POWOJENNE PEREŁKI W CENTRUM GORZOWA

PerePer2Per3Per1

W samym środku miasta kończą właśnie kwitnienie perełkowce zwane też soforą albo szupinem. Okazałe drzewa, trochę podobne do akacji obsypane kremowobiałymi kwiatami, zebranymi w luźne wiechy rosną na skwerze przed dawnym Empikiem, w parku Wiosny Ludów, i u zbiegu ul. Jagiełły z ul. Drzymały. W Polsce gatunek dość rzadki. U nas, w Gorzowie drzewa posadzone w latach 60-tych na powojennych gruzach, czują się dobrze i wyglądają bardzo okazale. Jest to bowiem gatunek wrażliwy na mrozy, ale odporny na zanieczyszczenie powietrza i lubi gleby zasobne w wapń. Atrakcyjność sofory nie kończy się na letnim obfitym kwitnieniu, kiedy większość drzew i krzewów już przekwitła, później pojawiają się owoce w postaci mięsistych strąków, przewężonych między nasionami, przypominające sznury pereł, dlatego perełkowiec. Wszystkie części rośliny dla ludzi trujące. Dla pszczół miododajne i pyłkodajne kwiaty.

Tekst i foto

Helena Tobiasz

1,210 total views, no views today

CZWARTY PIKNIK CHOPINOWSKI W FILHARMONII GORZOWSKIEJ

Relacja Ewy Rutkowskiej

Piknik Chopinowski po raz czwarty. Filharmonia Gorzowska, 6 sierpnia 2017

I znów pogoda sprzyjała spotkaniom z muzyką Chopina na Placu Sztuk przy Filharmonii Gorzowskiej. Chyba nawet publiczność przybyła bardziej tłumnie niż poprzednio. Świeciło słoneczko i wiał nieco chłodzący wiaterek, więc wyjście z domu i pobycie  przez dwie godziny w tym pięknym miejscu, to prawdziwa przyjemność . A przy fortepianie kolejny mistrz. Tym razem był to  Sławomir Wilk, szczecinianin rocznik 82. Grę na fortepianie rozpoczął w wieku sześciu lat. W 2005 roku zdobył dyplom  z wyróżnieniem w Akademii Muzycznej w Gdańsku.. W 2009 roku ukończył z wyróżnieniem studia podyplomowe w Royal Irish Academy of Music w Dublinie. Brał też udział  w wielu mistrzowskich kursach fortepianowych. W swojej karierze muzycznej zdobył szereg nagród i wyróżnień w konkursach pianistycznych w kraju i za granicą. W 2005 roku doszedł do półfinału Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego w Warszawie. Był wielokrotnym stypendystą Premiera RP,  Ministra Kultury oraz Towarzystwa im. F. Chopina. Ma w  dorobku liczne nagrania solowe dla radia i telewizji. Występował z recitalami w Europie, Azji, Ameryce Północnej ,Australii i Afryce. Obecnie jest wykładowcą w katedrze fortepianu gdańskiej Akademii Muzycznej oraz Akademii Sztuki w Szczecinie. Tak więc na gorzowskim pikniku ponownie powiało wielkim światem.

Wprowadzenia do tej pięknej muzyki dokonał Marek Z. Piechocki.

W I części recitalu usłyszeliśmy: Fryderyka Chopina Wariacje B-dur op.12, kompozycja w stylu Brillant w czterech częściach: legato, mazurek, część nokturnowa i część w rytmie scherza. Następnie Nokturn Es-dur op. 9 nr 2. I dalej miniaturowy walc Des-dur op. 64 nr 1. Kompozytor zagrał ten utwór na swoim ostatnim koncercie.  I kolejno, bardzo liryczny Walc cis-moll op. 64 nr 2.

Potem Walc As-dur op.34 nr 1 oraz Barkarola Fis-dur op.60. I na koniec tej części recitalu artysta zagrał Poloneza As-dur op. 53, zwanego Heroicznym.

II część recitalu, to niespodzianka, którą na początku zapowiedział dyrektor filharmonii Mariusz Wróbel.

