NABOŻEŃSTWO KALWARII ROKITNIAŃSKIEJ

KALw
Tegoroczne, dwudzieste już nabożeństwo Kalwarii Rokitniańskiej zostanie odprawione w piątek 26 marca br. w ograniczonej formie pozwalającej na zachowanie zasad bezpieczeństwa obowiązujących w czasie pandemii. Zamiast tradycyjnej wędrówki pomiędzy stacjami w plenerze, tym razem uczestnicy pomodlą się w bazylice rokitniańskiej. Rozważaniom będzie towarzyszyć ikona krzyża Krucjaty Wyzwolenia Człowieka.
Kalwaria Rokitniańska znajduje się przy sanktuarium Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej w Rokitnie koło Międzyrzecza.
Program:
godz. 17.00 – Droga krzyżowa w Bazylice
godz. 18.00 – Msza św. z homilią, następnie wystawienie Najświętszego Sakramentu i możliwość adoracji
godz. 20.30  – Modlitwa różańcowa zakończona Apelem Maryjnym
Całość dostępna również w transmisji online na stronie www.rokitno.org i na kanale kościoła w Rokitnie na YouTube.

1,096 total views, no views today

DROGA KRZYŻOWA W CZASIE DNI KULTURY Z BRATEM ALBERTEM

ALBER

Do końca marca potrwają Dni Kultury z Bratem Albertem, organizowane przez Koło Gorzowskie Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta. W tym roku obchodzone są pod hasłem: Z oddali. Ze względu na czas pandemii wszystkie wydarzenia odbywają się on-line.

W programie kulturalnych obchodów zaplanowano m.in.: koncert gitarowy utworów J.S. Bacha w wykonaniu Grzegorza Klickiego, czytanie wybranych dzieł św. Brata Alberta, konkurs fotograficzny, występ młodzieży z II LO im. M. Skłodowskiej – Curie.

W ramach Dni, wczoraj zakończyły się medytacje Drogi Krzyżowej, które prowadzone były codziennie przez 2 tygodnie na kanale YouTube. Rozważania przygotowane zostały przez kleryków Wyższego Seminarium Duchownego w Paradyżu oraz przez mieszkańców schroniska.

Każdego dnia mężczyźni czytali rozważania, które były jednocześnie ich świadectwem. W swoich modlitwach prosili Stwórcę o potrzebne łaski, dziękowali za pomoc i przepraszali za niegodne życie spowodowane najczęściej nadużywaniem alkoholu. Modlitwę współprowadził dr Piotr Kuśmider –  opiekun terapeuta, który jest także prezesem Koła Gorzowskiego.

Rozważania do poszczególnych stacji DK nagrywane były w różnych miejscach schroniska,   w kaplicy, świetlicy, w pokojach i w różnych zakątkach ogrodu, okalającego schronisko dla bezdomnych mężczyzn. Wszystkie modlitwy i rozważania DK wydrukowane były w specjalnym folderze pod tytułem: Głos Brata Alberta.

W internetowej Krucjacie, mężczyźni wyznawali swoje słabości, zapewniali o wsparciu, którego doznają dzięki zawierzeniu Jezusowi. –  Czuję się człowiekiem mało odpornym psychicznie. Paląc papierosa przed schroniskiem myślę o tym jak szybko płyną dni mojego życia. Nie rozumiem czasu Wielkiego Tygodnia, tych nabożeństw ale wierzę w Ciebie Jezu – mówił podopieczny.

– Gdybym mógł cofnąć czas to bym nigdy nie opuścił rodzinnego domu. Pomóż mi Panie abym mógł rozpocząć wszystko od nowa. Proszę o pomoc w relacjach z bliskimi – mówił  kolejny mężczyzna.

W rozważaniach panowie opowiadali migawki z życia: nocleg w  pociągu a potem ogrzewanie przy kaloryferze na dworcowej poczekalni. – Widząc szczęśliwych ludzi  idących do rodzin, myślałem o śmierci. Proszę Cię Panie o siłę – wyznawał bezdomny.

Mężczyźni jak dzieci mówili o swoich słabościach: – Panie próbuję Cię poznać i zrozumieć umysłem trzeźwym  bez używek. Dowiedziałem się, że w trudnych chwilach dobrze jest kontemplować Jezusa na Krzyżu, zacząłem to robić. Jest ciężko! Ale pomaga. Tylko prawda. A wiemy, że zaprzeczenia w tej chorobie to chleb powszedni  – mówił następny podopieczny.

– Pomóż nam Panie wędrować  codziennie trudami naszego Krzyża. Wspomóż w słabościach i ulecz lęki – prosili.

Schroniskiem od lutego kieruje Łukasz Niedźwiecki, który całe dotychczasowe życie zawodowe poświęcił pracy z osobami wykluczonymi społecznie pracując w Zakładzie Karnym. Gorzowskie Koło prowadzi Noclegownię, schronisko – dom brata Alberta i mieszkania treningowe.

