DBAJMY O CMENTARZE

Pomnik więźniów RavensbruckAM55

Dbając o cmentarze, pamiętamy o przodkach. Zbliżający się listopad przypomina nam o nich. Niektórzy nie czekają na hasła lecz biorą sprawy w  swoje ręce. Tak też uczyniła gorzowianka pani Marta Mądrzak i przystąpiła do porządkowania niektórych mogił. – Prace są bardzo utrudnione ponieważ nie ma tam wody a wszystkie śmietniki wypełnione po brzegi, także wokół pojemników jest pełno nieczystości. Wodę dowoziłam rowerem w plastikowych butlach – powiedziała pani Mądrzak, która ze swoją ciocią Izą Mądrzak apelują o włączenie się do porządkowania nekropolii.

Uporządkowane zostały groby w pobliżu pomnika poświęconego więźniarkom z Ravensbruck.  – Siostrzenica porządkowała najpierw w kwietniu tego roku, ale jak poszła na cmentarz w maju, to okazało się, że groby są zarośnięte i musiała ponownie porządkować – napisała pani Izabela.

Każdego roku w dzień Wszystkich Świętych harcerze pełnią wartę przed Pomnikiem Więźniarek z Ravensbruck autorstwa gorzowskiej rzeźbiarki Zofii Bilińskiej. Pomnik stoi na grobie szesnastu kobiet – byłych więźniarek Ravensbruck. Wykonany został na prośbę Zofii Nowakowskiej, która jako pierwsza odwiedzała w domach kobiety wyzwolone z obozu.

W latach 1942 – 1944 w Ravensbrück przeprowadzano na więźniarkach politycznych zbrodnicze operacje. Poddawano je zabiegom kostnym i mięśniowym. Wiele z tych, które przeżyły, zostało kalekami. Więźniarki były wykorzystywane do pracy niewolniczej w obozie i w fabrykach przemysłu zbrojeniowego. Tysiące kobiet, które pozostały w obozie, SS pędziło w kierunku północno – zachodnim w tzw. „marszach śmierci”.

Ponad 150. letnia gorzowska nekropolia, położona jest na wzgórzu, zajmuje pow. prawie 4 ha. Na szczycie skarpy, w okresie międzywojennym, wybudowano kaplicę cmentarną, która dziś służy obrządkowi grecko – katolickiemu.

Dla potrzeb parafii rzymskokatolickiej w latach 1854-1855 zbudowano kościół parafialny pw. Świętego Krzyża, nazwany następnie Podwyższenia Krzyża Św., a ze względu na kolor cegły powszechnie znany jako „Czerwony Kościół”.

 

 

 

1,367 total views, no views today

KONCERT NA OSIEM SMYCZKÓW W FILHARMONII GORZOWSKIEJ

na osiem smyczków55

Urszula Śliwińska informuje.

„Gramy tak, by to słuchacz odczuwał przyjemność”

  Komuś, kto nie był dobry z matematyki może zakręcić się w głowie. Wzrok przyciąga tytuł koncertu „Na osiem smyczków”, na plakacie widzimy dziewięciu muzyków, a w programie m.in. trio i kwartet. Jaki będzie pierwszy w tym sezonie koncert kameralny i dlaczego warto nie przegapić tego wydarzenia? Między innymi na te pytania opowiada Anna Rutkiewicz, altowiolistka Orkiestry Filharmonii Gorzowskiej.

  Przed nami pierwszy w tym sezonie artystycznym koncert kameralny. I od razu duża niespodzianka – całkiem inne składy, nowe oblicze muzyków Orkiestry Filharmonii Gorzowskiej. Wystąpicie m.in. w oktecie, ale nie tylko. Skąd pomysł na takie nowe rozwiązania?

Anna Rutkiewicz: Rzeczywiście na scenie wystąpi najpierw trio i klasyczny kwartet, a następnie prawie wszyscy łączymy się i gramy oktet. Pomysł i inspiracja grania oktetu ma swoje źródło w oktecie Szostakowicza. Ostatecznie zdecydowaliśmy się jednak na oktet Brucha, w którym gra wiolonczela i kontrabas (a nie dwie wiolonczele, jak u Szostakowicza), stąd na plakacie promującym ten koncert znajduje się finalnie dziewięciu, a nie ośmiu muzyków.

Sama idea tego koncertu wzięła się jednak przede wszystkim z naszej silnej potrzeby wspólnego muzykowania. My zwyczajnie lubimy z sobą grać, prywatnie się przyjaźnimy i spędzamy z sobą dużo czasu. W składzie mniejszym, niż orkiestrowy mamy możliwość większej kreacji, pokazania siebie, pojawiają się detale, które w orkiestrze mogą się nieco zatracić. Co więcej, mamy potrzebę grania z sobą nie tylko w oktecie, ale też w mniejszych składach. Wybraliśmy więc takie utwory, dzięki którym my sami możemy się rozwijać i których granie będzie dla nas dużą przyjemnością.

  Jakie to będą utwory?

Anna Rutkiewicz: Trio Kodaly’ego jest na przykład bardzo wirtuozowskim utworem na wszystkie trzy instrumenty, które muszą się złączyć i stworzyć razem spójną całość. Z kolei  Kwartet „amerykański” jest jednym z najbardziej znanych utworów kameralnych Dvoraka i jest lubiany zarówno przez słuchaczy, jak również przez samych muzyków. Jest po prostu „wygodnie napisany” jak zazwyczaj mówimy w środowisku muzycznym.  Po przerwie usłyszymy wspomniany oktet Maxa Brucha, który należy do najwcześniej wykonywanych dzieł na taki zespół. Sam skład jest jednak bardzo niepopularny, łączy w sobie wielu muzyków. Często oktet to podwójny kwartet, jednak nie w przypadku kompozycji Brucha. Muszę przyznać, że wahaliśmy się przy wyborze repertuaru i tak naprawdę mieliśmy znacznie więcej pomysłów i chęć zagrania dodatkowo wielu innych kompozycji. Ograniczał nas jednak czas przewidziany na koncert. Dlatego mam wielką nadzieję, że nie jest to nasz ostatni projekt i te niezrealizowane pomysły ujrzą jeszcze światło dzienne.