Artysta, Sławomir Wilk zagrał 24 Preludia. Cykl, który powstał  w latach 1836-1839 na Majorce. Przebywał tam razem z George Sand i jej dziećmi. Był to początek ich romansu. Znawcy twierdzą, że „te fortepianowe miniatury należą do najpiękniejszych i najważniejszych kompozycji w dorobku kompozytora”. „Preludia to kompozycje wyjątkowe. Jest w nich ogromna różnorodność nastrojów i wrażeń”, powiedział Liszt. Preludia te są artystycznie niezależne. Poszczególne kompozycje obejmują kolejno wszystkie tonacje. Jest w nich duży kontrast; zmienność nastrojów, emocji, ekspresji, tempa, melodyki, rytmu, dynamiki i barwy.

Było to kolejne święto z muzyką Chopina i  mistrzem fortepianu Sławomirem Wilkiem.

Na koniec pikniku dyrektor filharmonii zaprosił na koncerty w kolejnym sezonie artystycznym w naszej świątyni kultury. Będzie m.in. dużo Chopina i Mozarta.

I ja tam byłam…. Ewa Rutkowska

 

 

1,178 total views, no views today

PIOTR BUKARTYK NA GORZOWSKIEJ SCENIE

Relacja Ewy Rutkowskiej

Recital Piotra Bukartyka z zespołem na scenie gorzowskiego Amfiteatru. Gorzów, 6 sierpnia 2017

Tak się  stało, że choć jest już dobrze zaawansowany XXI wiek, to być może  przez „niedopatrzenie” Gorzów nadal nie ma domu kultury z prawdziwego zdarzenia, ani sali widowiskowej, w której można by grać różnorodne, nieduże imprezy, nie tylko muzyczne. MCK staje się coraz bardziej ruderą. A nie wszystko może odbywać się pod chmurką w amfiteatrze. Więc MCK wymyślił koncerty „Scena na scenie”.

Scena amfiteatru jest dość duża. Więc w części jest widownią, a w części sceną. Jest tu też prawidłowe oświetlenie i, jakby powiedział P. Bałtroczyk, jest to sala naturalnie klimatyzowana. Publiczność siedzi na scenie zamienionej na widownię i na widowni amfiteatru.

Na koncercie Piotra Bukartyka z czteroosobowym zespołem (Marek, Bartek, Łukasz, Krzysztof), zebrało się dość dużo ludzi. Na scenie zabrakło „siedzisk”, więc cześć widzów znalazła miejsca na widowni Amfiteatru.

Spotkanie z Piotrem Bukartykiem odbyło się w tegorocznym cyklu „Wybitni Gorzowianie”. Wcześniej, na tej scenie, odbył się koncert Przemysława Raminiaka.

Piotr Bukartyk, rocznik 64, autor, kompozytor piosenek, artysta kabaretowy i konferansjer, członek Akademii Fonograficznej, wykonawca piosenki poetyckiej. Obecnie gra w konwencji rockowej, o czym marzył od dzieciństwa prawie.

Pochodzi z Gorzowa. Śpiewał, pisał teksty i, jak on to mówi, „układał muzykę” już w szkole średniej. Pierwsze znaczące nagrody zdobył w Olsztyńskich Spotkaniach Zamkowych  (w roku 1982 i 1983 pierwsze miejsce) w konkursie „Śpiewajmy poezję”. W 1983 roku zdobył też tzw. „Hebanowy Szczebel do Kariery” na ogólnopolskich Spotkaniach SMAK w Myśliborzu. Była to impreza wymyślona m.in. przez Elę Kuczyńską z ówczesnego Wojewódzkiego Domu Kultury w Gorzowie,  pomyślana dla amatorów zmagających się z pisaniem tekstów i komponowaniem muzyki do piosenek. Myślibórz dlatego, bo w Gorzowie nie było gdzie tej imprezy umieścić. A zajęcia warsztatowe odbywały się pod okiem fachowców, np. Andrzeja Waligórskiego, Jonasza Kofty, Leszka Długosza, Janusza Kondratowicza, Agnieszki Osieckiej, Jarosława Kukulskiego, Zbigniewa Górnego, Jacka Skubikowskiego i wielu innych bardzo znanych i uznanych twórców. Piotrek na tej imprezie był kilka razy jako uczestnik warsztatów, a po jakimś czasie jako prowadzący wszystkie imprezy (przesłuchania konkursowe, koncert galowy i koncerty towarzyszące). Było to jego niepowtarzalne show.