Także w KAI:  https://depeszekai.pl/gorzow-wlkp-trwaja-dni-kultury-z-bratem-albertem/

https://www.zyciezakonne.pl/wiadomosci/kraj/gorzow-wlkp-trwaja-dni-kultury-z-bratem-albertem-104932/

771 total views, no views today

GĄSIORKOWA DROGA KRZYŻOWA U KAPUCYNÓW

 GĄS5GonGOnj

Brązową Drogę Krzyżową przekazał 19 marca w darze franciszkanom z klasztoru Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów  w Gorzowie Wielkopolskim artysta rzeźbiarz Jerzy Gąsiorek. Ze względu na pandemię uroczystość nie była nagłośniona, a udział w niej wzięło niewielu wiernych. Ponieważ dzieło znajduje się na zewnątrz klasztoru, wierni mogą w każdym czasie przyjść obejrzeć i pomodlić się.

Klasztor znajduje się przy parafii św. Antoniego Padewskiego i św. Stanisława Kostki, której proboszczem jest ks. Krzysztof Gajewski. Świątynia od kilkudziesięciu lat nazywana jest Białym Kościołem.

Kapłan w rozmowie z milpress powiedział, że przypadek zrządził, iż Krucjata się tu znalazła. – Nazywam ją brązową Drogą Krzyżową nie tylko dlatego, że wykonana jest z drewna ale dlatego, że  jest taka nasza kapucyńska, franciszkańska – stwierdził ks. Gajewski, który przypomniał jej historię.

Ksiądz planował omówić  z artystą sprawy dotyczące kaplicy, gdy przechodzili przez dziedziniec, Gąsiorek dostrzegł siedem wnęk w murze okalającym budynki. – Iskry w oczach się zapaliły panu Jerzemu – powiedział kapłan, przyznając, że  to miejsce nigdy nie było zagospodarowane, choć wcześniej planowano zapełnić je tablicami informacyjnymi.

Natomiast Jerzy Gąsiorek zdradził, że niedawno podobną ale większą Drogę Krzyżową podarował dla hospicjum w Wilnie, które prowadzi s. Michaela Rak, niegdyś wiele lat kierująca Hospicjum św. Kamila w Gorzowie Wielkopolskim.

–  Gdy zobaczyłem te siedem wnęk, wiedziałem, że jest to miejsce, w którym powinny się znaleźć  moje prace, po dwie w jednej – stwierdził Gąsiorek, zauważając, że nawet nie trzeba było przygotować  zadaszenia, tak jak w Wilnie, gdzie rzeźby wiszą na płaskim murze.

To wygląda tak jakby te wnęki były przygotowane specjalnie do tych rzeźb. – Zrobiłem je ze starych okien z  mojej santockiej wieży, a prace wykonywałem tydzień. Moja Droga Krzyżowa zaczyna się Bożym Narodzeniem przedstawiającym Maryję z Dzieciątkiem Jezus  ukrytym w Jej sercu a kończy sceną Maryi z Synem zdjętym z krzyża.

– Na zakończenie uczestniczyłem we Mszy św. – powiedział Gąsiorek – podczas której ksiądz wymienił moje nazwisko i to było naprawdę dla mnie bardzo sympatyczne – stwierdził rzeźbiarz, który na co dzień przebywa w nadwarciańskim grodzie Santok, a  w zabytkowej wieży utworzył muzeum, które od wielu lat jest atrakcją dla zwiedzających.

Twórca urodził się 17 stycznia 1941 r. w Granowcu. Jest absolwentem Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz studiów podyplomowych z muzealnictwa i wystawiennictwa na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu.

GĄSIOREK55

Jerzy Gąsiorek – rzeźbiarz, malarz, autor wierszy oraz prozy w swojej twórczości wielokrotnie podejmuje tematykę religijną. Od 1984 r. do 2004 r. organizował i był komisarzem Biennale Sztuki Sakralnej w Gorzowie Wlkp. W 1995 r. otrzymał nagrodę im. Brata Alberta. Z jego inicjatywy powstała w Gorzowie druga po Zakopanem kolekcja dzieł Władysława Hasiora. Był założycielem i wieloletnim dyrektorem Biura Wystaw Artystycznych. W 2019 r. wydał książkę pt. Listy do praprawnuka, która jest  autobiografią, a z niej się można dowiedzieć, że także uczył się w seminarium duchownym.

TAKŻE W KAI http://Gorzów Wlkp.: Droga Krzyżowa u franciszkanów – darem twórcy kolekcji dzieł Hasiora

1,232 total views, no views today

DROGA KRZYŻOWA W GORZOWSKIEJ KATEDRZE. KRUCJATA WG JERZEGO ZGORZAŁKA

 DROOGA5

To jest historyczna Droga Krzyżowa, poprowadzona w pandemicznym okresie w tej gorzowskiej katedrze  – powiedział 19 marca w uroczystość św. Józefa, ordynariusz diecezji zielonogórsko – gorzowskiej bp Tadeusz Lityński przed Mszą św. inaugurującą Rok Rodziny w diecezji.

W odrestaurowanej po pożarze świątyni, który wybuchł w 2017 r. pierwsza Msza św. odprawiona została 1 lutego b.r. Nie wszystkie elementy sakralne są już odnowione, nadal restaurowane są m.in organy a także klasyczna Droga Krzyżowa.

