O GORZOWSKICH MITACH – HENRYK MACIEJ WOŹNIAK

       GORZ

GORZÓW WIELKOPOLSKI czy jednak GORZÓW?

– na temat skrócenia nazwy narosło wiele mitów!

Gorzów Wielkopolski, jest nazwą historyczną – to mit pierwszy.

Przeciwnicy skrócenia nazwy miasta powtarzają z uporem maniaka, że nazwa Gorzów Wielkopolski została wymyślona przez gorzowskich Pionierów z Wągrowca, którzy przyjechali do Landsberga w marcu 1945 r. Otóż nie,  nazwa Gorzów jest historyczną polską nazwą miasta Landsberg a. Warthe zapisaną już w 1838 r. – „Polska w kształcie dykcjonarza historyczno-statystyczno-jeograficznego”. Wprawdzie w staropolskim brzmieniu Górzew, podobnie zresztą jak pierwsze staropolskie określenia dzisiejszej Warszawy – Warszowa, Warszewa. Polska nazwa Gorzów, jako nazwa miasta Landsberg, widnieje na wielu mapach z początku XX wieku.

Gorzów z dodatkiem Wielkopolski pojawia się 7 maja 1946 r. w wykazie urzędowym nazw miejscowości na Ziemiach Odzyskanych, ku wielkiemu zaskoczeniu mieszkańców miasta, którzy w zasadzie nadal posługują się, nie tylko w mowie potocznej  nazwą Gorzów bez Wielkopolski o czym świadczą dokumenty urzędowe, ogłoszenia prasowe, nazwy klubów sportowych i organizacji społecznych…

Nazwa Gorzów Wielkopolski upowszechnia się dopiero po 1950 roku,  po przeniesieniu z Gorzowa „stolicy Ziemi Lubuskiej” do Zielonej Góry, w związku z upowszechnieniem jej stosowania w dokumentach wydawanych przez urzędników nowego Województwa Zielonogórskiego.

Gorzów należy do Wielkopolskimit drugi.  

Otóż, w swojej blisko 800 letniej historii, Gorzów (Landsberg) nie leżał w Wielkopolsce i był tylko przez 5 lat (lata1945-1950) administracyjnie związany z województwem poznańskim. Gorzów. Również w sensie geograficznym Gorzów nie leżał i nie leży w Wielkopolsce, a człon Wielkopolski w nazwie miasta bardzo często wprowadza w błąd.

Prestiż miastamit trzeci. Czasem słychać …Wieki, Polski = Wielkopolski. Prawda jest jednak taka, że przymiotniki dookreślające od nazw geograficznych posiadają mniejsze miasta i małe miejscowości, co też jest zgodne z zasadami onomastyki. Tak więc, drugi człon nazwy miasta, abstrahując od określenia Wielkopolski obniża prestiż miasta sugerując jego prowincjonalny charakter Gorzowa. Przymiotnik Wielkopolski posiada w swojej nazwie 16 miejscowości i z wyjątkiem Gorzowa, są to małe miejscowości – wioski i miasteczka oraz trzy miasta powiatowe. Ponadto, nazwy żadnego z miast wojewódzkich nie zawierają przymiotnika dookreślającego – wyjątkiem jest Gorzów Wielkopolski!

Obawa o mylenie z innymi miastamimit czwarty. Wg niektórych osób, skrócona nazwa miasta może mylić w korespondencji Gorzów z miastami o podobnych nazwach, np. Chorzów, co jest nieuprawnione, gdyż podstawą identyfikacji miejscowości jest kod pocztowy.                                                                                                                                 

Opcja niemiecka – mit piąty. Niektórzy twierdzą, że za skróceniem nazwy miasta stoją jakieś intencje pro niemieckie, co samo w sobie jest kompletnym absurdem, jeśli zważyć, że – jak wykazano na początku – Gorzów oznacza przywrócenie polskiej historycznej nazwy niemieckiego miasta Landsberg a. Warthe, nazwy  upowszechnionej w 1945 r. przez gorzowskich Pionierów.

Warto też zwrócić uwagę, że redaktor Natalia Bukowiecka ze starego polskiego rodu spod Międzyrzecza, która jako korespondentka „Głosu Wielkopolskiego” w obszernej relacji z historycznej trzydniowej ( 8-10 września ) wizyty Wojewody Poznańskiego dr Feliksa Widy-Wirskiego w Gorzowie, stolicy Ziemi Lubuskiej, opublikowanej 18.09.1945 r. pt. „Pierwszy chleb Ziemi Lubuskiej” używa tylko nazwy Gorzów.  Tak jest i później, min. w zamieszczanym 25.VII.1945 r. na łamach tego dziennika w reportażu pt. „Kierunek Poznań – Gorzów” pisała „…przyjechała grupa 43 Polaków z Wągrowca, by ująć władzę w swe ręce. Z tą chwilą miasto powróciło do prapolskiej nazwy Gorzów.” W tym reportażu pojawia się aż 9 razy nazwa miasta Gorzów i tylko w takim brzmieniu. W innym reportażu pt. „Kryzys w teatrze gorzowskim” z 9 kwietnia1947 r., a więc już 11 miesięcy po ustanowieniu urzędowej nazwy Gorzów Wielkopolski, autorka aż 7 razy używa nazwy Gorzów, wyłącznie w takim brzmieniu.

W dniu 27 maja 1945 roku, miała miejsce uroczystość otwarcia pierwszej gorzowskiej szkoły, w trakcie której pełnomocnik rządu Florian Kroenke wygłosił następujące słowa „Otwieram pierwszą polską szkołę, Szkołę Powszechną im. Marii Konopnickiej w Gorzowie”. I spójrzmy jeszcze na pierwsze świadectwo szkolne – „Lp.1. Rok szkolny 1944/45. Świadectwo, AKINIS MICHAŁ ur. 2 II 1932 r. w Linowie pow. Prużana, uczeń kl. IV otrzymał za II półrocze 1944/45 następujące oceny… Decyzją Rady Pedagogicznej promowany do klasy piątej. Gorzów 31 lipca 1945 r.”

