SPOTKANIE Z POETĄ I KRYTYKIEM POEZJI ROBERTEM RYBICKIM

Relacja Ewy Rutkowskiej

Gorzów Wlkp. 6 lutego 2018 r.

Spotkanie z cyklu: FurmanKa w drodze

Awangardowy poeta Robert Rybicki vel Ryba wnosi do poezji echolaliczność, czyli powtarzanie sylab i fragmentów tekstu. Swoją niecodzienną osobowością przyciąga wielu czytelników. Jest on także redaktorem, tłumaczem, pedagogiem-happenerem, animatorem  i perkusistą. Przez trzy lata studiował prawo, bo tak chciała jego rodzina. Cały czas jednak myślał o literaturze.

Do Gorzowa przyjechał na zaproszenie pań: Agnieszki Kopaczyńskiej-Moskaluk i Beaty P. Klary, która spotkanie poprowadziła.

Robert jest autorem sześciu tomików poetyckich „Epifanie i katatonie” wyd. w 2003 roku, „Motta robali”  w roku 2005, „Stos gitar” w 2009 , „Gram, mózgu”w 2010 roku  oraz „Masakra kalaczakra”, wydany w 2011.

Na spotkanie w Gorzowie przywiózł najnowszy tomik pt. „Dar meneli”, wyd. w 2017 roku. Tomik ten najpierw wydano w Czechach. A tytuł do niego zaczerpnął z „Odysei” Homera (w przekładzie Lucjana Siemieńskiego z 1873 roku).

Jak czytamy w tym właśnie tomiku. Mieszka w Krakowie, gdzie organizuje OPEN MIC w Klubie Kabaret na Krakowskiej.

Jego poezja robi pewne złączki z różnych języków (czeskiego, angielskiego, polskiego, niemieckiego, także z gwary śląskiej). Mówi, że znajomość języków dobrze robi poezji, że poezja najlepiej istnieje na ich styku. Poszerza wtedy świadomość piszącego. On pisząc, wsłuchuje się w rytm swojego tekstu, łączy w wierszach te wyrazy, które mają walory muzyczne. Pomysły do pisania, czerpie z przebywania wśród bezdomnych. Sam często mieszka wśród nich na tzw. skłotach.  Lubi tych ludzi. Bo wg niego. Oni są wolni. On też dąży do tego, aby nie być nikomu podległym. Opowiadał o różnych spotkaniach z bezdomnymi w różnych krajach. Przeżycia te, w niedalekiej przyszłości  planuje wydać prozą. Mówi, że jest szczęśliwy, bo żyje, jak chce.

Przeczytał kilka swoich tekstów z ostatniej książki „Dar Meneli”.  Poemat z tego tomiku  pt. „Obudziłem się” przeczytał także Ireneusz K. Szmidt.

Spotkanie było interesujące, ale poezja Roberta jest chyba dość trudna. Być może zrozumiała tylko dla  niektórych, bo pewne wiersze są jak wprawki, które musi opanować aktor albo recytator… .

W drugiej części tego spotkania odbył się Turniej Jednego Wiersza.

Udział wzięli: Roman Habdas, Jakub Jagiełło, Zenon Cichy, Krystyna Caban, Janina Jurgowiak i Ireneusz K. Szmidt. Jak zwykle jednoosobowym jurorem jest zaproszony poeta. A on, po wysłuchaniu wszystkich autorów i po przeczytaniu tych wierszy w samotności. Wygłosił  takie zdanie: „Szanuję wszystkich piszących. Ale swoją twórczością w XXI wiek jest tylko Roman Habdas”. Wyróżnienie zdobył Ireneusz K. Szmidt za wiersz „Podróże z ojcem”. Nagrodą była kwota 150 zł oraz  rzeźba autorstwa Anny Stachowiak-Januszewskiej.