Rozważania Drogi Krzyżowej przygotowało 14 rodzin reprezentujących wspólnotę diecezjalną. Wierni modlili się przed stacjami DK, które stanowiły obrazy autorstwa Jerzego Zgorzałka.

Proboszcz katedry ks. dr Zbigniew Kobus wyraził wdzięczność artyście za udostępnienie prac, które wędrują po gorzowskich kościołach od ub. roku, a są to jedne z jego najnowszych dzieł sakralnych. Artysta malarz przed kilu laty przybył do Gorzowa Wlkp. z Warszawy,   tutaj zamieszkał i tu ma swoją galerię.

Bp Lityński dziękując rodzinom prowadzącym rozważania, polecił je opiece patrona Roku  św. Józefowi. –  Prosimy go aby nas wspierał i towarzyszył wszystkim rodzinom, tak jak bezpiecznie przeprowadzał Rodzinę Świętą po zakrętach i drogach Palestyny czy Egiptu, tak niech przeprowadza rodziny naszej diecezji. W tę modlitwę włączamy rodziny, ich cierpienia i bóle w czasie trudnych doświadczeń i oddajemy je w opiekę – mówił hierarcha.

Natomiast ks. Kobus podkreślił potrzebę szczególnej modlitwy ze względu na to, że rodziny są bardzo zagrożone współczesnymi prądami myślowymi. – Trzeba się za nie modlić by stały na fundamencie najwspanialszej Rodziny – Świętej, której opiekunem i żywicielem był św. Józef, a którego dziś uroczystość przeżywamy – zaznaczył duchowny.

Na zakończenie uroczystości rozdawane były foldery z rozważaniami i obrazami DK autorstwa Jerzego Zgorzałka. A także z obrazem Jezusa Miłosiernego, którego namalował ten sam artysta. Obrazy tej Drogi Krzyżowej stoją na specjalnych stelażach, które także wykonał twórca.

Jerzy Zgorzałek  ur. się w 1944 r. w Równem na dzisiejszej Ukrainie.  Przez wiele lat mieszkał w Warszawie, tam miał pracownię malarską i galerię. Umiejętności swoje doskonalił w pracowni  pejzażysty i pedagoga Jerzego Baurskiego. W 2012 r. otworzył galerię w Gorzowie Wielkopolskim. Jest żonaty, ma jedną córkę.

W rozmowie z KAI artysta powiedział: – to, że namalowałem obrazy sakralne to był typowy cud, bo ja nie byłem  człowiekiem jakimś bardzo uczęszczającym do świątyń. O wielu tematach religijnych nigdy nie słyszałem – wyznał, przyznając, że od tego momentu coraz bardziej zgłębia wiedzę religijną i otwiera się na wiarę. Powiedział, że do namalowania Jezusa Miłosiernego skłonili go znajomi ze wspólnoty Odnowa w Duchu św.

Wcześniej namalował św. Barbarę, także na prośbę ludzi z kościoła gdzieś pod Wrocławiem. Potem koledze namalował Matkę Boską Katyńską, a na prośbę sąsiadów – małżeństwa, które należy do Odnowy w Duchu św. namalował Jezusa Miłosiernego.

Poświęcenie obrazów DK  Jerzego Zgorzałka odbyło się we wrześniu ub. roku w kościele pw. św. Józefa Rzemieślnika w Wawrowie koło Gorzowa Wlkp., którego proboszczem jest ks. Andrzej Kołodziejczyk.

Także w KAI: https://www.ekai.pl/bp-litynski-to-jest-historyczna-droga-krzyzowa-w-gorzowskiej-katedrze/

1,005 total views, 1 views today

WSPOMNIENIE O KS. ZYGMUNCIE LISIECKIM

POG5LIS5

Pisze: Marzanna Leszczyńska

Można Go było spotkać będąc w teatrze, na koncertach Muzyki w Raju w Paradyżu, w filharmonii. Zawsze podszedł i zagadał. Pierwszy raz spotkałam Go na Marszu zaraz po śmierci Jana Pawła II. Rozpoznał nas z dziećmi, szliśmy przez moment razem i szybko nawiązała się rozmowa. Parę razy nas odwiedził prywatnie w domu i często podczas kolędy. Szybko spostrzegłam, że interesuje się sztuką, ma dużo do powiedzenia, a ponieważ ja też mam takie zainteresowania – mieliśmy wspólne tematy.

Proboszcz ks. Zygmunt Lisiecki miał głos jak dzwon, chciało by się powiedzieć głos jak Dzwon Zygmunta. Pięknie śpiewał, kto mógłby się z Nim równać? Świetny głos, aby nim ganić, ale w tym celu nigdy swojego głosu nie używał. Potrafił wyrazić niezadowolenie, ale za każdym razem inaczej.

Kiedyś przyszedł i przyniósł nam książkę ks. Adama Szustaka. Spojrzałam z rozczarowaniem – „Langusta na Palmie?” spytałam nie umiejąc ukryć niechęci do autora książki. – Nie? A dlaczego? -zapytał i wysłuchał. „To kogo słuchasz, jakie masz autorytety? – pytał. Piotra Pawlukiewicza – odpowiedziałam. To od Niego dowiedziałam się, że tak ciężko chorował, nie wiedziałam. Zmarł w 2020 roku tuż przed Wielkanocą w pandemii  podobnie jak nasz ks. Zygmunt Lisiecki.