Dodajmy jeszcze, że w dniu 9 września 1945 r. w akcie wielkiej patriotycznej demonstracji wmurowano Akt erekcyjny Pomnika Wolności, w którym napisano ”Dnia dziewiątego września … gdy Prezydentem Rzeczpospolitej Polskiej był Bolesław Bierut, prezesem Rady Ministrów Edward Osóbka-Morawski, marszałkiem Wojsk Polskich Michał Rola Żymierski, Wojewodą Poznańskim Dr Feliks Widy-Wirski, obwodowym pełnomocnikiem rządu Rzeczpospolitej Polskiej Florian Kroenke, a prezydentem Miasta Gorzowa Piotr Wysocki, położono na Placu Wolności w Gorzowie z inicjatywy tegoż miasta kamień węgielny pod pomnik zwany Pomnikiem Wolności dla upamiętnienia w dziejach miasta Gorzowa nad Wartą i Ziemi Lubuskiej  wyzwolenia spod jarzma niemieckiego.” Dodajmy, idea ta nigdy się nie zmaterializowała, bowiem nastał mroczny czas stalinizmu, w którym wolność było słowem zakazanym. Wprawdzie, w 1995 r., przy okazji obchodów 50-lecia polskości Gorzowa przypomniano o tym nie spełnionym marzeniu Pionierów, ale okazało się, że to również politycznie nie jest najlepszy czas.

I jeszcze jedno… 30 stycznia 1946 na frontonie siedziby Zarządu Miasta zawisła tablica pamiątkowa z napisem – „Polakom ku wiecznej pamięci w pierwszą rocznicę oswobodzenia Gorzowa spod wiekowego jarzma germańskiego przez Wojsko Polskie i Armię Czerwoną wmurowano tę tablicę z głęboką wiarą wiecznego bytowania Polski na Ziemi Lubuskiej. Gorzów, dnia 30 I 1946 r.”

Jak bardzo „Gorzów bez dodatków” był zakorzeniony w sercu Floriana Kroenke – wielkiego patrioty, legendarnego przywódcy gorzowskich Pionierów, niech świadczy to, że w swoich wspomnieniach opublikowanych w 1987 roku, na 18 stronach, aż 62 razy używa nazwy Gorzów i ani razu Wielkopolski!

Wielkie koszty – mit szósty i chyba największy z mitów!

Wedle obowiązującego prawa, skrócenie nazwy miasta bezpośrednio dla mieszkańców nie powoduje żadnych kosztów ani jakichkolwiek obowiązków, albowiem wszystkie aktualne dokumenty, zachowują ( w okresie, na jaki zostały wydane ) swoją ważność – dowody osobiste, paszporty, prawa jazdy, dowody rejestracyjne, jak również legitymacje członkowskie, świadectwa szkolne i zawodowe, dyplomy, akty stanu cywilnego, akty notarialne itp.

W przypadku przedsiębiorcówzmiana może mieć niewielkie skutki kosztowe, jeśli przyjąć, że papier firmowy aktualizuje się na bieżąco w komputerach, człon Wielkopolski na pieczątkach gumowych można wyciąć nożykiem do tapet, a na szyldach firm ( bardzo rzadko jest tam nazwa miasta) można zamalować wałkiem malarskim – właśnie tak bardzo często postępowano w Stargardzie po pozbyciu się przymiotnika Szczeciński w nazwie miasta. I sam też osobiście zdecyduję się na wycięcie i zamalowanie Wlkp. Ponadto prawo nie nakłada obowiązku używania pieczątek firmowych – pieczątki w biznesie nie są obligatoryjne, a podstawą identyfikacji przedsiębiorców są: NIP, KRS, Regon. Zgłoszenie  przez przedsiębiorców będących osobami fizycznymi i spółkami cywilnymi zmiany w nazwie firmy w związku ze zmianą nazwy miasta do bazy CEIDG nie wymaga żadnych opłat i powoduje automatyczne z urzędu skorygowanie nazwy firmy w bazach; urzędów skarbowych, ZUS/KRUS, GUS i pozostałych rejestrów. Dużo emocji wywołują kasy fiskalne i jak się okazuje bez powodu, bowiem usunięcie członu Wielkopolski w kasie fiskalnej jest prostą czynnością, którą zgodnie z instrukcją obsługi kasy może wykonać sam podatnik lub osoba obsługująca kasę. 

Mówiąc o rozpowszechnianych mitycznych kosztach, warto pamiętać, że koszt pieczątki to 20 zł., koszt wykonania tablicy urzędowej to 150 zł, a ponadto, przy tym nie ma obowiązku natychmiastowej wymiany tablic, lecz w sposób ciągły wraz z fizycznym zużyciem się starych tablic.

Zauważmy, że z ok. 17 tys. podmiotów gospodarczych zarejestrowanych w mieście, tylko niewielka część posiada tablice/szyldy firmowe z nazwą miasta, co gołym okiem widać z perspektywy gorzowskiej ulicy.

A zatem koszt dla jednego przedsiębiorcy, to w praktyce niewielki koszt pieczątki, jeśli nie wytnie Wlkp. i byłby to wydatek obciążający koszty podatkowe działalności firmy.

W przypadku osób prawnych, to głównie spółki z o.o. należy, jak każdą zmianę firmy, czy też adresu i innych danych, zgłosić zmianę w KRS, wraz z jednorazową opłatą w kwocie 350 zł.

Będą oczywiście koszty administracji, wymienić trzeba bowiem główne tablice urzędów oraz pieczęcie (metalowe tłoki pieczętne wykonywane wyłącznie przez Mennicę Państwową) – takich jednak jest niewiele i poza urzędem miejskim, to instytucje rządowe: urząd skarbowy, notariusze, urząd stanu cywilnego, sądy, prokuratura, policja, SKO, Poczta Polska itp. instytucje, to razem ok. 100 szt. Koszt tablicy – 150 zł/szt., koszt pieczęci ok. 350 zł/szt. Zatem łączne koszty obligatoryjne można oszacować: 100 szt. x 500 zł = 50 tys. zł., przy czym tylko niewielka z tego część obciążała by budżet miasta.

W wydziałach Urzędu Miejskiego w szkołach, przedszkolach itp., przy podobnej racjonalnej postawie oszczędnościowej, skutki kosztowe będą stosunkowo niewielkie. Jeśli przyjąć, że jest 30 wydziałów UM, 30 przedszkoli i żłobków, 20 szkół podstawowych i 30 szkół ponadpodstawowych oraz, że koszt wymiany tablicy urzędowej na budynku ( część szkół i przedszkoli i żłobków ma tablice wspólne ) oraz dwóch pieczątek w każdej w/w jednostce, to łączny koszt, przy oszczędnościowym podejściu, obciążający samorząd miasta Gorzowa, mógłby wynieść: 110 jednostek x 500 zł = 55 tys. zł.

