„OPOWIEŚĆ WIGILIJNA” W GORZOWSKIM TEATRZE

TE5Tea5

Teatr imienia Juliusza Osterwy. przygotował spektakl „Opowieść wigilijna”, którego premiera online odbędzie się 27 grudnia.

Któż z nas nie zna „Opowieści Wigilijnej”, która chętnie powraca do nas w okolicach świąt Bożego Narodzenia wraz ze swoim przesłaniem…. W tym roku gorzowski teatr przygotował dla swoich widzów inscenizację powieści Charlesa Dickensa w reżyserii Andrzeja Ozgi.

Pokażemy Państwu przemianę skąpca Ebenezera Scrooge’a, zachodzącą w czasie nocy wigilijnej. Temu nielubiącemu ludzi samotnikowi ukazuje się duch jego zmarłego partnera w interesach, cierpiącego pod ciężarem łańcucha win, który wykuł sobie za życia. Ta wizyta ma uchronić Scrooge’a przed podobnym losem…. Początkowo nieufny, Ebenezer zmienia zdanie pod wpływem wizyt kolejnych duchów: Ducha Dawnych Świąt Bożego Narodzenia, Ducha Obecnych Świąt i Ducha Świąt przyszłych. Pokazują one bohaterowi sceny z jego życia przeszłego, teraźniejszego i przyszłego. Ta poetycka przypowieść o starym, zgorzkniałym skąpcu, tak jak i powstające na jej podstawie niezliczone adaptacje teatralne i filmowe, prowokują do odpowiedzi na pytanie: na czym polega szczęśliwe życie?…. A może raczej – na czym ono z pewnością nie powinno polegać?…..

Andrzej Ozga do współpracy zaprosił Tatianę Kwiatkowską odpowiedzialną za kostiumy i scenografię, Tomasza Tworkowskiego za ruch sceniczny i  Marka Zalewskiego, który skomponował muzykę do spektaklu.

Premiera online 27 grudnia o godz. 18.00 na teatralnym You Tube , stronie internetowej i Facebook’u.

Spektakl zrealizowano dzięki  wsparciu ze środków Funduszu Przeciwdziałania COVID-19

Informuje Ewa Kunicka – Dział Promocji i Obsługi Widzów

 

537 total views, no views today

MUZYCZNY PREZENT OD FILHARMONII GORZOWSKIEJ

Nic tak nie umila świątecznych przygotowań, jak piękna muzyka. Filharmonia Gorzowska przygotowała specjalny upominek dla swojej publiczności. Na kanale You Tube stworzono dwie playlisty ze świątecznymi utworami nagranymi na scenie Filharmonii – dla dorosłych oraz najmłodszych melomanów.

Najpiękniejsze kolędy, ponadczasowe hity kojarzone z okresem Świąt Bożego Narodzenia oraz dobrze znane z dzieciństwa zimowe piosenki – to wszystko znalazło się w specjalnie stworzonych playlistach na kanale You Tube Filharmonii Gorzowskiej. Wszystko po to, by jak najbardziej umilić okres przedświątecznych przygotowań oraz czas spędzany przy świątecznym stole.

Specjalnie wyselekcjonowane nagrania podzielono na dwie grupy – utwory dla dorosłej publiczności oraz dla tej najmłodszej. Nagrania zostały zrealizowane na scenie Filharmonii Gorzowskiej w grudniu tego roku.

https://www.youtube.com/playlist?list=PLtt2BhWUYMyn58vOY6x6E6xvj8LyVIuN0

https://www.youtube.com/playlist?list=PLtt2BhWUYMylp2anQycEkSDAxPkV04uuN

580 total views, no views today

MARIA SZAFRAN – JEJ POEZJA I PROZA ŻYCIA

 MARIA SZAFRANMARIA SZAFRAN 1

Maria Szafran absolwentka zielonogórskiej Wyższej Szkoły Inżynierskiej uzyskała w Instytucie Nauk Społecznych i Ekonomicznych tytuł inżyniera organizatora przemysłu. Jest redaktorem i wydawcą swoich książek. Pisała od najmłodszych lat, wydawać zaczęła dopiero będąc na emeryturze. Członek Związku Literatów Polskich, założycielka Stowarzyszenia  Artystyczna Szansa.

Mario, Twój zawód wyuczony to – inżynier. Teraz będąc na emeryturze jak siebie określasz? Czy jesteś poetką, wydawcą, redaktorem czy może jeszcze coś skrywasz?                             

Ha, ha – teraz to jestem babcią, a nawet prababcią, bo mam już dwoje prawnucząt. Jasiu i Lenka są moimi perełkami. A kim jestem? Staram się być całe życie przede wszystkim człowiekiem. I chyba samowystarczalnym. Na ile to mi się udaje – nie wiem. Nie dlatego, że nie umiem o to czy o tamto poprosić, ale nigdy nie staram się mieć więcej, niż potrzeba na dziś i jutrzejszy ranek. Jestem zdania – da Bóg dzień, da i na dzień. W kwestii – kim się tak naprawdę czuję zawodowo, też trudno mi odpowiedzieć jednym zdaniem, a to z racji, że zanim przeszłam na emeryturę, pracowałam w wielu zawodach – od kontrolera jakości celulozy i papieru, poprzez wiele biurowych w przemyśle, transporcie i budownictwie, do… likwidatora firmy włącznie. I w tym okresie nie było czasu i miejsca na poezję i pisarstwo. Leciała zwyczajna proza życia. A teraz?  Jednak najbliższe mi jest wierszowanie.