Gdy do nas przybył usłyszeliśmy, że jest liturgistą. Zaczęły się porządki od samego początku. Inaczej zaczęły wyglądać chrzty w naszym kościele. Edukował. Do dzisiaj przed przyjęciem Komunii św. mam zakodowane, że przyklękamy.

Parę razy wzięłam udział w całodziennym majowym czytaniu Biblii. Tak, to była świetna inicjatywa. Rozdawał potem na pamiątkę uczestnikom  obrazki, były tak piękne zawsze, że szkoda ich było wrzucać do szuflady. Moje są oprawione i zdobią ściany naszej biblioteki w domu.

I to ostatnie moje, niefortunne czytanie w kościele jesienią…

Nie miałam przy sobie okularów. Podszedł tuż przed mszą z prośbą, abym zrobiła czytanie. – Nie mam okularów – powiedziałam. – Litery są duże – stwierdził. Zgodziłam się, weszłam na mównicę przeczytałam pierwsze zdanie, a litery zaczęły się rozmywać. Mój wzrok miał ten gorszy dzień.

Powiedziałam tylko, że przepraszam wszystkich, ale nie mam okularów i nie widzę dobrze. Zeszłam, a dzieła dokończył mój mąż. Ks. Zygmunt wziął mnie w obronę na końcu mszy. Mam wrażenie, że był przekonany, że to było wynikiem tremy.

Wychodził z różnymi propozycjami zaangażowania się w życie naszego kościoła ale ja …często odmawiałam. Żyłam w innym świecie, złapałam bakcyla tańca, mąż miał dużo wyjazdów związanych z pracą, byliśmy jak w kołowrotku. Chyba rozumiał, często mówił, że on żyje w innym świecie. Ale nie patrzył na te moje tańce z politowaniem, tak jak patrzą nauczyciele na ucznia, który opuszcza ich lekcje z innych powodów. Kiedyś skontaktował nas z „Gościem niedzielnym” gdzie udzieliliśmy wywiadu o naszym hobby. Gazeta była z płytą „Walce wiedeńskie” i do dzisiaj jej słuchamy.

Dzisiaj stojąc tu przed kościołem na mszy żałobnej właściwie teraz dowiedziałam się kim był nasz proboszcz prałat Zygmunt Lisiecki. Minęło tyle lat, a ja dzisiaj dowiaduję się, że 200 razy przeczytał Biblię, był jej znawcą, ma niesamowitą bibliotekę, a anegdoty na temat jego wiedzy nigdy do mnie nie dotarły. Nie miały szans, bo ja ciągle gdzieś gnałam. Ja, która przez 5 lat pobytu we Wrocławiu chodziłam regularnie na spotkania biblijne i je uwielbiałam nie wiedziałam, że w mojej parafii prowadził takie proboszcz. Stoję i wysłuchuję wspomnień, tyle informacji. Przez całą mszę rozkręca się spadanie płatków śniegu z nieba, nie ma wiatru, takiego śniegu jak z bajki dawno w Gorzowie nie widziałam. Ogromne płaty spadają przez całą mszę. Śnieg pada i znika, nic nie pozostaje. Ten śnieg jest jak te informacje, które się teraz przedostały z jakiejś  wielkiej koperty i nagle wszystkie razem spadły, może nie znikną ale Jego już nie ma jak tych płatków pięknych teraz.

Kilkakrotnie powtórzone na końcu z żalem w głosie słowo: „Niepowtarzalny”.

Pozostawił po sobie świadectwo odczytane jak testament dla swoich parafian: „Od dziecka wierzyłem w Boga i nadal wierzę”. I ta zgoda z wolą Bożą: „ Jeśli Pan Bóg, uważa, że już na tym świecie nic więcej nie zrobię, daremne są Wasze starania”(słowa i zarazem podziękowania dla szpitala i medyków).

Włączam wiadomości i słyszę: „ Kobieta w kościele Mariackim opluła księdza, ks. w woj. mazowieckim pobity śmiertelnie. Znowu jakaś ofiara ks. pedofila.”

Umarł wspaniały ksiądz, skromny, z wielką wiedzą.

Dowiedz się człowieku zanim powtórzysz, że wszyscy księża to pedofile,  napiszesz z dumą i błyskawicą na facebooku, że chcesz apostazji, że to nie wszyscy ale niektórzy. Może właśnie Bóg przez tę śmierć straszną i nie do uwierzenia dla mnie – chce otworzyć te zaślepione oczy? Zastanów się czy nie krzywdzisz niewinnych?

My parafianie z ulicy Chodkiewicza powinniśmy w hołdzie naszemu proboszczowi „pociągnąć” dzieło ks. Zygmunta szerzenia czytania i poznawania Biblii. Mam nadzieję, że ktoś przejmie tę pałeczkę  i ta wspaniała inicjatywa będzie rozkwitać w przyszłości.

