W sobotę 6 sierpnia 2016 r. zmarł Jan Nowowiejski, najmłodszy syn Feliksa Nowowiejskiego. Artysta muzyk – pianista, organmistrz, klawesynista urodził się 24 czerwca 1933 r. w Poznaniu. Był propagatorem muzyki swojego ojca, twórcy „Roty” . Odszedł w roku 2016, który ogłoszony został Rokiem Feliksa Nowowiejskiego.
Uroczystości pogrzebowe odbędą się w piątek 12 sierpnia 2016 roku:
Msza św. pogrzebowa o godz. 12.00 w kościele p.w. Św. Wojciecha w Poznaniu,
pogrzeb o godz. 14.00 na Cmentarzu Sołackim przy ul. Lutyckiej.
Jan był honorowym obywatelem Barczewa, miasta w którym urodził się Feliks Nowowiejski. To także ceniony pedagog i koncertmistrz, poliglota. Znał francuski, niemiecki, angielski, rosyjski i węgierski. Za propagowanie muzyki węgierskiej uhonorowany był dyplomem Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Węgierskiej. Człowiek o niezwykłym poczuciu humoru.
Jan Bogusław Nowowiejski ukończył Państwową Wyższą Szkołę Muzyczną w Poznaniu, klasę fortepianu i klawesynu. Nie tylko nauczał muzyki, ale także koncertował w Polsce i za granicą, propagując muzykę ojca.
Moje wspomnienia ze spotkania z Nowowiejskimi / rok 2008/:
Na zdj. Bogna – wnuczka Feliksa i córka Jana, Jan Nowowiejski, autorka milpressa – czyli ja.
/2008 r./
Koncert odbył się 16 kwietnia 2008 r. w Gorzowie Wielkopolskim. Była to niecodzienna lekcja muzyki w gorzowskiej katedrze. Ponad 600. uczniów szkół podstawowych i gimnazjów wysłuchało koncertu i wykładu o organach.
Bogna i Jan Nowowiejscy zagrali utwory m.in. Bacha, Chopina i Gounoda. Obydwoje muzycy, tak jak antenat, są organmistrzami, grają na fortepianie i klawesynie. Uczniowie wysłuchali utworów klasyków muzyki organowej, a na ekranie obejrzeli organy firmy Sauer i technikę gry na wielkim, 3-manuałowym instrumencie.
Czesław Ganda już po raz 10. współorganizował zbiorowe lekcje muzyki dla uczniów gorzowskich szkół, które prowadzone były w ramach cyklu „Polihymnia w MCK”. Koncert organowy Jan Nowowiejski urozmaicił popularnymi melodiami dla dzieci, ktore w kościele śpiewały, a nawet tańczyły. Były także szlagiery dla dorosłych. Na zakończenie Jan z rozbrajającą szczerością powiedział: „A teraz robię sobie bis” i ku uciesze uczniów zagrał skocznie.
Bogna i Jan przyjechali z mojej inicjatywy, ale na oficjalne zaproszenie MCK. Umówiłam się z nimi wieczorem przy katedrze, bo chcieli poćwiczyć na instrumencie i oswoić się z nim. Przyjechali z Poznania autobusem letnio ubrani, Jan z walizeczką, Bogna z plecakiem. Byli zaskoczeni potwornym zimnem w Gorzowie. W tym czasie w Poznaniu było piękne lato, na termometrach 22 stopni Celsjusza, a w Gorzowie niemiłosierny chłód. Nocowali w hotelu „U Marii”. Koncert miał się rozpocząć następnego dnia o 9.30. Wszyscy przyszli punktualnie, a artystów nie ma. Przerażony Czesław Ganda pyta: „Gdzie oni są?”. „Od wczoraj ich nie widziałam” – mówię. Szybko telefonuję. Bogna się zgłasza i ze stoickim spokojem mówi, że musieli wrócić do hotelu, bo tata zapomniał zażyć tabletki.
I tak koncert zaczął się z półgodzinnym opóźnieniem. Wcześniej Czesław Ganda przeprowadził lekcję teorii. Opowiadał o organach, które pokazane zostały na wielkim billboardzie, tłumaczył też, czym są registry, a czym piszczałki. Opowiedział o kompozytorze „Roty” i jego potomkach. Później goście spotkali się z Bolesławem Malickim, dyrygentem Gorzowskiej Orkiestry Dętej, któremu podobno tak bardzo spodobała się Bogna, że zaproponował, by została w Gorzowie, a on jej znajdzie narzeczonego. Ona jednak odpowiedziała, iż już ma takiego. Tak mi opowiadał Jan.
Przed ich wyjazdem zjedliśmy w trojkę obiad w restauracji „Karczma Słupska” przy ul. Mieszka I. W latach 60. była tu „Casablanca”, a teraz – „Komoda”. Rozmawialiśmy na wiele tematów, przeskakując z jednego na drugi, jakbyśmy chcieli zdążyć wszystko omówić. W pewnym momencie Jan stwierdził, że tylko 5 języków zna biegle, ale z łatwością przechodzi z angielskiego na niemiecki i z niemieckiego na węgierski. „Teraz muszę doszlifować hiszpański, ale koniecznie wtedy trzeba tam pojechać” – powiedział. – „Najpierw jednak do Budapesztu, bo z Bogną grać będziemy koncert. Niedawno odnieśliśmy tam wielki sukces”. Bogna przy tym rozbrajająco się uśmiechała. „A może byśmy tak napili się piwka?” – zapytał Jan. „Ty chcesz się napić piwa, tato?” – odparła Bogna, niedowierzając. „Zawsze tak samo pytasz, kiedy chcę się napić” – powiedział on. „Ale tato, wracamy autobusem, a po piwie zawsze chce się siusiać. Więc co zrobimy?”. „No cóż” – odparł Jan. – „Do odjazdu jest jeszcze sporo czasu, więc piwa się trzeba napić. A przecież w autobusach są ubikacje. Kiedy jechaliśmy na Węgry, było WC i telewizor. Można było pić piwo, kawę i herbatę” – powiedział.
Zaraz jednak powrócił do poprzedniego tematu. Przypomniał, że jego ojciec także rozmawiał wieloma językami. „On bardzo lubił się modlić nawet po arabsku, bo także go znał. Przez jakiś czas przebywał w krajach arabskich” – opowiadał Jan Nowowiejski.
3,013 total views, no views today