Czy mogłabyś wspomnieć młodzieńcze lata i opowiedzieć o sobie, miejscach Tobie najbliższych: miejscu urodzenia, o rodzicach, rodzinie.
Boję się, że zabraknie tu miejsca i czasu. Sporo z tej materii zamieściłam w moich opowiadaniach pt. Takie sobie życie. Szczególnie w II wydaniu, które nieco wzbogaciłam i w którym zamieściłam nawet parę fotografii.               
Wspomnę tylko o tym, że pochodzę z Grodzieńszczyzny, tam jeszcze uczęszczałam do 6 klasy szkoły podstawowej i dopiero w 1958 roku zamieszkałam tu w Lubuskiem.

Opowiedz o swojej pracy.                                           
Moja ścieżka zarobkowa też nie była moim wyborem. Od dziecka marzyłam o zawodzie nauczyciela, ale przeznaczenie kierowało inaczej. Praca jako taka już
była mi znana w wieku dziecięcym; bo czyż można inaczej nazwać obowiązek dziecka 10. letniego nazbieranie w lesie dziennie worka szyszek do palenia zimą w piecu, albo zbieranie ziemniaków w czasie wykopków, czy ustawianie snopów zboża w czasie żniw? I były to prace wewnątrz własnego gospodarstwa i u sąsiadów, zaś pierwsza praca zarobkowa, to sadzenie lasu, pielenie sadzonek. Pracowałam w każde wakacje, by mieć za co kupić książki i zeszyty. A po maturze – nawet dobrze się zapowiadało. Jako technik-technolog celulozy i papieru, już na stażu w dziale kontroli jakości zarabiałam więcej niż ojciec. Po trzech latach pracy otrzymuję  przydział mieszkania. Ale…
Ale los chciał inaczej. Ciężka choroba mamy. Wracam z Włocławka by móc opiekować się.  I tu w pobliżu Świebodzina już nie ma „Celulozy”. Najchętniej podjęłabym pracę w zawodzie nauczycielki języka rosyjskiego, bo nawet do teraz znam go doskonale. (W bieżącym roku zrobiłam jednemu autorowi tłumaczenie na
j. polski poematu pt. Zemsta Bony czy pomnik miłości). Niestety. Brak wykształcenia pedagogicznego i musiałam przyjąć to, co było dostępne. Zostałam referentem w dziale zaopatrzenia w Przedsiębiorstwie Transportowym, potem magazynierem, kierownikiem  magazynu. Po paru latach przeprowadzka do Sulechowa – tam jestem planistką w Przedsiębiorstwie Budownictwa Rolniczego, potem kadrową. Mija pięciolatka i przed nami Żagań, gdzie w Zakładach Predom-Polar produkujących lodówki i pralki, jestem odpowiedzialna za planowanie i rozliczanie zatrudnienia i płac. Tu podejmuję zaocznie studia po raz drugi, bo pierwszy raz próbowałam dwa lata po podjęciu pracy we Włocławku. Niestety – praca w „Celulozie” na trzy zmiany i studia zaoczne w Łodzi, której nie znałam, plus po części obowiązki wobec rodziny, były ponad moje siły fizyczne. Po drugim semestrze zrezygnowałam.  Inaczej wyglądało drugim razem, mimo że byłam już żoną i matką dwójki dzieci.  Dałam radę. Córka prawie kończyła przedszkole, synkiem opiekowała się niania, korzystamy ze stołówki. Nauka trwa w godzinach wieczorno-nocnych, często nawet do 2oo  w nocy. Po kolejnych pięciu latach wichry życia przenoszą nas z Żagania do Wyszkowa. Tam prokuratura zrobiła swoją wielką robotę i pościnali głowy kierownicze w wielu zakładach, m.in. w Hucie Szkła. Znani oboje z mężem jako woły robocze, zostaliśmy poproszeni o przeniesienie się tam – hen daleko na Kurpie. A kto poprosił? Przełożony męża, który już dobrze znał nas oboje z rzetelności, a jego tam skierowało Zjednoczenie Szklarskie. Jedziemy więc ratować Hutę, zostałam kierownikiem działu ekonomicznego, a był to rok 1979. Coraz bliżej wielkich polskich przemian. Przewrót grudniowy w 1981 r. Zachodzi konieczność ratowania Huty przed postawieniem jej na kołki, jak mawiali tamtejsi pracownicy. A chodziło o to, że tzw. „góra” czując pismo nosem, co się w kraju święci, wydała przepis o możliwości wcześniejszego o 5 lat przechodzenia na emeryturę. Uciekali z ciepłych stołków jak zające przed powodzią, a tego nie  udało się utrzymać w tajemnicy. Nasi (znaczy z Huty) robotnicy też skwapliwie z tego zechcieli skorzystać, a odejście nagłe z pracy prawie wszystkich operatorów automatów szklarskich i brak na ich miejsce wykwalifikowanych następców   oznaczało zatrzymanie wanny szklarskiej, czyli postawienie na kołki, jak mawiali robotnicy. Wygaszanie wanny odbywało się tylko przy remontach kapitalnych, które przeprowadzano w odstępach co 5 lat, a trwały one do pół roku. Faktycznie więc Huta stanęła w płomieniu być albo nie być. Aktyw kierowniczy, związkowy i polityczny radzi przez kilka dni co robić? Jak zatrzymać fachowców przy automatach, skąd wziąć nowych? Podkupić z