 Marzanna Leszczyńska

1,065 total views, no views today

POLSKA PANDEMIA

Polska pandemia

Starsza kobieta zamknięta lockdownem

Słucha moich opowieści

O mieście

 

Co jest teraz  w mieście?

Cisza – powiadam

Ale co jeszcze?

 

Jeszcze nie ma teatru, biblioteki

Filharmonii i kina

Jest głusza w mieście!

 

 

877 total views, no views today

BIEGACZKA KORNELIA LESIEWICZ U PREZYDENTA GORZOWA WLKP.

KOR

 Info wg Wydział Promocji i Informacji

Prezydent miasta Jacek Wójcicki podziękował biegaczce Kornelii Lesiewicz za emocje, które na bieżni przyniosła gorzowianom i za sukcesy, z których są dumni.

Młoda zawodnicza AZS AWF Gorzów ostatnio dostarczyła swoim kibicom wielu emocji. Najpierw w lutym, podczas Halowych Mistrzostw Polski, pobiła rekord kraju juniorek, osiągając najlepszy wynik w historii europejskich zawodniczek w jej wieku. W marcu w Toruniu wywalczyła ze sztafetą 4 x 400 metrów, podczas halowych mistrzostw Europy, brązowy medal.

Gratuluje i w imieniu mieszkańców Gorzowa proszę o jeszcze – tak prezydent Jacek Wójcicki przywitał Kornelię podczas spotkania w Urzędzie Miasta. Kornelii towarzyszył trener Sebastian Papuga i mama.

Kornelia opowiedziała o przygotowaniach do zawodów i największym marzeniu, jakim jest występ w reprezentacji Polski podczas igrzysk olimpijskich w Tokio.

Jestem przekonany, że Twoja kariera dopiero się zaczyna i jeszcze przez wiele lat będziemy mieli okazję wspierać Cię i kibicować, a także nagradzać za największe sukcesy – zapewnił prezent Wójcicki i przekazał Kornelii decyzję o przyznaniu jej nagrody za szczególne osiągnięcia sportowe w ubiegłym roku oraz stypendium sportowe na rok 2021.

Dodatkowo Miasto zawrze z Kornelią umowę na promocję i włączy młodą zawodniczkę do grona ambasadorów kampanii GORZÓW #StądJestem. To zaplanowane na kilka lat działanie wizerunkowo-promocyjne z wykorzystaniem autorytetu i wizerunku znanych i lubianych mieszkańców Gorzowa lub z miastem związanych.

W spotkaniu z mistrzynią biegania prezydentowi towarzyszyła wiceprezydent Małgorzata Domagała oraz dyrektor Wydziału Sportu UM Piotr Guszpit.

Fot. Łukasz Kulczyński

801 total views, no views today

ROZMOWA Z KS. WOJCIECHEM GIERASIMCZYKIEM Z USA POCHODZĄCYM Z GORZOWA WLKP.

GIERAGIR

Z ks. Wojciechem Gierasimczykiem, który od 18 lat mieszka w amerykańskim stanie Kolorado, jest proboszczem parafii św. Antoniego w Denver, a pochodzi z Gorzowa Wielkopolskiego – rozmawia Wanda Milewska.

 WM: – Jak to się stało, że został Ksiądz duszpasterzem w Ameryce?

Ks. Wojciech Gierasimczyk: – w skrócie wyglądało to tak: po ukończeniu Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w rodzinnym Gorzowie Wielkopolskim wyjechałem na studia do Ameryki. Przyleciałem tam 22 października 2002 r. Odbyłem naukę w Archidiecezjalnym Seminarium Misyjnym „Redemptoris Mater” w Denver w stanie Kolorado. Tam również 12 maja 2012 r.  w katedrze otrzymałem święcenia kapłańskie z rąk bpa  Jamesa D. Conley^a.

– A bardziej szczegółowo mógłby Ksiądz opowiedzieć?

Ks. W.G  – Zaczęło się tak, że od 1995 r. należałem do wspólnoty neokatechumenalnej przy swojej parafii NMP Królowej Polski w Gorzowie Wlkp. Biorąc czynny udział w życiu wspólnoty, zacząłem mieć  przebłyski żeby pójść do kapłaństwa. Ponieważ mój brat Tomasz  już był w seminarium więc  pomyślałem, że to są jakieś pobożne urojenia.

Ja chciałem mieć rodzinę, żonę, dzieci ale ciągle miałem inne silne odczucia. Postanowiłem wziąć udział w spotkaniach powołaniowych aby rozeznać, czy to nie są jakieś widzimisię. Nie byłem nastawiony na nic, oddałem się temu co Pan Bóg przewidzi. Kiedy zacząłem ten proces, byłem na drugim roku studiów w rodzinnym mieście. Ksiądz, który zajmował się rozeznaniem powołań, powiedział, że jest bardzo ważne aby codziennie uczestniczyć we Mszy św.

Ja wtedy chodziłem do kościoła często ale nie codziennie i stwierdziłem, że to jest bariera nie do przebycia. Jednak postanowiłem spróbować i chodziłem codziennie, aż sam byłem zaskoczony. Ten proces trwał rok, potem zostałem zaproszony na spotkanie powołaniowe we Włoszech do centrum neokatechumenalnego, w którym uczestniczyło kilkuset młodzieńców z całego świata. Stamtąd chłopacy zostają wysyłani do seminariów misyjnych Redemptoris  Mater.