A tak wspomina spotkanie na początku swojej drogi twórczej z A. Waligórskim: „Próbowałem w swoich pieśniach rozstrzygnąć sprawy ostateczne, w ogóle nie zdając sobie sprawy, że jak na dwudziestoletnie doświadczenie życiowe, jest to dosyć ryzykowna próba. On mi pomógł nabrać dystansu do siebie. Mówił m.in. „Słuchaj, fajnie, tylko co się tak napinasz. Po prostu napisz, jak myślisz. Ładnie ci wychodzi, te metafory… tylko po co?” Ja teraz mówię młodszym ludziom to samo, że dystans do siebie, do świata, taki naprawdę świadomy, to jest największe osiągnięcie”.

Piotr szybko złapał wiatr w żagle. Zdobył jeszcze wiele ważnych nagród. Dwukrotnie wystąpił w Opolu. W 1991 roku wygrał tam Kabareton. Pierwszy jego album „Szampańskie wersety” ukazał się dopiero po prawie dwudziestu latach, w 1997 roku. Teraz ma już ich na swoim koncie więcej. Można było je kupić.

Od 2010 roku prowadzi na Przystanku Woodstock warsztaty muzyczne w ramach Akademii Sztuk Przepięknych. Do niedawna związany był z radiową Trójką.

W jego tekstach, choć dotyczą tzw. zwyczajnego życia, jego codzienności i nieodzownej miłości, nie ma banału. Zawsze mówią o czymś ważnym, są jakby piosenkami – felietonami. W gorzowskim koncercie trochę kpił ze swoich tekstów i z siebie. Ale też uświadamiał „o czym one są w podtekście”. Jego teksty i te mówione i te śpiewane to „perełki”.

A piosenki? Wyjaśnił, że w balladzie o urodzie męskiej chodzi o urodę naszego nieżyjącego już aktora naturszczyka Jana Himilsbacha. A piosenka „Kup sobie psa” wykorzystana została w filmie „Moje córki krowy”. Mówił, że jego wszystkie piosenki są o miłości. I, że najlepiej wychodzą mu te o dobrych mężczyznach i złych kobietach… z taką puentą: na końcu on się wiesza, a potem jest… refren. Przeprasza wszystkich, że jego piosenki są tak upierdliwie o miłości heteroseksualnej, ale kocha kobiety. Z mężczyznami się przyjaźni, jak np. z Wojtkiem Bellonem. Na jego ostatniej płycie zatytułowanej „O zgubnym wpływie wyższych uczuć” znalazła się piosenka dla Wojtka (przed ponad 30 laty lidera zespołu Wolna Grupa Bukowina).

Wspominał też swoje dawne marzenia. A jedno z najważniejszych i zrealizowanych, to gra w zespole rockowym, jak powiedział: „na miarę swoich możliwości”.

Dobrze jest realizować swoje marzenia.

Piosenki Piotra są prawdziwe, ale i zabawne. Wszystkie zostały zaaranżowane przez kierownika zespołu, gitarzystę Krzysztofa Kawałko.

Skłonność Piotra do utworów kabaretowych spowodowała to, że podczas koncertu co chwilę wybuchały salwy śmiechu. To był wspaniały koncert. Oczywiście nie obyło się bez bisów. Najpierw piosenka z zawodzeniem w stylu reggae, potem „No to masz”, a jeszcze potem ”Piasku ziarenka”.

Gospodarzem wieczoru był Rafał Stećków.

Ewa Rutkowska

 

 

1,558 total views, 1 views today

W KOSTRZYNIE DWA PRZYSTANKI – WIELE SERC

PJ1JP2JP3Wood

Fot. 1 z prawej misjonarka – s. Cecylia Bachalska / z tych Bachalskich/.

W tym roku Przystanek Jezus i Przystanek Woodstock to dwie odrębne inicjatywy.

Przebywając w Kostrzynie n/Odrą w centrum przystankowego pola, nad którym wznosi się wysoki krzyż, widoczny z każdej z festiwalowych scen, ma się świadomość, że Jezus czuwa nad Woodstockiem. W tym miejscu jak w kalejdoskopie przewijają się sceny prawie biblijne. Ludzie klękają, całują krucyfiks, żegnają się, tu się spowiadają, rozmawiają, obejmują i uśmiechają. Wierzący i poszukujący, niewierzący i obojętni /chyba?/.

Ewangelizatorzy PJ potwierdzają, że każdego roku jest tu coraz lepsza atmosfera. Nad bezpieczeństwem czuwają policjanci, kierują ruchem, pokazują drogę, objeżdżają teren. Przyjezdnych serdecznie witają parkingowi, dając wskazówki dokąd iść i sugerują, że koniecznie trzeba ze sobą zabrać wodę.