Wołomina nie da się, bo tam taka sama sytuacja. Choć profil szkła inny, ale przepis o wcześniejszych emeryturach ten sam. By się nie rozwodzić nad problemem tamtych dni, przeskakuję do momentu, iż wpadłam na pomysł zorganizowania dwuletniego hufca pracy i wyszkolenia kadry do obsługi automatów szklarskich. Dyrektorowi Huty pomysł się spodobał, sekretarz partii powątpiewał w powodzenie, szef rady zakładowej (odpowiednik dzisiejszych związków zawodowych)  raczej sceptycznie zareagował, a już zupełnie przeciw pomysłowi była kadrowa. Przez kolejny tydzień tylko biadolenie – co robić, co robić. Potem dyrektor wezwał mnie do gabinetu, gdzie już byli sekretarz i szef rady zakładowej i w ich obecności zwrócił się tymi słowami:
– Szafranowa, jak wiesz jak taki hufiec założyć, to do dzieła. Ile potrzebujesz czasu i co poza czasem? Jak Ci się uda i chłopaki naprawdę się wyszkolą, dostaniesz nagrodę.
– Panie dyrektorze, a Janka? To przecież  jej obowiązki – miałam na myśli szefową kadr.
Dyrektor tylko się uśmiechnął znacząco i skwitował – dałaś pomysł, to pokaż, że to się da zrobić. Wiem, że ty staniesz na głowie i zrobisz. Jak potrzebny będzie samochód, a mnie nie będzie, to mów tu siłom społecznym – i wskazał wzrokiem na obu panów siedzących w fotelach. I na koniec – zadzwonił do kadrowej i przekazał, by na każde moje żądanie w sprawach organizacji hufca, wydawała delegację służbową na przejazdy gdzie będą potrzebne – do Ostrołęki, do Ostrowii Mazowieckiej czy Warszawy.
W stosunkowo krótkim czasie hufiec był zorganizowany. Umowa z Komendą Wojewódzką OHP podpisana, okolice rozplakatowane o naborze młodzieży do
nauki zawodu w OHP i przydział funduszu płac na ten cel również załatwiony. Młodzieńcy w wieku powyżej 16 roku życia, jak malowani, zgłaszali się naprawdę szybko. W trakcie naboru już było wiadomo, że i przyzakładową szkołę trzeba im zorganizować, bowiem w mieście takowej nie było, a nasi kandydaci na junaków, mieli ukończone 5 lub 6 klas szkoły podstawowej, przy  obowiązujących ośmiu. Kolejne bieganie za otwarciem dla nich przyzakładowej szkoły.
Kuratorium Oświaty błyskawicznie przyszło z pomocą, bo i w ich to interesie
poniekąd szła działalność. Młodzież powyrzucana ze szkół za to i tamto, i wałęsająca się po ulicach, nagle znów znalazła się na drodze możliwości skończenia szkoły podstawowej i zdobycia zawodu jednocześnie.
Pierwszy rok szkolny zaczął się w połowie listopada 1983 roku, ze stanem 14 junaków-uczniów. Do końca marca 1984 roku wykonywałam te obowiązki dodatkowo, jednocześnie kierując działem ekonomicznym. Nie było łatwo. Ale i był dalej problem, nikt z miejscowych nie decydował się zostać etatowym Komendantem Hufca, a młodzież nie mogła zostać bez przełożonego. Okazało się, że łatwiej znaleźć pracownika na stanowisko Kierownika Działu Ekonomicznego niż Komendanta Hufca. I tak z dniem 1 kwietna 1984 r. zostałam pracownikiem Komendy Wojewódzkiej OHP, z podległością służbową bezpośrednio pod wojsko i Ministerstwo Pracy i Płacy i Polityki Socjalnej, przekazując nowo zatrudnionej osobie kierowanie działem ekonomicznym wyszkowskiej Huty Szkła. To była ostra moja pięciolatka. Praca z młodzieżą w szkole przyzakładowej jako nauczyciel kilku przedmiotów, jako komendant i praktycznie jako matka dla niektórych junaków, bo ich rodzicielki zostawiły rodziny wyjeżdżając za chlebem do Niemiec. To była harówa a nie praca. Każdy nowy rocznik trzeba było przygotować do ślubowania (odpowiednik przysięgi wojskowej). Ślubowanie każdego roku odbywało się w innym mieście i kiedy my byliśmy gospodarzem wojewódzkiego ślubowania, moja młodzież po części oficjalnej dała dwugodzinny program artystyczny. Chłopcy wystąpili na scenie w Domu Kultury z piosenkami i wierszami mojego autorstwa. Zaskoczenie władz wojewódzkich było niesamowite, a obecny na uroczystości redaktor zamieścił notatkę o tym fakcie w łódzkiej gazecie. Fotografie i teksty wierszy i piosenek mam do chwili obecnej w kronice, którą zabrałam ze sobą, w obawie przed zniszczeniem w burzliwym czasie transformacji ustrojowej. Na zakończenie dodam, że ów pomysł ze zorganizowaniem hufca był w dziesiątkę, bowiem hufiec za mojej kadencji w pierwszym roku liczył 14 osób, a już po trzecim roku były trzy hufce i łącznie 80 junaków. Młodzież zasilała niedostatki rąk do pracy w trzech zakładach pracy i uczyła się zawodów nie tylko budowlanych ale i mechanicznych – ślusarz, mechanik samochodowy.