Oto nagrodzony utwór Romana Habdasa pt. „Wiersz o myciu nóg”

Ścielenie wersalki ma w sobie

ciepły obraz

chłodnej pościeli

 

Przed wyjściem w jutro

dobrze jest umyć

nogi

 

Czyste ręce

nie świadczą o niczym

Ewa Rutkowska

1,173 total views, no views today

PROMOCJA KSIĄŻEK GORZOWSKICH DEBIUTANTEK

DaszkMaGinprom_ 023

Fot. Maria Gonta

Relacja Ewy Rutkowskiej

Tłumnie przybyli miłośnicy literatury 7 lutego, do salonu Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Zb. Herberta w Gorzowie Wlkp. na spotkanie autorskie Elżbiety H. Daszkiewicz, Janiny J. Jurgowiak i Krystyny Dziewiałtowskiej-Gintowt.

Prawie wszyscy dzierżyli w dłoniach kwiatki. Przecież bohaterki wieczoru, to dobre znajome.

Wszystkie uczestniczą w warsztatach literackich, które na Uniwersytecie Trzeciego Wieku prowadzi Ireneusz K. Szmidt.  Wszystkie  panie mówią, że to Krysia Kamińska i Irek K. Szmidt dali im pewność siebie, ośmielili do  pokazania swoich zapisków trzymanych dotąd w szufladach.

Elżbieta H. Daszkiewicz napisała powieść „Matylda, czyli pora na życie”.

Rzecz dzieje się we współczesnym Gorzowie. Jest to opowieść o własnym pokoleniu autorki. Opisuje ona w niej perypetie i zmaganie się z życiem znane wielu babciom, które chcą, albo jakoś tam są zmuszone do  pomagania swoim dorosłym dzieciom.  I co z tego wynika…

Ela pisze od dawna. Brak wiary w siebie powodował to, że trzymała wszystko w przysłowiowej szufladzie i przesuwała coraz głębiej. Po przejściu na emeryturę i dzięki Irkowi zaczęła na swoje pisanie patrzeć zupełnie inaczej. Odzyskała wiarę w siebie.  No i ukazała się jej pierwsza książka. Irek dodaje, „że nie jest to literatura w całości wymyślona. Jest to książka  na granicy sagi rodzinnej, albo scenariusza serialu. Jest to opowieść o ludziach z naszych ulic i domów. Gorzów potrzebuje takich opowieści”. Nawiązał też do tego, że w ubiegłym roku na kolejne lecie miasta ZLP wydał książkę poetycką. Proza byłaby jej dalszym ciągiem. Zachęcał do pisania dziejów Gorzowa.

Fragment książki przeczytała Dana Gołąbek.

Janina J. Jurgowiak – książka poetycka „Odroczenie”. Jej przygoda z pisaniem to splot różnych zdarzeń. To dość długi i różnorodny bagaż doświadczeń życiowych.

Od zawsze pisała rymowanki okazjonalne, np. na imieniny. Jest już emerytką.

W 2016 roku do uczestnictwa w warsztatach interdyscylinarnych RSTK w Garbiczu, namówił ją Czesław Ganda. I tam właśnie  została przekonana, że to co pisze powinno się ukazać drukiem. Wiary dodała Krysia, poparł ją Irek. Autorka mówi, że zaczęło się wtedy jej drugie życie. I ukazał się ten tomik. O tym, że Janina jest mistrzynią opowieści, podkreśliła też siedząca obok niej koleżanka.

Autorka przeczytała kilka wierszy z tomiku.

Janina także maluje. Na spotkaniu wystawiono jej akwarele. Jedne znajdowały się na sztalugach, inne „wędrowały” po sali.

Krystyna Dziewiałtowska-Gintowt –  książka poetycka „Słowa podzielone między wiersze i obrazy” . Krysia, zwana „Dziwonią”, to artystka wystawiająca swoje prace plastyczne już od dawna. Wiersze pisze jakby dla uzupełnienia swoich gobelinów. Powstają one razem z gobelinami, albo oddzielnie. Też jest emerytką.