Jak Pani powiedziała, prywatnie jesteście przyjaciółmi i zwyczajnie lubicie z sobą grać. Czy repertuar, jaki usłyszymy podczas tego koncertu będzie również przyjemnością dla naszych gości? Czy fakt Waszej zażyłości przekłada się na sposób grania i interpretacji tych dzieł?

Anna Rutkiewicz: Uważam, że to, jak bardzo muzycy się rozumieją ma zawsze ogromne znaczenie dla współpracy, a następnie jej efektu. Dlatego właśnie skład jest nieprzypadkowy. Co więcej, dzięki temu, że niemal na co dzień gramy z sobą, wiele technicznych trudności, z którymi zespoły się borykają, u nas nie występuje, ponieważ już dawno je pokonaliśmy. Gramy z sobą od wielu lat, więc poziom porozumienia i technicznego dopasowania jest znacznie wyższy.

Również w doborze repertuaru kierowaliśmy się tym, by były to kompozycje przyjemne dla odbiorców. Gramy dla publiczności i chcemy tworzyć coś, co będzie przede wszystkim dla niej miłe, przyjemne w odbiorze i taki z pewnością będzie ten koncert.

Koncert kameralny „Na osiem smyczków” w piątek 26 października o godz. 19.00

Bilety: 25 zł oraz 20zł z Kartą Seniora

 

 

1,423 total views, no views today

MAŁA AKADEMIA JAZZU W GORZOWIE WLKP. – konferencja edukacyjna

Bogusław Dziekański

Informuje Karolina Machnicka z Wydziału Promocji i Informacji

Fot. Daniel Adamski

Edukacyjna uczta muzyczna w Gorzowie

To będzie wyjątkowe, muzyczno – edukacyjne wydarzenie w Gorzowie. Z inicjatywy szefa Jazz Clubu Pod Filarami, Bogusława Dziekańskiego, ambasadora miasta w kampanii GORZÓW #Stąd Jestem, od 25 do 27 października odbędzie się konferencja „Codzienność i powszechność muzyki, a praktyki popkulturowej edukacji”. Zapraszamy do auli Akademii im. Jakuba z Paradyża, przy ul. Teatralnej 25.

Konferencja jest zwieńczeniem wieloletniej działalności gorzowskiej Małej Akademii Jazzu. To wydarzenie organizowane przez Akademię im. Jakuba z Paradyża, Katedrę Kulturoznawstwa, Uniwersytet SWPS w Warszawie, Instytut Muzyki – UMCS w Lublinie wraz z Jazz Clubem „Pod Filarami”, Polskim Stowarzyszeniem Jazzowym oraz Fundacją Polski Jazz.

Wśród prelegentów znani naukowcy, m. in.: prof. dr hab. Wojciech J. Burszta (Uniwersytet SWPS, Warszawa), dr hab. prof. nadzw. UAM Krzysztof Moraczewski, dr hab. prof. nadzw. Uniwersytetu SWPS Mariusz Czubaj, dr hab. Paweł Tański (UMK, Toruń), dr Andrzej Białkowski (UMCS, Lublin), czy mgr Maciej Smółka (UJ, Kraków).

– Podczas konferencji będzie można wysłuchać wykładów poświęconych muzyce w jej różnych aspektach – historii, rewolucji estetycznych XIX i XX wieku, festiwali muzycznych, polskiego jazzu, tzw. rapu patriotycznego, edukacyjnej roli musicalu, czy dewaluacji muzyki popularnej w Polsce – zaprasza Bodusław Dziekański.

Ponadto 26 października, o godz. 18.00 w Jazz Clubie „Pod Filarami” odbędzie się panel dyskusyjny pt. Mała Akademia Jazzu i branżowe praktyki muzyczno -edukacyjne. Wśród uczestników – dr hab. Przemysław Rotengruber, Leszek Dranicki, Zbigniew „Levandek” Lewandowski, Marek Konarski, Bogusław Dziekański, Piotr Matla. Po panelu dyskusyjnym o godz. 20.00 zaplanowano koncert jazzowy: Marek Konarski Quartet.

Wstęp na wykłady oraz na koncert jest wolny. Szczegółowy program konferencji znajduje się tutaj:  http://www.gorzow.pl/PL/3235/6095/Edukacyjna_uczta_muzyczna_w_Gorzowie/k/

 

 

1,465 total views, no views today

RENATA PRZEMYK ZAŚPIEWA PIOSENKI LEONARDA COHENA

RP

Urszula Śliwińska informuje

Podczas zaduszkowego koncertu w Filharmonii Gorzowskiej zabrzmią piosenki Leonarda Cohena. Polskie przekłady utworów kanadyjskiego wokalisty wykona Renata Przemyk. Koncert już 3 listopada.

  Wszystko zaczęło się od wydanej w 2006 roku książki Cohena „Book of longing”, zawierającej zbiór wierszy, prozy oraz tekstów piosenek wokalisty. Książka ta została następnie przetłumaczona na język polski przez Daniela Wyszogrodzkiego i ukazała się pod tytułem „Księga tęsknoty”. To właśnie z inicjatywy Wyszogrodzkiego w Teatrze Starym w Lublinie na podstawie wspomnianej książki powstał spektakl „Boogie Street”, w którym śpiewa Renata Przemyk. Już wkrótce projekt ten będzie dostępny dla gorzowskiej publiczności na deskach Filharmonii Gorzowskiej. Piosenki prezentowane podczas koncertu pochodzą z albumów Leonarda Cohena wydanych już po 2000 roku, m.in. z popularnego w Polsce Ten New Songs z 2001 i Dear Heather z 2004 roku.