Kiedy odkryłaś w sobie duszę poetki?

Hmm – chyba się z nią urodziłam, bo jak pamiętam lubiłam rozmawiać z wierszami i się przekomarzać z ich treścią. Nawet w takim Wlazł kotek na płotek...dodałam jako dziecko swoją strofkę: Złaź kotek, mój płotek i tu nie plotkuj, łap myszki, gdzie szyszki, tam w samym środku.   Natomiast znaczenie słowa „poetka” dotarło do mnie, po przyjęciu do Związku Literatów Polskich, a miało to miejsce w grudniu 2015 roku. Byłam dumna jak paw.

Wiem, że proza też nie jest Ci obca.  Kiedy powstała pierwsza książka i jaka jest jej tematyka?

Oj z prozą to raczej u mnie kiepściunio. Wprawdzie w 2013 roku wydałam opowiadania, ale wiem, że to tylko moje pisanie terapeutyczne, żadna wartość literacka. Podobnie jest z drugą pozycją, która aktualnie jest w drukarni.

W twórczej głowie kłębią się pomysły, zatem jakie są Twoje plany w tej dziedzinie?

Teraz, to w mojej głowie wielki bałagan. Nie godzę się z biegnącą rzeczywistością. Nie wierzę politykom. I to mi nie daje spokoju. Bo jak może być 17 prawd naraz w tym samym temacie? Przecież trwa taki stan rzeczy w kraju i na świecie; to destrukcja gospodarek krajowych, to upadek moralności, to zanik człowieczeństwa, i w rezultacie droga do katastrof różnego kalibru.

Co do moich planów – prawda jest banalna. Już nie planuję nic. Istniejąca wegetacja nie pozwala na żadne planowanie. Plany robią ludzie młodzi. W moim wieku cokolwiek bym nie planowała, gorzej z realizacją. Nie mam żadnej siły przebicia ani tzw. pleców nigdzie. Nie zabiegałam o nic. Jeśli coś jeszcze wyjdzie spod mojego pióra, to będzie to wynik owej chwili.

Wiem, że zajęłaś się także edytorstwem. Czy te dodatkowe działania są efektem Twojego rozwoju czy jest tu trochę twardego inżynierskiego stąpania po ziemi. Bo bardziej się opłaca?  

O, zapytałaś o delikatny temat, ale nie uciekam od odpowiedzi. Nie planowałam zdobycia tych umiejętności, ale jak wszystko w moim życiu, co parę lat stawałam przed nowym nieznanym mi zadaniem. Przy zmianach zakładów pracy podejmowałam zupełnie inne zagadnienie i sama czytając dostępne przepisy i instrukcje, opanowywałam problematykę i ją realizowałam. Na poparcie tych słów przywołam fakt, że bez ekonomicznego wykształcenia w pewnym zakładzie pracy zawołał mnie dyrektor do gabinetu i oświadczył: – Maria, od jutra przejdziesz do gabinetu po Basi. Ona nie wraca z macierzyńskiego, a bilans ktoś musi zrobić. Wiem, że ty zrobisz wszystko.(Owa Basia, to główna księgowa w transportowej firmie, ja tam byłam zatrudniona na ćwierć etatu dodatkowo jako fakturzystka, poza swoim normalnym etatem w Komendzie Hufca. I był to 4 grudnia.)  Nie będę opisywać szczegółów, bo znowu zbaczam z drogi, ale tak zostałam Główną Księgową i już do emerytury w kolejnych zakładach pracy sporządzałam bilanse przez 10 lat. Bezbłędnie. Biegli księgowi badając nigdy nic nie podważyli.

Podobnie było z edytorstwem. Szukałam wydawnictwa. Po wysłaniu próbki wierszy, panowie z pewnego wydawnictwa byli „na tak” i przysłali umowę do podpisania. Czytając ją, pomyślałam, że chyba czegoś nie rozumiem. Zadzwoniłam i powiedziałam, że z tym się nie zgadzam, a temat widzę „tak i tak”. W innym przypadku umowy nie podpiszę. W odpowiedzi usłyszałam: – skoro tak, to my panią załatwimy, że nikt pani nie wydrukuje. Kilka dni połykałam tę żabę, ale okazało się, że moje wiersze są drukowalne i to przez takie wydawnictwa jak „Miniatura” w Krakowie, „Pisarze.pl” w Warszawie, „MAjUS” w Zielonej Górze, WDS w Sandomierzu, a obecnie drukuję już tylko w drukarniach, w  Markach i w Krakowie, ponieważ przygotowaniem do druku zajmuję się sama. Moja ciekawość – czy to potrafię?  –  dała mi taką odpowiedź, że już jako wydawca wykorzystałam 58. numer ISBN. Poza swoimi tomikami, opracowuję koleżankom i znajomym, a to też sprawia radość, że mogę kogoś uszczęśliwić. A jeśli chodzi o to, czy bardziej się opłaca – oczywiście dużo taniej, ponieważ autor nie opłaca wszystkich czynności edytorskich, tylko oprawę i druk.

Należysz do Stowarzyszenia Literatów. Co to daje autorowi?

W latach 2012 – 2017 należałam do Stowarzyszenia Autorów Polskich w Kołobrzegu, od grudnia 2015 i nadal należę do Związku Literatów Polskich w oddziale Zielona Góra, a w roku 2018 założyłam ogólnokrajowe Stowarzyszenie Artystyczna Szansa, które skupia ludzi nie tylko z literackimi zainteresowaniami, ale które czują artyzm nawet w powietrzu i drzewie, i potrafią z tego tworzyć sztukę. A co daje? Przynależność do określonej zbiorowości, to większa pewność siebie, to możliwość przekonsultowania gnębiących ciebie wątków, zagadnień, to podejmowanie wspólnych przedsięwzięć, to świadomość, że możesz liczyć na fachową pomoc i też czujesz się potrzebny innym.

Uczestniczyłaś w wielu spotkaniach autorskich. Jak one przebiegają, czy zapamiętałaś któreś szczególnie? Lubisz odpowiadać na pytania czy wolisz sama się prezentować?                       

O tak, pamiętam chyba wszystkie moje spotkania. I wszystkie uważam za urocze, choć każde było inne. Pierwsze odbyło się w 2014 r. w Kazimierzu Dolnym w Bibliotece Publicznej, gdzie młodzież szkolna czytała moje wiersze już wtedy z pięciu  moich tomików. Kilka wystąpień miałam w Kołobrzegu, w ramach spotkań literackich, ale to takie mini-wieczorki można powiedzieć, ponieważ tam autor miał do wykorzystania max 15 minut. Natomiast bardzo profesjonalnie były poprowadzone moje  dwa wieczory autorskie przez jednego z redaktorów Radia Zachód i pracowników Świebodzińskiego Domu Kultury, a było to w okresie, kiedy jeszcze nie odzyskałam w pełni płynności mowy po przebytym udarze mózgu. Ja do chwili obecnej, gdybym musiała mówić przez godzinę z mównicy, zapewne bym nie dała rady. Z kolei jedno ze spotkań z moją twórczością przygotowywała w r. 2018  Sekcja Literacka działająca przy Świebodzińskim Domu Kultury, w czasie którego poza czytaniem moich wierszy przez członkinie Sekcji Literackiej i uczennice miejscowego Gimnazjum nr 1, na telebimie były pokazywane rekwizyty moich małych sukcesów – jak dyplomy, nagrody, listy pochwalne oraz fotografie i notki z prasy.