Więcej na https://ekai.pl/o-dominik-ochlak-omi-misje-przystanku-jezus-sa-spelnione/

1,235 total views, no views today

FILHARMONIA GORZOWSKA NA WOODSTOCKU I DZIAŁANIA PJ

„Wyjątkowy jest również projekt The Dead Daisies i Orkiestry Filharmonii Gorzowskiej pod kierownictwem Moniki Wolińskiej, jednej z sześciu najlepszych dyrygentek świata. Koncert, w ramach którego zaprezentowane zostały rockowe standardy mówiące na temat wolności, przyciągnął pod scenę prawdziwe tłumy” – poinformował Krzysztof Dobies, rzecznik Przystanku Woodstock.

„Za nami wspaniały dzień, pełen niezwykłych emocji i chwil radości. – To festiwal bardzo pokojowy i otwarty na ludzi – mówił w trakcie konferencji prasowej Jerzy Owsiak, twórca PW – największego  w Polsce i jednego z największych w Europie festiwali muzycznych.

Jerzy Owsiak z małżonką i ekipą organizacyjną odwiedził sąsiadujący obok Przystanek Jezus, życząc im owocnych działań – powiedział dla milpress rzecznik PJ Robert Kościuszko.

Szczególnym miejscem na Przystanku Jezus jest krzyż, obok którego toczą się rozmowy  woodstokowiczów z kapłanami i siostrami zakonnymi. Towarzyszą tym spotkaniom radość, śmiech ale także łzy. „Ewangelizatorzy rozproszyli się po polu woodstockowym i są gotowi do rozmów ze swoimi współtowarzyszami przystankowymi” – zapewniał w rozmowie z KAI Robert Kościuszko, rzecznik PJ, podkreślając, że niezwykła ewangelizacja odbywa się poprzez śpiew: „Spotkanie ewangelizacyjne prowadzone przez zespół „2 Tm 2, 3” – to więcej niż koncert, to ewangelizacja Uwielbienia Boga, inspirowany życiem św. Brata Alberta, który patronuje przedsięwzięciu i tam są jego Relikwie” – powiedział Kościuszko.

Inicjatorem pierwszego Przystanku Jezus w Żarach w 1999 r. był bp Edward Dajczak, ówczesny bp pomocniczy diecezji zielonogórsko-gorzowskiej, natomiast organizatorem – Wspólnota św. Tymoteusza – Katolickie Stowarzyszenie w służbie Nowej Ewangelizacji z Gubina pod opieką ks. Artura Godnarskiego, przewodniczącego tego Stowarzyszenia.

więcej o PJ: https://ekai.pl/kostrzyn-ewangelizacja-na-woodstocku-trwa

1,330 total views, 1 views today

GORZOWSKA PIELGRZYMKA PRZEZ ROKITNO

Ma11Ks11

Relacja Marzanny Leszczyńskiej

Na piętach pęcherze. Symetrycznie na jednej i drugiej stopie. Ból bioder, ból ud nad kolanami, naciągnięte mięśnie na piszczelach, „gwóźdź ” w kolanie, ale lekko uwierał. A mimo tego, gdy przekroczyłam próg domu z plecakiem czułam szczęście, radość i lekkość. Tak podziałał na mnie dwudniowy marsz z pielgrzymką – Gorzów – Częstochowa. Ja za cel obrałam sobie Rokitno. I powiem szczerze, że miałam spore wątpliwości czy podołam. Wielokrotnie brałam udział w odprowadzaniu pielgrzymek do Rokitna, mam więc jakieś porównanie.

Wczesną porą bo o szóstej rano rozpoczęła się Msza św. w kościele przy ulicy Żeromskiego, który wypełnili pielgrzymi z plecakami ale też mieszkańcy Gorzowa, wyjątkowo w tym kościele, z powodu nieczynnej katedry po jej pożodze. Miło było, gdy widzi się jak na tę Mszę zadają sobie trud i przychodzą mieszkańcy miasta, aby żegnać pielgrzymkę. Zawsze wypatrzy się kogoś znajomego. To wyciska łzy z oczu i jednym i drugim.