– Czasem potrafi być zwiewny, czasem wręcz dosadny. Nie ma ścian, ograniczeń – mówiła o Leonardzie Cohenie Renata Przemyk w wywiadzie z Gazeta Wyborczą krótko po premierze spektaklu.

Ze spotkania Renaty Przemyk z pieśniami Leonarda Cohena powstała zupełnie nowa jakość. Ci, którzy tylko trochę znają twórczość kanadyjskiego barda, być może nie skojarzą nawet niektórych piosenek śpiewanych przez artystkę z pełnymi melancholii i nieco depresyjnymi oryginałami. Ci zaś, którzy znają ją dobrze, mogą poczuć miłe zaskoczenie nowatorskimi interpretacjami polskiej wokalistki. Renata Przemyk śpiewa songi Cohena z polskimi tekstami, odkrywając w nich całkiem nowe sensy i konteksty. Artystów o tak różnych wrażliwościach łączy jedno – chęć skupienia uwagi słuchacza zarówno na warstwie muzycznej, jak i na przemyślanym, niebanalnym przekazie słownym.

Renata Przemyk jako artystka od lat konsekwentnie podąża własną drogą, łącząc doskonałe teksty z nieszablonowymi pomysłami na aranżacje utworów. Doceniana zarówno przez krytykę, jak i publiczność artystka ma na koncie wiele nagród i płyt.  Łączy piosenkę autorską z tzw. rockiem intelektualnym.

Koncert zaduszkowy „Renata Przemyk śpiewa Cohena” w sobotę 3 listopada o godz. 19.00

  BILETY: 

70 zł / normalny

55 zł / balkon

 

1,103 total views, no views today

GALA MUZYKI FILMOWEJ. FESTIWAL IM. WOJCIECHA KILARA W GORZOWIE WLKP.

Dyrygent5

Foto /Małgorzata Klimiuk/ z archiwum Macieja Sztora

Rozmowę z dyrygentem Maciejem Sztorem przeprowadziła Urszula Śliwińska

„Niech cię nic nie ogranicza”, czyli gala muzyki filmowej na finał VI Festiwalu Muzyki Współczesnej

Podczas trzeciego z festiwalowych wydarzeń w Filharmonii Gorzowskiej usłyszymy muzykę pochodzącą z takich obrazów jak Harry Potter, Gladiator, czy Władca Pierścieni. Całość dopełni dzieło patrona festiwalu – pochodząca z Draculi suita Wojciecha Kilara. Za pulpitem dyrygenckim stanie gościnnie Maciej Sztor, jeden z niewielu dyrygentów młodego pokolenia specjalizujący się w filmowych formach orkiestrowych przeznaczonych na dużą obsadę wykonawców. 

 Jednym ze stałych wydarzeń, towarzyszących Festiwalowi Muzyki Współczesnej im. Wojciecha Kilara jest gala muzyki filmowej. W tym roku będą to kompozycje pochodzące z wielkich hollywoodzkich superprodukcji. Bilety na to wydarzenie zniknęły dosłownie w kilka dni. To Pana dziwi?

Maciej Sztor: Ani trochę! Bardzo często tego typu koncerty cieszą się dużą popularnością. Myślę, że głównie dlatego, że do filharmonii – co bardzo mnie cieszy – nagle zaczynają przychodzić osoby, które nie bywają tu często. Językiem marketingowym można więc powiedzieć, że z tymi wspaniałymi dziełami docieramy w ten sposób do innego targetu. To bardzo dobrze! Jest to żywy kontakt z orkiestrą, muzyką na żywo, to wszystko dzieje się naprawdę i z pewnością robi wrażenie.

Jest Pan uznanym dyrygentem, o którym mówi się, że specjalizuje się właśnie w dyrygenturze amerykańskiej muzyki filmowej. Najlepszym na to dowodem jest fakt, iż otrzymywał pan osobiste podziękowania i listy gratulacyjne od takich kompozytorów jak John Williams, Hans Zimmer i James Horner. Na czym polega specyfika muzyki filmowej z perspektywy dyrygenta i muzyków?

Maciej Sztor: To szerokie zagadnienie i poruszyła pani kilka ważnych wątków. Po pierwsze – czy specjalizuję się w muzyce filmowej? Na pewno jest to muzyka niezwykle mi bliska i rzeczywiście od pewnego czasu zacząłem być zapraszany do różnych projektów głównie z tego powodu, że przywożę z sobą nowe pomysły, nowe koncepcje na koncerty muzyki filmowej. Sam zresztą stale je modyfikuję, staram się, by nie były zawsze takie same, poszukuję nowych rozwiązań. Program się zmienia i to rzeczywiście zostało zauważone przez niektórych twórców. Dziś mogę powiedzieć, że jest to efekt kilku lat pracy, aby przygotować takie materiały, czy choćby je zdobyć, bo nie zawsze są to materiały nutowe dostępne na wyciągnięcie ręki, a nawet jeśli – są często bardzo drogie.

