Fot.1 Paul, Maja, Magda
Fot. 2 od lewej: Karolina, Magda, Olivia i Marcin Koc
Fot. 3 Od lewej: Adam Michalski, Przemek Korbanek, Marek Rowiński
Sup Race Klas Masters i Amatorów odbył się 15 lipca 2017 r. w Kołobrzegu na Wyspie Solnej. Kilkunastu zawodników i zawodniczek na Parsęcie przy Bulwarze Marynarzy Okrętów Pogranicza ścigało się na deskach. Wręczenie nagród i wieczorne party odbyło się na Marinie Solnej. Atrakcją spotkania był udział w zawodach Paula Lenfanta –mistrza Polski oraz trzech pasjonatów, którzy 13 lipca tego roku przelecieli na deskach Bałtyk, docierając do Szwecji.
Organizatorem imprezy była Szkoła Żeglarska mksailing.pl. , której właścicielem jest żeglarz Marcin Koc. W rozmowie z milpress Marcin Koc powiedział, że od niedawna wraz z rodziną jest mieszkańcem Kołobrzegu.
Wśród wielu sponsorów przedsięwzięcia znalazł się developer Burco, zajmujący się budową apartamentów w pasie nadmorskim.
W klasie amatorów I miejsce wśród pań zajęła Olivia Kasaty, II miejsce Magda Milewska, III miejsce Karolina Rypina.
W klasie mastersów pierwszy był Paul Lenfant, mistrz Polski Sup, drugi był Jakub Sitkowski, trzeci Alek Kokoszka.
Paul Lenfant – opowiedział w rozmowie z milpress o stand up – czyli desce, na której się stoi i wiosłuje. „Można tę dyscyplinę uprawiać na jeziorach, rzekach, morzu, wszędzie gdzie jest woda” – powiedział, dodając, że on zainteresował się tym sportem ponieważ lubi wodę i chciałby coś na niej robić. Uuważa, że jest to sport bardzo bezpieczny, poruszając się po spokojnej wodzie nie ma żadnego problemu, zakładając, że się umie pływać. Ćwiczy 5-6 razy w tygodniu. W tym roku mieszkał w Paryżu, to trenował na Sekwanie, kiedy mieszka w Warszawie to pływa po Kanale Żerańskim, a gdy jestem nad morzem to pływa m.in. w Kołbrzegu i na Helu. Ten gatunek sportu uprawiany jest w świecie od dziesięciu lat, Paul zajmuje się nim od dwóch.
Paul powiedział, że najbliższe zawody odbędą się na Helu, potem jedzie do Warszawy a następnie będzie brał udział w mistrzostwach świata w Danii. Brał udział w zawodach w całej Europie. Lubi także windsurfing.
Paul Lenfant jest studentem finansów w Paryżu. Twierdzi, że rodzice bardzo go wspierają w tych działaniach sportowych.
Bardzo miło wspomina atmosferę panującą po takich wyczynowych imprezach. Za swoje wielokrotne zwycięstwa najczęściej otrzymuje nagrody pieniężne, pucharów zbyt wielu nie ma. Według niego ten rodzaj sportu nie jest drogi, ponieważ deskę można kupić już za 2 tys. zł. w komplecie z wiosłem i wystarcza na kilka sezonów. Są oczywiście droższe sprzęty, karbonowe długie, twarde deski.
Marcin Koc –organizator zawodów zajmuje się także produkcją supów – czyli desek SUP Bro. „W Kołobrzegu jesteśmy z bratem jedynymi producentami, Mam tu także wypożyczalnię” – powiedział.
Na świecie ten sport jest już popularny, a w Polsce na razie ludzie się przypatrują. Arkady Fidler twierdził, że świat go wołał, cytując słowa pisarza Marcin Koc przyznał, że również coś takiego czuje.