Już sam początek wędrowania zaczął się obiecująco, bo z okna ratusza witała nas radosna postać prezydenta miasta Gorzowa Jacka Wójcickiego i innych urzędników.

Choć grupy malutkie to jednak nieco większe niż ostatnimi laty. Jak zwykle znalazły się jakieś wózki z maluchami i drepczące kilkulatki przy swoich rodzicach, często noszone na plecach przez silniejszych pielgrzymów. I dziw bierze, że takie maluchy a takie dzielne, spokojne i dają radę.

Więcej księży młodych, wesołych, muzykalnych, więcej grających pięknie na gitarach ludzi ( nawet nauczyciel ze szkoły muzycznej) co dało cudowną atmosferę, bo przecież śpiew i muzyka na pielgrzymce muszą być, a kto śpiewa ten dwa razy się modli.

Nasza biedna katedra wspominana była często, a troska o nią duża. Z pasją wysłuchałam prelekcji o objawieniach fatimskich w ich setną rocznicę. I żal mi było, że drugiej części już nie wysłucham, bo będzie wtedy, gdy ja już opuszczę pielgrzymkę.

Obrazki- pamiątki z okazji 300 lat koronacji obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej zostały nam wręczone.

Zaczęły się modlitwy, intencje i zdałam sobie sprawę, że tych intencji jest tyle (każdy kto mnie spotkał prosił o coś od siebie), że mój krótki pobyt jest za krótki, aby je wszystkie wymodlić.

Na postojach to już ogromna rozpusta: kanapki, ciasto, kompoty, kawa!, banany!!, arbuzy!!!, śliwki. No kto to widział, tak rozbestwiać pielgrzymów. Chyba, że to dodatkowe pokusy, którym trzeba się opierać. Nikt głodny na takiej pielgrzymce nie będzie z pewnością.

Atmosfera przemiła. Pojawił się nawet nieznany dotąd punkt programu, a mianowicie „Dowcipy  o mnichach” lub tzw. „Satyra w sutannie”. Brak nerwowości, złośliwości, krytyki, uwag, pośpiechu. Za to wokół życzliwość, pomoc i wyrozumiałość.

Ciepłe słowa należą się proboszczowi w Skwierzynie, który przyjął nas na Apelu Jasnogórskim bardzo serdecznie. Z pasją opowiedział nam historię obrazu z jego kościoła, który pochodzi z Wołynia, a przywieziono go w 1945 r. Ludzie gromadzący się wokół niego podczas Rzezi Wołyńskiej ocaleli. W Rokitnie trafiliśmy na Mszę św. ks. Piotra Bortnika, który odprawił swoją pierwszą uroczystą Mszę jako nowy proboszcz i kustosz Rokitna. Msza była piękna i wyjątkowa. Obecni byli rodzice nowego proboszcza i siostra, która jest również siostrą zakonną i będzie pracowała ze swoim bratem. Piękna i rzadka konfiguracja osób i zdarzeń. Nowy kustosz prosił nas o to, abyśmy wsparli go modlitwą, aby podołał wyzwaniom jakie niesie ta zaszczytna funkcja. Myślę, że poczuliśmy, że możemy mieć swój udział w tym nowym kustoszowaniu w Rokitnie.

Pogoda dopisała znakomicie. Zapowiadana burza, deszcze gdzieś przepadły. Słonko przygrzało, potem wiaterek ochłodził, deszczyk pokropił. Wszystko w najlepszych proporcjach.

Owoce tego wędrowania do Maryi widoczne były już pierwszego dnia. Ktoś po sprzeczce i „cichych dniach” odezwał się pierwszy z troską, ktoś inny kto odzywa się tylko roszczeniowo i z pretensjami przemówił miłym głosem.

A wszystko to w ciągu 1,5 dnia. Taki krótki czas, a tyle dobrego się wydarzyło.

Opuszczałam to miejsce z nadzieją i myślą, że w przyszłym roku chciałabym popielgrzymować dłużej. Może zdrowie i czas na to pozwolą.

Koleżanka Dorota zdecydowała się pielgrzymować do końca mimo pękniętego żebra i stłuczonej kości ogonowej, po upadku z roweru. Trzymam kciuki.