Pewną trudnością tej muzyki, a zarazem jej zaletą jest jej efektowność. To muzyka, która często wbija słuchaczy w fotele. Ona łączy wiele elementów, jest eklektyczna. Z jednej strony zawiera w sobie wielką symfonikę, mówi podobnym do symfoniki językiem, ma neoromantyczne korzenie i rozwiązania. Wykorzystuje również rozbudowany aparat symfoniczny, w tym poszczególne sekcje np. rytmiczną i dętą blaszaną. Momentami obsada jest rozpięta do granic możliwości. Hans Zimmer powtarza „Niech cię nic nie ogranicza” i jego samego też nic nie ograniczało w pisaniu na rozbudowany skład orkiestry. Rolą dyrygenta jest więc w tym przypadku, mówiąc kolokwialnie, ogarnięcie tej całości. Orkiestra przy takich rozmiarach wypełnia całą scenę, do tego towarzyszy nam chór. Jeśli dodam, że momentami gramy naprawdę głośno, ba! ta muzyka wymaga momentami wręcz przekrzykiwania się instrumentów – ogarnięcie i zapanowanie nad ta całością jest ciekawym zadaniem. Trzeba też zaznaczyć, że muzyka filmowa pisana jest często w duchu wielkiej symfoniki Mahlera, Szostakowicza czy Brucknera i wbrew pozorom często stawia wykonawcom wyzwania porównywalne właśnie z dziełami wielkich symfoników.

Będzie głośno, efektownie, energicznie, ale nie tylko. W programie znalazł się również przepiękny utwór Johna Williamsa, pochodzący z filmy „Lista Schindlera”. Tu partie solowe na skrzypcach zagra koncertmistrz Orkiestry Filharmonii Gorzowskiej, Miłosz Wieliński. Tym razem będzie to utwór poruszający, emocjonalny, zdecydowanie spokojniejszy od innych.

Maciej Sztor: Rzeczywiście. Dokładnie przed chwilą, kończąc próbę, pracowaliśmy nad tym utworem. Muszę powiedzieć, że z każdym wykonaniem nabiera on coraz większych rumieńców i widać, że solista stara się, by „wycisnąć” z tego utworu jak najwięcej. Temat z filmu „Lista Schindlera” z pozoru wydaje się prosty i mniej efektowny, niż inne utwory wykonywane podczas tego koncertu. Natomiast w sposób niebywały oddziałuje na emocje. Dla mnie to niezwykle ważne, by podczas koncertów muzyki filmowej zrównoważyć ten orkiestrowy blichtr i potęgę brzmienia właśnie takimi, powiedziałbym – wręcz intymnymi obrazami. To kolejna siła koncertów muzyki filmowej, podczas których orkiestra prezentuje się w pełnej krasie, od sentymentalnych, lirycznych i dramatycznych momentów po całą potęgę bohaterskich brzmień.

Jedno z dzieł będzie oddaniem hołdu patronowi festiwalu, Wojciechowi Kilarowi. Kompozycję z firmy „Dracula” orkiestra wykona wspólnie z chórem. Pan, jako dyrygent ceni sobie twórczość Kilara?

Maciej Sztor:

Bardzo. Obecnie pracuję nad rekonstrukcją kilku jego partytur filmowych i musze przyznać, że Kilar coraz bardziej mnie zadziwia. Uważam, że jego sylwetka i twórczość jest jeszcze nie w pełni znana i doceniana. Śmiało można zestawiać jego kompozycje z utworami innych hollywoodzkich kompozytorów, bo Wojciech Kilar należy do czołówki tego gatunku. Nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Warto dodać, że Kilar będąc w Hollywood wprawił w konsternację producentów, gdy dowiedzieli się, że całą przywiezioną partyturę Draculi napisał sam bez pomocy aranżera czy kopisty. Kilar jest profesjonalistą w muzyce filmowej. Doskonale czuje obraz i emocje, które potrafi zapisać w postaci nut – ołówkiem, jak to miał w zwyczaju… Wielka szkoda, że ostatecznie nie napisał muzyki do Władcy Pierścieni, choć to on pierwszy otrzymał te propozycję! Wówczas na koncercie oprócz Draculi zabrzmiała by z pewnością suita z Władcy Pierścieni jego autorstwa, choć Howard Shore też napisał znakomitą muzykę…

1,260 total views, no views today

FESTIWAL IM. WOJCIECHA KILARA W FILHARMONII GORZOWSKIEJ

KIL55

Po raz szósty zainaugurowany został  Festiwal Muzyki Współczesnej im. Wojciecha Kilara w  Filharmonii Gorzowskiej.

Na rozpoczęcie festiwalu 13 października  zaprezentowane zostały dzieła Karola Szymanowskiego i Grażyny Bacewicz oraz Igora Strawińskiego. Gościem specjalnym koncertu inauguracyjnego był wybitny  pianista  Piotr Paleczny, który z towarzyszeniem filharmoników gorzowskich pod dyrekcją Jacka Kraszewskiego wykonał IV Symfonię koncertującą Karola Szymanowskiego.

Wśród słuchaczy koncertu byli także muzycy gorzowskich szkół muzycznych. Ewa Wyszomierska –Łukowska zachwycona była grą Piotra Palecznego. Powiedziała, że Piotr „walczył” z orkiestrą a to świetny pianista i chwała mu, że dał się zaprosić do jeszcze nie tak doświadczonej orkiestry. – Inaugurację Festiwalu Muzyki Współczesnej wyobrażałam sobie bardziej uroczystą. Poza tym orkiestra kilka razy przesadnie zagłuszała solistę. Gdyby nie to, że doskonały pianista, świetnym warsztatem dał radę w forte się przebić,  nie byłoby efektu – stwierdziła Ewa Wyszomierska –Łukowska, wieloletnia nauczycielka Szkoły Muzycznej I i II st. im. Tadeusza Szeligowskiego w Gorzowie Wlkp.