Czy otrzymałaś sygnały od uczestników, którzy czytali Twoje utwory, że jest w nich coś poruszającego, że odnajdują w nich siebie lub przypominają im o sytuacjach podobnych z ich życia.

Tak, były takie momenty i do tej pory pojawiają się w komentarzach pod wierszami na portalach poetyckich, można znaleźć wpisy żartobliwe typu: – ty chyba podsłuchujesz co ja myślę, albo – skąd wzięłaś wątek, przecież to wypisz-wymaluj moje życie. A pamiętam w Nałęczowie po występie, z widowni podeszła mocno starsza pani i ze łzami w oczach zaczęła mnie ściskać i dziękować za wiersz, który recytowałam o nieżyjącej już Mamie.

O czym będzie kolejna książka? Czy możesz zdradzić szczegóły?

Kolejna książka jest już w drukarni i jest też jakby ciągiem dalszym przeżyć tej samej Magdy, bohaterki pierwszej mojej książki pisanej prozą. A w kąciku na pulpicie, puchnie następna gromadka wierszy, czy zdążę je wydać? Nie wiem.

Mario, czy oprócz tworzenia poezji i pisania prozą, masz jeszcze inne pasje?

Są momenty, że nic mi się nie chce. Na wszystko już się czuję za stara. Tym bardziej, że została mi odebrana sprawność fizyczna. Udar zrobił swoje.  Co z tego, że jak słyszę muzykę, to odlatuję w zaświaty, skoro i tak nadal jestem w tym samym fotelu.

Czy masz przyjaciół? Jak oddziałuje na Ciebie pandemiczny czas?

Nie wiem czy mam przyjaciół, ale mogę powiedzieć,  że jestem wyjątkowo nieufna i dmucham na zimne. Zbyt wiele razy musiałam dowodzić, że małpa to nie wielbłąd. Zaś co do pandemii – mimo, że jestem w grupie ryzyka, bo wiek mnie do tego upoważnia, to jej się nie boję i podskórnie czuję inaczej niż inni. Nic na to nie poradzę.

Czy w swojej twórczości odwołujesz się do Stwórcy? Czy masz takie utwory?

Tak. Zdarza mi się. A wierszy z tematyką religijną mam sporo. Nawet z inicjatywy koleżanki po piórze z Niemiec, pani Iwony Stysińskiej napisaliśmy antologię pt. Pogawędka z Bogiem, w której wzięło udział 18 autorów. Wydałam też dużo wcześniej mały tomiczek pt. W ciszy i spokoju. Poza tym, już czwarty rok regularnie zamieszcza moje wiersze  gdański religijny periodyk Dom na Skale.

Czym jest dla Ciebie twórczość?

Teraz, kiedy tylko ona  mi została, jest wszystkim. Pocieszycielką, przyjaciółką oknem na świat i furtką do ludzi. Czy drabiną do nieba? Tego nie wiem. Też nie wiem czy to się Bogu podoba, że czasem pozwalam sobie na frywolność, ale…Jak każdy człowiek – do świętych nie należę.             

Na zakończenie – pozdrawiam ciepło ze Świebodzina Czytelników milpress i wszystkich Gorzowian, może niektórzy będą ciekawi moich zapisków, które po nowym roku powinny się znaleźć też w Gorzowskiej Bibliotece.  Zapraszam.

Z Marią Szafran rozmawiała Wanda Milewska

2,031 total views, no views today

GORZOWSKIE RADY MIASTA PODSUMOWAŁY WSPÓŁPRACĘ

RADA

Przewodniczący Rady Miasta Jan Kaczanowski spotkał się z członkami prezydium Młodzieżowej Rady Miasta.

Spotkanie w końcu roku służyło podsumowaniu współpracy obu rad oraz omówieniu spraw, które były wspólnie przygotowywane i konsultowane, jak na przykład stanowisko w sprawie finansowania gorzowskiego sportu. 

Ostatnie miesiące to był trudny czas dla nas wszystkich. Dlatego ważne jest, abyśmy działali konstruktywnie i współpracowali. Dziękuję za tę współpracę w imieniu wszystkich radnych – powiedział Jan Kaczanowski.

Przewodniczący Rady Miasta przedstawił młodym radnym informację na temat najważniejszych decyzji, jakie podjęli miejscy radni w 2020 roku.

Rada Miasta podjęła w tym roku 204 prawomocne uchwały. Do najważniejszych należały: decyzja w sprawie budowy stadionu lekkoatletycznego, hali widowiskowo – sportowej, programu oddłużeniowego dla mieszkańców korzystających z zasobów komunalnych miasta oraz wsparcia przedsiębiorców w ramach programu Gorzowska Dycha i Dycha Bis.

Kontakty z Młodzieżową Radą Miasta są pożyteczne i inspirujące – powiedział Kaczanowski. – Tak było choćby wtedy, kiedy podejmowaliśmy decyzję w sprawie finansowania gorzowskiego sportu. Opinie młodych mieszkańców w sprawach, które będą mówiły o przyszłości miasta, są dla nas nieodzowne – dodał.