Należy przy tym mieć na względzie, że zdecydowana większość tablic urzędowych – wydziały Urzędu Miasta, sądy, organy administracji samorządowej i rządowej, szkoły, policja, prokuratura, straż pożarna, kuratorium, itp. itd. zawiera niezgodną z prawem nazwę miasta – Gorzów Wlkp. – co i tak wymaga wymiany tych tablic na poprawne, nawet w przypadku pozostania przy dotychczasowej dwuczłonowej nazwie miasta. Ponadto koszty tych instytucji nie obciążają budżetu miasta ani jego mieszkańców. Warto przy tym pamiętać, że koszty miasta Stargard ( prawie 80 tys. mieszkańców) związane ze skróceniem w 2016 r. nazwy Stargard Szczeciński wyniosły ok. 50 tys. zł. W Stargardzie po amputacji Szczeciński jeszcze prze parę lat na wielu tablicach i drogowskazach widniała wcześniejsza nazwa miasta, a i do dzisiaj są jeszcze przypadki, że stara tablica wciąż wisi, a tylko Szczeciński jest po prostu zamalowany.

Co ważne, wymiana tablic może być wykonana wraz z fizycznym ich zużyciem się, a wiele z nich jest w stanie opłakanym. Do tego, tak jak dzisiaj powszechne używanie nieprawidłowej nazwy miasta na tablicach i pieczątkach urzędów Gorzów Wlkp. nie jest powodem wywodzenia konsekwencji prawnych, tak i po skróceniu nazwy miasta, nie zastosowanie natychmiastowej zmiany na Gorzów, zapewne też spowoduje tragedii.  

Epatowanie w social mediach wielkimi kosztami – są tacy co piszą już nawet o dziesiątkach milionów(!) – jest więc zwykłą demagogią, a czynią to najczęściej osoby nie mieszkające w Gorzowie.

Są ważniejsze sprawymit siódmy. Obawa, że zajmowanie się skróceniem nazwy miasta, powoduje skupienie się Urzędu Miasta na tej kwestii, kosztem innych ważnych miejskich spraw, jest całkowicie bezzasadna. Ta sprawa dla urzędników jest jedną z bardzo wielu, a zajmującą im bardzo nie wiele czasu. W mieście jest wiele ważnych spraw infrastrukturalnych głównie, ale i ta jest ważna, bo tyczy naszej tożsamości gorzowskiej. Jest ważna, bo jak nazwisko człowieka, nazwa miasta powinna być nie błędna, nie przypadkowa lecz poprawna.

Kompleksy i lansmit ostatni. Zarzut, jakoby sygnatariusze inicjatywy w sprawie skrócenia nazwy miasta, działali z niskich pobudek jest wyjątkowo perfidny i nieuczciwy. Używanie zarzutów ad personam – określanie listy osób należących do Komitetu Obywatelskiego „wybieram Gorzów” listą wstydu, to zwykła podłość, podobnie jak posądzanie o chęć lansu, czy też leczenia własnych kompleksów. Celują w tym osoby, które w nie dawanych wyborach samorządowych lub parlamentarnych uzyskały wyniki, których nie sposób nawet pod mikroskopem dostrzec, a o ich zasługach dla miasta wiedzą …tylko sami oni. Czynią to w sytuacji gdy osoby w komitecie obywatelskim są ludźmi o uznanej pozycji zawodowej, od wielu lat zaangażowanymi w działalności społecznej na rzecz Gorzowa. Czy takie zachowanie kogoś może zaskakiwać? – mnie nie, bo już tak jest, że ci którym brakuje argumentów, posuwają się do pomówień i histerii, naruszając dobra osobiste innych. Jeśli już muszą, to proszę niech biją w tego ( przez lata już przywykłem), który rozpoczął 14.09.1995 r. stawianie nazwy miasta Gorzów z głowy na nogi…

Gorzów, 26/07/2024.                                        Henryk Maciej Woźniak

295 total views, no views today

DEGRENGOLADA MORALNEGO NIEPOKOJU

Bez nazwy

Za namową osoby, mieszkającej od kilkunastu lat za granicą wybrałam się wraz z nią do kołobrzeskiego amfiteatru na występ Kabaretu Moralnego Niepokoju. Nieświadoma upływającego czasu i postępującej degrengolady podjęłam ryzyko obejrzenia tego typu rozrywki.

Niestety w połowie zmagań czterech panów, opuściłyśmy miejsce, które kiedyś tętniło kulturą, także międzynarodową.

Okazuje się, że dziś bez przekleństw nie ma rozrywki. Ze sceny padło jedno k…. aby w następnych minutach się rozkręcić, naprawdę nie wiadomo po co. Dalej to było bazowanie na wyśmiewaniu wszelkich wartości.

W naszym przypadku efektem „kabaretowych” występów był smutek i rozgoryczenie, a zaplanowałyśmy w tym dniu się pośmiać. Panu z obsługi powiedziałam, że to co tu jest prezentowane, to prostactwo a wręcz chamstwo. Bardzo grzeczny pan odpowiedział: – „my po prostu sprzedajemy to co ludzie chcą kupować”.

Nieuczciwym jest według mnie to, że organizatorzy nie uprzedzają na plakatach i w innych reklamach, że będą przekleństwa i treści, którym przede wszystkim nastolatków nie powinno się karmić. Wtedy nie miałabym pretensji, bo tam nas by nie było, mimo nastolatkowego wieku do potęgi n-tej.

Zadziwiające jest jednak to, że wykonawcy Moralnego Niepokoju, prawie wszyscy ukończyli filologię polską na Uniwersytecie Warszawskiem.

Przed kilkoma dniami wróciłam z dłuższego pobytu w środkowych Stanach Ameryki. Tamci ludzie, uważają nas Polaków za ludzi wiary i kultury. Darzą nas wielkim szacunkiem. Z pokorą odbierałam komplementy, czując rozterkę.  Pomyślałam, że po takim polskim występie, Amerykanin chyba myślałby, że to tylko zły sen o Polsce, bo to co się tu wyprawia woła o niewyobrażalną modlitwę w intencji młodego pokolenia.