Na bis Piotr Paleczny  wykonał Preludium na lewą rękę Maurycego Ravela. – Preludium było wykonane z przepięknym śpiewnym dźwiękiem, z doskonałą słyszalnością  prowadzenia melodii w poszczególnych głosach. Muzyczny kunszt wykonawcy „zaczarował” publiczność. Można było to odczuć po zupełnej ciszy podczas gry. Przykre tylko, wracając do Symfonii Koncertującej Karola Szymanowskiego, że publiczność przerwała nastrój słuchania oklaskami po pierwszej części utworu – powiedziała Ewa Wyszomierska – Łukowska.

Podczas przerwy wielu słuchaczy także wyraziło zdziwienie i odczuwało niedosyt ze względu na mało uroczyste rozpoczęcie Festiwalu im. Wojciecha Kilara.

Dyr. Filharmonii Gorzowskiej Mariusz Wróbel powiedział w rozmowie z milpress, że, ze względu na to, iż inauguracja festiwalu zbiegła się z rozpoczęciem  roku artystycznego, który  odbył się dzień wcześniej, dlatego dziś było bez słów, a zamiast nich przemawiała muzyka. Natomiast na zakończenie planowane jest uroczyste podsumowanie tego wydarzenia.

Piotr Paleczny ur. się 10 maja 1946 r. w Rybniku. Artysta należy do grona najwybitniejszych polskich pianistów. Jest laureatem pięciu międzynarodowych konkursów pianistycznych. Ukończył Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina w Warszawie, w klasie profesora Jana Ekiera. Jest odznaczony m.in. Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski i meksykańskim Orderem „Aguila Azteca”. We wrześniu 2005 roku artysta został odznaczony Złotym Medalem „ZasłużonyKulturze – Gloria Artis”.

EWA5PIOTR55EWAA55

Piotr Paleczny wystąpił w roku 1977 w Zielonej Górze podczas XV Muzycznych Spotkań.  W tym samym koncercie występowała także Ewa Łukowska – studentka III roku Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Bydgoszczy. Dziś po wielu latach stanęli do pamiątkowej fotografii.

W programie Festiwalu Muzyki Współczesnej im. Wojciecha Kilara znajdą się kompozycje najwybitniejszych współczesnych kompozytorów muzyki filmowej – Hansa Zimmera, Johna Williamsa czy Jamesa Hornera. Oprócz tematów i motywów z  filmów: Gladiator, Piraci z Karaibów, Harry Potter czy Avatar, znajdzie się także muzyka z Draculi  napisana przez patrona Festiwalu Wojciecha Kilara.

Trzecie z festiwalowych wydarzeń, dedykowane będzie muzyce perkusyjnej. Klasyczne, urzekające harmonią, energetyczne rytmy, bogate instrumentarium, perkusiści grający na zapalniczkach i kubkach ze Starbucksa oraz taniec, śpiew i beatbox to tylko skrótowa zapowiedź projektu Drums-2-Dance.

 

1,658 total views, no views today

A TY, CO ZBIERASZ?

MARZ55DYREKTORBIBLINS

Relacja Marzanny Leszczyńskiej

Foto 1 Janina Pietrowicz, foto 2, 3 U. Szewczyk,

Do końca października można oglądać w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Zb. Herberta wystawę instrumentów muzycznych – kolekcję Wandy Milewskiej.  W  Międzynarodowy Dzień Muzyki przypadający 1 października byłam na jej otwarciu. Uroczyste otwarcie, które poprowadziła Agnieszka Pospieszna miało miejsce w holu, w którym zbiór zgromadzono w sześciu gablotach.

Miałam przyjemność podziwiać wcześniej tę kolekcję w domu właścicielki i byłam pełna zdumienia, że Wanda kupiła specjalną szklaną szafę, aby je wyeksponować. Przyznać muszę, że gdy się wchodzi do pokoju-salonu ma się ochotę rzec: „Och! Łał”. No bo kto się może pochwalić takim oryginalnym wystrojem wnętrza swojego pokoju?

Wracając do wystawy, stwierdzam, że byłam zaskoczona, bo chociaż to wszystko już widziałam, to exposition robi wrażenie. Wszystkie eksponaty zostały dokładnie opisane, oczywiście z poetyckim polotem ich właścicielki. Miło było zobaczyć „muzyczny kubek”, który podarowałam Wandzie, gdy zrobiła spotkanie przed wyjazdem do Ameryki i dzwonek przeze mnie malowany z tańczącą tango parą, z innej okazji.

Ciekawość w trakcie oglądania wzrasta, bo różnorodność, rozmiary i przeznaczenie instrumentów jest różne. Mało jest takich, na których można zagrać, ale są instrumenty broszki, butelki, miniaturki i różnego rodzaju przedmioty z muzyką związane. Przedmioty kupione, darowane, pamiątki, wyszperane i wyłowione przez oko kolekcjonerki, które wpasowały się w całość.

Wzruszyłam się chyba najbardziej, gdy zobaczyłam prace plastyczne wnuczek Wandy, które wykonały je specjalnie dla niej, widać talent artystyczny, ale wzrusza widoczna więź babci i dziewczynek mimo dzielących ich odległości zamieszkania.

Według mnie, wystawa pokazuje niebanalną osobowość kolekcjonerki i wiele mówi o jej aktywności i wrażliwości.  Po krótkim wstępie pracownicy biblioteki oraz dyrektora książnicy, które wiele objaśniało, wszyscy poproszeni zostali do sali gościnnej, ozdobionej karykaturami gorzowskich artystów. A spotkaniu towarzyszyła wystawa Juliki Matuszak, artystki z Gdańska, która na uroczystość nie zdążyła przyjechać.