Podczas spotkania rozmawiano o zaangażowaniu młodych mieszkańców Gorzowa w działania na rzecz miasta, szczególnie te o charakterze społecznym oraz o dalszej współpracy obu rad.

Informacja: Biuro Rady Miasta,  Wiesław Ciepiela – Rzecznik prasowy

Fot. Łukasz Kulczyński

502 total views, no views today

PREZENT NA ŚWIĘTA DLA GORZOWSKIEGO PCK

PCK3PCK1

 Najczęściej to Polski Czerwony Krzyż ratuje, wspiera, udziela pomocy. Tym razem to Miasto przygotowało prezent dla PCK.

Kilka miesięcy temu gorzowski oddział PCK poprosił o remont części swoich pomieszczeń. Prośba została spełniona. ADM nr 4 – w imieniu Miasta – przeprowadził procedurę przetargową i wybrał wykonawcę remontu. Prace właśnie zostały zakończone. 

Przedstawicielki gorzowskiego oddziału rejonowego Polskiego Czerwonego Krzyża poprosiły miasto w pomoc w wyremontowaniu niektórych pomieszczeń, które rzeczywiście znajdowały się w fatalnym stanie. Ponieważ te pomieszczenia są wynajmowane od miasta, czuliśmy się odpowiedzialni, by pomóc PCK – powiedziała Małgorzata Domagała, zastępca prezydenta Gorzowa. 

Ponieważ obowiązują nas odpowiednie procedury postępowania, trwało to kilka miesięcy. Ale dobrze się składa, bo teraz, przed świętami, PCK będzie miał lepsze warunki do prowadzenia swojej społecznej działalności – dodała.

– Remont nadzorował ADM nr 4. Naprawiliśmy podłogi, ściany i sufity – poinformował Paweł Nowacki, dyrektor Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w Gorzowie. – Wymieniliśmy też instalację elektryczną i bramę wejściową do pomieszczeń Polskiego Czerwonego Krzyża – dodał.

Remont pomieszczeń PCK kosztował około 26 tys. złotych.

Informuje Wiesław Ciepiela – rzecznik prasowy UM

Fot. Archiwum UM

 

466 total views, no views today

MISTRZOWIE KAMERALISTYKI W FILHARMONII GORZOWSKIEJ

 Fi

Przed nami jedno z największych tegorocznych wydarzeń w Gorzowie! Wybitna pianistka Beata Bilińska, znakomity Krakowski Kwintet Dęty oraz prawykonanie utworu napisanego specjalnie na zamówienie Filharmonii Gorzowskiej. Koncert dostępny będzie za darmo w piątek 11 grudnia o godz. 19.00 na kanale You Tube FG.

Ten koncert to bez wątpienia jedno z najważniejszych wydarzeń w tegorocznym kalendarzu Filharmonii Gorzowskiej. Na scenie kameralnej zagoszczą znakomici polscy artyści, zbierający od lat najlepsze recenzje w kraju i na świecie – pianistka Beata Bilińska oraz Krakowski Kwintet Dęty. W programie artyści zaproponują przede wszystkim muzykę współczesnych kompozytorów polskich – Mikołaja Góreckiego, Zbigniewa Bargielskiego, Krzesimira  Dębskiego.

Podczas tego wieczoru odbędzie się również prawykonanie utworu na kwintet dęty „Impressioni Concertante” – dzieła współczesnego kompozytora Macieja Zielińskiego. Utwór powstał w roku 2019 na specjalne zamówienie Filharmonii Gorzowskiej  w ramach programu Zamówienia Kompozytorskie.

Zamierzeniem kompozycji Macieja Zielińskiego jest prezentacja możliwości solowych poszczególnych instrumentów dętych oraz poszukiwanie ciekawych, oryginalnych zestawień brzmieniowych w grze zespołowej. Kompozytor zderza z sobą możliwości fletu, klarnetu, oboju, fagotu i rogu, wykorzystując różnorodne struktury brzmieniowe.
W programie znalazły się także dwa kwintety dęte kompozytorów związanych z Wiedniem – pełne uroku i klasycznej elegancji Haydnowskie „Divertimento Chorale St. Antonio  oraz napisana w połowie ubiegłego wieku lekka „Humoreska”  Alexandra von Zemlinsky’ego. Artyści przypomną również „Cantabile in h”  Krzesimira Dębskiego, wykonując je w pięknie i ciepło brzmiącym składzie tria stroikowego.
Pozostając w kręgu polskiej twórczości współczesnej, pianistka Beata Bilińska oraz muzycy Krakowskiego Kwintetu Dętego wykonają też dwie kompozycje specjalnie im dedykowane – pełen oryginalnych efektów brzmieniowych i kolorystycznych „Fonoplasticon”  Zbigniewa Bargielskiego oraz „Burleskę”  Mikołaja Góreckiego.

Transmisja koncertu odbędzie się 11 grudnia o godz. 19.00. Koncert emitowany będzie za darmo na kanale You Tube Filharmonii Gorzowskiej, odnośnik znajdować się będzie również na profilu Filharmonii na Facebooku.

Informuje Urszula Śliwińska – rzecznik prasowy FG

 

506 total views, no views today

MIEJSKI SYSTEM INFORMACJI PRZESTRZENNEJ

INf

Miasto zaprezentowało w środę potencjał nowoutworzonego Miejskiego Systemu Informacji Przestrzennej. Zdaniem ekspertów, gorzowski zbiór danych jest jednym z największych i najnowocześniejszych w Polsce.

System ten jest kopalnią wiedzy dla przedsiębiorców, historyków, regionalistów, pasjonatów zabytków i pamiątek. Ułatwi też procedury budowlane, a także pomoże przy tworzeniu budżetu obywatelskiego. 

 Projekt pozwolił na utworzenie centralnej bazy danych, gromadzącej wszystkie dane przestrzenne miasta. Znajdują się w niej ewidencje gruntów i budynków, mapy, rejestr cen i wartości nieruchomości oraz dane z ewidencji ludności.