A była mieszkanka Kołobrzegu z nostalgią wspominała koncerty muzyki klasycznej w wykonaniu div operowych czy artystów operetkowych, które odbywały się w  muszli koncertowej gdy kuracjusze oddawali szacunek wysokiej kulturze. Niestety muszla na razie stoi, odłogiem.

„Kołobrzeski Amfiteatr to obiekt o wieloletniej artystycznej tradycji. Dzięki sumiennie dobieranym repertuarze zapewnia rozrywkę dla widowni w każdym wieku i corocznie satysfakcjonuje nawet najbardziej wysublimowane artystyczne gusta. …………. Amfiteatr corocznie gości na swoich deskach artystów z całego świata, którzy zawsze chętnie powracają do perły polskich uzdrowisk, jaką niewątpliwie jest cudowne miasto Kołobrzeg” – napisano na stronie organizatora występu  Agencja Brussa.

Natomiast Kabaret Moralnego Niepokoju reklamuje się między innymi tak: „Kabaret Moralnego Niepokoju – 100 procent (Cieślak, Zbieć, Borkowski, Podobas). Występ bez Roberta Górskiego. Jak mówił Forrest Gump: „Program Kabaretu Moralnego Niepokoju jest jak pudełko czekoladek: nigdy nie wiadomo na co się trafi, ale wiadomo że będzie super”. Tak jest i tym razem. Klasycznie błyskotliwe teksty Roberta Górskiego w klasycznie błyskotliwym wykonaniu artystów Kabaretu Moralnego Niepokoju. Raz życiowo i konkretnie, raz abstrakcyjnie i zmysłowo. A zawsze śmiesznie”. …….

 

245 total views, no views today

ODRZANIA. PODRÓŻ PO ZIEMIACH ODZYSKANYCH ZBIGNIEWA ROKITY

 IMG_9844[1]

IMG_9846[1]

IMG_9810[1]

IMG_9773[1]

IMG_9785[1]

Pod koniec 2023 roku w ramach stypendium kulturalnego Gorzowa Wielkopolskiego ukazała się książka Zbigniewa Rokity „Odrzania. Podróż po Ziemiach Odzyskanych”. Autor przemierzając Ziemie Zachodnie zwane przez niego Odrzanią obserwuje i opisuje zachodzące na tych ziemiach procesy przemieniania Niemiec w Polskę. Na wędrownej trasie znalazł się również Gorzów Wielkopolski. Temu miastu, poza wzmiankami w tekście poświęcony jest rozdział 47. Tu, na str. 246 obok kontrowersyjnych sformułowań przytoczonych jako wypowiedzi miejscowego historyka Roberta Piotrowskiego znalazło się rażące przekłamanie: (…)„Tutejszą synagogę rozbierali nie Niemcy, ale Polacy”(…).

Wyrażony w ten sposób pogląd nie znajduje potwierdzenia w archiwaliach dotyczących synagogi w dawnym Landsbergu, a obecnie Gorzowie Wielkopolskim. Wszystkie materiały zgodnie wskazują, że synagoga spłonęła podczas pożaru wywołanego przez bojówki niemieckie w Noc Kryształową z 9 na 10 listopada 1938 roku. Potem, pozostałości na pogorzelisku ulegały dalszemu zniszczeniu, choćby wskutek upływu czasu, leżąc w niemieckim przecież Landsbergu aż do wkroczenia Armii Czerwonej tj. do 30 stycznia 1945 roku. Dopiero po tej dacie w mieście zaczęli pojawiać się Polacy. Wtedy synagogi już nie było.

Doprecyzowując za Polin Wirtualny Sztetl: „Synagoga została spalona w trakcie tzw. nocy kryształowej 9-10 listopada 1938 roku”.

Niemiecka pisarka Christa Wolf ten akt zniszczenia opisała w powieści „Wzorce dzieciństwa”: „Ktoś musiał powiedzieć Nelly: Pali się synagoga. Nie sposób podać nazwiska. Przy haśle „pożar synagogi” ukazuje się co prawda twarz Charlotty, „bezradnie przerażonej”. Nikt nie powiedział Nelly: Idź tam!, z całą pewnością nie jej matka. Padł raczej jednoznaczny zakaz: Żeby ci czasem nie strzeliło do głowy…

To, że poszła jest niewiarygodne i niewytłumaczalne, ale możesz na to przysiąc. Jak w ogóle znalazła mały plac na Starym Mieście? Czyżby już przedtem wiedziała, gdzie w jej mieście stoi synagoga? (…) Chciała to zobaczyć.

9 listopada 1938, jak się zdaje nie było zimno. Blade słońce padało na kocie łby bruku, w którego szparach rosła trawa. Gdy kończył się bruk, zaczynały się małe krzywe domy. Nelly wiedziała, że mały plac, otoczony tymi domami, bardzo by się jej podobał, gdyby pośrodku nie stała ruina. Dymiła jeszcze. Była to pierwsza ruina, jaką Nelly widziała w swoim życiu”.

O spaleniu wybudowanej w 1854 r. synagogi podczas Nocy Kryształowej z 9 na 10 listopada 1938 r. przez niemieckie bojówki informuje tablica pamiątkowa ustawiona w pobliżu dawnej świątyni. Na niej znajduje się napis: „PAMIĘCI ŻYDOWSKICH MIESZKAŃCÓW LANDSBERGA. ŻYDZI MIESZKALI W LANDSBERGU OD XIV W. PRZYCZYNIAJĄC SIĘ DO ROZWOJU MIASTA. W 1871 R. W MIEŚCIE ŻYŁO 730 ŻYDÓW. W LANDSBERDU ZNAJDOWAŁY SIĘ SYNAGOGA ORAZ DOM GMINY TZW. KAHAŁ. SYNAGOGA WYBUDOWANA W 1854 R. ZOSTAŁA SPALONA PODCZAS NOCY KRYSZTAŁOWEJ Z 9 NA 10 LISTOPADA 1938 R. PRZEZ NIEMIECKIE NAZISTOWSKIE BOJÓWKI. PO 1942 R. OSTATNI LANDSBERSCY ŻYDZI ZOSTALI DEPORTOWANI PRZEZ NIEMCÓW DO GETT I OBOZÓW ZAGŁADY. PRZEŻYLI TYLKO NIELICZNI. PAMIĘĆ O NICH JEST BŁOGOSŁAWIEŃSTWEM. 2018/5778”

Stan najwyższego zniszczenia (80-100%) budynku synagogi przy obecnej ul. Łazienki wykazuje również urzędowy Geoportal: „Zniszczenia wojenne Gorzów/Landsberg (1945)”. https://geoportal.um.gorzow.pl/

Polscy przybysze zatem nie mogli rozebrać synagogi, której nie zastali, ponieważ kilka lat wcześniej została spalona przez niemieckie formacje w ówczesnym Landsbergu.