Zasada wyboru jest taka, że chłopak, który chce iść do takiego seminarium zgadza się zostać wysłany w jakąkolwiek stronę świata. Rozesłanie odbywało się losowo. W koszach znajdowały się kartki z nazwiskami i miejscowościami seminaryjnymi.

Kartka z moim nazwiskiem została wylosowana z seminarium w Denver. Zgodziłem się, chociaż nic o tamtym rejonie nie wiedziałem. Chyba tylko to, że film „Dynastia” tam był realizowany.

Gdy już się znalazłem na amerykańskiej ziemi uświadomiłem sobie, że nic nie rozumiem i nic nie umiem. Wysłany zostałem do angielskiej szkoły, pół roku uczyłem się języka i następnie rozpocząłem studia.

-Czy od początku jest Ksiądz w tej samej parafii?

– Nie. Byłem w różnych parafiach. Zaraz po święceniach zostałem posłany jako wikary do parafii św. Antoniego w Sterling, małej miejscowości w północno-wschodniej części stanu Kolorado. Tam spędziłem 2 lata. Potem przerzucono mnie na zachód do Breckenridge. Jest to piękna miejscowość w górach, z kurortem narciarskim. Tam też byłem wikarym.  Po czterech latach kapłaństwa arcybiskup  mianował mnie proboszczem św. Antoniego w Denver w Kolorado.

-Czyli w Polsce Ksiądz nie posługiwał w żadnej parafii?

– Nigdy nie miałem parafii w Polsce. Jedynie gdy jestem na urlopie wtedy odprawiam Msze św. w moim rodzinnym kościele w Gorzowie Wlkp. Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski przy ul. Żeromskiego, który od wielu lat jest sanktuarium św. Weroniki.

Sytuacja pandemiczna wpłynęła na zachowanie ludzi?

-Na niektórych szczególnie młodych pandemia wpłynęła bardzo negatywnie. Mam w parafii dużo młodzieży. Na pierwszej Mszy św. po zelżeniu obostrzeń, na pytanie jak przeżyli czas odosobnienia, okazało się, że wielu miało problem z narkotykami i pornografią. Ale stała się też dobra rzecz, że oni chcieli wrócić do kościoła. W mojej parafii organizowaliśmy dla nich spotkania zachowując reżim sanitarny.

-Czego ludzie potrzebują w tym trudnym czasie, czy widzą sens życia? Czy wiara im pomaga w przetrwaniu?

– Na początku pandemii, katolickie życie przeniosło się z kościoła do domu. Dla mnie było to zadanie nauczyć parafian jak przeżywać nabożeństwa on-line. Uczyliśmy parafian, żeby nie traktowali Mszy św. on-line jak amerykański serial, który się ogląda przy jedzeniu i piciu. Mówiliśmy parafinom, że trzeba się odpowiednio ubrać, wyłączyć komórki. Chciałem, aby ta Msza św. w domu była przeżywana w taki sposób jakby ona była w kościele. Uczyliśmy też ludzi, żeby nie traktowali tej Mszy on-line jako coś co będzie już na stałe. Msza św. przez internet nie będzie jakąś nową normalnością. Ona kiedyś się skończy. Nigdy nie byłem fanem Mszy św. przez internet czy telewizję. Msza św. to nie tylko relacja z Bogiem, ale też z drugim człowiekiem. Te relacje muszą być bliskie, osobiste, i fizyczne. Jest ważnym, żeby widzieć drugiego człowieka, podać mu rękę i zobaczyć uśmiech. Pan Bóg, żeby stać się bliskim nam, posłał swego Syna w ludzkim ciele, który pozwolił się dotykać; którego można było zobaczyć i wysłuchać.

Myślę, że ludzie potrzebują wyleczenia z głównego wirusa jakim jest strach przed śmiercią. Ten strach paraliżuje nas, nie pozwala nam ryzykować, i nie pozwala nam kochać. To  wyleczenie przychodzi tylko przez Jezusa Chrystusa. W czasie pandemii widziałem wiele cierpienia nie związanego z koronawirusem. Młodzi, którzy nie mogli znieść siedzenia w domu. Starszych, którzy nie mogli spotkać się z bliskimi. Jako Kościół, chcieliśmy przynieść  Dobrą Nowinę.

-Czy zapisuje Ksiądz rzeczywistość?

 – Nie zapisuję niczego, nie prowadzę pamiętnika, tylko zdjęcia będą przypominały mi miejsca, w których byłem. Mam dobrą pamięć więc na pewno będę mógł wiele wspominać. Nie prowadzę bloga ale czasem piszę coś na facebooku.

 -Czym Ksiądz się zachwycił w Ameryce?

– Najbardziej zachwyciłem się przyrodą. Pojechałem kiedyś ze znajomymi na wycieczkę,  zobaczyliśmy Wielki Kanion i inne kaniony. Stwierdziliśmy, że Ameryka ma cudowną naturę. Nie ma tu pięknych miejsc architektonicznych jak w Europie, gotyckich katedr czy   starych kamienic, natomiast przyroda jest zachwycająca.