Twórcy tego projektu, a są nimi pracownicy Wydziału Geodezji i Katastru Urzędu Miasta, przygotowali system aplikacji, dzięki którym możliwe jest prowadzenie rejestrów zawierających dane przestrzenne z różnych dziedzin funkcjonowania miasta. Stworzyli też zintegrowane z tym systemem – geoportal oraz portal informacyjny.

Zbieranie tych danych wynika z obowiązku urzędowego, ale chcemy się tymi danymi podzielić, bo są one bardzo cenne – powiedział Jacek Szymankiewicz, zastępca prezydenta Gorzowa. – Umożliwią one mieszkańcom podejmowanie dobrych życiowych decyzji – dodał.

– Projekt będzie bardzo pomocny dla geodetów, urbanistów, architektów, rzeczoznawców, ale tak naprawdę dla wszystkich mieszkańców – uznał Jerzy Oleksiewicz, dyrektor Wydziału Geodezji i Katastru UM. – Przy jego tworzeniu korzystaliśmy z bardzo nowoczesnych narzędzi, na przykład mapa ukośna jest najnowocześniejsza w kraju – podkreślił.

Strona geoportalu Miejskiego Systemu Informacji Przestrzennej została umieszczona pod adresem www.geoportal.gorzow.pl. Składa się z dwóch części – informacyjnej i gromadzącej mapy.
Geoportal będzie umożliwiał poznanie wszystkich decyzji o warunkach zabudowy i ustaleniu lokalizacji celu publicznego, wydanych od 2003 roku. Znajduje się w nim mapa zniszczeń wojennych w formie interaktywnej. Jest tam też mapa Gorzowa z 1945 roku, prezentująca archiwalne zdjęcia i widokówki wraz z ich lokalizacją. Można też tam znaleźć mnóstwo wiedzy dotyczących geodezji, urbanistyki, ekofizjografii, historii, edukacji, budżetu obywatelskiego, turystyki czy demografii.

Ciekawostką jest np. wyszukiwarka grobów, opracowana dla cmentarza parafialnego, znajdującego się przy ul. Strażackiej.

Rozbudowa Miejskiego Systemu Informacji Przestrzennej (MSIP) jest częścią projektu pod nazwą „Rozwój usług elektronicznych świadczonych przez Urząd Miasta Gorzowa Wielkopolskiego oraz udostępniania danych publicznych”, realizowanego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego LUBUSKIE 2020.

Agnieszka Dziakowicz / Wydział Geodezji i Katastru

Wiesław Ciepiela / Rzecznik Prasowy

Fot. Łukasz Kulczyński

523 total views, no views today

27. NADWARCIAŃSKI ROCZNIK HISTORYCZNO-ARCHIWALNY 2020

ARCH5Ar

Tekst Helena Tobiasz

Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny wydawany jest od 1994 roku przez Archiwum Państwowe w Gorzowie Wielkopolskim. W tym, 2020 roku ukazał się kolejny, 27 tom tego wydawnictwa. Obszerna publikacja licząca 596 stron wpisuje się w czas pandemii koronawirusa i może okazać się ciekawą lekturą dla osób stosujących się do zalecenia „Zostań w domu”.

Od początku wydawnictwo podejmuje tematykę związaną z historią i dziejami tych terenów od starożytności aż do czasów współczesnych. W tegorocznym numerze prof. Edward Rymar sięga średniowiecza w dwóch artykułach: Rycerstwo centralnej części Nowej Marchii w średniowieczu (G-K) oraz Sanitzowie i kilka innych rodów rycerskich ziemi strzeleckiej w średniowieczu. Do odległych czasów sięga również dr historii Grzegorz J. Brzustowicz w artykule pt.: Krąg świadków w procesie sądowym pomorsko-brandenburskim dotyczącym przynależności państwowej Granowa na Ziemi Choszczeńskiej na przełomie XV/XVI w. Część 2: Świadkowie strony zachodniopomorskiej.

Przebieg epidemii cholery i spis na nią zmarłych w Międzyrzeczu w 1831 roku opisuje Piotr M. Dziembowski. Ten sam autor publikuje także Testament Władysława Zygmunta i Joanny Doroty Dziembowskich z 24 listopada 1827 roku.

Nowszej historii, a dokładniej pierwszych lat rządów nazistowskich dotyczy tekst Hubertusa Fischera w tłumaczeniu Grzegorza Kowalskiego: „Hachschara” w Nowej Marchii: Altkarbe (Stare Kurowo), Dragebruch (Drawiny) i Heinersdorf (Chwalęcice). Trzy rozpoznane żydowskie wiejskie ośrodki edukacyjne w pierwszych latach dyktatury narodowosocjalistycznej.

Podobny okres obejmuje historyk regionalista Zbigniew Czarnuch w opracowaniu: Nazizm w miasteczku Vietz (Witnica). Próba zrozumienia procesu zatruwania umysłów jego mieszkańców ideologią partyjną NSDAP. Z. Czarnuch pisze również jak to z piwem w Witnicy było, i że pierwszym zamieszkałym tu Żydem był piwowar i gorzelnik Hirsch Wulff w rozdziale Komunikaty: Przyczynki do dziejów browarnictwa w Nowej Marchii.