A pisać zaczęła jeszcze w szkole średniej. Wtedy powstawały teksty do miejscowego szkolnego kabaretu. Ale poezja zawsze istniała w jej życiu. Kiedyś też śpiewała swoje ulubione piosenki poetyckie. A wiersze tak na serio pisze od niedawna. I to także dzięki zachęceniu przez Irka.

Na promocji autorka czytała wiersze, obchodząc kolejno wystawiane podczas spotkania własne gobeliny.

Książka zilustrowana jest pięknymi, kolorowymi pracami plastycznymi autorki.

 Irek K. Szmidt tak podsumował debiuty pań: „ Twórczość – to najważniejsze narzędzie do rozgrywania tej partii życia”.

 A na Koniec Krysia Dziewiałtowska-Gintowt wyrecytowała: „za męki i udręki przy redakcji słów – dzięki”. I podarowała jedną z prac plastycznych Ireneuszowi K.Szmidtowi.

Książki zostały wydane w Bibliotece Pegaza Lubuskiego przez ZLP w Gorzowie, dzięki środkom finansowym Urzędu Miejskiego uzyskanych w ramach konkursu ofert w 2017 roku dla organizacji pozarządowych.

Spotkanie zorganizowali: Związek Literatów Polskich Oddział w Gorzowie oraz WiMBP.

Ewa Rutkowska

1,430 total views, 1 views today

KLASYCZNIE I JAZZOWO W FILHARMONII GORZOWSKIEJ

image001

Wybitny Henryk Miśkiewicz na saksofonie, do tego trio jazzowe i Orkiestra Filharmonii Gorzowskiej. Całość pod kierunkiem znakomitego dyrygenta Bohdana Jarmołowicza. Takiego koncertu nie można przegapić! W programie m.in. słynna Kołysanka z filmu Dziecko Rosemary oraz Chopin w nowatorskiej odsłonie.

Utwory Krzysztofa Komedy, Fryderyka Chopina i Henryka Wieniawskiego złożyły się na autorski projekt Bohdana Jarmołowicza – dyrygenta, kompozytora i aranżera, który stworzył własne opracowania ich kompozycji.

Autor, sięgając po utwory dla niego samego najbardziej inspirujące, nie bał się w swoich aranżacjach nowych rozwiązań harmonicznych, odwrócenia konwencji lub stylów czy wprowadzenia w ich przebieg elementów improwizacji, co w znakomity sposób przełożyło się zarówno na brzmienie kwartetu jazzowego, jak i orkiestry.

Chcąc pokazać inne spojrzenie na sposób opracowywania utworów klasycznych – włączył również do programu koncertu dwa utwory Fryderyka Chopina, zaaranżowane przez pianistę Filipa Wojciechowskiego.

Wyjątkowe w tym projekcie jest to, że choć obaj twórcy, dzięki swoim jazzowym sympatiom, odkrywają w tych utworach zupełnie nowy potencjał, to słuchacz ani przez chwilę nie ma wątpliwości, że słucha dzieł wielkich romantyków, czując ducha i słysząc czyste piękno ich muzyki.

Bilety w cenie 37zł oraz 30zł do nabycia w kasie Filharmonii Gorzowskiej oraz na www.filharmoniagorzowska.pl

1,344 total views, no views today

GORZOWSKIE GADŻETY NA WALENTYNKI

999Serce 5566SER55wicher88Wale

Na zdj. prace Marzanny Leszczyńskiej

Marzanna Leszczyńska pisze:

Już tyle razy, Wando namawiałaś mnie do zaprezentowania tego „co robię o moim mieście”. Myślę, że zbliżające się Walentynki mogą być pretekstem , aby coś niecoś zaprezentować.

