O tym, że geniusz widzi ponad to, co widzą inni, że Sibelius jest wspaniały od początku do końca, a Mozart napisał muzykę boską, że Lutosławski jest znakomitym kompozytorem, a gorzowska orkiestra ma duży potencjał – można było posłyszeć od legendarnego pianisty, kompozytora i dyrygenta Jerzego Maksymiuka, który wyjątkowo zgodził się na udział publiczności w próbie generalnej „In Touch” Mistrzowie na bis”.
Jak przystało na gospodarza spotkania, dyrygent docenił słuchaczy wchodząc między rzędy opowiadając muzyczne anegdoty. Potem zagrał koncert na fortepianie – utwór napisany specjalnie dla Filharmonii Gorzowskiej, a następnie ustąpił miejsca Elżbiecie Karaś – Krasztel, która z towarzyszeniem orkiestry grała XXII Koncert fortepianowy Es-dur Mozarta .
Maestro urozmaicał próbę, pytaniami i odpowiedziami. Głośno się zastanawiał, dlaczego sytuacja muzyka grającego solo w orkiestrze jest trudniejsza niż dyrygenta. Z widowni otrzymał odpowiedź: „bo dyrygent ma batutę”, ale nie o to mu chodziło, maestro odpowiedział: – państwo nie wiecie kiedy dyrygent dobrze dyryguje, a kiedy wymknie się niepożądany gest. Muzyk ten gest odbiera szybko i zdarzyło mi się raz, że na mój pewien gest orkiestra zareagowała, a ja się przestraszyłem co będzie dalej. Przy tym obrazowo i dźwiękowo zaprezentował jak to wyglądało.
Kompozytor mówił o miłości do muzyki, że po 14 godzin dziennie ćwiczy, że próby to ciężka praca, bo właśnie wtedy twórca szuka najlepszego wykonania, zastanawia się jak jeszcze można zagrać aby było inaczej, lepiej. Nawet dziś w Mozarcie odkrył Chopina ale chyba jednak nie o to chodzi, żeby zagrać po chopinowsku – stwierdził i po chwili nadal interpretował Mozarta porozumiewając się z Elżbietą Kraś – Krasztel aby znowu ożywić orkiestrę batutą.
Do młodych muzyków w przerwie mówił żartobliwie żeby doceniali, że mają przed sobą legendarnego, jeszcze żyjącego dyrygenta.
Nad sprawnością przebiegu próby delikatnie czuwała żona kompozytora, podchodząc od czasu do czasu do sceny aby coś przekazać mistrzowi. On czasem się zgadzał na sugestie małżonki, a czasem stanowczo podejmował decyzję, jak na przykład tę, że Sibeliusa na pewno nie zagra podczas prób z udziałem słuchaczy, natomiast prosi o fortepian, bo zamierza na nim zagrać specjalnie dla wspaniałej publiczności, a wprowadzenie instrumentu na środek sceny to niecałe cztery minuty – podkreślił. Gdy ponownie zszedł ze sceny, żona znowu coś mu podpowiadała – nie podsłuchując usłyszałam stanowcze: „uspokój się”, które zabrzmiało jednak bardzo dźwięcznie i wdzięcznie.
Wanda Milewska
1,592 total views, no views today