Marcin Koc wyjaśnił, że standup paddleboard – deski napędzane siłą wiosła – to sport bezwarunkowy tzn. , że w dowolnym miejscu rzucamy je na wodę i wiosłujemy. Gdy jest wiatr i fale na morzu, wiosłujemy aktywniej, czyli jest to trudniejsze ale daje więcej satysfakcji. Deska jest pompowana, waży ok. 12 kg cały zestaw. Wrzucamy ją do samochodu, pompujemy nad jeziorem i pływamy z całą rodziną. Te deski mają wyporność 130 litrów, były testowane na koledze, który waży 120 kg i nie utonęły – stwierdził z uśmiechem Koc. Chodzi o to aby ich nie przytapiać. Nie są zbyt szybkie, ale są szerokie i bezpieczne.
Uczestnik wieczornego party Marek Rowiński /lat 49/ mieszka w Grzybowie. Przepłynął Bałtyk na desce.
– Właściwie to był lot nad Bałtykiem Płynęliśmy na hydro skrzydłach, to tak jak kiedyś wodoloty miały konstrukcje, które unosiły nad wodą a my mamy podłączone do deski kitesurfingowej, która napędzana jest latawcem i dzięki temu unosimy się w powietrzu przelatując nad falami. Płynęło nas trzech, każdy na swojej desce. Mieliśmy do tego dwie łodzie asekuracyjne. W jedną stronę 100 km w linii prostej zajęło nam to niecałe 4 godz. . Płynie się bez przerwy, ale my mieliśmy dwie, ponieważ wystąpiły problemy logistyczne.
Płynął także Adam Michalski /lat 35/ i Przemek Korbanek /lat 58/. Nie jesteśmy młodzieżą i chcieliśmy pokazać, że w różnym wieku można odnosić sukcesy. Na pewno było to wyzwanie fizyczne, logistyczne i techniczne. Dzięki temu, że chłopaki pływają już parę lat na hydroskrzydłach to są na tyle dobrzy, że nie używają siły, tylko techniki. Czyli bardziej dla nas był to przelot techniczny niż wysiłek fizyczny.
W ogóle nie dotyka się wody, jest się suchym tylko przy chwili nieuwagi można wpaść do wody, ale człowiek się szybko zbiera i płynie dalej. Kombinezony mieliśmy suche.
To nie jest zawód, ani hobby, to jest coś więcej, dla nas to jest pasja. Jestem marynarzem, Przemek jest biznesmenem a Adam jest projektantem budownictwa. Ta pasja trwa od 25. lat. Moje zainteresowanie na pewno ma źródło w tym, że pochodzę znad morza. W tym przypadku jest to proste, biorę deskę i idę pływać. Rodzina z jednej strony akceptuje, a z drugiej strony okazuje się, że jesteśmy monotematyczni. I może to być męczące dla rodziny.
Przygotowania trwały ponad 2 miesiące, przelot 7 godz. . Każdego dnia także po 7 godz. spędzaliśmy na przygotowaniach m.in. technicznych, urzędowych – uzyskując różne pozwolenia. Następnie sprawdzanie łodzi i testowanie. Chcieliśmy być pewni, że wrócimy bezpiecznie. Przewidywaliśmy wytrwałość fizyczną swoją i sprzętu, np. że mogą chwycić skurcze, czy pęknie linka. Zależało nam żeby nie narazić siebie i tego sportu na negatywne opinie. Mieliśmy dużo sprzętu, można nas było śledzić na żywo przez satelitę, co parę minut była uaktualniana pozycja łącznie z wiadomościami pisanymi z łodzi. Wyjechaliśmy o godz. 10, wróciliśmy po 20. Odbyło się to 13 lipca w czwartek.
Patronem przedsięwzięcia była firma – Burco, rzadko się zdarza w amatorskim sporcie, że sponsor nas sam wychwycił i zabezpieczył wszelkie koszty związane z tym crrossingiem. To są naprawdę duże pieniądze. Sponsorowi spodobało się to co robimy, zainteresowała się nami Dorota Kulig – pani od marketingu Burco.pl.
Chłopaki już myślą o kolejnych wyprawach, zgodziłbym się gdyby nie trzeba było tak bardzo angażować się organizacyjnie. Jeśli ktoś przygotuje to dla nas to z przyjemnością wezmę udział w przelocie. „Jestem monotematyczny, innych zainteresowań nie mam” – zakończył swoje wspomnienia z przelotu nad Bałtykiem Marek Rowiński – dla milpressa.
1,859 total views, no views today