Ludzie, tych których ja spotkałem, są raczej zamknięci, u których trzeba najpierw zdobyć serca, wzbudzić zaufanie. Niektórzy mało się uśmiechają i są nastawieni tylko na pracę, z myślą o wyżywieniu dzieci. Chodzą wcześnie spać nie utrzymują żadnych towarzyskich kontaktów. Jednak gdy się z nimi porozmawia, pokaże też swoje słabości, to zaczynają się otwierać. Kiedyś ktoś z zadowoleniem przyznał mi, że bardzo mu pomogłem twierdząc, że ja też czasem mam zmagania z modlitwą. Dostrzegł, że jestem takim samym człowiekiem. Rozmowa wtedy była bardziej szczera.

-Jak wygląda życie parafii, jakie są wspólnoty? Czym się różni od polskich parafii?

– W tym co jest istotne parafie amerykańskie nie różnią się od polskich. Odprawiamy sakramenty. Chrzcimy dzieci i dorosłych, są bierzmowania, spowiedzi, śluby. Głosimy Słowo Boże, odwiedzamy chorych z sakramentem namaszczenia i z Komunią św. Różnica jest taka, że lekcje religii odbywają się w salkach przy parafii, a nie w szkole. Chyba, że jest to szkoła katolicka. Jeśli chodzi o wspólnoty to wszystko zależy od demografii parafii. W angielskojęzycznych są przede wszystkim Rycerze Kolumba. Inne wspólnoty to tzw. grupy ministerialne czyli grupa lektorów, szafarzy świeckich, katechetów, chórzystów, kościelnych lub zachrystianów czy   ministrantów. Jest też rada parafialna i finansowa. Są grupy miłosierdzia jak Caritas, Stowarzyszenia św. Wincentego a Paulo.  Parafie organizują grupy biblijne, w których gromadzą się ludzie aby pogłębić wiedzę o Piśmie św. lub robić Lectio Divina  /warsztaty biblijne/. Oczywiście są  też grupy formacyjne  i różne kursy teologiczne. W parafiach hiszpańskojęzycznych jest neokatechumenat, grupy charyzmatyczne, grupy nocnej adoracji i  spotkania małżeńskie.

 Od 15 marca ub. roku do 7 maja 2020 r. nie odprawialiśmy Mszy św. publicznych. Transmisje były przez internet. Ale w tym czasie mój kościół był zawsze otwarty. Każdy mógł wejść na modlitwę. I zawsze w czwartek mieliśmy wystawienie Najświętszego Sakramentu. Teraz odprawiamy Msze św. z udziałem pięćdziesięciu procent ludzi.

 -Czy w Ameryce księża chodzą po kolędzie?

– Nie chodzimy po kolędzie tak jak to się odbywa w Polsce ale niektórzy księża organizują poświąteczne błogosławieństwa święcenia domów, po Bożym Narodzeniu a także po Wielkanocy. To się odbywa na zaproszenia wiernych. Umawiamy się i odwiedzamy np. trzy domy dziennie.

 -Czuje się Ksiądz samotny?

– Czasem tak ale nie jest ta tęsknota tak częsta jak w pierwszych latach, kiedy byłem w seminarium. Miałem wtedy ochotę żeby np. najeść się polskiego jedzenia, wyjść do znajomych. Szczególnie wtedy gdy jeszcze mój angielski nie był opanowany. Teraz są takie momenty, że chciałbym pojechać do Polski na miesiąc. Pobyć z ludźmi, porozmawiać z nimi ale są to chwilowe tęsknoty.

-Jakie ksiądz ma uzdolnienia i pasje?

– Gram na gitarze, chociaż teraz rzadko sięgam po ten instrument.  I to nie jest profesjonalne granie, ponieważ nauczyłem się grać sam. Moje pasje są sezonowe i kultywuję je kiedy czas pozwala. Latem jeżdżę na ryby, chodzę po górach, czasem jeżdżę konno. Gdy byłem w Breckenridge to dla odprężenia jeździłem na nartach. Raz do roku, biorę samochód i wyjeżdżam, żeby odwiedzić różne miejsca w Stanach Zjednoczonych.

-Czy oprócz znajomości języka trzeba mieć jakieś specjalne umiejętności podczas duszpasterzowania w innym kraju ?

– Oczywiście. Język jest tylko jednym z elementów umiejętności. Potrzebna jest pewna elastyczność i zdolność adaptacji. Wiele rzeczy w Ameryce jest innych niż w Polsce i też w Europie. Inny system podatkowy, prawny, polityczny.  Przede wszystkim trzeba poznać  kulturę ludzi, historię, filozofię, religie, i demografię. Ameryka to jest tzw. Melting Pot, czyli po polsku – tygiel narodów.

To jest kraj bardzo zróżnicowany. I oczywiście, muszę wspomnieć, że kuchnia jest inna.  Jednego dnia można zjeść indyjskie danie na obiad a wieczorem można pójść do meksykańskiej  restauracji na kolację.

-Skoro mowa o kuchni, to proszę powiedzieć czy lubi ksiądz gotować? Jeśli tak, to jaką kuchnię Ksiądz preferuje?