Z licznych przekazów dotyczących losów powojennego Gorzowa wynika, że pogorzelisko uporządkowano w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku. Wtedy usunięto ruiny spalonej budowli. Później, w latach sześćdziesiątych działkę zabudowano.

Dziś miejsce gdzie stała gorzowska synagoga spalona podczas Nocy Kryształowej upamiętnia obelisk z napisem po polsku i hebrajsku „SYNAGOGA 1854–1938” ustawiony w listopadzie 2014 r. staraniem Towarzystwa Miłośników Gorzowa.

W tym świetle bulwersuje sformułowanie: „Tutejszą synagogę rozbierali nie Niemcy, ale Polacy” przypisujące Polakom unicestwienie nieistniejącej już budowli, przytoczone przez Zbigniewa Rokitę – stypendystę Miasta Gorzowa Wielkopolskiego 2023 roku w reporterskiej opowieści: Odrzania Podróż po Ziemiach Odzyskanych.

Tekst i foto Helena Tobiasz

Zbigniew Rokita, Laureat nagrody Nike 2021; Odrzania. Podróż po Ziemiach Odzyskanych, Znak litera nova Kraków 2023, ISBN: 978-83-240-9647-3, s.312.

258 total views, no views today

LUBUSKIE OBCHODY ŚWIĘTA POLICJI

 20240723_113339

20240723_114948

20240723_114917

Mszą św. 23 lipca w katedrze Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, złożeniem kwiatów przed obeliskiem pamięci poległych na służbie policjantów oraz  festynem rodzinnym na Placu Grunwaldzkim, uczczono wojewódzkie obchody święta lubuskiej policji w Gorzowie Wielkopolskim.

Modlitwie w intencji policjantów i ich rodzin oraz tych, którzy już odeszli, przewodniczył bp pomocniczy diecezji zielonogórsko – gorzowskiej Adrian Put.

W uroczystości uczestniczyli m.in. wicewojewoda lubuski Maciej Siwicki, przedstawiciele służb mundurowych, administracji i władz samorządowych, poczty sztandarowe oraz kapelan lubuskiej policji ks. Jerzy Piasecki, który jest proboszczem gorzowskiej parafii pw. Chrystusa Króla.

Oprawę muzyczną liturgii Mszy św. zapewniła Orkiestra Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu, pod kierunkiem kapelmistrza podinsp. Adama Witiwa.

Bp Adrian Put przypomniał historyczny czas powołania państwowej policji w 1919 r. a potem, gdy już w suwerennej Polsce w 1995 r. ustanowione zostało przez Sejm święto policji. – Dzień ten jest świętem waszej formacji służącej obywatelom i całemu społeczeństwu – podkreślił duchowny.

W kazaniu hierarcha nawiązał do dzisiejszej Ewangelii o Winnym Krzewie, w której mówi się o umęczonych ludziach szukających u Jezusa  pocieszenia, pomocy i odpowiedzi na nurtujące pytania.  Odnosząc się do dzisiejszych czasów bp Put podkreślił, że  jedynie trwając w relacji z Krzewem Winnym możemy uczynić swoje życie ofiarną służbą dla Boga i dla drugiego człowieka. – W miejsce boskiego gospodarza i prawodawcy staje Chrystus, przez którego przychodzi do nas łaska i prawda. Jednak do trwania, uczeń czerpiący soki z Winnego Krzewu, staje się i pozostaje osobą w pełni wolną – zauważył duszpasterz, wyjaśniając, że Bóg pozostawia swobodę decydowania, czy chcę opowiedzieć się za, czy przeciwko Stwórcy, za życiem czy przeciw życiu. – Człowiek trwający w Winnym Krzewie zaproszony jest by czynić dobro ale niestety często w imię wolności wybiera zło – zauważył kapłan.

Dalej bp powiedział, że ów paradoks wolnego wyboru powoduje, że społeczeństwa ale też jednostki muszą bronić się przed tymi, którzy nadużywają wolności do złych celów. W tej perspektywie dostrzega się ogromną potrzebę istnienia takich służb jak policja, która stoi  na straży porządku prawnego i ładu społecznego.

– Policja to dzisiaj formacja o ugruntowanej pozycji strzegąca porządku i pomagająca poszczególnym osobom i całemu społeczeństwu, rozwijać się w harmonii i spokoju. Policjanci służą wszystkim mieszkańcom polskiej ziemi niezależnie od wiary, poglądów politycznych, przynależności partyjnej czy narodowości. Dziś dziękujemy za waszą służbę i profesjonalizm. Codziennie narażacie swoje siły, zdrowie a często także życie by inni mogli żyć i rozwijać się w bezpiecznym państwie. Jednocześnie  prosimy Tego, który mówi, że jest Krzewem Winnym aby nieustannie was wspierał swoim błogosławieństwem i chronił w waszej codziennej służbie – powiedział bp Put.

Przed rozpoczęciem Mszy św. proboszcz katedry ks. Mariusz Kołodziej polecił mundurowych i ich rodziny, pracowników policji oraz tych, którzy polegli podczas służby, opiece Bożej przez wstawiennictwo patrona policjantów św. Michała Archanioła.

Uroczysta Msza św. rozpoczęła się wprowadzeniem sztandarów i odśpiewaniem hymnu Polski przy akompaniamencie Orkiestry Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. Orkiestra zapewniła także oprawę muzyczną całej Eucharystii. Na zakończenie odśpiewano „Boże coś Polskę”.

Wrocławska orkiestra powstała w 1974 r.  Do doniosłych momentów jej działalności, należy m.in udział w Pielgrzymce Wojska i Policji, podczas której zaprezentowała się przed św. Janem Pawłem II oraz wzięła udział w uroczystej Mszy św. na Cmentarzu Żołnierzy Polskich na Monte Cassino. Wydarzenia te miały miejsce w listopadzie 2000 roku.