Ach i warto być szczerym z ludźmi i dzielić z nimi nie tylko radością ale i rozterkami, potrafią pięknie wesprzeć. Ewa Starzyńska celnie napisała:

„Życie albo jest odważną przygodą, albo nie ma go wcale. Ryzyko jest życiem. To chodzenie po linie, cała reszta to tylko czekanie. Nie da się nawet ustać w miejscu nie ryzykując upadku. Kiedy ryzykujesz to wtedy odkrywasz kim jesteś. Chrześcijaństwo to religia ryzyka…Albo ciepłe kapcie w oswojonym kąciku życia i stagnacja… A pielgrzymka to wyzwanie w kierunku chcę więcej od życia…”

Tekst i foto Marzanna Leszczyńska

1,330 total views, 1 views today

PIKNIK CHOPINOWSKI W FILHARMONII GORZOWSKIEJ

Relacja Ewy Rutkowskiej

Filharmonia Gorzowska, Piknik Chopinowski po raz trzeci, Gorzów, 30 lipca 2017

Pogoda sprzyja piknikowaniu. Są wakacje i urlopy. Na pewno duża część mieszkańców pojechała gdzieś w świat „szukać słońca”, albo na Mazury czy nad morze. A pogoda i słońce sprawiają psikusa. Grzeje, aż parzy i na miejscu!

Trzeci piknik Chopinowski  odbywał się na powietrzu, w pięknej przyrodniczej scenerii. Można było obserwować chmurki, jaskółki i samoloty i słuchać muzyki naszego największego romantycznego kompozytora, leżąc podczas koncertu na kocu. Wokół piękna zieleń. Stwierdzam po raz któryś, że jest to piękne miejsce dla muzyki. Nie wiem, czy gdziekolwiek obok filharmonii można się tak wylegiwać. Mam tylko małe ale.

Wiem, że piknik, to nie sala koncertowa. Tu rządzą inne prawa. Ale wszędzie, wszystko powinno być profesjonalnie przygotowane, więc dlaczego nagłośnienie wręcz irytowało.

Prowadzący koncert Marek Z. Piechocki na początku  powiedział, że jest to trudny i wymagający recital. Słuchacze w większości umieścili się pod drzewem. A artyście słońce grzało na ręce i chyba nieco przeszkadzało to dudnienie z głośników.

Recital został podzielony na trzy części, także aby dać odsapnąć wykonawcy, Michałowi Landowskiemu, studentowi Akademii Sztuki w Szczecinie. Laureata wielu konkursów pianistycznych w kraju i za granicą. Artysta występował także z recitalami solowymi oraz z orkiestrami na wielu festiwalach. Współpracuje ze znakomitymi muzykami. Michał Landowski jest wielkorotnym stypendystą gminy Police. Dwukrotnie otrzymał stypendium artystyczne miasta Szczecina oraz stypendium rektora Akademii Sztuki. Jest też laureatem XIII edycji stypendiów naukowych Szczecina.

W pierwszej części usłyszeliśmy bardzo liryczny utwór, Andante spianato i Wielki Polonez Es-dur op. 22. oraz trzy Mazurki ( G-moll, C-moll, As-dur) op. 24 nr 1,2,3.

W drugiej części, Walc Es-dur op. 18. Jak powiedział prowadzący. Walc wytworny, grany na salach balowych, aż kusi i zaprasza do tańca. I kolejny Walc cis-moll op. 64 nr 2. Walc najbardziej liryczny. Na zakończenie tej części, Polonez As-dur op. 53. Utwór z 1842 roku. F. Chopin nie grał go zbyt często, bo jest to utwór wymagający wysiłku. F. List nazwał go Heroicznym.  Trzecia część recitalu rozpoczęła się  Nokturnem fis-moll op. 48 nr 2. Utwór powstał w 1841 roku. W tym utworze  kompozytor pokazał umiejętność przechodzenia od nastroju do nastroju. A na zakończenie Sonata h-moll. Utwór, który nie wzbudził zainteresowania współczesnych Chopinowi. Obecnie jest ona grana dość często. Słuchacz znajdzie w niej  najpiękniejsze melodie, jakie kiedykolwiek zostały napisane.