Swojego czasu robiłam kartki- laurki z miasta Gorzowa. Ostatnio zainspirowały mnie właśnie Walentynki, aby miasto pokazać nie tak banalnie, ale bardziej nierealnie, romantycznie, artystycznie. Drugą inspiracją do tego pomysłu był Marc Chagall, którego obrazy uwielbiam. Nie wiem, czy jest drugi artysta malarz, który by stworzył tyle obrazów na temat miłości. A żył długo. Tak pięknie, romantycznie i delikatnie ukazał to uczucie między kobietą a mężczyzną. Motyle w brzuchu to słabe określenie na to co dzieje się na tych obrazach. Unoszenie się nad ziemią, latanie w chmurach, bukiety kwiatów tak jakby z tych obrazów unosił się zapach feromonów. Wszystko wiruje, cały świat ze zwierzętami włącznie. A do tego te kolory! Patrząc na te prace człowiek czuje się jak w tej piosence, którą śpiewają Skaldowie: „ Wszystko mi mówi, że mnie właśnie ktoś pokochał”.

I tak powstały kartki laurki- miasto i Chagallowskie paty zakochanych. Gdzie jak nie na moście umawiały się kiedyś pary zakochanych. Nie wspomnę że i tam się rozstawały. Jest przecież słynna i jakże wzruszająca piosenka H. Banaszak „ Samba na moście rozstań” .

W Gorzowie mamy nie tylko most Staromiejski. Niezwykle urokliwy jest  przecież mostek nad Kłodawką na ulicy Chrobrego, gdzie przy okazji można kupić bukiecik kwiatków lub słoik ogórków dla swojej ukochanej. Bo tradycją jest już, że na mostku tym całymi dniami przesiadują panie z ofertą. Na moście Staromiejskim nie ma takiego zwyczaju. Zresztą ten mostek doczekał się w moich kartkach swojej odsłony we wszystkich porach roku. Rendez vous na moście przy ul. Warszawskiej zdecydowanie nie polecam, ale z szyby samochodu piękny jest widok na bulwar. Zrobiłam raz zdjęcie podczas wielkiej wichury ( są takie kartki laurki). A było to tak: Wyjeżdżaliśmy z Gorzowa. To była późna jesień i akurat rozpętał się straszny wicher. Jedziemy przez most a tu kolory nieba  nad Wartą pomarańczowe, niecodzienne.

  • Pstryknę zdjęcie wołam! Ale niestety na moście nie można się zatrzymywać. I to była tzw. „one spot decisione” czyli decyzja pojęta w mig. Mąż mi zaproponował:
  • Wysadzę cię na moście, a ja zrobię kółko i wrócę po ciebie na parking przy stacji CPN.

I tak zrobiliśmy. Wysiadłam z samochodu i nie mogłam utrzymać się na nogach taki był silny wicher.

A jak Walentynki to oczywiście – serce!

Jednak zamiast czegoś z czerwonym sercem i napisem „I love Gorzów” proponuję serce z wizerunkiem Gorzowa. Drewniane – nie potłucze się, płaskie więc zajmie mało miejsca np. w walizce. Praca uważam niebanalna. Tutaj zainspirował mnie Vincent Van Gogh, a właściwie jego charakterystyczne chmury a’la „gwiaździsta noc”.

Wszystko to można kupić w sklepie z pamiątkami „Feniks” przy ul. Sikorskiego niedaleko Parku 111. Są tam oczywiście inne gadżety na temat Gorzowa,  ale o nich może już przy innej okazji.

Marzanna Leszczyńska

1,481 total views, no views today

WYSTAWA FOTOGRAFII „GORZÓW WCZORAJ – DZIŚ”

DSC07761Azyl55a55DSC07752DSC07750wys56

Do 10. marca można oglądać wystawę starych i nowych zdjęć Gorzowa Wielkopolskiego, którą otwarto 2. lutego w galerii Biblioteki Pedagogicznej Wojewódzkiego Ośrodka Metodycznego.