W województwie lubuskim służy około 3 tys. policjantów.

 

118 total views, no views today

RUSZA WROCŁAW SUMMER CLASSICS 2024 FILHARMONII UNIWERSYTECKIEJ

 20240722_153333
Rozpoczyna się letni festiwal muzyki klasycznej Wrocław Summer Classics 2024  Filharmonii Uniwersyteckiej, który odbędzie się w pięknych wnętrzach Oratorium Marianum Uniwersytetu Wrocławskiego.
Na początek 23 lipca koncert specjalnie dla dzieci, które mogą wejść po uprzednim zgłoszeniu na  iwona@filharmoniauniwersytecka.pl. Bilety w cenie 10 zł.
26 lipca, pierwszy raz na wrocławskiej scenie! Unikalna formuła koncertu polegająca na stopniowym dołączaniu do zespołu kolejnych muzyków. Duet, trio, kwartet, kwintet i sekstet smyczkowy zaprezentują swoje brzmienie w starannie dobranym repertuarze, obejmującym muzykę
baroku, klasycyzmu i romantyzmu. Natomiast 2. sierpnia wystąpi młodzież laureaci konkursów –  bilet normalny w cenie 50 zł i 30 ulgowy.
Ponadto
Miniatury skrzypcowe m.in. Sarasate, Wieniawski, Bloch, Kreisler, Sibelius, Debussy, W.A. Mozart: 3 Divertimenti
W.A. Mozart: Eine Kleine Nachtmusic
W.A. Mozart: Adagio i Fuga c-moll, K. 546J. Brahms – Romans z I kwartetu c-moll, op.51
S. Barber – Adagio z kwartetu h-moll, op.11
P. Czajkowski – Andante cantabile z I kwartetu, op.11
B. Smetana – „Z mojego życia” Largo sostenuto z I kwartetu e-moll
F. Mendelssohn – Adagio z VI kwartetu f-moll, op.80
A. Borodin – Nokturn z II kwartetu D-dur
F. Schubert – „Śmierć i dziewczyna” Andante con moto z XIV kwartetu d-moll,
1.  na koncert  9. sierpnia  jest zniżka 10 % na kod  wsc-special
2.  na koncerty:  23.07, 26,07, 2.08, 6.08, 13.08, 16.08, 23.08, 27.08 jest zniżka  30 %  na kod   wsc-extra30

118 total views, no views today

CUDA DNIA POWSZEDNIEGO

20240720_111406

20240720_105819

W katedrze Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Gorzowie Wielkopolskim codziennie trwa Adoracja Najświętszego Sakramentu. W dzisiejszych czasach tylko niektóre kościoły są otwarte i można je od rana do wieczora nawiedzać. W Gorzowie Wlkp. także można w Białym Kościele ale za kratą.

Bywając na Adoracji w katedrze, widuję wiele pojedynczych osób modlących się. Nigdy nie było tak żeby w kościele nie było nikogo. Zawsze, choć jedna osoba jest.

Czasem się zastanawiałam, czy to możliwe, żeby był pusty kościół, w którym jest Wystawienie NS. Ja też nie jestem codziennie, bo jest to niemożliwe ale kiedy jestem w rodzinnym mieście to bardzo często nawiedzam tę prawą nawę.

Dzisiaj był dzień inny niż wszystkie. Katedra była pusta. Na dworze skwar i piękne słońce. Nikt się nawet tutaj nie skrył, bo czasem i tak bywa. I bywają tu sytuacje naprawdę niecodzienne i ludzie niezwykli.  A jednak………. gdy przyszłam przed południem było bezludnie.

Gdy uklękłam na klęczniku i w tej pozie przez dwie a może trzy minuty trwałam, głośny rumor mnie wybił z refleksji. Usłyszałam dźwięk trzepoczących skrzydeł w prezbiterium.

To wielki gołąb lub gołębica z szeroko rozpostartymi ramionami oblatywał kopułę, by po chwili usiąść na lewym ramieniu krzyża z Chrystusem. Po momencie, sfrunął i ponownie rozpostarł skrzydła, wyglądając jak przedstawiany symbol Ducha Świętego w postaci gołębicy.

I znowu usiadł, tym razem na prawym skrzydle krzyża i zastygł w bezruchu.

Kiedy pojawiła się pierwsza osoba w kościele, która swoje kroki skierowała najpierw do Najświętszego Sakramentu, a ja już siedziałam w ławce i próbowałam fotografować ptaka na krzyżu, on nadal siedział jak zamurowany. Kobieta zauważyła, że gapię się na kościelny sufit, wtedy pokazałam jej gołębia. Czekała dość długo żeby zobaczyć gdy odfrunie. A on zatoczył koło po prezbiterium i ponownie zajął miejsce na krzyżu, dokładnie przy samej przybitej dłoni Chrystusa.

W tym czasie coraz więcej ludzi zaczęło przychodzić do kościoła i zbliżać się do NS. Gołąb spoglądał z góry, lekko podfruwał, znowu na moment przysiadał i w pewnym momencie wyglądało, jakby nabierał rozpędu i wzdłuż kościoła poszybował. Prawdopodobnie wyfrunął gdy ludzie otworzyli drzwi.

Otrzymałam odpowiedź na moje wątpliwości, czy jest możliwe aby nikogo w kościele nie było.

Symbolem Gorzowa Wielkopolskiego jest katedra WNMP, choć może obecnie pojawią się głosy, że już nie jest. Szczególnie o tym pamiętano z okazji obchodów jubileuszu 750. lecia miasta, który przypadł 2. lipca 2007 roku. Wtedy to, do obiegu trafiła moneta o nominale 2 zł właśnie z wizerunkiem gorzowskiej fary.

Gorzów Wielkopolski był jednym z 32. miast w Polsce wybranych do serii „Historyczne miasta w Polsce”, w ramach której wyemitowana została moneta z wizerunkiem świątyni oraz fontanny Pauckscha, usytuowanej na Placu Katedralnym – tak się wtedy mówiło, dziś pojawiają się głosy, że to jest Stary Rynek i basta. Szkoda tylko że bez baszty.

Wtedy także do obiegu pocztowego włączono specjalne koperty, na których znajduje się fotografia ołtarza katedralnego. Jest również stempel na pocztowym znaczku, na którym również widnieje wizerunek katedry z datą 19 stycznia 2007. Do obiegu weszła także kartka pocztowa ze zdjęciem farnego ołtarza.