Sala wypełniła się po brzegi, również i dziećmi. Tak, tak, niech nasiąkają za młodu… .Tam przy kawce, herbatce i ciasteczkach słuchaliśmy barwnych opowieści Wandy. A opowiadała o tym skąd to hobby, przedmioty, wiele historii ciekawych przybliżyła, można było zadawać pytania.

Wieczór umilili popisami muzycznymi uczniowie Szkoły Muzycznej I stopnia im. W. J. Ciesielskiego grając na klarnecie i wiolonczeli.

Wanda Milewska przy okazji czytała wiersze ze swojego tomiku poezji „Coś mi w duszy gra”, w którym znalazły się m.in. historie z naszego miasta. Piękny jest wiersz o muzycznych schodach w szkole muzycznej, jest też wiersz o pierwszej galerii handlowej w Gorzowie – „Panoramie”, są wiersze związane z tańcem i klubem „Fan Dance”. Tutaj mamy okazję poznać  kto jest bliski autorce i dlaczego. Oczywiście była okazja do kupienia książeczki i otrzymania dedykacji z autografem autorki. To było spotkanie z ciekawą i ciepłą osobowością i czas z pewnością zdobyty a nie spędzony. I cóż, była to również okazja do spotkania się człowieka z człowiekiem, poznania innych i wymiany myśli. Wando, dziękuję za zaproszenie a WiMBP gratuluję pomysłu i organizacji.

Marzanna Leszczyńska

 

Muzyczne schody

Są przy Teatralnej takie schody, że nogami można grać

Po poręczy można zjechać

Potem znowu górę brać

Stąpać, stawać i stepować

Tworzyć, ile w nogach sił

Klawiszowe superschody

W dur i moll zagrają wręcz

Jak na płotek włazi kotek

W locie śmiga trzmiel

Fruwa Maja tu i tam

Marzy Schumann

Preludiami płacze Fred Chopin

Takie schody czarno-białe

W muzycznej- Ciesielskiego-Szkole są

Od tych schodów do Osterwy tylko krok

Potem już na Byrskich scenę skok

Jeden step do fotografów i do „Małych Gorzowiaków”

Ulica Teatralna jest naprawdę

Bardzo kulturalna

 

1,515 total views, no views today

PIELGRZYM NIEPODLEGŁOŚCI. STRAŻNIK KRZYŻA.

broszura (1)z krzyżem55znaczek5

Relacja i foto: Janusz Dreczka

„Prawdziwy ułan Matki Bożej. Pewnie jeden z ostatnich. Na pewno ostatni z taką fantazją!”. Tak postać ks. Witolda Andrzejewskiego naszkicował słowem Bogusław Kiernicki.

 W niedzielne południe, na Starym Rynku przy Gorzowskiej Katedrze, odbyła się uroczystość odsłonięcia, poświęcenia i przekazania Miastu, pomnika Księdza Prałata Witolda Andrzejewskiego. Liczny udział duchowieństwa, pod przewodnictwem Ordynariusza Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej bp. Tadeusza Lityńskiego i biskupa Seniora Adama Dyczkowskiego „Harnasia”, władz miasta i województwa, Marszałka Seniora Kornela Morawieckiego, Ministra Rodziny Pracy i Polityki Społecznej Elżbiety Rafalskiej, przedstawiciela Prezydenta RP Andrzeja Dudy, posła na Sejm RP Jarosława Porwicha z przesłaniem Premiera Rządu RP Mateusza Morawieckiego i rzeszą wiernych, przyjaciół, wychowanków, potwierdza żywą pamięć tego Świadka Czynu Solidarności, jakim na wstępie wspomniano ks. Witolda Andrzejewskiego. Nade wszystko szanował różnorodność myśli, dialog i wspólne działanie. Był przewodnikiem do niepodległości opartej na wierze, nadziei i miłości. Trwałych wartości: Bóg. Honor. Ojczyzna. To wybrzmiało szczególnie na Starym Rynku, 7 października 2018 roku, w Gorzowie.

 Ksiądz Witold Andrzejewski w wielu środowiskach lokalnych, krajowych i polonijnych oraz zagranicznych gremiach tradycji i pamięci opozycji lat osiemdziesiątych w Polsce, zwany jest Pielgrzymem Niepodległości. Zasłużył się w sposób wybitny poprzez swoje  szczególne włączenie się w sprawy niepodległości Polski. Jego działalność duszpasterska, edukacyjna, pedagogiczna pozwoliła wychować kilka pokoleń młodych Polaków na patriotów zdolnych wziąć odpowiedzialność za losy państwa i za losy środowisk w których żyją. Postawa patriotyczna Księdza Prałata Witolda Andrzejewskiego, Prałata Honorowego Jego Świątobliwości Papieża Benedykta XVI oraz służba kapłańska spowodowała, że jest dzisiaj wzorem prawdziwości, wiarygodności i autorytetem. To człowiek o bogatym dorobku posługi kapłańskiej i posługi społecznej, o wielkim zaangażowaniu w walce o niepodległość Polski oraz w przygotowaniu swoich podopiecznych do walki o  wolność i swobody obywatelskie.  Wielką zasługą księdza prałata Witolda Andrzejewskiego, jako wybitnego kaznodziei, wychowawcy i człowieka jest urzeczywistnienie głoszonej przez Papieża  św. Jana Pawła II idei właściwej roli i miejsca  teologii i teologów w życiu społecznym. Ksiądz Witold Andrzejewski wygłosił tysiące konferencji, kazań, nauk duszpasterskich, rekolekcji, posługiwał setkom tysięcy ludzi w Polsce  i poza jej granicami – między innymi posługa sakramentalna spowiedzi, małżeństwa, komunii św., chorych, ale także  poprzez udzielanie sakramentu bierzmowania na Białorusi, w czasach kiedy zakazywano tam działalności duszpasterskiej biskupom.  W 2010 roku, został uhonorowany najwyższym tytułem, Prałata Honorowego Jego Świątobliwości Papieża Benedykta XVI. Swoje życie w Gorzowie zaczynał jako aktor w gorzowskim teatrze prowadzonym wówczas przez wybitnych ludzi polskiego teatru Irenę i Tadeusza Byrskich. Pani Irena Byrska wspominając tamten okres, mawiała: to był taki teatr, że w tych zawiłych czasach potrafił spośród swoich aktorów wychować kapłana! Była tu mowa o Witoldzie Andrzejewskim, który przygotowując spektakl „Jaskinia Filozofów” i „Drugi Pokój”, współpracował ze Zbigniewem Herbertem. Zagrał w ponad 50 sztukach teatralnych, a rolę Konrada, uznał za najważniejszą w swoim zawodowym życiu aktora.  W roku 1966  zrezygnował   z  aktorstwa  i wstąpił  do Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Gorzowskiej w Paradyżu. Był to rok milenijnych obchodów Chrztu Polski i pamiętnych uroczystości wokół Gorzowskiej Katedry 6 listopada, z udziałem kilkudziesięciu tysięcy wiernych i wszystkich biskupów Episkopatu Polski z kard. Stefanem Wyszyńskim oraz kard. Karolem Wojtyłą.