Odnotowania wymaga skrupulatność z jaką red. Jerzy Zysnarskiego upamiętnia w Nekrologu gorzowskim za rok 2019 z suplementem (lata 2014-2018) zmarłych mieszkańców naszego miasta. W tym roczniku redaktor J. Zysnarski zamieszcza także tekst: Historia powstańczej kwatery na cmentarzu Świętokrzyskim, czyli gorzowscy powstańcy cz. II, będący kontynuacją publikacji z 2015 r. „Gorzowscy powstańcy”. Opracowanie przedstawia biogramy członków Gorzowskiego Koła Związku Powstańców Wielkopolskich 1918-1919 w okresie powojennym oraz historię powstania i funkcjonowania kwatery powstańczej na cmentarzu Świętokrzyskim w latach 1946-1961. Do tematyki powstańczej nawiązuje Michał Klisiński komunikując, że 28 stycznia 2020 r. powołano Koło Towarzystwa Pamięci Powstania Wielkopolskiego w Gorzowie Wielkopolskim.

Książki z 2019 r. o regionie gorzowskim i o jego mieszkańcach omawia dr Krystyna Kamińska. Wspomnieniami z dzieciństwa dzieli się nauczycielka jęz. niemieckiego Teresa Mika w artykule: Niemcy w Witnicy w „Krajobrazie z topolą” Ireny Dowgielewicz.

Zachętą do przechadzki po Gorzowie może okazać się tekst Elisabeth Hedwig Deutschländer, Urlop inny niż wszystkie! w tłumaczeniu Grzegorza Kowalskiego. Autorka mieszkała w mieście nad Wartą od urodzenia 3 lipca 1898 r. do wysiedlenia 4 maja 1947 r. Potem, pierwszy raz przyjechała do Gorzowa na przełomie czerwca i lipca 1970 r. gdzie spędziła 26 dni, spacerując z aparatem fotograficznym po – jak pisze – znanej mi ziemi, lecz w obcym kraju. Tekst będący relacją z tej podróży ukazał się w czasopiśmie „Heimatblatt” nr 8-12 z 1970 r. i nr 1-3 z 1971 r. W nocie biograficznej Dariusz A. Rymar wyjaśnia: Publikujemy go świadomi, iż prezentuje on problemy polskich ziem zachodnich i północnych z perspektywy niemieckiej, często diametralnie różniącej się od polskiej. Toteż nie wdając się w ocenę niektórych sformułowań zawartych w tekście, uważny czytelnik z opowieści autorki dowiaduje się jak dany fragment wyglądał w Landsbergu przed 1945 rokiem, i dalej jak wygląda 25 latach później tj. w 1970 roku, kończąc na własnych spostrzeżeniach o stanie obecnym, 75 lat po wojnie, czyli od czasu gdy Landsberg nad Wartą stał się Gorzowem Wielkopolskim.

Dość szczegółowe dane pozwalają bez trudu zlokalizować opisane miejsca we współczesnym Gorzowie. Trasa autorki wiedzie m. in. przez obrośnięty zielenią „Kwadrat” (Moltkeplatz). Przecinają go ukośnie dwie ścieżki. W rogu przy ul. Chrobrego (Hindenburgstraße) wciąż jeszcze stoi rosyjski pomnik; groby żołnierzy, które w latach 1945-1947 musieliśmy utrzymywać w czystości, zniknęły; może szczątki zostały przeniesione do Rosji – domyśla się autorka.

Tymczasem teraz, w 2020 roku wiadomo, że prochy żołnierzy radzieckich spoczywających na placu przekształconym tuż po wojnie w prowizoryczny cmentarz, zostały przeniesione w 1952 roku na Cmentarz Wojenny przy ul. Walczaka. Pomnik żołnierzy Armii Czerwonej „Sława Bohaterom” z rosyjskim herbem został zastąpiony w 1978 r. pomnikiem 2 Armii Wojska Polskiego autorstwa Jerzego Koczewskiego, z okazji 35-lecia Ludowego Wojska Polskiego. Plac faktycznie tonął w zieleni aż do 2018 r. Wtedy przeprowadzono generalną przebudowę placu, nadając mu „nowoczesny kształt” z przewagą powierzchni utwardzonych, pozostawiając pomnik 2 AWP oraz tylko trochę drzew, głównie na obrzeżach placu.

W kolejnej wycieczce urlopowiczka zauważa małą zabytkową bramę i prastary bluszcz zieleniejący na ścianie szczytowej domu przy Cichońskiego 1 (Ziegelstraße), aktualnie Stefanii Hejmanowskiej. Stan obecny powala stwierdzić, że zarówno bramka jak i bluszcz, imponujących rozmiarów pozostają niezmiennie na swoim miejscu.

I tak dalej, wędrować można po mieście i okolicy śledząc zmiany lub ich brak w przestrzeni opisanej w artykule Urlop inny niż wszystkie!.

Oprócz wyżej wspomnianych publikacji, w roczniku znalazły się także m. in. teksty autorstwa ks. Roberta K. Kufela, Tomasza Szafrańca, Roberta M. Jurgi i Leszka Lisieckiego, Bogdana Matławskiego, Zygmunta Schoennagela, Leszka Jankowiaka, Janusza Dreczki, Anny Jodko, Błażeja Skazińskiego, Wandy Szukalskiej-Gołąb, Grażyny Kostkiewicz-Górskiej, Agnieszki Dębskiej oraz rysunki Romana Picińskiego.

27 tom Nadwarciańskiego Rocznika Historyczno-Archiwalnego jest dostępny w Archiwum Państwowym w Gorzowie Wielkopolskim przy ul. Ignacego Mościckiego 7, po wcześniejszym uzgodnieniu telefonicznym nr 95 783 53 21 lub za pośrednictwem poczty elektronicznej: sekretariat@gorzow.ap.gov.pl. Cena 25 zł.

Redaktor naczelny: dr hab. Dariusz A. Rymar

Tłumaczenie streszczeń na jęz. angielski: Piotr Wahl, na jęz. niemiecki: Falko Neininger

Korekta: Ewa Kraszewska

Wydawca: Archiwum Państwowe w Gorzowie Wlkp.

Nakład: 300 egz.

Helena Tobiasz

 

765 total views, no views today