 

 

278 total views, no views today

„PRZYSTAŃ Z JEZUSEM” W KOŁOBRZEGU. ROZMOWA Z KS. KOORDYNATOREM

 

PJ

W Kołobrzegu po raz 14. trwa ewangelizacja „Przystań z Jezusem”, prowadzona przy okazji odbywającego się Sunrise Festival w pobliskim Podczelu. O celach i szczegółach ewangelizacji, opowiada koordynator religijnego dzieła ks. Rafał Jarosiewicz – dyrektor diecezjalnej Szkoły Ewangelizacji oraz prezes zarządu  Fundacji SMS z NIEBA.

Jaki jest cel i jakie hasło tegorocznej ewangelizacji?

Podobnie jak we wcześniejszych latach, celem spotkań ewangelizacyjnych jest prowadzenie do osobistego spotkania z Jezusem, aby każda osoba mogła odkryć sens i wartość swojego życia. Natomiast hasło brzmi: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, aby on zapłonął”.

Jak wygląda przygotowanie do prowadzenia ewangelizacji wśród tłumu osób, które przybywają na muzyczny festiwal nad morze?

Przygotowanie do ogólnopolskiej inicjatywy ewangelizacyjnej „Przystań z Jezusem” zaczęliśmy już wiele miesięcy wcześniej. Było to przede wszystkim przygotowanie duchowe, czyli modlitwa, post a także w ostatnim miesiącu jałmużna przez trwającą zrzutkę. Jednym z elementów przygotowania było także rozeznawanie z bp. Zbigniewem Zielińskim gdzie i jak ma wyglądać tegoroczna „Przystań z Jezusem”, aby najsensowniej odpowiedzieć na potrzeby osób ewangelizowanych. Podobnie jak w poprzednich latach, taki i w tym roku Przystań z Jezusem rozpoczęła się od postawienia sobie ważnych pytań: Jak ma wyglądać ewangelizacja? Kto jest adresatem w tym roku? Jakie metody i formy będą odpowiednie a z jakich należy zrezygnować? To wszystko po to, aby jak najlepiej inkulturować ewangelię, nie zmieniając jej przesłania do obecnych wyzwań.

Od 16 do 18 lipca były rekolekcje. Natomiast ewangelizacja odbywać się będzie od 19 do 22 lipca.

Ilu jest ewangelizatorów i gdzie ich można spotkać?

W tym roku ponad 70 osób bierze udział w ewangelizowaniu. Młodzi ludzie, księża i siostry zakonne posługują przede wszystkim modlitwą i prowadzą rozmowy w pobliżu bazyliki w Kołobrzegu oraz w Podczelu gdzie ustawiona została Mobilna Kaplica.

Do kogo kierowana jest ewangelizacja, czy prowadzona jest z myślą tylko o uczestnikach festiwalu?

Oprócz bezpośredniej okazji przygotowania ewangelizacji przy trwającym Sunrise Festival, tegorocznymi adresatami są także turyści obecni w Kołobrzegu oraz mieszkańcy miasta.

Jak się odbywa ewangelizacja, by jej cel został osiągnięty?

Spotkanie z drugim człowiekiem, rozmowa, modlitwa, posługa muzyczna w różnych miejscach np. w konkatedrze, to podstawowe sposoby wykorzystywane przez ewangelizatorów. Oczywiście nie zabraknie zewnętrznych „gadżetów” pomagających zaciekawić przechodniów. Do takich należy m.in Muzeum 33, Namiot Miłosierdzia, Malowanie dzieciom twarzy czy Akordeonista z przesłaniem.

Jak ksiądz myśli, czego młodzi ludzie oczekują po tych spotkaniach?

Młodzi, ale także wszyscy odbiorcy ewangelizacji oczekują przede wszystkim pokazania im Jezusa. Jak zrobią to ewangelizatorzy – jest już mniej istotne. Ważne, aby do tego spotkania dobrze podprowadzili. Decyzję o zawierzeniu życia Jezusowi – podejmuje już osobiście każdy i to od niego zależy czy przyjmie głoszone orędzie.

Dziełami towarzyszącymi ewangelizacji są m.in.: Mobilny konfesjonał, Kościół na kółkach, Muzeum 33, Żywa biblioteka czy Namiot miłosierdzia. Czy może Ksiądz krótko je scharakteryzować szczególnie Muzeum 33?

To tylko niektóre formy wykorzystywane w ewangelizacji. Jako fundacja SMS z Nieba, znani jesteśmy z oryginalnych projektów. Kolejnym 33. projektem było Muzeum. Muzeum 33 to pojazd – przyczepa, przystosowana do ekspozycji jedynego na świecie najdłuższego rachunku telefonicznego, który powstał w wyniku wysłanych w ciągu miesiąca smsów w Polsce i na świecie z fragmentem Pisma Świętego, które pokazywały Chrystusa  tysiącom odbiorców. Inicjatywa trwa od 2006 r. Od 2015 r. wysyłkę fragmentów Słowa Bożego prowadzimy do dziś poprzez darmową aplikację SMS z Nieba do pobrania w sklepach internetowych. Chcemy aby Muzeum 33, które się przemieszcza pokazywało młodym ludziom, że warto mieć pasje i je rozwijać, że może służyć inspirowaniu i ukazywaniu wielkich dzieł, które rodzą się z małych decyzji.

—————–

Ks. Rafał Jarosiewicz jest Misjonarzem miłosierdzia, autorem kilkunastu książek, twórcą nowych form ewangelizacyjnych m.in.: Mobilny konfesjonał, Kościół na kółkach, Muzeum 33, Biblioteka dla zmarłych, Aplikacja SMS z NIEBA, Duchowa adopcja polityków, biskupów, czy SMS z NIEBA TV. Od 30 lat związany z ewangelizacją uliczną i rekolekcjami na stadionach.

 Przystań z Jezusem została powołana do istnienia przez bpa Edwarda Dajczaka w 2010 roku. Przez te wszystkie lata odbywa się każdego roku w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.

Festiwal „Sunrise”, który od kilkunastu lat odbywa się pod koniec lipca w Kołobrzegu, przyciąga nad morze tysiące młodych ludzi nie tylko z Polski. Fani muzyki klubowej, house, techno czy elektro, spędzają kilka dni na koncertach oraz imprezach towarzyszących.