Fotografie zaprezentowali członkowie Grupy Fotograficznej Azyl-Art, działającej pod kierunkiem pedagoga i fotografa Krzysztofa Szmytkiewicza, który powiedział, że celem prezentacji jest pokazanie zmian w Gorzowie na przestrzeni lat.

– Część osób zwróciła uwagę na to, że w mieście wiele zmieniło się na lepsze, albo że  mury się zmieniają a drzewa pozostają te same tylko są trochę większe. Inni odkryli, że zmiany – to przede wszystkim ludzie. Nie ma na zdjęciach opisów miejsc i dat. Jest to zachęta do dyskusji i przemyślenia, a także do zastanowienia się, w którym kierunku zmierza miasto. Można zauważyć część zmian na gorsze a część na lepsze. Widzimy np., że był pochód ale nie ma katedry – powiedział Szmytkiewicz.

Autorami zdjęć są: Krzysztof Szmytkiewicz, Stefan Kasprzyk, Agata Swendrak, Renata Jurczak, Anna Łubieńska, Urszula Szewczyk, Anna Kicińska, Ireneusz Fabisz, Grzegorz Milewski, Alicja Karnia-Burdzińska, Agnieszka Proskurnicka, Monika Fijałkowska, Łucja Fijałkowska.

Archiwalne zdjęcia są autorstwa: Waldemara Kućki, Henryka Jarmołowicza, Tomasza Szmytkiewicza, Andrzeja Grudzińskiego, Mariusza Zbanyszka, Leszka Łubieńskiego, Jerzego Noska, Bronisława Isków, Joanny Docnik, Elżbiety Janiak, Doroty Polewskiej.

Grupa Azyl-Art działa od 2015 r. przy Miejskim Centrum Kultury.

2,580 total views, 1 views today

WALENTYNKI W TEATRZE OSTERWY W GORZOWIE WLKP.

WALENTY

Aktorzy Teatru im. Juliusza Osterwy przygotowali spektakl muzyczny „Po prostu miłość”, który wyreżyserował dyr Jan Tomaszewicz. Na scenie zabrzmią znane i lubiane piosenki, takiej jak „Kasztany” czy „Kochać”. Będzie także niespodzianka: po spektaklu odbędzie się losowanie romantycznej kolacji we dwoje w jednej z gorzowskich restauracji.

 

1,482 total views, no views today

DZIEŃ PAMIĘCI I POJEDNANIA W WiMBP

Relacja Ewy Rutkowskiej

Otwarcie Gabinetu Christy Wolf

Gorzów, 30 stycznia 2018

Gospodarzem spotkania była wicedyrektor WiMBP Marzena Wysocka.

A spotkanie odbyło się z okazji kolejnego upamiętnienia jednej z najbardziej znanych pisarek obcojęzycznych, urodzonej w dawnym Landsbergu, Christy Wolf.

Na uroczystości obecni byli liczni goście oficjalni, rodzina Christy Wolf (córka Katrin z mężem), członkowie Stowarzyszenia Christy Wolf w Berlinie, dawni mieszkańcy Landsberga, przedstawiciele gorzowskich stowarzyszeń, placówek kultury, przyjaciele Biblioteki, mieszkańcy miasta.

Pierwszym akcentem upamiętniającym Christę Wolf w Gorzowie, jest wykonany w 2015 roku, przez Stowarzyszenie Sztuka Miasta, mural przy Al. 11 listopada. Z kolei jesienią 2015, roku na skwerze przed byłym Empikiem stanęła ławeczka z siedzącą na niej Nelly, bohaterką książki Christy „Wzorce dzieciństwa”. Obydwa wydarzenia wspierało Towarzystwo Miłośników Gorzowa. Dzisiaj kolejne upamiętnienie.