Po 6 latach  studiów, 18 czerwca 1972 r. Witold Andrzejewski otrzymał  święcenia kapłańskie  z  rąk ówczesnego ordynariusza diecezji gorzowskiej Sł. Bożego bpa Wilhelma Pluty.

Przez pierwszych 7 lat  był wikariuszem  parafii  Niepokalanego Poczęcia NMP w Gorzowie Wlkp., organizując  Ośrodek Duszpasterstwa Akademickiego (ODA). Ośrodek w Gorzowie, dzięki ks. Witoldowi Andrzejewskiemu, był jednym z najbardziej rozpoznawalnych środowisk młodzieży studenckiej w Polsce. Wykłady, spotkania, dyskusje wreszcie nieformalne „studia i fakultety”, kolokwia z przedstawicielami wolnościowej myśli (Jan Józef Lipski, Hubert Czuma, Bohdan Cywiński), filozofami, teologami (ks. Karol Meisner, ks. Włodzimierz Okoński), ekonomistami – naukowcami różnych dziedzin, stanowiły o sile i potencjale budowanego przez ks. Andrzejewskiego środowiska. Od roku 1972 wpływał na kształtowanie się opozycyjnego środowiska w Gorzowie, rozpowszechniał niezależną prasę,  wszelkie publikacje tzw. drugiego obiegu. W bibliotece Ośrodka Duszpasterstwa Akademickiego, w mieszkaniu ks. Witolda Andrzejewskiego na plebanii katedralnej przy ul. Obotryckiej, studenci AWF-u Janusz Dreczka i Ryszard Franczuk, jesienią 1980 roku, przygotowali zebranie założycielskiego Niezależnego Zrzeszenia Studentów-AWF Poznań Filii w Gorzowie Wlkp.. W roku 1981 wspierał strajkujących studentów Gorzowskiego AWF-u, przebywając z nimi, z posługą duszpasterską (msza św., spowiedź, komunia św., wykłady). Ksiądz Witold Andrzejewski współpracował z Ruchem Andrzeja Czumy i Ruchem Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO) oraz z Ruchem Młodej Polski skupionym wokół Aleksandra Halla z Markiem Jurkiem, Piotrem Miereckim, Krzysztofem Nowakiem i Bogusławem Kiernickim. Od momentu powstania, był ściśle związany z NSZZ Solidarność. 13 grudnia 1981roku odczytał z ambony Gorzowskiej Katedry list protestacyjny do władz politycznych i wojskowych, podpisany przez wszystkich księży katolickich – proboszczów  miasta Gorzowa, potępiający stan wojenny. Od nocy 12/13 grudnia 1981 roku, ukrywał  w swoim mieszkaniu Sztandar Gorzowskiej Solidarności, chroniąc ten przed aresztowaniem! Po pacyfikacji Zakładów Mechanicznych URSUS, przesłuchiwany w prokuraturze i szykanowany. W latach 1982 – 1989 odprawiał w gorzowskiej Katedrze Msze Św. za Ojczyznę i w intencji prześladowanych za działalność niepodległościową. W tym czasie, Jego patriotycznych kazań słuchało tysiące ludzi! Współdziałał z podziemiem Solidarności, wspierał rodziny skazanych, internowanych, więzionych odwiedzał, udzielał mieszkańcom Gorzowa Wlkp. wsparcia duchowego i materialnego. Od roku 1980 był kapelanem „ SOLIDARNOŚCI” Regionu Gorzów Wielkopolski oraz Duszpasterzem Ludzi Pracy, był także Kapelanem Światowego Związku Żołnierzy AK i Policji. Ks. Prałat Witold  Andrzejewski był cenionym  w kraju rekolekcjonistą.

Jest wreszcie najważniejszy obszar życia księdza Andrzejewskiego. Jego kapłaństwo i Kościół. Bratanie się synowskie z Panem Bogiem i jak często mówił: poprzez kapłaństwo, stawanie się człowiekiem. Szczególną rolę w jego życiu odegrało dwóch księży: ks. Stanisław Bozowski i o. Hubert Czuma. Dużą rolę w jego patrzeniu na Kościół wywarł także ówczesny prymas, kardynał Wyszyński: „Ten człowiek swoją postawą i swoim myśleniem zrobił na mnie olbrzymie wrażenie. I na początku też było tak, że nie rozumiałem wielu rzeczy, że wydawało mi się, że jest zbyt konserwatywny i dopiero po jakimś czasie zobaczyłem, z jak olbrzymią mądrością prowadził Kościół”. Nigdy nie zapominał o wspomnieniu bp. Wilhelma Pluty, który zachęcał go do utrzymywania odważnej postawy wobec rządzących: „Ten biskup był tak uczciwy, że nie mógł mieć do mnie o nic pretensji” – wspominał.

