Relacja Ewy Rutkowskiej
Teatr im. J. Osterwy w Gorzowie Wlkp.
Kolejna propozycja Festiwalu, to 1 lipca recital „Pozwól mi spróbować jeszcze raz” w wykonaniu śpiewającej aktorki Ewy Błaszczyk, absolwentki w 78 r. PWST w Warszawie. Współtwórczyni Kliniki Neurorehabilitacyjnej „Budzik” przy Centrum Zdrowia Dziecka. W 2014 roku odznaczona srebrnym medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Akompaniował jej na fortepianie i gitarze Andrzej e-moll Kowalczyk.
Mówi się o nim „Artysta z sercem na dłoni”. Z zawodu muzyk i nauczyciel. Poza graniem i śpiewaniem, jego życie wypełnia praca społeczna na rzecz artystów. Przed laty, wspólnie z Jackiem Skubikowskim zaplanowali wybudowanie Domu Muzyki. Miał to być Dom dla artystów chorych i niepełnosprawnych. Przez kilka lat zręby tego domu zarastały krzakami. Od tego roku jest znów światełko w tunelu na kontynuację budowy. Klinika „Budzik” p. Ewy już istnieje i działa. Wierzę, że i Dom Muzyki niebawem otworzy swoje podwoje.
Andrzej, kiedyś uczestnik Myśliborskiego SMAK-u, teraz główny jego kontynuator.
Na dzień 1 lipca w Gorzowie zaplanowano szereg imprez z okazji 760 lecia miasta. Nie dobiegł on końca i stał się dniem bardzo tragicznym dla naszego miasta. Około godz. 18,30 ktoś zobaczył dym wydobywający się z zegara naszej perły w koronie, katedralnej wieży. Szybko powiadomiono gospodarza Katedry i straż pożarną. Po niedługim czasie, coraz gęstszy dym zaczął się wydobywać z przeróżnych otworów wieży. Robiło się coraz bardziej groźnie, bo zaczął pokazywać się też ogień. Straż pożarna szybko stawiła się na miejscu. Ale wieża ma chyba 50 m wysokości, więc dotarcie do źródła pożaru i odkrycie tego źródła, nie było łatwe. Pożar przenosił się coraz wyżej. Jeszcze o 2-ej w nocy bardzo silny ogień trawił kopułę wieży. Woda lała się hektolitrami, ale ogień tylko przygasał i na nowo hulał po wnętrzu kopuły. Walka z żywiołem trwała do rana. Rano jeszcze sączył się niewielki dym.
Nic dziwnego, że podjęto decyzję o odwołaniu prawie wszystkich zaplanowanych imprez. Bo jakoś byłoby przykro świętować „tańcząc na zgliszczach”.
Jako jedną z niewielu imprez, która została, był koncert w wykonaniu Ewy Błaszczyk na Scenie Letniej Teatru im. J.Osterwy. Na początku p. Ewa przypomniała nam swój pobyt kiedyś w grudniu w Gorzowie i koncerty w katedrze w okresie Bożego Narodzenia. Teraz ten przykry wypadek stanął cieniem, wszystkim było bardzo smutno, a i dym gryzł w oczy.
Wspólnie z Andrzejem artystka zaśpiewała kilka piosenek autorstwa Agnieszki Osieckiej i Jacka Kleyffa. Był to fragment spektaklu zatytułowanego „Pozwól mi spróbować jeszcze raz”. I być może dlatego, że były to piosenki jakoś tam wyłuskane z kontekstu, wyczuwało się trochę niespójności.
Drugi dzień ( 2 lipca) to show Dariusza Kordka. Ale póki co. Zza sceny głos przypomniał nam trochę historii o lokacji na tych ziemiach przed 760 laty miasta Landsberg… A dyrektor Teatru, p. Jan Tomaszewicz zapowiadając ten koncert, zadedykował go wszystkim, którzy walczyli z pożarem katedry. Poinformowal też nas o planach organizacji w sierpniu imprezy charytatywnej na cel remontu katedry.
Sam artysta Dariusz Kordek, swój recital zaanonsował jako „Światową premierę”. A były to piosenki, które można by zakwalifikować do cyklu „Wspomnień czar”. Utwory bardzo bliskie i nam i artyście. Pochodzące z różnych jego spektakli muzycznych. Dariusz Kordek (65 rocznik), aktor teatralny, musicalowy i filmowy, prezenter telewizyjny, piosenkarz. Absolwent Warszawskiej Szkoły Teatralnej. Występował w wielu teatrach w Warszawie i w Polsce. Grał też w filmach. Wiele jego kreacji wiąże się z piosenką. Gorzowska publiczność, to znakomita większość w wieku tzw. słusznym. Więc gdy artysta śpiewał „Umówiłem się z nią na dziewiątą” albo „Ta ostatnia niedziela”, albo „Zimny drań” , „Tango Milonga”, „To była blondynka”, czy „Kuba wyspa, jak wulkan gorąca” lub „ Apasjonata” i „Nie płacz, kiedy odjadę” i inne, podobne, to nie trudno było o aplauz i gorące brawa. W niektórych piosenkach pomagały mu, swym wdziękiem i pięknym tańcem dwie śliczne, w powalających kreacjach panie, Agnieszka i Urszula. Śpiewała też publiczność. Koncert był lekki i przyjemny. Oczywiście nie mogło zabraknąć bisów.
O czym donosi Ewa Rutkowska
1,387 total views, no views today