Z inicjatywy córki Christy Wolf, Katrin i dyrektora Biblioteki Edwarda Jaworskiego, na poddaszu willi WiMBP został urządzony Gabinet Christy Wolf. Znajduje się w nim foto obraz dawnego gabinetu Christy, jej otomana, stolik, krzesła oraz kilkanaście fotografii i różne dokumenty. A na ekranie monitora można było zobaczyć film „Wstęgi czasu”. Gabinet ten, to sprawa otwarta. Powstał on dzięki rodzinie Christy Wolf,  Stowarzyszenia jej imienia z Berlina, które wsparło finansowo całą inicjatywę, Grzegorza Stacha, który te wszystkie  pamiątki z Berlina do Gorzowa przewiózł, państwu Czerczakom, przyjaciołom Christy Wolf oraz zespołowi pracowników WiMBP.

Współtwórcą tego przedsięwzięcia jest Edward Jaworski, ówczesny, długoletni dyrektor WiMPB (od stycznia br. na emeryturze). W kilku słowach powiedział m.in.  „przejmując to dziedzictwo, powinniśmy starać się, aby pamięć o tym co było i jest, płynnie się przenikała. Bo dobrze się żyje, gdy sąsiedzi są sobie przyjaźni. Kultura i sztuka to najprostszy sposób dogadywania się”.

A córka Christy Wolf, Katrin powiedziała m.in. „Ten dzień byłby ważny także dla mojej matki. Tata nie mógł dzisiaj przyjechać (ma 90 lat), ale cały czas wspierał utworzenie Gabinetu mamy. Pierwszy raz przyjechałam do Gorzowa z rodzicami, gdy miałam czternaście lat. Biegałam wtedy po mieście i szukałam odpowiedzi na pytania zadawane w książce „Wzorce dzieciństwa”, szukając śladów, gdzie bywała Nelly, bohaterka tej książki. Byłam też w Gorzowie na odsłonięciu ławeczki i w ubiegłym roku  ponownie z synem i wnukiem.

To jest żywe pojednanie w działaniu”. Tak zakończyła swoją wypowiedź.

W podziękowaniu za przyjęcie pomysłu utworzenia Gabinetu Christy Wolf w Gorzowskiej Bibliotece, wręczyła Edwardowi Jaworskiemu grafikę Gintera Grassa z osobistą dedykacją .

Kilka słów wygłosił także wiceprezydent Miasta. „To ważny dzień. W Polsce istnieją ostatnio żywe dyskusje o naszych Polsko/Niemieckich stosunkach. W Gorzowie stosunki te zostały załatwione już kilkanaście lat temu”.

Przedstawicielka Stowarzyszenia Christy Wolf z Berlina. Przypomniała, że była w Gorzowie podczas odsłonięcia ławeczki Nelly  (autorstwa i w wykonaniu artysty Michała Bajsarowicza) w październiku 2015 roku. „Ta ławeczka upamiętnia pisarkę znaną na całym świecie. Na pewno dla Christy to spotkanie byłoby dniem ważnym, bo oznaczałoby przyjęcie jej przez to miasto ponownie. Jej książka „Wzorce dzieciństwa” ukazała się w 1976 roku, w której ona swojemu rodzinnemu miastu postawiła pomnik. Ta książka to wspomnienie o winie i przebaczeniu”.

Na zakończenie uroczystości, przed zwiedzaniem Gabinetu,  nauczycielka języka niemieckiego Agnieszka Weber wspólnie z uczniami II LO przedstawiła opracowanie pt. „Moje miasto”. Znajdują się w nim krótkie teksty młodych ludzi,  którzy opisują swoją „Małą Ojczyznę”, Gorzów i okolice. Tam gdzie się urodzili i gdzie mieszkają. W  broszurce znajdują się także fotografie, obrazy i wiersze.