 Rozmawiała Wanda Milewska

 Także w eKAI:  https://www.ekai.pl/przystan-z-jezusem-obok-festiwalu-muzyki-techno-rozmowa-z-koordynatorem-akcji-ewangelizacyjnej/

 

 

 

 

 

 

92 total views, no views today

W MISSION U SCHONEY I BRADA

Niedziela zapowiadała się spokojnie ale tylko do momentu, gdy Konrad odebrał telefon z zaproszeniem nas wszystkich do miejscowości Mission do Schoney i Brada, z którymi poznaliśmy się w Benedictine College w Atchison.
Zatem jedziemy na obiad do rodziny wyznającej wartości katolickie. Choć podobno katolików w Ameryce jest najmniej, to poznaliśmy ich tutaj bardzo wielu.
Trasa wiodła przez piękną okolicę, zamieszkałą przez klasę średnią. Amerykanie przygotowują się do obchodów Dnia Niepodległości, przypadającego 4 lipca. Wiele domów na co dzień ozdobionych jest amerykańską flagą, a przed tym Dniem ludzie stroją domostwa w dwójnasób. Z daleka widnieją kolory czerwony, biały i granatowy.

Nasi znajomi wystroili werandę, a na niej różnego rodzaju bibeloty, dekoracje, flakony, doniczki, chorągiewki. Tak też wyglądało małe podwórko i ogródek, wszędzie czerwono, biało i granatowo. Nawet serwetki do rąk czy talerze deserowe.
Natomiast w domu na zabytkowym kredensie dostrzegłam wielki album z wizerunkiem Jana Pawła II. Na szafach, szafkach, pianinie ustawione są krzyże, figurki Matki Bożej i świętych. Także na ścianach różne wota ale również bardzo wiele rodzinnych zdjęć.

Przepych i nadmiar ponad wszystko, jednak zaaranżowane ze smakiem w takim akurat klimacie. Każde pomieszczenie z natłokiem bibelotów, ozdób i dekoracji, aż trudno wyobrazić sobie sprzątanie w takim domu. Jednak widać, że to pasja gospodyni, która zawodowo udziela się w swojej parafii, czyli jest tam zatrudniona. Piękna kobieta, pełna energii i entuzjazmu. Mąż jej dorównuje temperamentem, a do tego jej fotografiami ustawionymi na biurkach, stołach w gabinecie, sypialni a nawet w garażu podkreśla, że żona jest tu najważniejsza.

Przed naszą wizytą gospodarze uprzedzili, że oczekują gry na akordeonie i pianinie. Wcześniej zapowiedzieli to Konradowi więc on już jeździł z akordeonem w bagażniku, a pianino prawie wszyscy w domu posiadają, chociaż niekoniecznie sami umieją coś zagrać. Ale mebel muzyczny jest. Ja na wszelki wypadek miałam w swojej torebce dwie cienkie książeczki z nutami polskich piosenek.

Mieli więc występ, a także pląsy. Potem przeszliśmy do garażu, który pełni rolę domu narzędziowego a także miejsca rozrywki na rozgrywki w ping ponga. Grali wszyscy bez wyjątku. Nawet nieźle nam szło.

Nadszedł czas na poczęstunek. Różne przystawki i desery ustawione były na kuchennej wyspie. Zaproponowano nam piwo Pilsner, nie odmówiliśmy. Potem przeszliśmy na klimatyczne podwóreczko, tam dopiekały się kiełbasy z Polski i amerykański kurczak. Zanim jednak kiełbasy trafiły na ruszt pokazano nam opakowania z biało – czerwonym napisem: – Kiełbasa polska. Po tej prezentacji przekazano je do pieczenia.

W międzyczasie gospodarze oprowadzali nas po całym domu, nawet po najmniejszych zakamarkach. Wszędzie ład i porządek. Zaskoczyło mnie jedno miejsce w garażu, od podłogi do sufitu znajdowały się szufladki ze starej apteki. W każdej z nich leżały śruby, śrubki, narzędzia i wiele różności. Każda była opisana. Miejsce to wyglądało jak w aptece sprzed pięćdziesięciu lat.

Gdy wszystko zostało przygotowane, łącznie z polskimi kiełbaskami i amerykańskim kurczakiem, poproszono aby się wszystkim częstować, układając sobie na talerze. Potem żeby każdy znalazł dogodne miejsce w tym domu, gdzie będzie mu najprzyjemniej spożywać. Całkiem miłe doświadczenie. Wszyscy się rozeszli po salonach i zakątkach aby w rezultacie spotkać się na tarasie nad klimatycznym podwórkiem. W obiadowym party uczestniczyło dziesięć osób.

Szukanie odpowiedniego miejsca do spożywania okazało się dość zabawne, przyjemne ale także ciekawe jako doświadczenie socjologiczne. Panowie najpierw siadali na wygodnych stylowych fotelach, Ola wybrała szeroki wykładany poduszkami parapet. Paula przemieszczała się po pokojach aby wreszcie usiąść też na parapecie, ja wyszłam na taras, za mną przyszedł Grzegorz, który także obchodził inne miejsca, synowie i córka gospodarzy wychodzili na podwórko i do ogrodu,  delikatnie obserwując kto jakie miejsce wybierze aby mu towarzyszyć.

Efekt tych spacerów był taki, że młodzi usiedli przy stole na podwórku, a starsi na tarasie. Wtedy zaczęto wszystkie dania przynosić na stół tarasowy ale każdy już coś miał nałożonego na talerz, to co wcześniej wybrał.
Brad jest z zawodu architektem ale obecnie prowadzi firmę związaną z drogownictwem, w związku z tym pokazał nam także wnętrze swojego pojazdu, z którego wysuwa się wielki podest i po nim można wejść do środka, a tam podobnie jak w garażu ale mniej tego wszystkiego.
Po takiej uroczej wizycie ruszyliśmy zwiedzać kolejne kansaskie miasteczko, które nazywa się Mission. W centrum na pierwszy plan wysuwa się kościół, a tych jest tu naprawdę bardzo dużo. Niska zabudowa jak już wspominałam tworzy wspaniałą aurę a do tego prawdziwa aura też bardzo sprzyjająca, przynajmniej dla nas, kochających ciepło.

BRAD

Messenger_creation_2a8aa50f-6a34-4c3e-ac0b-0a9ab1325125 (1)

172 total views, no views today