Są to bardzo  piękne spotkania z muzyką Chopina, na dodatek w niezobowiązujących strojach. Na kocach i leżakach. A w kawiarence można zaopatrzyć się w różne napoje i słodkości.  Czego więcej chcieć…

Ewa Rutkowska

1,489 total views, no views today

GORZOWSKA SCENA LETNIA 2017

M

Relacja Ewy Rutkowskiej

Kolejna odsłona Sceny Letniej, Teatr im. J. Osterwy, Gorzów, 29 i 30 lipca 2017

Recital Magdy Umer, Europejskiej Agencji Sztuki – Wojciecha Borkowskiego

W sobotę, 29 lipca na gorzowskiej scenie zagościła ponownie Magda Umer. Była u nas przed ośmioma laty z Andrzejem Poniedzielskim. Na widowni wtedy i teraz  tłum. Artystkę miło powitał dyrektor Teatru  Jan Tomaszewicz. Ja też kiedyś, przed laty poznałam  Magdę Umer. Razem z kabaretem „Stodoła”, chyba przez dwa sezony, gościła przez m-c w Myśliborzu. Kabaret szlifował u nas swój program przed koncertami na „Famie”. Próbą generalną były koncerty przed myśliborską publicznością. Od tamtego czasu w mojej pamięci istnieje jej piosenka „Koncert jesienny na dwa świerszcze”. I smukła, smutna, ale serdeczna dziewczyna. Razem z nią bywał wtedy Krzysztof Knittel, chyba Andrzej Wojciechowski,  Elżbieta Jodłowska, tancerz Marek Gołębiowski. Była to duża  grupa ludzi. Bo oprócz kabaretu, gościła także grupa taneczna. Tylu ich zapamiętałam. To były piękne dni… Nikt nie liczył godzin, ni dni…

A Andrzej Poniedzielski chyba przez siedem lat, corocznie bywał na SMAK-u w Myśliborzu, jako prowadzący warsztaty, juror i konferansjer. A ja tam trochę „rządziłam”. Wszystko razem, to piękne wspomnienia.  Ale dobrze je mieć.

Teraz Magda Umer, to znana wszem piosenkarka, wykonawczyni nieco niszowego  nurtu poezji śpiewanej. Autorka, scenarzystka i reżyserka  recitali znanych artystów. Także reżyserka spektakli, np. „Biała bluzka”, czy „Big Zbig Show”. Zagrała też  w kilku filmach. Niektórzy pamiętają ją jako Rachelę w „Weselu” A. Hanuszkiewicza.

Pisano o niej: „Zwiewna, eteryczna, delikatna. Taka jak jej piosenki. Kiedyś depresyjna, obecnie bardziej roześmiana, pogodniejsza”. A sama artystka powiedziała kiedyś tak: „Nigdy nie chciało mi się żyć aż tak, jak teraz. I nawet gdyby potem miało nic nie być, to warto było”. Mówi też, że od początku miała szczęście do dobrych autorów piosenek. Na początku swej drogi, śpiewała np. piosenki A. Wojciechowskiego z muzyką  K. Knittla, np. „Twoje włosy”, „Przepraszam za słońce, przepraszam za deszcz”. Czy wspomniany wyżej „Koncert jesienny na dwa świerszcze”. Potem były piosenki autorstwa  Agnieszki Osieckiej. Wojciecha Młynarskiego, czy Jeremiego Przybory. Tuzów naszej piosenki z tekstem O Czymś i do posłuchania. Sama też popełniła kilka piosenek, np. „Jest cudnie”, którą śpiewa Maryla Rodowicz.

W gorzowskim koncercie towarzyszył jej zespół muzyczny w składzie: Wojciech Borkowski fortepian. Aranżer wszystkich utworów, Bartek Krauz akordeon, Piotr Maślanka perkusja i dzwonki, Paweł Stankiewicz gitara, Kornel Jasiński bas.

A Magda swoim cichym głosem, bo jak powiedziała kiedyś „tak głos brzmi ładniej”. Zaśpiewała kilkanaście piosenek z klimatem. Np. „Okularnicy” Osieckiej, albo znane także z wykonania przez S. Przybylską „Portofino”.

Ponadto piosenki B. Okudżawy, M. Hemara, J. Tuwima, W. Młynarskiego, J. Przybory.

Z muzyką S. Krajewskiego, J. Wasowskiego, Z. Koniecznego i innych wielkich autorów i kompozytorów. Były to piosenki z jej najnowszej płyty pt. „Bezsenna noc”. Piosenki, które towarzyszą jej, w jej (jak powiedziała) długim życiu. Wspomniała też Andrzeja Nardellego, który przed laty zginął tragicznie, a kiedyś wspólnie śpiewali bardzo liryczną piosenkę „O niebieskim pachnącym groszku”.