–  Obecnie restauracje są czynne tylko w połowie. Trzeba raczej gotować w domu. Bardzo lubię kuchnię polską ale nie jest to możliwe aby tu zjeść po polsku, ponieważ nie ma oryginalnych składników. Trudno jest znaleźć dobry twaróg na pierogi, czy dobrą kapustę kiszoną na bigos. Amerykanie myślą, że kapusta kiszona, to jest coś co już się zepsuło. Po warzywa trzeba jechać do sklepu polskiego albo niemieckiego ale i tak nie jest to taka kapusta jak w Polsce. Moja mama będąc u mnie zawsze narzeka, że nie może ugotować nic polskiego ze względu na brak rodzimych produktów, a te które są to też nie jest polski smak.

-Chciałby ksiądz wrócić do Polski?

– Czasem sobie myślę, że może wtedy gdy już będę na emeryturze. Problem jest taki, że teraz nie znam rzeczywistości polskiej i trudno by mi było wrócić i pracować w parafii polskiej, bo nie wiem jak jest. Czasem myślę, że mógłbym się szybko dostosować. Na razie nie wiem.

– Wiem, że ostatnio wydarzył się nieprzyjemny incydent w kościele. Co dokładnie się stało?

– Tak, przed paroma dniami dostałam telefon od zachrystianki, która przychodzi wcześnie rano aby przygotować kościół przed Mszą św. z informacją, że ktoś postrącał wszystkie kwiaty w kościele, rozrzucił ziemię, stłukł figurkę Matki Bożej. Po chwili przyszedł kolejny pracownik i zadzwonił na policję. Został spisany raport. Straty były bardziej emocjonalne niż materialne. Myślę, że to nie był akt przeciwko kościołowi czy świętości, bo nic świętego nie zostało zniszczone oprócz tej figurki a reszta to był akt wandalizmu. Na kamerach widać było, że była to starsza kobieta.

-Będąc w stanie Kansas, widziałam na drzwiach m.in. do kościołów znaki zakazu wnoszenia broni, jak to Ksiądz odbiera? Czy można się do tego przyzwyczaić?

– W Denver nie ma tego. Ale u nas na pewno w kościele ktoś się znajdzie że posiada broń pod marynarką. Dla ochrony. Nigdy się nie spotkałem tutaj w Kolorado w kościołach z takimi znakami, natomiast w placówkach świeckich one są.

-Czy jest jakaś współpraca z innymi kościołami.

– Współpraca bardziej jest widoczna w małych miejscowościach, bo tam różne kościoły –  mam na myśli budynki – są tych samych rozmiarów. Współpraca polega na tym żeby wspólnie coś zjeść czy przygotować paczki potrzebującym. W Denver kościoły katolickie są dużo większe niż np. protestanckie. W moim rejonie są kościoły: katolicki, baptystów, obrządku syryjskiego, metodystów, luterański. I tutaj katolicki kościół jest największy. Pozostałe budynki są malutkie, a mój jest wielki gmach. To tak trochę wygląda na rywalizację. Nie ma tu spotkań ekumenicznych, dostrzega się jakby rodzaj rywalizacji o wpływy. Kiedyś był pożar w kościele syryjskim, zaproponowałem proboszczowi tej parafii, żeby wierni spotkali się w naszym kościele, ksiądz podziękował i nie skorzystał twierdząc, że jest on za duży. Kiedy byłem w kościele w Breckenridge na święto dziękczynienia organizowaliśmy darmową kolację, wtedy każdy mógł przyjść i najeść się okazjonalnych potraw. Tu w dużym mieście tego nie ma.

-Jak wygląda oprawa muzyczna liturgii, jakie są instrumenty?

– U nas są gitary, bongosy, tamburyny, perkusje. Ponieważ moja parafia jest demograficznie latynowska w 90 proc. to  Meksykanie. Jest fortepian i małe organy ale nie ma kto na nich grać. Na pozostałych instrumentach grają wolontariusze.

Ks. Wojciech Gierasimczyk jest proboszczem w parafii św. Antoniego w Denver. Ur. się 14 czerwca 1980 r. w Gorzowie Wielkopolskim. Szkołę podstawową, liceum ogólnokształcące  i Państwową Wyższą Szkołę Zawodową  ukończył w Gorzowie Wielkopolskim. W latach  2002-2012 Archidiecezjalne Seminarium Misyjne „Redemptoris Mater” w Denver w  Kolorado. Także tam 12 maja 2012 r.  w bazylice katedralnej Niepokalanego Poczęcia NMP przyjął święcenia kapłańskie z rąk bpa  Jamesa D. Conley^a.

Ks. Tomasz Gierasimczyk – starszy brat ks. Wojciecha ukończył Wyższe Seminarium Duchowne w Paradyżu, jest kierownikiem zielonogórsko-gorzowskiego oddziału Gościa Niedzielnego.

  https://misyjne.pl/polski-ksiadz-w-usa-uczylismy-parafian-aby-nie-traktowali-mszy-sw-online-jak-amerykanskiego-serialu-rozmowa/

1,722 total views, no views today