Było jeszcze dwóch kapłanów, którzy odegrali wielką rolę, szczególnie w pierwszych latach jego  posługi kapłańskiej. Ksiądz Infułat dr Karol Milik, z którym mieszkał przez ścianę w kaplicy przy ul. Chodkiewicza, a od którego zaczerpnął gruntownej reguły życia kapłańskiego i bezwarunkowej miłości kapłańskiej do Polski. Drugim kapłanem był ks. Jerzy Płóciennik, jego pierwszy proboszcz, który ochraniał go ze wszystkich sił przed każdym niebezpieczeństwem, jak tylko potrafi chronić kapłańskie serce, szczególnie przed funkcjonariuszami milicji i SB.

Księdza Witolda Andrzejewskiego, 40 letnie bogate doświadczenie kapłańskie oraz patriotyczne, autentyczne zaangażowanie w sprawy Polski i Polaków (także ofiara życia Jego Ojca Witolda. który został zamordowany w Katyniu) stawiają go jako wzór do naśladowania  dla naszej młodzieży i pokoleń na przyszłość. Witold Andrzejewski, stojący na straży Białego Krzyża Gorzowskiej Solidarności, zasługuje na szczególny wyraz wdzięczności za poświęcenie swojego życia mieszkańcom naszego miasta, regionu, Polsce i Polakom. Zasługuje na szczególny tytuł: Strażnika Krzyża!

To wyjątkowy dla nas gorzowian dzień, siódmy października 2018 roku, w którym na trwałe w pejzażu Gorzowa, pojawiła się sylwetka ks. Witolda Andrzejewskiego – Kapelana Gorzowskiej Solidarności, w rzeźbie Małgorzaty Witaszak, bardzo młodej rzeźbiarki, absolwentki Wydziału Rzeźby i Działań Przestrzennych Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. Na wniosek zarządu Regionu Gorzowskiego NSZZ Solidarność  Poczta Polska wyemitowała kolekcjonerską serię znaczka z wizerunkiem ks. Andrzejewskiego, Instytut Pamięci Narodowej wykonał okolicznościową wystawę pt.: Pielgrzym Niepodległości, autorstwa dr Marty Marcinkiewicz ze Szczecina i Marcina Ozgi z Koszalina, z broszurą biograficzną o księdzu Witoldzie. Wystawa odwiedzi te miejsca w naszym mieście, w których ksiądz Witold Andrzejewski był obecny słowem, myślą i czynem.

W niedzielnej uroczystości, miał uczestniczyć przedstawiciel rodziny ks. Witolda Andrzejewskiego ze strony Mamy Jadwigi zd Kożuchowskiej, prof. dr. hab. Krzysztof Kożuchowski. Przesłał list, który publikuję poniżej:

„Szanowny Panie, niestety nie będę mógł przyjechać do Gorzowa 7 X br.

Nie czuję się najlepiej, coraz częściej się zdarza w moim wieku…

Dziękuję za wyróżnienie w postaci udziału w uroczystości.

Może zamiast tego mógłby Pan w moim imieniu odczytać parę zdań „od rodziny”? Propozycję tekstu załączam.

Pozdrawiam –

Krzysztof .Kożuchowski

WIELCE SZANOWNI PAŃSTWO,

Proszę przyjąć serdeczne podziękowanie za godne utrwalenie sylwetki naszego brata, kuzyna i przyjaciela – śp. Księdza Prałata Witolda Andrzejewskiego.

Dziękuję szczególnie dostojnikom Kościoła, gorzowskiej Solidarności oraz licznym mieszkańcom Gorzowa za Ich starania o utrwalenie zasług księdza Witolda dla ludzi, dla  Kościoła, dla Solidarności, dla Polski…

Wspominamy najserdeczniej naszego Szefa, Kapelana i Proboszcza, a dla rodziny – zawsze kochanego Witusia!

Za wszystkie dzieła, upamiętniające księdza Witolda – serdeczne Bóg zapłać!

                                   W imieniu rodziny ks. Witolda:

Krzysztof Kożuchowski

 

Łódź, 7 października 2018r.                                                                             

Gorzów od 07 października 2018 roku           

Osiem lat temu na wakacyjnym urlopie

w obronie Krzyża kazano mi milczeć

bałem się że zapłaczę a łzy zaleją moje życie

opadnę na dno i pociągnę was za sobą

 

od dziś przy Białym Krzyżu Solidarności

na straży stoi prawdziwy ułan Matki Bożej

zaprasza do modlitwy za Ojczyznę

za nasze miasto i dobro człowieka

 

w kruchcie Katedry wynosi się

z pożaru ocalały głos gorzowskiego Biskupa

człowiek umiera w człowieku

gdy uczynione dobro go nie cieszy a zło nie boli.

Niech się tak stanie.


                                                     Janusz Dreczka

 Przechodzi do historii naszego regionu dzień siódmy października w Roku obchodów
100-lecia Odzyskania Niepodległości Polski, jako dzień pamięci o człowieku, który w drodze Niepodległej Ojczyzny odegrał rolę niezwyczajną. W tych stu latach, Jego, Witolda Andrzejewskiego 75 lat, staje się ważną drogą w Pielgrzymowaniu Niepodległej, wspólnym pielgrzymowaniu z wieloma z nas, każdy wg swoich talentów, czynu i stawania się człowiekiem!

1,885 total views, no views today