Jak czytałam trochę wieści o Magdzie, to jakoś mimo woli nasunęły mi się strofy Broniewskiego: „Nie głaskało mnie życie po głowie, nie pijałam ptasiego mleka. No i dobrze, no i na zdrowie. Tak wyrasta się na człowieka”

Magda Umer  w 2009 roku została odznaczona Złotym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.

I były kwiatki i  bis i owacje na stojąco.

XV Festiwal Teatrów Ogródkowych w Gorzowskim Teatrze kończy się mocnym akcentem. Z klasą!  Ten bardzo nastrojowy, klimatyczny  i wspomnieniowy koncert zostanie na pewno w pamięci publiczności. Ja też lubię takie koncerty.

I kolejny koncert 30 lipca. Także Europejskiej Agencji Sztuki- Wojciecha Borkowskiego.

Recital Piotra Machalicy „Piaskownica”

Piotr Machalica rocznik 1955, aktor teatralny i filmowy. Zagrał bardzo dużo znanych ról filmowych. Jest też aktorem dubbingowym i  uznawanym wykonawcą piosenki aktorskiej. Śpiewa m.in. piosenki B.Okudżawy i Brassensa. Wywodzi się z aktorskiej rodziny. Jest absolwentem warszawskiej PWST. Od 2006 roku jest dyrektorem artystycznym teatru im. A. Mickiewicza w Częstochowie. W Gorzowie na tej scenie jest po raz trzeci. Odznaczony srebrnym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Aris”.

„Piaskownica”, to także tytuł kolejnej płyty artysty. Jest to zbiór tekstów Jana Wołka, poety, malarza, dziennikarza. Tekstów napisanych specjalnie dla artysty. Mówią one o gorzkiej świadomości życia, miłości i o przemijaniu. Życzeniem zamawiającego piosenki było, aby były to piosenki pogodne i wesołe. Jednak nie jest tak do końca, powiedział nam artysta.

Są to na pewno piosenki z dużą głębią i bardzo mądre. Piosenki współtworzy  piękna muzyka wspaniałych kompozytorów, Jerzego Satanowskiego, Janusza Strobla, Janusza Grzywacza i Wojciecha Borkowskiego.

Jest tu też piosenka napisana przez dwóch młodych artystów z Częstochowy. Piosenka, jak powiedział artysta, dająca nadzieję i bardzo pozytywna. Przy tej piosence, pięknie zabrzmiała gitara Pawła Stankiewicza. Takich solówek było jeszcze kilka.

Wszystkie piosenki mówią o życiu realnym, ale takim z małym przymrużeniem oka.  Piosenki układają się w przemyślany spektakl. Jest tu wszystko, co każdemu z nas  mogło się przydarzyć, o tym co było i co jest. Jedna ze strof piosenki brzmiała tak: „Pomiędzy grobem a kołyską jest wszystko”. Przecież w tym krótkim tekście zawiera się całe nasze życie.  Albo: „Chociaż w świecie gaśnie wiara i  nadzieja… aby całkiem źle nie było trafia się miłość”. Inny zapamiętany przeze mnie fragment: „Czasem tak się w życiu zdarza. Patrzysz przed siebie, czytasz ścianę. Odchodzą kartki z kalendarza….”.  I jeszcze jeden fragment: „Twój dom, twa ulica. Twoja piaskownica. Twoja mapa świata…”.  Albo: Zaczęło się w piachu, w piachu się zakończy… Chłopcze z chmurą w głowie, chciałbyś mieć przy sobie grabki i wiaderko… ”.  A na bis były też mało optymistyczne strofy: „Już było i jakoś to będzie… Pamiętaj, tak młodo jak teraz już się nie spotkamy…”

Na pewno trzeba było wsłuchać się w te teksty i po niedługim czasie, one same się ułożyły w taką, trochę mało optymistyczną opowieść. Ale takie jest życie.

Artyście towarzyszył zespół w składzie: Wojciech Borkowski fortepian, Paweł Stankiewicz gitara, Kornel Jasiński bas, Piotr Maślanka perkusja i dzwonki.

Dyrektor Teatru Jan Tomaszewicz podziękował wszystkim współfinansującym ten Festiwal. I zaprosił na dziękczynny koncert, poświęcony ratującym Katedrę,. Koncert odbędzie się  na Scenie letniej 1 września.

Ewa Rutkowska

 

1,635 total views, 1 views today