A ja znowu jestem pod wrażeniem ogromnych zdolności menadżerskich byłego już dyrektora Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej Edwarda Jaworskiego. Bo zostawił po sobie BARDZO dużo. Prawie „migiem” wybudował nową siedzibę Biblioteki, nie zostawił na pastwę losu  pięknej, klimatycznej secesyjnej wilii Hansa Lehmanna, swojego byłego miejsca pracy. A odrestaurowana też prawie błyskawicznie cieszy nasze oko i służy mieszkańcom. Pozyskane ze zlikwidowanego Grodzkiego Domu Kultury meble służą nadal, pięknie odnowione.

Tak TEŻ MOŻNA! 

 A tak przy okazji zapytam miejskich decydentów. Co dalej z willą Pauckscha???  Czy ma popaść w ruinę, jak ta przy ul. Kosynierów?

Ewa Rutkowska

 

1,375 total views, no views today

DZIEŃ PAMIĘCI I POJEDNANIA W GORZOWSKIM MCK-u

Relacja Ewy Rutkowskiej

Miejskie Centrum Kultury

Dzień Pamięci i Pojednania

Gorzów, 30 stycznia 2018

Imprezę tę w SPAM-ie nazwano wydarzeniem. Nic dziwnego. Firmował ją swoim nazwiskiem jeden z najpopularniejszych i obiecujących młodych (rocznik 1984) muzyków z naszego miasta, Błażej Król. W 2015 roku nominowany do Paszportu Polityki, a w ubiegłym roku podczas Inauguracji nowego sezonu kulturalnego 2017/2018, nagrodzony Gorzowskim Motylem.

Błażej swoją przygodę z muzyką zaczynał przed laty, w znanym do dzisiaj gorzowskim zespole muzycznym „Kawałek Kulki”.

Do tego multimedialnego projektu materiały  przygotował Robert Piotrowski.

Natomiast sama realizacja była nieco amatorska. Widać było gołym okiem brak scenariusza, który określiłby temat i zakres przedsięwzięcia. Ktoś powinien też dzierżyć w swoich rękach wodze reżysera. Bo bez tego, zaproponowano widzom (dość licznie zebranym) jakieś nieczytelne obrazki starych fotografii. Choć początek zapowiadał się dość obiecująco, to potem zabrakło montażyście chyba pomysłu, co zrobić z powierzonym materiałem. Radek Rutkowski jest autorem teledysku do albumu Błażeja Króla „Nielot”. Więc jakoś tam już obeznany z montażem. Ale chyba nikt mu nie podpowiedział, że scenariusz to podstawa. I zadziałał chyba za bardzo intuicyjnie, że „jakoś to będzie”. No ale to nie tak. Choć wierzę w jego i pozostałych realizatorów dobre intencje.

Mankamentem było też dobranie lektorki. Nasuwa się tu sugestia. Może gdyby ona tylko rozpoczęła… a potem rolę przewodnika przejąłby ktoś z lepszą dykcją…

Jedynym pięknym punktem tego projektu była muzyka Błażeja Króla w wykonaniu kompozytora i członków Gorzowskiej Orkiestry Dętej. Chociaż cały czas bardzo ponura. A przecież, jak na zakończenie powiedział Robert Piotrowski,  powinien to być dzień pełen radości…

W kuluarach dowiedziałam się, że to co zobaczyliśmy na ekranie,  powstawało do gotowej już muzyki. A dopasowanie obrazu do muzyki, to „wyższa szkoła jazdy”. Może dlatego obraz nie był spójny, niepotrzebne były powtórzenia tych samych fotografii. No i nie odgadłam, po co za plecami widzów cały czas operował dyskotekowy „szperacz”.  Całość (jak napisano w SPAM-ie) wyprodukowana przez MCK. Pomysł dobry, ale…

I tak na zakończenie znów „zaczepię” gorzowskich włodarzy. Czy nie należałoby COŚ zrobić?  Nie wiem, czy budynek MCK jest zabytkiem. Jeśli tak, to może czas na początek remontu, a jeśli nie to może na spychacz… Bo hodowla gryzoni w sercu miasta nie przystoi.

Ewa Rutkowska

 

 

1,247 total views, no views today