej jest Mariusz Wróbel a dyrygentem Jacek Kraszewski.

Wydawcą publikacji jest Filharmonia Gorzowska przy ul. Dziewięciu Muz w Gorzowie Wielkopolskim.

– W tym sezonie chcemy zwrócić uwagę, nie tylko na arcydzieła wielkich mistrzów, ale również na utwory, które mimo swej niekwestionowanej wartości, nadal zbyt rzadko pojawiają się na estradach sal koncertowych – napisała w piśmie pzrewodnim Urszula Śliwińska – rzecznik prasowy FG, która jest także autorką części: Obiekt.

990 total views, no views today

MIĘDZYNARODOWY DZIEŃ MUZYKI W SZKOLE MUZYCZNEJ IM. WŁ. J. CIESIELSKIEGO

MDM1MDM0MDM2MDM5MDM4MDMUZYKIMDM8MDM7MDM11

Nauczyciele oraz filharmonicy uczcili Międzynarodowy Dzień Muzyki wspólnym koncertem w Szkole Muzycznej I st. im. Władysława. J. Ciesielskiego przy ul. Teatralnej, której dyrektorem od 4. lat jest Izabela Serpina.

Koncert prowadzili: Justyna Głażewska i Krzysztof Ciesielski syn patrona szkoły, który stwierdził, że nie tylko jego tata, ale on też ma osiągnięcia. Tak już jest, że Krzysztof zawsze jest przedstawiany jako syn swojego ojca Władysława. Ku pamięci rodzica, Krzysztof nadał imię swojemu synkowi także Władysław.

Filharmonicy Piotr Więcław, Łukasz Jaros i Maciej Grygiel zagrali Vivaldiego. Następnie utwór na flet zagrała Izabela Serpina z towarzyszeniem Magdy Bańkowskiej Moskwy – fortepian i Macieja Grygiela – skrzypce.

Czterej zgrani artyści wykonali Tamburyna: Lech Serpina uwodził na skrzypcach, Marek Zalewski  falował po klawiaturze fortepianu, Ireneusz Budny wtórował perkusyjnie i Krzysztof Ciesielski z wdzięczną jakby nonszalancją smagał smyczkiem po kontrabasie. A do tego publiczność samoistnie włączyła się z wtórowaniem oklaskami.

Zmianę klimatu zaprezentowały Justyna Głażewska na saksofonie i Magda Bańkowska Moskwa na fortepianie.

Ponieważ pogoda zmienną jest, dlatego Krzysztof Ciesielski także zmienił aurę i zaprezentował słonia z Karnawału zwierząt Camille^a Saint-Saëns^a, na fortepianie towarzyszył mu Przemysław Kojtych, który potem akompaniował Katarzynie Zentkowskiej grającej na wiolonczeli.

Anna Stawska zaśpiewała dwie piosenki rozrywkowe jedną polską a drugą w języku rosyjskim

Magda Bańkowska Moskwa zaśpiewała walc ze „Szpicbródki” , towarzyszyli jej Krzysztof Ciesielski – kontrabas i Mariusz Smoliński – fortepian.

Wisienką na koncertowym torcie okazała się kompozycja Ireneusza Budnego  pt. „Wpływ globalnego ocieplenia na współczesne brzmienie perkusyjne”. Artysta wykonał swój utwór solo, m.in. na kotłach, które niedawno do szkoły muzycznej sprowadził.

Utwór rozpoczął się wjazdem małego resoraka na parkiet auli. Samochodzik wydawał odgłosy zanieczyszczania powietrza z rury wydechowej. Potem nastąpiły grzmoty, wichury, tornada. Momentami słychać było szelest ratujących się liści, uciskanych kotów, łamanych drzew. I znowu burze i zawieje. Kompozycja zakończyła się dźwiękiem wywołanym przez stukającą po podłodze piłeczkę ping pongową. Z refleksją, dokąd ta nasza Ziemia się toczy.

A co naprawdę autor miał na myśli? Częściowo była to improwizacja, więc podczas kolejnych wykonań wszystko może się zmienić. Dokładnie jak w klimacie, który zmienny jest.

 

1,608 total views, no views today